piątek, 29 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 13

Rozdział 13. To wszystko wina Leo


Przechodziliśmy obok czarnych, szarych dusz ludzi, którzy snuli się bez celu po całych łąkach. Nico prowadził tak, abyśmy nie wpadli na te dusze, nie powiedział co się stanie, a my woleliśmy nie ryzykować. -Powinniśmy chyba udać się do twojego ojca… Nie, Nico? – Spytał Jason. -Taa… - mruknął niechętnie Nico – Nie żebym bardzo tego pragnął. Westchnąłem ciężko, nie miałem najlepszych wspomnień z Hadesem… raz nasłał na mnie mnóstwo potworów, drugi raz mnie uwięził… Nie stanowczo, za sobą nie przepadaliśmy. Nico jakby czytał w moich myślach, odwrócił się na chwilę w moją stronę i uśmiechnął się najcieplej jak umiał. Nie pomogło mi na nerwy, ale na pewno sprawiło, że poczułem się lepiej. -Powoli dochodzimy do zamku… tylko, pozwolicie, że załatwimy to podróżą pośpieszną? -To znaczy? – Spytał Frank. -Ja chyba niestety wiem, co to znaczy – jęknęła Annabeth – Nico, to konieczne? -Owszem – mruknął Nico. Nico zagwizdał cicho. Długi czas nic się nie działo, aż w końcu nadleciały trzy potwory, o skórzastych skrzydłach. Przypominały kobiety, ale dobrze wiedziałem, że to wszystko jest i tak złudzeniem, więc nic niemożna być pewnym. -Na Hefajstosa! – Krzyknął Leo – To przecież są… -Erynie – powiedzieli na raz Annabeth i Nico. -Bogowie… - jęknęła Thalia. Frank gwizdnął cicho, Piper skuliła się za Jasonem. -Jesteś pewien… że nie wprowadzasz nas w pułapkę? – Spytała Thalia. -Na sto… Erynie wylądowały. -Panie… - zaskrzeczały. -Do zamku Hadesa. Erynie zaśmiały się, ogarnęła nas ciemność, ja poczułem nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka, po czym wylądowałem na brzuchu na zimnej posadzce. Właściwie tylko Nico nie stracił równowagi. Jęknąłem cicho, kiedy dźwignąłem się na nogi. Byliśmy w Sali tronowej, a przed nami siedział Hades, był przerażająco poważny. -Ojcze… - Nico klęknął przed tronem – Przyprowadziłem… -WIDZĘ SYNU! – ryknął Hades, tak głośno, że sala zatrzęsła się – Perseuszu podejdź! Nico popatrzył na mnie błagalnie, a w jego spojrzeniu wyczytałem to czego się obawiałem… „Mamy duże problemy”. -Percy nie idź – jęknęła Annabeth. Pokręciłem tylko głową. Podszedłem do tronu. Hades wstał i spiorunował mnie wzrokiem. -CHYBA MÓWIŁEM, ŻADNEJ WYCIECZKI!!! – ryknął – ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, CO NAROBIŁEŚ. Zmarszczyłem brwi. -To jest moja drużyna… Przepraszam Jason – zerknąłem nerwowo na przywódcę – Mam prawo… -TO MOJA KRAINA! NIE ŻYCZĘ SOBIE, WIELKIEJ GRUPY NASTOLATKÓW! -Ojcze… - jęknął Nico. -A z tobą jeszcze nie skończyłem! -Ojcze, proszę… Haedes wstał z tronu i podszedł do Nico, można by z daleka wziąć ich za bliźniaków, z tą tylko różnicą, że w oczach Nico zniknęła pewność, a w oczach Hadesa ciągle widniał obłęd. -Już dosyć zrobiłeś Nico di Angelo… Twoje dwie siostry… cóż żałuję, że nieprzeżyty, byłyby dużo lepsze od ciebie. Nico spuścił głowę. -Ale ojcze… -ZAMILCZ, NICO! – Ryknął Hades – Pamiętasz jak to się ostatnim razem skończyło?! -Teraz nie ma Persefony – przypomniał Nico. -Co nie znaczy, że nie będzie mogła z powrotem zamienić cię w jakiś kwiat, jak się nie uspokoisz! Gdyby sytuacja nie była poważna, wybuchnął bym śmiechem. To było co najmniej komiczne. -Ojcze… - jęknął Nico. -POWIEDZIAŁEM COŚ! Później się z tobą policzę… Perseuszu – zwrócił się teraz do mnie – Sprzeciwiłeś się mi. Mówiłem już co ci grozi? -Raz lub dwa – warknąłem, nie podobało mi się to w jaki sposób Hades zwracał się do Nico. -W takim razie powtórzę, bo może woda w twoich uszach, odziedziczona po twoim szanownym ojcu ogłuszyła cię wtedy… Zostaniecie tutaj na zawsze! – Hades zaśmiał się chłodno – Nie uratujecie swojego obozu, będziecie tylko obserwować jak potwory niszczą wasze domy! -Ojcze! Jak śmiesz! Sprzeciwiłeś