niedziela, 5 października 2014

ROZDZIAŁ 43

Rozdział 43. Garść herosów rozpocznie z nowym wrogiem walkę

 (JACK)



-Nie! Zabierz to! – Ryknął Leo i rzucił na pokład Argo II plecak.
-Co tam masz, narzędzia? – Warknął Percy – Mieliśmy minimalizować bagaż!
-Teraz to powiadasz – odparł Steve – Podczas gdy ja spakowałem swoje zeszyty i książki?
-Na co ci książki? – Jęknął Percy.
Steve nic nie powiedział, zamiast tego mruknął coś o idiotach, ale nie wiele usłyszałem. Ja zaś na spokojnie opierałem się o maszt i patrzyłem jak pozostała siódemka gania po całym pokładzie.
Broszka ciążyła mi dzisiaj w kieszeni nie miłosiernie, wyrzuciłem ją już chyba z trzy razy do wody, ale za każdym razem to cholerstwo musiało, znaleźć się z powrotem w mojej kieszeni. Cholerne magiczne gadżety.
-Dobra ludzie – krzyknął Percy – Macie około dziesięciu minut na pożegnania i w ogóle, później odlatujemy, nie, Leo?
Valdez skinął głową, ale najwyraźniej uczynił to niechętnie i kiedy Percy odwrócił się do niego plecami wysłał mu tak potwornie, nienawistne spojrzenie, że mógłbym go w pierwszej chwili nie poznać.
Z kim mam się niby pożegnać? Huh… Vi już mnie poobijała na do widzenia (przesympatyczna osóbka), bracia Hood, już zdążyli się pożegnać. Miałem zostać na statku, ale wtedy zaczęło mi coś ciążyć i tym razem to nie był broszka, to było coś osadzonego w mojej klatce piersiowej.
-To ja zaraz wrócę – odparłem.
Co ja wyprawiam? Cholera!
Szedłem przed siebie kompletnie bez własnej woli, tak jakby ktoś po prostu mną sterował. Nawet sam nie wiem skąd wiedziałem gdzie jest. Siedział w opustoszałym pawilonie i rzucał ze znudzeniem swoim sztyletem w stół. Podszedłem do niego i usiadłem obok.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a ja wziąłem głęboki oddech.
-Słyszałem, że jutro odjeżdżasz do Obozu Jupiter, koleś. Znudziło ci się „pilnowanie greków”? – Przywitałem Octaviana.
Chłopak wzruszył z obojętnością ramionami i zapatrzył się w sztylet, wbity w stół.
-Powiedzmy – odparł – Reyna już mnie potrzebuję, a moje obowiązki są ważniejsze od tego obozu!
-Ciekaw jestem jak wygląda Obóz Jupiter – odparłem nagle – Tutaj mi się nie podoba.
-Nie pasowałbyś tam – warknął Octavian – To obóz rzymian, nie jest dla greków.
Zmarszczyłem czoło.
-Sądzisz, że bym sobie nie poradził? – Spytałem z irytacją.
Octavian parsknął powątpiewająco, dłuższą chwilę zbierał myśli po czym dopiero odparł:
-Myślę, iż grek, nigdy nie poradzi sobie tak dobrze ja rzymianin. Jesteście po prostu słabi.
-Doprawdy?
I wtedy poważnie zacząłem przeklinać siebie! Przeklinałem po raz pierwszy swoją skretyniałą osobę! I dałem pokierować się czymś innym, niż rozumem.
Chwyciłem Octaviana za jego fioletową koszulę po czym przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Nawet on który zwykle sam zaczynał, był tak zaskoczony, że przez pewien czas w ogóle nie reagował, tylko gapił się na mnie wielkimi oczami…
Dopiero później na moje nieszczęście zaczął odwzajemniać pocałunek… A mi się to cholernie bardzo podobało!
Jednakże doskonale po chwili zdałem sobie sprawę co w tym jest nie tak i oderwałem się od niego, wstałem na równe nogi, otarłem usta. Przekląłem raz jeszcze w duchu, po czym biegnąc w stronę Argo II, rzuciłem krótkie:
-Zapomnij!

Jesteś kretynem Jack’u Walkerze! Kompletnym kretynem.

Wparowałem na pokład Argo II, Jackson popatrzył na mnie dziwnie, ale pokazałem mu środkowy palec, to się odwalił.

