Rozdział 46. Problemy w ciemnościach.
(SUNAJ)
-Oł… Poważnie? – Warknąłem – Ile jeszcze będziesz się wahał?
-Nic nie widzę, nie wiem w co się pakujemy, pozwól mi po
prostu pomyśleć – odparł Nico.
-Siedzisz już tak tutaj chyba półgodziny, zeszliśmy na dół,
okej. Ale może powinniśmy się ruszyć?
Syn Hadesa popatrzył na mnie tymi białymi oczami, od których
włosy stawały mi dęba.
Swoją drogą jestem ciekaw jak to jest nie widzieć i jakim
cudem za każdym razem wie gdzie ja stoję… Przecież nie widzi. Ale to chyba dla
mnie odrobinę zbyt skomplikowane…
-Dobra – zrezygnowałem po chwili i usiadłem naprzeciwko –
Ale nie chcę tu spędzić wieczności.
-Na wyjście szybkie się nie zapowiada – odparł bardzo
optymistycznie Nico.
Przewróciłem oczami.
Tam gdzie się obecnie znajdowaliśmy było jasno, pomimo tego,
że nie potrafiłem zlokalizować źródła światła.
Nie wiedziałem ile można myśleć w takiej sytuacji, ale
minęły wieki a syn Hadesa dalej bujał w obłokach. Westchnąłem ciężko i oparłem
się głową o ścianę i wtedy poczułem jak coś wysuwa się z kieszeni mojej bluzy,
po czym cicho upada na podłogę, Nico drgnął.
-Co to było? – Spytał.
Podniosłem zeszycik który wypadł mi z kieszeni.
-Nic, tylko zeszyt mi wypadł.
Nico zmarszczył czoło, ale już o nic się nie spytał. Ja zaś
zacząłem sortować karki niewielkiego, czarnego zeszyciku. W większości były
zapełnione moimi… bazgrołami, jedynie kilka ostatnich kartek zapisane było moim
koślawym pismem.
Z nudów zacząłem czytać to co napisałem w dniach kiedy
jeszcze nie wiedziałem, że jestem herosem… To wydawało się być takie… odległe.
„Nazywam się Sunaj. Mam prawie czternaście lat, ósmego
listopada będę miał urodziny, więc właściwie można powiedzieć, że mam te
czternaście.
Siedzę sobie teraz na łóżku w mojej sypialni w internacie i
koszmarnie się nudzę… na tyle, że zacząłem pisać, chyba powinienem zacząć
leczyć się na głowę, gdyż ja i pisanie to nie jest najlepsze połączenie.
Mój brat, Nils, musiał zostać po lekcjach, przy okazji
pokłóciliśmy się dzisiaj o jego dziewczynę… znaczy, żeby nie było… Ja NIE
zakochałem się w niej, nawet mi się nie podoba, ale sama mnie zapytała czy
podoba mi się jej sukienka i wcale nie zaglądałem jej w dekolt jak upiera się
mój „ukochany” brat, po za tym ona jest o rok ode mnie starsza… Mój brat popada
w paranoję.”
Później pisałem coś tam o tym jak to bardzo źle i niedobrze
jest w szkole, jak to bardzo nie chcę jednak kolejnych ferii i powrotu do
ciotki itd. itd. Ale później coś zwróciło moją uwagę, o czym z biegiem czasu
musiałem zapomnieć:
„Mój brat poszedł pogadać z kilkoma swoimi kumplami i teraz
siedzę sam jak kołek na ławce. Na dodatek wydaje mi się, że już od wielu minut
łazi za nami jakiś mężczyzna, ubrany na czarno. Teraz stoi w świetle latarni i
staram się nie zwracać na niego uwagi ale jest trochę… przerażający. Ma długie
czarne włosy i czerwone oczy… Zaraz, czerwone oczy!
Mam nadzieję, że to tylko wina późnej pory…
[…]
Nie no pięknie mój brat ciągle nie wraca a ja mam chyba
halucynacje i wydaje mi się, że ten facet ma skrzydła, takie jak mają anioły…
Sun, ty jesteś niewierzący, weź przestań i… o, wraca mój
brat! A ten facet zniknął… Nie, nie, nie, mam nadzieję, że po prostu mam
przewidzenia”
Całkiem zapomniałem o tym mężczyźnie, zamieszanie związane z
późniejszym atakiem potworów jakoś sprawiło, że straciłem do tego głowę.
-Nico? – Zacząłem – Czy w mitologii greckiej było dużo
mężczyzn… ze skrzydłami? Pytam za nim zacznę ci zrzędzić, żebyśmy się już
ruszyli, proooszę.
