czwartek, 12 lutego 2015

ROZDZIAŁ XIII

Rozdział dedykuję Jupiterowemu Nyksiątkowi,
Już Ty tam pamiętasz za co i ten...
Postaram się napisać dla Ciebie te One-Shoty jak najszybciej!
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za rozmowy po za blogiem oraz wspieranie mnie
bezpośrednio w nim. 


Rozdział XIII. Zerwanie

Ж OSCAR Ж


Niezaprzeczalnie Topaz podczas walki nie ma sobie równych (no chyba, że walczyłby z bogiem czy jakimś poważnie silnym herosem) oczywiście jeśli pominiemy fakt, że podczas walki to wcale nie jest Topaz. Ale to naprawdę nieistotny niuans.

Nie miałem nawet okazji sięgnąć po swój miecz, gdyż gdy tylko o tym pomyślałem, po potworach został tylko pył który przesypywał sobie między palcami Fonos, lub jeśli mam nazywać rzeczy po imieniu Percussus.
-Zero wyzwania – westchnął z udawanym smutkiem po czym wybuchnął szaleńczym śmiechem – Ale nie żyją! – Spojrzał na mnie zza ramienia.
Poprawiłem okulary, Nathanail zaś spuścił wzrok.
-Skoro ich pokonałeś… możesz „przywołać” Topaza. Chce z nim zamienić słówko – wycedziłem przez zęby.
Percussus zacisnął pięść z pozostałością po potworach.
-Kociak jest zmęczony – warknął i podszedł do mnie – Chyba nie chcesz drażnić kociaka, prawda? Każdy kociak może okazać się lwiątkiem, które po obudzeniu oderwie ci głowę! – Wyciągnął dłoń po czym dmuchnął na nią przez co pył poleciał prosto na moją twarz, zakrztusiłem się.
-Myślę, że jemu się taka kolei rzeczy nie podoba – odparłem kiedy przestałem się krztusić.
-Mi się podoba, kociak się dostosuje – wyszczerzył zakrwawione kły – Słuchaj szczeniak, jesteś słodki, to fakt, ale radzę ci powstrzymaj swój język… szczeniaki trzeba uczyć dyscypliny od maleńkiego, prawda?
-Nie jestem psem.
-Mówisz jak mój kociak – wybuchnął śmiechem – No chodźcie, synowie Erosa, nie chcecie chyba się spóźnić.

Ж Ж Ж


-Ach, no nie ma to jak wycieczka nie szczeniaki? – Percussus wybuchnął śmiechem – Z moim kociakiem nie miałem wielu okazji na podziwianie tego świata – demon rozejrzał się po mieście do jakiego trafiliśmy po kilku godzinach pieszej „wycieczki” – Fantastycznie!

Nathanail dyszał ciężko, jeśli chodzi o spacery zawsze odpadał w połowie a kilka godzin na nogach najwyraźniej to coś czemu nie umie podołać.

-Jak myślicie sprzedają tu gdzieś jakieś skórzane rzeczy? – Percussus zmarszczył czoło.
Zauważyłem, że teraz niesamowicie łatwo przychodziło mi mylenie go z jakimś zwykłym nastolatkiem, chociaż zazwyczaj wyglądał na dorosłego i dużo bardziej groźnego faceta, teraz nie dosyć, że był naszego wzrostu to jeszcze miał dużo bardziej łagodniejszą twarz, zaś neonowo różowe oczy schowane były za ciemnymi okularami.

-Myślę, że na pewno – Nathanail nagle się ożywił – Ale zależy czy z prawdziwej czy sztucznej.
Percussus spojrzał na niego, najpierw miałem wrażenie, że w każdej chwili gotowy jest rzucić się na Nathanaila z pazurami (nie dziwię się) ale po kilku dobrych minutach wybuchnął śmiechem.

-Z prawdziwej, kotek, z prawdziwej – podszedł do Nathanaila na tyle blisko, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.

Właściwie to nie zdążyłem zareagować. Percussus przytulił mojego brata, bynajmniej nie po przyjacielsku, po czym warknął mu do ucha:
-Być może ludzkiej skóry, bo jak przy tym jesteśmy to masz ją wyjątkowo gładką.
Kiedy to powiedział odkleił się od Nathanail’a, i zaczął się śmiać. Mój brat zaś stał z na w pół otwartymi oczami, a ja miałem wielką ochotę przywalić głową w mur.

-Co tak stoicie? – Percussus schował dłonie w kieszenie spodni – Ruchy, szczeniaki, ruchy.

 Wymieniłem spojrzenia z Nathanail’em, którego czerwone oczy świeciły się jakby ktoś by mu tam wetknął wszystkie gwiazdy. Pokręciłem głową i ruszyłem za Percussusem, Nathanail’owi trochę dłużej to zeszło.

Przechodząc obok ludzi zauważyłem, że Percussus oraz mój brat budzą spore zainteresowanie, szczególnie jakiś nastoletnich dziewczyn, zatrzymywały się i szeptały coś między sobą, kilka nawet podeszło nieco bliżej, otwierało usta by coś powiedzieć, ale wymijaliśmy je jakby nigdy nic.

Właściwie nie wiedziałem czemu zwracały na nich taką uwagę… Nathanail wyróżniał się właściwie tylko przez włosy i nietypowy kolor oczu, Percussus wyglądał jakby właśnie skończył rajd motocyklowy. Jednak nie rozumiem dziewczyn, podobają im się takie typki które najchętniej tylko by je wykorzystali i zwiali jak najdalej, oczywiście jeśli w tym wszystkim założyć, że Nathanail kiedykolwiek przestanie interesować się co drugim chłopakiem.  Co do Percussusa mam stuprocentową pewność, że tak by właśnie zrobił.

Tak więc nie rozumiem dziewczyn i Nathanaila.

-Nad czym się tak gorączkujesz, braciszku? – Nathanail objął mnie ramieniem i zaśmiał się cicho – Rozchmurz się, znajdziemy tę laskę, wrócimy do obozu i spotkasz się z tą swoją piekielną Annabeth.
-Zamknij się – wycedziłem przez zęby – I puść mnie łaskawie.
-Czemu? – Nathanail wydął lekko usta, czyli strzelił swoją sławną minę pt. „Cześć jestem idiotą i nie, nie rozumiem o co ci chodzi” – No już uśmiechnij się!
-Nie – odparłem – Nat… Nathanail, weź idź się wieszaj na nim – wskazałem głową na Percussusa, który ciągle zdawał się zachwycać miastem, chociaż doskonale widziałem jak zerkał raz po raz na mnie i na Nathanail’a.

Nawiasem mówiąc byłem zdumiony, iż tak długo potrafi utrzymać swoją władzę nad Topazem, myślałem, że chłopak po walce będzie bardziej walczył, ale już od tylu godzin nawet na sekundę nie przejął kontroli nad swoim ciałem… oczywiście w takiej sytuacji muszę zakładać, iż faktycznie Topaz jest „uśpiony” z drugiej zaś strony mam mieszane odczucia pod tym względem.

-Ale to ty jesteś moim najukochańszym braciszkiem, wiesz o tym? – Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Jestem twoim jedynym bratem – odparłem chłodno – Chyba, że o czymś nie wiem. Tak czy inaczej, radził bym ci się ode mnie odkleić.
-Dlaczego?
Nim zdążyłem udzielić mu jasnej dla jego rozumu odpowiedzi, odezwał się Percussus:
-No to dotarliśmy – wskazał na jakiś hotel.

Hotel nazywał się „Ametyst” i nie wyróżniał się jakoś specjalnie od innych hoteli w których bywałem, a bywałem w wielu, znaczy inna sprawa, iż nie zatrzymywaliśmy się nigdy w byle jakim hotelu, wujek robił się nerwowy kiedy nie nocowaliśmy w miejscu za które uprzednio nie zapłacił naprawdę sporej sumy za którą można by wykupić kilka (jak nie kilkanaście) pokoi w hotelach z dwoma, jedną gwiazdką. Tak więc ten hotel nie wyróżniał się od żadnego w których dane mi było być.

