środa, 13 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 4

Rozdział 4. Gubię się w cieniu


Minęła mniej więcej godzina naszej wspinaczki, a ja już miałem dosyć. Jestem stworzony do walki, nie do jasnej… wspinaczek po górach. Nico też nie był zachwycony, raz po raz potykał się o jakiś kamień co zmuszało mnie do ciągłej czujności, nie mogłem pozwolić by Nico sobie coś zrobił, już i tak miecz, który wbił mu się poprzedniego wieczora w ramię był wystarczający.


Jedno co było dobre, to słone powietrze, znad morza. Ono jedno dawało mi siłę.

-Ojcze – szepnąłem patrząc na morze – Nie wiem czy się na mnie obraziłeś, ale z łaski swojej… pomóż mi trochę. Klnę się na wszystko, że ci to wynagrodzę.

Nic się nie stało, z resztą na co liczyłem? Że Posejdon od tak, wyskoczy w stroju kąpielowym z morza, da mi kilka rad, pomoże znaleźć Leo i jeszcze może pobłogosławi mnie i Nico. Sama myśl o tym był śmieszna.

-Gdzie my idziemy? – Spytał mnie Nico.-Dobre pytanie – mruknąłem – Nie wiem.-Świetnie… Czyli mózg naszej operacji wysiadł.-Mózg?-Ja… Glonomóżdżku.-Aha…Nie nazywaj mnie tak.-Specjalnie udajesz teraz idiotę – warknął Nico i nagle stanął dęba – Groty!-Co?-W grotach trzeba szukać, ona mi to powiedziała… W śnie – przypomniał sobie Nico.-Kto to ona? Mówisz o niej już drugi raz.

Ale Nico nie słuchał, szedł przed siebie, jakby już znał drogę. Nie pozostawało mi nic innego jak podążanie za nim.

Nie wiem czemu, wydawało mi się, że ta cała „ona”, to Bianca… I miałem niejasne przeczucie, że ona chce się skontaktować z bratem…

-Nico!-Czego? – Spytał wyraźnie wytrąciłem go z podążania tropem.-Kontaktowałeś się ostatnio z Biancą?

Nico spochmurniał.

-Nie mogę się z nią skontaktować. Zakłócenia.-Zakłócenia? Dzwonisz do zmarłej dziewczyny? – Zmarszczyłem czoło.-Nie! – fuknął Nico – Nie mam zwyczaju dzwonić do umarłych, nie są zbyt rozmowni… Chodzi mi o kontakt grobowy jest zakłócany.-A… to wiele wyjaśnia – poczułem się trochę jak kretyn.-Zapomnij… - Nico machnął ręką.

W sumie niewiele brakowało, a przychyliłbym się do tej prośby. Czułem się senny… A przecież, spałem dostatecznie długo.

-Czekaj – Nico uniósł dłoń na znak, żebym się zatrzymał – To ta grota – wskazał głową na wgłębienie w górze.-No to na co….Nagle górą coś wstrząsnęło i usłyszałem ujadanie psów oraz śmiech Harpii.-Na stringi Posejdona… - mruknąłem – Co robimy?-Mh… No nie wiem… „Atakujemy”?

Wydało mi się to jedynym słusznym rozwiązaniem, zbiegłem jako pierwszy po kamieniach i stanąłem na wprost groty, za mną stał Nico.

Grota była bardzo ciemna… Właściwie mógłbym zaryzykować, że było to ciemniejsze od Tartaru, ale to pewnie uraziłoby Nico.

-No kochaniutki… Teraz wezwij swoich przyjaciół – zaśmiała się pani Dodds.-Nie! – Krzyknął Leo.-Jaki plan? – Spytałem.-Co powiesz na… plan „p” w połączeniu z „o”.-To znaczy? – Zacząłem się gubić w rozumowaniu Nico.

Nico nic nie odpowiedział. Staną tuż przy wejściu i nim zdążyłem go powstrzymać krzyknął:-Hej Harpie! Ogary! I Hades jeden wie co tam jeszcze! Przyszedłem do was!

Z groty dobiegł chichot, a Nico zniknął w ciemności. Postanowiłem zakraść się za nim, chociaż nadal nie wiedziałem, co to za plan „p” i „o”.

-Gdzie jesteś Herosie? – Zawyła pani Dodds.-Tutaj - dobiegł jakby z każdej strony głos Nico.-Gdzie?-Och… Na bogów… jesteś ślepa harpio? siedzę na twoim karku.-CO?! – Zawyła była Erynia i zaczęła się szarpać.

Widocznie straciła równowagę (nie wiem nie widziałem…) ale chwilę później zawyła i coś wpadło do jakiejś mazi (chyba mazi), a pani Dodds już się nie odzywała.

Podskoczyłem kiedy ktoś dotknął mojego ramienia.