Nico potrząsnął szybko głową i spojrzał na mnie, a raczej
obrócił głowę w moim kierunku za co dziękowałem bogom, gdyż miał zamknięte
oczy.
-Zaraz pójdziemy dalej – odpowiedział.
-A moje pytanie?
-Jeśli chodzi o półbogów, to nie słyszałem – odparł.
-A bogowie? – Warknąłem, mając dosyć takich „odpowiedzi”.
-Jeden się na pewno znajdzie – Nico wzruszył ramionami.
Popatrzyłem na Syna Hadesa z rozdrażnieniem.
-Kto? – Burknąłem.
Nico westchnął ciężko i nie odpowiedział. Ponawiałem pytanie
ale ciągle uporczywie milczał, także w końcu postanowiłem, że powinniśmy już
iść dalej, a im szliśmy dalej tym bardziej zagłębialiśmy się na coraz niższe
poziomy, a jedną rzeczą którą czułem był pulsujący ból głowy taki jaki zwykle
występował u mnie gdy niedaleko był syn Hadesa… Czemu ja to muszę znosić?
Swoją drogą nie ma to jak prowadzić za rączkę starszego
chłopaka, no doprawdy? Życie jest komiczne.
Zatrzymałem się nagle słysząc ciche warczenie, za nami…
odwróciłem się i zamarłem.
-N-Nico?
-Mh?
-Jak bardzo mamy przekichane, jeśli za nami stoi wielki…
wielki, czarny mastiff?
Nico wyprostował się lekko, jego dłoń zacisnęła się nieco
mocniej na mojej, co nie do końca wiedziałem jak powinienem odczytać.
-Bardzo – odparł poważnie – W nogi!
Nie było to komfortowe biec z kimś trzymając go za rękę,
gdyż bez tego zostałby w tyle, ale robiłem co w mojej mocy. Pies ujadał za nami
i na nasze nieszczęście był coraz bliżej
Tracąc już siły i mając dosłownie za plecami przerośniętego
mastiffa zauważyłem jakąś wnękę w ścianie na tyle głęboką by zmieścić tam
kogoś, wepchnąłem więc tam Nica, pomimo jego protestów… w końcu co on mi teraz
pomoże?
-Chodź piesku – uśmiechnąłem się, pies przekrzywił lekko
głowę – Nooo, chodź.
Pies wyszczerzył żółte kły i w moje nozdrza uderzył
nieprzyjemny zapach, ale jakoś nie miałem czasu na „gwiazdorzenie". Przywarłem szybko do ściany kiedy potwór
zaszarżował i w odpowiednim momencie, mieczem zraniłem go w łapę. Posypało się
trochę czarnego pyłu, ale ogromny pies ciągle istniał i widocznie był bardziej
wściekły niż jeszcze przed chwilę. Cudem uniknąłem rozpołowienia na pół jego
wielką paszczą.
Później zmuszony byłem do przedziwnych akrobacji, aż w końcu
poślizgnąłem się i upadłem jak długi, prosto pod pysk potwora. Słowo daję,
myślałem, że już po mnie! Miecz wyleciał mi z dłoni i teraz był za daleko bym
go dosięgną.
Zasłoniłem odruchowo twarz dłońmi i wtedy, poczułem pomiędzy
palcami nieprzyjemne mrowienie, po czym coś zimnego z nich wystrzeliwującego…
Zerknąłem szybko. Z moich dłoni wystrzeliwał jakiś czarno-czerwony pył (a
przynajmniej tak to widziałem pod wpływem adrenaliny)… gdzieś z tej wnęki Nico
syknął jakby się uderzył, ale nie miałem czasu sprawdzić, czy wszystko z nim
okej… cisnąłem tym pyłem prosto w pysk potwora. Ten zachłysną się nim, po czym
sam zamienił się w popiół.
Wstałem z podłogi i otrzepałem się szybko, podszedłem do
mojej broni, chwyciłem ją i szybkim ruchem zmieniłem w bransoletkę, po czym
dopiero sprawdziłem czy z Nico wszystko gra.
-Co ty zrobiłeś? – Spytał.
Nie no… liczyłem, że chociaż powie coś w stylu „dobra
robota”, albo co… uratowałem nam obu życie, a on z pretensjami? Jak ja go
nienawidzę…
-Właśnie rozwaliłem wielkiego psa – odparłem – W ogóle
powinieneś chociaż podziękować!
