Rozdział XII. Taniec w deszczu
αNATHANAILα
Tak więc ten… Jakaś laska groziła śmiercią Dave’a jeśli nie
będziemy współpracować. Znaczy się… Z czym mam współpracować?!
-Ej no, laska wyluzuj – zacząłem nieco drżącym głosem – Mogę
zrobić co chcesz, jeśli nie tyczy się to dzieci i zwierząt.
Dziewczyna mocniej przycisnęła nóż do gardła Dave’a, którego
wzrok był utkwiony we mnie co wcale nie ułatwiało sytuacji. Natomiast Oscar był
nad wyraz spokojny.
-Jak się nazywasz? – Oscar złożył ręce na piersi.
-Oscar, później umówisz się na randki – warknąłem - teraz myśl tymi swoimi szarymi komóreczkami!
Oscar spojrzał na mnie z ukosa takim wzrokiem, że jakbym
tylko potrafił to zapadłbym się pod ziemię.
Dziewczyna ciągle nie puszczała Dave’a ale ku mojemu
zaskoczeniu odpowiedziała na pytanie Oscara:
-Nazywam się Cassandra. Cassandra Walker – jej oczy błyskały
się niebezpiecznie – A skoro już się przedstawiłam, macie kurwa dwie minuty, on
ginie albo idziecie ze mną!
-I tak go nie zabijesz – Oscar wyszczerzył zęby – Nic ci to
nie da, natomiast tylko przysporzy ci problemów.
-Chcesz się gówniarzu przekonać?! – wycedziła.
-Ej, nie chcę się wtrącać… – zacząłem.
-To się nie wtrącaj! – Ryknęli w jednym momencie Oscar i
Cassandra.
Przewróciłem oczami.
-Powoli te dwie minu… - ponownie zacząłem.
-Zamknij się – Oscar kopnął mnie w kostkę – Zanim nas jakże
brutalnie porwiesz, możesz wyjaśnić czemu?
-To nie jest film – Cassandra lekko zelżyła uścisk na gardle
Dave’a, który teraz z kolei patrzył się prosto w oczy Oscara, mogę nie
komentować?
-Masz rację nie jest – Oscar zaczął coś tam gadać z czego
zrozumiałem jedno słowo na czternaście… a ta dziewczyna chyba nie więcej, tak
czy siak wyrwało mnie dopiero jego głośne i stanowcze – Już!
Pociągnął mnie za rękę i popchną zdezorientowaną dziewczynę
na ścianę, Dave wyrwał się, jeszcze chciał Cassandrę skopać, ale w ostatnim
momencie złapałem go za koszulę. Wybiegliśmy z męskiej toalety a w samym
lokalu… krew. Po prostu od groma krwi.
-„Nie zrobi tego”?! – Ryknąłem na zewnątrz – Więc to
czerwone coś, to był keczup?!
-Później pogadamy – Oscar poprawił okulary – Dave leć na
policję, już!
Dave był lekko zielonkawy, aż chciałoby się go jakoś
pocieszyć niestety Oscar ponownie złapał mnie za rękę i pociągnął na drugi
koniec ulicy, dopiero kiedy skręciliśmy z milion razy w miliony uliczek,
omijają tryliardy sklepów i Bóg wie ile ludzi, pozwolił się zatrzymać.
-Dobra – wydyszałem – jedno zasadnicze pytanie – schyliłem
się i położyłem dłonie na kolanach by złapać oddech – Po co?!
Oscar wsadził dłonie w kieszenie i pokręcił głową.
-To było dziwne – stwierdził – Była krew, nie było trupów.
Pojawiła się jakaś dziewczyna chciała nas złapać, nie goniła nas. Dave nawet
nie wydawał się specjalnie zaskoczony naszym pojawieniem się.
-Mieszkamy… Mieszkaliśmy niedaleko, właściwie są teraz
wakacje i…
-I powinniśmy być za granicą, nie? – Oscar oparł się o
murek.
-Dobra, dobra – wyprostowałem się – Ty i te twoje teorie
spiskowe. Nawiasem mówiąc, fajne miała nazwisko nie?
Oscar zapatrzył się przed siebie, wiatr który przed chwilą
zawiał zgarnął jego włosy z twarzy, przez co nie wpadały mu do jego czarnych
oczu. Jeśli miałbym teraz narysować boga, narysowałbym Oscara… Ech… czyli tak
to jest jak ma się coś nie tak pod czaszką i podoba ci się własny brat. Ja
wiem, to obrzydliwe w społeczeństwie, ale jestem tylko człowiekiem, ludzie mają
wady. Ja się szybko zakochuję, ale zazwyczaj bez wzajemności. Typowe… Teraz
wszyscy oni, znajdą sobie kogoś a ja
zostanę sam. Nie no, już się przyzwyczaiłem. Serio…
-Nathanail, nie rycz – warknął Oscar – i słuchałeś mnie?
-Ja płaczę? – Zaśmiałem się przez łzy – Coś mi do oka
wpadło. A co mówiłeś?
-Mówiłem, że nie wiem o co ci chodzi z jej nazwiskiem i
zaraz będzie lać, więc jakbyśmy mogli już się ruszyć to byłoby miło – poprawił
okulary.
Przetarłem oczy i wyszczerzyłem zęby, a kiedy zaczęliśmy iść
przed siebie wyjaśniłem:
-Walker, tak ma na nazwisko Jack.
-Nathanail, nie chce mi się mówić statystykami, ale zdajesz
sobie sprawę, że to nazwisko jest dosyć popularne? – Oscar prychną
sarkastycznie.
-No wiem! Ale czy ona nie przypominała ci Jack’a?!
-Nie… Nie wiem – poprawił się – Jack ma białe włosy, nie
czarne. Po za tym rysy twarzy mężczyzn różnią się od kobiet, więc…
-Ty masz mnie za kompletnego idiotę, prawda? – Zwiesiłem
głowę.
-Zgadza się – odparł poważnie i w tym momencie luną deszcz.
Westchnąłem ciężko.
Przez te kilka minut co wolałem milczeć obydwoje zmokliśmy
do suchej nitki, a ulice całkiem opustoszały, wiatr zrobił się straszny, a my
nie za bardzo mieliśmy się gdzie schronić. Jakimś cudem Oscar wypatrzył
nieczynny przystanek autobusowy. Mówiąc nieczynny mam na myśli zdemolowany,
cały ozdobiony graffiti oraz pewnie nie widzący od kilku dobrych lat żadnego
autobusu, przystanek. Na szczęście miał dach i to w sumie było wystarczające.
Podbiegliśmy do niego. Był pusty więc mogliśmy się bez większych
nieprzyjemności schronić. Oscar usiadł na zdemolowanej ławce, odsuwając się na
sam jej koniec kiedy postanowiłem się przysiąść. Nie miałem większego nastroju
by mu podokuczać więc również przesunąłem się na drugi koniec i patrzyłem się
jak po dziurawej szybie spływają krople. Ta… bardzo interesujące zajęcie,
pewnie gdybym był Oscarem z nudów zacząłbym liczyć krople, po czym mnożyć je,
dzielić by w ostateczności po kilku obliczeniach dostać ten sam wynik co na
początku. Ale nie jestem nim, więc po kilku sekundach przestałem zwracać na nie
uwagi.
Dave… ta laska prawie go zabiła, a przynajmniej była gotowa
to zrobić. Więc czemu ja nie zareagowałem? Traktowałem to jak żart, pomimo
powagi sytuacji. Oscar ją zagadał, straciła czujność. A ja? Gapiłem się. Gdyby
Oscar jej nie zagadał, to jakby to się skończyło? Zabiłaby Dave’a? Zabiłaby go
na moich oczach? A ja jak bym zareagował? W ogóle bym zareagował?
Nie ogarniam tego, niby tak szalałem za Dave’em, a teraz
mogłem spokojnie patrzeć jak ktoś próbował go zabić… dlaczego?
Westchnąłem ciężko. Oscar wyjął z kurtki książkę, plecaki
zostawiliśmy i tak to co mi najbardziej potrzebne mam w kieszeniach, ale…
Wyszedłem spod dachu.
-Zmokniesz – warknął Oscar.
-Nic mnie to nie obchodzi! – Krzyknąłem na całe gardło i zaśmiałem
się – Nic! Rozumiesz?!
-Będziesz chory – Oscar nawet nie podniósł wzroku.
-Ja już jestem chory! Jestem chory z miłości!
Oscar spojrzał na mnie znad okularów i pokręcił głową.
-Zaraz będziesz chory na gardło, nie drzyj się, wszyscy cię
słyszą.
Wybuchnąłem śmiechem, zdjąłem z siebie kurtkę i rzuciłem nią
w Oscara po czym zacząłem kręcić się wokół własnej osi. Po chwili byłem cały
przemoczony, ale nie wiele mnie to interesowało. Ściągnąłem gumkę z włosów i po
chwili mogłem spokojnie wyżynać z nich kilka litrów wody.
