piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 2.



Rozdział 2.      Kilka wyjaśnień


*J*A*C*K*


Zgasiłem papierosa. Nie miałem już pierdolonego nastroju, żeby ten pierdolony dym mi widok zasłaniał… a poważniej byłem wkurwiony. Ledwo udało nam się uzbierać tych pierdolonych trzydziestu herosów, a już Exidium zaczęło się wpierdalać.

Nie jesteśmy tym samym SPO co kilka lat temu! Ja pierdolę gdyby tak było nie pozwalałbym aby ktokolwiek miał praktycznie równą władzę do mojej! A to pierdolone Exidium już się przypierdala! Jasne! Udajemy szczury, odbudowaliśmy większość tych pierdolonych kanałów, ledwo co znajdujemy greckich i rzymskich herosów którym nie pasuje bycie w pierdolonym rzymskim obozie, albo po prostu mają do wyboru Exidium lub nas! A co otrzymujemy?! Kolejne wpierdalanie się w nasze sprawy!  Pierdolą kurwa a nie…

Dobra… wdech, wydech… Pierdolę kurwa! No kurwa, zaraz pierdolnę kogoś! Ledwo co się na nogach trzymamy! Jasne! Kurwa, jasne!

-Idź do Stevena – rzuciłem do faceta który przyniósł wiadomość.

Chłopak był od Demeter, chociaż po zachowaniu uznałbym go bardziej za swojego pierdolonego brata. Nie mniej wyglądał typowo na dziecko tej pierdolonej bogini. Złote jak zboże włosy, oczy zielone jak pierdolona trawa i zazwyczaj ubierał się w jakieś luźne upaćkane w pierdolonej ziemi ciuchy.

-Ale…
-Kurwa idź! Jak krwawisz to idź! – Zdeptałem papierosa leżącego na ziemi.

Chłopak ciągle kurczowo uciskał ranę na swojej lewej ręce.

-Idź! – Ryknąłem – Nie mam zamiaru mieć na koncie chłopaka, który wykrwawił się bo gapił się bez słowa na mnie!

Ale chłopak ani drgnął.

-O co ci kurwa chodzi?!
-Najpierw obóz… teraz tutaj… - pokręcił głową – Czemu herosi po prostu nie mogą mieć jednego miejsca bez podziału na greków czy rzymian? Bez podziału na bogów którym oddawali cześć?
-Bo kurwa nie mogą! Tak jakbyś kazał lwom siedzieć w klatce z domowymi kotami! Niby podobne ale urżnął się praktycznie na stówę! Idź do Stevena!

Chłopak pokręcił głową.

-Dzieciaku! – Ryknąłem – Jestem synem Hermesa, ale dla twojej informacji również wnukiem Marsa z błogosławieństwem Aresa, chociaż raczej już nie aktualne… jak zaraz nie ruszysz dupy to tak się wkurwię…
-Chcę po prostu poznać prawdziwą odpowiedź.
-Prędzej się kurwa wykrwawisz! – Podszedłem do niego i złapałem go za kołnierz koszuli – Rusz dupę, nie mam zamiaru byś był pierwszym trupem tej grupy!
-A odpowiesz mi szczerze?
-Jak do niego pójdziesz! – Ryknąłem.
-Już idę – wyrwał się po czym utykając wyszedł z mojego pokoju.

No i właśnie dlatego nienawidzę nowych. Kurwa bezmyślne gówniarze!

Jak on się nazywał? Oliver? Ta… muszę zacząć kurwa spisywać takich gówniarzy jak on, bo kurwa co ja będę takich wysyłać za SPO.  Dosyć mi kurwa zajęło odbudowanie tego wszystkiego! A wystarcza mi fakt, że musieliśmy zburzyć wiele pierdolonych korytarzy, jeszcze tylko jakieś gówniarze zaczął pierdolić nad uchem i po prostu….

Pierdolę.

Skąd w ogóle przyszedł mi pomysł, żeby odbudować SPO? Prawdopodobnie nigdy bym tego nie zrobił gdyby nie to, że nie miałem zamiaru ginąć pierwszego dnia po spaleniu CHB. Od razu odmówiłem zemsty na Topazie. Z resztą naprawdę w kij mało osób się tego podjęło, nikt po za tym pierdolonym Jacksonem nie miał specjalnie dowodów, że to właśnie ten pieprzony syn Eris zniszczył całe CHB…

Ci którzy byli za zemście na synu Eris dołączyli do Exidium które pojawiło się chwilę po całkowitym spłonięciu obozu. Nie byli wobec nas wrodzy, powiedzieli tylko coś takiego „Skoro straciliście dom zaproponujemy wam nasz. W zamian tylko oczekujemy, że zabijecie tego co sprawił, że straciliście tylko swoich, że straciliście domy, a bogowie odwrócili się od was”. Dla mnie to był stek pierdolonych bzdur, więc osobiście kulturalnie odmówiłem.

Nie mniej Jackson, Valdez, Piper, Briget, Jasmine, Alice, Lauren, Nataline i wiele, wiele innych osób. Naprawdę było ich od groma. Pierdoleni idioci.

Ale były też takie osoby jak ja… Steven i Travis na przykład. Oni nie mieli zamiaru dołączać do Exidium i kurwa dobrze! Exidium tylko pierze w sposób idealny mózgi.

Ale było naprawdę niewiele takich kretynów jak Oscar… oni nie mieli zdania, chyba z piątka ich była. Wtopili się w tłum śmiertelników… z tego co wiem tylko Oscar przeżył. Debile. Ale kurwa naprawdę! Ostatnio nawet się z di Carlo kontaktowałem. Najpierw poprzez Matt’a, później osobiście, ale nawet nie chciał słyszeć o tym, że może dołączyć do nowego SPO.

I to właśnie ostatnio wkurwiało mnie jak diabli! Bo kurwa di Carlo durniem nie jest! Wie, że nie będzie mógł uciekać przed potworami przez pierdoloną wieczność! Umie walczyć ale jest jeden, sam w tym gównie! A człowiek do niego z wyciągniętą dłonią, to nie! Jasne kurwa! Jasne! Ale ja nie mam zamiaru uczestniczyć w kolejnym pogrzebie, kolejnego di Carlo! Cokolwiek sobie teraz ten dzieciak z depresją myśli! Ja mu z głowy wybiję takie imprezy! Ja pierdolę! Powinienem złożyć mu jakąś pierdoloną wizytę! Tylko kiedy? Teraz mamy same pierdolone problemy i…

-Yo…

W drzwiach stał Matt, a dokładniej opierał się jakby nigdy nic o pierdoloną framugę i przerzucał między palcami papierosa.

Czy się zmienił? No raczej kurwa nie. Ale to właśnie on był pierwszą osobą która postanowiła pomóc nowemu SPO. Jestem mu wdzięczny? No chyba kurwa nie. Wkurwia mnie on, nic tylko uważa, że wie lepiej. Pierdolę, od tego jest di Carlo a nie ten pieprzony śmiertelnik.

Oczywiście połowa nowych stąd to jego zasługa, znajduje herosów w tak błyskawicznie, że zastanawiałem się nad możliwością, że herosi faktycznie aż tak odróżniają się od pierdolonych śmiertelników, ale… kurwa nie specjalnie zwróciłem na to uwagę.

-Czego? – Warknąłem – Kogo tym razem masz?
-Nikogo – uśmiechnął się złośliwie.
-To co mi dupę zawracasz?! Nie widzisz, że nie mam humoru.
-Bez sensacji mi tu proszę – parsknął cicho – Przechodziłem obok, pomyślałem, że może…
-Od myślenia mamy dzieciaki Ateny. Grzecznie wypierdalaj stąd.

Matt westchnął cicho i spojrzał na mnie spode łba. W czasie naszej krótkiej i jakże pierdolenie nietajnej znajomości zdążyłem do tego jego spojrzenia przywyknąć. Wkurwiało mnie tak samo, ale jeśli miało mnie przerazić no to trochę mu nie wyszło.

-Mógłbyś chociaż udawać, że jesteś mi wdzięczny, Walker – wycedził przez zęby – Słuchaj pomagam ci tylko przez wzgląd na to, że wcześniej pomagałem prawdziwemu SPO…
-To jest prawdziwe SPO! – Podszedłem do niego i spiorunowałem go wzrokiem. Jak ten facet mnie wkurwia… jak on mnie wkurwia… - Pomagasz mi… okej! Pomagasz innym… spoko! Ale przestań pierdolić, że to nie jest SPO! Kurewsko wkurwia mnie jak ktoś myśli, że wie lepiej! Wiesz co, kurwa? Tak kurewsko wkurwia mnie jak ktoś na dokładkę zawsze tak myśli! Chcesz pomagać?! Spoko – dyszałem ze wściekłości, a z każdym moim chrzanionym przekleństwem Matt zdawał się być coraz bardziej z siebie zadowolony – Ale nie pierdol, że robisz to z tak jebanego powodu! Nikt cię nie zmuszał! Nikt cię nie szukał! Sam się pojawiłeś, więc się po prostu kurwa pierdol!

Usta Matt’a wykrzywiły się w paskudnym uśmiechu. Raczej sobie nie wziął tego do serca… Ja to pierdolę! Kurwa pierdolę.

-Wypierdalaj – wycedziłem i złożyłem ręce na piersi – Jeśli chcesz pomagać to twoja sprawa. Ale jak weźmiesz i znikniesz to nie będę płakał.

Ciągle nic nie powiedział. Cisza też mnie kurwa wkurwia!

-Słyszałeś czy masz kamienie w uszach?! – Ryknąłem – Chcesz pogadać? To przyjdź do tej pierdolonej głównej sal! A nie stoisz jak słup w tak jakby, kurwa moim pokoju! Okej? Wypierdalaj!
-A więc to jest pokój? – Tak. Powiedział tylko tyle. Tylko kurwa tyle.

Wyrwałem papierosa którego ciągle przewracał między palcami, zgniotłem w dłoni i wyrzuciłem gdzieś za siebie, po czym tą samą dłonią zamachnąłem się na tego pierdolonego śmiertelnika.

Ja pierdolę takie sytuacje… pierdolę jak nie doceniam ze wściekłości czyjeś siły! Ale to jego wina, bo mnie wkurwił!

Tak czy inaczej chłopak złapał mnie w połowie ciosu za nadgarstek, wykręcił mi dłoń tak, że nie mogłem się ruszyć po czym przygniótł mnie do podłogi i przyłożył jakiś pierdolony tasak do mojego gardła.

-Popierdoliło cię, Walker, nie? – Zaśmiał się słabo i przybliżył swoje usta do mojego ucha – Do mnie z pięścią? Psychiatrę za daleko miałeś, co?

Niespecjalnie miałem jak się wyrwać, ale gdybym tylko mógł to przysięgam, że tak bym mu przypierdolił, że dostałby darmowy bilet na księżyc.