Później przyporządkowaliśmy sobie kabiny, Jackson miał tą samą, podobnie jak Grace i Valdez, di Angelo miał kajutę po Hazel, Anvik po Chase, Scott po… synu Marsa, nie pamiętam jak się nazywa, Larson ma po McLean, mnie się trafiła „dodatkowa”, za co dziękowałem bogom, gdyż była oddalona od reszty, chyba najbardziej.
Kiedy już wszyscy z grupy byli na pokładzie, statek wzbił się w powietrze. Powiem całkiem szczerze, że było super. Oczywiście mogłem sobie wyobrazić bardziej fajne rzeczy, ale to jeszcze ujdzie… no i znowu miałem okazję do opuszczenia obozu!

Każdy… prawie każdy… po chwili znalazł sobie jakieś zajęcie, udało nam się cudem namierzyć gdzie może znajdować się jedna grupa, więc dopóki jej nie znajdziemy, jestem właściwie (cytuję di Angelo) „bezużyteczny”.
Usiadłem więc sobie na schodkach prowadzących do niższego pokładu i z pomocą noża, skrobałem coś tam przy kawałku drewna, który zabrałem na szczęście ze sobą.
-Nie, nie, nie, nie – mruknął do siebie przechodzący koło mnie Anvik – To nie tak miało być i…
-Gadasz do siebie? Wiesz, że to nie za dobrze o tobie świadczy? – Warknąłem.
Anvik przez chwilę zdawał się nie mnie słyszeć, dopiero po chwili spojrzał na mnie, westchnął ciężko, a jego oczy zrobiły się całe złote.
Było to i może lekko niepokojące, ale nie dałem tego po sobie poznać.
-Mh? Wiesz, że twoje oczy mogłyby służyć jako reflektory – zauważyłem.
Chłopak zmarszczył czoło i usiadł naprzeciwko mnie.
-O co ci chodzi? – Spytał po chwili.
-Oczy – wskazałem na swoje – takie dwa, o! Dzięki nim widzimy. Z reguły mają jedną i tą samą barwę, a twoje są całe złote.
-Co? A… - Anvik uderzył się dłonią w czoło – tak czasami mam, to z przyzwyczajenia. Lepiej?
Chłopak spojrzał na mnie teraz niebieskimi oczami, które gdzieś już widziałem, ale nie za bardzo mogłem sobie przypomnieć gdzie.
-A ty nie masz szarych? – Zapytałem.
-W zasadzie to mam dziwne oczy i nie chcę paradować z ich naturalnym odcieniem – odwarknął – Coś ci przeszkadza?
Zastanowiłem się.
-Raczej tak, wiesz nie jesteś od Afrodyty, żeby zmieniać sobie swoje oczy.
-Ale jestem od Hekate i potrafię odrobinę więcej od reszty herosów – burknął z lekką obrazą w głosie.
Po czym wstał, odwrócił się na pięcie i odszedł. I to z nim mam walczyć u boku? Naprawdę nie mogę się już wypisać z tej grupy?

(NICO)


