poniedziałek, 11 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 3

Rozdział 3. Znajdujemy pasek Leo.


Parę dni później Leo wykrzyknął, iż dopłynęliśmy do Włoszech. Nie mam pojęcia jak w tak szybko nam się to udało, ale widziałem, że Leo coś majstrował przy strach. Zapewne coś podłączył, dlatego też płynęliśmy z taką szybkością.

Nico odesłał swoich szkieletowych sługusów, co powitało się z ulgą ze strony Leo, który uskarżał się, że te „piekielne kości” strasznie trzeszczą, a kiedy poleje się je smarem, trzeba szybko zwiewać na maszt… Nie pytaliśmy skąd ta pewność.

Nico był lekko wyczerpany, przez ostatnie dwie noce w ogóle nie spał, snuł się po pokładzie robiąc różne głupoty… Raz przyłapałem go z Leo, jak w transie chciał skoczyć z masztu, na szczęście go powstrzymaliśmy zanim cokolwiek zdążył sobie zrobić.

Pomijając to nic wielkiego się nie działo w między czasie.

Dobijaliśmy właśnie do lądu, kiedy Leo zaczął poruszać uszami jak kot… Nie pytajcie jak to robi, bo sam nie wiem.

-Co jest Leo? – Spytałem.
-Słyszycie? – Leo zaczął się niespokojnie rozglądać.
-Gdzie? – Zmrużyłem brwi.
-Niebo! – Krzyknął Nico.

W naszym kierunku szybowało coś wielkiego. Skrzyżowanie Harpii z Meduzą… Nie wiem co to było, nigdy czegoś takiego nie widziałem.

Wyjąłem z kieszeni swój niebezpieczny długopis i odetkałem go. Natychmiast przemienił się w miecz… Orkan.

Nico wyjął i swój miecz, Leo zaś zapalił na swojej dłoni ogień.

Meduzoharpia, opadła z hukiem na pokład, uśmiechnęła się do nas ukazując czarne, ostre zęby.

-Uff… Chyba po raz pierwszy cieszę się, że chodziłem do dentysty – jęknął Leo, kiedy Harpiomeduza, odetchnęła, a w powietrzu uniósł się zapach zgniłego mięsa.
-Nie wiem czy wiesz, ale to nie najlepszy pomysł by mówić teraz o lekarzach – upomniałem go.
-Racja – westchnął – Co mam wyjąć?
-Cokolwiek – jęknął Nico.
-Oki… - Leo sięgnął do swojego magicznego pasa, do którego były przymocowane woreczki bez dna i już po chwili stał ramię w ramię ze mną ściskając kowalski młotek – No co? – Spytał kiedy uniosłem oczy do góry.
-Nic…

Harpiomeduza zaśmiała się… chociaż bardziej przypominało to dźwięk paznokcia po spotkaniu z tablicą.

-No, no kochaneczku… Nie poznajesz mnie? – Spytała, a swój wzrok skierowała w moją stronę.

Zmrużyłem brwi… Tylko jedna osoba… nie, nie osoba… mówiła do mnie w ten sposób.
Parę dni przed wywaleniem mnie z szóstej mojej szkoły, miałem nauczycielkę od matmy. 
Nazywała się pani Dodds… Przypominała każdą inną wredną nauczycielkę, dawała mi jedynki za nic, faworyzowała paru uczniów, z kolei mnie nienawidziła… Był tylko jeden problem, ona nie była człowiekiem. Była tak zwaną Łaskawą, potworem na usługach Hadesa.

-Pani Dodds? – Spytałem.
-Tak, kochaneczku – zaskrzeczała.
-Ty nie byłaś Harpią! – Warknął Nico.
-Pani mnie trochę udoskonaliła, Nicole.
-Jestem Nico! – Warknął – Nie jestem dziewczyną, jakbyś nie zauważyła, ty głupia Harpio!
-Co się dzieje? Rodzinne Spotkanie? Nie widzę podobieństwa… - Mruknął Leo, wyraźnie próbując nas nieco rozluźnić.