Było pewne, że mnie nie zabije. Bo po kij kurwa? Nie mniej moja ręka już dawała o sobie znać, na dodatek niedawno jeszcze nadgarstek miałem zwichnięty… no świetnie kurwa, świetnie! Pierdolony debil!
Puścił mnie po chwili, a ja natychmiast rzuciłem się na niego. Raczej się tego skurwysyn nie spodziewał bo jebnął aż miło o ścianę, nie mniej samą dłonią zatrzymał moją pięść i spojrzał na mnie z politowaniem.

-Jak ty się prosisz o nauczkę… jak ty się gówniarzu o to prosisz…
-A ty się prosisz o pierdolony, porządny wpierdol! – Ryknąłem.

I praktycznie w tym samym momencie to ja jebnąłem o ścianę. Przez kilka pierdolonych chwil myślałem, że złamałem kręgosłup… a później miałem nieco inne zmartwienia na głowie. Mianowicie to, że ten skurwysyn przygwoździł mnie z taką siłą do ściany, że nie byłem się w stanie ruszyć, natomiast jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej.

-Zadam jedno pytanie – wycedziłem przez zęby – Pojebało?

Ten sukinsyn tylko prychnął cicho i ugryzł mnie w wargę… Tak… kurwa ugryzł mnie w wargę. Zaraz… się wkurwię… zaraz się kurwa wkurwię na maxa!

-Wypier…

I tym razem nie dał mi dokończyć. Tak… tak… pocałował mnie… bo kurwa czemu nie?! To takie normalne! Tak! Chłopak z chłopakiem! Oczywiście! Kurwa normalne!

Nie było to długie więc po chwili mogłem wycedzić soczyste:
-Jednak pojebało.

Uśmiechnął się lekko. Nie podobały mi się teraz całkiem jego oczy… ja jebię, kurwa… tak wściekłych oczu nie widziałem w życiu. Przysięgam, kurwa, przez całe swoje pierdolone życie nie widziałem tak wkurwionych i żądnych, nie wiadomo czego, oczu.

-Wkurzyłeś mnie, wiesz gówniarzu Hermesa? Wiesz, że mnie nic nie jest w stanie udobruchać? – Wyszczerzył kły.
-Kij mnie to obchodzi – zmrużyłem oczy – Po prostu wypierdalaj, póki ja nie stwierdzę tego samego.
-Próbujesz udawać kogoś kim nie jesteś, wiesz? – Zaśmiał się cicho – Te wszystkie przekleństwa, ciągle zmienny nastrój, agresja, papierosy… myślisz, że ja tego nie znam? – Zmrużył oczy – Ile jest osób które wiedzą, co się kryje za twoją maską, co?
-Spierdalaj – już poważnie miałem takiego wkurwa… nie… ja mu zaraz przypierdolę, jeszcze niech raz się odezwie.
-Co Walker? Zbudowałeś sobie niesłuszną opinię, przed czym się tak chowasz co? Boisz się pokazać własne twarzy?
-Mam w dupie co mówisz! – Ryknąłem – Puść mnie a inaczej pogadamy!
-Ale mi pasuje jak jest – wpoił się w moje usta. Agresywnie. Nachalnie.

Pierdoli ten skurwysyn! Nie oddawałem pocałunku, miałem tylko wielką ochotę skopać mu jaja.
Aczkolwiek moim niezainteresowaniem niespecjalnie się kretyn interesował. Jedynie z każdą chwilą przesadzał coraz bardziej… a ja coraz bardziej miałem ochotę mu wpierdolić! Kurwa sobie debil pozwala!
Nie wiem nawet jak… serio kurwa, nie mam zielonego pojęcia, ale po jakiejś setnej pierdolonej próbie wyrwałem się temu pierdolonemu śmiertelnikowi. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, ale z jego oczu ciągle nie zniknęły te wkurwiające ogniki mordu.

Otarłem z obrzydzeniem usta i ryknąłem tak, że chyba usłyszało mnie całe SPO:
-Wypierdalaj do kurwy nędzy twojej matki! Wypierdalaj! Popierdoliło cię po całości! Nudzisz się?! Idź do di Carlo! Jemu też się kurwa w kij nudzi! Ale wypierdalaj! Ogarniasz?! Wypierdalaj! Pokaż się tutaj, w tym pokoju raz jeszcze, a twoja kurewska matka cię nie pozna czaisz?! Albo odeślę cię do tatusia, jak kurwa wolisz! Ale wypierdalaj, póki jestem miły! Po prostu kurwa wypierdalaj! Liczę do pierdolonych trzech a później kurwa zęby zbierasz z podłogi! Raz…

Chłopak nawet nie drgnął, patrzył na mnie morderczym spojrzeniem, które teraz przeplatało się z rozbawieniem.

-Dwa…

Matt wybuchnął śmiechem, ja zrobiłem kilka kroków do przodu, wysunąłem z rękawa nożyk.

-Trz…
-Widziałem Jacksona niedaleko waszej „kryjówki” – przerwał mi ze złośliwym uśmiechem – Cassandrę też, z resztą. Zrób z tym co chcesz… - złapał mnie mocno za nadgarstek a ja pod wpływem nagłej informacji nie zareagowałem.

Ścisnął mnie kurewsko mocno. Później dotarł do mnie tylko brzdęk opadającego na podłogę noża, a po chwili poczułem jego piekielnie zimne palce zaciskające się na moim podbródku.

-Fajnie ci z tymi bliznami na gębie, wiesz? – Zaśmiał się cicho – Przynajmniej nie jesteś plastikową lalką, jak spora ilość gejów.
-No chyba cię pojebało – wycedziłem w końcu.
-Nie – puścił mnie i podbiegł do drzwi – Narka, Walker! Później cię odwiedzę.

Ja mu kurwa wpierdolę…

Ψ PERCY Ψ


Mh… być może to co się teraz działo nie powinno mieć miejsca. Jesteśmy herosami, powinniśmy trzymać się razem! Ale ciężko to osiągnąć kiedy dom wielu z nas już nie istnieje. Kiedy tyle osób straciło bliskich. Ja straciłem Nico… I to w kilka przeklętych chwil. To nie jest coś co byłbym w stanie rzucić w niepamięć.
Więc nawet jeśli Cassandra wykorzystywała teraz fakt, że Exidium ma przewagę liczebną liczyło się dla mnie tylko to, że byłem w stanie się zemścić. W końcu ta dziewczyna nie rzuca słów na wiatr jak zdążyłem się przekonać w ciągu ostatnich tygodni.

Jak wygląda teraz moje życie? No cóż… jest puste… smutne… ale jednocześnie przepełnione uczuciem, które umiem określić tylko w jeden sposób… zemsta. Z resztą nie tylko ja je odczuwałem, wszyscy z CHB którzy dołączyli do Exidium to właśnie czują. Ci którzy tego nie zrobili… nie wiem co mam o nich myśleć, czuję do nich ogromny żal. Z tego co się orientuję SPO nie ma zamiaru zrobić coś z faktem, że część z nich utracili dom.

Teraz wszyscy powinni chcieć zemścić się na tym chłopaku przez którego straciliśmy wiele, jak nie wszystko. Ja przynajmniej tak to odbiera. Topaz zabrał mi moją miłość. Zabrał mi dom. Zabrał mi moje marzenia. Nie obchodzi mnie spekulacje, że oszalał, albo, że w głowie siedzi mu jakiś demon. To ja widziałem jak zniszczył obóz. Ci którzy twierdzą inaczej nie specjalnie zdają się orientować w sytuacji.
Ann… Jason… Nico… oni wszyscy twierdzili by to samo. Jestem niemal tego przekonany. Dlatego właśnie staram się osiągnąć to co sobie postanowiłem, co przysiągłem na Styks. Nie mogę teraz zawieść! Muszę po postu pomścić tych wszystkich ludzi… 

Nie chodzi tu już tylko o Nico. W CHB miałem naprawdę wielu, wielu przyjaciół… to było całe moje życie. Całe… nie wyobrażałem sobie życia bez tego miejsca a teraz…
To raczej nie jest dziwne, że pragnę zemsty. Być może po kilku dniach słowo „zabić” wydawało mi się nawet niewłaściwe. Nie jestem potworem mordujących w szale innych herosów, ale… słowo się rzekło i nie mogę na to nic poradzić.

-Jackson – warknęła Cassandra – Wracajmy już.

Pokiwałem głową.

Cassandra ubrana była dziwnie jak na taką wyprawę. Miała na sobie białą sukienkę z czarnym gorsetem z czerwoną wstążką. Na włosach równie czerwoną opaskę.

Czy mógłbym posądzić ją o to, że jeszcze kilka godzin temu ścierała z dłoni czyjąś krew? Niespecjalnie. Ale nauczyłem się polegać na tej dziewczynie. Jest silna, ciężko sprawić aby zaczęła się czegoś wahać. Właśnie to w niej podziwiam.

-Jasne – pokiwałem głową – Ale jesteś pewna.
-Jasne, Jackson – wycedziła przez zęby – SPO nawet nie sięga nam do kostek, ciągle są przeklęci… - zaśmiała się lekko histerycznie – Wiesz o co mi chodzi?

Pokiwałem głową układając kilka faktów. Nie wiedziałem wiele zarówno o SPO jak i Exidium, ale z tych wszystkich rozmów z Jack’em wiedziałem jedno:
-Szczególnie ich dowództwo.
-Tak – Cassandra pokiwała głową – Każdy z dowódców giną. Z obecnym nie będzie inaczej, tylko zastanawiam się jak to powinniśmy rozegrać? Zabić go osobiście czy poczekać na rozwój wypadków.
-I tak zginie – warknęła Nataline – Co byśmy nie zrobili.

Cassandra złożyła ręce na piersi i spojrzała w niebo.

-Więc poczekajmy. Ale jeśli to się przedłuży… - spojrzała na nas porozumiewawczo.

Zgodziliśmy się bez słowa i zaczęliśmy wracać do Exidium. Znając skróty nie było to takie długie. Omijaliśmy szerokim łukiem potwory, nie mając specjalnie zamiaru wdawać się w walki.

Jak odnajdywałem się w Exidium? Muszę przyznać, że niespecjalnie. To nie było takie łatwe, to było coś tak odmiennego od obozu jak niebieskie gofry od zwykłych gofrów. Całkowicie co innego! Nie mniej w miarę się orientowałem… w miarę chociaż oddałbym wszystko za obóz herosów…

Nawiasem mówiąc kilka osób podjęło próbę odbudowy obozu ale… powiedzmy, że to nie skończyło się dobrze. Ja przyznam szczerze, że w weekendy wybierałem się w okolice zgliszczy obozu, ale nie po to by wspominać… szukałem… szukałem zawzięcie Topaza, licząc, że chłopak będzie chciał zobaczyć jeszcze raz swoje „dzieło”. Ale nic takiego się nie wydarzyło.

