III.
Komuś zaczyna odbijać.
~~ΨPERCYΨ~~
Kiedy
chłopak zdjął kaptur myślałem, że mam omamy....
-Jack?!
Przecież mówiłeś…
-I
kij kurwa co mówiłem – warknął – Wróciłem i kurwa możesz
już zamknąć jadaczkę, odwrócić się na pięcie i wrócić do
swoich jebanych zajęć, dobra?!
Może
nie powinienem tego robić, ale po prostu… fajnie było go
zobaczyć, jakkolwiek bardzo go nie lubię, warto wiedzieć, że nic
mu nie jest, wyciągnąłem więc do niego dłoń. Chłopak zmierzł
mnie chłodnym spojrzeniem od stóp do głów jakby nie był pewien
czy czegoś przy okazji nie kombinuję.
Tak…
Jack wygląda inaczej, gorzej niż przez Iryfon… Może trochę
urósł, ale chudy jest jak trup i równie blady... bledszy niż jak
widziałem go wczoraj przez Iryfon. No i jeszcze w jego oczach
absolutnie zniknęła pogarda oraz pewność siebie, teraz raczej
widziałem w jego oczach przerażonego nastolatka, który najchętniej
wykonałby czyjeś każde polecenie byleby tylko nie musieć z nikim
rozmawiać.
Przynajmniej
coś takiego widziałem w jego oczach, zachowanie (chociaż chyba
nieco wymuszone) nie zmieniło się... splunął z niesmakiem i
odtrącił moją dłoń.
-Nie
szukam przyjaciół do kurwy nędzy – warknął – Szczególnie
jeśli miałbyś to być ty. Idę to tego waszego Chejrona, ale niech
ci się kurwa nie wydaje, że jesteśmy jebanymi przyjaciółmi!
Popchnął
mnie na bok i odszedł w kierunku Wielkiego Domu… Cóż miło
wiedzieć, że żyje.
-No
tak – podrapałem się w kark i spojrzałem na Nata który stał z
na wpół otwartymi ustami i gapił się w stronę w którą odszedł
syn Hermesa – To jest Jack, nie przejmuj się, to kretyn.
Nat
nawet nie drgnął. Po jakiejś minucie takiego stania, pomachałem
mu dłonią przed twarzą, również bez rezultatu.
-Nat?
Nat?! Ziemia do Nata!
Dopiero
po kolejnych dwóch minutach potrząsnął głową.
-C-co?
– Wydukał.
-Nic
– wzruszyłem ramionami – zagapiłeś się. A tak dokładniej to
chciałeś porozmawiać o czymś konkretnym?
-Nie
– odparł krótko i bez pożegnania poszedł przed siebie.
No
dobra… to było dziwne. O co chodziło?
Niestety
nie mogłem uzyskać odpowiedzi, gdyż zaraz pojawił się obok mnie
Nico, był lekko wystraszony, więc od razu spytałem o co chodzi.
Nico musiał odetchnąć głęboko aby odpowiedzieć:
-Kilka
duchów zabiło śmiertelników, bardzo blisko obozu.
-Co
śmiertelnicy robili przy obozie? – Podrapałem się w głowę.
Nico
przewrócił oczami.
-Nie
o nich chodzi – westchnął ciężko – duchy… przy obozie.
Jeśli ktokolwiek je przywołuje musi być blisko, chyba, że liczymy
na to, że te duchy wychodzę sobie z Podziemia tak z własnej woli,
wtedy nie ma się zupełnie czym przejmować!
Nico
był wyraźnie podenerwowany. W sumie zastanawiam się dlaczego
akurat on podchodzi do tego tak emocjonalnie, wszyscy inni herosi
wydają się niezbyt przerażeni.
Ale
objąłem Nica w pasie przycisnąłem go lekko i pocałowałem w
usta… chciałem aby na chwilę przestał zawracać sobie tym głowę,
aby na chwilę zapomniał. Wiem… ja sam powinienem być strzępkiem
nerwów, Jasmine i moja była dziewczyna są w niebezpieczeństwie, a
Chejron zabronił mi opuszczać CHB i na misję ratunkową wysłał
Travisa, jakiegoś syna Aresa oraz jakąś tam córkę Apolla. Lecz
mimo to jakimś cudem zamiast się załamywać, wolałem odtrącić
od równie nieprzyjemnych myśli Nica, naprawdę…
Kiedy
skończyliśmy pocałunek, (chociaż zrobiliśmy to tylko po to by
złapać oddech) Nico pozostał wtulony we mnie, a głowę oparł na
mojej klatce piersiowej. Mieliśmy gdzieś czy ktoś nas zobaczy, już
i tak dla większości obozowiczów nie jest to rewelacja.
-Percy?
-Mh?
-Nie
odchodź, proszę – Nico zacisnął palce na mojej koszulce.
Zmarszczyłem
czoło, znaczy… Ale… przecież, nawet nie miałem zamiaru na
razie przestać go przytulać i pójść do trójki… chociażby.
-Ale…
o co chodzi?
Nico
jeszcze mocniej zacisnął palce, drżał lekko.
-Miałem
dużo snów ostatnio… wiele naprawdę nieprzyjemnych snów –Nico
podniósł lekko głowę i spojrzał mi proso w oczy – Nie mówiłem
ci tego bo… Bo… - syn Hadesa przygryzł lekko wargę, ale po
chwili dokończył na jednym oddechu – w każdym z nich byłem sam,
choćbym nie wiem jak bardzo bym cię wtedy… chciał i potrzebował.
Zamurowało
mnie, jak mam być szczery. Mnie też ostatnio śnią się sny,
owszem nie są przyjemne, ale… Przecież Nico wie, że zawsze może
na mnie polegać, nie? Ale na wszelki wypadek powiedziałem mu to
osobiście. Kąciki jego warg zadrgały lekko, ale oczy ciągle miał
przerażone, jakkolwiek bardzo próbowałby tego nie ukrywać.
Przytuliłem go nieco mocniej.
-To
były tylko złe sny, Nico. Ja cię nigdy nie opuszczę.
-Ja…
wiem – głos Nica zadrżał lekko.
αNathanailα
Zadanie
na dzisiaj? Znaleźć tego Jack’a. Znaczy pewnie znalazłbym go po
ognisku czy coś, bo chyba ta cała Vi wspominała, że jest od
Hermesa, ale i tak… Lepiej wcześniej niż wcale.
Oczywiście
kiedy tak szukałem tego chłopaka, akurat musiałem zderzyć się
Oscarem, któremu książka pod wpływem uderzenia wyleciała z rąk…
zły znak, cholernie zły znak. Nie moja wina, że on ma obsesję na
punkcie książek… naprawdę nie moja wina.
Oczywiście
mój brat zrobił się cały czerwony na twarzy szybko podniósł
książkę i zdzielił nią mnie po głowie.
-Nawet
pięciu minut nie mogę mieć od ciebie spokoju – warknął –
Uważaj jak łazisz.
-A
może ty byś uważał? – Złożyłem ręce na piersi – Nic się
nie stało, do jasnej cholery, Oscar!
-Nie?
– Jeszcze się zdziwił… no chyba wyraźnie powiedziałem, że
nie… - Słuchaj, jakby co to ty kupujesz mi książkę, jeśli
przez twoją „ślepotę” kiedyś ją zniszczę.
Wzruszyłem
ramionami i złapałem go dłonią za prawy policzek i szarpnąłem
delikatnie.
-No,
no, no… proszę, nic się nie stało prawda braciszku? –
Puściłem jego policzek i zamrugałem figlarnie oczami.
Oscar
poczerwieniał, przygryzł wargę i pokręcił głową. Ech… Takie
smutne, że on musi być moim bratem. No właśnie tak w temacie…
-Ej,
przechodził tu taki chłopak z białymi włosami? Trochę niższy,
niż my, ale serio nie wiele. To jak przechodził ktoś
taki, braciszku?
-Ta…
- Oscar westchnął ciężko i wskazał na prawo gdzie był Wielki
Dom – Znowu się za kimś uganiasz? Nie wystarczyła ci ta
atrakcja z naszym nauczycie…
-Dzięki
– pocałowałem go odruchowo w policzek – Narka, brat!