Przesłałem synowi Hefajstosa spojrzenie pt. „Jak się nie uspokoisz to ci przyłożę” i powróciłem do pani Dodds.

-Co to za Pani? – Spytałem.
-Ktoś znacznie potężniejszy, od całego waszego obozu razem wziętego…
-Gaja została już pokonana! – Warknął Nico.
Pani Dodds zaśmiała się.
-Nie złociutki. Gaja ma się nijak do tego… A teraz powróćmy do mojej ulubionej części… Gińcie, synowie bogów!
-Za Posejdona! – Krzyknąłem i zaszarżowałem na Harpię.

Harpia wzbiła się w górę.

-Nico… Taktyka numer trzy.
-Okej… - Mruknął.
-Leo trzymaj się…

Chciałem krzyknąć „planu czwartego”, ale ciepły podmuch zmiótł mnie na koniec burty. Uderzyłem głową w drewnianą deskę, na chwilę pociemniało mi przed oczami.

-Percy! – Krzyknął jakby z oddali Nico.
-Nic… nic mi nie jest – warknąłem, przeklinając ból głowy.

Ponownie wstałem, rozejrzałem się… Pani Dodds nie była już sama, na pokładzie pojawił się Piekielny Ogar, a w powietrzu unosiły się siostry mojej potwornej nauczycielki od matmy.
-Świetnie – warknął Leo i cisnął ognistą kulą w jedną z Harpii.

-Grzeczny piesek…. No chodź do mnie… O tak grzeczny piesek – szeptał Nico – Słuchasz się pana… no piesku.

Piekielny ogar zwrócił się ku Nico, skoczył na niego. Przez chwilę myślałem, że już po Di Angelo, jednakże on pojawił się zaraz za psem i pchnął go mieczem. Ogar rozsypał się w czarny pył.

-Nieźle Nico – pochwaliłem go i sam ruszyłem do walki.
-Spoko… Muszę ci kiedyś opowiedzieć jak fajnie było kiedy przypadkiem trafiłem do Japonii – Nico mówił to bez żadnego zmęczenia w głosie, na dodatek walczył właśnie z jedną z Harpii, która była na tyle głupia, że wylądowała na pokładzie – Spotkałem wtedy giganta i jego setkę ogarów. To było dopiero – Nico rozmarzył się, lecz był to tylko pozór, chwilę później wykonał tak szybki i znakomity piruet, że Harpia z przerażenia wypadła po za burtę i roztrzaskała się o skały.

Leo zaśmiał się i ponownie cisnął ogniem w Panią Dodds.

-A ja muszę wam opowiedzieć jak z Jasonem i Piper, wpadliśmy w pułapkę szalonej czarownicy… - Leo niechcący podpalił sobie włosy, ale nie wyglądało na to, żeby mu to przeszkadzało – Zmusiła mnie i Jasona do walki między sobą… To było zaraz po utracie Festusa… Mojego smoka – Głos lekko mu się zatrząsł – Jason tracił nad sobą panowanie, ale ja się otrząsnąłem i wszystko było super!
-Ha! – Zaśmiałem się i odbiłem jadowy pocisk pani Dodds – Ja za to…
Ale nie zdążyłem się po chwalić. Statek zaczął się trząść.
-Co do cho…

Pokład zaczął trzaskać, w podłodze robiły się ogromnie dziury, a ja czułem jak woda wlewa się na statek.

-Za burtę! – Krzyknąłem.
-Co? Ja nie umiem pływać! – Jęknął Leo.
-To się nauczysz! – Warknął Nico i pierwszy wyskoczył ze statku.

