środa, 17 grudnia 2014

ROZDZIAŁ V

 Rozdział V. Skutki przebywania w złym towarzystwie 

 

~~ΨPERCYΨ~~

 


Praktycznie nie czekałem, tylko pognałem w kierunku pola truskawek z którego, jak mi się zdawało, dobiegł wcześniej ten krzyk. Na polu truskawek klęczała Shalott, oczy miała całe we łzach… a klęczała przed… cholera jasna, przed Lauren, której na wysokości obojczyka tkwiła w ramieniu strzała. Dziewczyna chyba żyła…
-Shal co tu…?
Dziewczyna wskazała szybko na prawo. Na polu stał ktoś jeszcze, chłopak w kapturze i z łukiem w dłoni, ale kiedy zawiał wiatr i kaptur spadł mu z głowy...
-Sun!!!
Nie wiem skąd nagle pojawił się Nico, pewnie teleportował się cieniem… Nim jednak zareagowałem pognał w kierunku syna Tanatosa.
-Nico czekaj! – Ryknąłem za nim, ale nie pobiegłem… byłem rozdarty… Lauren jest w niebezpieczeństwie, Nico też… ale Nico nie umiera.
-Shal wyjmij tę strzałę – ryknąłem i ukląkłem obok.
-Powariowałeś – Shalott z trudem utrzymywała nerwy na wodzy – Mogę tym tylko zaszkodzić…
-Ta strzała może być zatruta! Spróbuj…
Shalott zacisnęła ręce w pięści, odetchnęła parę razy głęboko i po chwili chwyciła delikatnie strzałę, kiedy ją wyjmowała wolałem odwrócić wzrok, a ponownie spojrzałem kiedy usłyszałem darcie materiału. Shal rozerwała sobie kawałek bluzki.
-Co tu robisz?
-Muszę ucisnąć ranę – warknęła przez zaciśnięte zęby i zaczęła mocno obwiązywać ranę Lauren.
-Jak w ogóle to się stało? – Spytałem.
-Eee… - Shalott wzięła głęboki oddech – Po prostu poszłyśmy tutaj… nagle pojawił się ten chłopak… Lauren chciała z nim pogadać, a on… wyjął łuk strzelił i… - Shalott opuściła głowę, ale po chwili wzięła się w garść i wzięła na ręce nieprzytomną Lauren.
-Gdzie idziesz?
-A gdzie mogę iść? Do kliniki! Goń Nica, ten chłopak… Wypatroszę go jak tylko go spotkam, ale nie można pozwolić, żeby dzisiaj kolejne dziecko Hadesa miało… No idź!
Spojrzałem w stronę gdzie odbiegł Sun i mój chłopak… Las… Pięknie. Ale pognałem tam, Shal ma rację, jeśli cokolwiek stanie się Nico… Cholera dlaczego od razu za nim nie pobiegłem?! 

~Ψ Ψ Ψ Ψ~



Stwierdzam iż w lesie jest stanowczo zbyt dużo drzew… i jest zbyt ciemno. Ile to ja już gnałem za nimi? Z jakieś dwadzieścia minut. Najgorsza była cisza i fakt, że nie wiedziałem gdzie dokładnie jestem. Jedyne co mogłem uznać za ślad, chociaż nie powiem, żeby przyprawił mnie o spokój była kurtka Nica przyszpilona strzałą do drzewa… Ale ani Nica, ani Sun’a nie było, a moje serce groziło wybuchem. 

Wrzeszczałem jego imię już tyle razy, że złapała mnie lekka chrypa, ale ciągle… ciągle nic. 
Nico... cholera jasna, czemu musiałeś za nim pobiec?! 

Walnąłem pięścią w najbliższe drzewo i powoli zsunąłem się na ziemię. Cholera jasna, niech szlak trafi tego Sun’a!
-Nico! – Ryknąłem jeszcze, no ale tylko przestraszyłem siedzące na drzewie ptaki.
Opuściłem głowę, moje oczy zrobiły się lekko mokre… Jeśli coś mu się stało…
-Nico!
Kiedy coś zimnego dotknęło mojej dłoni, odruchowo sięgnąłem po Orkan, ale kiedy spojrzałem w tę stronę, okazało się, że obok mnie siedzi Nico i to on ściskał moją dłoń. Opuściłem mimowolnie długopis na ziemię i wtuliłem się w syna Hadesa.
-Ej… Przecież… Przecież nic mi nie jest – Nico chwilę wahał się co zrobić ze swoimi rękoma, ale po kilku sekundach wtulił się we mnie – Sukinsyn z tego Sun’a…
-Ciii… Nic ci nie zrobił prawda?
Nico parsknął cicho.
-Nic – przez chwilę trwał tak wtulony we mnie, lecz nagle oderwał się i spojrzał na mnie z przerażeniem – A co z Lauren?!
-Chyba… Chyba nic jej nie jest.
Nico nie czekał długo złapał mnie za rękę i obaj zniknęliśmy w cieniu, aby po chwili pojawić się przed kliniką. 

Nie mówiłem wcale synowi Hadesa, że tam jest Lauren, ale pewnie musiał się domyśleć, wbiegł tam bez zbędnej rozmowy. Ja z kolei wahałem się czy powinienem tam iść za nim… Lubię Lauren, ale to jego siostra. Dlatego też poczekałem przed kliniką, w między czasie zauważyłem jak Jack kłóci się z Vi, a kiedy córka Aresa sięgnęła po nóż, zwiał i tyle go widziałem. Strasznie się zmienił, kiedyś tylko jedna chyba osoba nie miała go dosyć, teraz nawet ta osoba jest przeciwko niemu. Okej, sam sobie nagrabił, ale nie wiem czy ja byłbym ciągle uśmiechnięty gdyby to dotyczyło mnie.

Nico wyszedł po chwili, nie uśmiechał się, ale w jego oczach widziałem ulgę.
-Dziękuję – powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
Zmarszczyłem czoło.
-Za co?
Powiedziałeś Shalott, żeby wyjęła tę strzałę… gdyby tego nie zrobiła… Trucizna w strzale przedostałaby się do serca i… Dziękuję – Nico delikatnie poczerwieniał, po czym stanął na palcach i pocałował mnie w górną wargę.
Uśmiechnąłem się lekko i poczochrałem lekko jego włosy.
-Nie masz za co – odparłem – Kocham cię.
-I… I ja ciebie.
-Boże, wody! Zasłodzicie mnie… blee… A tak poważnie, to cześć – akurat nie zauważyłem wcześniej Nathanaila.
-Hej, Nat – przywitałem się.

Chłopak uśmiechnął się, a ja zauważyłem, że jego grzywka która wiecznie wpadała mu do oczu zrobiła się nagle fioletowa, aż zamrugałem parokrotnie oczami, a kiedy upewniłem się czy nie mam omamów spytałem:
-Nat, co ci się stało z grzywką?
Chłopak wybuchnął śmiechem.
-Dlatego nie lubię jak Jack mówi mi, że jestem farbowany. Ja po prostu tak mam, o! – Pstryknął palcami i w ułamku sekundy jego włosy zrobiły się czarne.
Nie wiem czemu Nico na jego widok stanął jak sparaliżowany i lekko wycofał się za mnie. Spytam się go o to później.
-D-dobra, przestań – warknął zza moich pleców syn Hadesa.
Nat wzruszył ramionami i na powrót jego włosy zrobiły się wściekle czerwone.
-Boże jak wy do siebie nie pasujecie – westchnął po chwili, a mnie przeszył zimny dreszcz – Ale wyglądacie słodko i to się liczy… Kurka! Wpadłem na pomysł! Napiszę kiedyś o was BL!
-Co?
Nathanail przewrócił oczami.
-Boys Love, Yaoi! Wiecie!
-Piszesz Yaoi? – Nico zaśmiał się pod nosem – Ty piszesz?
-Piszę amatorsko jak nie mam co robić – odparł z uśmiechem, po czym okrążył nas dookoła – ale muszę wiedzieć więcej. Yyy… Jak się poznaliście? Jak zaczęliście ze sobą chodzić? No i jak ja to was mam nazwać?
-Po prostu… - westchnąłem ciężko.
-Percy – warknął Nico – Nawet nie próbuj, okej?
Nathanail parsknął cicho.
-Po prostu Percy? Okej. Jeden problem z głowy, a co do pozostałych… jasna cholera od czego ma się wyobraźnie, nie?
Nico przewrócił oczami, a ja zaśmiałem się cicho… no bo przecież on żartuje, nie?
-Dobra chłopaki, załatwię wam Yaoi… A tak po za tym, to szukam Oscara.
-Nie widziałem go – odparł chłodno Nico.
-Ja też – poparłem.
Nat zrobił minę zbitego psa, po czym westchnął ciężko.
-Cholera, musiał się obrazić i… Ooo… Już nie trzeba – wskazał na domek Ateny z którego wychodził Oscar i znacznie od niego niższy blondyn, pewnie jakieś Ateniątko.
-No to co? Nie podejdziesz do niego? – Spytałem.
Oczy Nata rozbłysły jeszcze bardziej krwistą czerwienią.
-Nie. Przypomniało mi się, że… że powinienem pójść do domku po łuk.
I odszedł. Nawet się nie pożegnał. Dziwny jest, no ale niech mu będzie.
Nico wzruszył ramionami, a ja przypomniałem sobie, że miałem go o coś spytać:
-Czemu się tak przestraszyłeś, kiedy Nat miał no… czarne włosy?
Nico zmarszczył czoło.
-Wcale się nie przestraszyłem – zaprzeczył. Taa… jasne – Po prostu on był wtedy koszmarnie podobny do Erosa.