-Oscar! – Podbiegłem do niego – Zatańczymy?
-Chyba. Sobie. Kpisz. Nathanail! – Wycedził – Nakładaj
kurtkę!
Wyciągnąłem do niego rękę.
-Nikogo nie ma – uśmiechnąłem się – Proszę.
-Nie – wlepił oczy w książkę – Nie, nie i jeszcze raz nie. Odbija ci.
-Powiedziałem, że jestem chory z miłości – wyszczerzyłem
zęby.
Oscar wstał i zdzielił mnie książką po głowie, wybuchnąłem
śmiechem.
-Nie mieliśmy o tym rozmawiać!
-Ty o tym wspominasz – uśmiechnąłem się – Chodź. Taniec.
Już. Teraz. W tym momencie.
-Nie… - Oscar zatrzasnął książkę – Przestań mnie męczyć.
Opadłem na kolana i przytuliłem się do jego nogi.
-Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę,
prooooooooooooszę! Oscar, proszę! – Darłem się na całe gardło – Oscar!
Mój braciszek poczerwieniał.
-Wstań na nogi, a jak ktoś będzie przechodził?! Wstawaj!
-Z czego się łatwiej wytłumaczysz? Z Tej pozycji, czy z
tańca? – Oparłem swoje czoło na jego kroku.
-Nathanail – Oscar dyszał ze wściekłości – Na nogi, już!
-Zatańcz ze mną!
Chwilę milczał, ale kiedy przejechał pierwszy od dłuższego
czasu samochód niemal pisnął ze strachu i na jednym oddechu syknął:
-Dobra, raz! A teraz wstawaj!
Wybuchnąłem śmiechem i pociągnąłem go na chodnik, ciągle
padał deszcz, więc Oscar zdjął okulary, cały czerwony na twarzy złapał mnie
jedną ręką za biodro, drugą za rękę i można powiedzieć, że tak z początku się
„bujaliśmy”. Później musiałem go nakłonić do bardziej prawdziwego tańca a mój
dosyć niezły słuch wyszukał się melodii w kroplach deszczu i nim się zorientowałem
wirowaliśmy po całej szerokości chodnika. Oscar nawet się uśmiechał i przestał
być taki czerwony na twarzy.
Co prawda miałem dziwne wrażenie, że ktoś od dłuższego czasu
nam się przygląda i nie wiem czemu wydawało mi się, że ktoś jest na dachu
pobliskiego budynku, ale nie wspominałem o tym, jeszcze by stracił rytm.
A później kiedy powoli kończyliśmy, ponieważ z powodu
przemoczenia robiło się nam trochę zimno… cóż zapewniam, że nie była to moja
inicjatywa, ale prawie się pocałowaliśmy! Takie! JEST! JEST! JEST! Niestety prawie. Bo kiedy już stykaliśmy się
ustami, Oscar natychmiast się ode mnie odsunął po czym znowu czerwony na twarzy
wrócił na przystanek, zabrał książkę którą tam zostawił i zaczął iść przed
siebie.
Stałem chwilę jak sparaliżowany. Gdybyśmy się tylko
pocałowali…
-Oscar poczekaj! – Ryknąłem i zapominając o tym, że nie mam
na sobie kurtki pobiegłem za nim.
α α α α
Kiedy zapadł zmrok przestało w końcu padać. Ja zdążyłem już
podłapać katar, przez co Oscar przeklinał co kichnąłem zbyt głośno, oczywiście
kilkokrotnie powrzucał mi, że jestem nieodpowiedzialny i blah, blah, blah,
blah. Jezu to tylko katar!
-Ej Oscar, nie chcę przerywać twojego monologu… ale gdzie
mamy zamiar spać? Nie to, że coś…
-Zobaczę – Oscar westchnął ciężko – Już zmęczony?
-Jak mam być szczery to chętnie bym się przespał – ziewnąłem
cicho.
Oscar pokiwał ze zrozumieniem głową, uniósł wzrok i prawie
natychmiast się zatrzymał.
-No to trochę poczekasz – odparł sztywno.
-Hm… Czemu?
Odpowiedziało mi czyjeś łupnięcie o ziemię. Dwie harpie… Nie
no, nie żeby coś, jakoś śmiesznie było, że nie spotkaliśmy do tej pory żadnego
potwora.
Harpie jak harpie, nie… wcale teraz się nie uginają pode mną
nogi i wcale nie walczę po raz pierwszy z potworem… wcale.
Oscar wyjął z
kieszeni chusteczkę, gdybym nie wiedział, że ta chusteczka do broń, mógłbym
spokojnie popełnić samobójstwo z myślą „Mój braciszek oszalał, będzie rzucał
się na potwory z chusteczką higieniczną”, oczywiście po chwili ta „chusteczka”
zmieniła się w miecz, więc nici z samobójstwa.
Na moich plecach pojawił się łuk i kołczan niestety nim
zdążyłem po nie sięgnąć, pierwsza harpia skoczyła prosto na mnie. Nie zdążyłem
zrobić uniku i wylądowałem na najbliższej latarni.
-Auć… - syknąłem mimo woli – Ej! Nie prosiłem się o siniaka
na pół czoła!
Coś szarpnęło mnie za bluzkę i potoczyłem się po ulicy, nad
sobą słyszałem śmiech harpii. Oscar najwyraźniej nie był zbyt przejęty faktem,
że jego własny rodzony brat jest teraz jak lalka przy harpii, ponieważ ani razu
nie zerknął w moją stronę tylko wyczyniał różne akrobacje unikając
niebieskopiórej harpii.
Tym czasem „moja” brązowopióra harpia co próbowałem wstać,
łapała mnie za bluzkę po czym wypuszczała w taki sposób, że w dwie minuty
zrobiłem dwieście fikołków i zaliczyłem z trzydzieści uderzeń w murek czy inną
latarnię, nie miałem po prostu jak sprowadzić się do pionu i w końcu skończyło
się na tym, że gdy mocniej uderzyłem w murek, poczułem nieprzyjemne chrupnięcie
w okolicach kręgosłupa i nachwalę pociemniało mi przed oczami.
Dobra powiem tak, że kiedy łupnąłem z taką siłą w murek,
myślałem, że gorzej nie będzie… myliłem się, gdyż kiedy tylko mogłem normalnie
widzieć zauważyłem, że Oscar walczy już nie tylko z harpią ale również z
cyklopem. Właściwie ten widok mnie ocknął bardziej niż zdrowe łupnięcie o
murek.
Pomimo cholernego bólu w plecach wstałem, nogi mi drżały, że
przez chwilę myślałem, że jest jakieś trzęsienie ziemi. Cudem to opanowałem,
sięgnąłem po łuk i nałożyłem na niego strzałę. Harpia która się na mnie uwzięła
uniosła się w powietrze, naciągnąłem cięciwę, ale nie strzeliłem. Dopiero kiedy
harpia była centralnie nade mną wypuściłem strzałę, która trafiła nieco nad
sercem, ale przebiła się na wylot i harpia opadła bezwładnie na ziemię jak
zastrzelona gęś.
Fakt faktem, ledwo utrzymywałem się na nogach, ale jakoś
udało mi się podbiec do Oscara, stanęliśmy do siebie plecami, ja z naciągniętą
strzałą on z mieczem w dłoni, czekając na dobry moment do ataku… znając życie
pewnie jego wbudowany w mózg kalkulator właśnie był w trakcie obliczania
naszych szans, z prędkością która rozwaliła by większość dobrych komputerów…
nie mniej potwory widocznie nie mają tego zwyczaju, więc udało mi się jedynie wystrzelić
strzałę prosto w oko cyklopa nim ten nie uderzył pięścią w ziemię i zmusił mnie
i Oscara to skoku w bok (ta… nie, nie o to chodzi).
-Oh no po prostu zostawić was na kilka godzin – usłyszałem
znajomy mi skądś głos, a później dziki śmiech – Yo!
Z drzewa obok mnie zeskoczył… Topaz! Tylko nie wyglądał jak
Topaz, pomijając rysy jego twarzy, które i tak wyglądały jak u dorosłego.
-Ładnie to tak, kochanie? – Szepnął mi do ucha – Ładnie to
tak, bawić się beze mnie?
-To-Topaz? – Wycedziłem, co jak co ale z jego ust… chociaż
nie, to nie jest Topaz.
Wyszczerzył do mnie ostre i… zakrwawione kły.
-Nie myl mnie z kociakiem, kochanie – zamrugał parokrotnie i
jego oczy rozbłysły jak światła samochodów – Dobra, czas się pobawić lalkami!
Hahaha!
