Rozdział XIX. Morderstwo na misji
◊TOPAZ◊
Od dawna nie miałem żadnych snów. Percussus zazwyczaj do
nich nie dopuszczał, ale tym razem było inaczej.
Nie mogłem stwierdzić gdzie się znajduję. Wszędzie dookoła
mnie było ciemno, szedłem przed siebie a nic się nie zmieniało. Kompletnie nic.
Wołałem Percussusa, ale nie odpowiadał i miałem tą dziwną
pustkę w głowie, jakby Percussusa w ogóle nie było. Nie miałem zielonego
pojęcia co się dzieje, czy to zwykły sen? Czy może jeden z tych sławnych snów herosów? A jeśli, to czemu
Percussus do tego dopuścił? Jasna cholera…
Syknąłem nagle z bólu… coś jakby rozrywało mój wskazujący
palec u prawej ręki. Spojrzałem na dłoń… na palcu pojawiało się jedno słowo
„Noxium”… i z każdą sekundą rana się pogłębiała, kiedy doszło do tego, że
pomiędzy czerwonym mięsem zacząłem zauważać kość, poczułem dokładnie ten sam
ból na palcu u drugiej ręki… tam z kolei zaczęło pojawiać się „Percussus”, ale
to było tylko delikatne cięcie na skórze i przestało po chwili…
-Co się tu kurwa dzieje? – Warknąłem do siebie, nie
potrafiłem poruszyć najbardziej poranionym palcem – Co się kurwa dzieje?!
I wtedy poczułem jak ktoś mnie dotyka w ramię, po czym
obejmuje od tyłu. Nie byłem w stanie się poruszyć, a palce które teraz czułem
na swojej klatce piersiowej były zakończone długimi i ostrymi szponami, na
dodatek sama dłoń była cholernie zimna… jakby należała do trupa.
Udało mi się zerknąć kątem oka na osobę która mnie
obejmowała. Widziałem jedynie zielone światło, w miejscu gdzie powinno być oko
tej osoby, oraz długie, białe włosy i kawałek szaleńczego uśmiechu wypełnionego
ostrymi kłami.
-Czego chcesz?! – Ryknąłem i spróbowałem zmusić się do
ucieczki, ale nie byłem w stanie.
-Bardzo dużo chcę – odpowiedział mi spokojny, chłodny głos –
A już na pewno chcę czegoś co posiadasz?
-Uwierz mi nie posiadam nic ciekawego – wycedziłem przez
zęby.
Oparł swoją głowę o moje ramię, po czym wysunął swój język i
zaczął lizać płat mojego ucha. Wzdrygnąłem się mimowolnie.
-S-p-i-e-r-d-a-l-a-j kurwa ode mnie! – Ryknąłem i mimowolnie
zacząłem wołać Percussusa w myślach.
-Nie ładnie jest wyzywać kogoś kogo nie znasz – Wyszczerzył
zęby – Nie przejmuj się, jeszcze będziesz mój.
-Och, doprawdy?! Czyżbyś był kolejną osobą która chce mnie
zdobyć? Świetnie… Znowu przyciągnąłem kogoś swoimi homoferomonami? Kogo tym
razem?!
-Nazywam się Noxium, śmiertelniku – wybuchnął śmiechem.
Pewnie gdybym teraz trzymał coś w dłoni teatralnie
upuściłbym to na podłogę. Cholera jasna… Do kurwy jasnej Anielki! Czemu to
zawsze mnie musi spotykać?!
-Słuchaj masz mały problem – wycedziłem przez zęby – Tak się
składa, że ja mam już lokatora w głowie.
-Tak, jesteś pełnym naczyniem – Noxium prychnął pogardliwie,
ciągle mnie nie puszczał, przez co miałem ochotę uderzyć go w nos – Ale uwierz
mi nie jest ciężko pozbawić cię zawartości.
-Mh? – Zmarszczyłem czoło, moje serce na ułamek sekundy
zamarło – Co masz na myśli?
-Masz naprawdę ciepłą krew – westchnął cicho – Jednak
Percussus dobrze zrobił… Ale przyzwyczaj się do tego stanu, niedługo już nie
będzie Percussusa, a jego miejsce zastąpię ja…
-Śnisz – wycedziłem przez zęby – Zdaj sobie sprawę, iż
Percussus raczej tak łatwo ci nie ustąpi… po drugie, zapamiętaj jedną rzecz ja
nie jestem czyjąś własnością.
-Percussus trzyma cię na zbyt długiej smyczy, psie –
warknął.
-Bardzo szybko zmieniasz śpiewkę, wiesz?
-Nie – uśmiechnął się – Percussus po prostu cię nie
uświadomił, w jednej sprawie.
Zmarszczyłem czoło. Świetnie mam do czynienia z innym
Fonosem i jest to kolejny Fonos który mnie… użyję skrótu myślowego… pragnie.
Nie, jednak bez Fonosów byłoby lepiej.
-Tak? A niby w jakiej?!
-Bo widzisz, psie… Tylko herosi i śmiertelnicy mają problem
z zabiciem Fonosów… Percussus wcale nie jest taki potężny jak ci się wydaje, no
i… ja jestem w stanie go zabić… Wtedy będziesz łatwym łupem.
-Załatwiaj swoje sprawy z nim, ale z daleka ode mnie –
Warknąłem – Fonosi mnie nie interesują.
-A teraz mnie zaciekawiłeś. Posłuchaj… przyzwyczaj się do
mojej obecności – wreszcie mnie puścił, po czym wstał – Uwierz mi, niedługo
będziesz zmuszony spędzać ze mną wieczność.