Oczywiście Nathanail zdążył to zauważyć:
-To jest burdel czy hotel? – Złożył ręce na piersi – Kto by w czymś takim mieszkał?
-Szczeniak widzę rozpieczony – Percussus wyszczerzył zęby i spojrzał z zainteresowaniem na mojego brata – Lubię takich zepsutych gówniarzy – wybuchnął śmiechem.
-Naprawdę nie mam nic przeciwko, żebyś zamienił się z Topazem – warknąłem pod nosem, niestety Percussus to usłyszał, skoczył na mnie i złapał z całej siły za gardło.
-Przestańcie! – Ryknął Nathanail i próbował odciągnąć ode mnie Fonosa.
Percussus miał niesłychanie zimną dłoń. Gdyby w tym momencie nie dyszał jak pies z wścieklizną mógłbym stwierdzić po „ciepłotę” ciała, iż mam do czynienia z trupem…

-Kociak jest w takich miejscach nieprzydatny – ryknął i zacisnął palce mocniej na mojej szyi.
 Nathanail w dalszym ciągu próbował go ode mnie odciągnąć, ja zaś nie wyrywałem się, nawet kiedy z coraz większym trudem przychodziło mi łapanie oddechu.
-To było… tylko moje stwierdzenie – wychrypiałem i ostatkiem sił złapałem go za nadgarstek – Rozmawiałem… Ro-rozmawiałem z nią.
Nacisk na moim gardle zelżał, opadłem na kolana zaś Fonos prychnął coś pod nosem.
-Ona jest w tym hotelu? – Spytałem, Nathanail wyciągnął do mnie dłoń ale ją odtrąciłem.
-Tak, nie zdaje sobie z niczego sprawy – Percussus uśmiechnął się – Nic nie pamięta, za kilka godzin obudzi się w tym hotelu, ale nie będzie pamiętać jak tam trafiła, jedyne co zapamięta to swoje imię oraz wiek, być może boski rodzic – Percussus wybuchnął dzikim śmiechem, a dzieci które obok przechodziły krzyknęły i odbiegły z płaczem.
-Czemu? – Nathanail podszedł do Percussusa.
-Nie powiem, szczeniaku – odparł poważnie – Mogę wam już oddać Topaza, ale masz go chronić jasne?
-Przed czym? – Nathanail zmarszczył czoło.
-Przed światem, szczeniaku. Przed światem, wasz świat jest przerażający. Jest gorszy od Podziemi…
-C-co? – Nathanail nie zrozumiał.

Percussus pokręcił głową, po czym opadł na ziemię. Ciężko opisać jak to wyglądało… jakby jego ciało było stworzone przy pomocy jakiegoś komputera, załamało się jak obraz w telewizorze i w ułamku sekundy na chodniku nie leżał już Percussus, a lekko drżący jakby w gorączce Topaz.

Nathanail prawie natychmiast rzucił się aby pomóc mu wstać, Topaz zdawał się nie mieć nawet sił by odrzucić pomoc kogoś kogo ewidentnie nie znosił.
-Wszystko gra? – Spytał się Nathanail.

Oczy Topaza były pełne łez, co było… dziwne. Miał wypieki i drżał, więc na pewno miał gorączkę, a łzy...
Ale chłopak pokiwał głową, po paru minutach oderwał się od Nathanaila, i próbował stać o własnych siłach. Bezskutecznie… dlatego w ostateczności zgodził się na to bym to ja pomógł mu dotrzeć do Hotelu.
Mieliśmy jeszcze dużo czasu do zachodu słońca, jednakże… Percussus mówił, że Hope musi się dopiero ocknąć… co jeśli będzie to zbyt długo trwało?

Weszliśmy do tego hotelu. Nic zachwycającego jeśli o mnie chodzi, ale było schludnie a to już jakiś plus. Cyrk za to zaczął się przy recepcji, nie mieliśmy zbyt wiele kasy śmiertelników, więc oczywiście liczyliśmy na cud, że uda nam się jakoś przekonać recepcję, albo w najgorszym wypadku zostawić tu Nathanail’a by zagadał recepcjonistkę podczas gdy ja i Topaz mieliśmy zakraść się i znaleźć Hope.

Oczywiście ten plan był tylko w mojej głowie, najpierw wolałem wybadać sytuację, jednakże kiedy tylko podeszliśmy do recepcjonistki, a ta zapytała nas o imiona Topaz bez wahania je podał, zaś recepcjonistka po prostu podała nam kluczyki do pokoju i wyjaśniła po której stronie się znajduje po czym wróciła do grania w pasjansa na komputerze.

Nathanail spojrzał na mnie pytająco, ale tylko pokręciłem głową i pomogłem Topazowi wejść po schodach na górę i dopiero na kolejnym piętrze zapytałem:
-Jak?
-Percussus – odparł Topaz – Percussus kazał mi tak zrobić, ale czemu zadziałało? – Pokręcił głową – Nieważne, mamy kilka godzin na znalezienie dziewczyny. Ale najpierw wejdźmy do pokoju, żeby nie było podejrzeń czy coś…

Ciągle miałem wątpliwości, ciągle miałem wrażenie, że ten Percussus ciągnie nas w sam środek pułapki, ale pokiwałem głową i zaczęliśmy się rozglądać za pokojem numer trzynaście.
Nie minęło długo a byliśmy już w jego środku. Całkiem wyglądał nieźle jak na darmowy pokój hotelowy.

-Myślicie, że mają wannę? – Nathanail przeciągnął się lekko.
Topaz spojrzał na niego jak na idiotę.
-Chcesz się teraz kąpać? – Warknął.
-Taa – Nathanail pokiwał niepewnie głową – Śmierdzę jak zmokły pies… albo to ty… albo… dobra nieważne. Po prostu pójdę.

Topaz zrobił się czerwony na twarzy, ja tylko popatrzyłem z zażenowaniem jak Nathanail wchodzi do łazienki... Boże za jakie grzechy mam takiego brata? Za jakie?
-Masz coś do pisania? – Spytał mnie po jakimś czasie Topaz.
Zacząłem macać kieszenie, ale długopis który zazwyczaj miałem przy sobie musiał mi wypaść podczas walki, pokręciłem więc głową.
-Ale Nathanail ma – odparłem i uśmiechnąłem się lekko.
Topaz rzucił krótkie spojrzenie na drzwi od łazienki po czym wzdrygnął się lekko.
-Nieważne – chłopak walnął się jak długi na łóżku – On długo bierze kąpiel?
-Zależy w lato jakieś dwie godziny, w zimę potrafi i cztery.
-Idiota… - burknął pod nosem – Nie mamy czasu! Nathanail masz pół godziny! – Ryknął na całe gardło, ale wątpię by przez wodę mój brat go usłyszał.

◊TOPAZ◊


Godzina później. Już dawno powinniśmy się ruszyć, oczywiście ten cholerny pedał musiał sobie ubzdurać, że to idealna pora na kąpiel.
-Idź po niego – warknąłem do Oscara, kiedy walenie pięściami w drzwi od łazienki nie skutkowało – Nie zamkną drzwi, idź po niego.
Oscar poczerwieniał po czubki uszu i zatrzasnął książkę.
-Nie.
-Jezu! – Walnąłem pięścią w drzwi od łazienki – Jesteście bliźniakami, wejdź do tej cholernej łazienki i wyciągnij go za kłaki, albo idę sam!
-Gdzie? – Oscar uśmiechnął się złośliwie.
-Na pewno nie tam – wskazałem na łazienkę – Niech cię diabli! Idę sam jej szukać!
-A czemu sam go stamtąd nie wyciągniesz? – Oscar opadł na łóżko.
Spojrzałem na niego jak na kretyna.
-No bo… - zabrakło mi dalszych argumentów. Przecież to jest chyba oczywiste!
-Samemu nie pozwolę ci iść, a nie zostawię mojego brata samego bo boję się pomyśleć na co mógłby wpaść, nie mam zamiaru wchodzić do łazienki gdzie on się kąpie…
-Dobra! – Zacisnąłem dłonie w pięści – Idę po niego!
Oscar spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-To był sar… - nie usłyszałem co miał powiedzieć gdyż już wszedłem do łazienki.

Pierwsze co poczułem to cholerne ciepło, jakby to była sauna a nie łazienka, drugie obrzydliwy zapach wanilii, mało co widziałem przez parę wodną. Zrobiłem kilka kroków do przodu, na szczęście Nathanail siedział odwrócony do mnie plecami, na dodatek cała wanna w której siedział była pełna piany… Nawiasem mówiąc taką wannę to mógłbym nazwać równie dobrze małym basenem, cholera kto to wymyśla?