Szczerze to się zgubiłem. Bo chyba Eros no to… ten no… nie jest chyba aż tak zły, owszem nienawidzi półbogów (tu moje pytanie o bliźniaków di Carlo), ale nie jest chyba aż tak wymalowany złem, chyba… nie? 

I wtedy przypomniałem sobie o jeszcze jednej rzeczy. Moje serce jakoś tak sprzeciwiało się temu, ale…
-Nico… Ja, muszę z tobą porozmawiać. Możemy po szermierce spotkać się na plaży?
Nico spojrzał na mnie jakby z pewnym niedowierzaniem, zbladł bardziej, jeśli to w ogóle w jego wypadku możliwe i pokiwał tylko niepewnie głową. Chciałem go teraz przytulić i pocałować, jednakże… jeśli jemu coś w naszym związku przeszkadza to raczej nie powinienem tego robić. Dlatego też tylko uśmiechnąłem się do niego, podziękowałem i pożegnałem się z nim, chociaż z ciężkim sercem. 

~Ψ Ψ Ψ Ψ~



Pierwszym moim zaskoczeniem było, kiedy wystawiłem kilku herosów do małego pojedynku, był fakt, że na szermierce pojawił się Jack… z mieczem i chociaż rzucał mi spojrzenia spode łba odparł wyjątkowo kulturalnie jak na niego, że przyszedł tutaj po raz któryś tam i ostatni. Jedynym problemem był fakt, że jakoś nie paliłem się do wystawiania go z jakimkolwiek obecnym herosem. Wybaczcie ale kogoś kto spędził bez przerwy kilka miesięcy z Octavianem, bałbym się zostawić chociaż samego w domu. 

Jedynym słusznym rozwiązaniem wydało mi się polecenie aby spróbował powalczyć z Jasonem, przynajmniej miałem pewność, że nie poleje się krew… no przynajmniej na to liczyłem. 

Kątem oka przyglądałem się pozostałym obozowiczom, ale to na Jasonie i Jack’u poświęciłem większość swojej uwagi. Jack walczył tym mieczem, który dał mu kiedyś Anvik, Jason walczył swoim wykonanym z cesarskiego złota i każde uderzenie klingi wywoływało oślepiający błysk.
Jeśli ktoś liczył, że ze względu na to, iż Jack jest po prostu wycieńczony, padnie po paru minutach to się mylił. Nie wiem jak on to robił, że chudy jak anorektyk chłopak odbijał nawet najbardziej skomplikowane ciosy… ale jedno teraz w jego stylu walki się zmieniło… nie atakował jak wkurzona dziewczyna patelnią. Były to przemyślane ruchy, postawione bardziej na obronę niż na atak. Jason też zdawał się widzieć tę różnicę, gdyż wydawał się być lekko skołowany.
Co jeszcze było dziwne? Jeszcze parę miesięcy temu Jack by prowokował Jasona, jakimiś obraźliwymi tekstami, teraz był poważny… chyba, że to tylko dlatego, że to ćwiczenia. 

I między nimi walka w ogóle nie chciała się kończyć, w między czasie musiałem odesłać kogoś do kliniki, pozamieniałem pary które już skończyły walczyć, a oni ciągle nawet siebie końcem miecza nie dotknęli. Dopiero kiedy krzyknąłem, że zostało kilka minut, Jack jak błyskawica ruszył, podciął nogę Jasonowi, sparował jakiś nietypowy dla Jasona cios, kopnął go w brzuch, po czym wytrącił miecz syna Jupitera… wszystko w zaledwie parę sekund. 

Jason leżał z szokowany na trawie, zaś Jack wzruszył ramionami… gdybym był na jego miejscu podałbym chociaż pokonanemu dłoń, ale nie… przecież syn Hermesa jest ponad to.
-Słabo, bardzo kurwa słabo – westchnął ciężko i schował miecz do pochwy – Powodzenia ci życzę Grace, kiedy zaatakuje cię ktoś poważniejszy.
Po czym nawet nie czekając na odpowiedź odszedł, sztywnym krokiem.
Jason parsknął cicho.
-Kurde, ja wiedziałem, że Octavian jest szurnięty, ale nie wiedziałem, że to promieniuje – odparł kiedy dźwignął się na nogi.
-Taa… - przyznałem – odnoszę wrażenie, że jednak nie było tak źle kiedy Jack był w obozie Jupiter.
-Taa… - burknął Jason – ale przynajmniej wiemy, że czegoś z Octavianem nie knują… po ich głupich pomysłach mogę się spodziewać wszystkiego!
-Yhm… Nic ci nie zrobił nie?
Jason spojrzał na mnie jak na dziecko.
-Tylko przewrócił, całkiem się zagapiłem… gdyby nie to…
-Jasne, jasne… on jest po prostu sprytniejszy – zaśmiałem się cicho.
-Oj zamknij się – Jason wystawił mi język – Dobra, lecę. Dzięki za zajęcia!
Wzruszyłem ramionami… nie ma za co chyba dziękować nie? Zajęcia jak zajęcia… no dobra. Powinienem chyba pójść do Nica… Posejdonie proszę oby to była spokojna rozmowa!

*J*A*C*K*


-Valdez cioto! Kurwa twoja mać, jak ty łazisz! – Ryknąłem kiedy ten jebany Valdez wpadł na mnie wpychając tym samym do tego jebanego strumienia Zefira.
-Też miło na ciebie wpaść – westchnął ciężko i zerwał się natychmiast na nogi kiedy zdał sobie kurwa sprawę, że na mnie leży.
-Kurwa! Valdez cioto jestem kurwa mokry!
-Nie moja wina, że wszyscy tak na mnie reagują – Valdez zaśmiał się cicho.
Zerwałem się na równe nogi i chwyciłem Valdeza za włosy po czym wepchnąłem jego twarz do strumienia. Ciota jebana!
-Fajnie?! Może będziesz kurwa bardziej uważał jak łazisz?!
Valdez potrząsnął głową, aby woda przestała ściekać mu po włosach, a ja kurwa powstrzymywałem się, żeby przypadkiem go nie udusić. Jebany kretyn!
-Stary jakbyś więcej przeklinał to serio nie w sposób byłoby cię zrozumieć!
-Kurwa, odpierdol się od mojego sposoby mówienia, cioto!
-Kiedyś nie przeklinałeś… To były czasy! – Valdez wyszczerzył zęby – Wiesz, że dziewczyny nie lubią zbyt ostrych…
-Co mnie kurwa obchodzą dziewczyny?! To ty się jak ciota oglądasz za spódniczkami i jebanym di Angelo, ale mnie w to kurwa nie mieszaj!
Valdez lekko poczerwieniał, ale jak zwykle szczerzył te swoje jebane zęby… Ojcze, proszę cię daj mi jebaną siłę, żebym mu kiedyś ich nie wybił…. Kurwa jego mać! 

-Okej, nie liczyłem na aż taką szczerość z twojej strony, Jack – Valdez puścił mi oczko – Słuchaj, przepraszam, poważnie nie chciałem na ciebie wpaść… wiesz, nie jest szczytem moich marzeń spotykać się z tobą.
-Wcale kurwa nie musimy się spotykać. Ty pójdziesz w swoją stronę, ja w swoją i kurwa nie ma jebanego problemu, cioto!
-Nazwij mnie raz tak jeszcze – Valdez wskazał ostrzegawczo na mnie palcem – słuchaj mam wiele przezwisk i uwierz mi „ciota”, nie pasuje do kogoś takiego jak ja!
-Kij mnie obchodzi jak cię nazywają inni – przyznałem – dla mnie jesteś ciotą… więc się kurwa odpierdol!
Wyszło mi to odrobinę za głośno, przez co kurwa oczywiście musiałem zanieść się kaszlem… na tyle kurwa solidnym, że musiałem na chwilę usiąść na trawie.
-Póki żyję cię nie ogarnę – westchnął – Czemu nie zostałeś w klinice jak przykazało dobremu pacjentowi?
Złapałem go za koszulę.
-Bo mnie kurwa nie obchodzi jakiś tam zwykły kaszel! Rozumiesz…?
-Jasne – Valdez przewrócił oczami – więc wyglądaj jak siedem nieszczęść. A... niedługo będą ustalane sojusze na Bitwę o Sztandar, jako grupowy domku Hefajstosa…
-A ja nie jestem kurwa grupowym! Jak chcesz przekupić moje jebane rodzeństwo to leć do Connora!
Valdez wzruszył ramionami, a kiedy puściłem go wstał, rzucił krótkie „Adiós” i odbiegł. Kretyn, jebany kretyn.
I jeszcze ta kretyńska bitwa o sztandar, ja pierdolę to idę na plażę. I kij z tym, że jestem przemoczony, kurwa jebie mnie to!