◊ ◊ ◊
Dosłownie zerwałem się z łóżka. A raczej na chwilę, bo zaraz
ktoś z całej siły mnie na nie popchną… Percussus. Znowu to zrobił… znowu
stworzył sobie ciało… jak ja tego nienawidzę.
-Kociaku, nie wierć się, chcę to już ci nałożyć – wskazał na
bandaż który obecnie potoczył się po podłodze.
-Och, nie musisz się przejmować! – Wycedziłem przez zęby.
-A właśnie, podpaski ci kupić? – Zmarszczył groźnie czoło –
Zachowuj się jak chłopak.
Bo nie ma to jak z rana podważać moją płeć, genialnie.
Percussus schylił się po bandaż, a ja łaskawie wyciągnąłem do niego palec i
dałem mu zabandażować… Tak, ta rana która pojawiła się na początku mojego snu
została… ale tylko na prawej ręce.
Kiedy Percussus skończył, wstał i podszedł do okna. W słońcu
jego włosy przypominały jasny fiolet. Chciałem już mu powiedzieć o tym moim
śnie, ale mnie wyręczył:
-Kociak… Co ty się znowu kurwa wpakowałeś?
-W nic szczególnego, to wy do mnie legniecie jak pszczoła do
miodu.
-Bo widzisz kociaku, twoje ciało podnieca wszystkich
dookoła…
-Zamknij ten jebany ryj! – Złożyłem ręce na piersi – Czy ty
nie możesz przestać?
-Kociaku, coś jest z tobą naprawdę nie w porządku… w tym
wieku nie myśleć o seksie? – Zacmokał cicho – No tak… jesteś tym uległym, to
raczej logiczne, mój błąd.
Uderzyłem się dłonią w czoło.
-Kociak a teraz poważnie – Pecussus spojrzał na mnie spode
łba – Nie gadaj z nim. Czaisz, kociaku? To nie jest fajny Fonos, widzisz co
zrobił z tym szalonym dzieciakiem.
-Jak mam z nim nie gadać, jak mi się przyśnił?
-Wymyślę coś, kociaku – Percussus podszedł do mnie usiadł
obok po czym przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej – Bo widzisz kociaku,
ciebie trzeba bardzo, bardzo chronić. Robisz zbyt wiele bzdur.
Ciało Percussusa było zimne. Przerażającym był na dodatek
fakt, iż pomimo tego, że byłem przyciśniętym z całej siły do jego klatki
piersiowej, nie słyszałem bicia jego serca…
-Przestań mnie przytulać, Percussus!
-Och, kociaku – Percussus pogładził mnie po głowie – mój
słodki, słodki, słodki kociaku – złapał mnie za szczękę i spojrzał mi w oczy –
Jesteś tak cholernie bezbronny. Taki kruchy…
-Zamknij się! – Próbowałem się wyrwać.
-Kociaczku – Percussus zbliżył swoją twarz do mojej – Nie
otwieraj swojego umysłu dla innych. Nie otwieraj go dla Noxium’a, ani dla
Felici. Dla nikogo… tylko dla mnie, rozumiesz?
-Słuchaj Percussus… - Zmarszczyłem czoło – Skończ, okej? Po
prostu skończ, pierdolić. Sam zdecyduję z kim chcę rozmawiać, kogo chcę
wpuszczać do swojego umysłu i w ogóle…
Percussus zwiesił smętnie głowę i oparł ją o moje ramię, po
czym mruknął mi do ucha:
-Kociaku… Jesteś dla mnie bardzo ważny, zapamiętaj do sobie…
Nikt nie zna ciebie tak dobrze jak ja.
-Percussus – próbowałem go od siebie odepchnąć – My nawet
nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie wiem czym dla siebie jesteśmy, ale ktoś mi
uświadomił bardzo ważną rzecz… między Fonosem a człowiekiem nie ma przyjaźni. A
teraz przestań.
-Kociaku, uwielbiam cię ostatnio – mruknął mi do ucha –
Chociaż mnie ranisz.
◊ ◊ ◊
-Cześć, psie! – Rzuciła mi na powitanie Vi.
Przełknąłem kęs jabłka i spojrzałem na dziewczynę z ukosa.
-O co chodzi? – Warknąłem.
-Zastanówmy się – Vi wydęła usta – Widziałeś może te durne
Jebane Emo? Wiesz… dawno komuś nie wpierdoliłam.
-Chodzi ci o Jack’a? – Zmarszczyłem czoło – Nie, nie
widziałem go… Z resztą nie interesuje mnie Walker.
-I prawidłowo – wtrąciła się Briget – Dureń.
-To Jebane Emo mogło już by łaskawie wrócić do swojego
jebanego Obozu Jupiter – Vi zapaliła papierosa – Marnuje powietrze w CHB.
-Oj tak – Briget pstryknęła palcami i w ogół jej dłoni
pojawiły się błyskawice.
Przewróciłem oczami.
-Dziewczyny wrzućcie na luz – westchnąłem – Walker jest
spoko, tylko trochę jest wycofany…
-Wycofany? Chyba zacofany – Przerwała Vi.
-Dobra, dobra, rozumiem. A więc parafrazując, nie widziałem
go. Nie nazywaj mnie psem. Jak to wszystko, to odejdźcie.
-Dzieciaku… - Vi wyciągnęła nożyk do rzucania, wycelowała go
we mnie, ale po chwili zaczęła piłować sobie nim paznokcie – Zapamiętaj sobie…
jeśli zadajesz się z Jack’em to jesteś równie pojebany jak on. Nie chcesz,
żebym miała cię za takiego pojebusa jakim jest Walker?
-Szczerze? Wolę Walkera od ciebie, Vi.
