sobota, 6 września 2014

ROZDZIAŁ 30

Rozdział 30. Niech was wszystkich trafi szlag 


(NICO)

Idąc z zaciśniętymi dłońmi, w której jednej ściskałem skarabeusza, omijałem wszystkie domki, póki nie znalazłem Jack’a. Wyglądał na zamyślonego, oczy miał zakryte czymś jakby mgłą i był blady jakby zobaczył ducha. Opierał się o ścianę domku jedenastego i dopiero kiedy byłem parę kroków od niego mnie spostrzegł. -Jack ty chory – przekląłem siarczyście – Jak śmiesz mnie podsłuchiwać?! Jack wydawał się skołowany. Teraz w ogóle nie przypominał mi tego wielkiego i nieustraszonego nastolatka, wyglądał teraz raczej jak dziecko które w każdej chwili dostanie lanie. -Ale nie rozumiem – przyznał po czym dodał sztucznie – koleś. -Podsłuchałeś moją rozmowę z Jasonem! – Rzuciłem w twarz Jack’a skarabeuszem – To twoje, nie? Jack podniósł z ziemi biżuterię i obejrzał ją. -Taa… I co z tego? Zacisnąłem dłonie w pięści. -Zgubiłeś to kiedy uciekałeś! I wcale nie mów, że nie! – Warknąłem. Jack westchnął cicho, wzruszył ramionami jakby to było nieistotne, ale ja jednym kopnięciem w słuszne miejsce przyprowadziłem go do porządku. Po czym mieczem przyparłem do ściany. -Powiedz tylko słowo o tym co słyszałeś, a przysięgam na Styks, że poharatam ci tą buźkę. Wiesz, że blizny na twarzy stały się znakiem rozpoznawalnym dzieci Hermesa? Może nie odbiegaj od normy? Jack zerknął na mój miecz, przylegający mu do gardła, a później zerknął gdzieś za mnie i w jego oczach pojawił się strach. Przełknął ślinę i odpowiedział jąkając się: -N-nikomu nie powiem! -Na Styks! Przysięgnij, kretynie, na Styks! – Odrobinę mocniej przycisnąłem mu miecz do gardła. Jack ciągle gapił się na coś za mną, ale nie mogłem sobie pozwolić na zobaczenie o co chodzi. -N-na Styks! Przysięg… przysięgam na Styks! Uśmiechnąłem się lekko i opuściłem miecz. Wtedy usłyszałem za sobą ciche parsknięcie. Odwróciłem się. Za mną stał Octavian. Wyglądał jakby dopiero co wstał z łóżka, miał sińce pod oczami, a jego włosy były w istnym nie ładzie. Usłyszałem jak Jack, cofa się pod ścianę, a kiedy w nią uderzył plecami, odbiegł jak najdalej od nas. -Widzę, że u was warunki są gorsze niż w Sparcie – Octavian wyjął swój sztylet i z pewnym głodem w oczach spojrzał na miśka przy swoim pasie – Ambasadorze, co się stało z twoim opanowaniem? -Centurionie, to nie jest twoja sprawa – warknąłem. Octavian wzruszył ramionami. -Moja, nie moja… Ale byłem jej świadkiem. Zacisnąłem mocno oczy. Ja już mam dosyć! Mam tego wszystkiego dosyć! -I wiesz co Ambasadorze? Doszedłem do wniosku… -A niech was wszystkich szlag trafi!!! – Ryknąłem czując się już totalnie jak osoba bez własnej woli – Słyszycie! Ja mam was wszystkich gdzieś! Tych waszych plotek! Tych podsłuchiwań i wyciągania błędnych wniosków! Mam gdzieś co o mnie myślicie i mówicie! Niech was wszystkich szlag trafi! Octavian staną jak wryty, zresztą nie tylko on. Osoby które właśnie były na zewnątrz, lub obozowicze którzy byli w swoich domkach i pootwierali okna, żeby zobaczyć o co tyle hałasu, patrzyli na mnie jak na osobę niedorozwiniętą. Ja zaś poważnie miałem ich wszystkich gdzieś! Odbiegłem w stronę lasu po czym teleportowałem się cieniem. 