Oscara
wmurowało, a ja odbiegłem w kierunku Wielkiego Domu, zajebiście…
A tak na dobrą sprawę co ja mam zamiar osiągnąć łażąc za tym
chłopakiem? Pewnikiem znowu się w coś wpakuję, trudno…
czasami warto. No właśnie czasami, a teraz?
Oparłem
się o balustradę na werandzie i czekałem. Trochę się zeszło,
więc z nudów wszedłem na balustradę a z niej próbowałem wdrapać
się na dach, ale w tym momencie otworzyły się drzwi, o które
opierałem się prawą nogą przez co straciłem równowagę i
wywaliłem się jak długi na tarasie. Oczywiście moje przydługie
włosy całkiem zakryły mi twarz, a i za bardzo bolało mnie kolano
by spróbować się dźwignąć na nogi, więc ogólnie jedyne co
widziałem to czyjeś biało-czarne adidasy.
-Naprawdę
– warknął właściciel tych butów – już tylko kurwa brakowało
próbujących latać dzieciaków. Wstawaj i zejdź mi z oczu.
Chwilę
minęło, aż zebrałem się w sobie i dźwignąłem na nogi.
Przede
mną stał ten białowłosy chłopak, patrzył się na mnie z
wyższością, ale jakby to powiedzieć…? Nie wyglądało na to, że
chłopak wiecznie uważał się za „wyższego”, jakby dopiero od
całkiem niedawna zaczął się lekko puszyć, ale w sumie… wydawał
się bardziej przystojny.
-Przystojny
jesteś wiesz? – Jakbym się uparł to mógłbym mówić tak cały
czas do każdego fajniejszego chłopaka, ale… prawdę mówiąc,
jeszcze nie zdarzyło mi się powiedzieć tego na powitanie.
Chłopak
zmarszczył czoło, pewnie gdyby nie był anemicznie blady też by
poczerwieniał… W sumie kocham gadać głupoty na samym początku
gdy kogoś poznam, serio!
-Odpierdala
wam wszystkim, czy co?! – Ryknął i popukał się palcem w czoło
– Naprawdę w kij tak kurwa ciężko powiedzieć „Już idę”.
Spierdalaj!
Ma
charakterek, ale spoko.
-No
sorry – westchnąłem i oparłem się o balustradę aby lepiej
przyjrzeć się temu chłopakowi – Nazywam się Nathanail, Nat jak
wolisz, a ty jesteś…?
-Słuchaj, młody –
Boże jak ja nienawidzę jak mnie tak nazywają! Co z tego, że
jestem o kilka minut młodszy od Oscara?! – Nie znam cię, chcę
żeby tak zostało, a teraz łaskawie spierdalaj.
Nie
chciałem ustępować. Nie, teraz! Nie, nie, nie… Jak ja sobie coś
postanowię, muszę tego dotrzymać!
-A
czemu tak od razu z zębami? Z języczkiem byłoby lepiej –
zaśmiałem się cicho, ale na widok morderczego spojrzenia rzuconego
w moją stronę natychmiast się uspokoiłem – To jak, przedstawisz
się?
Nie
musiał, bo przecież morsko-oki już mi powiedział jak on się
nazywa, ale kultura powinna być zachowana, w szczególności wtedy
kiedy nikt jej się nie spodziewa… Jezu, jak ja pierdolę, wszystko
przez to, że wpadłem na Oscara, wybił mnie cholera z rytmu.
-Robię
to tylko dlatego, żebyś się odpierdolił – chłopak złożył
ręce na piersi – Jackson Walker, ale mów mi Jack, bo
w kij nienawidzę tego imienia… A najlepiej kurwa w ogóle się nie
odzywaj. Nara.
Chciał
mnie wyminąć ale się nie dałem. No kurde! Jedna może normalna na
razie osoba, nie dam tak łatwo jej odejść! O nie!
-Nie
no chwila, przystojniaku – mrugnąłem do niego figlarnie – a
może tak porozmawiamy? Nie wiem… Nie widziałem cię wcześniej
jesteś nowy? Co robisz na obozie? Jesteś z kimś?
Jack
westchnął ciężko, w sumie wyglądał jakby od tygodnia nie spał,
nie żeby coś… po prostu.
-Słuchaj,
nie mam kurwa, jebanego nastroju rozmawiać z tobą czy z kimkolwiek,
chcę wrócić do tego jebanego domku Hermesa i odpocząć. I żaden
farbowany dzieciak nie będzie mi tego utrudniał! Rozumiesz?!
No
to się dogadaliśmy…
-Nie
jestem kurwa dzieciakiem! – Ryknąłem – Nie jestem farbowany! I
chcę tylko cholera jasna porozmawiać! Ale nie! Ty musisz być
obrażony na cały świat tak?!
Szczerze,
to nawet nie zareagowałem kiedy chłopak uderzył mnie z całej siły
i wylądowałem jak długi na ziemi. A po chwili jeszcze zostałem
przygnieciony do podłogi, gdyż Jack usiadł na mnie okrakiem i
przycisnął mi do szyi jakiś złoty, ceremonialny… eee… nóż.
-Odpierdol
się – wycedził – Nie chcę z nikim gadać.
Biorąc
pod uwagę fakt, że leżeliśmy w dosyć fajnej pozycji, wręcz
chciałem dalej się z nim kłócić, ale sytuację utrudniał ten
nóż przy moim gardle.
-Dobra,
dobra, masz mnie – zaśmiałem się cicho – Nie musisz ze mnie
schodzić, tylko proszę weź ten nóż.
-To
jest kurwa sztylet – Jack przewrócił oczami, westchnął ciężko
i wstał – Masz szczęście, farbowany dzieciaku, masz kurwa jebane
szczęście. Do nie zobaczenia.
I
odszedł, bo ja ciągle nie mogłem jakoś pozbierać się z podłogi.
Łokieć na którym się opierałem jakoś zrobił się nagle
bezwładny i uderzyłem z hukiem głową o podłogę… No i kurwa
świetnie, moje serce po raz piąty chyba w tym miesiącu zaczęło
zmieniać swoje „zainteresowanie”. Szczęście poziom:
ja.
Super…
Dobra
Nat, weź i wstań, a później pomęczysz jeszcze swoją zajebistą
i pechową osobą tego przystojniaka, co to prawie cię zabił.
ΩNICOΩ
Percy
rzucił mnie na kanapę, praktycznie od razu jak tylko zaniósł mnie
do domku i chwilę później, moja koszulka wylądowała gdzieś na
fotelu, a pasek od moich spodni jeszcze dalej.
Muszę
przyznać, że jeśli chodzi o całowanie i w ogóle o wszystko,
to Percy jest w tym chyba mistrzem… Chyba, pfff… na pewno!
Całował
mnie teraz po szyi, długo przez co po prostu nie potrafiłem
powstrzymać się przed cichym jęknięciem raz po raz. W końcu z
szyi przeszedł do obojczyków, a moja dłoń powędrowała za jego
spodnie. Wtedy na chwilę przerwał spojrzał mi pytająco w oczy, a
ja lekkim zaciśnięciem dłoni nakazałem mu aby nie przestawał…
nie mieliśmy wiele czasu, Lauren nie było, ale może wrócić
praktycznie w każdym momencie. A teraz absolutnie nie chciałem aby
ktokolwiek nam przerywał.
No
tak… Tylko, że kiedy już powoli zdejmowałem spodnie Percy’ego
usłyszałem jakiś nieznany mi dziewczyński chichot, oraz głośny
okrzyk Lauren „I takie... wygrałam!”. Drzwi salonu na
szczęście były zamknięte… tyle, że ściany w domku nie są
wystarczająco grube i…
-Percy
– wyszeptałem – Lauren wróciła.
Syn
Posejdona jęknął z niezadowolenia, a ja wygramoliłem się spod
niego i zacząłem pośpiesznie nakładać porozrzucane po pokoju
moje ubrania, Percy tylko zapiął rozporek spodni i przerzucił na
siebie koszulkę.
Otworzyłem
pośpiesznie drzwi salonu i prawie od razu wparowała moja siostra
trzymając za rękę jakąś dziewczynę, którą widziałem chyba
pierwszy raz na oczy.