-Ojoj, chyba się przesłyszałam – Briget wybuchnęła niepewnym
śmiechem.
Pokręciłem głową. Briget zaczęła tupać nogą, ale po Vi nie
widziałem aby jakoś specjalnie się wkurzyła. Z resztą nie to chciałem osiągnąć.
-Bitch please, dzieciaku – Vi machnęła dłonią – A ja
myślałam, że jesteś spoko – wyjęła papierosa z ust po czym zgasiła go
przyciskając do mojej kurtki – Asta la
vista i… serio kurwa, ten obóz jest wkurwiający.
Briget chodź, poszukamy
kogoś normalnego… albo Emo.
Briget wybuchnęła śmiechem, splunęła mi pod nogi ale ja
tylko wzruszyłem ramionami.
Kociaku, mogłeś ją
walnąć.
Vi? Nie, ona jest
spoko… tylko…
Mówię o córce Zeusa.
To byłby jakiś prestiż.
Czy ja wiem?
Kociaku, mam prośbę.
Doprawdy? Ty?
Aha… Nie rozmawiaj ze
mną przez jakiś czas.
Percussus?
Dla twojego dobra,
koteczku.
Pokręciłem głową. Ech… Czyli jednak faktycznie wpędziłem się
w kłopoty. I to jeszcze z kolejnym Fonosem? Kurwa no.
-Nie ma ich… - z drzewa obok zeskoczył Sibi – Nie ma… Nie
ma, nie ma! – Zaczął kręcić się wokół własnej osi – Zniknęli! Na chwilę… ja to
wiem, znowu przyjdą, ale na razie ich nie ma!
Chciałem już odejść, ale Sibi złapał mnie za rękę.
-Dzięki tobie – wyszczerzył zęby, ale w sekundę później jego
twarz wykrzywiła wściekłość – To twoja wina! Ty do tego dopuściłeś! Ty
próbowałeś mnie zabić!
Zamachnął się na mnie, ale zatrzymał w pół-ciosie.
-Zabić, zabić, zabić! Zabić! – Ryknął i schował twarz w
dłoniach – To boli! Nie, nie, nie… nie! Co ty robisz?! – Spojrzał mi prosto w
oczy i cofnął się o krok – Ja ci ufam! Nie, nie! Co?! – Zgiął się nagle jakby
ktoś go uderzył – Dlaczego ty…?! Czemu?!... Zabij, zabij, zabij!
Sibi skulił się w kłębek i zaczął uderzać delikatnie pięścią
w ziemię.
-Nie żyje… Nadziała się na gałąź… jej ręka się toczy, toczy,
toczy… z ust wypływa krew… nie żyje… jest martwa… a okulary są stłuczone… nie
żyje… - Sibi wybuchnął śmiechem – Nie żyje!
Pochyliłem się nad synem Ateny.
-Sibi – warknąłem – opanuj się.
Chłopak złapał mnie za koszulkę i przyciągną do siebie.
-Ty też nie żyjesz – wyszeptał – Umrzesz. Twoje serce
przestanie bić. Będziesz martwy. A ja? A ja czy będę martwy?
Tak – odpowiedział
bez wahania Percussus.
Sibi wytrzeszczył oczy. Najpierw wyglądał jakby był bliski
łez, ale po chwili mnie puścił i całkiem rozłożył się na ziemi…
-Martwy. Oni mi mówią, że mam być martwy. Martwi nie czują.
Ja też nie czuję. Ludzie to śmiecie. Jestem zabawką. Jestem śmieciem. Jestem
taki… - urwał w pół słowie po czym zamknął oczy. Nie zasnął, ale chyba pogrążył
się we własnych myślach.
Pokręciłem głową. Naprawdę brakuje mi na dokładkę kogoś
nienormalnego. Tak powtarzałem to już nie raz, ale Sibi mnie poważnie niepokoi…
I… On mówił o czyjejś śmierci… Nie, musiało mu się ubzdurać.
To normalne dla niego. Prawda?
◊ ◊ ◊
Kocham przyglądać się innym. Dzisiejszy dzień minął szybko,
zachodziło słońce, a ja siedziałem na drzewie i przyglądałem się innym. Zawsze
miałem z kim rozmawiać, więc pomimo tego, iż na pierwszy rzut oka wygląda na
to, że jestem samotny, wcale tak nie jest… nie było.
Kochałem patrzeć jak ludzie żyją swoim życiem. Obozowicze
rozmawiali ze sobą, zbierali właśnie bronie po szermierce, a ja ich
obserwowałem z drzewa. Bo to miło popatrzeć na innych którzy rozmawiają ze sobą
normalnie, a nie tak jak ja ciągle w głowie.
Percussus, mogę się do
czegoś przyznać? – Westchnąłem ciężko. Chciałem to w końcu powiedzieć na
głos, chociaż doskonale wiedziałem, że
Percussus to wyczuwa.
Tak, kociaku - Percussus nie krył rozbawienia.
Boję się – westchnąłem
Aww… kociaku ty jesteś
taki uroczy.
Nie żartuję – złożyłem
ręce na piersi – Pomożesz mi, prawda? Nie
zostawisz mnie samego, tak?
Percussus chwilę nie odpowiadał i nawet jeśli po chwili
odpowiedział „Nie, nie zostawię”, wiedziałem, że mnie okłamał… Jeśli Noxium
jednak będzie silniejszy od Percussusa… zostanę sam…
Kociaku… -
Percussus po raz pierwszy od dawien dawna pozbył się swojego sarkastycznego
tonu – Fonosy nie zostawiają swoich
kociaków… Walczą o nie jak o coś najważniejszego, zginę jeśli będzie trzeba,
ale nie jestem w stanie cię zostawić, rozumiesz?