Ja zaraz po nim. Po chwili i Leo zdecydował się na ratunek. Nie zdążyliśmy nacieszyć się tym, że cudem przeżyliśmy. Ostatnim co pamiętam zanim zemdlałem, był wielki wybuch i śmiechy Harpii…

Obudziłem się na plaży, przez chwilę zastanawiałem się gdzie jestem. Morska woda muskała moje stopy. Otworzyłem oczy, świat lekko zawirował. Rozejrzałem się dookoła. Obok mnie leżał Nico, za raz za nim Leo, który również powoli dochodził do siebie.

-Gdzie jesteśmy? – Spytał.
Skupiłem się.
-Zatoka Neapolitańska – odparłem bez zastanowienia.
-To chyba dobrze…

Nagle Nico zakaszlał, to mnie obudziło.

-Nico, nic ci nie jest? – Spytałem i przyciągałem się do niego.
-Nie… Jest super, pomijając fakt, że miecz wbił mi się w ramię, to jest super. Naprawdę nie musisz się mną przejmować – warknął na tyle głośno, na ile potrafił.

Zmrużyłem czoło, skupiłem wzrok na jego ramieniu.

-Cholera – Zakląłem.

W ramię Nico faktycznie wbił się jego miecz, nie wiem, jak, ale wystarczyło aby, zrobić porządną ranę.

-Leo… Daj mi bandaż!
-Niby skąd? – Wszystko zostało na statku.
-A twój pasek?!

Leo zamyślił się i po chwili sięgnął do swojego worka, rzucił mi w dłonie bandaż, a także kawałek ambrozji.

-Stary to będzie bolało – Powiedziałem starając się nie patrzeć na Nico.
-Mhm… Najwyżej kopnę cię po wszystkim tam gdzie naprawdę boli – zaśmiał się słabo.
-O tak, to będzie na pewno rozsądne – mruknąłem.

Drżącymi rękami, wyjąłem miecz. Nico wzdrygnął się, ale nic nie powiedział. Zabandażowałem mu ramię i podałem ambrozję. Rana natychmiast przestała krwawić, a Nico wyglądał znowu jakby był bliski śmierci, a nie jakby miał właśnie powrócić do żywych, czyli wszystko było w porządku.

Pomogłem mu wstać, patrzyliśmy na siebie. Przez chwilę poczułem się tak jak wtedy na maszcie, czas znowu jakby zwolnił.

-Ej… Chłopaki, matka Gaja do was! – krzyknął Leo.

Dopiero teraz się zorientowałem, że moje usta zbliżyły się niebezpiecznie do ust Nico.
Leo poczerwieniał, ale nie bardziej niż ja czy Nico.

-Dobra to gdzie mamy się udać? – Spytał Leo.
-Nie wiem, na razie zostańmy tutaj… Leo masz namioty?
-Dwa – mruknął.
-Mogę spać na dworze – powiedział Nico.
-Nie! – Krzyknąłem równocześnie z Leo.
-No to… - zaczął Nico.
-Możesz spać w moim namiocie – powiedziałem jednocześnie z Leo, zgromiliśmy się spojrzeniami.

Nico zaśmiał się.

-Świetnie… Leo, wybacz, ale w twoim namiocie zawsze cuchnie sadzą, więc…
-Nie no okej – powiedział Leo, jednakże w jego głosie usłyszałem lekkie zmieszanie.
Rozbiliśmy namioty, Leo bez słowa wszedł do swojego.
-Ostatecznie możesz spać obok mnie – powiedział Nico, po chwili.
-E tam – machnąłem ręką – Nie ma potrzeby.
Nico usiadł obok mnie, popatrzyliśmy w gwiazdy.
-Jak myślisz… ona gdzieś tam jest? – Spytał mnie Nico.
-Kto?
-Bianca… Znaczy, czy mój ojciec pozwolił jej… zamieszkać tam…
-Nie wiem Nico… Ale gdziekolwiek jest twoja siostra… na pewno jest z ciebie dumna.
-Wątpię – powiedział z rozpaczą Nico – Nawet mój własny ojciec, powiedział, że to ja powinienem zginąć, nie ona…
-Byłeś młody.
-Byłem głupi – warknął – powiedziałem zbyt wiele i zrobiłem zbyt wiele głupich rzeczy.
-Oł… Na przykład… Mh… „Nienawidzę cię Percy. Chcę, żebyś zginął.”?– Podsunąłem.
-Oj, zamknij się – warknął Nico.
-Słodki wtedy byłeś – odparłem z rozbawieniem.
-Bardzo… Ty też byłeś niczego sobie.
-A teraz…
-Teraz jesteś jeszcze lepszy…