Tylko raz udało mi się go spotkać. Raz.



To było jakieś dwa tygodnie temu. Zaczynała się wtedy faktyczna jesień. Było chłodnawo, ponuro, ogólnie była nie przyjemna plucha.

Dwójka dzieci z Exidium doniosła nam o cyklopach w okolicy. Wybrałem się więc z Leo oraz Piper na z początku zwyczajne łowy. Ale… ale w miejscu które wskazały dzieci nie było nic… oprócz pyłu o zapachu siarki… pozostałość po cyklopach. Leo zaśmiał się, że potwory dostały ataku serca na wieść, że nadchodzimy, ale ja nie byłem tego całkiem pewien.

I przeczucie mnie nie zawiodło. Kilkanaście metrów od tego miejsca dostrzegłem chłopaka… chłopaka którego tak bardzo nienawidziłem.

Patrzył się w niebo i nawet nieuważnie nie usłyszał jak podchodzimy. Poprawiał jedynie co chwila te swoje fioletowo-różowe włosy. Wydawał się być nieco wyższy, nie mniej przypominał chodzący szkielet, wtedy wyciągnąłem Orkan i Topaz odwrócił się w naszą stronę.

Uśmiechał się pomimo wycelowanego w jego stronę miecza. Jego zdrowe oko miało w sobie jakiś łobuzerski błysk i wtedy odezwał się głosem który wywołał u mnie niesamowitą falę nienawiści:
-Jackson – wycedził – Cześć.

Nie odpowiedziałem mu. Byłem za bardzo wściekły, miałem ochotę urżnąć mu ten jego zakłamany łeb. I nawet gotowy byłem to zrobić, Orkan już miał właśnie wymierzyć cios ale wtedy stało się coś co do tej pory mnie zastanawia.

Topaz stał nie wzruszenie, patrzył się na mnie obojętnym wzrokiem i wyszeptał szybko:
-Proszę…

Zdawał się nie mówić tego nawet do mnie. Nie mniej dosłownie kilka sekund dzieliło go od oberwania Orkanem prosto w grdykę, ale wtedy coś odrzuciło mnie z całej siły. Walnąłem o ziemię, a moja prawa ręka wykrzywiła się pod nienaturalnym kątem. Pamiętam jeszcze dziwny śmiech, dochodzący tak jakby z mojej głowy, a po czym słowa które nawet teraz nie dają mi spokoju:
Głupi jesteś. Przysiągłeś, że go zabijesz? Zabijesz mojego kociaka? Mojego? Ojej… to takie smutne, że ci się nie uda. Tknij go a zabiję… zabiję cię i wrzucę z powrotem do morza.

Nie mam pojęcia kim był właściciel tego głosy, ale był co najmniej przerażający. Chłodny głos, chłodniejszy od jakiegokolwiek głosu jaki kiedykolwiek słyszałem. Naprawdę buchało od niego rządzą mordu, bałem się… tak bałem się chociaż nawet nie wiedziałem kto to mówi. Zdawało mi się, że oszalałem… w końcu… w końcu powinienem słyszeć to tylko ja.

Moje powieki zaczęły mi ciążyć, a zanim wtedy zemdlałem, zobaczyłem jak pochyla się nade mną Topaz. Jego usta wykrzywiały się w uśmiechu… przez chwilę nawet zapomniałem o chęci zemsty… to nie był uśmiech ironii, zadowolenia… to był wymuszony uśmiech pełen bólu i strachu, nie mniej wyszeptał pewnym siebie tonem:
-Rozumiesz? Nie waż się mnie tknąć.

I tak przebiegło nasze spotkanie. Ten głos nigdy więcej się nie odezwał, aczkolwiek w sytuacjach kiedy była cisza mechanicznie sobie o tym przypominałem i jakieś ciarki przeszywały moje ciało. Kim… nie czym był właściciel tego głosu? Nie mógł to być Topaz… Głos Topaza jest zazwyczaj monotonny, drżący kiedy jest przy obcych ludziach… tamten głos był po prostu straszny. Wręcz nieludzki. Zimny. Sarkastyczny. Gdyby głos umiał zabijać już dawno byłbym martwy.

Nigdy nie dane mi było przeżyć czegoś takiego. Nie podobało mi się to, że to może mieć wiele wspólnego z Topazem. Jeśli tak… a może to tylko mi się wydawało? Nie… to chyba było zbyt rzeczywiste.

-Jackson – warknęła Cassandra – wrócimy tutaj jeszcze jutro, jasne? Muszę coś jeszcze zobaczyć.
-Dobra – pokiwałem głową.
-I zabierzemy Valdeza.

Zgodziłem się kiwnięciem głowy.

Może uda mi się trafić na ponownie na Topaza… tym razem żaden głos mnie nie powstrzyma.

≈THEO≈


Grzebałem niechętnie w jedzeniu. Nie byłem jakoś tam specjalnie głodny, ale matka się uparła i co zrobić?
Rodzice gadali właśnie między sobą o dniu w pracy, raz spytali co u mnie… ale co miałem odpowiedzieć „No więc wpadła niedawno do nas fajna laska, chciała mnie zabić, więc chłopak który włamał nam się do domu podwiózł mnie do naszego klasowego kujona który wkurzył się jak powiedziałem, że ma babski pokój”… powiedziałem więc tylko tradycyjnie „nudy jak zawsze”, a oni wrócili bez słowa do swojej rozmowy.

Moja mama jest kompletnie nie podobna do mnie pod każdym względem. Ma burzę złocistych loków na głowie, wiecznie poważną, delikatną jak na jej wiek twarz oraz zielonkawe oczy. Ubiera jak się ubiera, nie będę komentować ubioru własnej matki.

Z charakteru była denerwująca. Miała lekko piskliwy głos, wiecznie się czepiała, wiecznie miała z czymś problemy. No i wydawała się być zawsze podenerwowana kiedy pytałem ją o swoje dzieciństwo.
Tak więc niespecjalnie za nią przepadałem, raczej jak każdy nastolatek nie przepada za własną matką. Bywały chwile, że była fajna, ale znacznie częściej mnie wkurzała.

Co do ojca to taki typowy profesorek o brązowych, wiecznie roztrzepanych włosach i okularach których już dawno nie powinien nosić, gdyż wada wzroku całkowicie mu (lub też nie całkowicie, tak czy siak w większości) zaniknęła.

On też nie był specjalnie do mnie podobny, ale przynajmniej się uśmiechał.
Dobra gadki o rodzicach uważam za zakończone, szczerze mówiąc nie wiem czy jest sens się dalej nad tym rozwodzić.

-Nie jestem głodny. Mogę już pójść? Proszę?
Tym razem byli tak zajęci dyskusją, że tata tylko mruknął:
-Jasne.

Więc postanowiłem jak najszybciej się oddalić. Wróciłem do swojego pokoju, uchyliłem lekko okno. Padał deszcz. W sumie padał to delikatnie mówiąc. Lał. Lał jak jasna cholera. Zerknąłem na podwórko. Było pusto. Nie było ani Luci, ani tamtej zwariowanej kobiety.

Moje życie nabrało sensu!

Nie żebym miał zamiar odkryć Amerykę czy coś w tym stylu ale Luca tak całkiem, całkiem serio mnie przeraża. Może powinienem powiedzieć mu to wprost. Chociaż czy to by coś dało?

Dobra jestem tylko prostym nastolatkiem, którego jedynym marzeniem jest dotrwać do kolejnych wakacji, na zasadzie „byle zdać”. Mam same dwóje i jest dobrze. Tylko… tylko jak przychodzi co do czego to nawet pal licho moje oceny! Zazwyczaj zastanawiałem się co zrobić, żeby chociaż mieć dwóje… a teraz… teraz to sobie mogę zastanawiać się jakim cudem Luca wszedł do zamkniętego domu. Nie włączył nawet alarmu. Jakim cudem jakaś cytata laska pojawiła się na podwórku jakby nigdy nic i chciała mnie zabić.
Ciekawe jakby zareagowali moi rodzice. Pewnie rzucili by coś w stylu:

-To wspaniałe, że masz taką wyobraźnię.

Albo by nie usłyszeli, także no… typowo.

Włączyłem komputer. Luca pieprzył, żebym przestał korzystać z elektroniki… może po to zabrał mnie wtedy do kujona? On raczej nie wyglądał na takiego co za dużo spędza czasu w Internecie czy coś.
Wszedłem na facebooka, nie żebym jakoś tam maniaczył, ale przynajmniej to jest jedyna rzecz przez którą jestem w stanie porozmawiać z taką dziewczyną…

Poznałem ją… mh… jakoś kilka dni przed początkiem roku szkolnego. Jest starsza ode mnie, ale nie widać tego jakoś na pierwszy rzut oka… jest… no dobra powiem bez owijania w bawełnę, cholernie w moim typie. Ma długie blond włosy, delikatne rysy twarzy, jej oczy wahają się między kolorem brązowym a… lekko czerwonym, ale są tak duże i takie wspaniałe, że byłem gotowy gapić się na nie godzinami.
Wiem, że jest chorobliwie nieśmiała, kończy liceum, chociaż wygląda na drugą, może pierwszą gimnazjum.
Poznałem ją przez przypadek. Przez znajomego z innej szkoły. Pogadałem trochę, zaprosiłem ją na facebooku do znajomych ale… no co dużo mówić? Nigdy nie poprosiłbym prosto z mostu o numer telefonu. Nie wiem czemu, nigdy nie waliłem o tą rzecz od tak i nawet po kilku tygodniach znajomości nie byłem w stanie jakoś ją o to poprosić.

A nazywa się… nazywa się Vanesa Orepuk.
Rozmawiałem z nią właśnie, jak zwykle to ja zaczynałem rozmowę:
Witam, jak tam? :) 
Okej.

Ciężko z nią powiedzieć w jakim jest nastroju, zazwyczaj odpowiada jednym słowem. Nie sili się na dłuższe wypowiedzi, ona jest naprawdę wstydliwa.

Miałem ostatnio dziwną sytuację!

Nie wiem czemu postanowiłem jej o wszystkim napisać.

Jaką?

Najpierw do domu włamał mi się mój kumpel. Później zaatakowała mnie jakaś kobieta. Nie, ale mówię poważnie, ciągle mam dziwne wrażenie, że to był sen, ale tamten kolega utwierdza mnie w przekonaniu, że nie był. Szczerze? To już się sam w tym gubię... 

Wierzę ci.

Odpisała krótko. Zastanawiałem się czy pisze serio, czy po prostu teraz uznała mnie za wariata, dlatego postanowiłem szybko dopisać:

Ale jest w sumie okej. A tobie się coś przytrafiło?

Tak.

Co takiego?

Nie jestem pewna czy mogę o tym pisać.

Jasne, że tak! :D Kobieto mi się tak nuuuuuuuuuudzi... wysłucham nawet najnudniejszej historii.