I rozumiem, że będę za
tą pomoc zapłacić? – Wzdrygnąłem się
Percussus wybuchnął śmiechem.
Za wszystko mi kiedyś
zapłacisz, nie przejmuj się.
Z tą sympatyczną myślą Percussus usnął, ale nie tylko jego
go przyćmiło, pomimo tego, że ciągle siedziałem na drzewie powieki zaczęły mi
ciążyć i nawet nie załapałem w którym momencie odpłynąłem w świat koszmarów.
αNATHANAILα
-Oj, no… dobra – machnąłem dłonią – Ale, serio?
Nataline pokiwała głową.
-Weź jakiegoś pocałuj – uśmiechnęła się do mnie i przygryzła
ołówek – Ciężko coś naszkicować bez weny – jęknęła głośno.
Rozejrzałem się dookoła… dziewczyna wymaga rzeczy
niemożliwych. Mam pocałować jakiegoś chłopaka. Znaczy to jest okej, ale problem
polegał na tym, że jedynymi facetami w okolicy był Travis i Topaz… Topaz
właśnie zeskoczył z drzewa i gdyby nie to, pewnie nawet bym go nie zauważył.
Jasna cholera, nie przeliżę się z Travisem, bo kompletnie mi on nie leży. A z
drugiej strony Topaz… Dobra to będzie cholernie nie miłe…
-Topaz! – Ryknąłem w jego stronę i podbiegłem.
Syn Eris stanął jak wryty na mój widok, szczerze to
myślałem, że zaraz zwieje (nie, nie byłbym zaskoczony), ale zamiast tego Topaz
wyprostował się z pewną dumą, kącik jego ust zadrgał lekko z obrzydzeniem, po
czym chłopak warknął:
-Weź generalnie spierdalaj ode mnie pedale, dobra?!
O ile wcześniej nie dało się, nie wyczuć, że chłopak mnie
ewidentnie unikał, tak teraz w ogóle nie dało się tego zauważyć… znaczy taki
jakby nic się nie wydarzyło. Mh… to raczej dobrze.
-Yyy – podrapałem się w kark, kątem oka zauważyłem, że
Nataline patrzy się na mnie wyczekująco – Ten to… Ten…
-Świetnie – złożył ręce na piersi – A teraz wybacz, że
przerwę tą jakże rażąco inteligentną wypowiedź, ale jestem kurewsko zajęty… pedale.
-No weź nie tak prędko – jęknąłem – Wiesz bo ja chciałem…
-A wiesz co ja chciałem? – Wysyczał – Chciałem i nadal chcę,
żebyś wreszcie się odpierdolił od wszystkich
chłopaków na obozie. Wkurwiasz facet. Po prostu wkurwiasz. I może ten obóz
jest cholernie spedalony, ale w porównaniu z tobą nawet para gejów jest hetero.
Spierdalaj…
Przewróciłem oczami. Nie wiem, ale jakoś zawsze lubiłem
pyskatych… Ech… Nathanail… skończ o tym myśleć.
-Topaz proszę cię, czy nie możemy się jakoś zakumplować czy
coś?
-Nie.
-Czemu? – Spojrzałem na niego zbitym wzrokiem.
Topaz zmierzył mnie od góry do dołu, po czym warknął:
-Nie chcę mieć za kumpla kogoś kto chce mi się do majtek
dobrać, no sorry – rozłożył ręce – A skoro nie chcesz się ode mnie odpierdolić,
to wybacz, ale spieprzam do domku.
Odwrócił się, ale w tym momencie przypomniałem sobie czemu
dokładnie go zawołałem… w ostatnim momencie zdążyłem złapać go za nadgarstek,
przyciągnąłem do siebie po czym pocałowałem go w usta.
Niesamowite w całowaniu Topaza jest to, że on zawsze ma
słodkie pocałunki… jakby do jasnej cholery tylko słodycze zjadał.
Całowaliśmy się dosyć długo i dopiero po chwili
skontaktowałem fakty… po pierwsze nie odtrącił mnie… po drugie nie wyrywał się
nawet… po trzecie odwzajemniał pocałunek… nawet specjalnie stanął na palcach
(mogę dużo powiedzieć o wyglądzie Topaza i na pewno zaczął bym od tego, że
wzrostu ma mniej więcej metr sześćdziesiąt siedem… może więcej… może).
I w sumie to po raz pierwszy od dawna to ja byłem zmuszony
zakończyć pocałunek. Topaz odsunął się lekko ode mnie, jego mina nie zmieniła
się ani trochę od tej którą obrzucał mnie jeszcze kilka minut temu.
-Topaz jesteś… chory? – Spytałem.
-Nie… - warknął po czym odwrócił się do mnie plecami, zrobił
kilka kroków w kierunku domku Eris, by po chwili rzucić przez ramię – Po prostu
dzisiaj jest dzień dobroci dla zwierząt. A teraz łaskawie spierdalaj pedale, rzygać
mi się przez ciebie chce.
I odbiegł… a ja ledwo utrzymywałem równowagę… jasna cholera…
Jasna cholera! Boże, dzięki ci za małe cuda!
α α α
Generalnie to całkiem nieźle minęła mi pozostała część dnia…
Gorzej zaczęło się wieczorem, kiedy to usłyszałem jak drzwi domku się
otwierają. Wyjrzałem z pokoju i wtedy… Zauważyłem Oscara, tylko… do jasnej
cholery nie miałem zielonego pojęcia czy na pewno to nie jest sen.
Mój brat był cały ubrudzony w starej krwi, cała jego biała
koszula była w niej oblepiona, spodnie miał ubłocone, podobnie było z butami.
