niedziela, 12 października 2014

ROZDZIAŁ 49

49. Syn Hekate kontra syn Hermesa 


(SUNAJ)




Pogoda jest jednak szalona, kiedy wracałem do obozu (trochę odszedłem dalej niż te granice  obozu), w jednej chwili padał śnieg, później była burza, znowu śnieg, słonecznie i znowu śnieg, zwariowana pogoda i raczej nie było to naturalne.
Na dodatek szybko zrobiło się ciemno i gdy tylko dotarłem do obozu było ciemno jak podczas nocy.
-Uważaj jak łazisz! – Ryknął Jack, kiedy przypadkiem na niego wpadłem.
Chłopak wpatrywał się w niebo i kręcił raz po raz głową.
-Co jest? – Spytałem.
Syn Hermesa spojrzał na mnie jakby widział mnie pierwszy raz, po czym wzruszył ramionami.
-Pieprzona pogoda – odparł po chwili.
-To raczej nie pogoda – z domu, obok którego staliśmy wyszedł ten chłopak w todze.
Jack wzdrygnął się, ale nic nie powiedział. Niebo znowu przeszyła błyskawica i coś jakby niebieska kopuła rozbłysnęła na chwilę wokół obozu i poczułem zapach spalenizny.
-Jasna cholera – warknął Jack – Co się dzieje z tym obozem?!
Pokręciłem głową, ta cała kopuła zniknęła.
Nie, nie rozumiem co się dzieje.

Po chwili podbiegł do nas Percy, zaczął coś tłumaczyć pośpiesznie z czego zrozumiałem, mniej więcej tyle, że wszystkim bogom obecnym na Olimpie coś się pokićkało i to, że musimy jak najszybciej coś tam zrobić, po czym odbiegł od nas, mówiąc, żebyśmy poszli za nim.
-Co on pieprzył? – Jack wydawał się być nie mniej skołowany niż ja.
Ten chłopak w todze pokręcił ze zniecierpliwieniem głową, po czym udał się za Percy’m, a ja postanowiłem zrobić to samo. Szliśmy do pawilonu jadalnego, gdzie byli chyba wszyscy obozowicze łącznie z łowczyniami, usiadłem obok Jack’a.
Wszyscy byli podenerwowani, szczególnie dzieci Afrodyty, które rozmawiały strasznie głośno i o dziwo nie na temat mody.  Percy stanął tak aby mieć wszystkich przed sobą, obok niego stała Annabeth, trzymała w dłoniach jakąś książkę a po jej lewej stał opierając się na kulach Anvik.
-Spokojnie – zaczął normalnym tonem Percy, uniósł obie dłonie w geście uspokojenia – Spokojnie! – Powtórzył nieco głośniej gdy obozowicze ciągle prowadzili rozmowy.
Nie poskutkowało, wręcz przeciwnie.
-Spokój! – Ryknęła Annabeth.
Dopiero wtedy zapadła cisza, przerywana tylko chuchaniem w swoje dłonie, zmarzniętych obozowiczów.
-Dziękuję, Annabeth – Percy uśmiechnął się lekko do tej ładnej dziewczyny, której jeszcze niedane mi było poznać bardziej niż tak jak ma na imię i czyją jest córką – Sprawa jest delikatna i nie chcę za wiele o niej mówić, ale chodzi o bogów.
-Oni oszaleli – wtrącił się Anvik, Percy przewrócił oczami – Bogini z którą przyjdzie nam walczyć namieszała im w głowach!
Przez obozowiczów przeszedł szmer paniki, kilkoro dzieci Afrodyty zaczęło histerycznie łkać, parę dzieci Aresa wstało i zaczęło krzyczeć coś o kłamstwie itd.
Percy ponownie był zmuszony uciszyć wszystkich.
-Powinniśmy więc otwarcie przygotować się do walki, bogowie raczej nie będą w stanie nam pomóc, jak słusznie musiał wtrącić Anvik – warknął.
Syn Hekate spojrzał na niego spode łba.
-Ale nie wszyscy bogowie – zauważył – Na pewno znalazł się jakiś bóg którego Pasithea nie była w stanie podburzyć.
-Doprawdy?
-Założę się, że moja matka, Hekate i Nemezis nie dały się czemuś takiemu – kiedy to powiedział, dzieci Hekate uśmiechnęły się triumfalnie i wypięły dumnie piersi – I nie wspominając o bogach którzy z różnych przyczyn nie mogli być na Olimpie… Eros, Tanatos, Selene, Zefir… Inna sprawa, że ci akurat nie za wiele nam pomogą.
Percy pokiwał z lekkim rozdrażnieniem głową, a ja zapatrzyłem się na to co robi Annabeth i przestałem dopiero kiedy Percy klasną w dłonie.
-Tak więc, raczej na pomoc bogów nie powinniśmy liczyć – westchnął Anvik.
Znowu przeszedł przez obozowiczów pomruk przerażenia, Percy zaś próbował wszystkich uspokoić:
-Ale nie jest tak źle! Przecież nie wiadomo którzy bogowie poddali się wpływu bogini halucynacji!
-Na pewno Zeus – wyrwało mi się.
Percy przesłał mi to samo spojrzenie które przesłał Anvikowi, starałem się nie zwracać na to uwagi, ale nie jestem taki jak np. Jack… nie potrafię olać wszystkiego i wszystkich, dlatego też spuściłem wzrok i postanowiłem się już nie odzywać.
-A nie przyszło nikomu do głowy – od stołu Aresa wstała Clarisse – że to wszystko jedna wielka ściema?! Zeus często się focha, nie?!
Kilkoro osób pokiwało twierdząco głowami, Anvik westchnął ciężko i ukrył na chwile twarz w dłoniach.
-Cóż – zaczął po chwili – możecie się oszukiwać jak chcecie. Ale radziłbym się powoli przyszykowywać do walki.
To powiedziawszy pokręcił głową i usiadł obok swoich braci i sióstr, którzy natychmiast się od niego odsunęli.
Percy jeszcze próbował ostrzec, w nieco bardziej delikatny sposób obozowiczów, ale większość nie chciała uwierzyć w jego wersję i uparci twierdziła, że to Zeus jest obrażony i między innymi dlatego, bogowie jeszcze są na Olimpie.
Percy poddał się po chwili, ale udało mu się w końcu przekonać garstkę dzieci Nemezis, które postanowiły od razu obstawić warty przy możliwych wejściach do obozu. Po wszystkim mogliśmy się rozejść do domków.