Szukam chłopaka.

Parsknąłem przed monitorem. Nie jestem pewien czy chodziło jej o to co przemknęło mi przez myśl więc szybko odpisałem:
W jakim sensie? Ja mogę pomóc!

Hm? Nie, nie, nie… Widziałeś może chłopaka o fioletowych włosach z opaską na jednym oku?

Zmarszczyłem czoło. Czy ona dała mi kosza czy mi się tylko wydaje?

Nie, nie widziałem. Fioletowe włosy? Serio? To pewnie pedał, co się przejmujesz? :D

Szukam go.

Mogę wiedzieć po co?

Muszę przyznać, że chyba nawet czułem się lekko zazdrosny… może nie powinienem. W końcu.. a nieważne.

To nie ma znaczenia. Ma coś co należy do mnie.

Serce? :D

Tak.

Zażartowałem, a ona wydawała się odpowiedzieć trochę za szczerze. W tym momencie miałem ochotę wyrzucić komputer przez okno ale udało mi się opanować i odpisać głośno stukając w klawiaturę:
A czemu akurat on? Coś wiesz o nim? Pewnie niewiele skoro go szukasz, mam rację?

Wiem sporo. Ale… ale nie o nim.

Chyba się gubię, wiesz? :P Możesz wytłumaczyć?

Nie.

Bo będę smutny!

Poproś Lucę o mój numer telefonu.

Czekaj! Skąd znasz Lucę? :o

Prawdopodobnie miałem teraz bardzo zabawną minę. Nie spodziewałem się, że Vanesa może znać Lucę… a tym bardziej, żeby on miał jej numer telefonu.

Spytaj po prostu.

Okej! Ale skąd go znasz? :D

Ale nie odpisała już. Pięć minut później nawet nie wyświetliła wiadomości więc postanowiłem sobie na dzisiaj odpuścić.

No i tak się zamyśliłem, że kiedy zadzwonił mój telefon prawie zleciałem z krzesła… dosłownie… no ale co ja poradzę? Vanesa zarówno mnie zaintrygowała jak i zdenerwowała tak więc…

Telefon wyświetlał imię… Luca. Odebrałem dopiero pod wpływem rzucenia jeszcze raz okienna wiadomość „Spytaj po prostu”.

-Cześć – westchnąłem ciężko.
-Wyłącz komputer – polecił szybko.
-Dobrze, mamo  - warknąłem i nogą wyłączyłem urządzenie – Skąd znasz Vanesę?
-Za chwilę jesteśmy umówieni z Oscarem, czekam pod twoim domem.
-Odpowiedz mi na…

Rozłączył się. Cholera czy wszyscy dzisiaj tak będą kończyć rozmowy?!

≈ ≈ ≈


-Ciągle mi nie odpowiedziałeś – warknąłem kiedy staliśmy przed samą kawiarnią.
Luca pokiwał smętnie głową, zdawał się być może lekko niewyspany, spojrzał na mnie lekko nierozumiejącym wzrokiem, a ja tylko westchnąłem ciężko. Żyję z idiotami.

W końcu pojawił się Oscar. Znowu był w garniturze, znowu w czarnym krawacie. Jakaś moda czy co? Nie chyba nie chcę wiedzieć.

-Czemu stoicie na deszczu? – Spytał z lekką ironią w głosie.
-Bo możemy – westchnąłem – A tak serio to Luca nie chciał wejść.
-Ciemno tam – odpowiedział – Spałem trzy godziny. Prawdopodobnie…
-Kupię ci kawę – Oscar zaśmiał się słabo i wszedł do środka.

Świetnie. Nie dosyć, że kujon to jeszcze bogaty kujon. A jakby tego było mało to bogaty kujon, będzie nam stawiał kawę.

Wszedłem ostatni. Usiedliśmy przy pierwszym lepszym wolnym stoliku.

Kawiarnia była ładna. Było w niej ciepło i nie tylko pod względem barwy. Od razu zrobiło się przyjemniej biorąc pod uwagę pluchę panującą na zewnątrz.

Oscar zamówił dla siebie latte macchiato , dla mnie zwykłą z mlekiem co i tak ma jakąś dziwną nazwę, a dla Luci cafe macchiato. Odkryłem, że wymowa wszystkich kaw na jednym oddechu przysparza strasznych kłopotów… ludzie! Nie możecie po prostu mówić, kawa z mlekiem i śmietaną? Albo kawa z gałką lodów? Nie? Szkoda…

Rozejrzałem się po innych klientach, podczas gdy Oscar rozmawiał o czymś z Lucą.

Nikogo specjalnie interesującego nie było po za jedną osobą… jakiś chłopak o włosach czerwonych, wpadających nieco w czerń, z czego końcówki przysparzały mój zmysł rozpoznawania kolorów do szały… turkusowy? Niebieski? Nieważne… tak czy siak poszalał. Wyglądał na dorosłego, był blady, a na plecach miał przewieszoną gitarę. Czyli trochę jak uliczny muzyk.

Jadł jakieś ciasto, ale najwyraźniej spostrzegł moje spojrzenie bo odłożył łyżkę i spojrzał mi prosto w oczy. To nie było spojrzenie które chciałbym zapamiętać, pomijając fakt, że pewnie ma soczewki bo nigdy różowych oczu nie widziałem tak… Widzieliście kiedyś oczy mordercy? Chociaż na zdjęciach? Albo gwałcicieli? No to właśnie miał takie oczy.

Uśmiechnął się do mnie i wykonał jakiś dziwny gest w moim kierunku, ale natychmiast odwróciłem wzrok. Miałem nadzieję, że Oscar albo Luca też go zauważyli, ale niestety.

-Dobra – musiałem natychmiast podjąć jakiś temat – Więc o czym chciałeś pogadać? A może randka w trójkę? Ale wiesz niespecjalnie mnie to rajcuje.

Oscar spojrzał na mnie jakimś zamyślonym wzrokiem i po chwili westchnął ciężko.
Miał już coś powiedzieć, ale podeszła kelnerka, podała nam kawę i obdarzając nas ciepłym uśmiechem wróciła na swoje miejsce.

Kawa była bardzo dobra. Ale wolę colę.

-Dobra… mam mówić prosto z mostu czy…
-Gadaj – westchnąłem i zamoczyłem usta w kawie.

-Okej – Oscar poprawił okulary – Twój dom jest obserwowany przez potwory oraz bogów. Jesteś herosem i prawdopodobnie niedługo zginiesz. 

***

Okej... kto mnie zabije? Albo lepiej kto zabije moje lenistwo i znajdzie mojego wena?
Tak moje lenistwo przyczyniło się najbardziej do opóźnienia, wen trochę mniej ale i tak ;-;

Mam nadzieję, że nie ma katastrofy z tym rozdziałem, nie chce mi się sprawdzać teraz, za kilka godzin sprawdzę jak wstanę x"D 

A tymczasem trzymajcie się! 

13 komentarzy:

  1. No to bry wieczór :D

    Bez wstępnych uwag, czytam XD

    "Zgasiłem papierosa. " Hahahaah, tak bardzo w klimacie! :D

    "Ledwo udało nam się uzbierać tych pierdolonych trzydziestu herosów, a już Exidium zaczęło się wpierdalać." Mam nadzieje, że wpleciesz więcej Exidium xD. Bo w sumie mało o nich było xD

    " Ja pierdolę gdyby tak było nie pozwalałbym aby ktokolwiek miał praktycznie równą władzę do mojej!" No oczywiście! Kurwa, jak tak może być?!

    "A co otrzymujemy?! Kolejne wpierdalanie się w nasze sprawy!" No zero wdzięczności, zero...

    "Dobra… wdech, wydech… Pierdolę kurwa! No kurwa, zaraz pierdolnę kogoś! " W jego przypadku oddychanie nie pomaga xDD

    "Złote jak zboże włosy, oczy zielone jak pierdolona trawa i zazwyczaj ubierał się w jakieś luźne upaćkane w pierdolonej ziemi ciuchy." Hahahha, breeecham XD Jack idealnie nadaje się na znawce mody xD. I na komentatora xD. Chce go na meczach piłkarskich!

    "-Idź! – Ryknąłem – Nie mam zamiaru mieć na koncie chłopaka, który wykrwawił się bo gapił się bez słowa na mnie!" Troche pojechał... W gruncie rzeczy ma już na sumieniu kogoś, kogo własnoręcznie zabił xD
    Wgl w normalnych przypadkach, za to co zrobilaś z ego postacią w finale, bym go znienawidziła... ale to Jack! Jak mogę go nienawidzić? :D

    "-Dzieciaku! – Ryknąłem – Jestem synem Hermesa, ale dla twojej informacji również wnukiem Marsa z błogosławieństwem Aresa, chociaż raczej już nie aktualne… jak zaraz nie ruszysz dupy to tak się wkurwię…" Zaraz kurwa, co? Wnuk Marsa z błogosławieństwem Aresa? XD Co to za twór dziwny? Hahaha xD

    "Pierdolę." I prawidłowo xD. Wgl Jack to taka histeryczka troche xD. Popieprzy, popieprzy, a potem jak sie wygada, to pierdoli xD. A tak btw, nie wiem czy to Twój zamysł, ale... Jack może nie jest wrażliwy, ale bardzo się wszystkim przejmuje, mimo, że wszystko "pierdoli" XD. I to jest genialne xD

    „Skoro straciliście dom zaproponujemy wam nasz. W zamian tylko oczekujemy, że zabijecie tego co sprawił, że straciliście tylko swoich, że straciliście domy, a bogowie odwrócili się od was” Nie podoba mi się to. Co dostaną w zamian? Co im da zabicie kogoś, kto rozpierdolił, nie ich obóz?

    " Dla mnie to był stek pierdolonych bzdur, więc osobiście kulturalnie odmówiłem." I prawidłowo!

    "Najpierw poprzez Matt’a, później osobiście, ale nawet nie chciał słyszeć o tym, że może dołączyć do nowego SPO" Łoooo, to Matt im pomaga? O.o

    "Cokolwiek sobie teraz ten dzieciak z depresją myśli! Ja mu z głowy wybiję takie imprezy! " Hahahaha, jeeebłam xDD. Ale no mówiem, Jack się bardzo przejmuje. On jest dobry dla innych! :D

    "-Yo…" Hahahaha, teraz to już glebłam XD. Takie powitanie przy Matt'cie XD. A przez chwile myślałam, że to Percussus XD

    "Jestem mu wdzięczny? No chyba kurwa nie. " Jack i jego moralności xD

    "Grzecznie wypierdalaj stąd." Jaaaaaa, widze, że Jack w kulturze jest coraz lepszy xD

    "Ciągle nic nie powiedział. Cisza też mnie kurwa wkurwia!" Jack ma okres. Jak ja. I mój Percy xDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wyrwałem papierosa którego ciągle przewracał między palcami, zgniotłem w dłoni i wyrzuciłem gdzieś za siebie" No taaaaaakie marnotractwo, jak można?