Włosy sterczały mu na wszystkie strony, a pod oczami miał wielkie sińce jakby
nie spał z miesiąc.
-O-Oscar?! – Jakoś niespecjalnie miałem odwagę całkiem wyjść
z pokoju.
Mój brat spojrzał na mnie zmęczonym i dziwnie nie obecnym
wzrokiem, skinął mechanicznie głową, po czym jakby nigdy nic się nie stało
zdjął buty jak to zwykle miał w zwyczaju po powrocie do domu. Przygładził nieco
swoje włosy po czym sztywnym, niemalże lunatycznym krokiem skierował się do
swojego pokoju…
Tu moje nerwy puściły. Moje serce tłukło się jak oszalałe
zarówno z radości jaki wściekłości, pominąłem fakt, że jestem w samych
bokserkach pognałem do jego pokoju.
Oscar właśnie zdejmował swoją zakrwawioną koszulę, rzucił ją
na podłogę… całe jego plecy były posiniaczone jakby kto go zepchnął z
przepaści, a kiedy odwrócił się w moją stronę na jego torsie zauważyłem dosyć
świeżą bliznę zaczynającą się od ramienia a kończącą się przy biodrze.
-Oscar… - powtórzyłem.
-Wyjdź z mojego pokoju – powiedział nieobecnym i pozbawionym
emocji głosem – Wiesz, że nie masz pozwolenia w nim przebywać. Wyjdź.
-Oscar – zmarszczyłem czoło – Co ty tu robisz?!
-Mieszkam – powiedział obojętnym tonem – chcę spać. Jestem
zmęczony. Wyjdź z mojego pokoju, nie masz pozwolenia w nim przebywać –
powtórzył identycznym głosem… jak robot.
-Oscar… do jasnej Anielki! – Ryknąłem i tupnąłem z całej
siły nogą – Co ty tu do kurwy nędzy dziwki robisz?!
Wtedy wargi Oscara zadrżały, jego oczy pokryły się łzami…
zdjął okulary, ale dłonie drżały mu tak, że upadły na podłogę rozbijając się
całkowicie. Wtedy Oscar opadł na kolana i wybuchnął płaczem… a on przecież
nigdy nie płakał…
-Oscar – opadłem obok niego i przytuliłem go do siebie.
Nic nie powiedział, płakał tylko długo ale cicho, cały czas
z głową opartą o moje ramię, ale nie spojrzał mi w oczy, a we mnie coś pękło…
samemu zachciało mi się płakać widząc mojego ukochanego braciszka w takim
stanie, przecież… co się do jasnej cholery tam wydarzyło?!
-Oscar – pozwoliłem, żeby jego imię chwilę zawisło w
powietrzu – Co się stało?
Z początku nie otrzymałem odpowiedzi, z początku mój brat
nawet się nie uspokoił… zrobił to dopiero wtedy kiedy chciałem sięgnąć po jego
zniszczone okulary. Nie pozwolił mi się ruszyć i zaczął bardzo powoli, tak aby
jak najmniej słychać było drżenie jego głosu:
-Zabiliśmy ją – wyszeptał i poczułem jak kolejne jego łzy
spływają mi po ramieniu – Zabiliśmy ją, rozumiesz? Zamordowałem człowieka… Ona
ją zamordowała.
Zawirowało mi w głowie. Ale…
-Kogo? – Spytałem praktycznie niedosłyszalnie.
Oscar zakrył sobie dłonią usta, powiedział coś, ale nie
byłem w stanie zrozumieć, dopiero kiedy złapałem go za dłoń i mogłem zauważyć
jego usta które ułożyły się w zdrobnienie jej
imienia: Ann.
ђ SUNAJ ђ
Ceremonia palenia całunu. Obserwowałem ją tego ranka z dachu
mojego domku. Minęły trzy dni od niespodziewanego powrotu Oscara oraz Alice z
misji… nie wiele się dowiedziałem, z resztą niewiele się interesowałem tą
sprawą. Tylko tyle, że grupowa domku Ateny, Annabeth Chase zginęła na tej misji…
były plotki o tym, iż to syn Erosa oszalał i zadźgał swoją byłą nad jakimś
urwiskiem… były też plotki, że spotkali samą Pasitheę która namieszała córce
Nyks w głowie przez co ta w gniewie próbowała zabić Oscara, ale Ann rzuciła się
w obronie przez co sama została zamordowana… był też bardziej niepokojące
plotki, że sama Ann miała coś nie tak z głową (w sensie miała jakiegoś pasażera
czy coś) a misja była tylko przykrywką aby pozbyć się dwójki mających jakiś cel
w przyszłości osób. Nie wiem, nie obchodzi mnie to… Pomagałem Pasitheai, ale
nigdy nie otrzymałem informacji o co dokładniej w tym chodzi… nie obchodzi mnie
to.
Zszedłem z dachu kiedy wszystko się skończyło i kiedy na
pawilonie nie został nikt… no dobra, nikt po za Sibi’m który siedział przed
miejscem gdzie jeszcze lekko tliły się resztki szarego całunu. Sibi śpiewał
jakąś wesołą piosenkę, ja tylko skinąłem głową w ramach uczczenia pamięci osoby
za którą nawet nie przepadałem.
-Wesoło jest kiedy ktoś umiera – powiedział Sibi – Ale nie
chcemy widzieć śmierci każdej osoby.