-Nathanail! – Ryknąłem, żeby zagłuszyć szum wody.
Chłopak chyba nie za bardzo się mnie przestraszył, spojrzał na mnie i uśmiechnął się jakoś tak dziwnie… jebany pedał!
-Co? – Spytał się niewinnym tonem.
-Gówno – warknąłem – Wyłaź!
-Chwila – przewrócił oczami – jestem trochę zmęczony.
-Trudno – wycedziłem przez zęby – Wyłaź…

Nathanail chwycił mnie mokrą dłonią za nadgarstek i pociągnął do siebie. Ciągle miałem lekkie trudności z utrzymaniem równowagi, więc przez takie pociągnięcie zawirowało mi się w głowie i wylądowałem jak długi w wannie.

W pierwszej chwili dziękowałem bogom, że nie walnąłem się w głowę, a w drugiej próbowałem wyskoczyć z tej całej wanny, niestety mokre ubranie nie ułatwiało szybkiego działania.
Nathanail zanosił się śmiechem, przez co oberwał ode mnie w głowę.
-Idiota! – Ryknąłem na całe gardło i dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że on mnie ciągle trzyma za nadgarstek.
Zacząłem się wyrywać co nie za bardzo mi wychodziło.
-Boże, idioto puść mnie!
-Czemu? – Nathanail przewrócił oczami, ale wtedy na mnie spojrzał i nie wiem czemu mnie puścił.

Tak czy siak wypadłem dosłownie z wanny, byłem cały mokry ale wybiegłem z łazienki rzucając krótkie:
-Masz kilka sekund!

Oscar na mój widok dosłownie spadł z łóżka, chociaż nie wyglądało na to, żeby się śmiał, jego mina graniczyła między mega wściekłością a lekkim niedowierzaniem.

-Powinieneś trzymać go na smyczy! – Ryknąłem na całe gardło – Trzymaj go na smyczy i nie wypuszczaj!
-Płakałeś? – Spytał niespodziewanie.
-Eee… nie? – Złożyłem ręce na piersi.
-Masz opuchnięte i czerwone oczy, no ale… - Oscar wzruszył ramionami i w tym samym momencie z łazienki wybiegł ubrany ale ciągle mokry Nathanail.
-Przepraszam! – Krzyknął gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi – Poważnie ja nie chciałem, żebyś…
-Stul pysk – wycedziłem przez zęby – Możemy iść?
-Jestem za – Oscar zmarszczył czoło.

Kiwnąłem głową i wyszedłem z pokoju.

Jak ja nienawidzę tego pedała! Czemu niby to zrobił?! Jeśli chciał mnie upokorzyć to spoko! Jasne! Udało mu się! Medal może jeszcze! Srebrny od razu! Jebany pedał! Gdyby nie to, że w pokoju obok był jego brat to bym go udusił słowo daję!

Kociaku, przymknij się tak raz na chwilę – Percussus był rozdrażniony – Nie podrywaj mi chłopaka i nie wrzeszcz kiedy chcę spać, ja ci dałem spokój.
Nie życzyłem sobie tego. Po za tym widziałeś co ten pedał zrobił?!
Wpadłeś do wody, kociaku nie jesteś z cukru.
Ale on był nagi, a ja z nim… Ble… -wzdrygnąłem się.
Jakby nie patrzeć są tego plusy – Percussus zachichotał.
Jakie?
Masz wgląd na sytuację… Oj kociaku i znowu mam cię uczyć, żebyś nie ryczał jak nastoletnia dziewczyna z okresem?
Nie ryczęwycedziłem przez zęby.
Tylko panikujesz, rany, rany… Kociak co ci odpierdala, co? Jeśli przez następne ileś tam lat mam dzielić ciało z jakimś histerykiem, to obiecuję ci, że przejmę kontrolę, wejdziemy na najwyższy budynek w okolicy i skoczymy, rozumiesz?
Nie rozumiem o co ci chodzi!Zamknąłem z całej siły oczy.
Kociak!Percussus stracił cierpliwość, bezwładnie opadłem na kolana – Wleciałeś do wanny gdzie był całkiem przystojny nagi facet, możesz przestać rozpaczać?! Wleciałeś i wyleciałeś, nawet to nie trwało pięciu minut! Marnujesz wodę rycząc jak dziewczyna z okresem której w zamrażalniku skończyły się lody czekoladowe! Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że muszę na to patrzeć! Nienawidzę patrzeć jak ludzie okazują tak łatwo swoją bezsilność czy przerażenie! Więc opanuj się! Masz znaleźć teraz swoją starą koleżankę, a nie rozpaczać nad tym, że jesteś mokry, ponieważ koleś zrobił ci kawał i wrzucił do wanny! Więc teraz wstajesz na nogi, idziesz z tymi bliźniakami do pokoju dwudziestego, czekacie, aż ona się obudzi i dajecie nogę, nawet jeśli będzie was gonić tylko jeden potwór! Rozumiesz, kociaku?! Oczywiście może macie szczęście i nikt jej nie będzie pilnować, ale i tak! Rozumiesz?
…TakOdparłem po chwili.

Percussus zamilkł, a ja poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
-Wszystko gra? – To był Oscar.
-Zostaw mnie – wycedziłem przez zęby – Nie dotykaj! – Wstałem na równe nogi – Idziemy do pokoju dwudziestego.
Ja prowadziłem, jakoś niespecjalnie miałem ochotę patrzeć na tych bliźniaków. I niby ten Oscar się przejmuje! Jasne, jasne, a ja jestem Luke Skywalker! Dobra, może faktycznie przesadzam, dobra… przesadzam. Muszę się tylko uspokoić… 

-Sorry, Oscar – warknąłem przez ramię.

Okularnik kiwnął głową i wtedy podbiegł do mnie Nathanail, złapał mnie mocno za obie dłonie i niemal wykrzyczał:
-Ja też cię przepraszam! Okej?! Po prostu wydawało mi się to…
-Zabawne – wycedziłem z lekką odrazą – Spoko. Puść mnie, okej?
Zrobił to, chociaż z lekkim wahaniem. Później wolałem się nie odzywać, chociaż cisza jaka zapadła była więcej niż niezręczna. Ale udało nam się dojść do pokoju dwudziestego, drzwi były uchylone…
-Kto normalny nie zamyka drzwi w hotelu? – Nathanail oparł się o ścianę obok i wskazywał na drzwi z miną „Kto pierwszy wchodzi? Ja chętnie poczekam”.
-Ktoś kto chce, żeby inni bez trudu mogli wejść do pomieszczenia – odparł poważnie Oscar.
-No shit Sherlock – warknąłem – Chodźcie, panowie.

Pchnąłem lekko drzwi. Pokój był identyczny jak nasz… znaczy stosunkowo nie duży, ale mieszczący dwa łóżka, jedno małżeńskie drugie osobowe. Jedna łazienka i drzwi na balkon. Jakiś obrazek wiszący nad komodą która stała naprzeciwko małżeńskiego łóżka.

Na tym właśnie łóżku leżała dziewczyna. Pierwsze co rzucało się w oczy, w jej wyglądzie były długie, spięte w kucyk włosy, o kolorze różowej gumy do żucia. Ubrana była w biały t-shirt z dużym dekoltem, na to miała jeansową kurtkę. Miała sięgającą ud ciemnozieloną spódnicę, a na stopach miała krótkie glany.

Nie wiele się zmieniła, nie kociaku? – Percussus warczał jak wilk – Może jednak poderżnąć jej grdykę?
Nie. Nie będzie nas pamiętać, na szczęście. Mamy ją zabrać do obozu, jakkolwiek  by nie była suką!
Kociaku, teraz jak ją widzę… - Percussus zaczął jeździć swoimi pazurami po swoim policzku, przez co na moim pojawiały się krwawe pręgi –
Zabijmy ją! Ona nam przeszkodzi!
Nie Percussus i… w czym niby nam przeszkodzi? Percussus, co ty kombinujesz?
Nic kociaku. Po prostu będę cię bronić w razie czego.
O czym mówisz?! Znając Percussusa mogłem się wszystkiego spodziewać.
Dowiesz się w swoim czasie, kociaku. Mogę cię tylko zapewnić… będzie gorąco, bardzo gorąco kociaku, tak gorąco, że nie wytrzymasz w łóżku! – Percussus wybuchnął śmiechem.
Przepraszam, co?! – Ryknąłem.
Nie drzyj się kociaku i uśmiechnij się, bo ktoś się na ciebie patrzy!