      "Tak czy inaczej chłopak złapał mnie w połowie ciosu za nadgarstek, wykręcił mi dłoń tak, że nie mogłem się ruszyć po czym przygniótł mnie do podłogi i przyłożył jakiś pierdolony tasak do mojego gardła." Walker... gleba... ta ironia xD. Powiedz mi, że to było specjalnie zamierzone xDDDD

      "Raczej się tego skurwysyn nie spodziewał bo jebnął aż miło o ścianę" Hahahaha, eeej,jak tak dalej pójdzie, to umre ze śmiechu xD. Jak ja kurwa kocham tego Twojego Jacka! :D

      "Tak… kurwa ugryzł mnie w wargę. Zaraz… się wkurwię… zaraz się kurwa wkurwię na maxa!" A już nie jesteś? Coś może... na uspokojenie? XD

      "I tym razem nie dał mi dokończyć. Tak… tak… pocałował mnie… bo kurwa czemu nie?! To takie normalne! Tak! Chłopak z chłopakiem! Oczywiście! Kurwa normalne!" No Jaaaaaaack, nie pierdol XD A Octavian? A John? XD

      "-Próbujesz udawać kogoś kim nie jesteś, wiesz? – Zaśmiał się cicho – Te wszystkie przekleństwa, ciągle zmienny nastrój, agresja, papierosy… myślisz, że ja tego nie znam?" Oh, czyli to jednak był Twój zamysł! No geniusz, jesteś, geniusz! Brawa! :D

      "Ale wypierdalaj, póki jestem miły! " No to... umarłam ze śmiechu. Jack taki miły! <3. A tak btw, cała scena Matt x Jack.... ja chce ten parring. Bardzo serio! XD

      "-Widziałem Jacksona niedaleko waszej „kryjówki” – przerwał mi ze złośliwym uśmiechem – Cassandrę też, z resztą. " O nieeeeeeee, a ta tu czego?

      "Jak wygląda teraz moje życie? No cóż… jest puste… smutne… ale jednocześnie przepełnione uczuciem, które umiem określić tylko w jeden sposób… zemsta. " Tak! Percy, nie rozpaczaj! Mścij się! Ja wiem, że zemsta nie jest dobra, no aleee... Kutfa, będzie ciekawie xD

      "Z tego co się orientuję SPO nie ma zamiaru zrobić coś z faktem, że część z nich utracili dom." Bo ich przywódca, Jack, wie, że to się wiąże z większymi kłopotami XDDD

      " Nie jestem potworem mordujących w szale innych herosów" Mhh... nie? :(

      "Cassandra ubrana była dziwnie jak na taką wyprawę. Miała na sobie białą sukienkę z czarnym gorsetem z czerwoną wstążką. Na włosach równie czerwoną opaskę." Szkoda, że szpilek nie założyła xD

      "-Tak – Cassandra pokiwała głową – Każdy z dowódców giną. Z obecnym nie będzie inaczej, tylko zastanawiam się jak to powinniśmy rozegrać? Zabić go osobiście czy poczekać na rozwój wypadków.
      -I tak zginie – warknęła Nataline – Co byśmy nie zrobili." eeeeeeeeeej. TAK to się NIE bawimy. Liga Ochrony Hermesiątek DALEJ działa. Mam Cię na oku, CP.

      Usuń
    2. " Ja przyznam szczerze, że w weekendy wybierałem się w okolice zgliszczy obozu, ale nie po to by wspominać… szukałem… szukałem zawzięcie Topaza, licząc, że chłopak będzie chciał zobaczyć jeszcze raz swoje „dzieło”." Ja tu wyczuwam za dużo kryminałów i psychologii xDD

      "Leo zaśmiał się, że potwory dostały ataku serca na wieść, że nadchodzimy, ale ja nie byłem tego całkiem pewien" Valdez i jego poryte poczucie humoru xDDD

      "-Jackson – wycedził – Cześć." Takie milutkie przywitanie xD

      "-Rozumiesz? Nie waż się mnie tknąć." Ło jeezu to takie głupie... chowanie się za starszym i silniejszym... Topaz pizda xDDDD

      "-Jackson – warknęła Cassandra – wrócimy tutaj jeszcze jutro, jasne? Muszę coś jeszcze zobaczyć.
      -Dobra – pokiwałem głową.
      -I zabierzemy Valdeza." Valdezandra? Pierwsze skojarzenie xD

      "Może uda mi się trafić na ponownie na Topaza… tym razem żaden głos mnie nie powstrzyma." Mhm.. pocieszaj sie dalej xD

      "Grzebałem niechętnie w jedzeniu. Nie byłem jakoś tam specjalnie głodny, ale matka się uparła i co zrobić?" Cieszyć się, że nie jest babcią xD

      "„No więc wpadła niedawno do nas fajna laska, chciała mnie zabić, więc chłopak który włamał nam się do domu podwiózł mnie do naszego klasowego kujona który wkurzył się jak powiedziałem, że ma babski pokój”… powiedziałem więc tylko tradycyjnie „nudy jak zawsze”, a oni wrócili bez słowa do swojej rozmowy." No tak XDD Prawda nie zawsze jest najlepszą opcją xDD

      "On też nie był specjalnie do mnie podobny, ale przynajmniej się uśmiechał." Theo jest adoptowany!

      "Było pusto. Nie było ani Luci, ani tamtej zwariowanej kobiety.

      Moje życie nabrało sensu!" Hahahaha xD Dobra, chyba przekonałam się do Theo xDD Świetny jest! :D. I nieważne co, i tak mi przypomina Nathanaila xDD

      "Dobra jestem tylko prostym nastolatkiem, którego jedynym marzeniem jest dotrwać do kolejnych wakacji, na zasadzie „byle zdać”. Mam same dwóje i jest dobrze." ambitny xD. W sumie tak jak ja w gimbazie xDDD

      "Zazwyczaj zastanawiałem się co zrobić, żeby chociaż mieć dwóje… a teraz… teraz to sobie mogę zastanawiać się jakim cudem Luca wszedł do zamkniętego domu. " Ej, serio mnie to zastanawia xD I nawet myślałam nad tym. Bo duchy, nieeeeee, skoro jest synem Hipnosa, to generalnie mógłby się wbić do jego głowy przez sen, a durny Theo myślał, że to sie dzieje naprawde, ale to w sumie wyklucza zaatakowanie przez boginię (bo to chyba była bogini, nie? XD) i podwózkę... więc no, kutfa, ni wim :<

      Usuń
    3. "-To wspaniałe, że masz taką wyobraźnię." Ja myślę, że Theo ma naprawdę cudooowną rodzinkę xDD

      "Nigdy nie poprosiłbym prosto z mostu o numer telefonu." I w sumei to jest jedna z tych rzeczy, które odróżnia go od Nathanaila xD. I oczywiście orientacja xD

      "Jasne, że tak! :D Kobieto mi się tak nuuuuuuuuuudzi... wysłucham nawet najnudniejszej historii." Bardzo kiepski podryw xD

      "Szukam chłopaka." Zabrzmiało desperacko... Ale czemu ja mam wrażenie, że to Feli? xD

      "To nie ma znaczenia. Ma coś co należy do mnie.

      Serce? :D

      Tak." Przypomniała mi się głupia piosenka... Ashley - Dwa serca. "Tak zaczyna się historia, w której serca dwa
      Zaczęły bić dla siebie. On tu a ona tam wiedzieli dawno że nie mogą żyć bez siebie, z każdym kolejnym dniem on mówił kocham Cię. Ona czuła Się jak w niebie" XD Ja wiem, że ie pasi... Ale to tak a propo niczego xDDD

      "Chyba się gubię, wiesz? :P Możesz wytłumaczyć?

      Nie.

      Bo będę smutny!

      Poproś Lucę o mój numer telefonu.

      Czekaj! Skąd znasz Lucę? :o" Theo to taki prawdziwy głuptasek xDDD

      "Telefon wyświetlał imię… Luca. Odebrałem dopiero pod wpływem rzucenia jeszcze raz okienna wiadomość „Spytaj po prostu”." Pszypadek? Nie sondzę. XDD

      "W końcu pojawił się Oscar. Znowu był w garniturze, znowu w czarnym krawacie. Jakaś moda czy co?" A tak wgl.. Oscar mi trochę przypomina Cartera, z "Kroniki Rodu Kane" XD

      "-Czemu stoicie na deszczu? – Spytał z lekką ironią w głosie.
      -Bo możemy" "Bo mogę" życiem xDDD

      "Nie możecie po prostu mówić, kawa z mlekiem i śmietaną? Albo kawa z gałką lodów? Nie? Szkoda…" Nie, bo nazwy włoskie brzmią tak światowo xD

      "Widzieliście kiedyś oczy mordercy? Chociaż na zdjęciach? Albo gwałcicieli? No to właśnie miał takie oczy." Jezusie... a skąd Theo ma takie doświadczenia? XDD

      "Kawa była bardzo dobra. Ale wolę colę." "A ja wole marihuane..." Piosenka oczywiście.. znów xDDD

      "-Okej – Oscar poprawił okulary – Twój dom jest obserwowany przez potwory oraz bogów. Jesteś herosem i prawdopodobnie niedługo zginiesz. " Tak więc... genralnie najlepsze informacje na wejściu. Jakby Oscar prowadził nabór do jakiejś pracy, czy czegoś.. pracowników by sobie nie zjednał XD. Btw, zajebiste zakończenie rozdziału!

      Jak mam być szczera... ten rozdział nie jest tak porywający jak poprzedni, ale dalej trzyma dobry poziom XD. A wyjaśnienia... po prostu takie są, trzeba im dac spokój. Niemniej, dobrze wyróżnia się inny klimat tej części od poprzednich... Postawiłaś na dużą dawkę mroku i tajemnicy. I czyta się to jak całkiem fajny kryminał :D. Bardzo mi się podoba ta koncepcja xD

      I narzeeeeeekam, czemu taki krótki rozdział? :(

      No więc, ja na dzisiaj kunic, ide lulać, bo mam w sumię wstać o 7... ale kij XD

      I formułkens. Życzę Ci dziś przede wszystkim wena, bo skoro masz nim problemy, to wiesz... xDDD
      WENIE PRZESTAŃ SIĘ SZLAJAĆ PO JAKIŚ MELINACH I WRACAJ DO CP! W KURWA TEJ JEBANEJ CHWILI!