W samym domku Hermesa obecnie było niewiele osób, co nie zmienia faktu, że i tak było ich najwięcej… mówię „ich”, skoro nawet jeszcze nie zostałem określony? Taaa… ale nie poczuwam się za syna Hermesa, chyba bym nie przeżył gdyby okazało się, że jestem bratem kogoś takiego jak Jack. Nie przepadam za nim… delikatnie rzecz ujmując.
Wyłożyłem się na swoim łóżku, nie wiem jak było z pozostałymi ale moje było wyjątkowo niewygodne.
Bawiłem się bransoletką na nadgarstku i nuciłem marsz pogrzebowy… nie wiem czemu, ale wyjątkowo lubię tę melodię, coś w niej było takiego, że gdy pierwszy raz ją usłyszałem, a było to na filmie, który oglądałem razem z moją mamą i bratem, że praktycznie od razu nauczyłem się jej na pamięć… pamiętam, że kiedy moja matka zmarła i ciotka zaczęła się zajmować mną i Nilsem, wiecznie ją denerwowałem tym i zawsze za nucenie tego miałem karę. Raz jak miałem sześć lat, ciotka pojechała ze mną (Nils był chory) do jakiejś jej bogatej znajomej… zagrałem ten marsz na fortepianie w jej domu, reakcja cioci bezcenna… I kara moja za to również.
-Ej, Sun ucisz się trochę – zwrócił mi uwagę któryś z braci Hood – oszaleć można z tym twoim ponuractwem.
Westchnąłem ciężko, ale przychyliłem się do prośby. Zacząłem obserwować moich współmieszkańców, wszyscy rozbiegani… zabawne było w dzieciach Hermesa, że wszystkie miały specyficzne rysy twarzy… kolejny powód dla którego nie czułem się dzieckiem boga złodziei. Nie pamiętam już kto albo Travis albo Jack, rzucił mi uwagę, że jestem dzieckiem Afrodyty, nie miałem pojęcia czy miałem potraktować to jako obelgę czy komplement, ale na wszelki wypadek nie odpowiedziałem. Ostatnio często zastanawiam się nad tym kto jest moim boskim rodzicem, do niedawna miałem to w głębokim poważaniu, ale teraz… wadzi mi to, że jestem już jedynym nieuznanym dzieckiem w jedenastce. Ostatnia dziewczyna przedwczoraj okazała się być córką Nemezis, a ja? Od tylu dni czekam… chciałbym być synem Hekate, ale to raczej jest nieprawdopodobne. Pewnie jestem od jakiegoś pomniejszego boga…. Iris lub coś, z moim pechem to więcej niż prawdopodobne.
Ale prawdę powiedziawszy jestem zły na mojego boskiego rodzica, nie mam pojęcia kim jest i wyraźnie mnie olewa! To wszystko mnie tak denerwuje!
-Dobra lecę! – Rzucił szybko Travis naciągając na siebie kurtkę.
-Em… Gdzie? – Spytał drugi Hood.
Travis spojrzał na brata i puścił mu perskie oczko.
-Gdzieś, nieważne!
To powiedziawszy wybiegł z domku… nawet nie zamknął drzwi i zrobił się przeciąg.
-Nie ma już co robić, tylko się z kimś spotykać? – Westchnął Jack, zamykając z hukiem drzwi.
Connor wzruszył ramionami i ponownie zaczął się przechadzać po domku. Nic nie zapowiadało się na to aby po za zwariowaną pogodą wydarzyło się coś więcej… nic… absolutnie nic…
Ale walnąłem twarzą w poduszkę (wspominałem, już jak bardzo niewygodne miałem łóżko?) i poczułem, że pod nią coś jest. Sięgnąłem ze znudzeniem pod nią i wyjąłem jakąś zmiętą kartkę, wyprostowałem ją… i coś we mnie na chwilę zamarło… było na niej napisane, czerwonym atramentem (mam nadzieję, że to atrament) „Cierpliwości, synu”.
Równie dobrze mógł to być żart któregoś z dzieciaków Hermesa, ale jeśli tak wyjątkowo nie śmieszny… A jeśli to nie jest żart… O ja cię kręcę!