Niebieskopióra harpia zaskrzeczała jak przerażona kura, ale
ten… ktoś dosłownie się na nią rzucił, pomimo tego, że zdążyła się wznieść na
parę metrów. Przybił ją do ziemi i zaczął uderzać jej głową o ulicę, niezbyt
ładny widok, na szczęście (albo jak po czasie stwierdziłem nie) harpia
rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając go siedzącego na kolanach i zanoszącego
się śmiechem który sprawił, że miałem wielką ochotę go uciszyć.
Później zajął się już oślepionym przeze mnie cyklopem, jakim
cudem powalił go gołymi pięściami? Nie wiem. Nie wiem czy chcę wiedzieć, jedno
jest pewne… chyba się zakochałem w tym kimś, przypominającym z rysów twarzy i
tatuażu pod jednym okiem Topaza. Co z tego, że wygląda na starszego?! Moje
serce należy do niego! Dobra, może nie całe,
ale jakaś pozostała część na pewno!
-Czterooki?! – Ryknął w kierunku Oscara kiedy po cyklopie
pozostał popiół – Nie wiem czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak współpraca!
Hahaha! Twojego brata nie męczę, odpłaci mi się w inny sposób – spojrzał na
mnie i uśmiechnął się jakoś dziwnie – ale ty się nie nadajesz. Więc…
-Więc wara od mojego brata, demonie! – Ryknął Oscar i
podbiegł do niego – Myślisz, że nie wiem czym jesteś?! Wiem! Ojciec mi wszystko
powiedział, wszystko! A ja wciąż nie mogę uwierzyć, że pozwalają trzymać w obozie
coś takiego.
-Cofam – „demon” wybuchnął śmiechem – Podobasz mi się! Co
nie zmienia faktu, że najchętniej teraz bym cię rozwalił na drobne kawałeczki!
– Ryknął aż po chyba całej ulicy potoczyło się echo.
Podszedłem do nich, chociaż utykałem jak mój wujek po
długiej rehabilitacji po wypadku.
-Mnie możesz brać, spoko – zaśmiałem się – Ale od niego won
– Objąłem Oscara ramieniem – Kojarzę cię… skąd?
-Nathanail milcz – syknął Oscar ale zagłuszył go ten ktoś.
-Znasz przecież mojego kociaka, mnie widziałeś nawet dwa
razy – pokręcił głową.
-Kociaka? – Powtórzyłem.
-On ma na myśli Topaza – wycedził Oscar – Uch! Jaki ja
jestem durny, że nie posłuchałem ojca!
Ponownie nasz „zbawiciel” wybuchnął śmiechem, ja chwilę
zastanawiałem się jakim cudem on tutaj trafił kiedy dotarł do mnie sens zdania
Oscara.
-O-ojciec? Gadałeś z ojcem?! – Oderwałem się od brata i
zmarszczyłem czoło – I nic nie powiedziałeś?!
-Nie było o czym rozmawiać…
-Sprawy rodzinne zostawcie sobie na później, debile! –
Pokręcił ze zniecierpliwieniem głową- Mówcie mi Percussus, żeby nie było –
spojrzał z niewiadomego powodu na mnie i wyszczerzył zakrwawione kły – Później
się wami zajmę, niech kociak teraz się pobawi, ja chcę spać. Ciao!
Zamknął oczy, a jego głowa opadła bezwładnie na pierś, a…
nie wiem jak to nazwać, tak czy siak kiedy tylko mrugnąłem oczami, w miejscu
Percussusa stał Topaz. Był wściekły i nie wiem czemu wydarł się na całe gardło:
-Mówiłem, żebyś kurwa nie przejmował kontroli, jebany
potworze! Czy ty to kiedyś pojmiesz! Uch… jak ja cię nienawidzę! Słyszysz?! – Spojrzał
później na nas, poczerwieniał i dodał – Um… cześć.
Chciałem coś powiedzieć, ale Oscar mnie wyprzedził:
-Przyszedłeś tutaj sam? W sensie…
-Miał przyjść jeszcze Jack, ale wylądował w klinice –
ściszył głos niemal do szeptu – Zemdlał na treningu.
-Powaga?! – Moje serce lekko przyśpieszyło – Yyy… Oscar może
powinniśmy tam wrócić i…
-Po co? To tylko jeden syn Hermesa.
-Oscar – jęknąłem i przewróciłem oczami.
Topaz wzdrygnął się.
-Jesteście obrzydliwi – odparł poważnie po chwili i potargał
sobie włosy – Dobra, nieważne, szedłem za wami sam!
-A twój pasażer?
Czemu to dokładnie on za nami szedł?
– Oscar zmarszczył czoło.
-Nie będę ci się usprawiedliwiał! Po za tym, nie bez powodu
za wami lazłem taki kawał – przewrócił oczami… on jest jednak uroczy – Mogę wam
pomóc, wiem kogo szukacie. To jak? Zaufacie mi? – Wyciągnął dłoń do Oscara.
Ж OSCAR Ж
Topaz. Chłopak, pewnie młodszy od nas o jakieś dwa, trzy
lata. Ma nienaturalny kolor włosów, oczu i skóry, również stanowczo zbyt ostre
i zbyt długie kły i siekacze. Jest skrajnie nietolerancyjny w stosunku do
homoseksualistów, posiada umiejętność przemiany w demona, a raczej uśpienia
swojej osobowości i pozwolenie na przejęcie swego ciała przez takowego demona.
Syn Eris, bogini niezgody, emanuje aurą nieszczęścia i śmierci, na dodatek jego
tatuaż pod okiem, który na pierwszy rzut oka wygląda jak smok, tak naprawdę
jest znakiem który można różnorako odczytać: naznaczony, śmiertelny, niegodny Boga, ten który poniesie klęskę, albo
po prostu: ofiara (mówię o ofierze
rytualnej), tak czy siak nie wiem czy ja zgodziłbym się dobrowolnie przyczepić
do swojej twarzy taką „metkę”.
Topaz jego imię pochodzi od kamienia szlachetnego. Jego
nazwisko czytane od tyłu to „Blood”. Właśnie przez to nie wiem czy przypadkiem
nie jest to po prostu jego pseudonim. Ale w takim razie dlaczego miałby nie
przedstawiać się swoim prawdziwym imieniem?
Topaz w swojej prawdziwej osobowości jest słaby fizycznie, a
przynajmniej na takiego wygląda, jednakże jako Percussus jest praktycznie nie
do pokonania, aczkolwiek jego demon nie jest udany. Prędzej powinienem nazywać
go po prostu duchem, gdyż nie potrafi sobie uformować własnego ciała.
Topaz… jego charakter jest niesamowicie zmienny. Jednego
dnia mógł się do mnie uśmiechnąć, następnego nie miał oporów przed pokazaniem
mi środkowego palca, można by to zwalić na dojrzewanie.
Czemu o tym mówię? Próbuję rozgryźć każdego kto podoba się
mojemu bratu. Czemu? Mogę potraktować to jako rozrywkę, z drugiej zaś strony,
wierzcie lub nie ale mój brat ma swoje typy, nie zadurza się w pierwszym
lepszym kolesiu w dresie, czy coś… Chcę to rozgryźć i na wszelki wypadek
ostrzegać takie „ofiary”. Albo przynajmniej wybić Nathanailowi głupie pomysły,
kiedyś sprowadzi na siebie gorsze nieszczęście niż wtedy kiedy rozkochiwał w
sobie nauczyciela. Nie, nie, nie… wolę o tym zapomnieć.
ЖЖЖ
Odeszliśmy spory kawał od miasta, całkiem zrobiło się ciemno
i Topaz zrobił się jakiś nerwowy, więc zarządziłem, że przenocujemy na tym
pustkowiu, co to było kilka kilometrów do najbliższego budynku, a i tak była to
tylko opuszczona chata.
Nathanail który zasypiał na stojąco zgodził się praktycznie
bez słowa, jedynie Topaz był podenerwowany a zapytany przeze mnie czy coś się
dzieje odpowiedział, że nie lubi nocy.
-Niech dwie osoby odpoczywają – zarządziłem – Jedna będzie
trzymała wartę, zgłaszam się na pierwszego, po mnie będzie Nathanail, później
Topaz, zmiany co trzy godziny.
-Będę drugi – odparł oschle Topaz – A Nathanail nie jest
odpowiednią osobą do trzymania warty.
-Ej! – mój brat poczerwieniał lekko.
Zgadzałem się z Topazem. Nathanail jest ostatnią osobą którą
podejrzewałbym o bycie czujnym, ale przecież, nie będzie z tego powodu miał
lepiej.
-Dobrze, możesz być po mnie, ale Nat jest trzeci –
poprawiłem zsuwające się z nosa okulary.
-Nazywam się Nathanail!
–Ryknął.
Przewróciłem oczami i poprawiłem okulary.