Zarumieniłem się lekko, nie zauważyłem nawet jak przytuliłem Nico i pocałowałem go w usta. Był to pocałunek tak inny od tego który składała mi Annabeth, że prawie zapomniałem co się wokół mnie dzieje. Po chwili, nico który wciąż wtulał się we mnie szepną:
-Nienawidzę cię Percy… A jednakże…

-Szczerość przede wszystkim – zaśmiałem się.
-Cii…. Bo obudzisz Leo.
-Ja nie śpię! – Krzyknął Leo z namiotu – Mam wyjść?
-N…

Nico zgromił mnie spojrzeniem.

-Okej! – Powiedział i natychmiast się ode mnie odkleił.

Usłyszałem jak zamek w namiocie się rozsuwa, a po chwili obok Nico siedział również Leo. Włosy miał jeszcze bardziej potargane niż zwykle.

-Tęsknię za Jasonem i Piper… - mruknął smutno.
-Wiesz, Leo… Oni mają swoją misję – odparł Nico i objął Leona pocieszycielko ramieniem.
Poczułem lekkie ukłucie zazdrości. 
-Wiem – Leo wysilił się na uśmiech.
-Jason…- mruknąłem – Cholera, gdzie on ma teraz misję?
-W Rzymie – podpowiedział mi Leo.
-Z Piper?
-Taaa…. – Nico zachichotał – Może nie doczekają się przed wcześnie potomstwa.
-Oho… Już to widzę – zaśmiał się Leo zamykając oczy – dobra idę spać. Dobranoc wam, panowie.

I Leon ponownie zniknął w swoim namiocie. Po chwili również i Nico ogarnęła senność, więc zostawił mnie samego na plaży. Nie miałem, co ze sobą zrobić więc dołączyłem do di Angelo, bardzo starając się by nie ulegnąć pokusie przytulenia go do siebie. 

Ponownie miałem sen… Ponownie z Marią di Angelo. Tym razem miała więcej ran, ale z jej twarzy wciąż nie znikała odwaga i determinacja.

-Znowu się widzimy, mój dzielny bohaterze – powitała mnie. Niestety nie mogłem odpowiedzieć, pomimo wszystko ciągle to był sen – Musisz się pośpieszyć. Nie zważaj na nic. Musisz dostać się z Nico do mnie jutro inaczej zginę, a wraz ze mną nadzieja na uratowanie obozu. Percy Jacksonie pośpiesz się – po czole matki Nico, spłynęła strużka potu – Dam ci radę, trzymaj się tylko Nico, tylko on jeden okaże się tym którego masz słuchać. Resztę zostaw. Liczy się tylko Nico…

Sen się rozmazał. Przez chwilę panowała cisza, a ja słyszałem tylko nie przyjemne łupanie w głowie do czasu aż nie usłyszałem Nico. krzyczącego na zewnątrz:
-LEO! LEO! Leo Valdez, gdzie jesteś! LEO!

Zerwałem się z posłania. Był świt. Wybiegłem z namiotu.
Nico krzątał się po plaży i rozpaczliwie szukał Leona.
-Co się stało?

Nico miał oczy podkrążone jeszcze bardziej niż zwykle.

-Leo zniknął… Zostawił kartkę, żebyśmy go nie szukali.