(LEO)


Trochę ostatnio mało „jestem” na obozie. Poniekąd związane jest to z moją robotą, a poniekąd z Nico. Percy nawet był ostatnio u mnie i pytał czy nie mógłbym czegoś wymyślić, aby Nico mógł z powrotem widzieć, ale niestety… jestem tylko ("tylko"? Pff… aż) mechanikiem, a nie uzdrowicielem (czego w tym momencie żałuję).
Niestety jeśli chodzi o Nica rozmawiałem tylko z Percy’m, z samym synem Hadesa nie mogłem. Nie otwierał drzwi nikomu, nawet rzadko Percy’emu, aż coś rwało mnie za serce. Ten chłopak już wystarczająco dużo ścierpiał i przeklinam bogów za to, że tak się na nim mszczą!

A jeśli zmienię na chwilę temat, to też nie poczuję się lepiej… pogoda szaleje, bogowie wychodzi na to, że również nie wiadomo co z tym fantem zrobić.
W ogóle miałem dzisiaj się spotkać z Fuego, syn Nyks też ostatnio się alienował, chodził często do lasu i wracał pod koniec dnia przyciszony, szczerze mówiąc martwiłem się trochę o niego, ale dużo bardziej niepokoiłem się o Nica… naprawdę nie rozumiem, jak on wytrzymuje tyle niepowodzeń.
Włożyłem dłonie w kieszenie, może jednak przejdę się do Fuego?