      Usuń
    4. Bry, bry x"D

      Okeeee x"D

      No dokładnie x"D Ale serio to było genialne x"D

      Yeah, będzie więcej Exidium, o ile uda mi się dać więcej Persiaka a Persiak do pisania to zuo x"D

      No bo świat jest w uj niesprawiedliwy ;O;

      xDDD Bo to bardzo ciężki przypadek x"D

      Hahahahaha x"D Jakby był komentatorem to może bym piłkę nożną zaczęła oglądać x"D

      No w sumie to tak, ale nie chce mieć kolejnych osób na koncie x"D
      x"D Jack tak bardzo... no bo to taka maskotka tego bloga X"D

      Nie pytaj co ćpiem... po prostu... wyjaśnienie jego wiecznego wkurwa i agresji xD

      Dokładnie x"D
      No bo to Jack x"D
      I yep taki był mój zamysł x3 Właściwie ciężko go osiągnąć, bo wiadomo przekleństwa raczej nie pasują do osoby wrażliwej czy przejmującej się, ale skoro zauważyłaś, przed Matt'em to znaczy, że się udało x"D

      Bo Jack miewa też prawidłowe decyzje x"D

      Jeśli Matt pomaga to wiedz, że ma to drugie dno xD

      Dokładnie *^* W sumie Jack'a się nie ogarnie ale... no dobra, nie bo to ciężkie słowo do napisania i możesz nie zrozumieć x"D

      Percussus to by się rzucił na Jack'a, Matt grzecznie się przywitał xD

      Trzeba się od niego uczyć xD

      Gorzej, że nie ma blisko Octaviana... zapomni o kulturze!

      No bo może! xD

      Dokładnie... ale się wkurzył, trzeba wybaczyć x"D

      Ej bo teraz to zauważyłam xD

      xDD To się cieszę xD Oczywiście, że go kochasz... umierać tonie umieraj! *^*

      Mh... jemu to nawet nie pomoże x"D

      Hahahah X"D No bo Octavian to co innego x"D A John'em... a nie bo będzie o-s to nie zdradzę X"D

      *kłania się* Dziękuję ^^" XD

      No a ja mówiłam, że masz nie umierać xD
      Mh... zobaczy się xD

      No wiesz dowodzi Exidium coś robić musi xD

      Mh... a przynajmniej postaram się, żeby tak było xD

      Dokładnie, Jack za dużo spędzał czasu z Oscarem i przeją nieco mądrości x"D

      No... na razie ni X"D

      Ma glany wystarczy x"D

      ;_;*chowa się do szafy*

      No ni moja wina, że mnie coś wzięło ostatnio x"D

      No bo to Leło x"D

      No tak! Ale nie strzelił "yo"... więc bez kultury XD

      Wiesz... Topaz chce tylko przeżyć x"D

      XDD Ej! Nie głupie xD

      No dokładnie... raz ci się Percussus we łbie odezwał to już nie będzie dobrze

      Oj tak xD Znaczy ja tylko z opowiadań od innych wiem, bo tak to ni x"D

      Hahaha prawda xD

      A żebyś wiedziała *^*

      A to się bardzo cieszę x"D Wiesz... dobra spoilernę chociaż nie dokońca to spoiler, taki toćku był zamysł xD

      No w uj x"D A ja mam większe ambicje a wychodzi jak wychodzi więc ten.. xD

      Jesteś bliżej prawdy niż myślisz x"D

      Bardzo normalną i jakże kochającą się wzajemnie x"D

      xD No tak xD

      Bo to Theo, Theo jest nie doświadczony xD

      Feli inaczej wygląda x3 I ni, to ni Feli nawet jakby się przefarbowała xD

      x"D Nie no w sumie...

      No bo w sumie wziął i szokną xD

      Przeznaczenie xD

      Mh... no w sumie, ale ciii...

      Yeeep xD Ale serio to je taka odp na prawie wszystko xD

      xD Ale Theo ma z nimi problem xD

      Bo... a bez spoilerów xD

      Hahahahahahahaha xDDDDDDDDDD

      Theo chciał z prosto z mostu, dostał odpowiedź prosto z mostu xD
      Dziękuję xD

      Ja wjem, w sumie to napisałam go w jeden dzień (te lenistwo i w końcu trzeba było dodać) ale postaram się jakoś w następnym to naprawić xD Nie mniej cieszę się, że trzyma jakiś poziom xD
      Dokładnie xD
      Hah... moze uda mi się to utrzymać w jakimś tam stopniu xD I w sumie wzięło mnie ostatnuo na kryminały xD

      Kolejne będą dłuższe bo właśnie tak jakby skończyłam pewnego rodzaju wstęp xD

      No to spóźnione dobranox xD

      Hahhaa x"D Dziękuję za wena i koma,mam nadzieję, że wen wziął sobie twoje słowa do serca

      Usuń
  2. Ave! Komentujem!

    Rozdział zajebisty *O* i czekam na dokończenie sytuacji z narracji Jack'a... ^^

    "Ledwo udało nam się uzbierać tych pierdolonych trzydziestu herosów, a już Exidium zaczęło się wpierdalać." bo oni ich będą niańczyć... xDDD

    "A co otrzymujemy?! Kolejne wpierdalanie się w nasze sprawy!" jaki stalking xDDD

    "Dobra… wdech, wydech…" bardzo dobrze, oddychanie to podstawa, wiem z lekcji biologii xDDD

    "No kurwa, zaraz pierdolnę kogoś!" przypomniała mi się ostatnia rozmowa z moją przyjaciółką... obie stwierdziłyśmy, że chciałybyśmy komuś tak przywalić w twarz i to bez powodu, tak tylko, żeby zobaczyć, ile mamy siły... to tak nawiązując do niczego xDDD

    "Idź do Stevena – rzuciłem do faceta który przyniósł wiadomość." yay, Steven jednak poszedł z Jack'iem, tak bardzo BFF xDDD

    "Nie mniej wyglądał typowo na dziecko tej pierdolonej bogini." czemu według Jack'a wszyscy są pierdoleni? xD

    "Kurwa idź! Jak krwawisz to idź!" a co to oni, podpasek nie mają?

    "Czemu herosi po prostu nie mogą mieć jednego miejsca bez podziału na greków czy rzymian? Bez podziału na bogów którym oddawali cześć?" ten dzieciak zadaje za dużo pytań...

    "Tak jakbyś kazał lwom siedzieć w klatce z domowymi kotami! Niby podobne ale urżnął się praktycznie na stówę!" no oczywiście... kotki domowe na pewno wygonią lwy w ciągu kilku sekund...

    "Dosyć mi kurwa zajęło odbudowanie tego wszystkiego!" oj tam, tylko kilka miesięcy... xDDD

    "Skąd w ogóle przyszedł mi pomysł, żeby odbudować SPO?" no... tak po prostu... ku pamięci... xDDD

    "Od razu odmówiłem zemsty na Topazie." nareszcie normalny jakiś... xD

    „Skoro straciliście dom zaproponujemy wam nasz. W zamian tylko oczekujemy, że zabijecie tego co sprawił, że straciliście tylko swoich, że straciliście domy, a bogowie odwrócili się od was." tak, tak, a tak naprawdę to chcemy was wykorzystać do zawładnięcia światem... stara gadka xDD

    "Dla mnie to był stek pierdolonych bzdur, więc osobiście kulturalnie odmówiłem." kulturalnie powiadasz? "proszę grzecznie o wypierdalanie"? xDD

    "Nie mniej Jackson, Valdez, Piper, Briget, Jasmine, Alice, Lauren, Nataline i wiele, wiele innych osób." a gdzie poszła Vi? tak z ciekawości... xDD

    "Ale były też takie osoby jak ja… Steven i Travis na przykład." hue hue... Traven nierozdzielone.... radość *O*

    "Ale było naprawdę niewiele takich kretynów jak Oscar…" Jack się martwi o Oscara... ja to wjem, bo jak on nazywa kogoś kretynem, to zazwyczaj się o tego kogoś martwi xDD

    "Najpierw poprzez Matt’a, później osobiście, ale nawet nie chciał słyszeć o tym, że może dołączyć do nowego SPO." ale waj kurwa, waj? ;---;
    *cdn*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *cd*
      ej, a gdzie jest Sibi? *^*

      "Bo kurwa di Carlo durniem nie jest!" no oczywiście, że nie *^*

      "Ale ja nie mam zamiaru uczestniczyć w kolejnym pogrzebie, kolejnego di Carlo!" przynajmniej wiemy, ze przyszedłby na pogrzeb xDDD

      "Cokolwiek sobie teraz ten dzieciak z depresją myśli! Ja mu z głowy wybiję takie imprezy!" jestem jak najbardziej za! *^*

      "Powinienem złożyć mu jakąś pierdoloną wizytę!" najlepiej od razu! Jack wbija do Oscara i takie "Elo, co tam u ciebie, jeszcze żyjesz?" xDD

      "Yo…" i od razu wiadomo, kto przyszedł xDD

      "Ale to właśnie on był pierwszą osobą która postanowiła pomóc nowemu SPO." wow... Matt taki... dobroduszny... xDDD

      "Pierdolę, od tego jest di Carlo a nie ten pieprzony śmiertelnik." ej, ale on nie jest do końca śmiertelnikiem! to rasizm! *^*

      "Przechodziłem obok, pomyślałem, że może…" no oczywiście, zupełnie przypadkiem... xDDD

      "Od myślenia mamy dzieciaki Ateny." Nope. Od myślenia powinien być Matt xDDD

      "Sam się pojawiłeś, więc się po prostu kurwa pierdol!" Jack urodzony dyplomata...

      "Ja pierdolę takie sytuacje… pierdolę jak nie doceniam ze wściekłości czyjeś siły!" no sorry braciszek... nie powinieneś... to był błąd... xDDD

      "Tak czy inaczej chłopak złapał mnie w połowie ciosu za nadgarstek, wykręcił mi dłoń tak, że nie mogłem się ruszyć po czym przygniótł mnie do podłogi i przyłożył jakiś pierdolony tasak do mojego gardła."

      "Popierdoliło cię, Walker, nie?" tak troszku... nawet bardzo troszku...

      "Niespecjalnie miałem jak się wyrwać, ale gdybym tylko mógł to przysięgam, że tak bym mu przypierdolił, że dostałby darmowy bilet na księżyc." i będzie pierwszy pół-demon na księżycu xDDD

      "Raczej się tego skurwysyn nie spodziewał bo jebnął aż miło o ścianę" suprajs! xDD

      "Jak ty się prosisz o nauczkę… jak ty się gówniarzu o to prosisz…" on się po prostu grzecznie dopomina o lekcję... xDDD

      "A ty się prosisz o pierdolony, porządny wpierdol!" *dres mode: on* xDD

      "Mianowicie to, że ten skurwysyn przygwoździł mnie z taką siłą do ściany, że nie byłem się w stanie ruszyć, natomiast jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej." NOW KISS!