Była
wysoka (jak na dziewczynę), miała długie jasne blond włosy z
fioletowymi i pomarańczowymi pasemkami, oczy miała
jasno-niebieskie. Ubrana była w obozową (już lekko nadużytą
sądząc po dziurach i plamach) koszulkę, a na nią jeansową
poszarpaną jasną kurtkę, spodnie miała tego samego koloru, nie
miała na sobie butów.
Moja
siostra zaś uśmiechała się lekko, wzięła głęboki oddech i
powiedziała:
-Nico,
chciałam ci przedstawić, Shalott Luce, moja dziewczyna.
Wmurowało
mnie. Znaczy… Moja siostra ma dziewczynę?! Serio? Oj… Hades
będzie taki szczęśliwy z tego powodu…
-Um…
- zmusiłem się do lekkiego uśmiechu – Miło mi.
Shalott
skinęła głową.
-Dużo
o tobie słyszałam – zaczęła – od naszego byłego
grupowego, szkoda, że…
-Eee…
Tak – Lauren zwiesiła lekko głową – Shalott jest córką
Apolla.
Kolejny
wstrząs na dzisiaj.
-Dlatego
tak często cię nie było w trzynastce, nie? – Wtrącił się
Percy – Hej Shalott, Percy jestem.
Córka
Apolla uśmiechnęła się szerzej, zaś Lauren westchnęła lekko i
odparła:
-Po
części, ale jest jeszcze taka… drobna sprawa o którą chciałam
z tobą porozmawiać, ale… chyba po ognisku nie?
-Jeśli
to coś ważnego… - zacząłem ale Lauren machnęła dłonią.
-Nie,
może to trochę poczekać. A… I możecie nie rozpowiadać tego na
wszystkie strony… wiecie…
-Jasne
– odezwał się Percy – A jeśli chcecie znaleźć jakieś
miejsce na bycie sam na sam to…
-Percy!
– Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie.
Shalott
zaśmiała się głośno i odrzuciła kosmyk włosów które
wchodziły jej do oczu.
-Dzięki,
ale… uczę się na własnych błędach! Ej, w ogóle miło było
cię poznać, Percy.
-Yyyy…
Wzajemnie – Percy poczerwieniał lekko.
-Wiesz,
w obozie jestem w sumie od niedawna, a gadają o tobie wszyscy –
Shalott zamyśliła się lekko.
-To
co Shal? Zostawimy ich chyba samych, nie? – Zaproponowała Lauren.
Shalott
wzruszył ramionami, rozejrzała się po salonie i uśmiechnęła się
delikatnie z niewiadomego dla mnie powodu, później spojrzała na
moją siostrę, która z kolei stała jakoś tak dumnie, jakby udało
jej się zabić z dwadzieścia cyklopów na raz (nie twierdzę, że
Lauren by tego nie potrafiła… ma dziewczyna potencjał, a po roku
w obozie serio zrobiła się z niej sprytna dziewczyna, chociaż
walczyć mieczem potrafiła zawsze… ale nigdy nie przyznała się
kto ją tego nauczył).
-Dobra
– odparła po chwili Lauren – Mamy niedługo warsztaty… chyba,
że się z nich zerwiemy? – Lauren spojrzała prosto w oczy
Shalott.
-Ech…
- Córka Apolla podrapała się w kark – nie za bardzo. Sorry, ale
mam przydział w klinice na dwie godziny.
-Ej
– wtrącił się Percy – przecież możesz poprosić aby ktoś
cię zastąpił, nie? Steven tak często robił.
Shalott
przewróciła oczami.
-Ale
nasz obecny grupowy jest inny od wszystkich – stwierdziła – on
śpiewać nie umie, leczyć to ledwo co, ale za to najlepiej z nas
pisze wiersze. Ale nie będę brała z niego zbyt wielkiego przykładu
jeśli pozwolicie.
-To
co? Shal, za dwie godziny przed kliniką?
Shalott
skinęła głową.
-Jasne.
No to… Miło was poznać – podała rękę Percy’emu, mnie chyba
zapomniała – Hej.
I
wyszła razem z Lauren, rozmawiały o jakimś tam wypadku dzisiaj,
ale nie chciałem podsłuchiwać.
Westchnąłem
ciężko.
-No
ładnie – odparłem i opadłem na kanapę.
-Coś
nie tak? Fajna ta Shalott – Percy wzruszył ramionami.
Rzuciłem
mu szybkie spojrzenie.
-Nie...
– odparłem – nie chodzi mi o nią samą. Tylko po prostu,
dziwnie, że moja siostra ma… dziewczynę.
-Teraz
ci nagle przeszkadza taki związek? – Percy zmarszczył czoło.
Pokręciłem
z rozbawieniem głową.
-Nie,
bynajmniej… To co?
Percy
przewrócił oczami, zamknął drzwi, usiadł obok mnie i zaczął
namiętnie całować, w między czasie zdejmując moją koszulkę.
~ Ω
Ω Ω Ω~
Jakieś
trzy godziny później, Percy udał się na szermierkę, ja zaś z
dłońmi wciśniętymi w kieszenie spodni łaziłem w te i z powrotem
po obozie, no przynajmniej póki nie natknąłem się na taką Kim,
córkę Hermesa, sama mnie zaczepiła:
-Ej,
Nico! Widziałeś może jakieś dziecko Apolla? Pusto mają w domku,
a potrzebuję jakiegoś.
Wzruszyłem
ramionami.
-Pewnie
w klinice, mają jakiś przypadek. Albo w pawilonie śpiewają. A o
co chodzi?
-O
Jack’a chodzi. Ma gorączkę i nie możemy go obudzić –
westchnęła ciężko.
-Jack?!
A co on robi na obozie? Przecież…
Kim
zaśmiała się głośno.
-Wrócił
kilka godzin temu, ale był mega zmęczony i w ogóle jakiś
niewyraźny… Nieważne, później pogadamy okej? Znajdę te
Apolliniątka.
Skinąłem
głową i tak wiedziałem, że nie pogadamy. Zbyt
rzadko przechodzę koło domku Hermesa, żeby na nią przypadkiem
trafić… No i jeszcze Jack wrócił… Pięknie. Chociaż nie
fajnie, że jest chory, bo jak go wezmą do kliniki to ciężej
będzie go pilnować, aby przypadkiem coś się nie stało.
No
co ja miałem zrobić? Poszedłem do domku Hermesa, chociażby po to
by się przekonać czy faktycznie Jack wrócił, wszedłem bez
pukania.
Ta…
Faktycznie chodziło o tego Jack’a (szczęście, bądź
nieszczęście zależy kto i jak na to patrzy). O ścianę obok jego
łóżka opierał się Connor, z kolei sam Jack faktycznie nie
wyglądał za ciekawie. Chudy jak jakiś anorektyk, teraz na dodatek
spocony z powodu gorączki i drżący jakby miał jakiś atak…
jakbym go bardziej lubił pewnie sam wybiegłbym z domku i zaczął
szukać dzieci Apolla.
-Cześć
Connor – przywitałem się szybko – Co z nim?
Connor
wzruszył ramionami.
-Szczerze
to nie wiem – odparł – dałem mu się zdrzemnąć, bo cholernie
słabo wyglądał, ledwo trzymał się na nogach, a teraz… nawet go
obudzić nie mogę… Kurde, no gdzie ta Kim?
-Wpadłem
na nią. Powinna się niedługo pojawić. A kiedy Jack przyszedł?
-Jakieś
trzy, może cztery godziny temu. Ciężko powiedzieć, nie patrzę na
zegarek.
Ciekawe
czy Pecy wie? Pewnie nie…
Connor
westchnął ciężko i pokręcił głową, na chwilę wyjrzał przez
okno ale kiedy okazało się, że nikogo nie ma powrócił do
patrzenia się na Jack’a…
No
i co on się znowu wpakował?
Ja nie uważam się za jakiegoś wyjątkowego szczęściarza… ale
Jack bije mnie w tym na głowę.
-Słuchaj
– zacząłem nie do końca wierząc, że mam zamiar to powiedzieć
– Jak mu się poprawi zawiadom mnie, muszę z nim pogadać.
Connor
pokiwał lekko głową, a ja podziękowałem i wyszedłem, wymijając
się dosłownie z dwójką dzieci Apolla, mógłbym zostać w sumie,
ale… nie, nie jestem dzieckiem Apolla, ani Hermesa nie powinienem
przeszkadzać.
