środa, 27 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 9



Rozdział 9. Kolejna przepowiednia.




Tylko przekroczyliśmy granice obozu, a już witał nas tłumek obozowiczów. Było paru nowych.

-Percy! – Przez tłum przedarła się Annabeth – Po prostu czułam, że dzisiaj się pojawisz. Po prostu to wiedziałam. Cześć Nico – dodała po chwili.

Uścisnąłem jej rękę, Nico wystarczyło tylko chłodne spojrzenie na dziewczynę. Chwilę później powitał nas również Leo.

-Cześć Nico, witaj Percy – zasalutował Leo.
-Hej Leo – Nico uśmiechnął się słabo do przyjaciela – Zgaduję… Zostałeś w obozie na czas szkolny.
-Jak ty dobrze mnie znasz Nico – zaśmiał się Leo.
-Ty to masz dobrze – westchnąłem.
-Naprawdę? – Zdziwił się. Po czym szepnął mi do ucha – To nie ja chodzę z największym ciachem na obozie.

Zaczerwieniłem się, Leo zaśmiał się ponownie i uściskał jakby nigdy nic Nico co spotkało się z mojej strony ogromną chęcią uderzenia Valdeza.

-Bogowie, Nico wyglądasz jakbyś przez miesiąc nic nie jadł, wiesz? – Zagadnął Leo po chwili.

Zacisnąłem mocno dłonie w pięści. Nico tylko się roześmiał.

-To dłuższa historia Leo.
-No i świetnie! Bo ja muszę ci opowiedzieć o tym jak parę tygodni temu razem z Jasonem uratowałem obóz.
-Naprawdę? – Zdumiał się Nico... (nawiasem mówiąc moje paznokcie wbiły się tak mocno w dłonie, że poczułem nieprzyjemne mrowienie).
-No – Leo wyszczerzył zęby – pozwolisz tylko, że poczekam, aż będzie możliwość porozmawiania w cztery oczy. Wtedy ci opowiem. Dobrze?
-Okej – Nico wzruszył ramionami.
-Leo przestaniesz się popisywać?

Z tłumu wyszła dziewczyna o zniewalającej urodzie, chociaż nie wyglądało na to aby cokolwiek przy tym majstrowała. Włosy miała nierówno obcięte, na twarzy widniał delikatny makijaż, ona sama wyglądała na Indiankę.

Leo pogrzebał butem w ziemi.

-Przepraszam…
-Nie ma sprawy – wzrok dziewczyny utkwił najpierw w Nico, później na mnie.
-Oł… - Leo przygładził swoje włosy
Uśmiechnąłem się lekko i uściskałem dłoń Piper.
-Taak i Nico… - Zaczął Leo, ale Piper go uprzedziła.
-Nasz wspaniały i wkurzający Nico di Angelo…
-Ta… - burknął Nico i zgromił Piper wzrokiem – Nasze ostatnie spotkanie nie należało do przyjemnych.
-Chciałeś mnie zabić – warknęła Piper.
-A ty chciałaś mnie związać! – Krzyknął Nico.
-Pasowałeś mi do wystroju…
-A ty idealnie pasowałaś na nową dziewczynę mojego ojca! Tylko byłabyś odrobinę martwa…
-Tak? Nie wiem czy jest się czym chwalić… Pasować do sypialni. Też mi coś – Piper zrobiła obrażoną minę.
-Wyjaśnicie mi o co chodzi? – Spytałem.

Piper nie odpowiedziała, Nico był zbyt zajęty wiązaniem swojego buta, by zwrócić na mnie uwagę. Wtedy z tłumu wystąpiła kolejna osoba… Tego chłopaka poznałem od razu, miał blond włosy, niebieskie oczy i bliznę przy wardze. Wyglądał na odrobinę zaspanego.

-Ktoś coś mówił o sypialni? – Spytał.

Nico wyprostował się. Chłopak zmierzył go wzrokiem.

-Mm… Nico! Nie może… Ja cię kręcę… - Jason wytrzeszczył oczy, podbiegł do Nico i go uściskał.
- Aż tak bardzo się zmieniłem? – Nico rozmasował sobie żebra.
-I to jak – zacmokał Jason.
-Nie no… Nie zwracaj na mnie uwagi… Jasne – mruknęła Piper.
-O… Piper słońce ty moje, gwiazdo wschodząca…
-Co piłeś? – Jęknęła Indianka.