****


Kurwa nienawidzę podsłuchiwać, żeby nie było! Ale nie moja jebana wina, że wszyscy zawsze gadają o swoich osobistych sprawach, kiedy ja mam kurwa jebany zamiar się normalnie jak każdy jebany człowiek się gdzieś przejść! 

No bo oczywiście z moim jebanym szczęściem trafiłem na Jacksona i di Angelo. Idioci… nie mają swoich domków, prawda? Na plaży sobie kurwa będą rozmawiać, bo kto im broni, nie?!
-Chciałem po prostu się upewnić – Jackson zwiesił głowę – Może faktycznie traktowałem cię nazbyt instrumentalnie, może…
-Percy… jakby coś mi nie odpowiadało to bym ci to powiedział, nie? – Ton głosu di Angelo wskazywał na to, że jest już znużony taką dyskusją – Kocham cię Percy i obiecaliśmy sobie wtedy po tamtej feralnej imprezie, że nie będziemy wracać do starych rozdziałów, prawda?
Jackson ujął delikatnie di Angelo za szczękę, po czym pocałował go nazbyt delikatnie w usta.
-Masz rację, Nico. Wiele się już między nami wydarzyło i jeśli kiedykolwiek coś ci nie będzie…
-Powiem – di Angelo westchnął ciężko – A teraz szczerze… Rozmawiałeś z Leo, prawda?
Jackson spojrzał ukradkiem w wodę, po czym znowu spojrzał prosto w oczy di Angelo…
Tak nawiasem mówiąc… tak właśnie zachowują się pary, nie? Kurwa coś mnie i Octaviana musiało ominąć… pomijając jeszcze fakt, że oficjalnie nie jesteśmy razem, tylko ja kurwa sobie mieszkam w jego jebanym domu, a on się mną opiekuje. Taa… jasne, parę razy dziennie się mną opiekował, podziękuję.
-Tak, ale… Nico przysięgam ci, że nie było wielkiej kłótni – taa… jasne – słowo honoru!
-Oj Percy. Leo rzucał mi ostatnio takimi głupimi tekstami, że niby traktujesz mnie jak rzecz – di Angelo złożył ręce na piersi – Bezsensu. A teraz ty… Ja nie wiem, czy wyglądam na aż tak pokrzywdzonego, ale proszę cię, jak już mówiłem Leonowi, nie jestem dzieckiem. Ja naprawdę umiem o siebie zadbać.
-Masz rację. To jest chyba ten moment kiedy powinienem cię przeprosić, więc… Bogowie Nico! Przepraszam. Ja…
Di Angelo zamknął mu usta pocałunkiem, a kiedy zdałem sobie sprawę, że kurwa mnie tu w ogóle nie powinno być, wzruszyłem ramionami i z dziwnie ciężkim sercem (kurwa, ja nic nie mówię) odszedłem od tych jebanych amorków.

Chyba powinienem zacząć myśleć o skontaktowaniu się z tym jebanym Octavianem… w końcu nawet mu kurwa nie powiedziałem, że idę.

****


Rozpoczęcie tej jebanej Bitwy o Sztandar, zaczęło się kilka dni później. Sojusze wyglądały mniej więcej tak… jeśli nic mi się nie pojebało: Niebiescy byli pod dowództwem dzieciaków Aresa, sojusz mieli z tymi od Demeter, Posejdona, Zeusa, Hadesa, Hypnosa, Dionizosa, Tyche, Iris i Nyks. Czerwoni pod dowództwem domku Apolla, byli z dzieciakami Ateny, Afrodyty, Hermesa, Hekate, Nike, Hefajstosa, Hebe, Nemezis i Erosa. Dziesięć na dziesięć… Z początku Hermes miał być w niebieskiej, zaś Hades w czerwonej, ale przez moją kłótnie z Vi, Clarisse nie chciała aby w sojuszu były aż takie zgrzyty. No i kurwa zajebiście, pokonam ich wszystkich! Durne przemądrzałe Aresiątka! Co prawda Connor dziwnie nie miał mi tego za złe, ale to pewnie dla tego, że wydaje mi się iż ten idiota pokłócił się z tą pizdą Jasonem. 

A po za tym wszyscy oczywiście przez cały jebany długi dzień ekscytowali się tą cholerną bitwą! Kurwa ich mać, co w tym takiego niezwykłego, skopie się kilku herosów, zdobędzie sztandar, a która drużyna wygra? Szczerze? Jebie mnie to. Do jasnej cholery jakoś nie mam wielkiej ochoty uczestniczyć w czymkolwiek na tym jebanym obozie, kurwa ich mać, wszyscy z tego obozu to jebani kretyni!
Tak więc „czerwoni” omawiali swój plan w bunkrze dziewiątym, a ja słuchałem piąte przez dziesiąte, bo co mnie kurwa obchodzi ich plan?! I tak skończy się na idiotycznej, bez sensownej, jebanej szamotaninie w lesie! I po kij to?!
Obudziłem się dopiero kiedy padły dwa imiona: „Jack” oraz „Nathanail” po czym słowo „zwiad”.
-Co kurwa?! – Ryknąłem.
Ta suka Shalott przewróciła oczami.
-Nie jesteś głuchy Jack. Będziesz na zwiadzie z Nathanailem.
-Ooo, nie, kurwa nawet mnie do tego nie zmusisz!
-Czemu by nie? – Ten farbowany gówniarz wzruszył ramionami – Mogę się przejść.
-To nie jest spacerek, Nathanail – zwrócił mu uwagę jakiś tam jebany syn Apolla.
Farbowany gówniarz wzruszył ramionami. I w ten oto sposób postanowiłem, że ta Bitwa o Sztandar, skończy się z jebanym skutkiem śmiertelnym… kij mnie obchodzi, że nie wolno?!

αNathanailα


Nie byłem pewien czy wystawienie mnie i Oscara w jednej drużynie czy to aby na pewno dobry pomysł. Przynajmniej on będzie bronił tego całego sztandaru, a ja będę miał zwiad z Jack’em, ale i tak uważam, że prawdopodobnie wystąpi między nami jakaś sprzeczka. Nie, żebym coś sugerował, ale my się ni w grosz nie umiemy dogadać.

Dlatego też, kiedy ten cały Chejron ogłosił rozpoczęcie Bitwy o Sztandar jak najszybciej się od Oscara oddaliłem.
Zwiad… Nie jestem pewien czy to jest szczyt moich marzeń. W sumie dalej nie ogarnąłem naszego dokładnego zadania, bo dzieci Ateny wszystko kićkają. Ale Jack zdawał się być wyjątkowo pewny siebie, więc mi nie pozostało nic innego jak iść za nim. 

Z początku zdawało mi się, że mamy śledzić jakiś patrol przeciwnej drużyny, później jednak okazało się, że… oj, całkiem mi się to pomieszało. Tak czy siak po prostu pilnowałem tyłów Jack’a i próbowałem go zagadać, ale kiedy oberwałem pięścią w brzuch jakoś odwidziało mi się.
-Stój – syknął – Albo… idź dalej, dogonię cię.
Nie poczekał na odpowiedź, tylko zniknął za najbliższymi drzewami. Fajnie…
No dobra Nat… teraz pora się zastanowić, co takie debilne dzieci jakiejś tam bogini mądrości, mogły mieć na myśli mówiąc „zwiad”? Phi… na pewno nie podpatrywanie kogoś, a co może znaczyć to słowo w języku pseudo naukowym? Nosz kurwa, a Oscar mówił mi, żebym nie patrzył się w stronę każdego chłopaka na zebraniu… 

Dobra, po prostu postanowiłem pójść przed siebie, na wszelki wypadek z wyciągniętym łukiem. Powiem tak… jak się postaram jestem naprawdę cichy i chyba tym razem faktycznie zapulsowało to na moją korzyść. Kilka kroków dalej zauważyłem jakąś piątkę (chyba, nie chce mi się liczyć, prawdę mówiąc) dzieci Aresa (a przynajmniej tak sądzę po ciężkich zbrojach i uzbrojeniu), jednemu z nich, hełm opadł na oczy, dlatego zatrzymali się na chwilę aby mógł go poprawić, ukryłem się za drzewem… Tylko… ja chyba tych obozowiczów nie kojarzę! Znaczy mogli mu umknąć, jeśli nie są zbyt przystojni… jeśli rozumiecie co mam na myśli. 

