Rozdział dedykuję Jupiterowemu Nyksiątkowi,
Już Ty tam pamiętasz za co i ten...
Postaram się napisać dla Ciebie te One-Shoty jak najszybciej!
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za rozmowy po za blogiem oraz wspieranie mnie
bezpośrednio w nim.
Rozdział XIII. Zerwanie
Ж OSCAR Ж
Niezaprzeczalnie Topaz podczas walki nie ma sobie równych
(no chyba, że walczyłby z bogiem czy jakimś poważnie silnym herosem) oczywiście
jeśli pominiemy fakt, że podczas walki to wcale nie jest Topaz. Ale to naprawdę
nieistotny niuans.
Nie miałem nawet okazji sięgnąć po swój miecz, gdyż gdy
tylko o tym pomyślałem, po potworach został tylko pył który przesypywał sobie
między palcami Fonos, lub jeśli mam nazywać rzeczy po imieniu Percussus.
-Zero wyzwania – westchnął z udawanym smutkiem po czym
wybuchnął szaleńczym śmiechem – Ale nie żyją! – Spojrzał na mnie zza ramienia.
Poprawiłem okulary, Nathanail zaś spuścił wzrok.
-Skoro ich pokonałeś… możesz „przywołać” Topaza. Chce z nim
zamienić słówko – wycedziłem przez zęby.
Percussus zacisnął pięść z pozostałością po potworach.
-Kociak jest zmęczony – warknął i podszedł do mnie – Chyba
nie chcesz drażnić kociaka, prawda? Każdy kociak może okazać się lwiątkiem,
które po obudzeniu oderwie ci głowę! – Wyciągnął dłoń po czym dmuchnął na nią
przez co pył poleciał prosto na moją twarz, zakrztusiłem się.
-Myślę, że jemu się taka kolei rzeczy nie podoba – odparłem
kiedy przestałem się krztusić.
-Mi się podoba, kociak się dostosuje – wyszczerzył
zakrwawione kły – Słuchaj szczeniak, jesteś słodki, to fakt, ale radzę ci
powstrzymaj swój język… szczeniaki trzeba uczyć dyscypliny od maleńkiego,
prawda?
-Nie jestem psem.
-Mówisz jak mój kociak – wybuchnął śmiechem – No chodźcie,
synowie Erosa, nie chcecie chyba się spóźnić.
Ж Ж Ж
-Ach, no nie ma to jak wycieczka nie szczeniaki? – Percussus
wybuchnął śmiechem – Z moim kociakiem nie miałem wielu okazji na podziwianie
tego świata – demon rozejrzał się po mieście do jakiego trafiliśmy po kilku
godzinach pieszej „wycieczki” – Fantastycznie!
Nathanail dyszał ciężko, jeśli chodzi o spacery zawsze
odpadał w połowie a kilka godzin na nogach najwyraźniej to coś czemu nie umie
podołać.
-Jak myślicie sprzedają tu gdzieś jakieś skórzane rzeczy? –
Percussus zmarszczył czoło.
Zauważyłem, że teraz niesamowicie łatwo przychodziło mi
mylenie go z jakimś zwykłym nastolatkiem, chociaż zazwyczaj wyglądał na
dorosłego i dużo bardziej groźnego faceta, teraz nie dosyć, że był naszego
wzrostu to jeszcze miał dużo bardziej łagodniejszą twarz, zaś neonowo różowe
oczy schowane były za ciemnymi okularami.
-Myślę, że na pewno – Nathanail nagle się ożywił – Ale
zależy czy z prawdziwej czy sztucznej.
Percussus spojrzał na niego, najpierw miałem wrażenie, że w
każdej chwili gotowy jest rzucić się na Nathanaila z pazurami (nie dziwię się)
ale po kilku dobrych minutach wybuchnął śmiechem.
-Z prawdziwej, kotek, z prawdziwej – podszedł do Nathanaila
na tyle blisko, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.
Właściwie to nie zdążyłem zareagować. Percussus przytulił
mojego brata, bynajmniej nie po przyjacielsku, po czym warknął mu do ucha:
-Być może ludzkiej skóry, bo jak przy tym jesteśmy to masz
ją wyjątkowo gładką.
Kiedy to powiedział odkleił się od Nathanail’a, i zaczął się
śmiać. Mój brat zaś stał z na w pół otwartymi oczami, a ja miałem wielką ochotę
przywalić głową w mur.
-Co tak stoicie? – Percussus schował dłonie w kieszenie
spodni – Ruchy, szczeniaki, ruchy.
Wymieniłem spojrzenia
z Nathanail’em, którego czerwone oczy świeciły się jakby ktoś by mu tam wetknął
wszystkie gwiazdy. Pokręciłem głową i ruszyłem za Percussusem, Nathanail’owi
trochę dłużej to zeszło.
Przechodząc obok ludzi zauważyłem, że Percussus oraz mój
brat budzą spore zainteresowanie, szczególnie jakiś nastoletnich dziewczyn,
zatrzymywały się i szeptały coś między sobą, kilka nawet podeszło nieco bliżej,
otwierało usta by coś powiedzieć, ale wymijaliśmy je jakby nigdy nic.
Właściwie nie wiedziałem czemu zwracały na nich taką uwagę…
Nathanail wyróżniał się właściwie tylko przez włosy i nietypowy kolor oczu,
Percussus wyglądał jakby właśnie skończył rajd motocyklowy. Jednak nie rozumiem
dziewczyn, podobają im się takie typki które najchętniej tylko by je
wykorzystali i zwiali jak najdalej, oczywiście jeśli w tym wszystkim założyć,
że Nathanail kiedykolwiek przestanie interesować się co drugim chłopakiem. Co do Percussusa mam stuprocentową pewność,
że tak by właśnie zrobił.
Tak więc nie rozumiem dziewczyn i Nathanaila.
-Nad czym się tak gorączkujesz, braciszku? – Nathanail objął
mnie ramieniem i zaśmiał się cicho – Rozchmurz się, znajdziemy tę laskę,
wrócimy do obozu i spotkasz się z tą swoją piekielną Annabeth.
-Zamknij się – wycedziłem przez zęby – I puść mnie łaskawie.
-Czemu? – Nathanail wydął lekko usta, czyli strzelił swoją
sławną minę pt. „Cześć jestem idiotą i nie, nie rozumiem o co ci chodzi” – No
już uśmiechnij się!
-Nie – odparłem – Nat… Nathanail, weź idź się wieszaj na nim
– wskazałem głową na Percussusa, który ciągle zdawał się zachwycać miastem,
chociaż doskonale widziałem jak zerkał raz po raz na mnie i na Nathanail’a.
Nawiasem mówiąc byłem zdumiony, iż tak długo potrafi
utrzymać swoją władzę nad Topazem, myślałem, że chłopak po walce będzie
bardziej walczył, ale już od tylu godzin nawet na sekundę nie przejął kontroli
nad swoim ciałem… oczywiście w takiej sytuacji muszę zakładać, iż faktycznie
Topaz jest „uśpiony” z drugiej zaś strony mam mieszane odczucia pod tym
względem.
-Ale to ty jesteś moim najukochańszym braciszkiem, wiesz o
tym? – Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Jestem twoim jedynym bratem
– odparłem chłodno – Chyba, że o czymś nie wiem. Tak czy inaczej, radził bym ci
się ode mnie odkleić.
-Dlaczego?
Nim zdążyłem udzielić mu jasnej dla jego rozumu odpowiedzi,
odezwał się Percussus:
-No to dotarliśmy – wskazał na jakiś hotel.
Hotel nazywał się „Ametyst”
i nie wyróżniał się jakoś specjalnie od innych hoteli w których bywałem, a
bywałem w wielu, znaczy inna sprawa, iż nie zatrzymywaliśmy się nigdy w byle
jakim hotelu, wujek robił się nerwowy kiedy nie nocowaliśmy w miejscu za które
uprzednio nie zapłacił naprawdę sporej sumy za którą można by wykupić kilka
(jak nie kilkanaście) pokoi w hotelach z dwoma, jedną gwiazdką. Tak więc ten
hotel nie wyróżniał się od żadnego w których dane mi było być.
Oczywiście Nathanail zdążył to zauważyć:
-To jest burdel czy hotel? – Złożył ręce na piersi – Kto by
w czymś takim mieszkał?