Rozmowa z Percussusem jak zwykle oderwała mnie od rzeczywistości, ale zdałem sobie sprawę, że Nataline otworzyła oczy, lewe oko miała koloru fioletowego, prawe zielonego, ale zarówno jedno jak i drugie patrzyło się prosto na mnie… a raczej na moje gardło i nim zdążyłem zareagować dziewczyna rzuciła się na mnie jak dzikie zwierze.
 Uderzyłem z całej siły głową o podłogę, na szczęście nie zemdlałem, Nataline trzymała mnie z całej siły dłońmi za gardło i powoli traciłem oddech, nie byłem w stanie nawet krzyknąć.

Bliźniacy stali chwilę jak dwa słupy soli, ale po chwili Nathanail rzucił się na Nataline by odciągnąć ją ode mnie, udało mu się to po chwili i myślę, że praktycznie w ostatnim momencie. Głupia suka!
Szumiało mi w uszach i miałem wrażenie, że zaraz jabłko Adama przedziurawi mi całe gardło, jednakże udało mi się powstrzymać to uczucie i dźwignąć się na nogi.

Nataline ciągle była powstrzymywana przez Nathanaila przed rzuceniem się na mnie.

Czy to możliwe, żeby jednak nie straciła pamięci? – Spytałem Percussusa, ale nie odpowiedział.

-Ej, dziewczyno uspokój się – Warknął Oscar – Chcemy ci pomóc.
-Ha! Jasne! Kim jesteście?! Czemu patrzyliście jak śpię?! Co ja tu w ogóle robię?! – Hope dyszała ciężko.
Oparłem się jakby nigdy nic o ścianę

-Ja nazywam się Oscar di Carlo – spojrzał na nią z ukosa – A ty jesteś herosem i jesteś nam potrzebna, jesteś w pewnym sensie Nadzieją i…
-Skończ pierdolić! – Warknęła – Od razu powiedzcie mi, że trafiłam do psychiatryka!
-Są tu białe ściany? – Nathanail westchnął ciężko, ciągle nie puścił Nataline.

Hope dopiero teraz spojrzała na niego i nagle przestała się wyrywać, miała na w pół otwarte usta i pobladła lekko. Nathanail tylko spojrzał jej w oczy, po czym natychmiast odwrócił wzrok i wypuścił dziewczynę.

Kociak, ja wiem, że mamy teraz tani romansik do obejrzenia, ale… chyba mówiłem, że macie brać nogi za pas!
Ale…
Kociak!
Dobra!

-Ej, ludu… wyjaśnimy wszystko może jednak na obozie – westchnąłem ciężko.
Nataline dopiero teraz się obudziła, potrząsnęła głową jakby wyrywała się z transu i wycedziła przez zęby:
-Śnisz, ty… jak ty tam masz… – Złożyła ręce na piersi – Niby czemu mam iść?! Nie znam ani jednego z was!

Oscar poprawił okulary, nie wiem czemu ale był cały czerwony na twarzy. Nathanail po chwili skłonił się lekko przed Hope i odparł jakimś takim… dziwnym tonem:
-Jestem Nathanail, ale mów mi Nat, jeśli łaska – ujął delikatnie Nataline za dłoń – Obiecuję, że niestanie się ci żadna krzywda, zaprowadzimy cię w bezpieczne miejsce i tam wszystko ci wyjaśnię, co do nich… traktuj ich jak dziewczyny, nic ci nie zrobią. Przysięgam – uśmiechnął się lekko.

Zamurowało mnie. Czy ten pedał właśnie podrywa… dziewczynę?! I to najwyraźniej z dosyć wysokim skutkiem, gdyż Hope zdawała się być w niemałym transie, a znam ją na tyle dobrze, że kojarzę jak wygląda kiedy się zakocha!

Ja śnię, prawda? Nathanail przecież nie mógłby…

Kociak twoje miłosne rozterki też wolałbym wysłuchać w innym miejscu! Zwiewajcie stamtąd, albo chociaż ty…

αNATHANAILα


Ja się znowu w coś wpakowałem…

Udało mi się przekonać Nataline do pójścia z nami. Nikogo po za mną nie chciała słuchać i teraz jak praktycznie jesteśmy na obozie, dosłownie dzieli nas parę kroków, mam wrażenie, że ciągle patrzy się na moje plecy. Dlatego nienawidzę dziewczyn. Zawsze sobie coś ubzdurają!

Znaczy dobra, Nataline jest okej. Może trochę jest… „dzika”, w ciągu naszej drogi powrotnej rzuciła się z zębami co najmniej dwa razy na Topaza, ale on dziwnie jakoś nie próbował jej nawet oddać… to nie było w jego stylu. No tak… oczywiście syn Eris teraz nawet nie próbuje na mnie spojrzeć, przez co czuję się jak ostatni kretyn. No dobra to co wtedy zrobiłem było głupie, ale to był no… żart. A panika jaką zobaczyłem wtedy w jego oczach wręcz mnie przeraziła. Jakby bał się, że niewiadomo co mu zrobię. Dobra, może to nie był najlepszy pomysł z takim żartem dla osoby która z założenia cię nienawidzi, no ale… nie pomyślałem.

-Czyli jesteś córką Tanatosa? – Mruknął Oscar kiedy przekraczaliśmy granice obozu – Skąd ta pewność? Chyba umarłych wzywać mogą także dzieci Hadesa.
-Nic nie pamiętam, od chwili przebudzenia – Nataline złożyła ręce na piersi – Ale czasami jak na niego patrzę – rzuciła w stronę Topaza mordercze spojrzenie – Odczuwam deja vu i mam wrażenie, że powoli wraca do mnie pamięć. To właśnie dowód – wyciągnęła dłoń przed siebie i powoli jej ręka zaczęła otaczać się w czarnej, kleistej mazi.

Oscar wymienił ze mną spojrzenie, co zdarzało mu się ostatnio wyjątkowo często… Ach! Mój braciszek chyba zaczyna się na mnie odfochać! Więc jednak tego dożyłem! Życie jest takie przewrotne.

-Idę – warknął Topaz – Nie powinienem z wami w ogóle wracać, a tylko uświadomicie komuś, że to z wami poszedłem, obedrę waszą dwójkę… trójkę ze skóry! – Topaz wyciągnął z kieszeni jabłko i wgryzł się w niej – Narka!

I odszedł sztywnym krokiem w kierunku swojego domku.

-Cały Topaz – westchnąłem ciężko – Ja… chyba też, pójdę. Bracie będziesz czynił honory i…
-Jasne – Oscar poprawił okulary – Zaprowadzę cię do dyrektora tego obozu on ci wszystko dokładniej wyjaśni, dobrze?
-Chcę pójść z Nat’em – Nataline przeciągnęła się lekko – Możemy ostatecznie pójść w trójkę. Okej?
Przełknąłem ślinę. Nigdy nie lubiłem obecności dziewczyn i tak dalej. I jakoś niespecjalnie uśmiechał mi się fakt, że muszę zadawać się z nią dłużej niż miałem w planach, ale z drugiej strony… jeśli ona się fochnie, to obawiam się, że mogłaby rozpieprzyć ten obóz na małe kawałeczki.

Jednakże nim zdążyłem wyrazić swoje sprzeciwy nadbiegł do nas Jason. Syn Zeusa, czy jakoś tak… Jakoś niespecjalnie mi przypadł do gustu… jest za idealny, nawet dla mnie.
-Proszę, powiedzcie mi, że spotkaliście po drodze Nico! – Jęknął na powitanie.

Oscar zmarszczył czoło, Nataline żuła w dalszym ciągu gumę i raz po raz robiła z niej balon, ale gdy tylko Jason wspomniał o Nico umilkła na chwilę.