-Czyli możemy odpocząć? – Spytał kiedy się uspokoił i nie
czekając na odpowiedź walnął się na trawie.
Zasnął nim chociaż zaproponowałem mu, aby przykrył się moją
kurtką więc sam go nią opatuliłem.
-Ty też odpocznij, Topaz – poleciłem.
Chłopak spojrzał na mnie nie ufnie i usiadł na trawie.
Byliśmy na jakiś polu, trawa była sucha i pewnie pełna różnych mrówkopodobnych
stworzeń, ale najważniejsze, że nikogo w okolicy zdawało się nie być, więc
byliśmy po części bezpieczni.
Topaz położył się, aczkolwiek w świetle księżyca widziałem
błysk jego oczu, więc widocznie nie miał zamiaru spać, obserwował mnie, chociaż
za każdym razem kiedy na niego zerkałem odwracał wzrok. Nie wiem czemu ale
miałem wrażenie, że on się mnie boi, nie mam pojęcia czemu, ale wręcz to
wyczuwałem, inaczej było z Percussusem, on… w niewyjaśniony sposób wzbudzał
dziwne uczucie w moim sercu i myślę, że nie tylko moim, biorąc pod uwagę
zachowanie Nathanaila. I nie było to uczucie jakie pojawia się kiedy obok jest
Ann…
Właśnie, Ann… Mam wiele sprzecznych zdań na jej temat, ale
jestem pewny jednego. Ona mnie nie kocha. A czy ja kocham ją? Nie wiem. W
pewnym momencie ze znajomości, przeszliśmy do czegoś poważniejszego i chociaż
mogłem jej odmówić, nie potrafiłem. Być może chciałem pokazać bratu, że nie
tylko on może się zakochiwać. Być może jest w tym coś czego nie potrafię wziąć
na logikę. Na pewno nie jestem pewien, czy ja ją kocham, na pewno jest kimś kogo
szanuję, ale… miłość? Czym jest miłość?
Ojciec skontaktował się ze mną podczas snu, powiedział mi,
że ja już znalazłem miłość. Powiedział dokładnie, „tragiczną miłość, o
tragicznym zakończeniu”, powiedział, że mi współczuje, ale nie pomoże mi, że
taka jest kolej rzeczy, że miłość nie zawsze jest sprawiedliwa. Nie rozumiem
tego, chociaż już od dawna próbuję to rozgryźć. Niby w kim się zakochałem? Jak
można nie wiedzieć, czy jest się zakochany? Nie potrafię tego pojąć, a ja
nienawidzę kiedy czegoś nie rozumiem. Istnieją książki o miłości, romansidła,
poradniki, osobiście nie lubię ich. Jedynie klasykę, ale każda z romansideł
które czytałem kończyła się źle. Nigdy nie było tak zwanego Happy End’u. Czyżby
Eros chciał mi powiedzieć, że skończę jak jeden z tych bohaterów? Że stracę tą
miłość? Ale z drugiej strony… czym jest miłość? Miłość z naukowego punktu
widzenia, jest tylko reakcją chemiczną w mózgu i tylko. Więc powinienem czuć
jej efekt. Ale go nie czuję. A więc bóg miłości się mylił. Śmieszne.
-Boże nad czym ja się zastanawiam – warknąłem do siebie.
Topaz mruknął coś pod nosem, później zwróciłem uwagę, że
zasnął. Leżał w pozycji embrionalnej z kciukiem przyciśniętym do ust.
-Nie zimno ci tak? – Westchnąłem chociaż doskonale
wiedziałem, że mi nie odpowie – Ech… głupek, mogłeś się przykryć…
Oczywiście mi nie odpowiedział, ale zaczął wiercić nogami.
Usiadłem pomiędzy nim a moim bratem i spojrzałem w niebo. Nie zapowiadało się
na to, aby coś nam groziło więc mogłem pozwolić sobie na chwilę luzu,
aczkolwiek ani myślałem o drzemce.
Nawet kiedy już skończyłem wartę, nie potrafiłem zasnąć,
patrzyłem się w gwiazdy i starałem się skupić myśli na czymś innym, a nie na
tym co noc spędzało mi sen z powiek.
ЖЖЖ
Zasnąłem jakąś godzinę, przed kolejną zmianą warty. Niestety
miałem znowu ten sam sen, powtarzający się monotonnie, kiedy tylko udawało mi
się zasnąć.
Ten sen… nie wierzę w prorocze sny, ale ten już wyjątkowo
mnie denerwuje. Zaczyna się od potężnego wybuchu, z początku nic nie widzę
jakby ktoś zasłonił mi oczy, ale to co zasłaniało mi widoczność po chwili
opada. Znajduję się w jakimś dziwnym miasteczku, wyglądającym jakby czas się
dla niego zatrzymał w jakimś XIX wieku, jedyne co było w nim „nowe” to latarnie
na prąd. Nie mniej to miasteczko płonęło, a ja w oddali słyszałem czyjś śmiech.
Śmiech skądś znałem, skądś go kojarzyłem, ale nie potrafię przypomnieć sobie
skąd dokładnie.
Tak czy inaczej nawet nie potrafiłem go dobrze zlokalizować,
raz dobiegał ze wschodu, raz z zachodu. Śmieszną sprawą był również ogień,
przypadkiem go dotknąłem wcale nie parzył, był zimny jak lód, no i na pierwszy
rzut oka wygląda normalnie, ale jak dokładniej zacząłem mu się przyglądać
zdawał się robić z każdą długą minutą coraz bardziej czarny.
W tym miasteczku nie było ludzi. Był tylko ten śmiech, na
pewno należał do mężczyzny. Ale kiedy zacząłem iść w kierunku jednego z domów,
ogień zaczął mnie otaczać, zamiast koszmarnego gorąca, było zimno, dosłownie
drżałem z zimna, pomimo tego, że z każdej strony otaczał mnie ogień. I wtedy
obok mnie pojawiał się ktoś. Nie widziałem twarzy, ponieważ była pod kapturem,
ale poznałem, że jest to dziewczyna. Bardzo chuda i nieco niższa ode mnie.
Wyciągnęła ona rękę w kierunku ognia i ten cofnął się jakby czegoś się obawiał
i tak zniknął pożar.
-Poczekaj – zacząłem, chociaż to idiotyczne rozmawiać we
śnie – Widzę cię już po raz któryś, kim jesteś?!
-Jestem Nadzieją – odpowiedziała mi monotonnym głosem –
Znajdź mnie, jeśli potrafisz. Ale pamiętaj, że sny pokazują krzywiznę
rzeczywistości.
-Krzywiznę? – Zmarszczyłem czoło – Ty jesteś tą dziewczyną,
którą Chejron kazał nam znaleźć, prawda?
-I tak… i nie – odpowiedziała i zaczęła iść przed siebie – Miło,
że wreszcie zechciałeś ze mną porozmawiać, nawiasem mówiąc.
-I tak jesteś tylko snem…
W tym momencie dziewczyna odwróciła się, w cieniu kaptura,
na wysokości gdzie powinny być oczy dostrzegłem, jakby dwa „światła” (wiecie
kolor oczu odbijał się od lekkiego światła, nieco jak u kotów) prawe zielone,
lewe fioletowe. A przynajmniej tak mi się wydawało na pierwszy rzut oka, gdyż
po chwili oberwałem pięścią w twarz i wylądowałem na ziemi.
-Za co?! – Ryknąłem.
-„Sen”?! SEN?! – Krzyknęła – Może mam cię jeszcze w jaja
kopnąć, żeby ci uświadomić różnicę między wizją a snem?!
Faktycznie… nos w który oberwałem bolał mnie jak diabli, na
dodatek już kołnierz mojej koszuli był we krwi.
-Nie trzeba - odparłem.
-Świetnie! – Hope odwróciła się na pięcie – Jakiś ty gbur, jest.
Nieważne… posłuchaj mnie. Dla mojego i waszego bezpieczeństwa dobrze będzie
jeśli znajdziecie mnie przed następnym zachodem słońca – poprawiła brązowy
kaptur – Rozumiesz?
-Nie – odparłem ze wstydem – Pokarz mi swoją twarz, będzie
łatwiej cię znaleźć.
-Nie! – Ryknęła z przerażeniem – Fonos który z wami
podróżuje, będzie wiedział gdzie ma mnie znaleźć!
-Fonos? Ach… tak, rozumiem – wstałem z ziemi – Dlaczego nie
chcesz pokazać swojej twarzy?
-Nie ma nic ciekawego do pokazywania – wycedziła przez zęby –
Słuchaj, kontaktowanie się w taki sposób tylko mnie męczy, a to prowadzi do
katastrofy…
-Więc czemu…?