-Szczeniak widzę rozpieczony – Percussus wyszczerzył zęby i
spojrzał z zainteresowaniem na mojego brata – Lubię takich zepsutych gówniarzy
– wybuchnął śmiechem.
-Naprawdę nie mam nic przeciwko, żebyś zamienił się z
Topazem – warknąłem pod nosem, niestety Percussus to usłyszał, skoczył na mnie
i złapał z całej siły za gardło.
-Przestańcie! – Ryknął Nathanail i próbował odciągnąć ode
mnie Fonosa.
Percussus miał niesłychanie zimną dłoń. Gdyby w tym momencie
nie dyszał jak pies z wścieklizną mógłbym stwierdzić po „ciepłotę” ciała, iż
mam do czynienia z trupem…
-Kociak jest w takich miejscach nieprzydatny – ryknął i
zacisnął palce mocniej na mojej szyi.
Nathanail w dalszym
ciągu próbował go ode mnie odciągnąć, ja zaś nie wyrywałem się, nawet kiedy z
coraz większym trudem przychodziło mi łapanie oddechu.
-To było… tylko moje stwierdzenie – wychrypiałem i ostatkiem
sił złapałem go za nadgarstek – Rozmawiałem… Ro-rozmawiałem z nią.
Nacisk na moim gardle zelżał, opadłem na kolana zaś Fonos
prychnął coś pod nosem.
-Ona jest w tym hotelu? – Spytałem, Nathanail wyciągnął do
mnie dłoń ale ją odtrąciłem.
-Tak, nie zdaje sobie z niczego sprawy – Percussus
uśmiechnął się – Nic nie pamięta, za kilka godzin obudzi się w tym hotelu, ale
nie będzie pamiętać jak tam trafiła, jedyne co zapamięta to swoje imię oraz
wiek, być może boski rodzic – Percussus wybuchnął dzikim śmiechem, a dzieci które obok przechodziły
krzyknęły i odbiegły z płaczem.
-Czemu? – Nathanail podszedł do Percussusa.
-Nie powiem, szczeniaku – odparł poważnie – Mogę wam już
oddać Topaza, ale masz go chronić jasne?
-Przed czym? – Nathanail zmarszczył czoło.
-Przed światem, szczeniaku. Przed światem, wasz świat jest
przerażający. Jest gorszy od Podziemi…
-C-co? – Nathanail nie zrozumiał.
Percussus pokręcił głową, po czym opadł na ziemię. Ciężko
opisać jak to wyglądało… jakby jego ciało było stworzone przy pomocy jakiegoś
komputera, załamało się jak obraz w telewizorze i w ułamku sekundy na chodniku
nie leżał już Percussus, a lekko drżący jakby w gorączce Topaz.
Nathanail prawie natychmiast rzucił się aby pomóc mu wstać,
Topaz zdawał się nie mieć nawet sił by odrzucić pomoc kogoś kogo ewidentnie nie
znosił.
-Wszystko gra? – Spytał się Nathanail.
Oczy Topaza były pełne łez, co było… dziwne. Miał wypieki i
drżał, więc na pewno miał gorączkę, a łzy...
Ale chłopak pokiwał głową, po paru minutach oderwał się od
Nathanaila, i próbował stać o własnych siłach. Bezskutecznie… dlatego w
ostateczności zgodził się na to bym to ja pomógł mu dotrzeć do Hotelu.
Mieliśmy jeszcze dużo czasu do zachodu słońca, jednakże…
Percussus mówił, że Hope musi się dopiero ocknąć… co jeśli będzie to zbyt długo
trwało?
Weszliśmy do tego hotelu. Nic zachwycającego jeśli o mnie
chodzi, ale było schludnie a to już jakiś plus. Cyrk za to zaczął się przy
recepcji, nie mieliśmy zbyt wiele kasy śmiertelników, więc oczywiście
liczyliśmy na cud, że uda nam się jakoś przekonać recepcję, albo w najgorszym
wypadku zostawić tu Nathanail’a by zagadał recepcjonistkę podczas gdy ja i
Topaz mieliśmy zakraść się i znaleźć Hope.
Oczywiście ten plan był tylko w mojej głowie, najpierw
wolałem wybadać sytuację, jednakże kiedy tylko podeszliśmy do recepcjonistki, a
ta zapytała nas o imiona Topaz bez wahania je podał, zaś recepcjonistka po
prostu podała nam kluczyki do pokoju i wyjaśniła po której stronie się znajduje
po czym wróciła do grania w pasjansa na komputerze.
Nathanail spojrzał na mnie pytająco, ale tylko pokręciłem
głową i pomogłem Topazowi wejść po schodach na górę i dopiero na kolejnym
piętrze zapytałem:
-Jak?
-Percussus – odparł Topaz – Percussus kazał mi tak zrobić,
ale czemu zadziałało? – Pokręcił głową – Nieważne, mamy kilka godzin na
znalezienie dziewczyny. Ale najpierw wejdźmy do pokoju, żeby nie było podejrzeń
czy coś…
Ciągle miałem wątpliwości, ciągle miałem wrażenie, że ten
Percussus ciągnie nas w sam środek pułapki, ale pokiwałem głową i zaczęliśmy
się rozglądać za pokojem numer trzynaście.
Nie minęło długo a byliśmy już w jego środku. Całkiem wyglądał
nieźle jak na darmowy pokój hotelowy.
-Myślicie, że mają wannę? – Nathanail przeciągnął się lekko.
Topaz spojrzał na niego jak na idiotę.
-Chcesz się teraz kąpać? – Warknął.
-Taa – Nathanail pokiwał niepewnie głową – Śmierdzę jak
zmokły pies… albo to ty… albo… dobra nieważne. Po prostu pójdę.
Topaz zrobił się czerwony na twarzy, ja tylko popatrzyłem z
zażenowaniem jak Nathanail wchodzi do łazienki... Boże za jakie grzechy mam
takiego brata? Za jakie?
-Masz coś do pisania? – Spytał mnie po jakimś czasie Topaz.
Zacząłem macać kieszenie, ale długopis który zazwyczaj
miałem przy sobie musiał mi wypaść podczas walki, pokręciłem więc głową.
-Ale Nathanail ma – odparłem i uśmiechnąłem się lekko.
Topaz rzucił krótkie spojrzenie na drzwi od łazienki po czym
wzdrygnął się lekko.
-Nieważne – chłopak walnął się jak długi na łóżku – On długo
bierze kąpiel?
-Zależy w lato jakieś dwie godziny, w zimę potrafi i cztery.
-Idiota… - burknął pod nosem – Nie mamy czasu! Nathanail
masz pół godziny! – Ryknął na całe gardło, ale wątpię by przez wodę mój brat go
usłyszał.
◊TOPAZ◊
Godzina później. Już dawno powinniśmy się ruszyć, oczywiście
ten cholerny pedał musiał sobie ubzdurać, że to idealna pora na kąpiel.
-Idź po niego – warknąłem do Oscara, kiedy walenie pięściami
w drzwi od łazienki nie skutkowało – Nie zamkną drzwi, idź po niego.
Oscar poczerwieniał po czubki uszu i zatrzasnął książkę.
-Nie.
-Jezu! – Walnąłem pięścią w drzwi od łazienki – Jesteście
bliźniakami, wejdź do tej cholernej łazienki i wyciągnij go za kłaki, albo idę
sam!
-Gdzie? – Oscar uśmiechnął się złośliwie.
-Na pewno nie tam – wskazałem na łazienkę – Niech cię
diabli! Idę sam jej szukać!
-A czemu sam go stamtąd nie wyciągniesz? – Oscar opadł na
łóżko.
Spojrzałem na niego jak na kretyna.
-No bo… - zabrakło mi dalszych argumentów. Przecież to jest
chyba oczywiste!
-Samemu nie pozwolę ci iść, a nie zostawię mojego brata
samego bo boję się pomyśleć na co mógłby wpaść, nie mam zamiaru wchodzić do
łazienki gdzie on się kąpie…
-Dobra! – Zacisnąłem dłonie w pięści – Idę po niego!
Oscar spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-To był sar… - nie usłyszałem co miał powiedzieć gdyż już
wszedłem do łazienki.