-Nie – zaprzeczył mój brat – Zniknął?
-Kurde! – Jason zaczął rozmasowywać swój kark – To trochę skomplikowane! Ale jeśli go nie spotkaliście…
Tutaj znalazłem swoją szansę.
-Jason opowiedz mi co i jak – uśmiechnąłem się do niego i mrugnąłem okiem – A ty Oscar odprowadzisz Nataline, okej?
-Nie będę słuchał twoich rozkazów – Oscar złapał mnie z całej siły za ramię.
-Ja słuchałem twoich przez większość czasu – jęknąłem z udawanym żalem – No proszę ten jeden raz.
-Gdyby nie było tu innych… - zaczął poważnie.
Nachyliłem się wtedy nad jego uchem i wyszeptałem:
-Gdyby nie było tu innych wtedy pobawilibyśmy się jak bracia. Idź proszę.

Oscar puścił mechanicznie moje ramię, patrzył na mnie z lekkim obrzydzeniem, ale rzucił do dziewczyny krótkie „Chodź, później się z nim spotkasz”. Złapał ją za dłoń i ta chociaż z lekkim wahaniem poszła za nim.

-No to gadaj – westchnąłem – Co się działo przez te parę dni?

Warga na ustach Jasona lekko zafalowała, chłopak wydawał się poważnie wystraszony. Jako syn Erosa miałem pewną zdolność… Potrafiłem odczytywać emocje, najtrafniej mógłbym powiedzieć, żeby nie mącić, że potrafię wyczuć „Zakochanie”, ale to nie jedyne uczucie. Gorzej z wywołaniem takowego, no ale… Serce Jasona było niespokojne, wyraźnie martwił się o kogoś, aczkolwiek nie powiedziałbym, żeby na pierwszym miejscu był ten cały Nico di Angelo.

-Nie chcę na ciebie zwalać problemów innych, Nat – Jason schował dłonie w kieszenie – Na pewno chcesz tego słuchać?
-Dajesz ze szczegółami – Wyszczerzyłem zęby.

Jason spojrzał na mnie niepewnie. Ogólnie chłopak z niego jest całkiem sympatyczny, ale poważnie mógłby mieć jakąś wadę w charakterze. Nie odważyłbym się go nawet pocałować, podobna sytuacja jest z Leo… tylko, że jeśli chodzi o niego, to on po prostu za dużo mówi.

-Percy i Nico podczas ostatniego ogniska się solidnie pokłócili.
-Oni?! – Przerwałem i wytrzeszczyłem oczy – Owszem mówiłem, że kompletnie do siebie nie pasują! No ale nie proponowałem, żeby jeden z drugim zerwał, to, że nie pasują, nie znaczy, że się nie uzupełniają!
-Nathanail… - Jason pokręcił z dezaprobatą głową – To właściwie wina Jack’a, Annabeth  i syna Ateny… jak on ma…?
-Rafael? – Wycedziłem przez zęby, to pierwszy dzieciak Ateny który w ogóle przychodzi mi do głowy.
-Tak, tak – potwierdził Jason – Jack i on pokłócili się o coś. Walker pobił Rafaela, wtedy żeby ich oddzielić rzucił się Percy, oczywiście wiesz jak jest ze stanem zdrowia Jack’a, więc udało mu się to bez większych przeszkód… No i wtedy Nico chciał pomóc Jack’owi podnieść się z ziemi, a ten po prostu uderzył di Angelo w brzuch i kiedy i ten wylądował na ziemi, Percy rzucił się na Jack’a… Kiedy już wszyscy myśleli, że zaraz się pozabijają, Nico oderwał Percy’ego od Jack’a, po czym powyzywał go od debili… no wiesz, coś w stylu „Nie traktuj mnie jak dziecko, sam bym sobie poradził!”. No i tak od słowa do słowa – Jason wziął głęboki oddech – Percy się mocno wkurzył, że nie Nico go niedocenia i kazał mu wracać do ojca, skoro tak bardzo mu tu źle.

-Przecież to zwykła kłótnie, pary mają często tego typu kłótnie – zaśmiałem się cicho – Czemu niby mówisz, że to solidna kłótnia?
-Ja nie wiem jakie do tej pory kłótnie prowadziłeś, Nat, że dla ciebie to jest zwykła kłótnia – Jason pokręcił głową i spojrzał na mnie surowo – Ale masz rację, to nie wszystko. Wtedy podeszła Annabeth, objęła Percy’ego i powiedziała do Nica, że Percy już od jakiegoś czasu spotyka się ponownie z nią, więc Nico nie jest nikomu potrzebny...
-Bzdura – machnąłem dłonią – Ona chodzi z moim bratem niby jak…
-A Percy nie zaprzeczył. Nie powiedział nic – dokończył Jason nie zwracając uwagi na moje słowa.
Zapadła cisza. Gapiłem się jak głupi na Jasona. Jego ostatnie zdanie brzęczało mi w głowie i zdawało unosić się w powietrzu.

Kiedyś Oscar powiedział mi, że „milczenie jest zgodą”, więc idąc tym tokiem Percy… zgodził się z Annabeth? Okej… przysłowia, metafory nie są dla mnie, ale jeśli brać to na logikę i biorąc pod uwagę to wszystko…

-I Nico wtedy zniknął w cieniu – przerwał ciszę Jason – Percy nawet się tym specjalnie nie przejął.
-Czy jak on się tłukł z Jack’em przypadkiem nie uderzył głową w coś? – Zacisnąłem z całej siły pięści.
Jason zwiesił smętnie głowę.
-Nico nie daje znaku życia już od tamtego momentu. Percy zamknął się w domku Posejdona i wpuszcza tylko Annabeth oraz Rafaela. Miałem nadzieję, że ty i Oscar traficie na Nica… ale – Jason uderzył pięścią w otwartą dłoń – Chejron powinien wreszcie coś z tym zrobić!

Spojrzałem z ukosa na Wielki Dom… tak… jasne. Herosi mają liczyć przecież tylko na siebie. Nawet ci cali bogowie niewiele robią. Szczerze powiedziawszy mam ich gdzieś.

-Jezu – westchnąłem pod nosem – Może uda mi się pogadać z Percy’m, może ruszy ten swój gloniasty tyłek i poszuka z innymi Nica. Może być?
-Wątpię, żeby udało ci się go przekonać – Jason spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem – Po pierwsze musimy znaleźć Nica!
-Sugerujesz coś? – Złożyłem ręce na piersi.
-Sugeruję, że Nico jest czasami zbyt gwałtowny, a Percy był dla niego wszystkim! – Jason odbiegł w kierunku Wielkiego Domu.


Wspaniale… Wspaniale panie Jackson, panie di Angelo, wpadliście w miłosne bagno. A teraz muszę uciąć sobie pogawędkę z panną Chase. 

***

Taaa... Tak strasznie dawno nic nie dodawałam! Przepraszam! ;_; Powaga nie miałam ani czasu, ani weny, ani zdrowia by zasiąść te pięć godzin i napisać 14 stron, przepraszam ;^; Ale ostatnio naprawdę rzadko mam czas, a jak mam czas to albo muszę iść do lekarza, albo do szpitala na badania, po czym wracam do domu mam brać leki i tak mi się kręcą ostatnio dni, nawet jak siedzę przed komputerem parę godzin to jestem tak przymulona, że nawet zdarza mi się autentycznie przysnąć na siedząco ;_;

Także ten, rozdział jest pisany po kilka zdań codziennie od momentu dodania poprzedniego, więc oczywiście zdaję sobie sprawę, iż nie jest to idealny rozdział, jest napisany z ogromnym opóźnieniem i mam wrażenie, że większość czytelników po prostu już sobie odpuściła z moim blogiem ;_; Oczywiście Was za to nie winię, ile to już minęło od ostatniego rozdziału? Prawie dwa tygodnie? Chyba coś koło tego. Na pewno jest to ogrom czasu i kompletnie się nie dziwię, że rozdziały mają coraz mniej wyświetleń i komentarzy. 
Przepraszam, że rozdział jest taki a nie inny i, że na moim blogu pojawiają się takie opóźnienia, niestety obawiam się, że póki mam w planach jeszcze tyle badań i lekarzy, a brak weny wisi nade mną już od dawien dawna kolejny rozdział pewnie pojawi się za kilka dni, ale postaram się zmieścić w granicach tygodnia... jednakże tak jak mówiłam nie mam wiele czasu, a i przed komputerem ledwo co utrzymuję głowę na poziomie ekranu. 