-Spokojnie, to ja – szepnął Nico.-Gdzie jesteście? – Krzyknął gdzieś z góry Leo.-Tutaj – mruknął Nico.-O tak wiele mi to mówi – warknął Leo.-Ciemno tutaj… - warknąłem – nic nie widzę.-Ale wiem kto będzie widział… - odparł Nico.

Nie widziałem co robi, ale się domyśliłem, gdyż po chwili wykrzyknął:
- Przeklęty duchu, wyjdź na chwilę!
W jaskini zabłysło delikatne białe światło, wstrzymałem oddech. Światło poszybowało w górę, po czym po prostu się rozpłynęło. A po chwili coś spadło z wielkim hukiem na podłogę.

-Au! – Syknął Leo.-Sorry – szepnął Nico.-Spoko… Tylko złamałem kręgosłup – jęknął syn Hefajstosa.

Ale nie miał wiele czasu na narzekanie. Z drugiego końca groty usłyszeliśmy, że zbliżają się do nas inne Harpie i ogary. Chwyciłem więc Leo i razem z Nico wyciągnąłem go z jaskini.

Leo był cały brudny, we włosach miał smar,a jego koszula była poplamiona sadzą.

-Dzięki za szybki i całkowicie bezbolesny ratunek – podziękował nam Leo.-Nie ma sprawy – wyszczerzyłem zęby.-Dobrze, że nic ci nie jest- powiedział Nico.

Znowu coś ukuło mnie prosto w serce. Wkurzała mnie obecność Leo, poczułem, przez chwilę wielką ochotę zrzucić go z klifu.

-Ciebie też miło widzieć, Nico – mruknął.-Skończyliście…? Musimy się wynosić – ponagliłem ich.-Jasne, szefie – odparł Leo.-Masz – wręczyłem Leo jego pas.

Leon uśmiechnął się do mnie szeroko i przymocował z powrotem, pasek do spodni. Zeszliśmy szybko z góry, powróciliśmy po niecałych dwóch godzinach ponownie na plażę. Była jednak na niej coś co nas zaniepokoiło.

-Jestem kretynem – westchnąłem wskazując na coś co znajdowało się z drugiej strony plaży.Nico spojrzał w tamtą stronę.-Zamek… Pamiętam go… - Mruknął cicho.-Naprawdę? – Zaciekawił się Leo.-To… To zamek di Angelów.Ja i Leo otworzyliśmy szeroko usta.-Żartujesz? – Spytał Leo.-Masz zamek? – Spytałem ja.- Moja ciotka miała zamek… Wydziedziczyła matkę kiedy ta zaszła w ciąże, a nie wiadomo z kim… Ale pomijając to… to tak.. To mój zamek, tak jakby.

Popatrzyłem na Leo, jednakże on zmierzył mnie spojrzeniem pt. „Nic nie próbuj inaczej zostanie po tobie popiół”. Pozostawiłem więc resztę bez komentarza.

Ruszyliśmy w kierunku zamku di Angelów. To było dziwne uczucie…

-Zbliżamy się ku kresu misji – powiedziałem – To tutaj jest twoja matka… Oraz to coś co zagraża obozowi.-Super… - mruknął Leo i na wszelki wypadek wyjął młot kowalski.Jeśli mam powiedzieć co najbardziej nie podobało mi się wewnątrz tego zamku, to fakt, że wyglądał jak ten w których mieszkały wampiry. Nie to, że mam jakąś wampirofobię….Jednakże kiedy skręciliśmy w korytarz znaleźliśmy się w jaskini… przynajmniej na to mi wyglądało.Z jednej strony była przepaść… a z drugiej ogromne wrota, przy których stały dwa olbrzymie posągi. Ruszyliśmy w kierunku drzwi, jednakże nie doszliśmy daleko. Posągi nagle ożyły… I to nie były posągi.                                                                     

                                                                        (NICO)


-Olbrzymy – syknąłem i popatrzyłem na Percy’iego.Ten wyglądał na równie przerażonego co Leo i miałem nadzieję, że przynajmniej po mnie nie było tego widać.-Rarr- zawył największy olbrzym – na nich czekaliśmy!-Zabić! – Ryknął drugi.

-Olbrzymy – syknąłem i popatrzyłem na Percy’iego.Ten wyglądał na równie przerażonego co Leo i miałem nadzieję, że przynajmniej po mnie nie było tego widać.-Rarr- zawył największy olbrzym – na nich czekaliśmy!-Zabić! – Ryknął drugi.

Leo parsknął cicho.

-Inteligencją to oni nie grzeszą – powiedział Leo z rozbawieniem.-Ale siłą już tak! – Krzyknąłem i w ostatnim momencie uskoczyłem przed ciosem olbrzyma.-Odłączę ich! – Krzyknął Percy – Nico, Leo zajmijcie się mniejszym! Ja zajmę się przywódcą!