-Nie o to chodzi! – Ryknął i zrobił taki ruch jakby chciał
mnie złapać za nadgarstek, no ale przecież nie widział, więc „złapał” powietrze
– Zrobiłeś coś co sprawiło, że wyczułem śmierć, bardziej niż zwykle, gdy jesteś
obok!
-Wyczuwasz śmierć, gdy jestem obok? – Spytałem zszokowany.
Nico przeklął głośno, zamknął swoje i tak niewidzące oczy i
odwrócił głowę ode mnie, po czym
niespodziewanie walnął z całej siły pięścią w ścianę i zsunął się powoli po
niej. Podkurczył nogi i oparł swoje czoło na kolana.
-Ej, powiedziałem coś nie tak? – Zapytałem.
Syn Hadesa wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać, nie wiem
czemu zrobiło mi się go żal… chociaż go nienawidzę…
-Nie – burknął, lekko drżącym głosem – Po prostu… Chcę, żeby
tutaj był ktoś inny… niekoniecznie ty!
Jak zwykle gdy słyszałem obrazę w moją stronę jakieś ostrze
kuło mnie w serce, tym razem ostrze kuło z dwukrotną siłą. W końcu… uratowałem
mu życie! Ba, ciągle je ratuję! Jesteśmy w potrzasku, a on dziękuje mówiąc mi,
że woli, żeby był z nim ktoś inny! Nie zaprzeczam wolałbym, żeby mnie tutaj nie było, ale chyba
należy mi się trochę wdzięczności…
-Ty się w ogóle ciesz, że nie jesteś tu sam – warknąłem –
Takie życie…
-Co ty gówniarzu wiesz o życiu – ryknął Nico i poderwał się
z miejsca, pomimo tego, że nie widział, bez problemu złapał mnie dłonią za
gardło, „popatrzył” na mnie tymi białymi oczami, które… po prostu mnie
przerażały – Życie jest mega niesprawiedliwe! Nie musisz jeszcze o tym mówić!
Rozumiesz?! Jesteś tylko dzieciakiem! Tylko! Co ty możesz wiedzieć o życiu?! Bo
ono jest niesprawiedliwe i akurat JA doskonale o tym wiem!
Z coraz większym trudem przychodziło mi oddychanie.
-Puść mnie kretynie, zrozumiałem! – Krzyknąłem.
Nico udawał głuchego.
-Zrozum dzieciaku, mnie też to się nie podoba! Życie również!
Więc nie mów mi nic o nim! Rozumiesz?!
Pokiwałem głową, na tyle na ile mogłem, po chwili uścisk na
moim gardle zelżał i Nico opuścił dłonie. Miałem teraz ochotę się na niego
wydrzeć, ale nie miałem sił.
-Odpocznij – poleciłem najbardziej łagodnym tonem na jaki
mnie było stać.
-Przepraszam – wyszeptał – nie chciałem.
-Aha… dobra, po prostu chciałeś się wyżyć… Spoko, zawsze
mogę być workiem treningowym dla innych… spoko.
-Po prostu… - zaczął, ale urwał.
-Po prostu chcesz, żeby tu był Percy, tak? – Warknąłem.
Nico uniósł głowę i westchnął ciężko.
-Ja… tak, chciałbym, żeby on tu był – odpowiedział z trudem.
-Długo jesteście razem? – Spytałem i oparłem się o ścianę.
-Co?! Nie! Ja… Nie!
Zaśmiałem się cicho.
-Nie jesteś z nim? Czyli co? Mogę cię pocałować i będzie to
takie… po przyjacielsku?
-Co?!
Przewróciłem oczami.
-No skoro… nie jesteście niby razem, to czemu go całowałeś,
przytulałeś, i w ogóle? Mh?
Nico poczerwieniał lekko, po czym zrobił coś czego się po
nim nie spodziewałem… uśmiechną się po czym odpowiedział:
-Tak, jestem z Percy’m.
-Wiedziałem – odparłem sztywno – Um… z góry mówię, że nie
mam nic przeciwko gejom! – Odparłem natychmiast, po czym pomimo tego, że Nico
nie widział zakryłem mimowolnie twarz dłońmi by ukryć to, że właśnie się
zaczerwieniłem.
-Nie masz nic przeciwko? – Odparł po chwili z lekkim
uśmiechem.
Przewróciłem oczami, czego oczywiście Syn Hadesa nie mógł
widzieć, ale musiał usłyszeć moje westchnięcie bo spoważniał.
-Ile jeszcze potrzebujesz odpoczynku? Chciałbym już ruszyć…
-Już możemy iść – odparł z poważną miną.