Kilka minut później stałem przed domkiem Nyks i pukałem w drzwi. Po minucie otworzył mi Fuego, wyglądał jakby nie spał od tygodnia, ale na mój widok przez jego twarz przeszedł cień uśmiechu i wpuścił mnie do środka… Nie powiem, syn Nyks mnie przeraża, ale jest w nim również coś, co sprawia, że traktuję go jak dobrego kumpla.
Po kilku namowach usiadłem na kanapie i rozpocząłem jako taką dyskusję z synem Nyks.
-… Nie i w ogólnym rozrachunku tak właśnie poznałem Jasona. Znaczy tak mi się wydawało, że go poznałem… to dłuższa historia! A nie za bardzo chce mi się język strzępić. A tak w ogóle to nie pamiętam czy ci już mówiłem, ale ostatnio była taka akcja na obozie, że taka nowa córka Aresa, wszyscy ją Vi nazywają… swoją drogą ona chyba jest Rosjanką, ale to bez znaczenia – machnąłem dłonią – no tak czy inaczej, wkurzyła się, nie? I tak się wkurzyła, że kilkoro obozowiczów normalnie na drzewa pouciekało, a taki syn Apolla, Steve… Kojarzysz Stevena? – Pokiwał głową – W ogóle nie wiedział o co chodzi, swoją drogą ostatnio łazi z głową w chmurach, no nieważne! I nie zdążył odejść na bezpieczną odległość, hah… słowo daję tak wściekłej Vi nie widziałem w życiu, a Steve próbował ją uspokoić metaforami, to ona wkurzyła się jeszcze bardziej… na szczęście pojawił się Jack i ją uspokoił bo było by kiepsko!
Fuego uśmiechnął się lekko, najczęściej gdy rozmawialiśmy to ja gadałem a on słuchał. Z resztą nie przeszkadzało mi to… czasami potrzebuję się komuś wygadać, a co jak co syn Nyks umiał słuchać, z gadaniem mniej, no ale…
-Ej, Fuego, bo ciebie ostatnio gdzieś wcięło. Mogę spytać gdzie? Znaczy wiesz nie, żebym jakoś specjalnie się wtrącał, ale wiesz – puściłem mu oczko.
Fuego spojrzał na chwilę na okno, po czym znowu na mnie.
-No, musiałem coś przemyśleć, przejść się. Nic wielkiego – odparł sztywno.
Wzruszyłem ramionami i zupełnie bezwiednie zacząłem rozmyślać o Nico. Tak po prostu jakoś wyszło, na szczęście Fuego przerwał moje myśli:
-Nie za ciekawie się dzieje, nie? Leo?
Westchnąłem ciężko.
-Nie bądźmy pesymistami, z Gają też źle było, a daliśmy radę.
-Nie było mnie wtedy na obozie – odpowiedział – Ale wierzę.
Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się szeroko.
-Wiesz w głównej mierze, wygraną mamy w kieszeni, dlatego, że ja tu jestem i pomagam w walce. W końcu gdyby nie ja Gaja ciągle by niepokoiła porządnych herosów.
Fuego zaśmiał się cicho i popatrzył na mnie z lekką litością, nie wiem w sumie czemu. Później trochę jeszcze pośmiałem się z kilku żartów, po czym postanowiłem odejść, a Fuego odprowadził mnie do domku dziewiątego, po drodze rozmawialiśmy jeszcze na tematy bogów, aż w końcu syn Nyks był zmuszony się pożegnać i wrócił do swojego domku, ja jeszcze chwilę odprowadzałem go wzrokiem, aż nie podszedł do mnie Anvik. Wyglądał na diabelnie smutnego, chodził o kulach, ale nie w tym rzecz… oczy miał takie przygaszone i nawet ten jego niewielki uśmiech zniknął.
-Cześć Anvik! – Przywitałem się szybko.
Chłopak zrobił jeszcze kilka kroków po czym uniósł głowę i spojrzał na mnie, tym razem fioletowymi oczami.
-Czegoś chcesz, synu Hefajstosa?
-Nie… Po prostu tak mi się nudziło i powiedziałem ci cześć – westchnąłem ciężko i zeskoczyłem ze schodków.
-Nie mam nastroju na żarty, Leo – odpowiedział i zrobił jeszcze jeden krok, ale poślizgnął się i gdyby nie moja szybka reakcja wylądował by zadkiem na śniegu.
Uśmiechnąłem się lekko, a Anvik westchnął ciężko.
-O co chodzi? – Spytał.
Wzruszyłem ramionami.
-Niezłe przemówienie miałeś. Serio, Percy był bardzo zadowolony, że przestraszyłeś połowę obozu.
-Polecam się na przyszłość – warknął.
Nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy z kilku kroków od dziewiątki, powstało nam prawie całe kółko wokół obozu… nie, nie rozmawialiśmy, ale po prostu z nudów łaziłem sobie za synem Hekate.