się Kronosowi i Gai, a teraz nie chcesz nam pomóc?! Wszyscy herosi zginął! -Nico, Nico, Nico… - Hades powiedział to z wymuszoną uprzejmością – Nie wszystkich pół-bogów… wy tu zostaniecie, na zawsze… Chociaż, mam dobry dzień. Wiecie co? Pozwolę wam wyjść z mojej krainy, ale tylko wtedy kiedy przejdziecie przez TEN poziom podziemi. -Ojcze, nie możesz – Nico zbladł bardziej niż zwykle, a w jego oczach nie było już paniki… Tylko ten sam obłęd co w oczach Hadesa, to również nie napajało optymizmem – Posłuchaj mnie! To jest niemożliwe! Nie możesz… -Szanuj ojca chłopcze… - powiedziała nagle jakaś kobieta zza tronu – Nadal nie mogę uwierzyć, że moja córka wyszła za kogoś takiego, ale… Zza tonu wyłoniła się kobieta w średnim wieku, ubrana była na niebiesko, w blond włosy miała wplecione kwiaty. -Demeter – szepnęła Annabeth, do Piper i Jasona. -W rzeczy samej, droga damo – powiedziała Demeter – Zięciu, czemu straszysz te dzieciaki? Hades wzniósł oczy do góry. -Nie twoja sprawa Demeter – warknął. -Ależ moja…. Bogowie Nico jak ty wyglądasz – Demeter załamała ręce – dziecko drogie, mówiłam, żebyś więcej jadł. Wyglądasz jak kościotrup. Nico westchnął ciężko, w identyczny sposób jak Hades. -Demeter! – Zagrzmiał Hades – Zabraniam ci się wtrącać! -Oczywiście… To, że jestem twoją teściową od razu znaczy, że nie mam prawa do własnego zdania, tak? -Tak, Demeter – warknął Hades – A teraz jakbyś nie zauważyła, mam do odprowadzenia gości. -To… to szczyt chamstwa – warknęła – Jestem w piekle, a ty… -To jest moje królestwo, doceń to stara kobieto! – Ryknął Hades. -Powiedział facet z tysiącem lat – warknęła Demeter. Hades przesłał jej nienawistne spojrzenie, a Demeter się oddaliła. -To chyba od tej Demeter wzięły się żarty o teściowej – odparł Leo. Piper cicho zachichotała. -No dobrze… To zaczynamy zabawę, tak? – Zagadnął Hades – Świetnie, miłej rozrywki. Hades klasnął w dłonie, otoczyła nas czarna mgiełka i ponownie coś szarpnęło mnie w okolicy pępka i ponownie wylądowałem na ziemi. -Gdzie jesteśmy? – Zapytała Thalia, kiedy i jej udało się powstać. -Jeden z tych zamkniętych korytarzy – jęknął Nico – DOBRZE SIĘ BAWISZ TATO?! – Ryknął Nico. Hades nie odpowiedział. -Nigdy tutaj nie byłem- powiedział Nico – to będzie… ciekawe – głos Nico się załamał. Złapałem go za rękę. -Nie obwiniaj się. Wydostaniemy się stąd, zobaczysz – powiedziałem. -No jasne, że tak – poparł mnie Leo. Nico westchnął ciężko, objął prowadzenie grupy. Ruszyliśmy krętymi korytarzami, Piper była najbardziej przerażona z nas wszystkich, nie odstępowała Jasona, ani na krok. Po mniej więcej godzinie lub dwóch, łażenie krętymi korytarzami rozdrażniło Nico. I jakby na zawołanie, przed nami ukazały się potwory, Hydry… małe jak na te potwory… ale i tak groźne. Przypominały połączenie węża ze smokiem, miały siedem łbów, a z każdego pyska wydobywał się zielony ogień. -Nie odcinajcie im głów! – Krzyknął Nico – Inaczej będziecie mieli jeszcze większy problem. Nie trzeba było powtarzać, ja, Jason i Nico zaszarżowaliśmy z mieczami na potwory, starając się nie odciąć głów. Thalia i Frank atakowali z dystansu, zalewając potwory strzałami, Leo osłaniał Piper, która jak się okazało zgubiła swoją broń. W końcu udało mi się z Jasonem odciągnąć jedną Hydrę dalej od drugiej, liczyło się tylko jej zabicie. Nagle Hydra wyparowała, popatrzyłem ze zdziwieniem na Jasona, aż nagle usłyszałem krzyk Leo: -NIE! Odwróciłem się w jego kierunku, Leo pędził ku Nico, po czym zasłonił go własnym ciałem… Natychmiast zrozumiałem o co chodzi, Nico nie zauważył, że druga Hydra atakuje go od tyłu. Leo otoczył siebie i Nico płomieniami. Hydry wyparowały, Leo opadł na kolana. Nico wstrząsnął dreszcz, podbiegłem do nich. Leo dyszał ciężko. W końcu przy pomocy Nico, dźwignął się na nogi. -Dziękuję, Leo – powiedział po