(PERCY)
-Jak mam się nie denerwować?! – Ryknąłem do Jasona – Jest
dawno po ognisku!
-Uspokój się Percy! – Syn Jupitera ponownie złapał mnie za
koszulkę bym nie podszedł do lasu – Nico przecież nie pierwszy raz zniknął, na
dłuższy czas!
Wziąłem głęboki oddech w próbie uspokojenia się, ale to nic
nie dało.
-Jason do cholery, zrozum, że on mi OBIECAŁ, że wróci na
ognisko! Są trzy godziny po ognisku! Jest noc! Gdzieś w lesie jest armia
Pasitheai, a Nico nadal nie ma!
Usłyszeliśmy w tej samej chwili jak ktoś nadbiega.
Odwróciliśmy się szybko. To był Travis w towarzystwie Steve’a.
-Chiałem tylko zgłosić, że Sun też nie wrócił do domku…! -
Wydarł się Travis.
-A ja chciałem tylko zawiadomić, że…
-Czyli Sun też nie wrócił? – Przerwałem Steve’owi.
Travis pokiwał głową, Jason popatrzył na mnie ostrzegawczo.
-Idę do lasu – warknąłem i przerzuciłem swoją kurtkę przez
ramię.
Jason ponownie mnie zatrzymał.
-A ja chciałem… - ponownie zaczął Steve.
-Cii… - uciszył go Jason – Percy na razie się wstrzymajmy…
Pan D. i Chejron mają wrócić najwcześniej jutro, poczekajmy na nich.
Prychnąłem cicho.
-Nie mamy czasu! Rozumiesz, Nico już dawno powinien wrócić,
a przecież wszyscy wiemy, że Pasithea chce czegoś od niego!
-Ale powinniśmy poczekać – upierał się Jason – Nico mogło po
prostu coś zatrzymać.
-Na tyle czasu?! – Ryknąłem.
Czułem się podle, mogłem się jednak uprzeć by iść z nim! Ale
nie ja oczywiście musiałem bać się o kłótnię z nim… Jestem kretynem.
-A-ale chciałem… - ponownie zaczął Steve, ale puściliśmy to
mimo uszu.
-Percy, z Nico różnie bywało – przypomniał Jason – sam mi o
tym opowiadałeś.
-Ale Grace do cholery jasnej, za Nico poszedł Sun, oni się
nienawidzą!
-A wy możecie mnie posłuchać?! – Warknął nagle Steve.
Popatrzyliśmy na niego z zaskoczeniem na jego zazwyczaj
spokojnie twarzy pojawili się gniew.
-Dajesz - westchnął Jason.
-Willa nie ma. Nie ma jego rzeczy… Po prostu… zniknął.
Załamałem ręce, tylko tego nam brakowało.
-Zniknął czy może zdradził i odszedł? – Spytał Jason.
Steve pokręcił głową, był blady jak trup, a w jego oczach
widziałem niepewność.
-Idę do lasu – odparłem – Jason tym razem mnie nie
powstrzymasz, możesz co najwyżej iść ze mną.
Syn Jupitera westchnął ciężko i pokiwał głową na zgodę.
Steve zaś spojrzał na Travisa i gapili się tak na siebie póki Jason nie
powiedział:
-Steve… Jeśli Willa faktycznie nie ma… jeśli jego rzeczy nie
ma i jeśli nie wróci do domku do rana… proponuję, żebyś przejął stanowisko
grupowego.
Steve wytrzeszczył oczy, ale zgodził się niechętnie, zaproponowałem
mu również, żeby wyruszył teraz ze mną i Jasonem, ale odmówił, czego oczywiście
nie miałem mu za złe, po czym razem z Travisem, pożegnał się i odszedł.
-Przemyślałeś to Percy? Jest noc, może poczekamy do rana?
-Nie ma czasu – warknąłem i wyszedłem z wielkiego domu.
Pognałem do domku Posejdona, za mną pobiegł syn Jupitera.
Nie szykowałem się długo, po prostu narzuciłem na siebie kurtkę, schowałem
trochę ambrozji do kieszeni, nałożyłem wygodniejsze buty i już mogłem razem z
Jasonem wybiec do lasu, ale gdy tylko opuściliśmy domek trzeci, z cienia
wyskoczył ni stąd ni zowąd Jack. Uśmiechał się łobuzersko, ubrany był w letni
strój, co z obecną temperaturą sprawiło, że zrobiło mi się jeszcze zimniej,
długie blond włosy miał w kompletnym chaosie.