Pierwsze co poczułem to cholerne ciepło, jakby to była sauna
a nie łazienka, drugie obrzydliwy zapach wanilii, mało co widziałem przez parę
wodną. Zrobiłem kilka kroków do przodu, na szczęście Nathanail siedział
odwrócony do mnie plecami, na dodatek cała wanna w której siedział była pełna
piany… Nawiasem mówiąc taką wannę to mógłbym nazwać równie dobrze małym basenem,
cholera kto to wymyśla?
-Nathanail! – Ryknąłem, żeby zagłuszyć szum wody.
Chłopak chyba nie za bardzo się mnie przestraszył, spojrzał
na mnie i uśmiechnął się jakoś tak dziwnie… jebany pedał!
-Co? – Spytał się niewinnym tonem.
-Gówno – warknąłem – Wyłaź!
-Chwila – przewrócił oczami – jestem trochę zmęczony.
-Trudno – wycedziłem przez zęby – Wyłaź…
Nathanail chwycił mnie mokrą dłonią za nadgarstek i
pociągnął do siebie. Ciągle miałem lekkie trudności z utrzymaniem równowagi,
więc przez takie pociągnięcie zawirowało mi się w głowie i wylądowałem jak
długi w wannie.
W pierwszej chwili dziękowałem bogom, że nie walnąłem się w
głowę, a w drugiej próbowałem wyskoczyć z tej całej wanny, niestety mokre
ubranie nie ułatwiało szybkiego działania.
Nathanail zanosił się śmiechem, przez co oberwał ode mnie w
głowę.
-Idiota! – Ryknąłem na całe gardło i dopiero po chwili
uświadomiłem sobie, że on mnie ciągle trzyma za nadgarstek.
Zacząłem się wyrywać co nie za bardzo mi wychodziło.
-Boże, idioto puść mnie!
-Czemu? – Nathanail przewrócił oczami, ale wtedy na mnie
spojrzał i nie wiem czemu mnie puścił.
Tak czy siak wypadłem dosłownie z wanny, byłem cały mokry
ale wybiegłem z łazienki rzucając krótkie:
-Masz kilka sekund!
Oscar na mój widok dosłownie spadł z łóżka, chociaż nie
wyglądało na to, żeby się śmiał, jego mina graniczyła między mega wściekłością
a lekkim niedowierzaniem.
-Powinieneś trzymać go na smyczy! – Ryknąłem na całe gardło
– Trzymaj go na smyczy i nie wypuszczaj!
-Płakałeś? – Spytał niespodziewanie.
-Eee… nie? – Złożyłem ręce na piersi.
-Masz opuchnięte i czerwone oczy, no ale… - Oscar wzruszył
ramionami i w tym samym momencie z łazienki wybiegł ubrany ale ciągle mokry
Nathanail.
-Przepraszam! – Krzyknął gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi
– Poważnie ja nie chciałem, żebyś…
-Stul pysk – wycedziłem przez zęby – Możemy iść?
-Jestem za – Oscar zmarszczył czoło.
Kiwnąłem głową i wyszedłem z pokoju.
Jak ja nienawidzę tego pedała! Czemu niby to zrobił?! Jeśli
chciał mnie upokorzyć to spoko! Jasne! Udało mu się! Medal może jeszcze!
Srebrny od razu! Jebany pedał! Gdyby nie to, że w pokoju obok był jego brat to
bym go udusił słowo daję!
Kociaku, przymknij się
tak raz na chwilę – Percussus był rozdrażniony – Nie podrywaj mi chłopaka i nie wrzeszcz kiedy chcę spać, ja ci dałem
spokój.
Nie życzyłem sobie
tego. Po za tym widziałeś co ten pedał zrobił?!
Wpadłeś do wody,
kociaku nie jesteś z cukru.
Ale on był nagi, a ja
z nim… Ble… -wzdrygnąłem się.
Jakby nie patrzeć są
tego plusy – Percussus zachichotał.
Jakie?
Masz wgląd na
sytuację… Oj kociaku i znowu mam cię uczyć, żebyś nie ryczał jak nastoletnia
dziewczyna z okresem?
Nie ryczę – wycedziłem
przez zęby.
Tylko panikujesz,
rany, rany… Kociak co ci odpierdala, co? Jeśli przez następne ileś tam lat mam
dzielić ciało z jakimś histerykiem, to obiecuję ci, że przejmę kontrolę,
wejdziemy na najwyższy budynek w okolicy i skoczymy, rozumiesz?
Nie rozumiem o co ci
chodzi! – Zamknąłem z całej siły oczy.
Kociak! – Percussus
stracił cierpliwość, bezwładnie opadłem na kolana – Wleciałeś do wanny gdzie był całkiem przystojny nagi facet, możesz
przestać rozpaczać?! Wleciałeś i wyleciałeś, nawet to nie trwało pięciu minut!
Marnujesz wodę rycząc jak dziewczyna z okresem której w zamrażalniku skończyły
się lody czekoladowe! Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że muszę na to
patrzeć! Nienawidzę patrzeć jak ludzie okazują tak łatwo swoją bezsilność czy
przerażenie! Więc opanuj się! Masz znaleźć teraz swoją starą koleżankę, a nie
rozpaczać nad tym, że jesteś mokry, ponieważ koleś zrobił ci kawał i wrzucił do
wanny! Więc teraz wstajesz na nogi, idziesz z tymi bliźniakami do pokoju
dwudziestego, czekacie, aż ona się obudzi i dajecie nogę, nawet jeśli będzie
was gonić tylko jeden potwór! Rozumiesz, kociaku?! Oczywiście może macie szczęście i nikt jej nie będzie pilnować, ale i tak! Rozumiesz?
…Tak – Odparłem po
chwili.
Percussus zamilkł, a ja poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
-Wszystko gra? – To był Oscar.
-Zostaw mnie – wycedziłem przez zęby – Nie dotykaj! –
Wstałem na równe nogi – Idziemy do pokoju dwudziestego.
Ja prowadziłem, jakoś niespecjalnie miałem ochotę patrzeć na
tych bliźniaków. I niby ten Oscar się przejmuje! Jasne, jasne, a ja jestem Luke
Skywalker! Dobra, może faktycznie przesadzam, dobra… przesadzam. Muszę się
tylko uspokoić…
-Sorry, Oscar – warknąłem przez ramię.
Okularnik kiwnął głową i wtedy podbiegł do mnie Nathanail,
złapał mnie mocno za obie dłonie i niemal wykrzyczał:
-Ja też cię przepraszam! Okej?! Po prostu wydawało mi się
to…
-Zabawne – wycedziłem z lekką odrazą – Spoko. Puść mnie,
okej?
Zrobił to, chociaż z lekkim wahaniem. Później wolałem się
nie odzywać, chociaż cisza jaka zapadła była więcej niż niezręczna. Ale udało
nam się dojść do pokoju dwudziestego, drzwi były uchylone…
-Kto normalny nie zamyka drzwi w hotelu? – Nathanail oparł
się o ścianę obok i wskazywał na drzwi z miną „Kto pierwszy wchodzi? Ja chętnie
poczekam”.
-Ktoś kto chce, żeby inni bez trudu mogli wejść do
pomieszczenia – odparł poważnie Oscar.
-No shit Sherlock – warknąłem – Chodźcie, panowie.
Pchnąłem lekko drzwi. Pokój był identyczny jak nasz… znaczy
stosunkowo nie duży, ale mieszczący dwa łóżka, jedno małżeńskie drugie osobowe.
Jedna łazienka i drzwi na balkon. Jakiś obrazek wiszący nad komodą która stała
naprzeciwko małżeńskiego łóżka.
Na tym właśnie łóżku leżała dziewczyna. Pierwsze co rzucało
się w oczy, w jej wyglądzie były długie, spięte w kucyk włosy, o kolorze
różowej gumy do żucia. Ubrana była w biały t-shirt z dużym dekoltem, na to
miała jeansową kurtkę. Miała sięgającą ud ciemnozieloną spódnicę, a na stopach
miała krótkie glany.
Nie wiele się zmieniła,
nie kociaku? – Percussus warczał jak wilk – Może jednak poderżnąć jej grdykę?
Nie. Nie będzie nas
pamiętać, na szczęście. Mamy ją zabrać do obozu, jakkolwiek by nie była suką!
Kociaku, teraz jak ją
widzę… - Percussus zaczął jeździć swoimi pazurami po swoim policzku, przez
co na moim pojawiały się krwawe pręgi –
Zabijmy ją! Ona nam przeszkodzi!
Zabijmy ją! Ona nam przeszkodzi!