chwili i go uściskał. Poczerwieniałem… zresztą nie bardziej niż Leo, który kiedy tylko Nico odwrócił się od niego, zachichotał nerwowo, po czym cały stanął w ogniu. -Nie podniecaj się tak, Leo – zaśmiał się Jason. Parsknąłem cicho. Nico szedł dalej, ruszyliśmy za nim. Szczerze powiedziawszy, ten dzień był zwariowany i nie przypuszczałem, że będzie jeszcze bardziej zwariowany, ale myliłem się… Nico po chwili oparł się o ścianę, a kiedy chciał zrobić krok, potknął się o kamień. Natychmiast do niego podbiegłem, podałem mu dłoń, ale on nie otworzył nawet oczu. -Nico! Co ci?! – opadłem na kolana obok niego. -Percy… gdzie jesteś? Nico otworzył oczy i… coś ciężkiego opadło mi do żołądka. Oczy Nico były całe białe, tęczówka lekko szarawa… -Co się… - zaczęła Annabeth, ale kiedy spojrzała na Nico złapała się dłońmi za usta. -O… O co chodzi? – Wyjąkał Leo. -Nic nie widzę Percy! Percy gdzie jesteś? – Załkał cicho Nico. Pogładziłem Nico po czole. -Ciii…. Tutaj jestem. Nico próbował mnie złapać za dłoń, ale nic nie widział. Więc to ja złapałem go za rękę. -Trucizna – powiedział Frank tonem znawcy – Hydra musiała go zatruź. Przełknąłem ślinę, pomogłem wstać Nico, przełożyłem jego ramię na moje i ruszyłem dalej, starając się nie pokazać, jak bardzo jestem zdenerwowany. Wiedziałem czyja jest to wina. Znowu ten Leo! Gdyby szybciej pomógł Nico. Dwa razy musiałem się powstrzymać, by na chwilę nie puścić Nico i nie przyłożyć Leonowi. Był już niemożliwy… I pomyśleć, że kiedyś go pocieszałem, kiedy mówił, że czuje się jak siódme koło u wozu! Przecież to prawda, on wszystko psuje! Nico oparł głowę na moim ramieniu, ja pocałowałem go w czoło. Szliśmy dalej, raz na jakiś czas napotykaliśmy się na potwory, wtedy do akcji wkraczała reszta, ja ochraniałem Nico, modląc się przy okazji do wszystkich znanych mi bogów, aby ozdrowili Nico. Niestety ta wyprawa, nie okazała się pomyślna. Kiedy postanowiliśmy odpocząć między Thalią a Jasonem wybuchła kłótnia. -To twoja wina Jason! Dowodzisz, zapomniałeś?! Pozwoliłeś by ten chłopak – wskazała na Nico – narażał się na niebezpieczeństwo! -No, no siostrzyczko, a co z twoim poczuciem władzy? To ty zawsze chciałaś dowodzić. -Spadaj – syknęła. -Uspokójcie się proszę – jęknął Nico. Thalia rzuciła nienawistne spojrzenie mi oraz Jasonowi po czym, nim ktokolwiek zdążył zareagować odbiegła. -Thalia czekaj! – krzyknęła Piper. Ale było za późno, córka Zeusa już zniknęła za rogiem. Lecz za nim odbiegła byłem przekonany, że w jej oczach widziałem coś nieznajomego. Przepowiednia jednak miała rację! Podzielone rodzeństwo... chodziło o Jasona i Thalię.... Kiedy poszukiwania Łowczyni spełzły na niczym, postanowiliśmy zrobić sobie chwilę przerwy. Po paru minutach postanowiłem odejść na chwilę od Nico i podszedłem do Annabeth, której strata Thali wyjątkowo odbiła się na samopoczuciu. -Cześć Glonomóżdżku – powitała mnie – Dawno nie rozmawialiśmy tak, sam na sam, nie? -Bardzo dawno – potwierdziłem – Coś cię gryzie? -Nic… - odpowiedziała i spuściła wzrok - Znaczy. Tęsknię za tobą Percy. Westchnąłem ciężko. -Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy – odparłem. -Tak, ale… Wcześniej było łatwiej, a teraz… -Nadal jesteś moją przyjaciółką – wypaliłem natychmiast. Szare oczy Annabeth zabłysły smutno. -Wiem, ale to mało… -Traktuję cię jak siostrę – ciągnąłem. Annabeth westchnęła ciężko. -Myślałeś nad tą przepowiednią? – Spytała. -Trochę – odparłem zgodnie z prawdą. -Powinniśmy ją przeanalizować, nie uważasz? Pokiwałem głową. Annabeth opowiedziała mi mnóstwo teorii na ten temat, oraz szczegółów w jaki sposób moglibyśmy oszukać przepowiednię, a kiedy wydawać się mogło, że omówiliśmy już wszystko postanowiłem powrócić do Nica. Przytuliłem go do siebie, ale w mojej głowie ciągle tłukły się te słowa "Tęsknię za tobą Percy.". 