Chciałem zaprzeczyć, to było samobójstwo, ale co mi pozostawało? Percy wkurzył przywódcę, odciągnął go w stronę przepaści. Ja i Leo zajęliśmy się mniejszym. Nie było to zbyt wymagające… Olbrzym, jak Leo słusznie zauważył, był głupi jak but, co trzy sekundy powtarzał „Zabić!” lub „Mięso”. Co nie zmienia faktu, że był ciężkim przeciwnikiem.

Nie miałem czasu sprawdzić czy z Percy’im wszystko gra, zbyt byłem zajęty pokonaniem mniejszego.W końcu Leo nie wytrzymał, podpalił gacie olbrzymowi, ja skorzystałem z okazji… skoczyłem mniejszemu na szyję i wbiłem mu miecz w czaszkę. Olbrzym zamienił się w kupkę popiołu.Spojrzałem z dumą w stronę Percy’iego. Ale nie było go tam. Nie było też przywódcy olbrzymów.

-Leo, gdzie Percy?!

Serce zaczęło mi łopotać zbyt szybko.
Podbiegłem do przepaści, niestety moje podejrzenia się potwierdziły. Percy trzymał się jedną ręką wystającego kawałka ściany, przepaści.

-Pomóż mi… - powiedział drżącym głosem.-Percy trzymaj się… - łzy napłynęły mi do oczu.Wyciągnąłem dłoń, Percy był zbyt nisko i miałem cholerne deja vu. Nie, nie, nie…

-Leo daj linę! Daj cholera linę!-Nie dam rady – szepnął Percy.-Dasz… - Wyciągnąłem dłoń w stronę Percy’iego – Wierzę w ciebie – po policzku popłynęły mi łzy.-Nie… Nico…  - Percy trzymał się już tylko opuszkami palców - Kocham cię.

Dłoń Percy’iego ześlizgnęła się z kamienia.

-NIE! – Krzyknąłem – Nie! Percy! Percy! Nie!

Strumień łez popłynął z moich oczu. Leo dotknął mojego ramienia.

-Mówiłem ci! Pomóż mi! – Krzyknąłem na Leona, starając się, żeby nie dostrzegł jak wiele łez płynie mi po twarzy.-Chciałem… - szepnął - Ale ja...-Percy… - Zwiesiłem głowę.Nic już nie miało sensu, cała ta misja… Percy przepadł, już go nie ma…


***

Renowacja rozdziału z dnia 12 kwietnia 2015 
 Szczerze? Serio pisałam za dużo dialogów, za mało opisów... no dobra... mam nadzieję, że jakoś się nie zniechęcacie...                                                              

17 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;) Pisz tego więcej i nie mogę już się doczekać następnego :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że się podoba :3

      Usuń
  2. Mam ochotę Cię zabić...
    Serio, wkurzyłaś mnie.
    PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE KOBIETO?!
    (Teraz kręcę się po fotelu jakbym miała owsiki) Ja wiem, że na dole tej przepaści była woda, po prostu nikt jej nie widział, a tu szczurprajs Percy żyje!
    ON MA ŻYĆ! MA BYĆ TRÓJKĄT!
    Co ty ze mną robisz... płakać mi się chcę ;-;
    Pozdrawiam, życzę weny i Percy ma przeżyć.
    Córka Aresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadasz, że nadal chcesz trójkąt xD Nie wiem czy Percy by to przeżył (taki tam sucharek).
      Za to, że chce ci się płakać to przepraszam ;-; Ale ja uwielbiam łamać tzw. Happy End (tutaj skłaniam się do Ricka i ukradkiem spoglądam na art Annabeth) ;-;
      Dziękuję za życzenie weny :3 c':

      Usuń
  3. Super rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. .....WHAT????!!!! Jak go Zbijesz to ja chyba cię uduszę!!!!! Ale rozdział świetny, czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz ustawić się w kolejce ;-; Nie mniej dzięki :D

      Usuń
  5. Wow. Super piszesz, czekam na następny rozdział. Nie wiem czy wytrzymam do poniedziałku... ;-;
    PS. Jakbyś w między czasie chciała poczytać jakieś Percico to zapraszam do mnie http://ourlovewillbetruefrorever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i spokojnie wytrzymasz :3
      Jak znajdę chwilkę to jasne, że zajrzę :3

      Usuń
  6. Wiesz, skoro ludzie teraz się denerwują, to boje się co będzie kiedy Jack się pojawi ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jack forever #TeamJacktawian/Octajack

      Usuń
  7. Super!!! Zapraszam do mnie na percico-yaoi-pl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli za jakieś 2-3 rozdziały będzie ten dupek? Mam rację?

    OdpowiedzUsuń
  9. Yyyyy... co? Moja pierwsza myśl "ZABIĆ!". Dobra spokój.

    OdpowiedzUsuń