Nie Percussus i… w
czym niby nam przeszkodzi? Percussus, co ty kombinujesz?
Nic kociaku. Po prostu
będę cię bronić w razie czego.
O czym mówisz?! – Znając
Percussusa mogłem się wszystkiego spodziewać.
Dowiesz się w swoim
czasie, kociaku. Mogę cię tylko zapewnić… będzie gorąco, bardzo gorąco kociaku,
tak gorąco, że nie wytrzymasz w łóżku! – Percussus wybuchnął śmiechem.
Przepraszam, co?! –
Ryknąłem.
Nie drzyj się kociaku
i uśmiechnij się, bo ktoś się na ciebie patrzy!
Rozmowa z Percussusem jak zwykle oderwała mnie od
rzeczywistości, ale zdałem sobie sprawę, że Nataline otworzyła oczy, lewe oko
miała koloru fioletowego, prawe zielonego, ale zarówno jedno jak i drugie
patrzyło się prosto na mnie… a raczej na moje gardło i nim zdążyłem zareagować
dziewczyna rzuciła się na mnie jak dzikie zwierze.
Uderzyłem z całej siły głową
o podłogę, na szczęście nie zemdlałem, Nataline trzymała mnie z całej siły
dłońmi za gardło i powoli traciłem oddech, nie byłem w stanie nawet krzyknąć.
Bliźniacy stali chwilę jak dwa słupy soli, ale po chwili
Nathanail rzucił się na Nataline by odciągnąć ją ode mnie, udało mu się to po
chwili i myślę, że praktycznie w ostatnim momencie. Głupia suka!
Szumiało mi w uszach i miałem wrażenie, że zaraz jabłko
Adama przedziurawi mi całe gardło, jednakże udało mi się powstrzymać to uczucie
i dźwignąć się na nogi.
Nataline ciągle była powstrzymywana przez Nathanaila przed
rzuceniem się na mnie.
Czy to możliwe, żeby
jednak nie straciła pamięci? – Spytałem Percussusa, ale nie odpowiedział.
-Ej, dziewczyno uspokój się – Warknął Oscar – Chcemy ci
pomóc.
-Ha! Jasne! Kim jesteście?! Czemu patrzyliście jak śpię?! Co
ja tu w ogóle robię?! – Hope dyszała ciężko.
Oparłem się jakby nigdy nic o ścianę
-Ja nazywam się Oscar di Carlo – spojrzał na nią z ukosa –
A ty jesteś herosem i jesteś nam potrzebna, jesteś w pewnym sensie Nadzieją i…
-Skończ pierdolić! – Warknęła – Od razu powiedzcie mi, że
trafiłam do psychiatryka!
-Są tu białe ściany? – Nathanail westchnął ciężko, ciągle
nie puścił Nataline.
Hope dopiero teraz spojrzała na niego i nagle przestała się
wyrywać, miała na w pół otwarte usta i pobladła lekko. Nathanail tylko spojrzał
jej w oczy, po czym natychmiast odwrócił wzrok i wypuścił dziewczynę.
Kociak, ja wiem, że
mamy teraz tani romansik do obejrzenia, ale… chyba mówiłem, że macie brać nogi
za pas!
Ale…
Kociak!
Dobra!
-Ej, ludu… wyjaśnimy wszystko może jednak na obozie –
westchnąłem ciężko.
Nataline dopiero teraz się obudziła, potrząsnęła głową jakby
wyrywała się z transu i wycedziła przez zęby:
-Śnisz, ty… jak ty tam masz… –
Złożyła ręce na piersi – Niby czemu mam iść?! Nie znam ani jednego z was!
Oscar poprawił okulary, nie wiem czemu ale był cały czerwony
na twarzy. Nathanail po chwili skłonił się lekko przed Hope i odparł jakimś
takim… dziwnym tonem:
-Jestem Nathanail, ale mów mi Nat, jeśli łaska – ujął
delikatnie Nataline za dłoń – Obiecuję, że niestanie się ci żadna krzywda,
zaprowadzimy cię w bezpieczne miejsce i tam wszystko ci wyjaśnię, co do nich…
traktuj ich jak dziewczyny, nic ci nie zrobią. Przysięgam – uśmiechnął się
lekko.
Zamurowało mnie. Czy ten pedał właśnie podrywa… dziewczynę?!
I to najwyraźniej z dosyć wysokim skutkiem, gdyż Hope zdawała się być w
niemałym transie, a znam ją na tyle dobrze, że kojarzę jak wygląda kiedy się
zakocha!
Ja śnię, prawda? Nathanail przecież nie mógłby…
Kociak twoje miłosne
rozterki też wolałbym wysłuchać w innym miejscu! Zwiewajcie stamtąd, albo
chociaż ty…
αNATHANAILα
Ja się znowu w coś wpakowałem…
Udało mi się przekonać Nataline do pójścia z nami. Nikogo po
za mną nie chciała słuchać i teraz jak praktycznie jesteśmy na obozie,
dosłownie dzieli nas parę kroków, mam wrażenie, że ciągle patrzy się na moje
plecy. Dlatego nienawidzę dziewczyn. Zawsze sobie coś ubzdurają!
Znaczy dobra, Nataline jest okej. Może trochę jest… „dzika”,
w ciągu naszej drogi powrotnej rzuciła się z zębami co najmniej dwa razy na
Topaza, ale on dziwnie jakoś nie próbował jej nawet oddać… to nie było w jego
stylu. No tak… oczywiście syn Eris teraz nawet nie próbuje na mnie spojrzeć,
przez co czuję się jak ostatni kretyn. No dobra to co wtedy zrobiłem było
głupie, ale to był no… żart. A panika jaką zobaczyłem wtedy w jego oczach wręcz
mnie przeraziła. Jakby bał się, że
niewiadomo co mu zrobię. Dobra, może to nie był najlepszy pomysł z takim żartem
dla osoby która z założenia cię nienawidzi, no ale… nie pomyślałem.
-Czyli jesteś córką Tanatosa? – Mruknął Oscar kiedy
przekraczaliśmy granice obozu – Skąd ta pewność? Chyba umarłych wzywać mogą
także dzieci Hadesa.
-Nic nie pamiętam, od chwili przebudzenia – Nataline złożyła
ręce na piersi – Ale czasami jak na niego patrzę – rzuciła w stronę Topaza
mordercze spojrzenie – Odczuwam deja vu i mam wrażenie, że powoli wraca do mnie
pamięć. To właśnie dowód – wyciągnęła dłoń przed siebie i powoli jej ręka
zaczęła otaczać się w czarnej, kleistej mazi.
Oscar wymienił ze mną spojrzenie, co zdarzało mu się
ostatnio wyjątkowo często… Ach! Mój braciszek chyba zaczyna się na mnie
odfochać! Więc jednak tego dożyłem! Życie jest takie przewrotne.
-Idę – warknął Topaz – Nie powinienem z wami w ogóle wracać,
a tylko uświadomicie komuś, że to z wami poszedłem, obedrę waszą dwójkę… trójkę
ze skóry! – Topaz wyciągnął z kieszeni jabłko i wgryzł się w niej – Narka!
I odszedł sztywnym krokiem w kierunku swojego domku.
-Cały Topaz – westchnąłem ciężko – Ja… chyba też, pójdę.
Bracie będziesz czynił honory i…
-Jasne – Oscar poprawił okulary – Zaprowadzę cię do
dyrektora tego obozu on ci wszystko dokładniej wyjaśni, dobrze?
-Chcę pójść z Nat’em – Nataline przeciągnęła się lekko –
Możemy ostatecznie pójść w trójkę.
Okej?
Przełknąłem ślinę. Nigdy nie lubiłem obecności dziewczyn i
tak dalej. I jakoś niespecjalnie uśmiechał mi się fakt, że muszę zadawać się z
nią dłużej niż miałem w planach, ale z drugiej strony… jeśli ona się fochnie,
to obawiam się, że mogłaby rozpieprzyć ten obóz na małe kawałeczki.
Jednakże nim zdążyłem wyrazić swoje sprzeciwy nadbiegł do
nas Jason. Syn Zeusa, czy jakoś tak… Jakoś niespecjalnie mi przypadł do gustu…
jest za idealny, nawet dla mnie.
-Proszę, powiedzcie mi, że spotkaliście po drodze Nico! –
Jęknął na powitanie.