Jeśli kolejny rozdział będzie mi się bardzo, ale to bardzo opóźniał zawiadomię Was w następnym poście i mam nadzieję, że jakoś wybaczycie mi te opóźnienia. 

Dziękuję każdemu kto komentuje moje posty oraz tym pozostałym, którzy zostawiają po sobie ślad w postaci wyświetleń ^^ 

Także dziękuję jeśli dotarłeś do końca rozdziału i jesteś w stanie jakoś wybaczyć mi te opóźnienia i najprawdopodobniej nudny rozdział. Tak więc do usłyszenia w kolejnym rozdziale lub w odpowiedzi na komentarz jeśli jakiś zostawisz!

P.S Tak jak mówiłam narracja Oscara miała być ukazana w przeciągu ostatnich dwóch rozdziałów. Jeśli chcecie by pojawiała się w kolejnych napiszcie w komie! ^^ 

34 komentarze:

  1. "oczywiście jeśli pominiemy fakt, że podczas walki to wcale nie jest Topaz. Ale to naprawdę nieistotny niuans. "
    No dokładnie, to nie istotne XD

    "– Słuchaj szczeniak, jesteś słodki, to fakt, ale radzę ci powstrzymaj swój język… szczeniaki trzeba uczyć dyscypliny od maleńkiego, prawda?"
    Mądrze gada, polać mu.

    "Mogę cię tylko zapewnić… będzie gorąco, bardzo gorąco kociaku, tak gorąco, że nie wytrzymasz w łóżku!'
    O SKURWESYN!
    * znacząco porusza brwiami *

    "Jack i on pokłócili się o coś. Walker pobił Rafaela, wtedy żeby ich oddzielić rzucił się Percy, oczywiście wiesz jak jest ze stanem zdrowia Jack’a, więc udało mu się to bez większych przeszkód… No i wtedy Nico chciał pomóc Jack’owi podnieść się z ziemi, a ten po prostu uderzył di Angelo w brzuch i kiedy i ten wylądował na ziemi, Percy rzucił się na Jack’a… Kiedy już wszyscy myśleli, że zaraz się pozabijają, Nico oderwał Percy’ego od Jack’a, po czym powyzywał go od debili… no wiesz, coś w stylu „Nie traktuj mnie jak dziecko, sam bym sobie poradził!”. No i tak od słowa do słowa – Jason wziął głęboki oddech – Percy się mocno wkurzył, że nie Nico go niedocenia i kazał mu wracać do ojca, skoro tak bardzo mu tu źle. "

    A co to, trudne sprawy? XD
    Niech Nico się spróbuje zabić!
    W sumie.. to nie.. to jest zbyt przereklamowane :')

    Na twój rozdział zawsze warto czekać *-*
    I jak strzelisz narrację Oscara to ja focha nie strzelę..

    Dobra, bo kreatywność tego komentarza leży pod moim łóżkiem i płacze..
    W każdym razie życzę ci w kij dużo weny, weny, weny, weny itd. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yeah xD To nie ma żadnego znaczenia xD

      No... Percussus ma doświadczenie z wychowaniem różnych zwierząt xD

      Hue hue hue :') Tyle podtekstów w jednym zdaniu XD

      Wiesz biorąc pod uwagę fakt, że mnie braciak programami tego typu faszeruje jak tylko chcę mieć chwilę spokoju to bym się nie zdziwiła XD
      No ba! Nico wszędzie chce popełniać samobójstwo :') A, ja nie lubię jak on chce popełniać samobójstwo, więc spoko głowa u mnie tego na sto nie będzie XD

      Takie tró :') Ale miło xD

      Og, zobaczę co inni na ten temat sądzą o ile inni się wypowiedzą xD

      Ojj cii... sama mam nie najlepiej z tym xD

      Dzięki za wenę XDDD

      Usuń
  2. Ja dopiero przed chwilką wróciłem do domu (a raczej do babci), więc mój komentarz nie będzie jakiś mega długi ...

    ,,-Kociak jest zmęczony – warknął i podszedł do mnie – Chyba nie chcesz drażnić kociaka, prawda? Każdy kociak może okazać się lwiątkiem, które po obudzeniu oderwie ci głowę! – Wyciągnął dłoń po czym dmuchnął na nią przez co pył poleciał prosto na moją twarz, zakrztusiłem się." ----> mówiłem już że nie lubie tego całego Topaza i demona? Tak. Chyba kilka razy ;_;

    ,,-Naprawdę nie mam nic przeciwko, żebyś zamienił się z Topazem – warknąłem pod nosem, niestety Percussus to usłyszał, skoczył na mnie i złapał z całej siły za gardło." ---> Bardzo dobry pomysł Oscarku. Ileś nad tym siedział zanim to wymyśliłeś?

    ,,-Taa – Nathanail pokiwał niepewnie głową – Śmierdzę jak zmokły pies… albo to ty… albo… dobra nieważne. Po prostu pójdę." ---> to drugie albo to miał być Oscar, co nie? Dobrze że w porę sobie przypomniał o miłości do braciszka i nie chciał go urazić. *.*

    ,,-Nieważne – chłopak walnął się jak długi na łóżku – On długo bierze kąpiel?
    -Zależy w lato jakieś dwie godziny, w zimę potrafi i cztery." ---> Nat chłopie, bijesz rekordy :D

    Ja siem tylko pytam dlaczego to nie Oscar wszedł do tej łazienki? Kobieto, niszczysz marzenia ;_;

    ,,Dowiesz się w swoim czasie, kociaku. Mogę cię tylko zapewnić… będzie gorąco, bardzo gorąco kociaku, tak gorąco, że nie wytrzymasz w łóżku! – Percussus wybuchnął śmiechem." ----> I teraz takie wtf? :o

    ,,Nachyliłem się wtedy nad jego uchem i wyszeptałem:
    -Gdyby nie było tu innych wtedy pobawilibyśmy się jak bracia. Idź proszę." ---> Czy tylko ja mam skojarzenia? xD

    ,,-Rafael? – Wycedziłem przez zęby, to pierwszy dzieciak Ateny który w ogóle przychodzi mi do głowy." ---> Uwierz, mi też. xD

    Ja tej suce Annabitch nogi z dupy powyrywam ;_; Do Chaosu z nią! Jprd. Wkurwa mam. ;_;

    Nie przejmuj się brakiem czasu. Też go ni mam a wena znika. ;_; Rozdział nie jest wcale nudny, jak dla mnie idealny. :*

    Jedno pytanko ... kiedy Ashan? xDDDDDD

    A no i oczywiście bardzo dziękuję za dedykację, kochana :'3 A wspierać cię będę zawsze (a znając życie to ty będziesz bardziej wspierać mnie) xDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak powiem... ważne, ze jest DX

      Tak mówiłeś już z kilka razy xD Dalej nie wiem czemu :'3

      Niewiele jak zwykle XD

      No ba! xD

      No wiesz, to jest dzieciak z bogatej rodziny tego nie ogarniesz xD

      Bo Oscar nie chce widzieć swojego brata w kąpieli xD

      :') Wbrew pozorom to ma sens XDDD

      Nope, tak miało być xD

      :') Nat będzie dumny xD

      No to jest Ann tego nie zrozumiesz i nie oswoisz xD

      Dokładnie :') Ale cieszę się, że rozdział się podoba xD

      Nie wiem, może za rozdział xD

      Bardzo proszę xDDD No... w sumie tyż tak może być xD

      Usuń
  3. "Każdy kociak może okazać się lwiątkiem." Topaz jest Lwiątkiem z Cintry?
    "-Mi się podoba, kociak się dostosuje – wyszczerzył zakrwawione kły – Słuchaj szczeniak, jesteś słodki, to fakt, ale radzę ci powstrzymaj swój język… szczeniaki trzeba uczyć dyscypliny od maleńkiego, prawda?
    -Nie jestem psem.
    -Mówisz jak mój kociak."
    Mrau. :")
    "Właściwie to nie zdążyłem zareagować. Percussus przytulił mojego brata, bynajmniej nie po przyjacielsku, po czym warknął mu do ucha:
    -Być może ludzkiej skóry, bo jak przy tym jesteśmy to masz ją wyjątkowo gładką."
    Awwwwww.... *zachwyt*
    " Jednak nie rozumiem dziewczyn, podobają im się takie typki które najchętniej tylko by je wykorzystali i zwiali jak najdalej, oczywiście jeśli w tym wszystkim założyć, że Nathanail kiedykolwiek przestanie interesować się co drugim chłopakiem. Co do Percussusa mam stuprocentową pewność, że tak by właśnie zrobił."
    Czemu ty piszesz tak tru? XD
    "-Ale to ty jesteś moim najukochańszym braciszkiem, wiesz o tym? – Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
    -Jestem twoim jedynym bratem."
    Noł sziet.. Oskar szerlokiem.
    No i dalej nie napisze bo niania brata zachowuje sie jak naćpane Dziecko Kwiatów.. -_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, raczej nie xD