-Ej, Nico! Bo ty swego czasu dużo podróżowałeś – Percy podszedł do mnie – Nie słyszałeś o tych herosach?
Zaprzeczyłem, a Percy westchnął.
-Jak to w ogóle możliwe, że taka ilość herosów, bez obozu, zdołała przeżyć tyle lat, bez zwrócenia na siebie uwagi potworów?
-Może zwróciła? Nie wiem nic na ich temat Percy, Jack pamięta tylko urywki, a Anvik milczy i nie był raczej nigdy w tej grupie do której się najpierw udajemy.
Percy objął mnie ramieniem, co przynajmniej odrobinę mnie ogrzało i głowa przestała mnie boleć tak bardzo… jednakże nic nie pomagało na szumienie w moich uszach, teraz już nie przestawało i trwało to i trwało.
-Ale wiesz co? – Spytał po chwili Percy i zaczął grzebać sobie po kieszeniach spodni – Może jednak Anvik był w tej  drugiej grupie, lub wie coś na jej temat.
Po chwili Percy wciągnął zmiętą, lekko nadżółkłą kartkę papieru, rozwinął ją, był na niej jakiś napis, ale choćbym nie wiem jak bardzo bym się starał i nie mrużył oczy nie mogłem go rozczytać.
-Co tam jest? – Spytałem.
Percy zmarszczył czoło i popatrzył na mnie tym swoim lekko nadopiekuńczym wzrokiem.
-Nico to jest po łacinie, chyba potrafisz to odczytać.
Zaprzeczyłem jednakże, a Percy wyglądał na lekko zaniepokojonego, ale spojrzał na kartkę i odparł:
-To wypadło z tego zeszytu Anvika, nie ogarniam za bardzo tych rysunków na bokach ni to Egipskie ni to Rzymskie, ale sam tekst jest po łacinie, pomijam, że jest w nim od groma błędów. Ale mówi tam o obozie, który NIE jest dowodzony przez mężczyznę, Jack mówi, że w tej „jego” grupie, na którą się uparł, od wielu lat dowodzili faceci, więc…
Spojrzałem przed siebie. Nic mi za bardzo tu nie pasowało.
-Właściwie - kontynuował Percy – to pchamy się w nieznane.
-Jak zawsze – odparłem.
Percy zaśmiał się cicho i przyznał mi rację. Chwilę milczeliśmy, patrząc raz po raz na siebie, aż w końcu ta cisza która zapadła zrobiła się po prostu śmieszna i Percy wybuchnął śmiechem, po czym pocałował mnie, a ja pomimo tego, że zlokalizowałem kątem oka niedaleko nas Jack’a, jak najbardziej nie miałem nic przeciwko.
-Nico? – Zaczął po chwili Percy – Kocham cię.
Pocałowałem go w odpowiedzi.
-Czy wy musicie się tak miziać?! – Warknął w odpowiedzi Jack – Niektórzy z nas nie chcą mieć koszmarów po nocach.
Percy westchnął ciężko, musnął dłonią mój policzek i odszedł do swojej kajuty.
Popatrzyłem na Jack’a z lekką wściekłością, ale on zdawał się nie zwracać na to uwagi. Odszedłem również po chwili.

Według Leo jeśli nic nam nie przeszkodzi w Londynie będziemy rano. Ciekaw jestem jak znajdziemy tych herosów oraz jaka będzie ich reakcja na nas. W końcu nie bez powodu większość z nich nie chce mieć z obozem nic wspólnego.

W momencie kiedy już chciałem podejść do Leo i go o coś spytać, coś wstrząsnęło pokładem i prawie straciłem równowagę. Po chwili usłyszałem wybuch, który zmusił Leo do odejścia od sterów, jak i również pozostałych do wejścia na górny pokład.
-Co się dzieje? – Spytał Anvik.
Wzruszyłem ramionami, ponowny wybuch sprawił, że Sun poleciał prosto pod moje nogi, ale natychmiast się podniósł i obrzucił mnie takim spojrzeniem, jak gdyby to była moja wina.
Po chwili na pokładzie wylądowało kilka harpii a obok nich pojawili się wojownicy z mgły.
-Nasza pani nie toleruje tych którzy się jej sprzeciwiają. Zabijcie ich! – Ryknęła niebieskopióra harpia, Aello.

Wojownicy i harpie rzucili się na nas a Percy zdążył jedynie ostrzec:
-Nie dajcie się zranić przez miecz tych wojowników!
I w tym momencie byłem zmuszony skrzyżować miecz z ostrzem jednego z tych wojowników i zagłuszyłem dalsze słowa Percy’ego.
Odskoczyłem jak najdalej od tych wojowników i zająłem się harpiami. Wolałem nie ryzykować kolejnego oberwania trującym mieczem.
Pomagał mi Sun, kiedy skończyły mu się strzały, przerzucił się błyskawicznie na miecz, ale uprzednio uratował mi życie, gdyż zastrzelił zbliżającego się od tyłu w moim kierunku wroga, którego ja nie byłem w stanie dostrzec.
Chłopak radził sobie umiarkowanie dobrze, ale wyłapałem wiele błędów w jego taktyce… Atakował na oślep, bez ładu i składu.
Zerknąłem na chwilę jak radzą sobie pozostali.
Leo i Anvik atakowali ogniem dwójkę mgielnych wojowników.
Percy i Jason walczyli w ramię w ramię i zabili kilka harpii.
Jack machał od niechcenia mieczem, nie mniej dosyć skutecznie.
A Steve… Steve kierował swoją broń tak aby promienie słoneczne trafiały w sam jego czubek, co wywoływało… promień laserowy? Który usmażył przeciwników na skwarki.