Oscar zmarszczył czoło, Nataline żuła w dalszym ciągu gumę i
raz po raz robiła z niej balon, ale gdy tylko Jason wspomniał o Nico umilkła na
chwilę.
-Nie – zaprzeczył mój brat – Zniknął?
-Kurde! – Jason zaczął rozmasowywać swój kark – To trochę
skomplikowane! Ale jeśli go nie spotkaliście…
Tutaj znalazłem swoją szansę.
-Jason opowiedz mi co i jak – uśmiechnąłem się do niego i
mrugnąłem okiem – A ty Oscar odprowadzisz Nataline, okej?
-Nie będę słuchał twoich rozkazów – Oscar złapał mnie z
całej siły za ramię.
-Ja słuchałem twoich przez większość czasu – jęknąłem z
udawanym żalem – No proszę ten jeden raz.
-Gdyby nie było tu innych… - zaczął poważnie.
Nachyliłem się wtedy nad jego uchem i wyszeptałem:
-Gdyby nie było tu innych wtedy pobawilibyśmy się jak
bracia. Idź proszę.
Oscar puścił mechanicznie moje ramię, patrzył na mnie z
lekkim obrzydzeniem, ale rzucił do dziewczyny krótkie „Chodź, później się z nim
spotkasz”. Złapał ją za dłoń i ta chociaż z lekkim wahaniem poszła za nim.
-No to gadaj – westchnąłem – Co się działo przez te parę
dni?
Warga na ustach Jasona lekko zafalowała, chłopak wydawał się
poważnie wystraszony. Jako syn Erosa miałem pewną zdolność… Potrafiłem
odczytywać emocje, najtrafniej mógłbym powiedzieć, żeby nie mącić, że potrafię
wyczuć „Zakochanie”, ale to nie jedyne uczucie. Gorzej z wywołaniem takowego,
no ale… Serce Jasona było niespokojne, wyraźnie martwił się o kogoś, aczkolwiek
nie powiedziałbym, żeby na pierwszym miejscu był ten cały Nico di Angelo.
-Nie chcę na ciebie zwalać problemów innych, Nat – Jason
schował dłonie w kieszenie – Na pewno chcesz tego słuchać?
-Dajesz ze szczegółami – Wyszczerzyłem zęby.
Jason spojrzał na mnie niepewnie. Ogólnie chłopak z niego
jest całkiem sympatyczny, ale poważnie mógłby mieć jakąś wadę w charakterze.
Nie odważyłbym się go nawet pocałować, podobna sytuacja jest z Leo… tylko, że
jeśli chodzi o niego, to on po prostu za dużo mówi.
-Percy i Nico podczas ostatniego ogniska się solidnie
pokłócili.
-Oni?! – Przerwałem i wytrzeszczyłem oczy – Owszem mówiłem,
że kompletnie do siebie nie pasują! No ale nie proponowałem, żeby jeden z
drugim zerwał, to, że nie pasują, nie znaczy, że się nie uzupełniają!
-Nathanail… - Jason pokręcił z dezaprobatą głową – To
właściwie wina Jack’a, Annabeth i syna
Ateny… jak on ma…?
-Rafael? – Wycedziłem przez zęby, to pierwszy dzieciak Ateny
który w ogóle przychodzi mi do głowy.
-Tak, tak – potwierdził Jason – Jack i on pokłócili się o
coś. Walker pobił Rafaela, wtedy żeby ich oddzielić rzucił się Percy,
oczywiście wiesz jak jest ze stanem zdrowia Jack’a, więc udało mu się to bez
większych przeszkód… No i wtedy Nico chciał pomóc Jack’owi podnieść się z
ziemi, a ten po prostu uderzył di Angelo w brzuch i kiedy i ten wylądował na ziemi,
Percy rzucił się na Jack’a… Kiedy już wszyscy myśleli, że zaraz się pozabijają,
Nico oderwał Percy’ego od Jack’a, po czym powyzywał go od debili… no wiesz, coś
w stylu „Nie traktuj mnie jak dziecko, sam bym sobie poradził!”. No i tak od
słowa do słowa – Jason wziął głęboki oddech – Percy się mocno wkurzył, że nie
Nico go niedocenia i kazał mu wracać do ojca, skoro tak bardzo mu tu źle.
-Przecież to zwykła kłótnie, pary mają często tego typu
kłótnie – zaśmiałem się cicho – Czemu niby mówisz, że to solidna kłótnia?
-Ja nie wiem jakie do tej pory kłótnie prowadziłeś, Nat, że
dla ciebie to jest zwykła kłótnia – Jason pokręcił głową i spojrzał na mnie
surowo – Ale masz rację, to nie wszystko. Wtedy podeszła Annabeth, objęła Percy’ego
i powiedziała do Nica, że Percy już od jakiegoś czasu spotyka się ponownie z
nią, więc Nico nie jest nikomu potrzebny...
-Bzdura – machnąłem dłonią – Ona chodzi z moim bratem niby
jak…
-A Percy nie zaprzeczył. Nie powiedział nic – dokończył Jason
nie zwracając uwagi na moje słowa.
Zapadła cisza. Gapiłem się jak głupi na Jasona. Jego
ostatnie zdanie brzęczało mi w głowie i zdawało unosić się w powietrzu.
Kiedyś Oscar powiedział mi, że „milczenie jest zgodą”, więc
idąc tym tokiem Percy… zgodził się z Annabeth? Okej… przysłowia, metafory nie
są dla mnie, ale jeśli brać to na logikę i biorąc pod uwagę to wszystko…
-I Nico wtedy zniknął w cieniu – przerwał ciszę Jason –
Percy nawet się tym specjalnie nie przejął.
-Czy jak on się tłukł z Jack’em przypadkiem nie uderzył
głową w coś? – Zacisnąłem z całej siły pięści.
Jason zwiesił smętnie głowę.
-Nico nie daje znaku życia już od tamtego momentu. Percy
zamknął się w domku Posejdona i wpuszcza tylko Annabeth oraz Rafaela. Miałem
nadzieję, że ty i Oscar traficie na Nica… ale – Jason uderzył pięścią w otwartą
dłoń – Chejron powinien wreszcie coś z tym zrobić!
Spojrzałem z ukosa na Wielki Dom… tak… jasne. Herosi mają
liczyć przecież tylko na siebie. Nawet ci cali bogowie niewiele robią. Szczerze
powiedziawszy mam ich gdzieś.
-Jezu – westchnąłem pod nosem – Może uda mi się pogadać z
Percy’m, może ruszy ten swój gloniasty tyłek i poszuka z innymi Nica. Może być?
-Wątpię, żeby udało ci się go przekonać – Jason spojrzał na
mnie zamglonym wzrokiem – Po pierwsze musimy
znaleźć Nica!
-Sugerujesz coś? – Złożyłem ręce na piersi.
-Sugeruję, że Nico jest czasami zbyt gwałtowny, a Percy był
dla niego wszystkim! – Jason odbiegł w kierunku Wielkiego Domu.
Wspaniale… Wspaniale panie Jackson, panie di Angelo, wpadliście
w miłosne bagno. A teraz muszę uciąć sobie pogawędkę z panną Chase.
***
Taaa... Tak strasznie dawno nic nie dodawałam! Przepraszam! ;_; Powaga nie miałam ani czasu, ani weny, ani zdrowia by zasiąść te pięć godzin i napisać 14 stron, przepraszam ;^; Ale ostatnio naprawdę rzadko mam czas, a jak mam czas to albo muszę iść do lekarza, albo do szpitala na badania, po czym wracam do domu mam brać leki i tak mi się kręcą ostatnio dni, nawet jak siedzę przed komputerem parę godzin to jestem tak przymulona, że nawet zdarza mi się autentycznie przysnąć na siedząco ;_;
Także ten, rozdział jest pisany po kilka zdań codziennie od momentu dodania poprzedniego, więc oczywiście zdaję sobie sprawę, iż nie jest to idealny rozdział, jest napisany z ogromnym opóźnieniem i mam wrażenie, że większość czytelników po prostu już sobie odpuściła z moim blogiem ;_; Oczywiście Was za to nie winię, ile to już minęło od ostatniego rozdziału? Prawie dwa tygodnie? Chyba coś koło tego. Na pewno jest to ogrom czasu i kompletnie się nie dziwię, że rozdziały mają coraz mniej wyświetleń i komentarzy.