      "Zadam jedno pytanie – wycedziłem przez zęby – Pojebało?" no chyba nie... xDD

      "Tak… tak… pocałował mnie… bo kurwa czemu nie?! To takie normalne! Tak! Chłopak z chłopakiem! Oczywiście! Kurwa normalne!" no a nie? jakoś jak się pieprzył z Octavianem to mu to nie przeszkadzało... xDDD
      *cdn*

      Usuń
    2. *cd*
      "Jednak pojebało." to się nazywa dobre podsumowanie sytuacji xDD

      "Nie podobały mi się teraz całkiem jego oczy… ja jebię, kurwa… tak wściekłych oczu nie widziałem w życiu. Przysięgam, kurwa, przez całe swoje pierdolone życie nie widziałem tak wkurwionych i żądnych, nie wiadomo czego, oczu." Matt taki wzrok typu "chodź, pokażę ci kotki w piwnicy" xDDD

      "Wkurzyłeś mnie, wiesz gówniarzu Hermesa? Wiesz, że mnie nic nie jest w stanie udobruchać? – Wyszczerzył kły." i tu się sprawdza powiedzenie "jaki ojciec, taki syn" xDDD

      "Ale mi pasuje jak jest – wpoił się w moje usta. Agresywnie. Nachalnie." -----> *OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO* chyba mam nowe OTP... xDDD

      "Jedynie z każdą chwilą przesadzał coraz bardziej…" oj tam, oj tam... czytelnicy czekają, aż naprawdę przesadzi xDDD

      "Albo odeślę cię do tatusia, jak kurwa wolisz!" czy tylko ja mam wrażenie, że wtedy to Matt dostałby lekcję? dżizes... o czym ja myślę... ;-----;

      "Matt wybuchnął śmiechem, ja zrobiłem kilka kroków do przodu, wysunąłem z rękawa nożyk." hahahaha, Jack taki Izaya xDDD

      "Później dotarł do mnie tylko brzdęk opadającego na podłogę noża, a po chwili poczułem jego piekielnie zimne palce zaciskające się na moim podbródku." to teraz gwałty! xDDD

      "Przynajmniej nie jesteś plastikową lalką, jak spora ilość gejów." tam chyba zamiast "gejów" powinno być raczej "uke" xDDD

      "Narka, Walker! Później cię odwiedzę." to ten... ja czekam na te odwiedziny xDD

      "Ja straciłem Nico… I to w kilka przeklętych chwil. To nie jest coś co byłbym w stanie rzucić w niepamięć." będę teraz przez chwilę wredną suką, ale... nie szkoda mi ani Persiaka, ani Nico... jakoś tak... ni xD

      "ale jednocześnie przepełnione uczuciem, które umiem określić tylko w jeden sposób… zemsta." tak bardzo Nemezis... to teraz jeszcze wskrześmy Leę i będzie w porządku xDDD

      "Ci którzy tego nie zrobili… nie wiem co mam o nich myśleć, czuję do nich ogromny żal." a pierdol się *^*

      "Nie chodzi tu już tylko o Nico. W CHB miałem naprawdę wielu, wielu przyjaciół… to było całe moje życie. Całe… nie wyobrażałem sobie życia bez tego miejsca a teraz…" skarbie, lajf is brutal, mówi się trudno i żyje się dalej xD

      "Miała na sobie białą sukienkę z czarnym gorsetem z czerwoną wstążką. Na włosach równie czerwoną opaskę." taki tam, dziwkarski strój xDDD

      "SPO nawet nie sięga nam do kostek, ciągle są przeklęci…" a jeb się, kurwo *pokazuje Cassandrze środkowego palca* co z tego, że moja siostra? ja się do niej nie przyznaję *^*

      "Z obecnym nie będzie inaczej, tylko zastanawiam się jak to powinniśmy rozegrać? Zabić go osobiście czy poczekać na rozwój wypadków." bo ona taka uprzejma, żeby własnego brata zabić xD

      "Nawiasem mówiąc kilka osób podjęło próbę odbudowy obozu ale… powiedzmy, że to nie skończyło się dobrze." ogień? ;--; a tak serio... szkoda mi obozu... tam było w sumie fajnie... znaczy się SPO fajniejsze, ale CHB zaraz po tym :/
      *cdn*

      Usuń
    3. *cd*
      "Poprawiał jedynie co chwila te swoje fioletowo-różowe włosy." a Topaz po raz kolejny "get de London luk, szmaty" xDD

      "Głupi jesteś. Przysiągłeś, że go zabijesz? Zabijesz mojego kociaka? Mojego? Ojej… to takie smutne, że ci się nie uda. Tknij go a zabiję… zabiję cię i wrzucę z powrotem do morza." yay, Percussus <3 a on będzie miał może jeszcze narrację? *^*

      "I tak przebiegło nasze spotkanie." czyli kawa, herbata, nic nadzwyczajnego... xDD

      "Może uda mi się trafić na ponownie na Topaza… tym razem żaden głos mnie nie powstrzyma." no oczywiście, że nie... xDDD

      "Grzebałem niechętnie w jedzeniu. Nie byłem jakoś tam specjalnie głodny, ale matka się uparła i co zrobić?" czyli ja w trakcie obiadu... XDD

      "powiedziałem więc tylko tradycyjnie „nudy jak zawsze”, a oni wrócili bez słowa do swojej rozmowy." szczerze? nie wiem czemu, ale mam straszne podobne zachowania do Theo xDDDD

      "Miała lekko piskliwy głos, wiecznie się czepiała, wiecznie miała z czymś problemy." ekhem... to pjona z Theosiem co do mamusi! xDDD

      "Moje życie nabrało sensu!" no pewnie... gwałciciela i morderczyni nie ma, więc... od razu lepiej! xDDD

      "Dobra jestem tylko prostym nastolatkiem, którego jedynym marzeniem jest dotrwać do kolejnych wakacji, na zasadzie „byle zdać”. Mam same dwóje i jest dobrze." ambitny, nie ma co xDDD

      "To wspaniałe, że masz taką wyobraźnię." a ja mam za to skojarzenia, też fajnie? xDDD

      "Włączyłem komputer. Luca pieprzył, żebym przestał korzystać z elektroniki…" to je takie "oczy se popsujesz od tego komputera"... no gadanie zupełnie jak moja babcia xDDD

      "Wszedłem na facebooka, nie żebym jakoś tam maniaczył, ale przynajmniej to jest jedyna rzecz przez którą jestem w stanie porozmawiać z taką dziewczyną…" Theoś idzie zarywać xD

      "Poznałem ją przez przypadek. Przez znajomego z innej szkoły." widać, że Theoś to fejm xDDD

      "Witam, jak tam? :) " i ten uśmiech nienawiści na końcu xDDDD

      "Wierzę ci." dziwna jest... xD

      "Parsknąłem przed monitorem. Nie jestem pewien czy chodziło jej o to co przemknęło mi przez myśl więc szybko odpisałem:
      W jakim sensie? Ja mogę pomóc!"
      Czemu Theoś tutaj zabrzmiał jak Rin? xDDD

      "Muszę przyznać, że chyba nawet czułem się lekko zazdrosny… może nie powinienem." ta zazdrość... rujnuje wszelkie związki xD
      *cdn*

      Usuń
    4. *cd*
      "Tak." kropka nienawiści xDDD

      "Nie." i znowu kropka xD

      "Czekaj! Skąd znasz Lucę? :o" pewnie pracowali w tym samym burdelu xDD

      "Spytaj po prostu." co ona ma z tymi kropkami? O_o

      "-Cześć – westchnąłem ciężko.
      -Wyłącz komputer – polecił szybko.
      -Dobrze, mamo"
      ja pierdolę, serio jak jakaś matka... xDD

      "Cholera czy wszyscy dzisiaj tak będą kończyć rozmowy?!" bo mogą? xD

      "Jakaś moda czy co? Nie chyba nie chcę wiedzieć." masz rację Theoś, nie chcesz ;----;

      "Ciemno tam – odpowiedział – Spałem trzy godziny. Prawdopodobnie…" bo on ma zegarek w mózgu... to tak jak babka od techniki u mnie ma milimetr w oku... xDDD

      "Świetnie. Nie dosyć, że kujon to jeszcze bogaty kujon. A jakby tego było mało to bogaty kujon, będzie nam stawiał kawę." Oscar zarywa xDDD

      "Odkryłem, że wymowa wszystkich kaw na jednym oddechu przysparza strasznych kłopotów… ludzie! Nie możecie po prostu mówić, kawa z mlekiem i śmietaną? Albo kawa z gałką lodów? Nie? Szkoda…" wiesz... też się zawsze nad tym zastanawiam... ale w sumie jak sobie przypomnę, że w jednej pizzerii (o zacnej nazwie "Zamkowa", bo przy zamku) u mnie w mieście jest pizza o nazwie "Dwa nagie miecze" to jakoś te nazwy kaw są takie dziwnie normalne... xDDD

      "Widzieliście kiedyś oczy mordercy? Chociaż na zdjęciach? Albo gwałcicieli? No to właśnie miał takie oczy." Trynkiewicz? xD

      "Uśmiechnął się do mnie i wykonał jakiś dziwny gest w moim kierunku, ale natychmiast odwróciłem wzrok. Miałem nadzieję, że Oscar albo Luca też go zauważyli, ale niestety." ta logika...im dziwniej wyglądasz, tym trudniej cię zauważyć... xDDD

      "Więc o czym chciałeś pogadać? A może randka w trójkę?" zupełnie jak Nat xD

      "Kawa była bardzo dobra. Ale wolę colę." i kolejna pjona z Theosiem! xDD

      "Twój dom jest obserwowany przez potwory oraz bogów. Jesteś herosem i prawdopodobnie niedługo zginiesz." Oscar to urodzony optymista... xDDD

      Podsumowanie:
      Jeśli chcesz uświadomić chłopakowi, ze jest w friendzone, to najlepiej przez internet zakańczając każde zdanie kropką nienawiści.
      Nóż w rękawie się przydaje, ale dobrze by było jeszcze umieć go utrzymać w ręce.
      Sibi zamieszkał pod łóżkiem Oscara i to on uczy go optymizmu.
      Z Percussusem lepiej nie zadzierać, bo ma okres.
      Z Matt'em zresztą też i z tych samych powodów co u jego ojca.
      Jeśli chcesz się zemścić na osobie, która zniszczyła ci dom, najpierw pozabijaj swoich byłych przyjaciół.
      Jeśli słyszysz słowo "Yo" to już wiesz, kto cię odwiedził.
      Oscar chwilowo zaprzestał poprawiania okularów.