Znowu niebo było jasne, chociaż ciągle padał śnieg.

Wtedy też podeszła do nas Annabeth.
-Cześć – przywitała się tym swoim tonem.
Skinąłem jej głową na powitanie, spojrzałem na Anvika i zauważyłem, że ten poczerwieniał cały… gdzieś z jego twarzy zniknął smutek i pojawiła się wściekłość.
-Hej, Annabeth – powiedział to takim głosem jakby szykował już jej rozmiar trumny.
Córka Ateny zmarszczyła czoło.
-Coś się stało? – Spytała.
-Nie, skądże! – Ryknął na całe gardło – Po prostu… miło cię wreszcie spotkać tak twarzą w twarz…
Dziewczyna spojrzała najpierw na mnie, później na syna Hekate, a później raz jeszcze na mnie.
-Coś zrobiłam? – Zapytała, widać było, że nawet jak na jedną z najmądrzejszych osób jakie znam, zaczęła się powoli gubić.
Syn Hekate zrobił taki ruch jakby chciał odrzucić kule i rzucić się na Annabeth, jednakże powstrzymał się i wycedził przez zęby:
-A czego nie zrobiłaś? Bo pewnie miło jest żyć ze świadomością, że przez swoją osobę, ktoś nie żyje, prawda?!
To powiedziawszy, odwrócił się i poszedł w drogę powrotną, a ja byłem na tyle zbity z tropu, że stałem jak wryty. Annabeth uchyliła lekko usta ze zdziwienia.
-Że co ja zrobiłam?
Wzruszyłem ramionami.
-Zabiłaś kogoś… - odparłem – Mh… Może Anvik miał za przyjaciela jakiegoś potwora, hm?
Córka Ateny lekko zbladła, nie odpowiedziała mi tylko również odwróciła się i odeszła w swoją stronę… poważnie?

(JACK)


-I znowu wygrałam, ha! – Ryknęła na całe gardło Vi – Ludzie pokłony dla królowej!
Obozowicze którzy siedzieli w pawilonie jadalnym natychmiast się od niej odsunęli, a ja złożyłem ręce na piersi.
-Dałem ci fuksa – warknąłem.
Dziewczyna pokazała mi język, po czym poprawiła swoją opaskę na oko.
-W takim razie dajesz mi go codziennie! Szanowna ja, wygrałam dzisiaj trzeci raz z rzędu siłowanie się na rękę, jakiś niedorozwój chce się jeszcze uprzeć, że jest ode mnie silniejszy?!
Kilkoro osób w tempie błyskawicy opuściło pawilon jadalny, a Vi wybuchnęła śmiechem.
-No to wygrałam, twoja kasa Jack – zaśmiała się raz jeszcze i wyciągnęła otwartą dłoń.
Pogrzebałem w kieszeni i wygrzebałem pięć dolców, po czym dałem jej… Kurwa… ostatnie oszczędności, znowu trzeba coś komuś podwinąć. Ech… pieprzony dzień.
Poszliśmy z Vi jeszcze zapalić, ponabijaliśmy się z jakiejś dziewczynki od Afrodyty, co to jej makijaż się rozpływał, po czym byłem zmuszony się pożegnać, gdyż widziałem zbliżającego się Octaviana, a co jak co, ale przed Vi, wolałem nie wychodzić na kretyna, to było stanowczo zbyt ryzykowne.