Spojrzałem na syna Ateny, z doświadczenia wolałem całkowicie
olać jego wypowiedzi. Lepiej olać, niż później zastanawiać się niewiadomo ile
co miał na myśli… i tak też miałem zamiar zrobić, chciałem tylko rozejrzeć się
w poszukiwaniu tej jednej osoby, ale wtedy Sibi wyszeptał:
-Anvik był w porządku. Dużo ukrywał, ale był miły. Oni go
też nie lubili… Ale on chronił innych, a oni go nie lubili… bardzo nie lubili. Wszyscy
go chcieli zabić, mnie też chcą zabić… ale jego zabiła własna matka… Atena by
tego mi nie zrobiła… Atena jest zbyt okrutna, dlatego pozwala mi żyć. Chciałbym
zamienić się miejscami z synem Hekate – uśmiechnął się ponuro.
Straciłem czucie w nogach i upadłem na kolana obok Sibi’ego…
tym razem powstrzymałem łzy, ale ten cholerny syn Ateny rozdrapał moją starą
ranę!
-Zamknij się – warknąłem – Nie masz prawa… nie masz prawa o
nim mówić!
Sibi wyszczerzył do mnie zęby.
-Boli cię? Boli cię wspomnienie? Jesteś interesujący –
przybliżył się do mnie, prawie stykaliśmy się nosami – Pachniesz jak on –
stwierdził – Pachniesz jak Anvik – oblizał się – Wiesz co? Odstraszasz ich. Ale
to nic nie da… tyle dymu – spojrzał na miejsce spalenia całunu – Tyle dymu.
Stos był wtedy duży…
-Stos? – Warknąłem i spróbowałem się odsunąć od chłopaka ale
on chwycił mnie za gardło.
-Jesteś potężnym chłopcem – wyszeptał – Ale nie jesteś tak
potężny jak ci się wydaje. Skaleczyć się może każdy. Skaleczenia bolą… skalecz
mnie.
Zmarszczyłem czoło…
-Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi, synu Ateny –
warknąłem.
-Nie wspominaj jej imienia! Tylko jej dzieci mają prawo je w
pełni wymawiać! Ta suka… - zacisnął nieco za mocno palce na mojej szyi ale po
chwili się opamiętał – Tyle krwi… - ponownie spojrzał na miejsce spalenia
całunu.
-O co ci chodzi?!
-Siostrzyczka sama prosiła się o śmierć – jego nozdrza
zafalowały ze wściekłości – Było tyle krwi. Syn Erosa się zmienił, prawda? On
mnie będzie teraz rozumiał… Ale – podniósł niespodziewanie głos – ja ich ciągle
słyszę! Ciągle, ciągle, ciągle, ciągle! Ja mam dosyć! Tyle dymu… ogień! – Sibi odskoczył
ode mnie i zacisnął oczy – Boję się ognia!
Prychnąłem pod nosem. Szczerze powiedziawszy mój mózg groził
mi wybuchem jeśli zaraz ten dzieciak nie skończy gadać… wstałem na równe nogi i
miałem pójść, ale wtedy poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyłu… próbowałem się
wyrwać, ale Sibi ku mojemu zaskoczeniu był silniejszy oparł swój podbródek o
moją głowę po czym wyszeptał ciągle mnie obejmując:
-Zabierzesz mnie ze sobą?
-Gdzie, niby?!
-Tam gdzie się wybierasz – odpowiedział – Też tam chcę być.
-Gdzie?! – Moje serce zaczęło grozić, że zaraz wysadzi mi
klatkę piersiową.
-Tam… Przepraszam – powiedział nagle – Przepraszam za tych
którzy ci to zrobili.
-Zrobili co?!
-Przepraszam… zabierz mnie ze sobą – wyszeptał po raz
ostatni, po czym odsunął się ode mnie, a ja nie zdążyłem zarejestrować w którą
stronę poszedł.
*J*A*C*K*
Ja pierdolę… Za dużo nowości które będę zmuszony oswoić… Po
pierwsze jedna z najbardziej wkurwiających lasek w historii obozu kopnęła w
kalendarz. Po obozie szwęda się jebana wyrocznia w spodniach. A jutro przybywa
delegacja z obozu Jupiter… no i kurwa oczywiście będę miał na głowie Octaviana.
Ja jebię to wszystko. Kiedyś wezmę, spakuję się i zostawię
ten obóz na pastwę jebanego losu. Jedyne co mnie teraz tutaj trzyma to… yhm… A
w sumie kurwa nic mnie tu nie trzyma… no chociaż…
-Max! – Ryknąłem za siebie – Znowu dumasz… O czym ty tak do
kurwy nędzy dumasz co dziennie?!
-Zastanawiam się czy kupienie ci słownika powiększyłoby
twoje słownictwo… wulgaryzmy z twojej strony mnie wkurzają – Max uśmiechnął się
złośliwie.
-A spierdalaj – warknąłem.
-Sympatycznie… Ech, Jack?
-Hm?
-A tak właściwie czemu tak wszyscy cię unikają? Nie gadaj, że przez język bo nie uwierzę.
Przewróciłem oczami.
-Słuchaj dzieciak – wskazałem na niego palcem – Nie wtrącaj
się. Po pierwsze nikt mnie kurwa nie unika. Po drugie prawdę mówiąc mam ten obóz
w dupie. Po trzecie ty mnie nie unikasz.
-Nie jestem wszyscy –
wyszczerzył zęby – To co? Mogę się z tobą przejść?
-Przecież idziesz – wcisnąłem dłonie w kieszenie.
-No tak… ale teraz się pytam czy mogę.
-Nie – wycedziłem – Nie możesz, masz siedzieć na dupie w
swoim domku i gadać z Alice.
-Próbowałem, ale jak ona nawet pary z ust nie puściła.
Pokiwałem sztywno
głową.
-Spoko… słuchaj, ale serio… wolę pobyć sam, wracaj do tej
Alice czy z kim ty tam gadasz, a ja wrócę może na ognisko.