-Cholera – wychrypiał jeden – po prostu zostaw ten hełm!
Zgodnie z propozycją, najmniejszy z nich rzucił hełm, który przeleciał mi dosłownie koło ucha, ale na szczęście nikt mnie nie zauważył.
-Czyli są tutaj wszyscy? – Spytał największy z nich.
-Taa… Uwiniemy się z tym szybko. Zabijemy najpierw tego dzieciaka Hermesa, inaczej Pani nie będzie mogła wrócić i…
-Stul pysk! – Najmniejszy przyłożył w bok temu który przed chwilą mówił.
Nie wiem czemu pierwszym dzieckiem Hermesa które przyszło mi do głowy był ten przystojniak, Jack… znaczy dobra, wiem czemu… Ale kim jest ta cała „Pani”? Dobra, szczerze mnie to nie obchodzi, ale jeśli ma zamiar obić jego przystojną twarz, to osobiście wykopię ją do Japonii… ten kraj jest już i tak wystarczająco dziwny… (ta… raz pojechaliśmy tam z Oscarem, ale nie powiem, żebym miał miłe wspomnienia).


Nagle ktoś złapał mnie za ramię i mimo całej swojej woli krzyknąłem. Dzieci Aresa spojrzały się w moją stronę, ale ja już byłem przez tego kogoś zaciągnięty pod najbliższe drzewo.
- I proszę kurwa i to mnie nazywają dziewczynką z okresem – tym kimś okazał się Jack i po raz pierwszy od naszej krótkiej znajomości chciałem go walnąć tam gdzie faktycznie boli – wskakuj na drzewo.
-Po co?
-Kurwa wskakuj ta te jebane drzewo!
Usłyszałem kroki tych Aresiątek i prawdę powiedziawszy instynktownie wskoczyłem na to drzewo, Jack wspiął się zaraz po mnie i ukryliśmy się na jednej z wyższych gałęzi.
Z góry Aresiątka wyglądały śmiesznie, lecz bynajmniej nie miałem ochoty się śmiać. Jack strasznie marszczył czoło i mruczał coś do siebie pod nosem, ale ani razu się na mnie nie spojrzał… Nie, żebym żałował, bo jestem lekko wkurwiony, na niego.
Nagle coś trzasnęło i usłyszałem krzyk tych Aresiątek… odbiegli… a przynajmniej większość z nich.
-Jea! Jakby ktoś się pytał przesyłam pozdrowienia dla wszystkich jebanych kretynów! – Ryknął na całe gardło Jack, po czym zeskoczył z drzewa (pomijam fakt, że było cholernie wysoko, a sam syn Hermesa wykonał salto w powietrzu… kurde, no też bym chciał umieć… ale nie powiem, warto wiedzieć, że on jest… gibki

Po znacznie dłuższej chwili stałem obok Jack’a, który śmiał się cicho. Z początku nie miałem pojęcia z czego, póki nie zauważyłem, że do jednego z konarów przywiązany za nogę wisiał do góry nogami jeden z tamtych dzieci Aresa. Był czerwony na twarzy, ale nie wrzeszczał, Jack zaś sięgnął po ten złoty nóż i zbliżył go do twarzy wiszącego.
-Nie jesteś z tego obozu – wycedził – Kim jesteś?
Nie odpowiedział. Jack przyłożył nóż do policzka chłopaka i kilka kropel krwi pociekło z delikatnego nacięcia na skórze.
-Kurwa pytam się kim jesteś, odpowiadaj cioto!
Nadal nic nie powiedział. Wtedy Jack uniósł nóż nad oko wiszącego i zbliżał je cholernie szybko, dopiero kiedy nóż zawisł kilka milimetrów nad okiem Aresiątka, chłopak wydukał:
-N-nie mogę powiedzieć!
-A ja mogę ci kurwa wydłubać oko! Ale jak chcesz…
-Nie! Jestem… jestem, podwładnym Cassandry, j-ja…
Mam zazwyczaj mocne nerwy… ale Jack przesadził. Wbił mu ten nóż w oko, rozbrzmiał się okropny i przeszywający krzyk, a ja szybko odwróciłem głowę, chociaż moment wbicia noża wypalił mi się pod powiekami.

Wrzask ustał, z kolei Jack podszedł do mnie i wytarł krew z noża o swoją koszulę, po czym nie pozwalając mi nawet spojrzeć na tego chłopaka, złapał mnie za rękę i pociągnął dalej…
Z reguły nienawidzę ludzi. I chyba właśnie zacząłem nienawidzić Jack’a… chociaż jego dotyk sprawiał, że moje serca stanowczo biło zbyt szybko.

NICOΩ

 


Tych krzyków nie dało się nie słyszeć. 

Byłem w trakcie walki z Connorem, kiedy zagłuszył nas ten wrzask. Co prawda nie zachowałem się zbyt fair, bo kiedy syn Hermesa chciał pobiec w kierunku tego krzyku, zaatakowałem go. Chociaż po którymś uderzeniu mieczem, zdałem sobie sprawę, że nie mam pojęcia co się dzieje z Percy’m… Dałem nogę. Tamten krzyk na pewno nie należał do Percy’ego, ale jeśli… jeśli to był jego towarzysz.

 Nie… 

Ale jednak to mi się absolutnie nie podobało i naprawdę wolałem rzucić całą tą bitwę i upewnić się, że nikomu nic poważnego nie jest, niż odnieść zwycięstwo, ale nie pomagając komuś… bardzo dobroduszne, wiem. Syn Hadesa się martwi, wybacz tato.
Natknąłem się w biegu na Jack’a i Nata… właściwie to na nich wpadłem. Problem oczywiście polegał na tym, że ja jestem jeden, a oni są dwaj z wrogiej drużyny. Nat pewnie i by mi odpuścił (nie wyglądał na zbyt przekonanego tą całą Bitwą o Sztandar), ale Jack oczywiście wyjął miecz z pochwy i wycelował prosto w moją pierś.

Oni są ze zwiadu. Jeden z dzieci Hermesa przyciśnięty przez Vi, wszystko wyszczekał. Jeśli uda mi się ich jakoś powstrzymać, czerwoni stracą zwiad, wtedy ci z drużyny awaryjnej nie otrzymają sygnału… tylko dlaczego muszę być sam? Nie, żebym wątpił w swoje siły… tylko Jack, wyglądał jakby postradał rozum, a może to tylko dlatego, że jego miecz był niebezpiecznie blisko mojej klatki piersiowej?

Dosłownie po chwili rzuciłem się na niego z własną bronią, Nat odskoczył od nas i wciągnął łuk, ale nie strzelił, pewnie bał się trafić Jack’a, który atakował mnie bez nawet cienia zmęczenia czy wysiłku. A jego twarz była tak normalna, jakby nalewał mleka do kawy, albo czytał wyjątkowo monotonny artykuł w prasie, tylko jego oczy były osłonięte jakby jakąś mgłą, ale raz po raz błyskały się lekko czerwonawym światłem… i to mnie właśnie dekoncentrowało.
Kiedy wykonywałem unik, Nat w końcu postanowił strzelić… ale spudłował, a nawet ja bym tego nie zrobił z takiej odległości. Ewidentnie chciał po prostu przerwać walkę, ale Jack nawet na to nie zwrócił uwagi.
-Boże, Jack było nie było my jesteśmy tylko w innych drużynach! – Ryknął syn Erosa, kiedy Jack rozciął mi mieczem koszulkę – Opanuj się!
-Walka to walka – wycedził przez zęby i z wyjątkową pogardą – szczególnie z takimi jak ty – zwrócił się do mnie i wyją sztylet… tyle, że ja tego z początku nie zauważyłem.

Dopiero kiedy poczułem przeszywający ból w boku i zauważyłem jak z dziury w koszulce wycieka ciepła krew… sukinsyn! Ból promieniował mi do ramienia, ale udało mi się odbić kolejny atak, ale powoli to wszystko odbierało mi świadomość… i być może właśnie przez to, wydało mi się, że Nat zrobił coś niemożliwego… strzelił z łuku do Jack’a, ale strzała nie wbiła się w syna Hermesa, tylko przeleciała przez niego, jakby był zrobiony z mgły, wtedy chłopak się powstrzymał, przed zadaniem mi kolejnego ciosu… a ja zdałem sobie sprawę, że opadłem na kolana… Pięknie.
Dwoiło mi się przed oczami, a każdy głos odbijał się echem i niewiele zrozumiałem, po za ciągiem przekleństw ze strony Jack’a i po chwili syn Hermesa odbiegł. Nat z kolei ukląkł przede mną spojrzał mi w oczy ze współczuciem, ale wtedy ktoś zawołał go po imieniu i chłopak również odbiegł, a ja tak zostałem… z obficie krwawiącą raną w boku, nawet nie miałem jak sięgnąć po nektar.