-Kiedy się spotkamy nie będę nic pamiętać z tej wizji –
odparła poważnie – A tym bardziej tego, więc przekaż Chejronowi – dziewczyna zwiesiła
głowę i chwilę milczała by powiedzieć grobowym tonem – Wróg nie zawsze musi być
taki oczywisty, wróg nie może być słaby, ktoś inny może okazać się wrogiem,
jeżeli uprzedni wróg jest słaby.
-Ja… rozumiem – przyznałem. Przecież to jest… logiczne!
-Dobrze wybrałam, cieszę się. Więc… do zobaczenia. Oscarze
di Carlo.
◊TOPAZ◊
I po co się tak
drażnisz z nimi kociaku? – Percussus zaśmiewał się w najlepsze podczas gdy
ja patrzyłem jak bracia di Carlo skaczą sobie do gardła w kwestii planu.
Bo nie mam zamiaru
mieć do czynienia, ani z jednym, ani z drugim. Jeden to pedał, drugi ważniak,
który zachowuje się jak pedał, mam dosyć!
Urzekające, kociaku.
Ale zdajesz sobie sprawę, że nie mamy zbyt wiele czasu, już i tak spławiłeś
tego syna Hermesa i córkę Ateny. Powinniśmy wreszcie zacząć myśleć o sobie,
prawda? Nie możesz i ich spławić? Zabrać dziewczynę, zrobić co należy z nią
zrobić i wrócić do obozu? – Percussus zachichotał.
To nie jest takie
proste, Percussus – westchnąłem ciężko – Nataline jest wkurzająca, o ile dobrze pamiętam, przekonanie jej nie
pójdzie nam tak łatwo… jak myślisz, że niby czemu wysłali na tę misję dwójkę synów
Erosa? Boga miłości i namiętności?
Pewnie po to, żebym
miał się czym pobawić, kociaku.
Po… Pobawić?
Percususs, jesteś obrzydliwy – warknąłem.
Przecież to ludzkie,
nudzę się.
Nie jesteś
człowiekiem.
Ale mam swoje
zachcianki. Słuchaj kotek, jeśli chcesz mogę cię uśpić, złapać te szczeniaki za
kark i zabrać do Nadziei, ale jeden z tych szczeniaków zbytnio mnie rozprasza…
wiesz? Chyba się zakochałem!
Jesteś
o-b-r-z-y-d-l-i-w-y! Niby który? Nathanail?!
Percussus mruknął w odpowiedzi i zaczął się śmiać.
Przecież on jest
straszny! – Jęknąłem – Nathanail to
najgorszy pedał w historii ludzkości, rzygać mi się chce na jego widok, a jak
ty mi będziesz jeszcze napieprzać o…
Kociaku, przywłaszczam
sobie prawo do niego.
Przywłaszczaj sobie co
chcesz, Percussus! Ale nie zapominaj, że dzielimy wspólne ciało –
wzdrygnąłem się.
No właśnie, mój
kociaku… no właśnie.
Ty chyba nie myślisz,
że… - Percussus wysłał do mojego mózgu kilka obrazów, których najchętniej
wolałbym w życiu nie widzieć – Zaraz zwymiotuję
przez ciebie.
Kociaku jesteś
czerwony!
Świetnie, zaraz będę
zielony i zwymiotuję. Zamknij się!
Percussus coś tam jeszcze wtrącił, ale postanowiłem tym
razem go olać.
-Nie moja wina, że jesteś idiotą, Nathanail! – Ryknął Oscar.
-Nie jestem idiotą, Oscar! – Nathanail złożył ręce na piersi
– Słodko wyglądasz jak się złościsz.
Oscar wytknął palcem czerwonowłosego.
-Dla twojego dobra lepiej zamilcz!
-Ej, no miałbym niezłe widowisko jakbyście się potłukli, ale
pragnąłbym przypomnieć, że macie misję, a ja mogę pomóc – wyszczerzyłem kły.
Oscar rzucił wściekłe spojrzenie bratu, Nathanail jakby się
uspokoił i wyszczerzył zęby.
-A może jakaś mała zachęta dla mnie? – Spytał.
-Nie – warknąłem – Nie zbliżaj się do mnie, pedale. Jasne?
Nathanail wzruszył ramionami, Oscar zaś poprawił okulary i
spojrzał w niebo.
-Gdzie mamy iść? – Spytał.
-Przed siebie – odparłem z uśmiechem, nawet nie zdałem sobie
sprawy, że powiedziałem to zarówno ja jak i Percussus, razem również dodaliśmy –
Zawsze idźmy przed siebie.
-Nie mam nastroju na żarty – warknął Oscar.
-My też – odparłem i ruszyłem przed siebie.
Przez dłuższą chwilę szedłem sam, ale gdy odległość między
mną, a bliźniakami znacznie się zwiększyła pobiegli za mną. Właściwie to
Percussus mówił mi dokładnie gdzie mam iść, ja już w większości zapomniałem
tego terenu, cud, że w ogóle wiedziałem gdzie jestem… sporo się wydarzyło zaraz
po tym jak stamtąd uciekłem, nie chciałbym tam wracać, ale cóż… nie tylko ja
wpadłem na pomysł by się tam schronić… co prawda mnie zaprowadził Percussus, nie
wiem co tę dziewczynę tam zaciągnęło.
Może powinienem
przejąć kontrolę? - Zaproponował po
wielu, długich minutach marszu Percussus.
Może nie? – Warknąłem
– Wystarczająco naknociłeś.
Kociaku ranisz mnie.
Zaraz to zrobię.
Dobra, dobra, kociaku
ja tylko proponuję alternatywę.
Pierdolę taką
alternatywę, jak mam być szczery.
Jesteś zbyt szczery,
weź kociaku się uśmiechnij.
Po co?
Bo wyglądasz jak Emo. Więcej
się uśmiechaj, dobra?
Nie, nie widzę sensu w
szczerzeniu się dwadzieścia cztery na dobę.
Kociaku masz piękne
kły, może jednak pokazuj je światu?
Żeby mnie powyzywali
od potworów?
Żebyś trochę po
odstraszał ludzi. Ciągle masz z nimi jakieś kłopoty, słoneczko.
Posłuchaj mnie uważnie…
Ty mnie posłuchaj! Wyczuwam
potwory, więc wiesz co to oznacza?!
Taa… - przyznałem
niechętnie i spojrzałem przed siebie. Jakieś trzy młode kobiety stały przed
nami i uśmiechały się.
Powiedz to, powiedz
to! Inaczej nie zareaguję! Powiedz to!
Zawsze tak jest… to jest bezsensu, ale niech będzie. Kobiety
zaczęły się zmieniać w wężo-podobne coś, bliźniacy wyciągnęli bronie ja zaś z
delikatnym uśmiechem powiedziałem tylko:
-Jestem twój…
***
Okej, o to w kij nudny rozdział, pisany jak najbardziej bez weny ;-; No ale przepraszam, złoża weny się wyczerpały i poszukuję nowych xDDD
Tak czy siak podziwiam tych co nie pozasypiali, a kolejny rozdział... no zobaczymy kiedy się pojawi ;-;
***
Okej, o to w kij nudny rozdział, pisany jak najbardziej bez weny ;-; No ale przepraszam, złoża weny się wyczerpały i poszukuję nowych xDDD
Tak czy siak podziwiam tych co nie pozasypiali, a kolejny rozdział... no zobaczymy kiedy się pojawi ;-;
To ja komentuję w trakcie czytania, więc wisz. ;_;
OdpowiedzUsuńNi lubiem Dave'a. On jest taki ... głupi. Do Tartaru z nim.
Jejku. Tańczą a potem o mało co się pocałowali. <3 #TeamNatscar
Ehh. Serio? Dlaczego Topaz przypomina mi Grell'a? ;_;
Hue hue hue. No jak to Oscarku, nie wiesz że zakochałeś się w bracie? XDDDDDD
Od początku nie lubiłem tego całego Topaz'a. I nie polubię!