Poszedłem
do pawilonu i usiadłem przy stole Hadesa, nikogo nie było a ja
mogłem na spokojnie zastanowić się nad kilkoma rzeczami. Jednakże
na tyle się zamyśliłem, że nawet nie zwróciłem uwagi, że ktoś
obok mnie usiadł, dopiero kiedy odezwał się zwróciłem uwagę:
-Przeszkadzam?
– To był Oscar, położył na stole stos grubych książek, aż
lampion wiszący nieco wyżej zachybotał się.
-Nie
– wzruszyłem ramionami i odsunąłem się lekko.
Chłopak
nic nie mówił, tylko przeglądał na szybko wszystkie książki,
naliczyłem ich około piętnastu. Wertował ich kartki jakby usilnie
potrzebował czegoś znaleźć, pewnie z resztą tak było… Ale
książki były absolutnie różne… Jakaś encyklopedia,
fantastyka, mitologia, słowniki, biografia jakiegoś pisarza, atlas,
i kilka innych, mimo to Oskar zdawał się próbować znaleźć coś
w tak różnych zbiorach.
W
końcu zatrzymał się na jakiejś grubej książce w czerwonej
oprawie, wyglądała na starą i nie była po grecku (kilka książek
miał właśnie w tym języku, nie pytałem skąd), więc nie byłem
w stanie rozczytać jaki ma tytuł, ale Oskar bez problemu zaczął
czytać tekst, a sądząc po ruchach jego oczu robił to w koszmarnie
szybkim tempie. Wiem, że nie powinno się przerywać osobom które
czytają ale samo mi się wymknęło:
-Nie
masz dysleksji, nie?
Oskar
na chwilę przerwał, zatrzymał swój palec na ostatniej linijce i
odparł:
-Nie.
Mój brat ma.
-A
ADHD?
-Nie
mam. Mój brat ma.
-Jesteś
nietypowym herosem – stwierdziłem – właściwie to znam chyba
tylko jednego który nie ma różnych… zaburzeń.
Oscar
wzruszył ramionami i westchnął ciężko.
-Albo
Nathanail jest ułomem.
-Bez
przesady, wszyscy herosi tutaj mają ADHD i dysleksje.
Oskar
zmarszczył czoło i spojrzał na linijkę na której się zatrzymał.
-Naukowe
bzdety – warknął – Dysleksja, ADHD! Ba! To po prostu
usprawiedliwienie lenistwa, bez urazy oczywiście, pozwolisz, że
dokończę?
Skinąłem
głową, a Oscar mechanicznie wrócił do czytania. Po jakiś pięciu
minutach skończył odłożył książkę na stos i oparł swój
podbródek o dłoń.
-No
to skończyłem – stwierdził kiedy nawet nie miałem zamiaru się
odezwać – Chcesz o czymś pogadać?
Nie
chciałem. Znaczy… nie chciało mi się po prostu, ale jakoś
głupio było mi teraz odmówić, więc spytałem o pierwsze co
przyszło mi do głowy:
-Twój
brat… ładnie śpiewa. Uczył go ktoś?
Oscar
wybuchnął perlistym śmiechem, a kiedy się opanował musiał zdjąć
okulary aby otrzeć oczy.
-Nie.
On tak ma, wszystkie takie… artystyczne umiejętności ma we krwi…
Raz tylko dotknie skrzypiec a wygra taką melodię o jakiej
zawodowcowi by się nie śniło. Ale za to jest głupi jak but,
zakochuje się w każdym co pięć sekund, nigdy na stałe, głupie
dziecinne zauroczenia… No i jest zbyt porywczy. Chyba wolę nie
mieć głosu do śpiewania, ani słuchu do instrumentów niż być
takim idiotą.
-Bardzo
się nie lubicie – oparłem czoło o stół, jakoś tak było mi
wygodniej mówić – Rodzeństwo przecież powinno się wspierać…
Oscar
ponownie wybuchnął śmiechem, nieco krótszym i bardziej chłodnym.
-Ja
i Nathanail?! Boże… Jeśli któryś z nas umierał z pragnienia, a
drugi miałby wodę, to by ją wypił! My się nienawidzimy.
-Ale
jesteście rodzeństwem – westchnąłem ciężko.
-Niby
tak, ale rodzeństwo nie musi koniecznie się dogadywać. Szczególnie
jeśli mowa o Natcie… Um… Nathanail’u.
-Ej,
a tak w sumie – westchnąłem – czemu musisz koniecznie mówić
do niego pełnym imieniem?
Oscar
prychnął cicho.
-Głupia,
głupia sprawa z przeszłości… Nie wracam do niej. Słuchaj, bo
ja… ech… no chciałbym trochę poczytać, mogę… wiesz?
-Jasne
– odparłem – Tylko…
-Cześć, braciszku! –
Ni stąd ni zowąd nadbiegł Nat i objął Oscara od tyłu.
Oscar
westchnął ciężko i przewrócił oczami, zaś Nat szczerząc zęby
od ucha do ucha oparł swoją głowę o ramię Oscara… pominę jak
dziwnie to wyglądało.
-Cooooo
tam braciszku? – Nat przedłużał sztucznie każde
słowo.
-Było
dobrze, póki nie przyszedłeś, braciszku.
-Też
cię kocham – Nat wyszeptał coś jeszcze do ucha Oscara, ale
cokolwiek to było nie byłem w stanie tego dosłyszeć, natomiast
Oscar poczerwieniał jak burak.
Westchnąłem
ciężko, no słowo daję ci bracia dziwnie się zachowują, a
podobno tak bardzo się nienawidzą… chyba, że przez tą nienawiść
Oscar miał na myśli co innego… kto go wie?
-Chłopaki…
Ja tam idę, miło było – westchnąłem ciężko,
wstałem i przeniosłem się cieniem do trzynastki… po prostu
brakowało na tym obozie miziających się braci, serio…
~~ΨPERCYΨ~~
Jeszcze
przed ogniskiem udało mi się pogadać z Nico, powiedział mi o
Jack’u… na śmierć wcześniej zapomniałem wspomnieć Nicowi o
tym, że syn Hermesa przybył do obozu… ale jakoś nie chciałem
się przyznawać.
Za
to zaniepokoiłem się stanem zdrowia Walkera, ale najwyraźniej czuł
się lepiej bo pojawił się na ognisku, ale nie siedział przy stole
Hermesa, tylko usiadł pod jedną z kolumn w pawilonie i bawił się
sztyletem (swoją drogą taki sam sztylet ma Octavian… cóż i w
identyczny sposób się nim „bawi”), nie reagował na żadną
chęć rozmowy, a kiedy Connor spytał czy Jack nie chce się czegoś
napić i przypadkiem dotknął jego ramienia, Jack syknął z bólu i
wydarł się na całe gardło, żeby go nie dotykać… No cóż…
Nawet z Vi nie chciał gadać, więc ta dosyć mocno się na niego
wkurzyła, powyzywała od… dobra nie będę powtarzać, ale tak czy
siak Jack ją olał. O ile Vi w ogóle można olać!
No
a ognisko samo w sobie nie było jakieś niezwykłe, Nat nie miał
ochoty śpiewać, za to odganiał się od grupki dziewczyn które
piały z zachwytu nad jego „zajebistym” wyglądem, chłopak
wyglądał na bardziej przerażonego niż zadowolonego i w końcu
kiedy wszedł na stół, Chejron musiał go uspokoić (no naturalnie
też i te dziewczyny), oczywiście Nat, jeszcze w między czasie
wygłosił jakąś dziwną mowę, z czego nie wiele rozmawiałem, po
czym usiadł przy stole Hermesa i zaczął się rozglądać, póki
jego brat nie uderzył go łokciem w ramię, wtedy zaczęli się
kłócić, dosyć głośno, przez co powstał okropny gwar.
Chyba
Nat pierwszy rzucił widelcem w Oscara… Tak czy inaczej zaraz po
tym rozpoczęła się bitwa, na widelce, łyżki, noże, nawet
talerze wśród wszystkich, a kiedy oberwałem w głowę kubkiem
postanowiłem, że bezpieczniej będzie jak podejdę do Jack’a.
Chłopak
był lekko nieobecny, nawet nie zauważył, że papieros który
trzyma w zębach jest już praktycznie jedynie niedopałkiem.