Przepraszam, że rozdział jest taki a nie inny i, że na moim blogu pojawiają się takie opóźnienia, niestety obawiam się, że póki mam w planach jeszcze tyle badań i lekarzy, a brak weny wisi nade mną już od dawien dawna kolejny rozdział pewnie pojawi się za kilka dni, ale postaram się zmieścić w granicach tygodnia... jednakże tak jak mówiłam nie mam wiele czasu, a i przed komputerem ledwo co utrzymuję głowę na poziomie ekranu.
Jeśli kolejny rozdział będzie mi się bardzo, ale to bardzo opóźniał zawiadomię Was w następnym poście i mam nadzieję, że jakoś wybaczycie mi te opóźnienia.
Dziękuję każdemu kto komentuje moje posty oraz tym pozostałym, którzy zostawiają po sobie ślad w postaci wyświetleń ^^
Także dziękuję jeśli dotarłeś do końca rozdziału i jesteś w stanie jakoś wybaczyć mi te opóźnienia i najprawdopodobniej nudny rozdział. Tak więc do usłyszenia w kolejnym rozdziale lub w odpowiedzi na komentarz jeśli jakiś zostawisz!
P.S Tak jak mówiłam narracja Oscara miała być ukazana w przeciągu ostatnich dwóch rozdziałów. Jeśli chcecie by pojawiała się w kolejnych napiszcie w komie! ^^
P.S Tak jak mówiłam narracja Oscara miała być ukazana w przeciągu ostatnich dwóch rozdziałów. Jeśli chcecie by pojawiała się w kolejnych napiszcie w komie! ^^
"oczywiście jeśli pominiemy fakt, że podczas walki to wcale nie jest Topaz. Ale to naprawdę nieistotny niuans. "
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, to nie istotne XD
"– Słuchaj szczeniak, jesteś słodki, to fakt, ale radzę ci powstrzymaj swój język… szczeniaki trzeba uczyć dyscypliny od maleńkiego, prawda?"
Mądrze gada, polać mu.
"Mogę cię tylko zapewnić… będzie gorąco, bardzo gorąco kociaku, tak gorąco, że nie wytrzymasz w łóżku!'
O SKURWESYN!
* znacząco porusza brwiami *
"Jack i on pokłócili się o coś. Walker pobił Rafaela, wtedy żeby ich oddzielić rzucił się Percy, oczywiście wiesz jak jest ze stanem zdrowia Jack’a, więc udało mu się to bez większych przeszkód… No i wtedy Nico chciał pomóc Jack’owi podnieść się z ziemi, a ten po prostu uderzył di Angelo w brzuch i kiedy i ten wylądował na ziemi, Percy rzucił się na Jack’a… Kiedy już wszyscy myśleli, że zaraz się pozabijają, Nico oderwał Percy’ego od Jack’a, po czym powyzywał go od debili… no wiesz, coś w stylu „Nie traktuj mnie jak dziecko, sam bym sobie poradził!”. No i tak od słowa do słowa – Jason wziął głęboki oddech – Percy się mocno wkurzył, że nie Nico go niedocenia i kazał mu wracać do ojca, skoro tak bardzo mu tu źle. "
A co to, trudne sprawy? XD
Niech Nico się spróbuje zabić!
W sumie.. to nie.. to jest zbyt przereklamowane :')
Na twój rozdział zawsze warto czekać *-*
I jak strzelisz narrację Oscara to ja focha nie strzelę..
Dobra, bo kreatywność tego komentarza leży pod moim łóżkiem i płacze..
W każdym razie życzę ci w kij dużo weny, weny, weny, weny itd. XD
Yeah xD To nie ma żadnego znaczenia xD
UsuńNo... Percussus ma doświadczenie z wychowaniem różnych zwierząt xD
Hue hue hue :') Tyle podtekstów w jednym zdaniu XD
Wiesz biorąc pod uwagę fakt, że mnie braciak programami tego typu faszeruje jak tylko chcę mieć chwilę spokoju to bym się nie zdziwiła XD
No ba! Nico wszędzie chce popełniać samobójstwo :') A, ja nie lubię jak on chce popełniać samobójstwo, więc spoko głowa u mnie tego na sto nie będzie XD
Takie tró :') Ale miło xD
Og, zobaczę co inni na ten temat sądzą o ile inni się wypowiedzą xD
Ojj cii... sama mam nie najlepiej z tym xD
Dzięki za wenę XDDD
Ja dopiero przed chwilką wróciłem do domu (a raczej do babci), więc mój komentarz nie będzie jakiś mega długi ...
OdpowiedzUsuń,,-Kociak jest zmęczony – warknął i podszedł do mnie – Chyba nie chcesz drażnić kociaka, prawda? Każdy kociak może okazać się lwiątkiem, które po obudzeniu oderwie ci głowę! – Wyciągnął dłoń po czym dmuchnął na nią przez co pył poleciał prosto na moją twarz, zakrztusiłem się." ----> mówiłem już że nie lubie tego całego Topaza i demona? Tak. Chyba kilka razy ;_;
,,-Naprawdę nie mam nic przeciwko, żebyś zamienił się z Topazem – warknąłem pod nosem, niestety Percussus to usłyszał, skoczył na mnie i złapał z całej siły za gardło." ---> Bardzo dobry pomysł Oscarku. Ileś nad tym siedział zanim to wymyśliłeś?
,,-Taa – Nathanail pokiwał niepewnie głową – Śmierdzę jak zmokły pies… albo to ty… albo… dobra nieważne. Po prostu pójdę." ---> to drugie albo to miał być Oscar, co nie? Dobrze że w porę sobie przypomniał o miłości do braciszka i nie chciał go urazić. *.*
,,-Nieważne – chłopak walnął się jak długi na łóżku – On długo bierze kąpiel?
-Zależy w lato jakieś dwie godziny, w zimę potrafi i cztery." ---> Nat chłopie, bijesz rekordy :D
Ja siem tylko pytam dlaczego to nie Oscar wszedł do tej łazienki? Kobieto, niszczysz marzenia ;_;
,,Dowiesz się w swoim czasie, kociaku. Mogę cię tylko zapewnić… będzie gorąco, bardzo gorąco kociaku, tak gorąco, że nie wytrzymasz w łóżku! – Percussus wybuchnął śmiechem." ----> I teraz takie wtf? :o
,,Nachyliłem się wtedy nad jego uchem i wyszeptałem:
-Gdyby nie było tu innych wtedy pobawilibyśmy się jak bracia. Idź proszę." ---> Czy tylko ja mam skojarzenia? xD
,,-Rafael? – Wycedziłem przez zęby, to pierwszy dzieciak Ateny który w ogóle przychodzi mi do głowy." ---> Uwierz, mi też. xD
Ja tej suce Annabitch nogi z dupy powyrywam ;_; Do Chaosu z nią! Jprd. Wkurwa mam. ;_;
Nie przejmuj się brakiem czasu. Też go ni mam a wena znika. ;_; Rozdział nie jest wcale nudny, jak dla mnie idealny. :*
Jedno pytanko ... kiedy Ashan? xDDDDDD
A no i oczywiście bardzo dziękuję za dedykację, kochana :'3 A wspierać cię będę zawsze (a znając życie to ty będziesz bardziej wspierać mnie) xDDDDDD
Że tak powiem... ważne, ze jest DX
UsuńTak mówiłeś już z kilka razy xD Dalej nie wiem czemu :'3
Niewiele jak zwykle XD
No ba! xD
No wiesz, to jest dzieciak z bogatej rodziny tego nie ogarniesz xD
Bo Oscar nie chce widzieć swojego brata w kąpieli xD
:') Wbrew pozorom to ma sens XDDD
Nope, tak miało być xD
:') Nat będzie dumny xD
No to jest Ann tego nie zrozumiesz i nie oswoisz xD
Dokładnie :') Ale cieszę się, że rozdział się podoba xD
Nie wiem, może za rozdział xD
Bardzo proszę xDDD No... w sumie tyż tak może być xD
"Każdy kociak może okazać się lwiątkiem." Topaz jest Lwiątkiem z Cintry?
OdpowiedzUsuń"-Mi się podoba, kociak się dostosuje – wyszczerzył zakrwawione kły – Słuchaj szczeniak, jesteś słodki, to fakt, ale radzę ci powstrzymaj swój język… szczeniaki trzeba uczyć dyscypliny od maleńkiego, prawda?