Hue hue hue. Czekam na trójkącik. XP
Taaa. Komentarz mało kreatywny, ale ni mam humorku. ;_;
Pozdrawiam, weny życzę i czekam na next'a. (czyt. czekam na Ashan XDDD i tak wim, że to dopiero za kilka rozdziałów)
WIm, wim xD
UsuńDave to śmiertelnik, śmiertelnicy są głupi XD
No sie wie *^*
Nie wiem... Może dlatego, że pojawia się w najmniej przewidywalnych momentach xD
Oscar ma rozkminy, nie ułatwiaj mu tego XD
Waj? ;^;
Będzie xD
Bidnaś ;-;
Dzięki za wenę i również pozdrawiam :3
No ale wisz .... niektórzy śmiertelnicy są spoko. Na przykład taka Rachel, co nie? XD Ja ją lubiem :D
UsuńI tak wim że zniszczysz moje kochane Natscar .... nie daruje ci tego. ;_;
Hue hue hue. Jak to Grell ma w zwyczaju. :') No ale te ząbki ... te ząbki są zaczepiste. Topaz i Rin to synowie Grell'a XDDDD
Nie będę :')
No bo .... po prostu go ni lubiem. Eris jako boginię normalnie kocham <3 No ale ... jego tak jakoś ni. ;_;
No a czo to za trójkącik? XD
Nom. Bidny ja, bidny. A i tak jeszcze muszem pisać ;_;
;3
Yep Rachel jest spoko xD
UsuńHue hue hue hue hue xD Kocham niszczyć, tylko nigdy potem nie umiem tego naprawić xD
Yep XD Topaz synalkiem Grell'a :'3 Awww... Jak uroczo *_*
To dobrze, Oscar musi sam to rozgryźć xD
Biedny Topek ;-;
Nie powiem :x
Bidny, bidny, ale pisać to musisz :3
Ja tyż ni umiem naprawiać (w końcu od tego są dzieciątka Hefajstosa, co ni? Leosia się poprosi XDDD on jest dobry w sprawach miłosnych) XP
UsuńUroczo. Braciszek Rinusia się znalazł. Ale ... Topaz to syn Grell'a i Will'a, a nie Grell'a i Sebcia? Czo nie? XDDDDD
Ja siem tylko zastanawiam, czemu on nie jest synem Ateny .... XD
Topek nie Topek, ale jest do dupy ;_;
Hue hue hue :x
No musze .... bo wene mam, ale humorek ni dopisuje ;_;
Mh... Dobry? Raz jeden se laskę znalazł, co to i tak go nie kocha tylko z wyspy chciała uciec XD Czy ja wiem czy dobry :')
UsuńMhh... Chyba tak, bo do Sebcia to bardziej Percussus podobny xDDDD
No bo... no bo... no bo... jak? XDDD
Powiedziałabym coś, ale noł spoilers XD
:X
;^; to... pooglądaj Yaoi DX
Hue hue hue. No ale przecież ... w Niku się zakochał i jest git XD
UsuńSebcio jest zajebisty :') a kto twierdzi inaczej tego Nyks dopadnie XP
No jak to jak? Normalnie. Przecież Nat opisuje że Oscar wygląda jak bóg, no to rozwiązanie jest proste. Oscar jest synem Erosa i Ateny ;_; XD
No ja wim, wim. I mam nadzieje że on dednie XP
To jest sytuacja krytyczna. Tylko yaoi pomoże XDDDDD
No ale czy jest z Nico? Ni... xD
UsuńYep, jest zajebisty, ale znam kilka osób które go nie lubią ;_;
xDDD Atena jest dziewicą, to nie przejdzie XDDD
Ja milczem, noł spoilers xD
Przesłać ci jakąś mangę z Free(!), SnK? Czy obejrzysz sobie grzecznie Junjou Romanticę? XD
No ni. Bo Percico forever <3
UsuńJak ... to ... nie ... lubią .... Sebcia? Zemsta Nyks będzie słodka.
Jak nie przejdzie? Oczywiście że przejdzie. Przecież ona ma tyle dziecek że więcej nawet Zeus nie mógł mieć ;_;
A no wiesz ... możesz. XD Ale Junjou tyż będę oglądać :D w końcu teraz zaczynam ferie sołłłł czasu mam aż za dużo XP
Yeah, tylko coś Percico mi zgrzyta z pisaniem ;-;
UsuńDobrze, dam ci jeszcze ich adres xD
XDDDDDDDD Tyraz to mnie rozjebałaś :'D
Dobrze, to wejdź na fb xDD
To ten... komentuję... mam nadzieję, że mi koma nie zeżre, bo ostatnio dość często się to zdarza...
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty! Co wy tak wszyscy narzekacie, że wasze rozdziały są nudne! Naprawdę, jak jeszcze raz mi ktoś powie, że jego rozdział jest nudny, to zastrzelę... (chrzanić to, że nie mam wiatrówki!)
Oscaaaar... on lubi matmę? I rozumie? Uwielbiam gościa! Ja chcę go jako niewolnika! Razem ze Stevenem... ale wymyśliła im chyba ciekawsze więzienie niż piwnica... xD
Jak ja uwielbiam Percussusa... robi swój burdel i to mi się podoba xD
Taniec w deszczu... awww... jakie romantyczne... *.*
Czy Oscar to coś nie za często poprawia okulary? (dobra, znam ból, więc nie było pytania... xD)
No i jak można nie wiedzieć, czy się kogoś kocha? To ja polecam Ocarowi taką fajną książeczkę "Miłość ci wszystko wypaczy"... tam główna bohaterka też nie wiedziała, czy się zakochała... a strzelała takie głupoty, ze czasem się załamywałam... zaczęła wierzyć w horoskopy i psychozabawy... nawiasem mówiąc to książka zajebista... ( "- Zakochałam się. (...) - Przejdzie ci." mój ulubiony cytat xD)
No i ta dziewczyna... hyhy, lubię ją... ;D
"-Z czego się łatwiej wytłumaczysz? Z Tej pozycji, czy z tańca?" Z pozycji! Bo nie trzeba się tłumaczyć! Bo to była jednoznaczna pozycja! xD
Bitwa na keczup!
" A skoro już się przedstawiłam, macie kurwa dwie minuty, on ginie albo idziecie ze mną!" macie dwie minuty, potem liczę do 50, a następnie zrobię wyliczankę! xD
Topaz jest emo, Topaz jest emo, Topaz jest emo! XD
Taaa... i dłuższego komentarza ci nie napiszę, bo nie mam weny, a poza tym, to nadgarstki mnie bolą (nie polecam pompek na pięściach)...
No więc czas na zaklęcia, formuły itp.
Pozdrawiam, no i życzę całej kopalni weny na Percico, bo ostatnio smęcisz, że nie możesz nic z nimi napisać... no i ogólnie życzę całej kopalni weny nie tylko na ten parring! Albo dwóch kopalni! I jakiegoś dobrego sposobu na wydobycie tej weny! (co ja pierdolę? xD)... no i czekam na następny rozdział z niecierpliwością! ;D
Mi tyż niestety ;^;
UsuńNo bo jak piszę bez weny to ni wim, ni wim, czy wychodzi ciekawie ;^;
On lubi wszystkie nauki ścisłe i większość z nich rozumie xDDD Yyy... okej xDDD
Myślę, że Percussus zrobi nawet nie jeden burdel XD
No coś tak mnie wzięło, że to ładnie wygląda xD
Ja tyż tak mam, soooł... skoro jedna postać nosi okulary, to chciałam się przy okazji wyżalić ja co minutę muszę swoje poprawiać xD
Oscar ni wi, bo dla Oscara miłość to coś nie logicznego, więc niby jak taki logiczny acet jak on może się zakochać xD
Się cieszę xD
Wiesz, Oscar by pewnie i tak darł ryja, że to nie tak jak wygląda, jeśli ktokolwiek by wtedy przeszedł xD
Bitwy na keczup są zajebiste xD
Dokładnie, ale to logika tej postaci (i nie tylko jej xD) :'3
Tag, Topaz dołącza do Jack'a i będzie Emo xD
Wena to zuo ;^;
Dzięki za wenę xDDD Ogólnie z Percico tag mam, albo mi się przejadło, albo kwestia weny ;^; Również pozdrawiam :'3
Blogspoty kradną!
UsuńAle właśnie twoje rozdziały zawsze są ciekawe, więc się nie tłumacz! xD
Wow *o* To niech napisze referat o dzieleniu przez 0 (przez IQ Percy'ego xD)... ale ta ich nowa lokalizacja wymyślona przeze mnie jest bardziej humanitarna niż piwnica... no i podoba się Shinichiemu (mojej drugiej osobowości, która miała się wyprowadzić z mego łba jakiś czas temu... xD)
Hyhyhy... sieć burdelów Percussusa... jak to pięknie brzmi... xD
No to piona, też co chwila poprawiam okulary... (i tak kiedyś sobie zrobię operację oczu!)