-Hej
stary – przywitałem się najmniej chłodno jak tylko potrafiłem
odezwać się do niego.
Jack
wyrwał się z zamyślenia, wyrzucił papierosa na ziemię, ale chyba
nikt (po za mną, oczywiście) tego nie zauważył.
-Odpierdol
się Jackson. Gadałem z tym waszym jebanym Chejronem, więc nie
musisz mi pierdolić nad głową. Odpierdol się – nie krzyczał,
prawie szeptał, ale w sumie się nie dziwię, bo wyglądał jakby
serio był cholernie chory.
-Walker,
mogę być szczery? – Spytałem.
-Kij
mnie obchodzi jaki ty kurwa możesz być. Odpierdol się
powiedziałem.
-Więc
będę szczery. I bynajmniej nie mówię tego, żeby cię urazić…
Nie lubię cię – tak, bardzo cholernie głupio to brzmi – Ale
jeśli masz chorować, to radzę ci iść do kliniki.
-Byłem
w tej twojej jebanej klinice – warknął.
-I
co?
Jack
nie odpowiedział, ale zrobiła to przechodząca obok Shalott:
-Przede
wszystkim to wyczerpanie. Brak większości witamin, praktycznie
zerowe przebywanie na słońcu przez kilka miesięcy i niedożywienie.
Jack
przewrócił oczami.
-Ty
też się odpierdol – spojrzał z wrogością na córkę Apolla –
Jebany lekarz się znalazł, spierdalaj.
-Dla
twojej wiadomości jestem córką Apolla – Shalott nachyliła się
nad Jack’em – I jako właśnie córka Apolla, radzę ci przestać
tyle palić… Herosi nie są odporni na raka.
-Nie
będziesz mi mówiła co mam kurwa robić, suko! – Jack zdołał
podnieść nieco głos.
-Przeginasz
– pokręciłem głową.
-I
kij mnie to obchodzi – Jack z lekkim trudem dźwignął się na
nogi – Kurwa wielkie mi jebane halo! Może ostatnio za wiele nie
wychodziłem na dwór, ale kurwa wasza mać, kogo to niby do kurwy
nędzy obchodzi?! Odpierdolcie się!
-Jack
– warknąłem, bo nagle wszyscy umilkli i spojrzeli na niego –
zachowujesz się… co najmniej dziwnie!
-Jak
ma się zachowywać kiedy jego organizm jest na skraju wyczerpania? –
Shalott przewróciła oczami.
-Pierdolisz
– wychrypiał Jack – Pierdolisz, durne Apollątko. Macie wszyscy
kurwa, jebane szczęście, że jednak wróciłem, przejebane byście
mieli, nie?
Jack
na chwilę przerwał bo zaniósł się kaszlem, naprawdę… panowała
cisza, nikt nic nie mówił wszyscy tylko patrzyli się na niego,
nawet dzieci Afrodyty które zazwyczaj i tak wolały plotkować,
teraz patrzyły się z lekką obawą na syna Hermesa. Bo on…
brzmiał trochę jak nie on, jak jakiś zupełnie inny, niespełna
rozumu nastolatek i teraz jak tak się na niego patrzyłem miałem
mieszane odczucia, czy pobyt w SPQR dobrze mu zrobił.
-Więc…
- zaczął ale wtedy od stołu Aresa wstała Vi, zdjęła swoją
opaskę na oko i rzuciła ją z całej siły na stół.
-Ty
durne jebane Emo! – Ryknęła na całe gardło i podeszła do
Jack’a – Ty durne jebane Emo! Puszysz się! Dobrze wiesz jak
bardzo nienawidzę rozpieszczonych, jebanych, puszących się
dzieciaków! Zachowujesz się tak jakbyś był wyjątkowo ważny!
Nie! To ja jestem ważna! Myślałam, że
zrozumiałeś! Ya jebat! Co ci jebani rzymianie robią?! Pranie
mózgu?!! Kurwa, ogarnij się!
Jack
pokręcił głową i machnął dłonią.
-Z
resztą… pierdolcie się wszyscy – odwrócił się na pięcie i
lekko utykając poszedł w stronę domku Hermesa.
Wszyscy
milczeli i nawet nie ruszyli się z miejsca, z wyjątkiem Pana D.,
który wzruszył ramionami i otworzył kolejną puszkę Coca-coli
jakby nigdy nic, Chejron westchnął zaś ciężko.
-Jeśli
go się kiedyś nie opanuję, dopiero będą problemy – westchnąłem
do siebie.
-On
jest zawsze taki? – Shalott złożyła ręce na piersi.
-Wulgarny
był zawsze – stwierdził Nico który podszedł przed chwilą –
Idiotą też. Teraz na dokładkę lekko mu odbiło.
~Ψ
Ψ Ψ Ψ~
Po
nieprzyjemnym incydencie na ognisku Chejron postanowił, że wszyscy
powinniśmy wrócić do domków. To też zrobiłem, nie byłem może
specjalnie zmęczony ale za to koszmarnie wkurzony! No bo… Jak
można być takim idiotą jakim jest Jack?! Naprawdę póki żyję
tego nie zrozumiem.
Ale
mimo tego, że nie byłem zmęczony zasnąłem prawie od razu. Nie
miałem na szczęście, bądź też nie, żadnych snów, więc
przynajmniej mogłem liczyć na spokojny sen… Trochę ominąłem
się z prawdą.
Było
jeszcze ciemno kiedy obudził mnie świst oraz głuche
łupniecie w ścianę niedaleko okna, przy moim łóżku. Poderwałem
się, otworzyłem okno… Nikogo, ani niczego, z początku nie
widziałem, póki w bladym świetle latarki nie zobaczyłem czarnej
strzały, wykonanej jakby z mgły, wbitej w ramę okna. Wyskoczyłem
z łóżka i wybiegłem z domku… Nie wiem kto urządza sobie
strzelanie w mój domek, ale prawie wybił mi szkło w oknie.
-Hej!
Kto tu jest?!
Wtedy
z drzewa naprzeciwko mnie ktoś zeskoczył, w ciemności nie
widziałem za wiele… jedynie świecące na kobaltowy kolor oczy,
wlepione prosto we mnie.
-Cii…
Usłyszy nas – wyszeptała ta osoba… to była dziewczyna.
***
Okej,
obiecałam dodać dzisiaj rozdział więc jest *^* Mam nadzieję, że
nie jest taki nudny jak mi się wydaje, ale wena poszła spać, razem
z moim logicznym myśleniem xD
Tak
czy inaczej pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że nie
pousypialiście! ;^;
Miał być wyczerpujący komentarz ale Żydy blogapota znów ukradły... Powiem tyle.
OdpowiedzUsuńCo Octavian mi kurwa z przyjacielem zrobił?!
Pozdrawiam, życzę weny, czekam na kolejny i idem oglądać animu.
Tró komentarz :') xDD
UsuńNo ten tego, zamęczył chłopaka xDD
Dzięki za wenę i również pozdrawiam *^*Miłego oglądania anime xD
*Komentarz będzie krótki, bo niewyspanie, stres i głowa zapełniona datami robią swoje*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i wcale nie jest nudny... Coście się wszyscy tak uwzięli na to że nudy i w ogóle, ja się pytam?! Przy tym się nie da usnąć i przestańcie takie kity wciskać! xD
Dobra, dalej... Nosz kurwa!!! Znowu im musiał ktoś przerwać?! Weź tych ich zamknij w pokoju bez klamek i okien... albo niech się pierdolą gdzieś biegunie południowym, chociaż znając ich szczęście akurat trafią na jaką ekspedycję... xD
No i teraz tak... O bogowie, Jack!!! *O* Powrócił *.* Zaciesz na mordzie do końca tygodnia xD Spierdolił z Rzymu, bo go tam źle traktowali xD No i Nat ma się od niego odczepić... Już mi wystarczy rywalizacja w postaci Octaviana... xD Nawiasem mówiąc to co się stało z Jackiem? Czy moja wersja, ze Octavian trzymał go w piwnicy o chlebie i wodzie i gwałcił, kiedy tylko się dało nadal jest aktualna? xD
Oscar i Nat... Lubię ich obu i wierzyć mi się nie chce, że są bliźniakami... xD Nie wiem, kto im to wmówił... xD No i czego Oscar tak zawzięcie szukał w tych książkach?