Chwilę minęło, a ja ostkami własnych sił powstrzymywałem się przed straceniem przytomności, ale ponownie pojawił się Jack, z lekkim przerażeniem na twarzy, ale oczywiście nie omieszkał powyzywać mnie od „jebanych dzieciaków”… przywalę mu jak tylko… jak tylko mi się poprawi.
Chłopak wyjął swój miecz i kiedy zbliżył go do mnie, byłem święcie przekonany, że serio zaraz mnie zabije… bo po poprzednim mogłem spodziewać się wszystkiego… ale on tylko przyłożył mi miecz do rany, jak przykłada się lód do siniaków… i w sumie ogarnęło mnie podobne uczucie.
Świat po chwili zrobił się wyraźniejszy, nie dwoiło mi się przed oczami i głosy nie odbijały się echem, zaś po ranie… po ranie została tylko jeszcze lepka krew wokół blizny.

-Zapomnę, że cię tu kurwa widziałem, a teraz spierdalaj – warknął Jack.
-Jak ty to…? – Wydusiłem.
Jack spojrzał na rękojeść swojego miecza, wzruszył ramionami, po czym spojrzał mi prosto w oczy i odparł:
-Jeśli mieszkasz przez kilka długich miesięcy z dorosłym dzieciakiem, robisz się zbyt kurwa opiekuńczy. A teraz spierdalaj! – Ryknął po czym wstał i sam odszedł.

*J*A*C*K*


-Dobra… Jebane Emo, czas wyrównać nasze rachunki! – Ryknęła Vi.
Nie byłem zbyt przygotowany na tak bezsensowny atak, więc dziewczyna gołymi pięściami pobiła mnie po twarzy, po czym kopnęła w brzuch, później między nogi (kurwa, serio?! Już dzisiaj drugi raz... kurwa wasza mać! Ja wam kiedyś przypierdolę) i kiedy zgiąłem się z bólu, popchnęła mnie na najbliższe drzewo, splunęła pod nogi i ryknęła:
-Jebane Emo, masz jeszcze za tego swojego jebanego Octaviana! Nikt mnie nie olewa, rozumiesz?! Nikt! 

Mój pech, że ten jebany farbowany dzieciak, poszedł w drugą stronę… i niestety byłem sam na sam z Vi… czy ta jebana dziewucha nie ogarnia, że ja naprawdę nie mam zamiaru z nią gadać?! W sensie zrozumiałem, że kurwa za to oberwałem!
-A teraz wybacz, ale idę zabrać wam ten jebany sztandar! – Kopnęła mnie raz jeszcze między nogi, aż mi oczy załzawiło, a sama odbiegła.

Kurwa jej mać! Przypierdolę jej! Kurwa!


-Wstawaj! – Ryknął mi ktoś po kilku minutach nad uchem.
Uniosłem głowę. Kurwa, jeszcze tej jebniętej suki, Annabeth brakowało! Najgorsza jebana córka Ateny, na całym pierdolonym świecie!
-Powiedziałam wstawaj! – Złapała mnie za ramię i dźwignęła do pionu – Zaraz zabiorą nam sztandar, więc my musimy być szybsi! Pokarz mi co wszyscy tak w tobie widzą i chodź!
-Czekaj, ja miałem jebany zwiad a nie…
Córka Ateny zdzieliła mnie po twarzy… No kurwa jebane combo!
-Powiedziałam, idź ze mną!
-Dogadałabyś się z Octavianem – warknąłem – Nie idę, kij mnie obchodzi która drużyna wygra!
-A mnie nie obchodzi co masz do gadania, chodź!
-Do kurwy nędzy… - zacząłem ale dziewczyna pociągnęła mnie za rękę, więc kurwa byłem bardziej zajęty wyrwaniem się z jej mocarnego uścisku.
Ominęliśmy obronę przy strumieniu, w postaci tej całej jebniętej Alice i jakoś bez większych jebanych problemów dotarliśmy do sztandaru niebieskich…
Tam na straży stał Jackson oraz jakaś tam jebana córeczka Iris. 

Jackson od razu nas spostrzegł, ale córeczka Iris oberwała ode mnie mieczem i osunęła się bezwładnie na trawę… Z Jacksonem nie będzie chyba większego problemu. Ta suka, Chase skorzystała z okazji, że jest dwa na jeden i sięgnęła po sztandar, Jackson chciał ją gonić, ale ja pognałem za nim i w rezultacie zatrzymałem go dopiero przy strumieniu. Chase pobiegła dalej przed siebie a ja zostałem z Jacksonem na walce we dwójkę… kurwa kij z tym! 

-Wiesz Jack, że cholernie głupią pozycję do walki sobie wybrałeś?
-Kurwa, co ty?! Pierdol się! A mogłem ci zabić tego twojego jebanego di Angelo, byłby spokój przynajmniej z tobą!
-Co mu zrobiłeś?! – Jackson zmarszczył czoło.
Ojcze, zabij tego kretyna!
-Nic wielkiego, kurwa! Tylko zraniłem, po czym…
Jacksonowi kurwa tylko tyle wystarczyło, ni stąd ni zowąd zalała mnie fala wody i straciłem równowagę, po czym wylądowałem w strumyku… Kurwa czy oni wszyscy nie rozumieją, że ja nie jestem wodoodporny?!
Wtedy rozbrzmiał róg, świadczący o tym, że któraś drużyna wygrała… Ale ja byłem wkurwiony! Rzuciłem się więc na Jacksona.
Nawet nie zarejestrowałem, kiedy zebrał się wokół nas spory tłumek, nie wszyscy, ale i tak. Gorzej się zrobiło kiedy Jackson poważnie zaczął działać mi na nerwy i wyciągnąłem sztylet, nagle wtedy tłumek który nas otaczał cofnął się o krok, kilka osób pisnęło jakby zobaczyło ducha… Kurwa, nie wiem czemu tyle osób boi się tego jebanego sztyletu!

-Dobra Jackson, przeproś mnie, kurwa natychmiast! – Kij z tym, że powoli traciłem siły i robiło mi się ciemno przed oczami, kurwa jestem powyżej jakiegoś tam wyczerpania!
-Za co?! Za to, że zraniłeś mojego chłopaka?! Słuchaj Jack…
-Pierdol się, nie będę słuchać kogoś takiego jak ty! – Rzuciłem się z nożem na Jacksona.
Ale akurat wtedy pojawił się Chejron.
-Przestańcie! – Urwałem w połowie ciosu – Jack co ty sobie wyobrażałeś?!
Obok Chejrona stał Oscar, a wydzierał się na niego ten jego jebnięty brat… i nagle sobie przypomniałem.
-Ja rozumiem… walka, walką… ale ty ją prawie zabiłeś.
Kurwa! Co mnie obchodzi jakaś córka Demeter! I tak dobrze, że ten jebany Nat nie naskarżył się… zaraz! Kurwa ja jej nie zaatakowałem przy tym jebanym di Carlo, przez pewien czas byłem obok…
-Valdez! - Ryknąłem.
-Stary – syn Hefajstosa cofnął się lekko – ty jej… ty jej uszkodziłeś lekko kręgosłup, złamałeś rękę i nogę, urwałeś jej, sztyletem kawałek ucha…

Poczułem jak wzrok każdego jebanego obozowicza pada prosto na mnie… Kurwa ich mać co im do tego?! Wielkie halo, codziennie zdarzają się wypadki! 

-Nie wspominając o tym kimś – dodał di Carlo… chciałem go teraz zabić.
-Stul pysk! – Ryknąłem.
-O kim mówisz? – Chejron był blady jak ściana.
-Ja… nie powinienem nic mówić.
Nie wiem skąd kurwa Oscar wiedział to wszystko, ale opowiedział o wszystkim za brata… wtedy już wzrok wszystkich był zwrócony na mnie, a osoby stające obok mnie odsunęły się o wiele jebanych kroków.
-Jack musimy… - zaczął Chejron.
-Nic kurwa nie musimy! Jestem jaki jestem, lekko kurwa porywczy! Wielkie halo! Po za tym ten tam był wrogiem! Szpiegiem! Musiałem go zabić!
-Szpiegiem? – Prychnął Valdez – Percy czy tobie to kogoś nie przypomina?
Jackson zwiesił głowę.
-A wiecie co?! Kurwa! Ja mam was wszystkich dosyć! Jebani grecy! – Ryknąłem mimowolnie i chciałem odbiec, ale wtedy zakręciło mi się w głowie i opadłem na kolana.