No w sumie... w końcu miłość nie ma nic wspólnego z logiką... xD a tak nawiązując jeszcze do tej książki: od czasu jej przeczytania to bardzo uważam, żeby się nie zakochać... bo główna bohaterka (taka Anka) wcześniej lubiła czytać dużo książek i większość czasu spędzała w internetach, a potem tak ogłupiała, że masakra... ale historia miała na szczęście happy end... to znaczy, że ona się odkochała... (tak, wiem, bardzo happy xD)
Oscar to by chyba wszystkiemu zaprzeczył... xD
#TeamEmo xD
Yep, niestety ;^;
UsuńTaaa... są tak ciekawe, że jak robię ich korektę to zasypiam XD
Myślę, że jakby chciał to by napisał takich referatów z pięć z czego każdy byłby inaczej napisany pod względem sformułowań xD
I czo dla nich wymyśliłaś? XD
Pingnie :') A Nat będzie tam bardzo popularny xD
Piona, a ja ni robiem operacji, bo stwierdzam, że nie jest tak źle xD
Ja ni lubiem miłości ;_; ogranicza człowieka jak diabli ;^;
Durna Anka, wszystkie Anki są durne łącznie ze mną XD
Wszystkiemu co łączy go z Nat'em XD
Yeah, najlepszy Team ever XD
Moja teoria jest taka, że ciekawość rozdziałów jest odwrotnie proporcjonalna do zdania autora na ten temat xD
UsuńChętnie mu pomogę w takim razie... xD
Wymyśliłam takie miejsce... mianowicie Shi no Shi... to jest taki jakby inny wymiar, gdzie niewolnictwo i tortury na niewolnikach są dozwolone... no i panuje tam wieczny zachód słońca... no i ogólnie jest to miejsce, gdzie panują wszystkie magiczne stworzeni, a ludzie są niewolnikami... a że moja druga osobowość to kitsune, to mogę sobie spokojnie ich tam zawlec jako niewolników xD (ech... Pamiętniki Wampirów mi się na mózg rzuciły... ja nie rozumiem, jakim cudem czytałam to w wieku 11 lat i nie miałam potem koszmarów... a nie... ja się po prostu bałam zasnąć... xD)
No Nat na pewno... on będzie zapewne główną atrakcją xD
Ja mam teoretycznie małą wadę wzroku, ale nie chce mi się łazić w okularach do końca życia... szczególnie, że wyglądam w nich masakrycznie...
Ja to bym powiedziała, że właśnie miłość nie ogranicza... i przez to człowiek robi głupoty, bo myśli, że mają jakiś sens... xD
1. Nie jesteś durna!!!
2. Tamta też nie była... tylko po prostu jej padło na mózg xD
A i tak wiemy, że gdzieś tam w głębi swej smutnej, samotnej duszy czeka na Nat'a, który jego serce poruszy... (rymy lvl: ja xD)
Ciekawa teoria XDD
UsuńMyślę, że byłby zadowolony xD
mh... Biedni. Nie żal Ci ich tak traktować ;^;
I to jeszcze jaką. Wszyscy będą go kochać, nawet kilka razy na noc XD
Ja mam wielką wadę wzroku, nawet nie wiem czy jakakolwiek operacja by ją naprawiła, bo mam dwie wady w jednym xD więc nawet nie mam co do gadania :'3
Według mnie ogranicza, bo myślisz przede wszystkim o tej miłości XD
Rymy :') Mhhh... No pewno, tylko dla niego pewnie jeszcze Nat jest zbyt dziecinny xD
Hyhy... moje teorie zawsze są ciekawe xD
UsuńNie. Nie żal. Jestem wredna. Wbrew pozorom xD
Hyhy... i dobrze mu tak xD
Jak to dwie wady? O_o
To ja to ujmę tak: miłość zaciera wszelkie granice logicznego myślenia... ponoć jak się człowiek zakocha to nagle wszystkie piosenki mają dla niego sens... także miłość na pewno poszerza wyobraźnię xD
Bo w sumie to logicznie rzecz biorąc, to Nat jest dziecinny xD
Grey.. Ja mam trzy wady na jednym oku.. Na prawym.. Mam astygmatyzm, jestem dalekowidzem i mam osłabiony mięsień prawej gałki ocznej.. XD Bo ja ogólnie jestem pod tym względem strasznie niedorobiona. XD
UsuńNo ba xD
UsuńJa tyż, dlatego kocham zabijać postacie które są dosyć lubiane, ale o niewolnictwie nie ma mowy XD
Myślę, że jemu to będzie się mega podobać XDDD
No nawet można powiedzieć trzy, mam astygmatyzm, jestem krótkowidzem i podobno ślepnę na lewe oko :')
Chrzanić miłość, ona jest porąbana ;-;
Jest dosyć mocno dziecinny, jego serduszko zamiast się z wiekiem pomniejszać to się powiększa i powiększa XD
O_o trzy wady? I to na jednym oku? O bogowie...
UsuńTo ja ogólnie lubię zabijać postacie... i już chyba wiem, kogo u siebie zabiję xD
UsuńZ pewnością... xD
Ale jak to ślepniesz? ;^;
Miłość to zło pierwotne...
No ale wiadomo, syn Erosa xD
Wetnem się. Ja też wiem kogo zabije ku wielkiej rozpaczy Shiry. XD
UsuńGrey. Nie obraszaj pierwotnego ZUA.
To ja już się domyślam kogo xD
UsuńAle... ale to prawda... ;^;
;_; ja już mam napisane większość śmierci z tej części Percico, mówię Ci ja muszę to pisać z wyprzedzeniem, bo lubię się męczyć pisząc o tej postaci a mając już napisaną jej śmierć xD
UsuńYeah, z wielką pewnością *_* i będzie w takiej czerwonej sukience co to dziffki często noszą xD
No bo mam jakąś wadę w tym oku i ma taką małą, białą plamkę na źrenicy, no i jak zwykle zapomniałam nazwy ;^;
Yeah xD
Dokładnie, syn Erosa i wszystko stało się jasne xD
Taaa? Ja duszo chcem im zabić.
UsuńMiłość jest gorsza. XD
To ja mam ustaloną fabułę jakieś 10 rozdziałów, a następnego nie mogę napisać xD
UsuńTak, i jeszcze do tego kabaretki, szpilki i natapirować mu włosy XDDD
O bogowie... współczuję ;^; to moim jedynym właściwie problemem ze zdrowiem jest to, że mam bardzo częste zapalenie uszu... a tak to chyba mam szczęście...
Bo na co komu miłość? Ja tam mam muzykę! XD
No ale jak powiedziałaś, że TheShira będzie rozpaczać, to się domyślam... xD
Zaćma?~Liam
UsuńGray to się nazywa brak weny ;_; I jest to choroba która zaczyna obejmować coraz więcej i wjęcej bloggerek i bloggerów ;-;
UsuńYeah *-* Może i Oscar by się wtedy nawet skusił? XD
Zapalenia uszu to i tak zuo, a miałam tylko raz... soooł ;_; tyż współczuję, bo wspomnienia mam nieprzyjemne xD
Gwiazdo, coś tak... chyba xD
A ja mam glany! XD
Jak byłam mała miałam zapalenie uszu... Do przeżycia.. XD
UsuńTo Liam taki mundry wykształcony.. XD
Hyhyhyhy.. A ja mam chyba skręconą kostkę. XD
A szybko rozprzestrzeniająca się chroba nosi z kolei miano epidemii... czyli trwa teraz epidemia braku weny... ;^;
UsuńHaha, zapewne tak xD
Ja pierwszy raz to zapalenie uszu miałam jakoś tak w wieku siedmiu lat... i to chyba jeszcze w wakacje... ;^; i od tamtego czasu co najmniej raz w roku mam skierowanie do laryngologa z powodu silnego bólu uszu...
A o zaćmie to chyba też coś słyszałam...
Zazdroszczę glanów... mi rodzice nie chcieli kupić i mam teraz takie glanopodobne obuwie xD
Ale jak to skręconą kostkę? Co ci się stało?
Pszepraszam że dopiero teraz ale grałam w simsy.. XD Toppppppaaaaaaaaazzzzzzzz!~<3 A co mu ten demon pokazał? <3 Taniec w deszczu.. Że Darniere Danse? XD
OdpowiedzUsuńSzpooooko xD Demon? Demon mu pokazał przykład gejowskiego trójkącika xDDD
UsuńCo do simsów to podziwiam, według statystyk jebniętego Origina to grałam dokładnie 3 h w TS4, z czego TS4 kupiłam tydzień po premierze XDDD także...
A z kim? Pierwsza wizja to tak.. XD Albo nie. Nie chcesz wiedzieć.. Albo chcesz.. Taki trujnkont z Nico i Tobiasem. XD A właściwie to kwadrat ale ci..
UsuńHahaha. Ja instalowałam TS4 u cioci i chasła zapomniałam.. :")
No z nim, z Topazem i Nat'em XDDD tak tyż można XD
UsuńNie żałuj, ja zasypiam przy tym xD
Aż mi się rozmowa z matmy przypomniała..
Usuń"-Kochane dzieci. *rzuca mordercze spojrzenie* Teraz rysujemy trujnokąta..
-KOCHAM TRÓJKĄTY!"