Jason zaśmiał się.

-Dobra już poważnie – mruknął – Wybacz Pipes… Po prostu od dawna nie widziałem Nico. Odkąd dowiedziałem się o Hazel… - Jason spojrzał nerwowo na Nico.

Di Angelo przygryzł wargę.

-O… Percy! – Zawołał nagle Jason – Szykujemy się na kolejną wymianę, hę?

Zaśmiałem się.

-Nie… Wiesz chyba jednak, wolę nie mieć amnezji.
-W tej kwestii się zgadzam – Jason uśmiechnął się do mnie.
-No, no… Wiesz Jas… Ze wszystkimi się witasz, a ze starym Leo to już nie łaska? – Mruknął syn Hefajstosa.

Jason zaśmiał się.

-Witałem się z tobą… Dzisiaj… Rano.

Leo machnął ręką.

-Przez to gadanie o amnezji, moja pamięć zaczyna szwankować.

Porozmawialiśmy chwilę, nagle Jason zmierzył mnie podejrzliwie wzrokiem.

-Nico podróżuje… Kate to w ogóle włóczęga… A ty Percy? Czemu zawitałeś do nas tak wcześnie?
Zmieszałem się lekko, parę osób patrzyło na mnie wyczekująco.
-To… dłuższa historia – odparłem – ale spokojnie, ja w przeciwieństwie do Nico nie szpieguję.
-Dzięki – jęknął Nico.

Wszyscy wokoło się zaśmiali. W końcu tłumek się rozstąpił. Zostałem tylko ja, Nico, Kate, Jason, Piper i Leo. Zameldowałem się razem z resztą u dyrektora, po czym poszliśmy nad plażę (oprócz Kate, która postanowiła się zdrzemnąć), żebym mógł w spokoju opowiedzieć o wszystkim.

Kiedy historię miałem już za sobą, Jason gwizdnął cicho.

-Łał… Nieźle Percy. Nas, znaczy mnie i Pipes też ścigały ostatnio potwory… Ledwo dostaliśmy się do obozu.
-Nie dziwię się – odparł Nico – Potwory ostatnio w zmorzyły czujność. Kiedy nie znajdowałem się w Podziemiu nie miałem nawet chwili na sen, byłem atakowany mniej więcej co półgodziny.

Pokręciłem głową.

-Znowu się coś szykuje – odparł Jason – Tak jak wtedy z Gają.
-Mam dosyć szurniętych bogów – odparł Leo – Mój ojciec dostaje szału. Nie może pracować.
-No to świetnie – jęknęła Piper.

Nie zabawiliśmy na plaży zbyt długo. Leo zaciągnął gdzieś Nico, nie wiem gdzie, ale po prostu nagle zniknęli nam z oczu. Piper postanowiła poćwiczyć, a Jason wrócił do swojego domku.

Więc i ja po chwili oderwałem swój wzrok od wody. Ruszyłem przed siebie, parę osób mnie zatrzymało, żeby się ze mną przywitać, ale nie było ich znowu aż tak dużo.

Po godzinie na poważnie zacząłem się zastanawiać gdzie wcięło Nico. Nie było go  w domku (ani Hadesa, ani Hefajstosa), nie wrócił na plażę, nie był na ćwiczeniach, nie dostał kary od nauczyciela szermierki… Nie miałem pojęcia gdzie Leo go zaciągnął.

Chociaż po chwili mnie olśniło… Pracownia Leo! Ruszyłem więc ku niej z nadzieją, że tam znajdę Nico. I faktycznie znalazłem go. Stał nad Leo, który zapisywał coś z zawrotną prędkością przy biurku.

-No skończyłem – odparł Leon – Nie mam dużo czasu jeśli chodzi o budowanie. Chejron naciska…
-Rozumiem – Nico nagle wykazał ogromne zainteresowanie szkicami Leo – Jeśli o mnie chodzi, to czasu na obozie mam w bród. Wiesz, nie za bardzo mi ufają.

Leo zmierzył Nico od góry do dołu, po czym wybuchnął śmiechem.

-Kompletnie ich nie rozumiem. Czemu niby miałbyś być szpiegiem?

Nico zmieszał się lekko.

-Nie wiem czy jest o czym opowiadać – odparł.

Leo ponownie przyjrzał się Nico. Mnie na szczęście nie widzieli jak stałem za ścianą, ale miałem coraz większą ochotę im przerwać.