Czułem się jak jakaś jebana lalka. Wszystko mnie bolało i miałem jebane wrażenie, że każdy kolejny ruch połamie mi kości, oczy same mi się zamykały a głowa chyba chciała mi się rozłupać na pół… Kurwa kij z tym!
Nikt nic kurwa nie mówił. Wszyscy gapili się na mnie, jak na jakiegoś jebanego pacjenta psychiatryka! Wszyscy tutaj muszą się tak na mnie gapić?! Kurwa nie moja wina! To nie jest moja wina! Kurwa ich mać…

Ktoś dotknął mojego ramienia, ale nawet nie miałem go jak kurwa odepchnąć! To był oczywiście ten farbowany gówniarz, uśmiechnął się do mnie i kurwa… on mnie… on mnie… pocałował!
To mnie ocknęło, odskoczyłem od niego… o ile poprzednio panowała grobowa cisza, tak teraz zapadła jebana grobowa cisza.

-Odpierdoliło ci?!
-Przynajmniej pomogło… - di Carlo wzruszył ramionami.
Wtedy jego brat zrobił taki gest jakby chciał do niego podejść i zdzielić po twarzy, zamiast tego cały jebanie czerwony na twarzy odbiegł jak najdalej od całego zebrania.

I teraz sobie jeszcze uświadomiłem swoją sytuację. Mam kurwa przejebane!
Chejron kręcił głową, ale w końcu odparł grobowym tonem:
-Zwyciężyła drużyna czerwonych! Wróćcie teraz do swoich domków! Jack, musimy bardzo poważnie porozmawiać. 

****

Oł yeah! Miałam zrobić na wczoraj, ale byłam nieco bardzo zajęta, wybaczcie xD Tak więc macie nieco dłuższy (i mało udany agajn) rozdział *^* 
Co do kolejnego to postaram się jakoś na weekend załatwić, bo pewnie w święta nikt nie będzie czytał (taa... bo to tylko ja mam tak zjebane święta, że siedzę w domu przez cały ten czas i nie mam co robić). Więc... pewnie będzie przerwa świąteczna, no chyba, że macie inne zdanie xDD 

Tak czy siak, dzięki wszystkim którzy dotarli dotąd nie zasypiając przy okazji :3 


62 komentarze:

  1. Czyżby znowu pierwsza?
    Hłehuhłehu. Nat pisarzem :') . To by było ciekawe.
    "-Nie moja wina, że wszyscy tak na mnie reagują – Valdez zaśmiał się cicho." Leo Valdez foreva xDD

    "Taa… jasne, parę razy dziennie się mną opiekował, podziękuję." HA! Przyznałeś się, że go wykorzystywałeś seksualnie! A jednak xD

    " Leo rzucał mi ostatnio takimi głupimi tekstami, że niby traktujesz mnie jak rzecz " Jestem fanką Percico, ale tutaj muszę zgodzić się z Leo *^* . Percy pomiata Nico ;-; . Z Leo byłby szczęśliwszy :')

    "Wbił mu ten nóż w oko, " kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa i jeszcze raz kurwa. Jestem przewrażliwiona na punkcie oczu ;--; . Bidny chłopak.

    A już myślałam, że jednak zabijesz Nico ;--;

    "Kurwa, jeszcze tej jebniętej suki, Annabeth brakowało! Najgorsza jebana córka Ateny, na całym pierdolonym świecie!" Hłehuhłehu. Kocham Jacka xD

    " w postaci tej całej jebniętej Alice i jakoś bez większych jebanych problemów dotarliśmy do sztandaru niebieskich…" Dobra, już mniej ;--; . Ale oj tam oj tam, on już taki jest ;-;

    "To był oczywiście ten farbowany gówniarz, uśmiechnął się do mnie i kurwa… on mnie… on mnie… pocałował!" BUAHAHAHAHAHAHAHAHAAAHAHAAHAHAHAAHAAAHAAHAAHAHHAHHAHAHAHAAHHAH <333333

    Czatowanie do nocy foreva. I ten, dobrze myślałam, jak myślałam, że wolałabym być w czerwonej drużynie xD

    Pozdrowionka i weny życzem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś pierwsza bo masz wiadomości o dodaniu xD

      Yep xD team Leo! XDD

      Pfff... no dobra masz mnie... ;^; wykorzystywałem go seksualnie.... ale sza!

      Pff.... nie moja wina, że nie umiem pisoć normalnego Percico xD

      Zgodzę się ;^;

      Nope cx

      No ja wim :') XD

      Hue hue hue xD trzeba było cx

      Jesteś wyrocznią Delf xD

      Również pozdrawiam i dzięki za wenę ^^


      Usuń
    2. I tak jakoś do tej wypowiedzi Jacka o Ann, przypomniałam sobie ten komentarz co mi ostatnio wysłałaś na fb xD

      Usuń
    3. Tak XD ten kom jest zajebisty xD

      Usuń
  2. Hell Yeah, komentujem xD
    Rozdział boski, cudowny, świetny, wspaniały i w ogóle same pozytywne opinie z mojej strony! xD
    Czyżby Leo próbował rozbić związek Percy'ego i Nica...? Oj nieładnie, nieładnie xD
    Kurwa, znowu Sun! Zabiję! Zaatakuję go... wykałaczką! I różowym lakierem do paznokci! Niepotrzebnie się wpierdala w akcję, mógł umrzeć xD
    Bitw o Sztandar wyszła ci cudownie! I ty mówisz, ze nie umiesz pisać! Tylko że są kurwa dwie zasady, których kurwa łamać nie można:
    1. Nikt nie może w walce pokonać Nica
    2. Nikt nie może w walce pokonać Jacka...
    W kij kurwa logiczne jak ze sobą walczą xD
    Co się tak wszyscy uwzięli na tego Jacka? Dobrze zrobił zabijając tamtego szpiega! Pfff... jebane prawo łaski... na kij to komu?
    No i nareszcie ktoś dołożył Jasonowi, jak mnie zawsze wkurzała ta jego idealność... Grrr... >.<
    A no tak... pomysł Nata na yaoi... Zarąbisty kurwa w cholerę! (przepraszam za te bluzgi, ale to przez perspektywę Jacka xD) Teraz takie wyobrażenie Nata jako skrybę z kroniką w ręku i spisującego piórem dzieje Percico... xD
    No i jakim cudem kurwa przy tym miałabym zasnąć?! Tak się nie da! Nieładnie kłamać!
    No i biedny Nico... T^T Dlaczego on zawsze musi oberwać najbardziej? To okrutne wobec niego... Smutek... ;c
    Szpiedzy! Szpiedzy kurwa wszędzie! Zgadzam się z Jackiem! Prawo i Sprawiedliwość! Ku chwale narodu! Czemu oni wszyscy tak rozpaczają, to w końcu tylko jednego zdradzieckiego herosa mniej?
    Słowo "ciota" zdecydowanie pasuje do Leona i koniec... kropka... trzy kropki... xD
    I przypierdolę się tylko do jednego... "Pokarz mi co wszyscy tak w tobie widzą i chodź!" błąd ortograficzny... powinno być "pokaż"... przepraszam, ale ja mam jebanego fioła na punkcie ortografii xD
    No i jeszcze raz przepraszam, ze tyle przekleństw, ale wiesz, perspektywa Jacka i do tego wkurwienie maksymalne na jebaną szkołę...
    To jak siedzisz w domu to masz właśnie fajnie... Ja nie wiem, czy nie będę musiała jechać na zjazd, na którym będzie około 20 osób... >.<
    Pozdrawiam, życzę weny od cholery i czekam na następny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem, tak ten, dodam coś od siebie:
      "Dobrze zrobił zabijając tamtego szpiega! Pfff... jebane prawo łaski... na kij to komu? " Teoretycznie tam nie było napisane, że go zabił, tylko że go dźgnął w oko xD .
      Pff, Jason foreva *^*
      Ja tam bym zbiła Nico. Było by ciekawie xD

      Usuń
    2. *odpisuję na telefonie więc nie odpowiadam za dziwne słowa xD*

      Yep. Leo próbuje cx ale wisz... percico 4eva i te sprawy xD

      Hue hue hue hue xD Sun'a będzie jeszcze XDDD

      Mh..... to się cieszę xD ni w kij nie mogłam się skupić kiedy ją pisałam ;^; ale cieszę się, że wyszła xD

      Yep xD dokładnie xDDD

      Bo się go boją xD ci co znają Octaviana i wiedzą, że Jack u niego mieszkał uważają, że źle na niego wpłyną xD a pozostali twierdzą, że oszalał xD
      Po za tym jeszcze zaatakował tamtą córkę Demeter i troszkę ją mocno poobijał xD

      Yep, szpiedzy są wszędzie xD

      I co do błędu to sorry ale czasami korekta jest mało dokładna ;^;