(LEO)

Słyszałem jak Nico wydziera się na wszystkich, ale przybyłem za późno. Roxanna powiedziała, że odbiegł w stronę lasu po czym po prostu wyparował. Miałem nadzieję, że nie zdążył się teleportować się cieniem, niestety na próżno się łudziłem. 
Percy był wściekły, gotów był wyruszyć na poszukiwania Nica, ale Cherjonowi oraz reszcie udało się go przekonać, żeby poczekał. Nico w końcu już nie raz robił taki numer. Szczerze mówiąc tym razem miałem złe przeczucia. Jason nawet na mnie nie spojrzał, zaś Percy patrzył na mnie z jeszcze większą wrogością niż wcześniej i bałem się, że może jednak coś wyszło na jaw. Szedłem przez obóz, chcąc porozmawiać z Chejronem, czy może faktycznie nie byłoby dobrze gdybyśmy poszukali Nica, ale wtedy ktoś na mnie wpadł. Ktoś silny, wysoki, pachnący jak zawsze wodą kolońską, o opalonej cerze i długich blond włosach. Jack. Byłem przekonany, że teraz jak mnie przewalił skorzysta z okazji i się ze mnie ponabija, ale on… podał mi dłoń! I pomógł wstać. Był ponury, jakby ciągle go coś dręczyło, ale gdy spojrzał na mnie prychnął ze złością i odparł: -Uważaj jak łazisz Valdez! Po czym zaczął odchodzić z wysoko uniesioną głową, a ja zobaczyłem na ziemi coś błyszczącego. Gdy to podniosłem okazało się to być biżuterią… e? Broszkę, w kształcie skarabeusza, w świetle słońca wydawała się promieniować jakąś fioletową poświatą. -Ej! Jack! – Krzyknąłem i pobiegłem za nim – Chyba ci to wy… Jack złapał mnie za koszulkę, przerywając tym samym moją wypowiedź, przycisnął mi dłoń do ust, a ja zacząłem się zastanawiać o co chodzi. Rozejrzał się dookoła po czym wcisnął mnie tak jak kiedyś już mu się zdarzyło do magazynku. Ale tym razem wszedł tam również on, zatrzasnął drzwi i popatrzył na mnie ze wściekłością. A ja zacząłem żałować tym razem, że ten magazynek jest taki ciasny. -Możesz mi powiedzieć co znowu według ciebie przeskrobałem? – Spytałem i chciałem otworzyć drzwi, ale Jack skoczył w moim kierunku i przycisnął mnie do regału z farbami. -Czy ja jestem jakiś nienormalny Valdez? – Spytał mnie z przerażeniem w głosie. Sparaliżowało mnie. Okej facet zamyka mnie w magazynku, przyciska z całej siły do regału z farbami i… pyta czy jest nienormalny? No coś tutaj stary chyba nie gra? -E? Wiesz w obecnej sytuacji – spojrzałem wymownie w prawo – jesteś absolutnie nie ten teges. Jack poluźnił