No i co za sny miał Nico? Chodziło w nich o to, ze Percy umarł, czy jak? Jeżeli któregoś z nich zabijesz, to szykuj się na mój gniew ;P
Percy dostał w łeb kubkiem... Śmiechłam, jebłam i w ogóle xD
Lauren ma dziewczynę? Ja pierdolę, czy w tym obozie nie przyjmują do wiadomości istnienia takiej orientacji jak heteroseksualizm? xDDD
No i to zakończenie... Ta dziewczyna to wróg czy przyjaciel? Taaa... jak tak dalej pójdzie z moim rozeznaniem w sojuszach, to jak kiedyś wojna wybuchnie, to może mnie lepiej na front nie wpuszczać, bo jeszcze do swoich bym zaczęła strzelać xD
No i kto ich do cholery miałby usłyszeć? Przecież "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..." czy jakoś tak... xD
No i Jack ma się pozbierać z tego załamania psychicznego, bo tak na logikę jego i Vi to się zaczął jak Nico zachowywać... nie żebym miała coś do takiego zachowania, ale Jack to Jack i ma być taki jak dawniej xD
No i tyle co do mojego komentarza, który jest tak krótki i niekonstruktywny jak na początku uprzedzałam xD
Pozdrawiam, duuuuużo weny życzę i czekam na następny rozdział ;)
Pff... Bardzo krótki *sarkazm* xd
UsuńNo bo pisałam go dzień po zakończeniu poprzedniego, a mój wen zapadł w sen zimowy *^* XD
Hue hue hue hue xD Ale później TO dokończyli XDDD Więc... xDDD
Hahaha xD No proszę, jednak można się ucieszyć z powrotu negatywnej postaci XDD
A Jack z innego powodu powrócił, ale na razie sza XDD Hue hue hue, Nat ma pecha bo on się co chwila zakochuje (ale na innej zasadzie niż Leo w HO spokojnie XD) soooł...
To rywalizację już masz sporą xDDD
A Jack to spokojnie, nawet przyśpieszając dalszą część Twojego komentarza, to nie jest załamany psychicznie, jest... smutny, chociaż to dziwnie w jego wypadku brzmi, jest mega wkurwiony i po prostu zmęczony xD No i na dodatek, toćkę mu Octavian przestawił myślenie na bardziej rzymskie xDDD
I... Co do Twojej wersji to nie do końca, ale toćkę masz racji XD
Hue hue hue hue xDD Kto powiedział, że bliźniacy mają być identyczni? XDD
I o snach Nico będzie jeszcze mowa, więc zobaczysz, ale jesteś blisko prawdy *^* xD
I ta... To będzie nowy parring jak Jagła, Percy i kubek XDD Perbek? XDD
Zmieniam oficjalnie nazwę Obozu półkrwi na Obóz tolerancji xDDD
I z tą dziewczyną też zobaczysz xD Ale spokojnie, ja też się gubię w sojuszach xDDD Nie zawsze, ale często, dlatego wolę wszystko robić sama *bez skojarzeń, pls*
Też zobaczysz xDDD *kocham to, to* Yep, "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Co to będzie?" XDD
I jak już wspominałam, spokojnie Jack nie jest w dołku, a jak jest to minimalnym, na dokładkę jest po prostu mega wkurwiony xD
A Vi go nazywa "Jebanym Emo", tylko przez wzgląd na te rany co miał po Nilsie na całej ręce, więc spokojnie XDD
Również pozdrawiam i dziękuję za wenę *^*
Ja wysłałam wena na urlop, bo potrzebuję czasu, żeby się pozałamywać psychicznie nad swoją tępotą... Żeby godła/herbu/cholera wie czego Litwy na konkursie nie rozpoznać... -,-
UsuńA żebyś wiedziała, że można xD
Nat to ma pecha w ogóle xD
Jack smutny? Tak się da...? No bo że wkurwiony to rozumiem, ale smutny...? xD
Percy zdradza Nica z kubkiem... Klikam okejkę xD
Obóz tolerancji... jak to ładnie brzmi... xD
W sojuszach się zawsze łatwo pogubić... ;D
Czemu słowa "Ciemno wszędzie" mi się kojarzą ze ślepotą? xD
Jebane Emo... to tyż ładnie brzmi... xD że jebane to jeszcze łatwo zrozumieć, ale emo... to było podchwytliwe xD
;-; Też bym nie umiała XDDDDDDDDDDDDDDD A mój wen poszedł się jebać, nie spać, tylko rozumiesz, kultura itd. xDD
UsuńNo właśnie zauważyłam xDD
Yep, ma cholernego pecha ten człowiek, ale ciii xDD
Może złe słowo... Poczuwa się zazdrosno-zdradzony, takie tró xDDD
Yep XDD To cudowne :")
Dokładnie, ładna nazwa, i pomarańczowy zamienię na tęczę XDD
I bardzo łatwo, za łatwo xDD
Mi tyż, ale ciii XDDD
Hahaha xDD No wim :") Vi ma dobrą pamięć XDD
Bo kogo obchodzi jak wyglądał i nazywał się herb(?) Litwy w średniowieczu...? xD Jebać kulturę... Tak naprawdę to po prostu u mnie wen spierdolił, ale oficjalnie ma urlop... xD
UsuńOctavian zdradził Jacka? Jak to? Jak ktokolwiek oprócz Jacka może chcieć się przespać z Octavianem? xD
Teraz się ciągle śmieję z tego parringu xD
Yay, tęczowe koszulki! A zamiast domków obozowych będą dark roomy (czy jak to się tam pisze xD a tak nawiasem mówiąc to widziałam taki dark room, jak byłam na wakacjach... Londyn to miasto tolerancji... xD)
Jakoś sobie bycia ślepym wyobrazić nie mogę... tak jakoś... wszędzie ciemno... brrrr... (mówi osoba, która musi nosić okulary, bo inaczej nie rozróżnia liter, ale cśśś... xD)
Vi ma bardzo dobrą pamięć... xD Nawiasem mówiąc, to ciekawe, czy Sun dalej wszędzie zabiera ze sobą Nilsa...? xD
No dokładnie XDD Miałam podobnie, tyle, że na sprawdzianie XD I na tym samym sprawdzianie miałam napisać osiągnięcia jakiegoś pomniejszego króla... jak bardzo chciałam napisać "Ale w sumie... kij kogo to obchodzi?". Ale się później okazało, że znalazło się takie ziółko co odpowiedziało tak na wszystkie pytania otwarte XD
UsuńNie do końca zdradził... Ale Jack tak to odbiera, zobaczysz xDD
Ja też XDDDDDDD
Hue hue hue XD Takie cóś dla Nata xDDD
Ja prawdę powiedziawszy też nie... smutne musi być takie życie bez kolorów... w ogóle bez niczego, tylko głosy i ciemność... (mówi ci to córka Hadesa [i jeszcze na dodatek prawie ślepa, bo bez okularów nic, absolutnie nic, po za białą "mgłą" nie widzę ;^;])
Yep, zazdroszczę jej XDD
I tak, ciągle, tylko w rozmowach z tym synem Pasitheai woli aby Nilsa nie było xD
U nas to oddają puste kartki xD jeden się specjalnie nie podpisuje,żeby nauczyciele nie wiedzieli komu banię wstawić xD
UsuńCzyli widzę, że też masz problemy ze wzrokiem... wirtualny żółwik/piąteczka/czorek (takie coś podobne do żółwika, tylko z takimi zgięto-rozczapierzonymi palcami xD) głosy w ciemności... dobra, teraz mam skojarzenia ze schizofrenią... ale bycie niewidomym... nie, nie potrafię sobie tego wyobrazić...
Tak pozbyć się smoczusia? Nie pozwalam ! Niech smoczuś pozbędzie się Suna! XDDD
U mnie nie, bo to za łatwe XDD I to uczucie kiedy pani zaczyna czytać takie fajne zdanie ze sprawdzianu :') Albo takie na polskim, ktoś tam (niech zachowa już tą swoją anonimowość .-. ) napisał rozprawkę która wyglądała mniej więcej tak:
Usuń1. wstęp - blah blah blag
Agrument numer 1 - (...)