      A! I co do Yaoi to mniej więcej tak będzie xD

      I co do cioty to się zgadzam ale ciiii xD

      I spoko cx wim jak to jest xD mój kolega dzisiaj został karnie na konkursie i musiał zostać godzinę dłużej w szkole i przeklinał chyba częściej niż Jack xD

      Pff.... niby tak, ale zazwyczaj przynajmniej na Wigilię jadę do cioci i wszystkie dwadzieścia ileś osób się spotyka a w tym roku siedzę w domu w dwie osoby ;^;

      Dzięki za wenę *^*

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. No bo Octavian źle na niego wpłynął! Chociaż... dobrze jest być trochę bardziej podejrzliwym xD
      Huehuehue... I niech Nat da to yaoi wszystkim obozowiczom do przeczytania xD
      Mi chodzi głównie o te wigilie klasowe... bo mamy w piątek... i mamy mieć dwie pierwsze lekcje normalnie... i wypadło na matmę i fizykę ;^;
      Ja na imprezy to lubię do rodziny chodzić co najwyżej na Sylwestra... xD Chociaż w zeszłym roku przyjaciółka do mnie przyszła, bo akurat siedziałam w domu xD

      Usuń
    5. Ba! Octavian bardzo źle na niego wpłynął ale cii xD

      Coś tak jakby będzie xD

      ;^; to współczuję ;^; ale wisz moja klasowa wigilia jedynie 45 min, ale będzie jedynie od 10 do 19 osób sooł xD alw niestety wypada na WOS-ie ;-;

      Usuń
    6. U nas na klasowej wigilii muszą być wszyscy... czyli 28 osób... ja tam WoS średnio lubię... znaczy się fajny przedmiot, ale u nas nauczyciel jest strasznie pojebany i do tego... jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało... nasz nauczycie WoS-u gwałci biurko... serio... ze dwa tygodnie temu, to taki jeden chłopak jak pisał test, to mówił, że było 9 razy... masakra... śmiech w klasie mamy co 10 minut xD

      Usuń
    7. U mnie 19 to wszyscy sooł xD to się nazywa klasa specjalna :')

      Ja WOS lubię (ja bym nie lubiła czegoś humanistycznego?) ale pani od WOS-u już nie (a to moja wychowawczyni :'') )
      Gwałciciel biurka xD rozwaliłaś mnie xDDD

      Usuń
    8. Epic win... zamiast matmy i fizy będzie wf i polski... lepiej być nie mogło xD
      No bo serio... gdybyś kiedykolwiek to widziała, to byś na serio powiedziała, że biurko gwałci xD

      Usuń
    9. Eee... Polski jest spoko xDD Z wu-efem gorzej ;-; xd


      Hue hue hue xDD Nie wiem czy chcę to widzieć xDDDD

      Usuń
    10. Ja tam jestem bardziej za wf-em, ale co kto woli... xD
      Uwierz mi, nie chcesz xD

      Usuń
    11. Cii... ja kocham polski xD

      Chyba tak cx

      Usuń
    12. Ja tam lubię najbardziej wf i wychowawczą... xD Ewentualnie informatykę xD Ale polski też lubię... ale tylko pisanie wypracowań, bo tak to nie lubię gramatyki ;_;

      Usuń
    13. XD ja nie lubiem wu-efu bo wszyscy się do mnie przypierdalają ;-;
      A wychowawczą mam z najgorszą panią ever ;-;

      A z informatyką jest taki problem, że pan to facet który dawno powinien być na emeryturze... i w kij wymagający jest ;-;

      A polski to luz xD mam 5 same i niestety jestem ulubienicą pani więc mam spokój xD

      Usuń
    14. Ja lubiem wf, pani od wf-u mnie nie za bardzo chyba lubi a i tak mam chyba najlepsze oceny z dziewczyn w klasie (bo chłopaki i dziewczyny mają u nas wf oddzielnie)... xD
      U nas na informatyce, to prosimy cały czas o luźne lekcje, wiec wiesz... xD
      Moje oceny z polskiego, z karteczki z ocenami zacytuję: 3, 5,6,5,5 xD (tak zgadza się, tam jest jedna trójka xD) Ja to chyba nie jestem niczyją ulubienicą... chociaż nie, sorry, babka od biologii i chemii mnie lubi... chyba... i taka jedna wuefistka, ale ona mnie nie uczy ;c No i w sumie to jeszcze chyba nauczycielki od niemca i angielskiego... ale żebym była czyjąś ulubienicą, to bym nie powiedziała xD
      P.S. Dodałam nowy rozdział, jeśli ta informacja kogoś by interesowała xD

      Usuń
  3. Czy jestem nie ogar, czy mój musk szfankuje?
    Córka Hadesa jest Natanailem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!'!!

    OdpowiedzUsuń
  4. A i co z statuetką od Vi? Miała mu przykleić na czoło. I w końcu też ktoś musi Jacka solidnie pierdolnąć piorunem w łeb. Może wtedy jego musk wróci z Rzymu, bo chyba go zostawił w łóżku Oktaviana. Co jeszcze...
    Stałe pytanie : Kiedy będzie Briget?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hue hue hue hue xD pierdolnie, pierdolnie spokojnie xD
      Wisz jego musk stanowczo jeszcze nie jest tam gdzie być powinien cx

      Briget niedługo cx

      Usuń
  5. Jak to kurwa czerwoni wygrali?!
    Ale dobra. Ten jeden raz ci wybaczę bo Jack dostał wpierdol.

    "Kurwa jej mać! Przypierdolę jej! Kurwa!"
    Ha xD Ciekawe jak. I kiedy. Jeszcze sobie pizda paznokieć złamie... Chuj jebany pierdolony przez Żydziki z blogspota.

    "Ktoś dotknął mojego ramienia, ale nawet nie miałem go jak kurwa odepchnąć! To był oczywiście ten farbowany gówniarz, uśmiechnął się do mnie i kurwa… on mnie… on mnie… pocałował!"

    SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP. SHIP.
    NOWE OTP!

    "-A teraz wybacz, ale idę zabrać wam ten jebany sztandar! – Kopnęła mnie raz jeszcze między nogi, aż mi oczy załzawiło, a sama odbiegła."
    BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHA! Mam tę moooooc!

    "Napiszę kiedyś o was BL!

    -Co?

    Nathanail przewrócił oczami.

    -Boys Love, Yaoi! Wiecie!

    -Piszesz Yaoi? – Nico zaśmiał się pod nosem – Ty piszesz?"
    /)*u*(\ Waiting for One-Shot :3 *rapeface*

    To chyba tyle z mojej strony... Tak to tyle.
    No to tradycyjnie weny życzę, czekam na next, czekam na KBoO, bo chce mieć brata (siostrę ale ciiii), Grecy najsuper i idę oglądać jakieś dziwne animu ;-;

    Pa pa OCTY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hue hue hue hue xD no to dzięki cx

      Jeszcze sam nie wie xD ale pewnikiem kiedyś będzie chciał xD

      Hue hue hue hue hue hue xD nowe OTP zawsze spoko cx

      Yep. Masz tę moc xD

      Będzie, będzie o-s xD

      Pfff... grecy są dziwni....
      I powtarzam raz jeszcze, jestem Octavian, a nie Octy .-.

      Usuń
    2. Nope.... Octavian po prostu .-.

      Usuń
    3. Naprawdę myślisz, ze będę mówiła do ciebie pełnym imieniem Octy?
      Naiwniak.

      Usuń
    4. Byłoby miło... ale jesteś grekiem, więc w sumie nie można oczekiwać niczego wielkiego c: :')

      Usuń
  6. To tak.. Leo wymiata.. XD Musze to kiedyś wykorzystać..
    Moja kol kiedyś przeczytała II rozdział (a właściwie narracje Jack'a) i powiedziała że ryje mózg.. XD
    To jebane emo kogoś zabiło? Ma galarete zamiast mózgu? Tżeba było torturować!
    I tyle bo nie mam czasu na koma..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! XD

      Hue hue hue hue xD nie dziwię się xD to wyobraź sobie jak ryje jej pisanie xD

      No to jest Jack tego nie ogarniesz xD

      Tró cx

      Usuń
    2. Ja wymyślm poszczegulne scenki o np. Paleniu mrówek greckim ogniem.. XD
      No ale.. No.. Bierzesz gościa i męczysz aż wyśpiewa jak chętna panienka. >.< Głupi Jack..
      Dodałam COŚ.. XD
      A Octy dobrze się Jackiem opiekował?