      Tró xDDD

      Hue hue hue hue xD Percussus tag ma xD

      Mh... To jest tak zwana życiowa mądrość xD

      No ba! Oscar tylko jak chce to świeci mądrością xDD

      XDD spoko, dzięki za koma

      Usuń
    2. Pfff.. *buforuje* A ja? XD
      Percussus ma takie imię że nie potrafie go ani napisać ani wymówić.. XD
      Mądrość? Nie.. Ja mam IQ.. Czegoś tam..
      Ja doczytam.. Jutro.. XD
      O! Tak z anonima napiszem.. XD

      Usuń
    3. A ty jak chcesz xD

      Normalnie :') Percussus czytaj Percusus XD

      XD Wiesz, ja tam jakąś mądrość wbrew pozorom posiadam :')

      Tiaaa...

      og xD

      Usuń
  4. On słaby? Ty chyba sobie żartujesz...
    Jest świetny!!!
    Percy, nie jest z Nico? Wyczuwam szansę dla Leo xD
    Nathaniel, po co ty mówisz takie rzeczy nowopoznanym dziewczyną? Nieładnie ;D
    Życzę duuuużo weny, jeszcze raz weny i trochę weny do tego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz to jest rozdział pt. "Bez wenowiec" i właściwie pisany tak długo powinien być lepszy :')
      Mimo wszystko cieszę się, że jednak się podoba ^^

      No, zobaczymy czy i Leo ją wyczuje xd

      Coś tak mu się w głowie poprzestawiało na kilka sekund XD

      Dziękuję za wenę oraz komentarz ^^

      Usuń
  5. Komentarz krótki, bo się wymknęłam z pokoju po ciszy nocnej, soł...

    Jaki nudny rozdział?! Jaki nudny? Nie jest nudny, jest zajebisty... i kropka.

    Percussus... *.*

    No i czyżby Oscar tak troszku zazdrosny o Nata?

    Nat, serio? Nie chce ci się łazić na spacery? Ty chyba w życiu na nartach nie byłeś, jeśli myślisz, że spacerki są męczące...

    O kurwa... Nico zniknął... a Percy gra na dwa fronty... no nieźle...

    I ta nowa... córka Tanatosa... ciekawe, jak Sun zareaguje na,swoją przemiłą siostrzyczkę...

    No i zostaw narrację Oscara! On na serio jest zajebisty!

    No i jak już mówiłam, komentarz krótki, bo jak to mam w zwyczaju ujmować, wena wisi w pętelce na jakimś rusztowaniu... xD

    Pozdrawiam, życzę weny tak w uj dużo i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty łamaczko zasad :')

      ;_; No ale dzięki xD

      Percussus może być dumny, ktoś go lubi xD

      Tak może troszku xD

      Wiesz... Nat to "rozpieszczony bachor" obawiam się, że jak chodził do szkoły to jedynie ruszał się na wu-efie tudzież na zawodach ale to było tylko przez kilka miesięcy xD

      Percy taki badass XD

      Właśnie powinnam napisać narrację Sun'a za rozdział dzięki za przypomnienie xD

      Mh... dobra xD

      Nie ma problemu, jak to mówię ważne, że jest xD

      Dzięki za wenę i również pozdrawiam ^^

      Usuń
    2. Bad Girl! XD i z Werą dostałyśmy jeszcze opierdol, bo nie było nas w pokoju xD

      No jak tu nie lubić Percussusa? XD

      Ale... tak się da? Uprawiać sport tylko na wf-ie? XD

      To znaczy wiesz... jak dla mnie to oni się mogą kłócić ile wlezie, bo to jest ciekawsze, tylko niech się na końcu pogodzą seksami... xD

      Nie ma za co... ;)

      Yay, narracja Oscara... *o*

      Usuń
    3. xDD Znam ból, raz jeden na koloni byłam i wiecznie gubiłam drogę do pokoju i wiecznie lądowałam u opiekuna który mi robił godzinny wykład, że nie powinnam kręcić się nocą po za pokojem :')

      Nie wiem, ci co go nie lubią jakoś tag milczą xD

      Yeah :')

      Ten entuzjazm XDD

      Usuń
    4. Ale jak to byłaś na kolonii tylko raz? No a poza tym, to trzeba przyznać, że masztalent do gubienia się... a ja dzisiaj wróciłam do domu... i trochę żałuję, bo góry są piękne...

      Ej, ludzie, którzy lubią Percussusa niech się odezwą! ("I cisza. Cisza, która się wzmaga...")

      Entuzjazm lvl: ja xD


      Usuń
    5. No bo mnie zmusiła matka do wyjechania na kolonie, tak to bym w ogóle nie wyjeżdżała xD Wiesz ja nie byłam nigdy ani na obozie, ani na innym takim, tylko raz na koloniach co to miały trwać ileś tam tygodni a wytrzymałam kilka dni xD
      Mh... co do gór to nigdy ich nie widziałam, ale się domyślam XD Mimo to miło, że wróciłaś xD

      Mh... Spójrz na drugi kom pod rozdziałem xD (w sensie drugi jako drugiej osoby)

      No yeah XD

      Usuń
    6. A to czemu tak krótko? Miałaś porąbane osoby w pokoju, czy jak? Bo u mnie w wakacje w pokoju była taka dziewczyna, co to się ciągle kłóciła z dwiema pozostałymi, a potem szła się do mnie wypłakać... a później mnie szntażowała o siedzenie z nią w autobusie w drodze powrotnej...porąbani ludzie na koloniach to masakra, ale można się przyzwyczaić... bo ogółem rzecz biorąc to jeżdżę na kolonie od dziewiątego roku życia, więc nauczyłam się wytrzymywać... xD
      No bo są piękne... i magiczne... i dzięki nim (i Werze) zaczęłam pisać książkę (hyhy, ja taka ambitna xD)... i cieszę się, że komuś miło z mego powrotu, bo siostra mnie olała i poszła bajki oglądać xD

      No spojrzałam... ych... to tylko ja jestem taka jakaś dziwna? XD

      Usuń
    7. Nie, ja się po prostu nie nadaję do integracji z ludźmi XD Miałam pokój ze swoją przyjaciółką i jakąś starszą laską co miała obsesję na punkcie sprzątania, ale ogólnie ludzie byli spoko tylko no... Nie, rozmowy z ludźmi są nie dla mnie xDD Więc byłam tylko raz kilka dni i sobie odpuściłam xD
      Zazdroszczę widoku *-* Ja z Polski to tylko na Mazury jeżdżę tyż są urokliwe, szczególnie jak mieszkam między Puszczą a jeziorem XD
      Ja bym się nie cieszyła? Kobieto pusto jak cię nie ma ;_;

      Niee... Myślę, że nie xD Ja tam (pomijając fakt, że ja ich stworzyłam) ich zaliczam (Topaza i Percussusa) do swoich ulubieńców sooł XD

      Usuń
    8. Też się nie nadaję do integracji z ludźmi... jak była dyskoteka to z Werą zamknęłyśmy drzwi od środka, zgasiłyśmy światło (że niby nikogo nie ma) i gadałyśmy... xD
      Na Mazurach nigdy nie byłam, ale chciałabym pojechać... ale głównie dla krajobrazu, bo z moim podejściem do łódek, kajaków itp. to by się to mogło źle skończyć xD
      No dzięki... chociaż czasem na askach bywałam xD

      Piona! Mamy chyba podobne upodobania co do postaci ;D

      Usuń
    9. Ja wtedy na dyskotece po prostu siedziałam sama na korytarzu xD Sooł nope, ja i ludzie... nieee...
      Na Mazurach letko mi się nudzi, to fakt, ale zajebiście ładnie tam *-* I wena nachodzi mnie po każdym wyjściu z przyczepy (tak ja wtedy mieszkam w przyczepie ;_; )
      "Czasem" ;_;

      Piona! xD Chyba tag :')

      Usuń
    10. To współczuję... bo na przykład w wakacje mieliśmy na kolonii trzy dyskoteki... i wszystkie były naprawdę fajne, choć ja tańczyłam tylko w kółeczkach... hyhy... ale na koloniach i tak najlepsze są śluby kolonijne xD
      Jeśli cię to pocieszy, to mam podobnie... raczej unikam ludzi... ;)
      Chciałabym zobaczyć te Mazury... jeziora, lasy... *rozmarzona mina*
      No cóż... internet ciął się jak emo...