Tymczasem ja przywołałem trochę nieumarłych, którzy chwycili jedną z harpii a ja na spokojnie mogłem przeszyć mieczem jej pierś.
Później zaryzykowałem zaatakowanie wojownika, może byłem przesadnie ostrożny, ale dzięki Sun’owi który załatwił go od tyłu, jakoś dałem radę.
Pozostały w końcu jedynie dwie harpie oraz jeden mgielny wojownik. Dołączyłem więc do Percy’ego i reszty i zająłem się wraz z nimi Harpiami. W tyle został jedynie Sun…

Ostatnia harpia została zrzucona z pokładu statku. I w tym momencie usłyszeliśmy cichy jęk. Odwróciliśmy się i serce na chwilę mi zamarło… Sun został trafiony w brzuch mieczem ostatniego z wojowników.
Percy krzyknął i miał ruszyć chłopakowi na pomoc, ale Sun wcale nie wyglądał jakby był trafiony śmiertelną trucizną, może zbladł lekko… ale nie zemdlał… zamiast tego uniósł się o kilkanaście centymetrów nad pokładem. Otoczyła go czarna mgła, a on rozpostarł ręce i oczy jego rozbłysły rubinową barwą. Wojownik zaczął się cofać, ale z tej czarnej mgły wytworzyła się macka, oplotła wroga po czym cisnęła go z całej siły o podłogę. Wojownik rozpłynął się, a to coś co otaczało Sun’a odrzuciło nas z całą siłą po całym pokładzie.

Kiedy uderzyłem głową w maszt lekko mnie ogłuszyło, ale nie zemdlałem. Wstałem po chwili i na sztywnych nogach podszedłem do leżącego nie daleko Sun’a. Dyszał ciężko, ale miał otwarte oczy  i uśmiechał się.
-Jak to zrobiłeś? – Spytał Anvik, który również już się otrząsnął i teraz ocierał wierzchem dłoni krew ze swojego czoła.
Sun wybuchnął szaleńczym śmiechem, po czym wzruszył ramionami. A mój wzrok padł na jego brzuch, koszula w miejscu uderzenia była rozerwana, ale na jego skórze nie było nawet zadrapania.
Po chwili podszedł również Percy, patrzył z lekką niepewnością na najmłodszego uczestnika misji.
-To było dziwne – odparł Anvik po czym kontynuował tonem znawcy – To nie była magia, jaką posługują się dzieci Hekate, ani też moc jaką włada Nyks. Twoim boskim rodzicem, musi być ktoś potężny, wiesz?
-Teraz już tak – odparł ponuro i dźwignął się na łokciu.
Jack gwizdnął cicho, a Steve uporczywie milczał. W końcu pomogliśmy wstać chłopakowi, a on nawet nie podziękowawszy zszedł na niższy pokład.
-Okej, zgadzam się to było dziwne – odparł po wszystkim Percy.
-Muszę się zgodzić z tym – westchnął Steve – Zdaniem moim to było irracjonalne użycie mocy.
Jack zaśmiał się głośno i popukał się palcem w czoło, po czym odpowiedział:
-No nie pieprz, naprawdę, jajogłowy?
Steve westchnął ciężko i przewrócił oczami.
-Dobra później się zajmiemy tym pytaniem kogo niby właśnie pieprzy, bo mnie nie zbyt to interesuje skąd to wiesz, Jack – odparł Anvik.
Po czym wzruszył ramionami i odszedł, aby oprzeć się o pobliski maszt i zacząć bawić się swoją mocą.
Jack za to siedział jak sparaliżowany, najwyraźniej próbując sobie uświadomić o czym właśnie powiedział Anvik.
Steve zaś był wyraźnie lekko obrzydzony, więc i on wkrótce zszedł na niższe pokłady.
-Z kim ja muszę prowadzić tę misję? – Westchnął Percy – Leo wracaj do sterów, Jason możesz sprawdzić czy gdzieś nie zaplątała się jakaś porzucona harpia. Nico jak chcesz możesz mu w tym pomóc.