nieco uścisk. -Sorry, Valdez. Ale mnie ponosi – westchnął ciężko. Serio, wydawał się jakiś dziwny. Nie wyzywa mnie? Nie rzuca żadnych obraźliwych uwag w moją stronę? Co jest grane? -Nie pierwszy raz – pomasowałem swój kark – Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? I co TO jest? Wyciągnąłem dłoń w której ciągle trzymałem skarabeusza, w ciemności zdawał się jarzyć na czerwono. Jack natychmiast wyrwał mi go z ręki i odparł tak szybko jakby ktoś go ścigał: -To jest broszka. Nie powiem ci skąd ją wziąłem, bo nie wiem i na laskę Hermesa, mów nieco ciszej. -E? Laskę… - chciałem rzucić wyjątkowo błyskotliwy żart, ale coś czułem, że Jack nie zrozumie – Tak czy siak, po co mnie tutaj zaciągnąłeś? Mogę już wyjść? -Mh… - Jack postanowił jednak przejść do sedna rzeczy – Wiesz, że nienawidzę di Angelo? Nie? Ale uzyskałem całkiem… sympatyczne informacje, wiesz? Serce na chwilę mi zamarło. -Więc ty i di Angelo? Całowaliście się? Po imprezie? Pomimo tego, że di Angelo jest z Jacksonem? – Zaśmiał się chłodno, a ja mimo woli zrobiłem krok w tył – A co na to Jackson? -Percy… n-nic nie wie – odparłem natychmiast i równie szybko tego pożałowałem. -Byłoby więc ciekawie gdyby się dowiedział, nie? Ponownie się zaśmiał, a kiedy ponownie chciałem się cofnąć chwycił mnie mocno za rękę. -Uważaj czego dotykasz! – Upomniał mnie i spojrzał ukosem na to gdzie przed chwilą miałem położyć rękę. To była… ta skrzynka! Ta skrzynka w której znajdowała się strzała! Ale skąd ona… i nagle wszystko zaczęło mi się układać. Skąd znalazły się na skrzynce moje inicjały! Jack zamknął mnie w magazynku, a ja musiałem znaleźć coś co pomogłoby mi się wydostać! To on mnie w to wszystko wrobił! -Ty?! Ty mnie w to wszystko wpakowałeś?! Jack nagle osłupiał, jakby zdał sobie sprawę, że przypadkiem nakierował mnie na rozwiązanie zagadki. -Po części – odparł ponuro – Nie chciałem tego. Chciałem tylko skorzystać z okazji na zrobienie żartu, nie sądziłem, że ta bogini mówiła tak na serio! -Jesteś idiotą! -Nie takim jak ty! – Jack wyciągnął z pasa swój nóż i przyłożył mi go do gardła – Jedno słowo! Jedno! A cały obóz dowie się o tym z kim Nico zdradza Percy’ego! Musiałem mocno zblednąć, ponieważ Jack zaśmiał się pod nosem schował nóż, po czym wychodząc z magazynku odparł: -Miłego dnia Valdez! I odszedł. Zabiję go… słowo daję, zabiję go. 