Leon w końcu wstał, podszedł do Nico, przygważdżając go tym samym do ściany.

-Nico, mnie nie musisz się obawiać – odparł.

Nico poczerwieniał lekko i po raz pierwszy usłyszałem jak się jąka, co było dosyć niespotykane gdyż chłopak, zawsze jest pewny siebie:
-J-ja… Zna… Znaczy, nie… nie to, że… c-ci nie ufam, Leo. Po prostu to del… delikatna sprawa.
Leo pokiwał głową i odszedł od Nico, który odetchnął z ulgą.

-Jasne. Wiesz nie będę cię do niczego zmuszał. Ja za to mogę gadać, chcesz?
-Jeśli ty chcesz to oczywiście.
-No więc… pamiętasz Franka z obozu Jupiter?
-Ta… to przecież, były chłopak Hazel.
-No właśnie. Więc kiedyś Frank musiał walczyć z dwiema gorgonami – Nico zrobił minę pt. „Dokąd to zmierza?” – A wiesz jak to Frank… Ciamajda nie? No i walczymy z potworami i Frank rzuca się w wir walki i zmienia się w słonia! Rozumiesz, słonia! Po walce wszyscy go chwalili, a ja takie „Słoń idealnie do ciebie pasuje! W sumie można cię z nim pomylić, ale słonia do składu porcelany można wpuścić na maksimum pięć sekund, żeby czegoś nie stłukł… Ciebie tylko na dwie”

Nico roześmiał się słabo.

Poczułem kolejne ukłucie zazdrości… Nigdy nie udało mi się rozśmieszyć Nico, a Leonowi zdarzało się to cały czas… Niby w czym on jest lepszy ode mnie?

Postanowiłem więc, że im przerwę. Odchrząknąłem cicho i wyszedłem ze swojej kryjówki.

-Wszędzie was szukam – powitałem ich.

Leo zrobił kwaśną minę, Nico zaś ciągle z uśmiechem na ustach, popatrzył na mnie wdzięcznie.

-Ja właśnie miałem iść po ciebie – powiedział.

Wzruszyłem ramionami, ponieważ raczej na to nie wyglądało, aby Nico miał taki zamiar. Leo usiadł na swoim biurku i zajął się przeglądaniem szkiców.

-Wysiadam – jęknął po chwili, Nico wzniósł oczy ku górze – Ciągle brakuje mi tego czegoś… Tylko nie wiem czego.
-Mózgu? – Podsunąłem za nim zdążyłem ugryźć się w język.
-Percy! – Oburzył się Nico.

Leo tylko się zaśmiał.

-Bez wątpienia masz rację – odparł – Na kuźnię Hefajstosa! Szlag mnie trafi… - Leo podniósł do góry szkic, przedstawiający jakiś schemat, łudząco przypominający smoka – Widzisz Percy? Pracuję nad tym już od trzech miesięcy, a prace jeszcze nie ruszyły… A na zakończenie mam drugie tyle.
-Może Annabeth mogłaby ci pomóc? – Podsunąłem.
-Bardziej liczyłbym na pomoc ze strony Dzieci Hermesa – mruknął – A jeszcze nie wszystko gotowe!
-Taa… W takim razie może… nie będziemy ci przeszkadzać – odparłem – Chodź Nico.

Leo skinął głową, a ja wraz z di Angelo opuściłem pracownię Leona. Udaliśmy się prosto na ognisko, rozdzieliliśmy się przy stołach. Złożyliśmy hołd swoim boskim rodzicom, po czym Chejron przemówił do (prawie) wszystkich.

-Chciałbym powitać ponownie na naszym obozie Łowczynie!

Spojrzeliśmy w stronę jednego ze stołów, nie były wszystkie co najwyżej garstka, jedną z nich poznałem za to od razu... Thalia uśmiechnęła się do mnie, zaś Chejron kontynuował:
-Przybyły tu by nas wesprzeć. Jak jakaś część z was już wie, potwory w zmorzyły czujność – po stołach przeszedł stłumiony pomruk.

Leo właśnie przybiegł więc Chejron na chwilę umilkł.