***

No dobra :3 W ten o to sposób kończy się rozdział trzynasty :> Mam nadzieję, że się podobał :)) A kolejne dwa będą już jutro (będę dodawać po dwa póki nie dojdziemy do części 3 ^^ ) Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że będziecie mieli udany dzień :)

10 komentarzy:

  1. Hah... dodam oczywiście jeśli net mi się nie zbuntuje ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty zła kobieto!
    Czemu Nico jest ślepy, no czemu? Biedaczek.
    Tylko niech Percy nie zakocha się ponownie w Ann.
    Świetny rozdział.
    Pożycz trochę weny i tak masz jej za dużo. :)
    Nie no żartuje. Weny nigdy nie jest za dużo. :*
    Pozdrawiam i czekam na nexta. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 Musisz się przyzwyczaić ja kocham się znęcać xD
      *Daje trochę weny* teraz tylko poczekaj aż Hermes łaskawie ci ją podeśle xD

      Usuń
  3. Okej, teraz płacząca Lyra komentuje.
    Rozdział mnie wzruszył, choć nie wiem co i czemu. No ale doprowadził mnie do łez. Płaczę i się śmieję. Mądra ja.
    Tak tu dużo Nico. A ta Annabeth... Zabić to mało!
    Coś ty zrobiła Nico?! Dlaczego?! Nie no, żarcik :) im więcej cierpienia, tym lepiej.
    Czekam na nexty i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;_; Cieszę się, że ci się podobał i, że ktoś reaguje emocjonalnie a nie z typowym poker face i przeklikuje zaraz na fb, żeby po minucie zapomnieć o czym czytał xD Dziękuję za wenę :3

      Usuń
  4. Nico ślepy?
    Miałam nadzieję, że oślepnie Leo. Ostatnio trochę mnie wkurza.
    Rozdział super!
    Moja nienawiść do Ann wzrosła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo mojego częstego znęcania się nad Leo, tym razem rzuciłam się na Nica XD cóż... Chyba powinnam napisać ostrzeżenie "Czytanie mojego bloga może sprawić, że Leo stanie się postacią negatywną w waszych oczach" XD

      Usuń
    2. Tak, a pod spodem dopisz: "może również powodować zrycie psychiki, dostrzeganie śmierci dookoła i zbyt częste myśli o tym, jak torturować ulubionych bohaterów" ;)

      Usuń
    3. Tak c: To by było na miejscu xD

      Usuń
    4. Pff. Ja i bez Twojego bloga widzę śmierć dookoła. Mam różowy pokój (dzięki, ja z podstawówki), ale i tak można w nim dostrzec śmierć.
      A co do Leo, to masz rację, ale i tak szczęście Nico i Percy'ego jest o wieeeeeeele ważniejsze od tego, czy kocham Leo, czy go nienawidzę

      Usuń