      No bo ci źli są fajni... ale zawsze przegrywają... no i to jest wkurzające, bo ci dobrzy zawsze wygrywają na końcu i wszyscy są hepi, przez co cała akcja jest przewidywalna... dlatego właśnie złe postacie są fajniejsze... bo nie są przewidywalne xD

      Usuń
    11. Nie ma czego XD Już przywykłam :') Taaa... xDD
      Zabrałabym cię... no ale ;^; Mazury są spoko...jeśli tylko nie jest za gorąco, nie ma komarów i gzów... taaa... czyli po za wakacjami XD

      Internet to głupie jebane Emo ;_;

      No dokładnie! Ja szczerze powiedziawszy pierdolę takie akcje ;_; nie lubię jak postać jest 100% dobra bo wiadomo, że wygra, co najwyżej kogoś straci, ale zawsze wygra ;_; To nudne...
      Dlatego ja lubię tworzyć postacie jak ja to nazywam chaotycznie neutralne, ani dobre ani złe. Ciężko powiedzieć w którym kierunku rozwinie się bardziej który charakter.
      Mam właśnie taką postać, która mam nadzieję, że nieco pod tym względem zaskoczy xD Ale to dopiero na sam koniec II części :')

      Usuń
    12. No właśnie... komary to istne utrapienie... w ciągu ostatniego tygodnia moja mama zabiła ponoć trzy xD

      Emo Internet...

      Najgorsze jest to, że ten dobry bohater nic nie umie w porównaniu z tym złym, ale i tak zawsze wygrywa... a to się w ogóle nie sprawdza w prawdziwym życiu >.<
      No i zajebiście ci wychodzi to tworzenie takich postaci... *o*
      No to się nie mogę tej postaci doczekać ;)

      Usuń
    13. Yeah... Nie miałabym nic przeciwko gdyby zabić je wszystkie XD

      XDD Gimbusiarski Internet ot co!

      No dokładnie, zawsze ten zły ma plan, albo coś nad czym przeważa nad tym good boy'em, ale zawsze, zawsze musi się potknąć, bo zazwyczaj nad najsilniejszą armią, nad najpotężniejszą bronią, nad najwybitniejszym umysłem wygrywają kto? Przyjaciele! No bo dwójka przyjaciół to największa potęga :') (mówię o takim stereotypie xD)

      Cieszę się xD
      Cóż... ona już jest, tylko po prostu w pewnym momencie coś tam zrobi, co mam nadzieję będzie lekkim zaskoczeniem, ale nie wiem... być może w połowie się już domyślicie, powiem tak, że ta postać nawet w tym rozdziale dała pewne wskazówki XD (yeah, sorry not sorry)

      Usuń
    14. Zabijmy komary! W zamian za to możemy wskrzesić dinozaury xD

      Internet jest gimbusem!

      Standardowo to poza przyjaźnią jest miłość... ble... nie rozumiem, czemu coś, co nie istnieje, jest w stanie zwyciężyć plan przygotowywany przez lata przez jakiegoś szaleńca (bo przecież to szaleńcy są najbystrzejsi i do tego najbardziej nieprzewidywalni...)

      Na mój rozum (który nie istnieje) i po dłgim łączeniu wątków, wyszło mi, że Nataline zabije Topaza, ale ciii... mojego rozumu nie ogarniesz xD

      Usuń
    15. Tag! The best plan ever and forever!

      xDD Największym ;_;

      Yeah, to wszystko sprawia, że już od początku wiadomo jak coś się skończy, nie cierpię tego, nie cierpię jak niby ten dobry zwycięża bo ma wsparcie kilku przyjaciół i miłość do ocalenia! Och! Ach! Ten zuy jest taki zuy, zabił mi kogoś bliskiego! Och! Ach! Zaraz pójdę na ślepo do jego bazy i go zabiję! Och! Ach! On mnie postrzelił, zaraz umrę! O.. Zaraz! Mam przyjaciół i miłość! Mam dla kogo żyć! Och! Ach! Zabiłem go! Jestem bohaterem! Ożenię się ze swoją miłością i wszystko dobrze się skończyło!
      Nuda... ;_;

      cóż.. to ja milczem :x Być może masz rację :')

      Usuń
    16. Bo przez całe życie marzyłam, żeby zobaczyć triceratopsa... czy jak mu tam... może dinozaury wyginęły dlatego, że pogryzły je komary?

      No właśnie! Fabuła w ten sposób jest nudna, przewidywalna i nie ma żadnej akcji... dlatego ja najczęściej zwracam uwagę na bohaterów złych lub pobocznych xD

      To ja się w takim razie na ten temat nie odzywam... nie lubię spoilerów xD

      Ej, spróbowałam być emo... i nie wyszło... pocięłam sobie paznokcia... i teraz mam na tym paznokciu takie kreseczki xD nawet nie wiedziałam, że tak się da xD

      Usuń
    17. XD Ja zawsze, żeby pterodaktyla xD Mejbi... XD

      Niom ;-; A niestety taka jest praktycznie wszędzie :') Książka, film czy coś... chyba nie miałam jeszcze tak, żeby tak było inaczej...
      Chociaż oglądałam animu gdzie można powiedzieć, że jako pierwszy ginie dobry bohater :') Ale jego to akurat uwielbiam xD

      Ja tyż... jeśli dużo wnoszą jak mało to w sumie są ok xD

      :') To teraz wyobraź sobie, że mi z debilnego podrapania robią się blizny... a teraz wyobraź sobie, że mam od dziesięciu lat kota XDD

      Usuń
    18. Ach te teorie... dinozaury wyginęły przez komary... podzielę się tą tezą z panią od... biologii? geografii? bo ja wiem... xD

      To ja pamiętam, ze było mi smutno, jak czytałam "Drugie życie Bree Tanner", bo bohaterka na samym końcu została niesprawiedliwie skazana na śmierć... ale fakt, że w sumie tak do końca dobra, to też nie była...

      No w sumie... zależy xD

      To współczuję... ja bliznę mam właściwie jedną... albo dwie, ale ta pierwsza to niewidoczna i od urodzenia, także się nie liczy... ale za to zawsze łażę poobijana... na zimowisku potknęłam się o łóżko i teraz mam wielkiego sińca nad kolanem xD A z kotem to zdecydowanie współczuję... moja koleżanka, z którą siedzę na religii ma podobnie... ma kota, i nie mogą jej się zagoić ślady po zadrapaniach i wygląda, jakby się cięła... także między innymi dlatego uważam, ze koty to zło wcielone xD

      Usuń
    19. Teorie są zajebiste xD

      Właściwie to tamta postać też na 100 dobra nie była, no ale i tag ;_;

      Mój akurat wpływa na koniec sooł i tag XD

      Ja blizn to mam jeszcze prawie niewidoczną na twarzy po tym jak zaatakował mnie udomowiony pół-wilk xD
      Biednaś :')
      A ja tam koty uwielbiam, nie cierpię praktycznie innych zwierząt, ale koty uwielbiam xD

      Usuń
  6. "Postaram się napisać dla Ciebie te One-Shoty jak najszybciej!" Ej, a mój trójkącik? ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trójkącik to ty będziesz miała tak jakby w opku *^*
      Po za tym wiesz ile ona pozamawiała? Natsar, L x Light, Mello x Near,Lei x Eren i jeszcze Ashan mam pisać :-;

      Usuń
  7. O tak Percabeth powraca tyle na to czekałam / Maskotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak... ja nie trawię Percabeth, więc raczej na 100 nie będę o nim pisać :")

      Usuń