-Idziecie gdzieś? Nica nie ma. Chejrona nie ma. Pana D. nie
ma. To korzystacie z okazji i idziecie na randkę? – Zaśmiał się głośno.
Przewróciłem oczami.
-Nie, nie idziemy! – Warknąłem – Teraz z łaski swojej wracaj
grzecznie do łóżka Jack, za nim coś ci się stanie.
-Idziecie szukać di Angelo, co? Idę w takim razie z wami.
Zmarszczyłem czoło, gdzieś z oddali usłyszałem krzyk harpii
sprzątających, Jason kopnął mnie w kostkę nakazując tym samym abym się
pośpieszył.
-Po co? – Spytałem.
-Na obozie jest nudno, wy idziecie ku jakiejś tam
przygodzie… idę z wami!
Przewróciłem oczami, harpie były coraz bliżej więc…
-Dobra Jack, ale tylko zrobisz jakiś numer wracasz do obozu
– odparłem i to mówiąc pognałem w kierunku lasu, najprawdopodobniej w ostatnim
momencie.
(NICO)
Musieliśmy zrobić kolejną przerwę gdyż Sun źle stąpnął i
teraz nie mógł normalnie chodzić… doprawdy brakowało nam jeszcze tylko
zwichniętej kostki.
Sun powiedział, że znajdujemy się obecnie w jakimś ślepym
zaułku, niedaleko jakiś drzwi, które nie chcą się otworzyć, więc podejrzewam,
że nawet jakby sobie nie nadwyrężył swojej stopy i tak daleko byśmy niezaszli.
Jedynym plusem, jeśli mogę w ogóle tak to nazwać, mojej
ślepoty było to, że słyszałem i czułem nieco lepiej niż zazwyczaj, co nie
zmienia faktu, że wolałbym cokolwiek widzieć. Ale najgorsze w tym jest to, że
boję się, iż to już tak na stałe.
-No okej – westchnął Sun.
Usłyszałem jak próbuje dźwignąć się na nogi ale po chwili
syknął z bólu i ponownie opadł na podłogę.
-Na pewno jej nie skręciłeś? – Spytałem.
-Chyba na pewno – odpowiedział.
-Chyba czy na pewno?
-Nie wiem! – Chłopak ponownie zdawał się być bliski płaczu.
Westchnąłem ciężko, Sun jest stanowczo za wrażliwy.
-Nie denerwuj się znowu – odparłem – Jakoś z tego wyjdziemy.
-Jak? – Warknął – Nie wespniemy się powrotem na górę!
Byliśmy się na tyle głęboko w lesie, że wątpię by nas znaleźli! Ja zrobiłem
sobie coś ze stopą a ty oślepłeś!
Złożyłem ręce na piersi.
-Muszę przyznać, nie jesteśmy w najlepszym położeniu. Ale
zawsze mogło być dużo gorzej.
-Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić – burknął.
Parsknąłem cicho.
-Więc się ciesz, że jak schodziliśmy na dół, po czym
zawaliła się ściana i wpadliśmy w ogóle gdzie indziej, nie okazało się, że
znaleźliśmy kolejne wejście do Tartaru.
Chłopak roześmiał się głośno.
-Wszędzie lepiej niż tutaj, w takim towarzystwie.
Zmarszczyłem czoło.
Znowu zaczęło mi szumieć w uszach, dużo głośniej i wyraźniej
niż zwykle, Sun znowu syknął z bólu, chociaż nie słyszałem aby próbował się
podnieść.
-Znowu łeb mi pęka – poskarżył się.
Westchnąłem ciężko, to zaczynało być powoli wkurzające,
obecność Sun’a sprawiała, że moje wyczuwanie śmierci zaczynało szaleć,
szumienie na chwilę przechodziło, po czym znowu wracało.
-Dobra mam już dosyć – odpowiedział po chwili – Jestem już
zmęczony, głodny i spragniony, chyba faktycznie nie powinienem był iść za tobą.
-Droga wolna dzieciaku! – Warknąłem czując irytację.
Kto mu w sumie broni odejść? Nic tylko narzeka i narzeka,
jakby był jedyną najbardziej pokrzywdzoną osobą na ziemi.
Sun umilkł i czułem w podświadomości, że gapi się na mnie.
-Co? Chcesz, żebym sobie poszedł? – Spytał z lekkim
niedowierzaniem w głosie.
-Skoro tak narzekasz… - burknąłem – Idź, droga wolna.
Usłyszałem jak podciąga się do góry, stęknął z bólu ale
poczłapał w kierunku wyjścia z korytarza.