      Usuń
    3. Widzę gwiazdo, że wyobraźni nie ograniczasz xD

      Jack po prostu po trupach do celu cx

      COŚ? Mam się bać? XD

      Pfff.... dobrze, niedobrze grunt, że często XD
      I co wy macie z tym skrótem? ;-;

      Usuń
    4. Nie. Nope. Patrz mój i Lyry kom pod CD u Vicky.. XD
      Ale to kurwa nie poprawne!
      Tylko głupiec się nie boji więc wbijaj.. ,-,
      Hue hie hue.. Daj scenke +18! XD
      O co ci chodzy iOcty?

      Usuń
    5. Tró, zaraz zerknę xDDD

      A to już jego wina xDDD Ja nie mam nad nim kontroli xd

      Już wbiłam xD

      Dobrze, dobrze XD Dam, ale jeszcze nie teraz xDD

      No bo, było nie było jestem Octavianem i nie lubuję skrótu Octy xDDD ;-;

      Usuń
    6. To jebane emo zabiło moją potencialną ofiare! ;-;
      Jebie mnie to Octy.. XD

      Usuń
    7. Hue hue hue hue hue xDD Robienie na złość 4eva :3

      Pfff... Czemu wszyscy do kurwy nędzy muszą mi zdrabniać imię?! Pff... Rzymianom się nie skraca imion.

      Usuń
    8. TYLKO KURWA JA (no i Vi) W TYM OBOZIE MOŻEMY ROBIĆ NA ZŁOŚĆ. NAPEWNO NIE MOŻE TEGO ROBIĆ TO JEBANE EMO!
      BO KURWA MOŻEMY OCTY!
      PS. U ciebie wszyscy mają postacie? XD

      Usuń
    9. Pffff... +Jack *^* bo Jack jest takim... wyjątkiem od którego WSZYSTKO się zaczęło xD

      I nie wszyscy xD

      Usuń
    10. WYJĄTKIEM KURW? TO JEBANE EMO NISZCZY MI POWODY DO SZCZĘŚCIA OCTY!
      *wzdycha* a już się bałam..

      Usuń
    11. No ja sobie wypraszam xD jest wyjątkiem pod każdym względem xD ale chyba kurwą nie jest xD

      Tró xD

      Usuń
    12. JEST KURWA KURWĄ! JAK ON SIĘ JEBIE Z KAŻDYM NAPOTKANYM GOŚCIEM?!

      Usuń
    13. No jak? Tylko z Octavianem i Johnem.... co prawda z nimi często ale tylko z nimi xD

      Usuń
    14. Ja pierdole! Bo to kurwa luksusowa dziwka! XD
      Hue hue hue. Chcesz mieć w moim opku dziewczyne? *mówiłaś ale zapomniałam* xD

      Usuń
    15. Hue hue hue hue xD luksusowa dziwka xD

      I tak chcem xD

      Usuń
    16. To ja z kuzynem w wakacje o północy gdy szukaliśmy czegoś do oglądania *porno się znudziło* natrafiliśmy na Telesprzedarzach na luksusową mirzynke.. XD Handel niewolnikami!

      Usuń
    17. Hahahaha xD omfg xD co się dzieje z tym światem? XD

      Usuń
  7. NA DWUZĄB HADESA, TRÓJZĄB POSEJDONA I PIORUN ZEUSA!!!!!! Ty to od dziś jeseś dla mnie nowym bogiem. Ja ni żartuje!

    Rozumiem, że ten tytuł rozdziału to się odnosi do Jacka, tak?

    Się Octawian Jack'iem opiekował. Oj opiekował kilka razy, w dzień i w nocy, 24/7. Błahahahaha.

    Czemu nadal mi się wydaję, że myślisz o związku kazirodczym?

    W sumie to ciekawie by było, jakby Nat dał Yaoi, które na pisał o Percico jego bohaterom. Ciekawe jak by zareagowali?

    Nie tylko ty zostajesz na święta w domu. Ja też i zapewniam z góry, że ja wchodzę, wchodziłam i będę tu wchodzić dzień w dzień.

    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... >///< Zaiste przesadzasz, ale dziękuję :3

      Tak, tytuł odnosi się bezpośrednio do Jack'a ^^

      Dokładnie XDD No ale... rozumiesz, Octavian tak długo był sam, a Jack jest taki... no inaczej być nie mogło xD

      Tak po części... ale ciiii xDDDDDDDDDD

      A co BL Nata to... na pewno coś będzie, a co to zobaczysz XD

      Heh... ci którzy zostają w domu na święta łączmy się! Oł... dziękuję >///< Nie wiem jeszcze jak to będzie ze świętami, bo zależy czy postanowię, po prostu zrobić przerwę (przynajmniej na blogu, bo pewnikiem będę pisać xD)

      Dzięki za wenę i również pozdrawiam *^*

      Usuń
    2. Jakoś mi się tego Octaviana żal zrobiło, ale Nico miał kiedyś gorzej. On to, że teraz ma Jacka chcę wykorzystywać. ;)

      Usuń
  8. Zafundowałaś mi pranie mózgu. Ja już w ludzi nie wierzę, żeby Jack nie miał siły komuś wpierdolić?! Jak już mówiłam nie wierzę w ludzkość.

    Mam nadzieję, ze Oktawian "zajmował się" Jackiem troskliwie xdd i że Jack nie nabawi się zespołu stresu po urazowego.

    Co by tu jeszcze napisać... Yolo :) a tak serio to błagam na kolanach (metaforka, moje ego nie pozwoliło by mi uklęknąć jeszcze przygniotło by mnie swoim ciężarem :P ) o rozdział na święta.

    Weny, weny, weny i rogali (nie pytaj, coś mnie wzięło ostatnio na rogale *.*)

    ~Shadow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to Jack xD jak się wkurwi to kij z tym, że jest na skraju wytrzymałości xD

      No ba! Jasne, że troskliwie c: skoro kilka razy dziennie to wiadomo, że musiało być troskliwie ^^

      Postaram się xD może postaram się dodać :') zobaczę jak mi obowiązki dadzą xD

      Dzięki za wenę i rogali nigdy za wiele *-*

      Usuń
    2. To ja tak. *Musiciemi wybaczyć wtrącenie. Nie macie wyboru.*
      Stresu po urazowego się nie nabawił. Najwyrzej jakiegoś pierdolonego Syfilisa lub jebane HIV.. No bo wiemy z kim on się jebał? XD

      Usuń
    3. Bo jo oglondałam.. Ten tego! Kube.. Holemsa kontra Kubusia. Tą gre na youtóbach.. I teraz stawiem jemu tą dziagnoze! On ma tego.. Tego syfa Syfilisa! No bo tak mu się schudło! *I teraz sobie wyobaź Nike jako lekarza.. Przychodzi kobieta z kaszlem.
      -Niestety. To gruźlica. Został pani miesiąc życia. Nic pani nie pomoże ale możemy wypić cherbatke i porzycze pani żyletke..
      Jebut!*

      Usuń
    4. Rozpierdoliłaś mnie xD tró

      Usuń
    5. Ja dzisiaj wszystkich rozpierdalam.. XD
      Z kim chcesz u mnie w opku chodzić?

      Usuń
    6. Yep cx

      Z jakąś dziewczyną byle nie była od Ateny, Demeter, Afrodyty, czy innego dziadostwa xD

      Usuń
    7. Od... Hypnosa i Kupidyna! XD

      Usuń
    8. Okie.... ale to wtedy będzie bogini xD i to jeszcze grecko-rzymska xD

      Usuń
    9. Kij mnie to! Kij mnie tooo.. XD

      Usuń
  9. Jak zwykle niesamowity rozdział... aż trudno mi określić, czy coś jest nie tak... bo wszystko jest genialne :)

    Nat piszący opowiadanie Yaoi, Erosiątko takie twórcze... Yeeeeeeeeeeeeeeeeeeeey :) I normalnie już widzę jego i Jack'a... Chociaż ta wizja Vi o związku kazirodczym była całkiem... całkiem ;) Gadam jak powalona- W końcu córka Hermesa :D


    Czekam na dalszy ciąg :) A swoją drogą wysłałam już opis mojej postaci, to może już niedługo będę mogła o niej czytać...



    Podsumowując: Jesteś genialna dokładnie, tak jak Twoja twórczość, bardzo ZAZDROSZCZĘ Ci Twojego talentu... aż boję się o namiastkę własnego :D


    Pozdrawiam i Podziwiam ~ Akarisu (Córka Hermesa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >///< Dziękuję z całego serca i moja wena też Ci dziękuje xDD

      Ba! Erosiątko (to przynajmniej) musi być twórcze xD I dziwne ale cii..
      Tró xD Zobaczysz co to tam z nim i Jack'em będzie xDD
      Cii... też jestem za związkami kazirodczymi xD

      I dzięki za opis, jest prześwietny, mam małą drobną uwagę, ale ją wtrącę po jakimś czasie xDD
      I nie długo dodam Twoją postać :3

      >///< Dziękuję.

      Również pozdrawiam ^^
      C.H

      Usuń