***

Ok, ok... No i mi się udało dodać xD Przepraszam, ale mój net jednak postanowił wysiąść całkowicie ;w;
No ale ważne, że mi się udało xD
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, oraz nie zrazi Was długość tej misji (oraz rozdziału), ale musiała być krótka... ale to dowiecie się później xDD 
Tymczasem czekam na Wasze komentarze, bo nie powala mnie ich ilość ;w; xD 


22 komentarze:

  1. Że co Jack zrobił??? Bez jaj. :)))))XD
    Co do długości to spoko. Moja misja uratowania Nico też będzie krótka. :****
    Rozdział jak zwykle boski. :)*
    Mam nadzieję, że od teraz rozdziały będą pojawiały się w takim samym czasie jak dawniej?
    Zaszantażuj tak jak ja, to będziesz miała 243 komentarze. :))))))XDDDDD
    Pozdrawiam i weny życzę. :)))
    Czekam na nexta. XDDD
    P.S. Chcesz dołączyć do mafii Hadesiątek? Szefowie to ja i Gwiazda. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Jack to Jack, tego nawet ja nie ogarniam ;w;
      Oczywiście będą się już pojawiać (do kolejnego problemu z netem) tak jak poprzednio, a przynajmniej mam nadzieję, że wena mnie nie zawiedzie xD
      Oj... coś się obawiam, że u mnie szantaż niestety się nie uda... ale kto wie, jeśli sytuacja będzie kryzysowa xDD
      I... Tak, chcę dołączyć do mafii XDD (Ja bym nie chciała? Ja jestem wszędzie xD)
      Dzięki za wenę i również pozdrawiam :>

      Usuń
    2. Szantaż zawsze się udaje- przynajmniej w moim przypadku. XDDD

      Usuń
    3. U mnie raczej się nie uda, bo kto by mnie chciał słuchać ;w; xD

      Usuń
    4. Uwierz mi, że dużo osób. XD

      Usuń
    5. Coś czuję, że góra trzy osoby xDD Bo komu się chce pisać komy? XD No nic... Jak będzie sytuacja podbramkowa to się zobaczy ;w;

      Usuń
    6. No wiem, że nie każdemu chce się komentować, ale jak komuś opowiadanie się podoba, to skomentuje jak zagrozisz. XDDD

      Usuń
    7. xD Kiedy ja jestem od trollowania, a nie szantażowania ;w; No, ale zaczynasz mnie powoli przekonywać XD

      Usuń
    8. Huehue Jestem miszczem. XDDDD

      Usuń
    9. Ej! Nie mówiłaś że nasza mafia się powiększa! Czy to sPISeg? To wina żółwi ninja! x)

      Usuń
  2. Jack..? O Bogowie... To było dziwne... XD
    Nie mogę się doczekać uznania.
    I standardowa część komentarza:
    Rozdział genialny i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie będę zaprzeczać, było xD
      Mh... na uznanie będziesz musiała jeszcze troszkę poczekać, bo planuję to zrobić pewnym nazwę to "wejściem smoka" xD
      Dzięki za opinię i kolejny rozdział planuję dodać jutro ;)

      Usuń
    2. To się poczeka, nie ma problemu :D
      I NIECH INTERNETY BĘDĄ Z TOBĄ! XD

      Usuń
  3. Dzieki za Jacka i Oktaviana😄
    To było co najmniej grnialne😄😃😀😁😆😋

    Córka Hadesa nadmiernie emanująca radością😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, już od dawna mieli się ku sobie xD
      Fajnie, że się spodobało xD

      Usuń
  4. Lol, Jack i Oktawian? Fuuuu <3<3<3
    Rodzialik super!!! <3
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. The best reakcja ever xDDD
      Cieszę się, że się podoba :>
      A, że tak spytam kiedy coś się pojawi u Ciebie? ^^"

      Usuń
    2. Jak wen wróci, czyli raczej w tym tygodniu, znaczy jak nagramy Cosplay'a o Jack'u Froście vel Mrozie i Elsie.
      Widziałaś tamtego mojego cosplay'a o PJ?
      Fajne profilowe <3

      Usuń
    3. Yeah, widziałam xD Znaczy się teraz bo na śmierć zapomniałam i dzięki za przypomnienie, nawet udało mi się skomentować xDD

      I dzięki, tak jakoś ostatnio wszystko zmieniam, ale to szczegół ;w;

      Usuń
    4. <3<3<3 dzięki za komentarz <3<3<3

      Usuń
    5. Noł problem, czekam na kolejne filmiki, bo ten był boski *-*

      Usuń