-Nie jestem psem.
-Mówisz jak mój kociak."
Mrau. :")
"Właściwie to nie zdążyłem zareagować. Percussus przytulił mojego brata, bynajmniej nie po przyjacielsku, po czym warknął mu do ucha:
-Być może ludzkiej skóry, bo jak przy tym jesteśmy to masz ją wyjątkowo gładką."
Awwwwww.... *zachwyt*
" Jednak nie rozumiem dziewczyn, podobają im się takie typki które najchętniej tylko by je wykorzystali i zwiali jak najdalej, oczywiście jeśli w tym wszystkim założyć, że Nathanail kiedykolwiek przestanie interesować się co drugim chłopakiem. Co do Percussusa mam stuprocentową pewność, że tak by właśnie zrobił."
Czemu ty piszesz tak tru? XD
"-Ale to ty jesteś moim najukochańszym braciszkiem, wiesz o tym? – Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Jestem twoim jedynym bratem."
Noł sziet.. Oskar szerlokiem.
No i dalej nie napisze bo niania brata zachowuje sie jak naćpane Dziecko Kwiatów.. -_-
Nie, nie, raczej nie xD
UsuńTró xDDD
Hue hue hue hue xD Percussus tag ma xD
Mh... To jest tak zwana życiowa mądrość xD
No ba! Oscar tylko jak chce to świeci mądrością xDD
XDD spoko, dzięki za koma
Pfff.. *buforuje* A ja? XD
UsuńPercussus ma takie imię że nie potrafie go ani napisać ani wymówić.. XD
Mądrość? Nie.. Ja mam IQ.. Czegoś tam..
Ja doczytam.. Jutro.. XD
O! Tak z anonima napiszem.. XD
A ty jak chcesz xD
UsuńNormalnie :') Percussus czytaj Percusus XD
XD Wiesz, ja tam jakąś mądrość wbrew pozorom posiadam :')
Tiaaa...
og xD
On słaby? Ty chyba sobie żartujesz...
OdpowiedzUsuńJest świetny!!!
Percy, nie jest z Nico? Wyczuwam szansę dla Leo xD
Nathaniel, po co ty mówisz takie rzeczy nowopoznanym dziewczyną? Nieładnie ;D
Życzę duuuużo weny, jeszcze raz weny i trochę weny do tego :)
No wiesz to jest rozdział pt. "Bez wenowiec" i właściwie pisany tak długo powinien być lepszy :')
UsuńMimo wszystko cieszę się, że jednak się podoba ^^
No, zobaczymy czy i Leo ją wyczuje xd
Coś tak mu się w głowie poprzestawiało na kilka sekund XD
Dziękuję za wenę oraz komentarz ^^
Komentarz krótki, bo się wymknęłam z pokoju po ciszy nocnej, soł...
OdpowiedzUsuńJaki nudny rozdział?! Jaki nudny? Nie jest nudny, jest zajebisty... i kropka.
Percussus... *.*
No i czyżby Oscar tak troszku zazdrosny o Nata?
Nat, serio? Nie chce ci się łazić na spacery? Ty chyba w życiu na nartach nie byłeś, jeśli myślisz, że spacerki są męczące...
O kurwa... Nico zniknął... a Percy gra na dwa fronty... no nieźle...
I ta nowa... córka Tanatosa... ciekawe, jak Sun zareaguje na,swoją przemiłą siostrzyczkę...
No i zostaw narrację Oscara! On na serio jest zajebisty!
No i jak już mówiłam, komentarz krótki, bo jak to mam w zwyczaju ujmować, wena wisi w pętelce na jakimś rusztowaniu... xD
Pozdrawiam, życzę weny tak w uj dużo i czekam na nexta ;)
Ty łamaczko zasad :')
Usuń;_; No ale dzięki xD
Percussus może być dumny, ktoś go lubi xD
Tak może troszku xD
Wiesz... Nat to "rozpieszczony bachor" obawiam się, że jak chodził do szkoły to jedynie ruszał się na wu-efie tudzież na zawodach ale to było tylko przez kilka miesięcy xD
Percy taki badass XD
Właśnie powinnam napisać narrację Sun'a za rozdział dzięki za przypomnienie xD
Mh... dobra xD
Nie ma problemu, jak to mówię ważne, że jest xD
Dzięki za wenę i również pozdrawiam ^^
Bad Girl! XD i z Werą dostałyśmy jeszcze opierdol, bo nie było nas w pokoju xD
UsuńNo jak tu nie lubić Percussusa? XD
Ale... tak się da? Uprawiać sport tylko na wf-ie? XD
To znaczy wiesz... jak dla mnie to oni się mogą kłócić ile wlezie, bo to jest ciekawsze, tylko niech się na końcu pogodzą seksami... xD
Nie ma za co... ;)
Yay, narracja Oscara... *o*
xDD Znam ból, raz jeden na koloni byłam i wiecznie gubiłam drogę do pokoju i wiecznie lądowałam u opiekuna który mi robił godzinny wykład, że nie powinnam kręcić się nocą po za pokojem :')
UsuńNie wiem, ci co go nie lubią jakoś tag milczą xD
Yeah :')
Ten entuzjazm XDD
Ale jak to byłaś na kolonii tylko raz? No a poza tym, to trzeba przyznać, że masztalent do gubienia się... a ja dzisiaj wróciłam do domu... i trochę żałuję, bo góry są piękne...
UsuńEj, ludzie, którzy lubią Percussusa niech się odezwą! ("I cisza. Cisza, która się wzmaga...")
Entuzjazm lvl: ja xD
No bo mnie zmusiła matka do wyjechania na kolonie, tak to bym w ogóle nie wyjeżdżała xD Wiesz ja nie byłam nigdy ani na obozie, ani na innym takim, tylko raz na koloniach co to miały trwać ileś tam tygodni a wytrzymałam kilka dni xD
UsuńMh... co do gór to nigdy ich nie widziałam, ale się domyślam XD Mimo to miło, że wróciłaś xD
Mh... Spójrz na drugi kom pod rozdziałem xD (w sensie drugi jako drugiej osoby)
No yeah XD
A to czemu tak krótko? Miałaś porąbane osoby w pokoju, czy jak? Bo u mnie w wakacje w pokoju była taka dziewczyna, co to się ciągle kłóciła z dwiema pozostałymi, a potem szła się do mnie wypłakać... a później mnie szntażowała o siedzenie z nią w autobusie w drodze powrotnej...porąbani ludzie na koloniach to masakra, ale można się przyzwyczaić... bo ogółem rzecz biorąc to jeżdżę na kolonie od dziewiątego roku życia, więc nauczyłam się wytrzymywać... xD
UsuńNo bo są piękne... i magiczne... i dzięki nim (i Werze) zaczęłam pisać książkę (hyhy, ja taka ambitna xD)... i cieszę się, że komuś miło z mego powrotu, bo siostra mnie olała i poszła bajki oglądać xD
No spojrzałam... ych... to tylko ja jestem taka jakaś dziwna? XD
Nie, ja się po prostu nie nadaję do integracji z ludźmi XD Miałam pokój ze swoją przyjaciółką i jakąś starszą laską co miała obsesję na punkcie sprzątania, ale ogólnie ludzie byli spoko tylko no... Nie, rozmowy z ludźmi są nie dla mnie xDD Więc byłam tylko raz kilka dni i sobie odpuściłam xD
UsuńZazdroszczę widoku *-* Ja z Polski to tylko na Mazury jeżdżę tyż są urokliwe, szczególnie jak mieszkam między Puszczą a jeziorem XD
Ja bym się nie cieszyła? Kobieto pusto jak cię nie ma ;_;
Niee... Myślę, że nie xD Ja tam (pomijając fakt, że ja ich stworzyłam) ich zaliczam (Topaza i Percussusa) do swoich ulubieńców sooł XD
Też się nie nadaję do integracji z ludźmi... jak była dyskoteka to z Werą zamknęłyśmy drzwi od środka, zgasiłyśmy światło (że niby nikogo nie ma) i gadałyśmy... xD
UsuńNa Mazurach nigdy nie byłam, ale chciałabym pojechać... ale głównie dla krajobrazu, bo z moim podejściem do łódek, kajaków itp. to by się to mogło źle skończyć xD
No dzięki... chociaż czasem na askach bywałam xD
Piona! Mamy chyba podobne upodobania co do postaci ;D
Ja wtedy na dyskotece po prostu siedziałam sama na korytarzu xD Sooł nope, ja i ludzie... nieee...