Dlatego też szybko się z nią pożegnałem, zgasiłem papierosa i… nie, nie uciekałem po prostu odszedłem kawałek dalej od tej dziewczyny i czekałem, aż rzymianin przyjdzie.
Musiał się zdziwić na taki rozwój wypadków, gdyż przez dłuższy czas stał kilka kroków przede mną, a ja starałem się po prostu omijać jego wzrok, niestety w końcu rzymianin podszedł do mnie.
-Czego chcesz, Octavian? – Warknąłem na powitanie.
-Koniecznie muszę czegoś chcieć? – Spytał.
Przewróciłem oczami.
-Słuchaj – zacząłem – w tym już nawet nie chodzi o mnie. Ale pomyśl o sobie! Jesteś rzymianinem, a ja grekiem…
-Przyznaję to jest akurat twój największy minus – odpowiedział.
Uderzyłem dłonią w czoło.
-Więc wiedz, że jeśli uważasz, że TO jest moim najgorszym minusem, to sorry, koleś, ale nie! Nic o mnie nie wiesz i było by miło gdyby tak pozostało!
Chłopak zmrużył oczy, dlaczego ja przy nim nigdy nie mogę się wysłowić?! Przeraża mnie ot dlatego…
-Posłuchaj Jack, dla mnie to też jest chore…
-Więc przestań! – Ryknąłem.
-Nie potrafię – odparł sztywno.
Nie, no ja pierdolę, zebrało mu się teraz na wyznania.
-Jestem facetem! Ty też jesteś facetem! Nie obrzydza cię to?
Octavian zamyślił się.
-Nie.
Teraz się dopiero załamałem. Że co? No okej, kurde, zanim straciłem pamięć, owszem JA byłem z chłopakiem, ale teraz chciałbym… no… być normalny? Chyba… Kurwa!
-To w takim razie zrozum, że mnie owszem – odparłem, może delikatnie nie zgodnie z prawdą… kuźwa co ja gadam? – Więc łaskawie wracaj do swojego Obozu, okej?
-Wrócę – odpowiedział, a po chwili ciszy dodał – z tobą.
Przewróciłem oczami.
-Nie! Beze mnie! Jestem grekiem! G-R-E-K-I-E-M, do jasnej cholery! Mam to sobie na czole wytatuować?! Nie pojadę z tobą do obozu RZYMIAN! Z resztą, czemu bym miał to zrobić?!
-Sam mówiłeś, że jesteś ciekawy jak wygląda.
Cholera, teraz mnie będzie za słówka łapał! No dobra… fakt, jestem ciekawy jak tam jest, bo poważnie uważam, że nie pasuję do tego obozu, no ale wolałbym obóz Jupiter odwiedzić w innych okolicznościach!
-Wal się – warknąłem nieco ciszej niż zamierzałem – Mam ciebie serdecznie dosyć! Nienawidzę cię!
I znowu Octavian posunął się o krok za daleko i pocałował mnie, ale ja się już po prostu poddałem… Tak kurde, byłem już w takim stanie, że było mi wszystko jedno! Niech się dzieje wola boża! I oddałem pocałunek.

*Jack*

A teraz tak sobie siedzę na łóżku w domku jedenastym i zastanawiam się po jaki kij mi to było?! Będę miał przerąbane bardziej niż zwykle!
-Kurwa! – Ryknąłem na całe gardło.
Zbudziłem tym samym Sun’a, który spał w sąsiednim łóżku. Spojrzał na mnie pytająco, pokazałem mu więc środkowy palec, po czym zerwałem się z łóżka i wybiegłem z domku.
Była noc, jak tak zerknąłem ukradkiem na zegarek, to właściwie druga nad ranem, a przez to co wydarzyło się kilka godzin temu, nie mogłem zasnąć. Może trochę marzłem teraz będąc w samej pidżamie ale słowo daję, miałem to gdzieś!
-Wybierasz się gdzieś Jack?
Odwróciłem się w stronę tego chłopaka, no bo oczywiście jak przechodziłem koło domku Hekate, to Anvik, musiał nie spać!
-Zjeżdżaj spać! Może i masz te trzysta ileś lat, ale mentalność to ty masz trzynastolatka! – Warknąłem – No już, dobranoc!
Ale chłopak nie posłuchał, tylko zszedł do mnie, nie opierał się już na kulach, ale widać było, że z chodzeniem u niego nie jest jeszcze najlepiej.
-Nie mogę… - odpowiedział – Ty za to o tej porze łazisz po obozie. Co kombinujesz?
-Ja coś kombinuję? – Warknąłem.
-Idziesz do naszej „ukochanej” bogini halucynacji? – Ciągnął dalej Anvik.
Już uniosłem dłoń, żeby mu przywalić ale w porę się uspokoiłem, niestety dla syna Hekate kontynuował:
-No odpowiedz? Zdradzisz obóz? Dołączysz do „swojego” Bezimiennego?
-Zamilcz szczylu! – Ryknąłem.