      Dobra, ten komentarz kreatywnością nie grzeszy, ale mam nadzieję, że ci wystarczy, by te gwałty napisać xD

      Pozdrawiam, życzę weny,czasu, komentarzy, czytelników, wyświetleń i innych tam takich dupereli i czekam na nexta ;D

      Usuń
  3. Dobra strzelam Koma, bo Komy dają Wenę, a Wena daję rozdziały---------> Taka sobie reakcja łańcuchowa przeze mnie wysnuta :) Na samy początku życzę tego by kapryśna córa Afro i Apolla zwana Weną nigdy Ci już więcej nie uciekła. Zwiąż ją i schowaj pod łóżkiem(ale odrobinkę zostaw innym) :D Oczywiście czekam na jak najszybszego nexta :3 Wiesz no najprościej jest mi to wyrazić tak: Żyję Twoją historią! :)


    "Chłopak był od Demeter, chociaż po zachowaniu uznałbym go bardziej za swojego pierdolonego brata. Nie mniej wyglądał typowo na dziecko tej pierdolonej bogini. Złote jak zboże włosy, oczy zielone jak pierdolona trawa i zazwyczaj ubierał się w jakieś luźne upaćkane w pierdolonej ziemi ciuchy."------> Jack komplementujący modę wśród latorośli Demeter... cóż... Bezcenne :3

    "Nie mniej Jackson, Valdez, Piper, Briget, Jasmine, Alice, Lauren, Nataline i wiele, wiele innych osób. Naprawdę było ich od groma. Pierdoleni idioci."------> Stracili wiarę i troszkę im się poprzewracało :P


    "-Ale mi pasuje jak jest – wpoił się w moje usta. Agresywnie. Nachalnie.

    Pierdoli ten skurwysyn! Nie oddawałem pocałunku, miałem tylko wielką ochotę skopać mu jaja."-------------> Powiem tyle... Jaki Ojciec taki Syn! ;)


    "Teraz wszyscy powinni chcieć zemścić się na tym chłopaku przez którego straciliśmy wiele, jak nie wszystko. Ja przynajmniej tak to odbiera. Topaz zabrał mi moją miłość. Zabrał mi dom. Zabrał mi moje marzenia. Nie obchodzi mnie spekulacje, że oszalał, albo, że w głowie siedzi mu jakiś demon. To ja widziałem jak zniszczył obóz. Ci którzy twierdzą inaczej nie specjalnie zdają się orientować w sytuacji."----------------> Biedny Topaz... Percy gdybyś tylko znał prawdę to inaczej byś śpiewał... Niemniej jednak rozumiem ból...


    "Jak odnajdywałem się w Exidium? Muszę przyznać, że niespecjalnie. To nie było takie łatwe, to było coś tak odmiennego od obozu jak niebieskie gofry od zwykłych gofrów. Całkowicie co innego! Nie mniej w miarę się orientowałem…"--------> Nawet w takiej chwili myśleć o niebieskim jedzeniu... TO NIE ZDROWE XD

    "Głupi jesteś. Przysiągłeś, że go zabijesz? Zabijesz mojego kociaka? Mojego? Ojej… to takie smutne, że ci się nie uda. Tknij go a zabiję… zabiję cię i wrzucę z powrotem do morza."--------------> Percussus nie da go tak łatwo, w każdym tego słowa znaczeniu...


    "Moja mama jest kompletnie nie podobna do mnie pod każdym względem."------> Przypadek??? Nie sądzę :P


    "Ma długie blond włosy, delikatne rysy twarzy, jej oczy wahają się między kolorem brązowym a… lekko czerwonym, ale są tak duże i takie wspaniałe, że byłem gotowy gapić się na nie godzinami."-------------> A ja wiem kto to! Wiem kto to! Wiem! Czuję się Wielka :) swoją drogą Theo się rozczaruję ;)

    "Świetnie. Nie dosyć, że kujon to jeszcze bogaty kujon. A jakby tego było mało to bogaty kujon, będzie nam stawiał kawę."--------> Ojjj... Nie narzekaj :P


    "Odkryłem, że wymowa wszystkich kaw na jednym oddechu przysparza strasznych kłopotów…"--------------------> Takie true XD


    "-Okej – Oscar poprawił okulary – Twój dom jest obserwowany przez potwory oraz bogów. Jesteś herosem i prawdopodobnie niedługo zginiesz."-----------> Końcówka tak bardzo w Twoim stylu... Kocham Trolli :D


    Ten rozdział choć mało dynamiczny, wzbudził ciekwość i uwielbiam go jak każdy inny... Więc szybko dawaj kolejny! Risiak czeka :3



    /Akarisu(Córka Hermesa)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja dopiero teraz komentuję, bo wen wczoraj dopiero wrócił.
    Zajebisty rozdzialik. ;D Taku super. ;) Tylko, dlaczego kończysz w takim momencie? No dlaczego? Ech...

    ''Zgasiłem papierosa. Nie miałem już pierdolonego nastroju, żeby ten pierdolony dym mi widok zasłaniał… a poważniej byłem wkurwiony. Ledwo udało nam się uzbierać tych pierdolonych trzydziestu herosów, a już Exidium zaczęło się wpierdalać.''- Idź do Trudnych Spraw. XD

    ''-Kurwa idź! Jak krwawisz to idź! – Zdeptałem papierosa leżącego na ziemi.''- Okres ma? ;)

    ''-Bo kurwa nie mogą! Tak jakbyś kazał lwom siedzieć w klatce z domowymi kotami! Niby podobne ale urżnął się praktycznie na stówę! Idź do Stevena!''- Wow jakie porównanie. ;D Czyżby Jack stał się mądry? ;)

    ''Dla mnie to był stek pierdolonych bzdur, więc osobiście kulturalnie odmówiłem.''- Ta jasne. Ja już wiem, jak kulturalnie. XD

    ''Nie mniej Jackson, Valdez, Piper, Briget, Jasmine, Alice, Lauren, Nataline i wiele, wiele innych osób. Naprawdę było ich od groma. Pierdoleni idioci.''- Właśnie nazwał moją postać idiotką... nieładnie. XD

    ''Ale ja nie mam zamiaru uczestniczyć w kolejnym pogrzebie, kolejnego di Carlo! Cokolwiek sobie teraz ten dzieciak z depresją myśli! Ja mu z głowy wybiję takie imprezy! Ja pierdolę! Powinienem złożyć mu jakąś pierdoloną wizytę! Tylko kiedy? Teraz mamy same pierdolone problemy i…''- O jak słodko. Chce ratować Oscara. XD

    ''-To jest prawdziwe SPO! – Podszedłem do niego i spiorunowałem go wzrokiem. Jak ten facet mnie wkurwia… jak on mnie wkurwia… - Pomagasz mi… okej! Pomagasz innym… spoko! Ale przestań pierdolić, że to nie jest SPO! Kurewsko wkurwia mnie jak ktoś myśli, że wie lepiej! Wiesz co, kurwa? Tak kurewsko wkurwia mnie jak ktoś na dokładkę zawsze tak myśli! Chcesz pomagać?!''- Jaki bulwers. ;D

    ''Tak czy inaczej chłopak złapał mnie w połowie ciosu za nadgarstek, wykręcił mi dłoń tak, że nie mogłem się ruszyć po czym przygniótł mnie do podłogi i przyłożył jakiś pierdolony tasak do mojego gardła.''- Słodko!!!:*

    ''Mianowicie to, że ten skurwysyn przygwoździł mnie z taką siłą do ściany, że nie byłem się w stanie ruszyć, natomiast jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej.''- Będą gwałty? ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ''I tym razem nie dał mi dokończyć. Tak… tak… pocałował mnie… bo kurwa czemu nie?! To takie normalne! Tak! Chłopak z chłopakiem! Oczywiście! Kurwa normalne!''- A Octawian to co? Nie chłopak? ;)

      ''-Ale mi pasuje jak jest – wpoił się w moje usta. Agresywnie. Nachalnie.''- Huyehue no mi też. Pjona. ;*

      ''-Nie – puścił mnie i podbiegł do drzwi – Narka, Walker! Później cię odwiedzę.''- I będą seksy. ;D

      ''Jak wygląda teraz moje życie? No cóż… jest puste… smutne… ale jednocześnie przepełnione uczuciem, które umiem określić tylko w jeden sposób… zemsta. Z resztą nie tylko ja je odczuwałem, wszyscy z CHB którzy dołączyli do Exidium to właśnie czują.''- Ej, to ja bym się też nadawałą. ;)

      ''Czy mógłbym posądzić ją o to, że jeszcze kilka godzin temu ścierała z dłoni czyjąś krew? Niespecjalnie. Ale nauczyłem się polegać na tej dziewczynie. Jest silna, ciężko sprawić aby zaczęła się czegoś wahać. Właśnie to w niej podziwiam.''- Tylko się nie zakochaj. ;)))

      ''Leo zaśmiał się, że potwory dostały ataku serca na wieść, że nadchodzimy, ale ja nie byłem tego całkiem pewien.'' Leo! Ja wiem, że miał rację. ;)))

      ''-Jackson – wycedził – Cześć.''- Bo kultura musi być. ;D

      ''Może uda mi się trafić na ponownie na Topaza… tym razem żaden głos mnie nie powstrzyma.''- No ja bym nie była tego taka pewna.; D

      ''„No więc wpadła niedawno do nas fajna laska, chciała mnie zabić, więc chłopak który włamał nam się do domu podwiózł mnie do naszego klasowego kujona który wkurzył się jak powiedziałem, że ma babski pokój”''- Historia życia. ;DDD

      ''Moja mama jest kompletnie nie podobna do mnie pod każdym względem.'' -To pewnei Cię w szpitalu podmienili. ;D

      '' Było pusto. Nie było ani Luci, ani tamtej zwariowanej kobiety.

      Moje życie nabrało sensu!''- Ja niewiele jest mu do szczęścia potrzebne. ;D

      ''Poznałem ją… mh… jakoś kilka dni przed początkiem roku szkolnego. Jest starsza ode mnie, ale nie widać tego jakoś na pierwszy rzut oka… jest… no dobra powiem bez owijania w bawełnę, cholernie w moim typie. Ma długie blond włosy, delikatne rysy twarzy, jej oczy wahają się między kolorem brązowym a… lekko czerwonym, ale są tak duże i takie wspaniałe, że byłem gotowy gapić się na nie godzinami.''- A juz miałam nadzieję, że będzie homo. ;***

      ''Zmarszczyłem czoło. Czy ona dała mi kosza czy mi się tylko wydaje?''- Niestety dała kosza.... ;D

      ''Rozłączył się. Cholera czy wszyscy dzisiaj tak będą kończyć rozmowy?!''- No taki chujowy dzień. ;D

      ''-Dobra – musiałem natychmiast podjąć jakiś temat – Więc o czym chciałeś pogadać? A może randka w trójkę? Ale wiesz niespecjalnie mnie to rajcuje.''- Trójkącik!. ;D

      ''-Okej – Oscar poprawił okulary – Twój dom jest obserwowany przez potwory oraz bogów. Jesteś herosem i prawdopodobnie niedługo zginiesz.''- Takie optymistyczne wyznanie. ;***

      No i to chyba tyle.
      Tak więc, weny dużo życzę, czasu i w ogóle, żeby ci się pisać chciało .;) Pozdrawiam i czekam na nexta. XD

      Usuń