(PERCY)


Nico nie pojawiał się przez godzinę, dwie, trzy… A mimo to wszyscy powstrzymywali mnie przed szukaniem go. „Będzie dobrze, potrafi o siebie zadbać”. W to nie wątpiłem, ale ostatnie wydarzenia postawiły mnie w ciągłej czujności. Jak mogłem pozwolić, żeby i tym razem Nico podróżował gdzieś sam?! Pytałem Jasona czy wie czemu Nico mógł zniknąć, odpowiadał mi półsłowami, więc szybko zaprzestałem. Skierowałem się do nawet do Leo ale gdy tylko spytałem go o Nica, zrobił przerażone oczy, zaczął mamrotać coś o Jack’u i o tym, że musi pomóc w czymś Fuego i odbiegł ode mnie. Poszedłem więc do Jack’a ale on tylko zaczął mnie wyzywać od nianiek i pedałów, więc odszedłem od tego kretyna jak najdalej. Nie miałem już pomysłu do kogo mógłbym się zwrócić, a przynajmniej póki nie usłyszałem znajomego głosu: -Szukasz kogoś, Glonomóżdzku? Odwróciłem się w stronę tego głosu i podszedłem do Annabeth. Siedziała na trawie z laptopem na kolanach i coś pisała, usiadłem więc naprzeciwko niej i odparłem: -Tak, mądralińska. Szukam Nica, wiesz co się stało, nie? Uśmiech na twarzy Annabeth zniknął natychmiast i podniosła swoje szare oczy znad ekranu laptopa. -Słyszałam – odparła sztywno – On jest jak kot. Chodzi swoimi drogami, może wróci… może nie. Przestań się nim tak przejmować – machnęła dłonią. Poczułem lekki gniew. Martwię się o osobę którą kocham, a moja przyjaciółka mówi, że mam tego nie robić? -Annabeth jak mogę się nie przejmować? – Zapytałem i przysunąłem się nieco bliżej dziewczyny i ukradkiem zerknąłem na jej laptopa, robiła jakiś wykres – Nie wiem gdzie jest. Czemu to zrobił? Martwię się. -Odnoszę wrażenie, że bardziej martwisz się o niego, niż kiedyś o mnie – westchnęła i powróciła do pisania. Osłupiałem. To co było między mną a nią to przeszłość, myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy. Może jednak miała na myśli coś innego? Chociaż szczerzę w to wątpię. -Annabeth, to nie tak… znaczy. Święty Posejdonie! Jestem teraz z Nico i to normalne, że martwię się teraz o niego, ja… no… -A więc zapomniałeś o tym? – Zapytała i wyświetliła jakieś zdjęcie na laptopie. Przybliżyłem się jeszcze trochę by zobaczyć. To było zdjęcie siódemki i Nica, w obozie herosów. Całowałem się na tym zdjęciu z Annabeth i większość osób uśmiechała się na nasz widok. Większość… Poczułem jakieś nieprzyjemne ściśnięcie w klatce piersiowej, a Annabeth skorzystała z mojego zamyślenia. Złapała mnie delikatnie dłońmi za głowę po czym pocałowała, w sposób niemal identyczny do tego pierwszego naszego pocałunku. Oderwałem się od niej i popatrzyłem ze wściekłością, ale wtedy usłyszałem jak parę osób wydaje z siebie cichy pomruk przerażenia. Uniosłem głowę, nade mną stał Nico. Oddychał nieco szybciej niż normalnie i miał zaciśnięte dłonie w pięści. Za nim stał Leo, Jason, Jasmine i Lea, wszyscy wydawali się być przerażeni. -Nico… - wstałem i chciałem złapać go za ramię, lecz odsunął się ode mnie natychmiast. -Nie dotykaj mnie! – Warknął przez zaciśnięte gardło – Wiedziałem, że coś jeszcze do niej czujesz! Wiedziałem! -Nie, Nico to nie… Ale Nico odbiegł w drugą stronę, udał się do domku trzeciego, a gdy chciałem za nim pobiec, za ramię złapał mnie Jason i pokręcił przecząco głową, był przygnębiony. Zaś ja byłem przerażony, dlaczego Annabeth musiała mnie pocałować akurat teraz?! W ogóle dlaczego mnie musiała pocałować. Leo zerkał niespokojnie na Jasona i najwyraźniej musieli się porozumieć samym spojrzeniem, bo Leo poczerwieniał, wziął rękę Lea’i pod ramię i odszedł w stronę pola truskawek. Zaś Jason odciągnął mnie od Annabeth. -To się załatwiłeś stary – mruknął po chwili. -Więc mi daj wolną rękę, żebym mógł to odkręcić – warknąłem. Jason pokręcił ze zniecierpliwieniem głową. -Nie o to chodzi. Wiem, że będziesz miał sporo do tłumaczenia. Nico nie zdążył ci powiedzieć co odkrył… - Jason chrząknął cicho – W okolicach obozu znalazł nieprzytomnego chłopaka, majaczył w gorączce i mówił coś o złej kobiecie. -Pasithea! – Wyrwało mi się – Gdzie jest ten chłopak? Jason uspokoił mnie dłonią. -Spokojnie, najpierw załatw sprawę z Nico… zresztą mogę ci pomóc – Jason uśmiechnął się przyjaźnie – Po za tym chłopak i tak nie za dużo ci powie, leży w klinice… -Jest herosem? – Spytałem. Jason potaknął, a ja westchnąłem ciężko zadziwiające ile nowych przybywa do nas ostatnim czasem. Po chwili Jason zaciągnął mnie do domku trzeciego i z jego pomocą zacząłem przepraszać Nica. A przynajmniej próbowałem… 

(JACK)