-W tym roku ćwiczyć będziemy tylko pierwszorocznych. Reszta zostanie porozsyłana po świecie… Będziecie strażnikami, ale przede wszystkim macie dowiedzieć się jak powstrzymać potwory, tudzież jak wzmocnić obronę. Będzie około pięćdziesięciu grup po dziesięciu, siedmiu herosów z różnych domów – parę osób jęknęło cicho – Kto w jakiej będzie grupie NIE ZALEŻY OD WAS, każdy został już przydzielony, Rachel…

Rudowłosa skinęła głową i podała pierwszemu stołowi długą listę. Kiedy dotarła do minie wlepiałem się w nią przerażonym wzrokiem:
„Grupa numer 27.
1) Przywódca: Jason Grace, syn Jupitera (Zeusa)
2) Percy Jackson: Syn Posejdona.
3) Annabeth Chase: córka Ateny.
4) Piper McLean: córka Afrodyty.
5) Leo Valdez: syn Hefajstosa.
6) Nico di Angelo: syn Hadesa.
7) Frank Zahng: syn Marsa (Aresa)
8) Clarisse La Rue: córka Aresa.
9) Thalia Grace: córka Zeusa, łowczyni Artemidy.
10) Chris Rodriguez: syn Hermesa.”

Oddałem listę Rachel, wciąż nie mogąc uwierzyć w mojego pecha…

Jason… Nie mam nic przeciwko. Annabeth… czemu nie? Piper… Bogowie chrońcie. Leo… super, kolejne działanie mi na nerwy. Nico… Jedyny słuszny wybór. Frank… okej, nie ma problemu. Clarisse… czemu mój wróg musi być w mojej grupie? Thalia… Oj, znowu będą kłótnie. Chris…. No chłopaka mojego wroga, tylko brakowało.

Tak mniej więcej przedstawiała się sprawa. Nie byłem zbyt zachwycony.

-Wszyscy wiedzą już gdzie należą? – Spytał Chejron – Dobrze… Rachel jako Wyrocznia wygłosi przepowiednię… Ale tylko dla jednej grupy.

Parę osób zabuczało.

-Spokój! Rachel, proszę…

Rudowłosa westchnęła, stanęła po środku. Zrobiła się blada, oczy zmieniły kolor, a z ust niczym węże wyszedł zielony dym. Przepowiednia mówiła o grupie dwudziestej siódmej, było coś o duchu siostry oraz o zdradzie. O ogniu walczącym z wodą, oraz o podziale rodzeństwa oraz jakiejś pary. O strzale która trafi w czyjeś serce (oby to była metafora) oraz o śmierci w pożarze. Sama przepowiednia miała w sobie aż trzy pytania.. to było raczej niespotykane.

Po zakończeniu Rachel opadła. Zabrali ją natychmiast do kliniki. Wszyscy patrzyli się na Jasona… Wiedziałem czemu, dwudziestka siódemka, numer jego grupy (i mojej).

-Sprzeciw! – Krzyknął Leo – To nie była przepowiednia.
-Zgadzam się, z Valdezem – ze stołu Aresa powstała Clarisse – Przepowiednia nie pozostawia pytań. Tylko trzeba się jej domyślić! W przepowiedniach nie ma pytań!
Chejron uniósł dłoń.
-Spokojnie moi dzielni herosi. Przepowiednie są różne. To, że ta pozostawia pytania, oznacza tylko, że można ją jeszcze zmienić.
-Ona jest nielogiczna – odparła Piper.

Parę osób wydało z siebie twierdzący pomruk. Wkrótce ognisko się zakończyło, mieliśmy godzinę na spakowanie się. Po czym całą grupą mieliśmy ruszyć, ku Londynowi.

***
O bogowie! Wybaczcie mi ten wielki odstęp czasowy, ciągle zapominałam i w końcu dopiero dzisiaj dodaję coś nowego, w ramach rekompensaty jutro również będziecie mogli liczyć na rozdział. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Renowacja rozdziału z dnia 12 kwietnia 2015

5 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest boski! ;D Ale musiałam na niego bardzo dłuugo czekać. Jak jutro dodasz kolejny to będzie okej i może ci wybacze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... Dzięki i spokojnie będzie na pewno, chyba, że mój net się sprzeciwi o też jest niestety prawdopodobne ;_;

      Usuń
  2. Też akurat teraz miałam małą przerwę więc rozumiem.
    Rozdział świetny. Fajnie przedstawiłaś zazdrosnego Percy'ego. :)
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba ;3 Dziękuję za wenę na pewno się przyda :P

      Usuń
  3. Zostałaś/eś nominowany do Liebster Award więcej informacji tutaj: http://tajemnicewloczykija.blogspot.no

    OdpowiedzUsuń