I rzuciłem się na syna Hekate, z mieczem… bo jakże by inaczej? Ja zawsze chodzę po obozie z mieczem… nie spodziewałem się tylko, że i on ma kilka asów w rękawie… 


***

No okej, więc oto kolejny rozdział. Dodałam go o byle jakiej porze, ale dodałam XD Piszę go już od 15, bo coś mi nie idzie ostatnio ;w; no ale mam małą nadzieję, że wyszedł ^^" Trochę mniej akcji (chyba), ale mam nadzieję, że mimo to nie usypiacie przy okazji ^^" 

Kolejny rozdział albo pojawi się jutro albo pojutrze :')  

21 komentarzy:

  1. Jeśli myślisz, że Twój rozdział jest nudny, to w takim razie mój powinien być lekiem na bezsenność. XDDD
    Annabeth- jak ja jej nienawidzę. No, ale w sumie fajnie, że ją w to wplątałaś. Ciekawa jestem o co chodzi Anvikowi.
    Rozdział oczywiście cudowny, pomimo mniejszej ilości akcji. :))))
    Nie umiem pisać długich komentarzy, więc sorry. :****
    Pozdrawiam i weny życzę.
    P.S. Dodałam rozdział. Zapraszam. XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co jak co, ale akurat Twoje rozdziały mnie rozbudzają XD

      I tak nie tylko Ty nienawidzisz Annabeth... bogowie, aż się sama dziwię, że ją dodałam tutaj XD
      Co do Anvika to mam nadzieję, że albo się w między czasie domyślisz, albo niedługo dowiesz (aczkolwiek z tym drugim to "niedługo" zależy od stopnia interpretacji xD)
      Cieszę się, że pomimo mniejszej akcji się spodobał ^^

      Również pozdrawiam i skomentowałam Twój rozdział ^^"

      Usuń
    2. A pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu ją uwielbiałam. XDDD Ludzie tak szybko się zmieniają. :))))
      Mam nadzieje, że się domyslę, ale z tym może być problem, bo teraz mam tyle nagłowie, że masakra, do tego po 10 lekcji w sql, więc mogę mieć opóźniony zapłon. XDDD
      Czekam na nexta.

      Usuń
    3. Ja Annabeth lubiłam przez... pierwszy tom bodajże, później jak sobie całe PJ zaspoilerowałam (a nawet chyba wcześniej niż jak skończyłam pierwszy tom xD), ją znielubiłam, a później z nienawidziłam ;w;
      Oj myślę, że dasz radę, w końcu nie piszę kryminału xDDD

      Usuń
    4. Lubię kryminały. XDDD I horrory i w ogóle wszystko co jest straszne i niebezpieczne. :)))
      Ja nie spoilerowałam. Raz jak dowiedziałam się co będzie w następnych tomach, okazalo się , że mój ulubiony bohater umrze, przestałam czytać. :**** Od tamtej pory nie czytam spoilerów... no czasami mi się zdarzy, ale rzadko. XDD

      Usuń
    5. (Uwaga teoria spisegowa!) A moge wiedzieć kto to był ten twój bochater Vicky? *robi podejrzliwą mine. I sory za wtrącenie się.

      Usuń
    6. Ja też kryminały lubię, ale za Chiny żadnego nie napiszę XD
      Ja sobie spoilerowałam bo szczerze mówiąc nie chciało mi się czytać (tak to jest ten moment kiedy możecie mnie zabić, ale za nim to zrobicie po prostu wiedzcie, że ja mam problemy z czytaniem ;w; ) i tak sobie wiki przeglądałam i znalazłam Nica i jak tylko o nim przeczytałam to było takie O.o jaka fajna postać, później jeszcze doczytałam, że gej i takie... muszę to przeczytać! xD Nie ja geniusz i oczywiście mam już połowę BoO zaspoilerowaną, wiem kto zginie, kto z kim będzie itd. itp. ale w większości to zasługa moich koleżanek ;w; w sensie, że się o tym dowiedziałam ;w;