Argument numer 2 - (...)
Argument numer 3- (...)
itd. Wisz chodzi o to, że bez sensu pisał, że to jest wstęp a to argument no ale XDD
Mam, astygmatyzm i jestem krótkowidzem xd Piona xDD
Oj tam, oj tam, ale takie... fakt xD Nie, ja też nie... ;^;
On się go nie pozbył, po prostu... a dobra sza! xDD A smoki nie pozbywają się swoich właścicieli *^*
To u nas na wypracowaniu, jak trzeba było wymienić cechy rycerstwa polskiego, to zaczął wymieniać od myślników xD
UsuńChyba większość osób, które lubią czytać to krótkowidze xD
To jakie stworzenia się ich pozbywają? Koty? Nie, raczej węże... kupię Sunowi węża! XD
Tru :')
UsuńMh... nie wiemxD chociaż nie... masz rację xD mój śmiertelny ojciec był krótkowidzem a książki pochłaniał tonami XD
Koty xD a węża to ma Nat xD ale sza! XD
Moi rodzice niestety nie mają czasu, by czytać ;( był? Czemu w czasie przeszłym?
UsuńWszyscy mają jakieś zwierzątka... a ja nie... i zresztą nie zamierzam xD
Heh... Czas to po prostu zuo, Chronosie, daj raz po raz więcej czasu by poczytać książki :') No w przeszłej no bo... Jakby tu powiedzieć, pewnego dnia wyszedł do pracy i kilka godzin później okazało się, że ciężarówka go potrąciła ze skutkiem śmiertelnym...
UsuńNo ale nie będę nikogo tam zanudzać moim życiem xD
Pff... Ja mam kota xDDD Takiego fajnego kota (cii... piperzyć to, że o kot mojego brata, jest MÓJ *^*), mój brat chciałby jeszcze kupić sobie jaszczurkę, ale mu zabraniają, więc w zamian dostał świnkę morską xDDD Tró :')
Ja... przepraszam, nie powinnam była się tak nietaktownie wtrącać w nieswoje sprawy... no i... moje kondolencje...
UsuńZnaczy się to też nie do końca prawda, że ja zwierząt nie mam, bo mam rybki... rybkę... ale niewiele muszę się nią zajmować...
Świnka morska...? A może to Percy? XD
Ej nie ma sprawy ^^ Nie mam przecież na czole tego wypisane (eee... na czole, no na profilu niech będzie xD) c:
UsuńRybki też mieliśmy, ale się znudziły bratu XD
Mh... chyba musiał zmienić płeć, bo to samiczka xDD Ale kto tam Percy'ego wie xDD Ale za to to może być Octavian w formie damskiej *^* Bo mój braciszek nazwał ją Octavią :') XD
Octavia... xD Nie no, spoko imię... ja, jako osoba zarąbiście kreatywna, nazwałam swoją rybkę Nemo... xD *pomysłowość level: ja* xD
UsuńNo dokładnie :") XDDD
UsuńNemo zawsze spoko *^* Mnie się tam te rybki się merdały i każda była po prostu rybą XDDD
Ja gatunków nie rozpoznaję... Dla mnie wszystkie ryby to welony xD
UsuńZ racji iż jestem -gwiazdą- wtroncem sie.. XD
UsuńŚlepota.. Hmm.. Moja nykatofobia jest za..
Ja jestem dlekowidzem z astygmatyzmem..
Ktoś kojarzy akcje z anakądom (kij jak się pisze) tą 8 metrową przejechaną traktorem w polsce?
Ja mam pauga Leonarda Lucjana Sammego I.. Nie wiem na 100 procent czy to samiec ale ci.. I za rok (ma dopiero rok to wiecie) dokupie mu samice i nazwe ją: Calypsa Maria Vannesa Lucyna Magda I.. :") Pienkne imiona prawdaż? xD Moka kol miała welonka Teleskopa.. :")
Akcji z anakondą nie kojarzę...
UsuńDalekowidz... Ja jestem krótkowidzem, ale na szczęście mam niewielką wadę wzroku, co nie zmienia faktu, że jest ona wkurzająca...
Papużki są fajne... Sama kiedyś chciałam... Dopóki mnie rodzice nie nauczyli, żeby zwierząt do domu nie brać i koniec xD Piękne imiona, doprawdy piękne... xD Też chciałam mieć teleskopa... one mają taki fajny wytrzeszcz *.*
Fajna akcja była.. xD
UsuńJa tysz mam niewielką.. XD
Papuszki są zajebiste.. ,-, Jeszcze w wakacje bende nabywać konia. ,-,
Jeździsz konno? Fajnie masz... *.*
UsuńTak. Zamierzam kiedyś pojechać na zawody.. *^*
UsuńWeźmiesz mnie na kibica? *^* (standardowe pytanie, kiedy ktokolwiek idzie na zawody xD)
UsuńNo ba! Kiedy CD?
UsuńWłaśnie, co do koni, bo się zapomniałam spytać... Gwiazdo, kojarzysz może taką gierkę internetową jak Howrse? xD
UsuńGram w nią od kilku lat pod tym samym nickiem... -_-
UsuńPowaga?... Też gram od dwóch lat... z tym że loguję się co trzy miesiące xD
UsuńXD
UsuńJa mam iternety na wsi... XD
Zastanawiam się żeby zmienić tytuł mojego bloga na "Zioło Selane" czy jak tej bogini jest na imie..
Reż mam internety na wsi... i to jeszcze na, za przeproszeniem, takim zadupiu... xD
UsuńFajna nazwa... xD
Też* jak ja uwielbiam tą klawiaturę... -,-
UsuńNo ba! XD
UsuńPierwsza! To więc tak.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle mistrzostwo świata!
Nico jak zwykle jest z Percym sam na sam to im ktoś przeszkadza.
Podejrzewam, że Octawian trochę albo bardzo przyczynił się do stanu Jack'a. Jednak pewności nie mam to tylko teoria.
Standardowo:
Czekam na next i życzę w kij dużo weny!
PS. Moja wyjechała na wczasy i nawet nie raczy zadzownić.
PPS. Przez to, że to czytam zaczełam gadać ja Jack.
Heh... Cieszę się, że się podoba ^^
UsuńTo jest już tradycja xDD Niestety, po prostu tak się jakoś przyjęło xD (u mnie przede wszystkim dlatego, że nie chce mi się tych wszystkich +18 pisać XDDDD)
I dobrze podejrzewasz, nawet w gruncie rzeczy to jest w 100% prawda xDD
Dziękuję za wenę ^^ Moja tam zapadła w sen zimowy xDDD I nie przejmuj się zauważyłam, że kilkoro osób też tak ma xDDD
No i jest! Taki zaciesz. ;DDD I wcale nie jest nudny. ;D
OdpowiedzUsuńNa pewno się przy nim nie zaśnie. ;DDD
Jack? Nie spodziewałam się, ze to będzie on. ;DDD Biedaczek, ale się zmienił. To przez Octawiana. ;D Pewnie zamknął go gdzieś w pokoju i zmuszał do seksu. ;**** Moje rozumowanie. ;DDD
No załamał się chłopak. ;D
Nat go podrywa. ;DDD Huehue No masakiera z nim. Nikogo sobie nie może odpuścić? Nawet Jacka?
No i ten jego brat. Nie mogę uwierzyć, że są braćmi. No bo zachowują się bardziej jak... para. ;D Tak bym pomyślała, gdybym spotkała ich gdzieś na ulicy, czy w obozie. ;DDD
Nat to na mój gust syn Apolla, a Oscar Ateny. Jakoś sobie nie mogę sobie ich wyobrazić jako dzieci kogoś innego. ;D Ale na pewno mnie zaskoczysz. ;***
To przerywanie Percy'emu i Nico to serio już tradycja. ;D Oni to nigdzie spokojnego miejsca nie znajdą. ;DDD Nawet w kosmosie. ;D
Współczuję. ;***
Lauren ma dziewczynę. ;DDD Huehue super. ;D Fajna ta ''moja'' dziewczyna.; DDD
No i bardzo mnie ciekawi kim jest ta dziewczyna. ;D Raczej jet po dobrej stronie? Ale jeśli tak, to czemu się ukrywa? Ech dobra, może lepiej nie będę już tworzyła moich teorii spiskowych. ;DDD
Komentarz taki jakiś krótki mi wyszedł. ;D
Pozdrawiam, weny bardzo dużo życzę i czekam na nexta. ;DDD
Heh... Się cieszę, że jednak nie wyszedł taki nudny, bo serio... wena to zuo ;^; szczególnie ostatnio i jak jestem chora (tak ja znowu coś zaczęłam łapać... foch z przytupem) xDD
UsuńTo fajnie, że udało mi się zaskoczyć ^^ I yep, w większości przez Octaviana xDD
Może nie do końca tak, ale mniej więcej xDD
Nat lubi podrywać chłopaków XD On by najchętniej wszystkich chłopaków z obozu wyrwał, taki desperat xDD
Właśnie taki był zamiar, żeby zachowywali się trochę... inaczej, niż rodzeństwo, no ale...xDDD
I z boskim rodzicem również zobaczysz *^* Myślę, że w następnym rozdziale zostaną uznani.