UsuńNa Mazurach letko mi się nudzi, to fakt, ale zajebiście ładnie tam *-* I wena nachodzi mnie po każdym wyjściu z przyczepy (tak ja wtedy mieszkam w przyczepie ;_; )
"Czasem" ;_;
Piona! xD Chyba tag :')
To współczuję... bo na przykład w wakacje mieliśmy na kolonii trzy dyskoteki... i wszystkie były naprawdę fajne, choć ja tańczyłam tylko w kółeczkach... hyhy... ale na koloniach i tak najlepsze są śluby kolonijne xD
UsuńJeśli cię to pocieszy, to mam podobnie... raczej unikam ludzi... ;)
Chciałabym zobaczyć te Mazury... jeziora, lasy... *rozmarzona mina*
No cóż... internet ciął się jak emo...
No bo ci źli są fajni... ale zawsze przegrywają... no i to jest wkurzające, bo ci dobrzy zawsze wygrywają na końcu i wszyscy są hepi, przez co cała akcja jest przewidywalna... dlatego właśnie złe postacie są fajniejsze... bo nie są przewidywalne xD
Nie ma czego XD Już przywykłam :') Taaa... xDD
UsuńZabrałabym cię... no ale ;^; Mazury są spoko...jeśli tylko nie jest za gorąco, nie ma komarów i gzów... taaa... czyli po za wakacjami XD
Internet to głupie jebane Emo ;_;
No dokładnie! Ja szczerze powiedziawszy pierdolę takie akcje ;_; nie lubię jak postać jest 100% dobra bo wiadomo, że wygra, co najwyżej kogoś straci, ale zawsze wygra ;_; To nudne...
Dlatego ja lubię tworzyć postacie jak ja to nazywam chaotycznie neutralne, ani dobre ani złe. Ciężko powiedzieć w którym kierunku rozwinie się bardziej który charakter.
Mam właśnie taką postać, która mam nadzieję, że nieco pod tym względem zaskoczy xD Ale to dopiero na sam koniec II części :')
No właśnie... komary to istne utrapienie... w ciągu ostatniego tygodnia moja mama zabiła ponoć trzy xD
UsuńEmo Internet...
Najgorsze jest to, że ten dobry bohater nic nie umie w porównaniu z tym złym, ale i tak zawsze wygrywa... a to się w ogóle nie sprawdza w prawdziwym życiu >.<
No i zajebiście ci wychodzi to tworzenie takich postaci... *o*
No to się nie mogę tej postaci doczekać ;)
Yeah... Nie miałabym nic przeciwko gdyby zabić je wszystkie XD
UsuńXDD Gimbusiarski Internet ot co!
No dokładnie, zawsze ten zły ma plan, albo coś nad czym przeważa nad tym good boy'em, ale zawsze, zawsze musi się potknąć, bo zazwyczaj nad najsilniejszą armią, nad najpotężniejszą bronią, nad najwybitniejszym umysłem wygrywają kto? Przyjaciele! No bo dwójka przyjaciół to największa potęga :') (mówię o takim stereotypie xD)
Cieszę się xD
Cóż... ona już jest, tylko po prostu w pewnym momencie coś tam zrobi, co mam nadzieję będzie lekkim zaskoczeniem, ale nie wiem... być może w połowie się już domyślicie, powiem tak, że ta postać nawet w tym rozdziale dała pewne wskazówki XD (yeah, sorry not sorry)
Zabijmy komary! W zamian za to możemy wskrzesić dinozaury xD
UsuńInternet jest gimbusem!
Standardowo to poza przyjaźnią jest miłość... ble... nie rozumiem, czemu coś, co nie istnieje, jest w stanie zwyciężyć plan przygotowywany przez lata przez jakiegoś szaleńca (bo przecież to szaleńcy są najbystrzejsi i do tego najbardziej nieprzewidywalni...)
Na mój rozum (który nie istnieje) i po dłgim łączeniu wątków, wyszło mi, że Nataline zabije Topaza, ale ciii... mojego rozumu nie ogarniesz xD
Tag! The best plan ever and forever!
UsuńxDD Największym ;_;
Yeah, to wszystko sprawia, że już od początku wiadomo jak coś się skończy, nie cierpię tego, nie cierpię jak niby ten dobry zwycięża bo ma wsparcie kilku przyjaciół i miłość do ocalenia! Och! Ach! Ten zuy jest taki zuy, zabił mi kogoś bliskiego! Och! Ach! Zaraz pójdę na ślepo do jego bazy i go zabiję! Och! Ach! On mnie postrzelił, zaraz umrę! O.. Zaraz! Mam przyjaciół i miłość! Mam dla kogo żyć! Och! Ach! Zabiłem go! Jestem bohaterem! Ożenię się ze swoją miłością i wszystko dobrze się skończyło!
Nuda... ;_;
cóż.. to ja milczem :x Być może masz rację :')
Bo przez całe życie marzyłam, żeby zobaczyć triceratopsa... czy jak mu tam... może dinozaury wyginęły dlatego, że pogryzły je komary?
UsuńNo właśnie! Fabuła w ten sposób jest nudna, przewidywalna i nie ma żadnej akcji... dlatego ja najczęściej zwracam uwagę na bohaterów złych lub pobocznych xD
To ja się w takim razie na ten temat nie odzywam... nie lubię spoilerów xD
Ej, spróbowałam być emo... i nie wyszło... pocięłam sobie paznokcia... i teraz mam na tym paznokciu takie kreseczki xD nawet nie wiedziałam, że tak się da xD
XD Ja zawsze, żeby pterodaktyla xD Mejbi... XD
UsuńNiom ;-; A niestety taka jest praktycznie wszędzie :') Książka, film czy coś... chyba nie miałam jeszcze tak, żeby tak było inaczej...
Chociaż oglądałam animu gdzie można powiedzieć, że jako pierwszy ginie dobry bohater :') Ale jego to akurat uwielbiam xD
Ja tyż... jeśli dużo wnoszą jak mało to w sumie są ok xD
:') To teraz wyobraź sobie, że mi z debilnego podrapania robią się blizny... a teraz wyobraź sobie, że mam od dziesięciu lat kota XDD
Ach te teorie... dinozaury wyginęły przez komary... podzielę się tą tezą z panią od... biologii? geografii? bo ja wiem... xD
UsuńTo ja pamiętam, ze było mi smutno, jak czytałam "Drugie życie Bree Tanner", bo bohaterka na samym końcu została niesprawiedliwie skazana na śmierć... ale fakt, że w sumie tak do końca dobra, to też nie była...
No w sumie... zależy xD
To współczuję... ja bliznę mam właściwie jedną... albo dwie, ale ta pierwsza to niewidoczna i od urodzenia, także się nie liczy... ale za to zawsze łażę poobijana... na zimowisku potknęłam się o łóżko i teraz mam wielkiego sińca nad kolanem xD A z kotem to zdecydowanie współczuję... moja koleżanka, z którą siedzę na religii ma podobnie... ma kota, i nie mogą jej się zagoić ślady po zadrapaniach i wygląda, jakby się cięła... także między innymi dlatego uważam, ze koty to zło wcielone xD
Teorie są zajebiste xD
UsuńWłaściwie to tamta postać też na 100 dobra nie była, no ale i tag ;_;
Mój akurat wpływa na koniec sooł i tag XD
Ja blizn to mam jeszcze prawie niewidoczną na twarzy po tym jak zaatakował mnie udomowiony pół-wilk xD
Biednaś :')
A ja tam koty uwielbiam, nie cierpię praktycznie innych zwierząt, ale koty uwielbiam xD
"Postaram się napisać dla Ciebie te One-Shoty jak najszybciej!" Ej, a mój trójkącik? ;-;
OdpowiedzUsuńTrójkącik to ty będziesz miała tak jakby w opku *^*
UsuńPo za tym wiesz ile ona pozamawiała? Natsar, L x Light, Mello x Near,Lei x Eren i jeszcze Ashan mam pisać :-;
O tak Percabeth powraca tyle na to czekałam / Maskotka
OdpowiedzUsuńPowiem tak... ja nie trawię Percabeth, więc raczej na 100 nie będę o nim pisać :")
Usuń