-Jest ranek…
-No i kurwa dobrze – wzruszyłem ramionami i poszedłem przed
siebie.
* * *
Włóczyłem się tak przy granicach obozu. Kurwa nienawidzę
życia w kij bardzo.
Prawdę powiedziawszy na myśl o tym, że znowu będę musiał
widzieć się z Octavianem mdliło mnie i miałem kurewskie poczucie bezradności.
Słowo daję już z trzy razy miałem ochotę wziąć i spierdolić z tego jebanego
obozu… ale kurwa no nie mogę! Jebany kac moralny…
Niby jestem z Octavianem, ale to wszystko jest kurewsko
jednostronne… Dlatego nie zbyt mnie cieszy fakt, że znowu kurwa będzie trzeba
się z nim spotykać.
Tęsknię za SPO… Za Skakanką, za John’em… Ledwo co z tego
pamiętam, jedyne co z tego przypominania mam to białe, jebane włosy… Ale jednak
ciągle wydaje mi się, że tam mi było najlepiej… tam było kurewsko najlepiej.
Nie było tego jebanego di Angelo i Jacksona, nie było Vi i tej wkurwiającej
Briget, nie było Max’a… chociaż on jest spoko. Nie było tego pedała Nathanail’a…
Za to byli ludzie którzy chociaż trochę mnie rozumieli i kurwa to jest tak
cholernie nie fair, że teraz oni wszyscy nie żyją! Wszyscy co do joty zostali
zamordowani, podczas gdy ja siedziałem jak ten kretyn w CHB! Że Skakanka
poświęciła życie, a mnie przy niej nie było!
-Tylko się nie popłacz… - dobiegł mnie jakiś głos.
Odwróciłem się natychmiast i w sumie kurewsko dobrze
zrobiłem, bo w ostatnim momencie uniknąłem przecięcie mnie mieczem na pół.
***
No dobra, no to tyle jeśli chodzi o rozdział XIX xD Cóż... trochę zajęło mi jego pisanie a i tak jest krótszy niż powinien być, ale znowu źle rozłożyłam plan wydarzeń, wybaczcie Q.Q
No tak czy inaczej, mam nadzieję, że nie pozasypialiście :')
Nie mam za bardzo pomysłu na co się poużalać czy coś, więc powiem tylko, że: tak, Ann nie żyje tak na stałe.
Dziękuję za uwagę i trzymajcie się ciepło!
P.S Percussus niech ma Was w opiece :')
Co z tego, że jutro poprawa z niemca? i że powinnam już umieć rolę na misterium? muszę skomentować i już! *o*
OdpowiedzUsuńNo rozdział boski jak zawsze... ta monotonia xD
Ej... nie mów... Noxium... ten dziad nie może być silniejszy od Percussusa... albo... a niech Percussus odejdzie od Topaza, przecież ma fanki! xD
"Uwierz mi, niedługo będziesz zmuszony spędzać ze mną wieczność." czyżby nieśmiertelność? O_o
"A właśnie, podpaski ci kupić? – Zmarszczył groźnie czoło – Zachowuj się jak chłopak." Percussus miły i hojny jak zawsze... xD
"Kociaku, uwielbiam cię ostatnio – mruknął mi do ucha – Chociaż mnie ranisz." Topaz nieładnie... przecież Percussus tyle razy ci pomógł, mógłbyś okazać jakąś wdzięczność...
"Marnuje powietrze w CHB." a niech se wsadzi to swoje cenne powietrze... a dobra, never mind... z kolei mnie w tej części strasznie wkurza Vi >.<
"Oj tak – Briget pstryknęła palcami i w ogół jej dłoni pojawiły się błyskawice." tak bardzo moc i potęga... xD
"Kociaku, mogłeś ją walnąć." jestem za! Topaz by miał u mnie +50 do fajności! xD
"Ty też nie żyjesz" Sibi gada z umarłymi? O_o
Jeśli Percussusowi się coś stanie, to... masz się bać... xD
"-Yyy – podrapałem się w kark, kątem oka zauważyłem, że Nataline patrzy się na mnie wyczekująco – Ten to… Ten…" elokwentnie... xD
"-Topaz proszę cię, czy nie możemy się jakoś zakumplować czy coś?
-Nie." Topaz mistrz dyplomacji xD
"mogę dużo powiedzieć o wyglądzie Topaza i na pewno zaczął bym od tego, że wzrostu ma mniej więcej metr sześćdziesiąt siedem… może więcej… może" wzrost idealny... chcem go! xD
"I w sumie to po raz pierwszy od dawna to ja byłem zmuszony zakończyć pocałunek." to rozczarowanie... xD
"Mój brat był cały ubrudzony w starej krwi, cała jego biała koszula była w niej oblepiona, spodnie miał ubłocone, podobnie było z butami. Włosy sterczały mu na wszystkie strony, a pod oczami miał wielkie sińce jakby nie spał z miesiąc." wrócił z Woodstocka... xD
"Wtedy Oscar opadł na kolana i wybuchnął płaczem… a on przecież nigdy nie płakał…" ale... Oscar... nie płacz... *przytula Oscara* ;__;
"Sibi śpiewał jakąś wesołą piosenkę" no tak... dlaczego mam wrażenie, że on przy tym pogrzebie śpiewał "Happy"? xD
"Wesoło jest kiedy ktoś umiera" brzmi jak początek wiersza jakiegoś... xD
"Siostrzyczka sama prosiła się o śmierć " Mądrze gada, polać mu! xD
"Przepraszam… zabierz mnie ze sobą" zaczęłam nucić Enter Sandman... WTF? co ja pierdolę? xD
"no i kurwa oczywiście będę miał na głowie Octaviana." emmm... podejrzewam, ze raczej w innym miejscu... xD
Tak w ogóle, to zaciesz, bo Octavian przyjeżdża! xD
"-A spierdalaj – warknąłem." kolejny dyplomata ;D
"Kurwa nienawidzę życia w kij bardzo." kolejne przysłowie do mojej przyszłej kolekcji tatuaży xD
"Tęsknię za SPO… Za Skakanką, za John’em…" ryczing i płaczing... ;___;
"Odwróciłem się natychmiast i w sumie kurewsko dobrze zrobiłem, bo w ostatnim momencie uniknąłem przecięcie mnie mieczem na pół. " tak potrafisz zakończyć tylko ty... na serio chcesz, żeby mi serce kiedyś wysiadło z niecierpliwości? xD
Dobra, ja przepraszam, że to taki krótkawy i niespójny komentarz, i do tego za dużo cytatów, ale brak weny itd...