      Usuń
    7. Co to BoO? Jako mały zacofany człowiek pytam. (Zabijam cie)

      Usuń
    8. Skrót od Krwi Olimpu, tyle, że po angielsku ^^

      Usuń
    9. BoO to Blood of Olympus. :)))
      Nie powiem kto był tym bohaterem i w jkaiej książce, bo będziecie się śmiać. :)))
      Skąd te Twoje przyjaciółki wiedzą takie rzeczy Córko Hadesa? Ja też chcę, bo nie mogę się już doczekać książki. Napisz kto zginie. :**** Muszę to wiedzieć do mojego nowego opka. I kto z kim chodzi. :))))
      P.S. U mnie jest nowy rozdział. :)))

      Usuń
    10. Moje koleżanki? Moje koleżanki (+ mój brat ale on to tam... ;w; ) to zaglądają na wiki (angielską), na tumblry czy inne takie i automatycznie sobie spoilerują ;w; Well... mogę powiedzieć (aczkolwiek nie jest to informacja na 100%, nigdy nic nie wiadomo ale na jakieś 98,9 %) ale jedno jest pewne... ja kogoś już wskrzesiłam XD

      I lecę czytać ^^"

      Usuń
    11. Pewnie Leona albo Nico, prawda? Napisz mi na e-mail bo nie wytrzymam i nie dodam rozdziału dopóki sie nie dowiem. XDDD

      Usuń
    12. A podasz mi e-maila? Bo ja jestem bardzo, bardzo, bardzo, dzisiaj nie ogarnięta xD

      Usuń
    13. vickydiangelo@gmail.com
      Z góry dziękuję. XDDD

      Usuń
    14. Dzięki. I wiecie co? Naszła mnie ochota by sobie po spojlerować ale.. Nie! xD Dobra się już nie wcinam!

      Usuń
  2. Super genialny fantastyczny idealny bezbłędny wspaniały cudowny!!!!!!!!
    Nie wiem.czy słusznie ale podejrzewam żę Travis jest gejem. Aż mnie korci na naxta!!!!!

    Z.B córka Hadesa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba xD
      A co do Travisa zobaczymy, zobaczymy ^^"

      Usuń
  3. Och.. Ał... Muj musk... Od wczoraj przeczytałam wszystkie twoje rozdziały i.. Dziś jak nikogo w domu nie było czytając zaniosłam się takim śmiechem jagby kto osła dusił.. (jestem chora. W sensie przewiana bo w psychicznym to wiadome) a potem robiłam projekt związany z mitem z minetaurem (gre z labiryntem ^^ jestem artystą i architektem x)) i zaczełam do siebie gadać. W pewnym momencie mama się spytała czy specjalisty nie potrzebuje.. x) Tobra ale to ja zaczełam gadać w czterech językach (francuskim, hiszpańskim, greckim, łacinie) xD I taka rozkmina na marematyce: ile trzeba pomnorzyć 5 by wyszło 30? Taka była nie wyspana! I to przez to że czytałam twoje rozdziały do 1 w nocy! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg! XDD Chciało Ci się? xDDD No nic podziwiam za cierpliwość, ja chyba jakbym miała to wszystko przeczytać w takim tempie to oszalałbym (oczywiście pominiemy fakt, że już dawno to zrobiłam [oszalałam] xD).
      Wow, mam nadzieję, że gra wyszła ^^'
      Haha... ja na matmie zawsze mam rozkminę, czy to wyspana jestem czy też nie, bo nigdy się skupić na niej nie potrafię ;w; no ale... xD
      Jeszcze raz podziwiam za cierpliwość i chęć ^^ XD

      Usuń
    2. *wzdycha* Jagbym nie była sxalono to bym nie przeczytała! xD Gry jeszcze nie skończyłam ale chyba na razie jest spoko... No i jeszcze umiem mówić po smoczemu! Dzisiaj oglądałam Miasto44 i tak przez ten film zgłodniałam... Chyba jestem psychopatką... xD

      Usuń
  4. Jakby cóś to Artemida przejęła rolę Selene więc ona "umarła"

    OdpowiedzUsuń