poniedziałek, 13 listopada 2017

Aż wstyd tu wchodzić...

Oh, hej, hej. W sumie ciekawe jaki będzie odbiór tej notatki? Pewnie nikły i nikt tu nikogo nie powinien winić oprócz mnie. 


Cóż minęło 19 miesięcy od ostatniego rozdziału: 10 kwiecień 2016 roku, tego dnia dodałam ostatni rozdział. Masa czasu, masa. A trzy lata temu założyłam tego bloga: 07 sierpnia 2014 - ja, wczesna nastolatka przed drugą klasą gimby, mająca niewielkie pojęcie o życiu, pisaniu czy prowadzeniu bloga. Gdyby nie moja koleżanka, to mój ff nigdy nie ujrzałby światła dziennego, pisałam dla siebie, bo czułam jawną niesprawiedliwość, że Percy i Nico nie są kanoniczną parą. Nyksiątko - bo taki nick ma ta koleżanka, namówiła mnie do założenia tego bloga i w ten sposób spędziłam całą swoją naukę w gimnazjum na pisaniu ff o Percy'm Jacksonie.

Z kolejnymi rozdziałami zaczęłam pisać z kilkoma osobami, które stale komentowały moje - marnej jakości - prace. Można powiedzieć, że przywiązałam się bardzo do tych osób i myślę, że nie muszę wymieniać tu każdej, gdyż każda doskonale z Was zdaje sobie sprawę, że mówię właśnie o Was. To z Wami pisałam ten ff, z Wami dzieliłam się wręcz swoimi prywatnymi sprawami. I wiecie co? Nie żałuję, że tak przeklikałam sobie kilka dobrych lat. Do tej pory mam stały kontakt z częścią z Was, z... jezu senpai nie pamiętam jaki miałaś nick, tak czy siak senpai jest jeden i wie, że o niej mówię - z Tobą szczególnie utrzymuję stały kontakt, w końcu inaczej nie możemy nazwać naszego codziennego pisania od rana do nocy.

Cóż... nie mogę zaprzeczyć, nie mam serca usuwać tego bloga. Chociaż burak spala mnie za każdym razem jak zerkam na pierwsze rozdziały. Zmieniłam się bardzo, mój styl pisania na pewno też. I pewnym jest, iż nie siedzę już w fandomie PJ. Jest to w zasadzie zabawne. Ale w pewnym momencie, nawet już podczas pisania bloga poczułam przesyt tą serią. Bardzo żałuję, chciałabym zakończyć w jakiś sposób to opowiadanie, ale wiem, że zarówno czas oraz moja wena na pewno na to nie pozwolą.

Co mam jeszcze napisać? Nie chcę się usprawiedliwiać, jak robiłam to często pod rozdziałami. Nie chcę się usprawiedliwiać z tego, iż po prostu przejadło mi się to. Chciałabym, żeby było inaczej. Jasne, możliwe, że część z osób, które to przeczytają, również chciałaby, żeby było inaczej. Ale na pewno wiele rzeczy jest pewnych: pisząc tego bloga, to ff, spędziłam dużo swojego czasu i bynajmniej nie uważam go za czas stracony. Mimo, iż mam ochotę zapaść się pod ziemię gdy zerkam na wczesne rozdziały, to nie żałuję. Poznałam dzięki tej przygodzie wielu ludzi, gdyby nie to, że założyłam bloga, nie poznałabym ich. Wszystko dzięki Nyksiątku, nie? Powinnam jeszcze, kiedyś się z nią spotkać i serdecznie jej za to podziękować. Naprawdę.

Myślę, że mogę już oficjalnie zakończyć to... pożegnanie? O ile ktokolwiek tu został, ktokolwiek tu wejdzie. Przepraszam jeśli zawiodłam część z was, ale minęło naprawdę sporo czasu. Wiele razy, naprawdę wiele razy, chciałam wrócić do pisania, ale zwyczajnie nie mogłam. A zmuszanie się na siłę, zmuszanie się do czegoś co się lubi, jest moim zdaniem tylko i wyłącznie psuciem sobie przyjemności.

Ale jedno jest również pewne... to nie jest ostatni twór jaki napisałam, będę pisać więcej. Możliwe, że nie będzie to dotyczyć żadnego fandomu... możliwe, że będzie. Nie wiem. W tej chwili jestem w liceum, staram się skupić na ocenach jak tylko jest to możliwe, ale może w wakacje? Albo w jakieś ferie? Nic nie mogę obiecać, ale w innym blogu, możliwe, że pod innym kontem na pewno w otchłani internetu jakiś mój twór jeszcze trafi. Czy się przyjmie tak jak ten blog? Bardzo wątpię. Niesamowicie cieszy mnie jak i przeraża ile ten blog miał wyświetleń... ile komentarzy, ile ludzi, których spotkałam pod każdym rozdziałem w komentarzach. I tym osobom serdecznie dziękuję i przepraszam.

Nie usuwam rozdziałów. Jak już pisałam wcześniej, pomimo wstydu jaki odczuwam. Myślę, że za parę lat wrócę, przeczytam wszystkie te rozdziały i pośmieje się z (mam nadzieję) tego jaki progres zaliczyłam.

Tak, więc prawdopodobnie to ostatnia notatka na tym blogu. Możliwe, że kiedyś jak faktycznie pokuszę się o założenie kolejnego, to pojawi się tu chamska reklama... a może faktycznie spróbuję zacząć od kompletnego zera? Zobaczymy jak to będzie.

A tymczasem... dziękuję i mam nadzieję, że nie jest to jakiś wielki szok dla osób spod ostatniego rozdziału. Naprawdę przykro mi, że tak wyszło.

Do zobaczenia?

3 komentarze:

  1. HAAAAAAAAAAA no siema :D Mnie też wypada podziękować, za te emocje, które przepełniały mnie gdy czytałam o losach Twoich bohaterów i niecierpliwie czekałam na kolejny rozdział.
    Wszystko się kiedyś kończy. I już mi chyba nawet nie jest z tego powodu smutno, nawet jest to swego rodzaju wyzwolenie :D
    Ostatni raz pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Uffff... Dobrze, ze nie usuwasz rozdziałów :-) przeczytam sobie wszystko od początku i zakocham się na nowo w tym opowiadaniu ^^

    Viana

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, uwielbiałam tego fika, czasem nawet komentowałam
    Ale mam takie pytanie
    Czy masz gdzieś może jeszcze playlistę z piasenkami zaczynającymi się od city of angels? Czytanie bez tego to już nie to samo a nie pamiętam tytułów zeby sama sobie zrobić ;_;

    OdpowiedzUsuń