Wieści po obozie rozniosły się jak zwykle potwornie szybko, tak szybko, że zacząłem się zastanawiać czy gdybym poszedł do kibla to czy w parę minut po całym obozie nie krążyła plotka o tym, że w pojedynkę pokonałem smoka. 
Ale tym razem Okazało się to wszystko prawdą, nawet sam widziałem naszego gościa. To był mikry chłopaczek, o mysich włosach ze złotymi pasemkami, mógł mieć nie więcej niż trzynaście lat. Gadał bez sensu, chyba nawet trzema różnymi językami, których absolutnie nie rozumiałem. Usłyszałem również, że Nico i Percy są razem! Odkrycie roku przez połowę obozu, nie wiem czy to właśnie przez to ale przez kolejne trzy dni nasza „najlepsza” para nie miała już nic przeciwko mizianiu się przy wszystkich... Lecz kiedy nowy wyszedł z kliniki, nikt mnie o tym nie zawiadomił, dlatego też miałem ten zaszczyt spotkać go jako pierwszy, wpadł na mnie gdyż był zbyt zamyślony by patrzeć przed siebie! Głupi dzieciak. Spojrzał na mnie szarymi oczami w geście przeproszenia, ale ja chwyciłem go za koszulę i pociągnąłem wyrywającego się chłopaka w stronę toalety, później zmusiłem go, żeby ukląkł przed kiblem i odparłem: -Dobra a teraz zapoznam cię bliżej z tym o to tutaj urządzeniem. I już miałem wepchnąć jego głowę do muszli, kiedy coś uderzyło mnie z całej siły w brzuch i wyleciałem po za toalety. Byłem cały mokry, chociaż dałbym sobie rękę uciąć, że nigdzie w pobliżu nie było wody. Zaśmiałem się cicho, a chłopak o mysich włosach podszedł do mnie i spojrzał gniewnie. -Nieźle mały! Jak się nazywasz? – Spytałem siląc się na spokój. -Hogganvik – odparł wzruszając ramionami – Ale, żebyś sobie języka nie połamał mów mi Anvik, jak wszyscy. -Twoje imię w ogóle coś znaczy mały? – Zaśmiałem się oschle, ale Anvik nie wydawał się urażony. -Tak. Ale wątpię byś to mógł pojąć. -Potrafisz mówić paroma językami wiesz? Anvik pokiwał głową. -Dokładniej pięcioma płynie, uczę się jeszcze trzech. Wiesz dawno mnie nie było w tym obozie… trochę się tutaj pozmieniało. Uśmiechną się w zamyśleniu, a ja zmarszczyłem czoło. -Byłeś już tutaj? Kiedy? -E? Jakieś osiem lat temu? To było jeszcze przed rozwiązaniem konfliktu między tytanami. Niech mnie piorun trzaśnie, jeśli chciałem, żeby bogowie wygrali! No ale cóż… -Kto jest twoim boskim rodzicem? -A skąd mam wiedzieć? – Prychnął – Bogowie mają swoje dzieci gdzieś, nie wszystkie przecież dowiadują się kto jest ich rodzicem. Zaśmiałem się ponownie i walnąłem dzieciaka w ramię. Nawet się nie zachwiał. -To masz nieaktualne dane – burknąłem – teraz każdy wie od kogo jest. Szare oczy Anvika zwęziły się, jakby starał się dociec czy nie kłamię. -Możliwe. Idę już. Jakoś mam dosyć na całe życie dzieci Hermesa. I zaczął odchodzić, a ja w ostatnim momencie zawołałem za nim: -Nie powiedziałem ci przecież, że jestem od Hermesa! Chłopak spojrzał przez ramię i odparł melodyjnie: -Przypominasz mi kogoś. Kogoś kogo wolałbym nie pamiętać.

***

Uch... No i dobra udało mi się dodać kolejny rozdział! :))) Mam nadzieję, że się podobał, a kolejna postać (mówiłam, że ich będzie dużo... ale spokojnie, spokojnie to się zmieni :> ) przypadnie wam do gustu :3
Kolejny będzie w poniedziałek lub jutro z rana lub wieczora jeszcze nie wiem czy znajdę czas ;-; Pozdrawiam was serdecznie :3

4 komentarze:

  1. Ty to masz pomysły do imion. Anvik. XD
    Głupia Ann, jak ja jej nienawidzę.
    Cudowny rozdział. :*
    Pozdrawiam i weny życzę.
    Czekam na nexta. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skromnie stwierdzam, że to imię faktycznie mi się udało xDD Aczkolwiek jeszcze lepsza ma nazwisko XD
      Dziękuję za wenę i również pozdrawiam :3

      Usuń
    2. Pewnie jego nazwiska nie da się wymówić?
      Bardzo mnie to ciekawi. :)
      Dodaj coś szybko. XD

      Usuń
  2. Głupia Annabeth! Ona wszystko psuje! Zabić ją trzeba od razu a nie! Mam nadzieję, że Nico wybaczy to Percy'emu, bo to nie on zaczął całować Ann tylko ona jego. No i Percy to wytłumaczy i wszystko będzie dobrze. Biedny Nico ciągle musi cierpieć. No, ale on też zdradził Percy'ego mimo, że był pijany. Anvik, co to za imie? XD Ja nie potrafie przeczytać tego pełnego imienia. xD Hmm... I nie wiem czemu, ale ciągle mi się wydaje, że Jason zakochał się w Nico albo Leo. Dodaj dzisiaj rozdział! Proszę! :3

    OdpowiedzUsuń