-Więc mam nadzieję, że sobie poradzisz – warknął.
Po czym usłyszałem jego coraz bardziej ciche kroki.
Dzieciak za dużo narzeka, stanowczo za dużo… i tak pewnie
zaraz wróci…
(JACK)
-Ale już tak serio myślicie, że go znajdziecie? Di Angelo
jest jeden, las niby też… ale popatrz na rozmiary!
Jackson westchnął ciężko. Powoli zbliżał się świt, a ciągle
nie było śladu di Angelo czy też Larsona. Właściwie można by odnieść wrażenie,
że jesteśmy w tym lesie sami, zero odgłosów, nawet nasze kroki wydawały się być
stłumione.
Wiele, wiele czasu później Jackson zatrzymał się przy jakimś
powalonym przez wiatr drzewie.
-Co jest, Percy? – Spytał Grace.
-Patrz – wskazał kawałek dalej od kłody – Pył z potwora, już
prawie zniknął.
-Czyli ktoś tutaj niedawno był – burknąłem.
Jackson pokiwał głową, Grace podszedł do niego.
-A tam są głębsze ślady butów – zauważył – jakby ktoś biegł.
-Taa… - mruknął Jackson – idziemy w tamtą stronę.
Pokręciłem głową, mało się w sumie dzieje jak na kilka
godzin podróży.
Ale kilkanaście kroków dalej mogłem spokojnie temu
zaprzeczyć. Znaleźliśmy się przy jakiejś dosyć głębokiej dziurze w ziemi, a
obok niej stały dwa potwory… Przerośnięte wilki o długich groźnie wyglądających
pyskach, ich oczy błyskały się wściekłą czerwienią.
Wyjąłem swój miecz, podobnie jak Grace oraz Jackson. Wilki
warczały głośno i popatrzyły na nas z mordem.
-Słodkie te pieski – zauważyłem kiedy jeden z nich
zaszarżował na mnie, a ja odskoczyłem w porę.
-Bardzo – warknął Grace i odepchnął drugiego mieczem.
Także ja walczyłem jeden na jednego, zaś Jackson oraz Grace
otoczyli tego drugiego, nieco większego wilka.
Bawiłem się z tą walką, drażniłem potwora, robiłem szybki
skok w prawo lub lewo gdy szarżował oraz przy okazji podcinałem mu łapy. Pomimo
tego, że złość w wilku sięgała już chyba zenitu, jakoś nie robiło to na mnie
wrażenia. Nie męczyłem się w przeciwieństwie do potwora i w końcu zamiast
podciąć mu łapy, po prostu pchnąłem go mieczem i wilk zmienił się w pył.
-Absolutnie nie jesteś rzymianinem – stwierdził Grace – Oni nie
bawią się w balet, podczas walki.
Popatrzyłem na Grace’a oraz Jacksona, wyglądało na to, że
już dawno skończyli swoją walkę i teraz po prostu patrzyli się jak pokonuję „swojego”
wilka.
-Grecy również – odwarknął Jackson – Możemy iść już dalej?
-A może tam się ukryli? – Podsunąłem wskazując na tą wielką
dziurę w ziemi.
-Wątpię – odparł Grace – Nie zatrzymujmy się.
(SUNAJ)
Głupi. Syn. Hadesa! Jak ja go nienawidzę! Mądrzy się jakby
wszystko wiedział, wszędzie był, wszystko przeżył! Głupi Nico di Angelo! Niech
sobie teraz radzi sam jak jest taki mądry! Ciekawy jestem w jakim czasie zeżrą
go potwory! Pięć, dziesięć minut?! Pewnie coś koło tego… Nienawidzę go!
Noo.. i nienawidzę swojej orientacji w terenie. Chciałem
jakoś wrócić tam gdzie zaczęliśmy łażenie po niższych korytarzach, ale jedyne
co znalazłem to kolejne ciemne korytarze, w których na sto nie byliśmy. I
właśnie w jednym z tych korytarzy coś wzbudziło mój niepokój, mianowicie
usłyszałem czyjś głos. Nie powiem byłem ciekawy, a i tak nie miałem już za
bardzo na kogo uważać, poszedłem w kierunku tego od głosu.
Korytarz którym szedłem był ciemny i chyba z pięć razy
chciałem się cofnąć, ale ciągle coś pchało mnie przed siebie. Robiła mi się
gęsia skórka, pomimo tego, że ubrany byłem dosyć ciepło. Moja dłoń mimowolnie
zaczęła pocierać bransoletkę na nadgarstku, a noga już mnie tak bardzo nie
bolała.