Dokładnie xDD Tradycja jest ważna, trzeba ją pielęgnować XDD
Cieszę się, szczerze to się toćkę bałam jak zareagujesz, no ale... XDD Będzie Lauren i Shalott więcej, obiecuję tylko tyle osób jest, że ja się gubię powoli, ale ciii... dam radę xD
I zobaczysz, ale jest po tej dobrej stronie, to mogę powiedzieć xDDD
A ja lubię teorię spiskowe XDD
I nie ma sprawy, ważne, że jest *^*
Również pozdrawiam i weny życzę oraz czekam na nexta u Cb*-*
*uwaga! Bendzie foch z przytupem!* CO TO KURWA JEST? ŻE CO?! TO JA PSIA WASZA MAĆ JESTEM OD TEORI SPISKOWYCH!! I TAK BEZEMNIE JE SNUĆ?! FOCH Z PRZYTUPEM!!
UsuńI foch bo przez was mam spaczoną psychike i cały czas dzisiaj mam ochote kogoś pocałować. ,-, Ide się pocionć hiacyntem.. Albo nie. Szkoda kiwiatka..
Ale teorie spiskowe są wszędzie *^* No bo się nie odzywasz, to czo mamy zrobić? ;^;
UsuńHue hue hue hue hue XD Lubię niszczyć psychikę XDD
No co zrobisz? Mic nie zrobisz!
UsuńOgarnij. CD. U mnie. W kij nudne i głupie ale jest! :")
Echh, mój komentarz będzie bardzo krótki ;---; (jak zawsze)
OdpowiedzUsuńA więc jak nazwać nowy parring. Może Natack?
Ogólnie rozdział fajowy :') . Tylko kurde, co ten Octavian zrobił Jackowi? ;--;
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział xD
Ps.Nie zpomniałaś o czymś? *^*
Ciiiii... Wena to zuo xDD Btw.... Nie odzywasz się na fb, foszek *^* Tak bardzo ja... a tak serio, to się nudzę ;^; i się pochwalę, że jednak zachorowałam! A kontynuując...
UsuńMh... Jacanail? Nope... Jathanail? Mh... Nack? (tak bardzo)... Chyba może być Natack xDDD
No jak to co? No jak to co? Wymęczył chłopaka na amen xDDD
Również pozdrawiam i życzę weny i czekom ciągle na next u Cb .-. XDD
Nope, bo wspominałam, że jak wyjdzie gorszy kobieto ten rozdział ma ledwo 13stron, a powinien mieć 14 cx następny i będzie, ok? XD
Ja się nie wtronce.. (Co?! Gwiazda się nie wtrąci?! Szok na waszych twarzach.)
UsuńTylko napisze: Hołdy Nyksiątku. :3 Wiesz za co?
Czeka. Do jutra tekst Nata obiegnie szkołe.. xD I internety..
OdpowiedzUsuńVi taka szczera.. ~<3
ALE TO KURWA JA JESTEM OD PIERDOLONEJ SZCZEROŚCI! I DO KRZYCZENIA NA LUDZI!
I co to za pienkne oczęta Percy ujrzał? :3
Haha... Ja mam się bać? XDDDD Hue hue hue xD
UsuńDokładnie, ale Vi jest szczera XD
Ciii... Ale Vi jest od Aresa *^*
A zobaczysz, zobaczysz XDD
Ja jestem zawsze szczera *^* I niech kosmici oddadzą mi przyjaciela ;w;
UsuńNie oddodzoł *^*
UsuńJak dziewczynka zejdzie z szafi i nic mnie nie bendzie nawiedzać to pogadam z alienami. ;)
UsuńSuuuper.
OdpowiedzUsuńJak można ignorować Vi ? To jest niemożliwe.
Oktawian zamęczył Jacka aha.
Why Nathanail didn't sing. Thats sad
Ciągle czekam na rozdziały z Briget.
Cieszę się, że ci się podoba XDD
UsuńJa nie wiem, ale Jack ma swoje odbicia xDD
No co się dziwisz? To Octavian, tego nie ogarniesz?
No bo... No bo... Ile można śpiewać? xD
Będzie, będzie, ale tak jak mówiłam jeszcze nie teraz XD
Jej nareszcie zebrało mi się na koma. Rozdział przeczytałam kilka dni temu lecz dzięki mojej "wspaniałej" wenie nie mogłam nic napisać *chowa się w koncie i zasłania książką* tylko nie bij mnie patelnią Roszpunki!!
OdpowiedzUsuńHeh serio, wyślij do Obozu jakąś książkę (z dedykacją ode mnie xd) pt "Heteroseksualizm istnieje. Serio."
Rozdział jak zwykle świetny :* czekam niecierpliwie. na nn.
PS aaaa Madzia, to o tą Briget Ci chodziło *facepalm* wszystko stało się jasne
PS (numer dwa) sorry że kom taki kkrótki ale na telefonie pisze -,-
Weny,weny i jeszcze raz weny.
~Shadow (wcześniej Cristal że)
Znam to :') Spokojnie nie będę bić XDD
UsuńOkej, tylko sama ją najpierw ją przeczytam XDDDD
Cieszę się, że Ci się podoba i nie ma sprawy za długość ważne, że jest xDD
W dupę jeża..
OdpowiedzUsuńTutaj też nie skomentowałam..
Ja pierdzieeelee ;-;
No dobra, koniec tego mojego użalania się XD
Przejdźmy do jakże kreatywnego kom.
Jack?! Ja rozumiem, że byłeś wykorzystywany seksualnie ale Vi się nie olewa!
Jak śmiesz?!
Nat..
Och.. przykro mi , że tyle dziewczyn się za tobą ugania..
Naprawdę.. łączmy się w smutku..
"-Nie będziesz mi mówiła co mam kurwa robić, suko! "
JACK WPIERDOL LECI!
Ładnie to tak?
Nie dość, że olewasz Vi to jeszcze takie słownictwo do dziewczyny..
* Zapisuje jego imię na liście osób którym ma przemówić do rozumu, oczywiście zaraz po Nico*
"-Ty durne jebane Emo! – Ryknęła na całe gardło i podeszła do Jack’a – Ty durne jebane Emo! Puszysz się! Dobrze wiesz jak bardzo nienawidzę rozpieszczonych, jebanych, puszących się dzieciaków! Zachowujesz się tak jakbyś był wyjątkowo ważny! Nie! To ja jestem ważna! Myślałam, że zrozumiałeś! Ya jebat! Co ci jebani rzymianie robią?! Pranie mózgu?!! Kurwa, ogarnij się!"
No i poprawnie!
Jestem z tobą!
Nie wiem co jeszcze mogę tutaj dopisać, więc napiszę zwyczajnie formułkę.
Życzę w uj dużo weny i jeszcze raz tyle no i .. nie wiem co jeszcze XD
Hue hue hue XDD widzisz XDD
UsuńNo wiesz jaki ślad zostawia w ludzkiej psychice wykorzystywanie seksualne? XDD On nie męska dziwka, żeby to po nim po prostu przeszło xDD
Hue hue hue XDD No dla niego to przejebane, przeca xD
Jack'a nikt nie uczył dobrych manier, soooł xDDD
Ja wiem :')
Dzięki za wenę xDDD i za koma!
Nikt go nie uczył?
UsuńTo ja się tym kurwa zajmę! XD