:") Lebias tak bardzo. :")
Ja w ciągu godziny trzy domy zbudowałam.. Taki porzeracz czasu..
xDDDD Trójkąty są spoko, póki nie muszę ich napisać xD
UsuńJa bym nie dała rady xD
Sceny +18 też ssą spoko póki nie muszę ich pisać. Raz Vicy się uparła że mam napisać. Musiałam się za kanapą chować. Była nawet akuszana.. XD Ale niestety nie czarna. XD
UsuńPffff.. To były małe domy. I ten pinkny zwyczaj zabijania simów.. Raz zrobiłam taki wielki labirynt i zamknełam w nim z dziesięciu simów. Oprócz oczywiście mojej simki. A jak umarli zrobiłam uroczy cmętarzyk. *^*
Hue hue hue xD Ja je nawet lubię pisać, ale nie wychodzą mi najlepiej XD
UsuńNigdy nie zabijałam simsów ;_; zawsze je do śmierci naturalnej hodowałam, a przynajmniej w TS2 XD
No wisz. Tobie wychodzą lepiej niż mi bo ja ich nie mam. XD Po prostu nie umiem. Yep. Pisałam prywatnego bloga próbowałam. XD
UsuńTeraz jusz wiem co tacie chodziło z tym dzieckiem wojny.. Albo raz urocze katakumby w TS3 zrobiłam. Nagrobki z francji przywiozłam. XD Ta sadystyczna radość. :")
To napisz! XD Spróbuj raz jeszcze!
Usuń:') Ucz mnie mistrzu!
N. I. E. Ni umiem. Nawe jakby mi pornosa pezed nosem puścil i kazali opisać. To jak się naucze pisać to nauczę cię grać w Simsy.. XD
UsuńPfff... To spróbuj jeszcze raz :'3
Usuń...Nooo...tooo...
OdpowiedzUsuń...Komentować---------> Bo chcieć :D :D :D
To tak podsumuję na samym początku, bo moje posumowanka są na ogół podobne: Extra Rozdzialik---------------> Mimo że mówisz, że cierpisz na brak weny, ja i tak wiem, ze ona wróci(W końcu Apollo i tee sprawy :D )
THE BEST CYTAT:
-"Z czego się łatwiej wytłumaczysz? Z Tej pozycji, czy z tańca? – Oparłem swoje czoło na jego kroku."-----------------------------> BUHAHAHAHA :D :D :D POZDRO Z PODŁOGI
THE BEST DIALOG:
-"Za co?! – Ryknąłem.
-„Sen”?! SEN?! – Krzyknęła – Może mam cię jeszcze w jaja kopnąć, żeby ci uświadomić różnicę między wizją a snem?!
Faktycznie… nos w który oberwałem bolał mnie jak diabli, na dodatek już kołnierz mojej koszuli był we krwi.
-Nie trzeba - odparłem."--------------------------> Zaczynam lubić Natalie :3 :3 :3
Nat + Percussus= To nie ma przyszłości!!!
Wyjaśnienie: Natscar FOREVER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3
"Ojciec skontaktował się ze mną podczas snu, powiedział mi, że ja już znalazłem miłość. Powiedział dokładnie, „tragiczną miłość, o tragicznym zakończeniu”, powiedział, że mi współczuje, ale nie pomoże mi, że taka jest kolej rzeczy, że miłość nie zawsze jest sprawiedliwa. Nie rozumiem tego, chociaż już od dawna próbuję to rozgryźć. Niby w kim się zakochałem?"------------------> Już wyjaśniam Oscar: Otóż jakbyś się tego nie wypierał TWOJĄ JEDYNĄ MIŁOŚCIĄ JEST NAT!!! <3 <3 <3
"Właśnie, Ann… Mam wiele sprzecznych zdań na jej temat, ale jestem pewny jednego. Ona mnie nie kocha."-------------------> Jasne, że Cię nie kocha TO WREDNA ŻMIJA!!!!!
"Westchnąłem ciężko. Oscar wyjął z kurtki książkę, plecaki zostawiliśmy i tak to co mi najbardziej potrzebne mam w kieszeniach, ale… Wyszedłem spod dachu.
-Zmokniesz – warknął Oscar.
-Nic mnie to nie obchodzi! – Krzyknąłem na całe gardło i zaśmiałem się – Nic! Rozumiesz?!
-Będziesz chory – Oscar nawet nie podniósł wzroku.
-Ja już jestem chory! Jestem chory z miłości!"-------------------> Ojjj...Ty moje kochane Erosiątko CHCIAŁABYM CI JAKOŚ POMÓC :3 :3 :3
Jak Cassandra nie jest spokrewniona z Jack'iem to ja nie jestem Hermesiątko!!! IQ na minusie Oscarku :D :D :D
A właśnie Cassandra, zaczynam ją lubić... Kurde ze mną coś nie tak---------------> Ja kochać wszystkich(Mieć coś z Nat'a <3 )
Co prawda miałem dziwne wrażenie, że ktoś od dłuższego czasu nam się przygląda i nie wiem czemu wydawało mi się, że ktoś jest na dachu pobliskiego budynku, ale nie wspominałem o tym, jeszcze by stracił rytm.
"A później kiedy powoli kończyliśmy, ponieważ z powodu przemoczenia robiło się nam trochę zimno… cóż zapewniam, że nie była to moja inicjatywa, ale prawie się pocałowaliśmy! Takie! JEST! JEST! JEST! Niestety prawie. Bo kiedy już stykaliśmy się ustami, Oscar natychmiast się ode mnie odsunął po czym znowu czerwony na twarzy wrócił na przystanek, zabrał książkę którą tam zostawił i zaczął iść przed siebie.
Stałem chwilę jak sparaliżowany. Gdybyśmy się tylko pocałowali…"----------------------> A to mi się bardzo podoba... Sweet :3 :3 :3 Nat...Oscar...Kiss...Now :3 :3 :3 Chcieć tego...BARDZO!
No to by było na tyle, moich sugestii... Lov'ciać ten rozdzialik <3 <3 <3
Życzyć Ci złoża weny, a jeśli ich nie znajdziesz to wpadnę(gdziekolwiek jesteś) i pomogę Ci je odkryć :3 :3 :3 Życzę Ci wszystkiego co Ci potrzebne do pisania rozdzialików...Wszyswszystkiego :) :) :)
Czekam na następny rozdzialiczek, gdyż jak wspominałam Kocham je...
Z zapartym tchem czekać...
...Pozdrawiam...
~Akarisu(Córka Hermesa)
Cieszę się, że jednak się rozdział podoba, pomimo praktycznie zerowej weny xD
UsuńWiesz, Percussus tak ma, Nat mu się spodobał co już można uznać jako komplement bo Percussusowi mało kto się podoba xD Nie mniej, zgadzam się z Tobą xD
On się będzie tego bardzo wypierał, w końcu to pan idealny ite de XD
Yep, Ann już taka jest ;^;
Myślę, że jakbyś związała Oscara do łóżka, to już byś mu bardzo pomogła xD
Milczę w sprawie Cassandry i Jack'a jak zwykle :x XD
Pfff... Bo Cassandra jest całkiem spoko, nawet powiem, że wymyśliłam ją o wiele wcześniej niż Jack'a XDD
Postaram się jeszcze z nimi o jakiś pocałunek xDDD
Cieszę się, że pomimo wielu niedociągnięć rozdział się podoba :'3
Dziękuję za wenę :') I rozdział postaram się dodać jak najszybciej jak tylko wena pozwoli, również pozdrawiam :3
Że wat?
OdpowiedzUsuńJack nie może mieć siostry chyba że będzie należeć do mafii.
Nat + Precussus =lovciam (sorry Oscar)
Dave jest głupi szkoda że nie martwy.
Ciekawi mnie Hope.
Nie wim co dalej pisać więc życzę dużo weny i ciastek
Cassandra na 100 by do mafii nie należała, jeśli nawet byłaby siostrą Jack'a xD
UsuńHue hue hue xD Jesteś jedną z nielicznych xD
Coś tak się uwzięliście na tego Dave'a? ;_; xD
Będzie jej toćkę więcej xD
Dzięki za wenę i ciastka :'3
A wiem co jeszcze. Mało Briget. Za mało
UsuńWiesz biorąc pod uwagę ilość ważniejszych pod względem fabuły postaci to ja bym się zbytnio nie dziwiła XD
UsuńRozdział-rutyna- GENIALNY!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBŁAGAM NAPISZ KOLEJNY!!!!!!!
Cieszę się, że się podoba ^^
UsuńMiałam małą przerwę, ale kolejny rozdział jest właśnie w trakcie :'3 I być może pojawi sie jutro, ale nie obiecuję ^^
Mam pytanie...
OdpowiedzUsuńKtoś wie gdzie się ukryli Nico i Percy?
Zauważyliście, że już dawno się o nich nie słyszy?
Co ich porwali czy jak, że się nie odzywają?
Rozdział jest wspaniały jak zawsze, ale brakuje mi Percico...
Będą, spokojnie tylko nie mam weny na Percico dlatego właśnie... a dobra, noł spoiler XD
Usuń