Na końcu korytarza były uchylone drzwi, podszedłem do nich i
wyjrzałem tak, aby nikt mnie przypadkiem nie zauważył.
Przez ten otwór uderzyła mnie fala gorącego powietrza,
usłyszałem uderzanie metalu w metal, a kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do tak
jasnego oświetlenia zauważyłem chyba setki cyklopów… kujących bronie i zbroje,
a pomiędzy nimi przechadzała się ta dziewczyna co to podobno była zdrajcą,
muszę przyznać, że jest całkiem ładna…
-Nie! – Ryknęła – Nie ten metal, zakuty w blachę cyklopie!
Cyklop na którego na wrzeszczała drgnął lekko, uniósł pięść
jakby chciał ją uderzyć, ale w ostatnim momencie zrezygnował, odrzucił miecz
który właśnie kuł i zaczął swoją pracę od nowa.
-Musimy zdążyć wytworzyć jeszcze co najmniej dziesięciu
wojowników Nebula, potrzebuję do tego krwi różnych herosów, czy już macie
jakieś dziecko Apolla?! – Tym razem zwróciła się do dwóch cyklopów którzy jako
jedyni stali w miejscu i nic nie kuli.
Pokiwali tępo głowami, a dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco.
-Potrzebuję teraz dziecka boga z Podziemi… szkoda tylko, że
najlepszy model jest lekko uszkodzony – westchnęła z udawanym smutkiem – Trudno…
Jeśli nie uda nam się schwytać drugiego „lepszego” dziecka, di Angelo będzie
musiał ponieść śmierć i tak już nigdy nic nie zobaczy, wasza trucizna którą zawarliście
w mieczach w reszcie zaczęła działać… ciekawe jest tylko to, czemu zaczęła
działać dopiero po poważniejszej ranie.
Dwójka cyklopów znowu pokiwała tępo głowami.
Chcą zabić jakiegoś dzieciaka od Apolla i Nica? Żeby
stworzyć wojowników?! Nie rozumiem… ale nie mogę do tego dopuścić!
I dziecko boga z Podziemi? Nico ma chyba siostrę… może jeśli
bym kogoś zawiadomił, można by było ją ostrzec… tylko, no właśnie jak? Bo o
kogo innego może chodzić?
Powoli zacząłem się wycofywać, ale ktoś złapał mnie za
koszulkę, jakaś ciepła dłoń, próbowałem spojrzeć kto to ale nie byłem w stanie
tego dostrzec, ta osoba otworzyła na oścież drzwi i wepchnęła mnie na sam
środek.
-O… P-pani? – Dziewczyna która przed chwilą jeszcze tryskała
zadowoleniem zbladła – I…
Osoba która mnie tu przywlokła zaśmiała się. Był to kobiecy,
perlisty śmiech, jednakże nie miałem sił by podnieść się z podłogi i spojrzeć
na tę osobę.
-Tak, nie spodziewałaś się mnie? – Spytała ta kobieta – Nie musisz
już szukać tego di Angelo, ktoś znacznie mniej naruszony podsłuchiwał, a teraz
jego krew sprawi, że moja armia będzie skończona!
Zaśmiała się, dwie potężne łapy złapały mnie za ramiona i
zaczęły gdzieś ciągnąć, a ja z niewiadomego powodu zacząłem tracić świadomość i
ostatnim co zapamiętałem zanim ktoś przysłowiowo nie zgasił światła, były oczy…
hipnotyzujące, fioletowe oczy.
***
O rety! Udało się xD Powiem tak nie sądziłam, że jeszcze dzisiaj dodam rozdział, jeden powód już mówiłam a drugi to spoilery Z BoO ;w; kompletnie zbiły mnie z tropu pisania... no nic :')
Także wiem, że rozdział ani najlepszy, ani najdłuższy, ale jest i postaram się dodać kolejny nieco lepszy, ale zobaczymy, bo mam odrobinę dużo niestety na głowię ;w;
Nic to, pozdrawiam tych którzy się nie zrazili oraz dziękuję tym którzy przeczytali, nawet jeśli nie komentujecie ;w; (oczywiście byłoby miło gdyby więcej z Was komentowało, bo każda opinia daje mi dodatkowego kopa weny ^^ )
P.S bo zapomnę, Jason stracił swoją narrację, gdyż był jednym z tych którzy najmniej dostali głosów w ankiecie (którą teraz zmieniam i będzie to ankieta już jedynie z ciekawości także ^^ )
Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńNico ślepy sam.. Normalne XD
Sun?! D: Nie to nie może być prawda..