Nico wyciągnął z kieszeni kurtki zwitek papieru, na którym nie wyraźnym. Koślawym pismem napisane było „Nie szukajcie mnie… Nie mam zamiaru z wami podróżować, radźcie sobie sami”. Na szczęście Leo napisał po grecku inaczej miałbym problem z rozczytaniem tego co napisał. Nico westchnął głośno.

-Czy to przez… to wczorajsze? – Spytał mnie.
Pokręciłem głową.
-To nie pismo Leo… - stwierdziłem – Podróbka…
Nico zmarszczył czoło.
-Zostawił coś w namiocie? – Spytałem.
-Wszystko… co miał… buty, bransoletkę, pas…
-Pas! – Przerwałem Nico.
-No tak… - burknął i nagle i jego olśniło.
-Leo nigdzie nie rusza się bez pasa – potwierdziłem jego przypuszczenia. 
-Czyli…
Popatrzyłem zawistnie w niebo.-Pani Dodds – warknąłem.
W oczach Nico zapłonął wojowniczy ogień.
-Musimy go odbić – powiedział buntowniczo.
-Nie! – Krzyknąłem.
-Czemu?! Musimy go znaleźć, Leo jest w niebezpieczeństwie! 

Miałem ochotę powiedzieć „I co z tego”, jednakże uznałem, że wyszłoby to zbyt chamsko, a tego nie chciałem.

-Nico… 
-Co Nico? Co Nico?! – Warknął.
-Dobra znajdziemy go… Ale wcześniej muszę ci coś powiedzieć. 
-Co takiego? 

Długo zbierałem to w sobie, chciałem mu powiedzieć w obozie, na statku ale nigdy nie było czasu. Teraz musiałem mu powiedzieć prawdę… Opowiedziałem mu ze szczegółami moje sny, powiedziałem o jego matce.

Reakcja Nico była identyczna jak myślałem, najpierw wybałuszył na mnie oczy potem popatrzył na mnie jak na wariata.

-Moja matka nie żyje Percy! – Warknął na mnie.
-Nico…
-Chociaż… Wierzę ci, słyszałem ją… ale miałem… myślałem, że to tylko przesłyszenia.

Odetchnąłem z ulgą. 

-Dobra musimy znaleźć Leo – powiedziałem.
-Jakieś pomysły? – Spytał Nico.
-Dwa… Jeden to… - Nie dokończyłem, przytuliłem Nico i pocałowałem go.
Nico nie wyrażał tym razem sprzeciwu, chociaż z początku jego oczy wyglądały na przerażone. Było cudownie, jednakże czas nas poganiał.
-Super – mruknął rozmarzonym tonem – Nasz przyjaciel jest w potrzebie a my się obściskujemy na plaży.

Zachichotałem. Spakowaliśmy nasz „obóz” i po chwili postanowiliśmy, że musimy iść śladem gór.

***

Renowacja rozdziału z dnia 12 kwietnia 2015 

No cóż... strasznie dużo dialogów, przepraszam was strasznie Q.Q                             

10 komentarzy:

  1. Oł jes! Pierwszy komentarz! Bardzo fajny rozdzialik :3 . Czekam na więcej.
    Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu 20 któregoś rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :3 Wena jest ogromna... gorzej z tym, czy ktoś wytrzyma tak czy siak dzięki :3

      Usuń
  2. Świetne! Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu mi ukradło komentarz...
    Ja wytrwam!
    Rozdzialik OSOM!
    Czy tylko ja liczę na trójkącik?
    Hy hy hy hy...
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trójkąciki zawsze spoko xD
      Dzięki za opinię :3 I za życzenie weny :3

      Usuń
  4. Super, ekstra, czadowe, czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że i tym razem się spodobał :3 Muszę przyznać, że to nie jest ten najlepszy rozdział, ale miło widzieć, że również nie odpycha na kilometr od ekranu :D

      Usuń
  5. Super! Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z jednej strony "Percico łiiiiii" a z drugiej " Leo nie!" Tak więc rozdział fajny lecę dalej

    OdpowiedzUsuń