I jest genialny! W sensie rozdział.
Standardowo czekam na kolejny.
Tak, bo Nico jak coś źle to MUSI być sam ;w; (nie to co Annabeth... grrr...).
UsuńxD
Cieszę się, że się podoba i trzymaj więc kciuki abym mogła dodać jutro ^^
MAAAASZ TE MOC ! ROZPALISZ TO CO SIĘ TLI!
UsuńDobra ja skończę XD
Jutro będę się modliła żebyś mogła dodać posta z małym wyjątkiem na lekcji polskiej bo wtedy będę się modliła żeby pani nie wybrała mnie do opowiadania mitu. To skoro już piszę to napiszę ci historie mojego życia.. XD
A więc Dzieciak Hadesa dostał do opowiedzenia o Hadesie i o jego królestwie i zna wszystko na pamięć (bo jak tu nie pamiętać.. ? XD) ale wyjście na środek klasy i opowiedzenie tego to już jest gorsza sytuacja a więc ja będę się modlić żebyś wrzuciła posta a ty żeby pani dzisiaj mnie nie wywołała. Okay? XD
Da się zrobić xD będę się więc modliła o to ^^" XD
UsuńBoooski rozdział. Nie mogę zrozumieć, czemu ciągle przepraszasz za długość i piszesz, że jest nudny, jak to wcale nie jest prawdą. XDDD
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię tego Sunaja. :***
I tak dla Twojej wiadomości: NICO MA SZYBKO ODZYSKAĆ WZROK, bo zaje....się zezłoszczę. XDDD
Oczywiście czekam na nexta i mam wielką nadzieję, że uda Ci się dodać go jutro.
Pozdrawiam i duuużo weny życzę. :)))
Ojj... po prostu jak rozdziały piszę w szkole po czym w domu nie mam zbyt wiele czasu na poprawianie to wiem, że mogą być lekko nudne skoro powstały podczas matematyki czy chemii (... kurde jutro mam z niej sprawdzian ;w; chyba zostaniesz moją przypominajką xD).
UsuńCieszę się, że podobuje Ci się Sunaj ^^"
I spokojnie, muszę się trochę jeszcze poznęcać nad Nico xD
Również pozdrawiam i dziękuję za wenę ^^"
Nico musi cierpieć. XDDD Ale już nie niewidomy. :)))
UsuńNowa funkcja w Obozie: Przypominajka. :***
xD
UsuńU innych jest na wózku, u innych jest niewidomy, jeszcze u innych w ogóle umiera ;w; także ten ;w;
Biedny braciszek. XDDD No, ale cytuję go ''takie życie''. :)))
UsuńCiekawi mnie czy zginie on w Krwi Olimpu.
UsuńA premiera już tak niedługo. Chyba przeczytam wersję po angielsku, bo na tłumaczenie nie będzie mi się chciało czekać. Taka moja ciekawość. :))))
P.S. U mnie na http://percicolovestory.blogspot.com/ jest nowy rozdział. Zapraszam jeśli jesteś zainteresowana. XDDD
Mnie też to ciekawi, ale przez spoilery od koleżanek wdaje mi się, że właśnie przeżyje... no ale... kurde z kolei ja nie chcem spoilerować xD ;w;
UsuńJa teraz przy każdym temacie na lekcji obok daty zapisuję ilość dni do premiery xD
Jasne, że jestem zainteresowana i już lecę czytać ^^
Jezu!!!!!! Jason jaki ty głupi!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Sun i Nico wrucą cali i zdrowi. (Myśle też o tej ślepocie)
Rozdział super czekam na następny!
Córka Hadesa nadmiernie emanująca radością😊☺
haha XD No cóż Jason jest mniej przewidywalny od Jack'a po prostu xD
UsuńWrócą, wrócą, ale czy cali i zdrowi to się zobaczy ^^" na razie milczę :x
Dzięki za opinię i robię co w mojej mocy by udało mi się dodać kolejny rozdział dzisiaj :3
No więc ja zaprzeczę siostrom u góry, mówiąc, iż Nico ma pozostać ślepcem. I do tego niech będzie wędrownym mnichem. Bosym, ślepym wędrownym mnichem chwalącym Olimpijczyków. I do tego wyrocznią delficką. Niech będzie nieśmiertelny i za to niech zapłaci wiecznym cierpieniem. ^^
OdpowiedzUsuńAlbo niech odzyska wzrok xDD
Rozdzialik super, czekam na next <3<3<3