To magiczna formuła blogerów:
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na nexta z wielką niecierpliwością i masz go napisać jak najszybciej ;)
Tyż mam poprawę z niemca! Pjona! XDD
UsuńCieszę się, że się podoba ^^
Wiesz, nie powiem który jest silniejszy, ale na pewno to właśnie Noxium się za takowego uważa XD Tag Percussus porzuci kociaka XD To takie logic xD
Myślę, że bardziej chodziło o wieczność = życie Topaza xD
Przede wszystkim to drugie, no wisz... podpaski jednak kosztują xDD
Mówisz, że przydałaby się znowu z nimi +18? XD
Nie moja wina, że przestała lubić Jack'a Q.Q
No ba, wisz... #ZeusiątkoFejm XDD
XDD Myślę, że może mieć kiedyś okazję xDD
Pamiętajmy, że Sibi wybiega często w przyszłość ;)
Nie wiem co może stać się (pozornie) nieśmiertelnej osobie, jak na razie Topaz nie ma pojęcia, że Percussusa da się zabić XD Spokojnie
Jak to Nathanail xDD
Topaz mistrz dyplomacji owszem, ale nie zapominaj, że dostał złoty medal w kategorii: "Szczerość" oraz jego mottem życiowym jest "Don't talk to me" XDD
W takim razie Topaz jest zarezerwowany, ale od razu mówię, że jest lekko używany xDD
Wiesz jeszcze by się podniecił... chociaż może... a dobra kij, przepuściłam możliwość +18 XDD
Hahahaha xDDD Dedłam kurwa xDDDDDD
I tutaj proszę państwa pokazałam, że Oscar jest cholernie słaby psychicznie... *również przytula Oscara, ale po chwili uderza go po łbie* ale mogłeś się przespać jeszcze raz z bratem!
A to prawdopodobne XDDD
Mh... Może Stevenowi pomoże? XDD
Nie za młody by pić? Chyba, że kakao XD
XDD tró
*jeb w biurko* XDDDDDDDDDDDD umarłam
Gorzej z Jack'em XDDD
I kolejny szczery xDDD
XDD Dokładnie x3
Bidny Jack, nigdy nie traktował CHB jak rodziny, a SPO już tak i w jednym momencie wszystkich ich tam wymordowali (pomijając John'a bo wiadomo co)
XDD Ja wim, wim ale ja tak lubię xDDD
Jest spójny i ciekawy i niekrótkawy! Nie chrzań! xD
Dziękuję za wenę i również pozdrawiam ^^
Pjona! A z czego konkretnie? xD
UsuńDobra... ale Noxiuma trzeba by zabić... ktoś się powinien podjąć tego zadania... ups, nie ma chętnych? xD
No ja wim, że to było takie metaforyczne, aczkolwiek z nieśmiertelnością też by było ciekawie... xD
Ano właśnie... skąd on kasę na to wszystko weźmie?
Właśnie taka miała być ta aluzja... xD
Ale ja nic do ciebie nie mam, tylko do niej... xD
Tak!!! jestem jak najbardziej za!!! ;D
No w sumie...
Topaz taki niewyedukowany... xD
To on dostaje order w kategorii Elokwencja Wypowiedzi xD
Fajne motto życiowe... też takie chcem xD
Oj ciii... wzrost się zgadza... wiesz, dla osoby niskiej jak facet ma te 167 cm, to jest fajnie... xD
No właśnie... ych...szansa zmarnowana... ;__;
No co? Sama prawda! *^* i przepraszam... nie chciałam zabijać... xD a na Woodstock to sama kiedyś zamierzam jechać... i na te Światowe Dni Młodzieży za rok... xD
Nie jest... on jest jedną z moich najulubieńszych postaci... *^* ale fakt... mógł się z nim przespać... bajdełej, to coś mi odbiło, bo zaczęłam shippować Sibiego z Oscarem... xDDD
I Sibi taka piosenka idealna do momentu... xD
To jest dobry pomysł ;)
Ciii... polać mu wódki! xD
Wybacz! Nie chciałam zabijać! *^*
Oj tam... on też się cieszy... prawda brat? hmmm... kazał mi spierdalać.. xD
Szczerość kurwa! xD
A to sukinkoty... SPO było super... jakby nadal istnieli, to bym się tam przeprowadziła xD
Taaa... wiem aż za dobrze >.<
Nie jest spójny, a już na pewno nie ciekawy... xD
Eee tam, nic wielkiego czasowniki nieregularne xDD
UsuńRaczej ni... wiesz... paczając na to co zrobił Sibi'emu... ni... postoję
Niom... Ale wtedy Topaz byłby jeszcze bardziej bidny xDD
To Percussus... lepiej nie wnikać skąd xd
XDD może będzie kiedyś xD
Ja wim xDD
xDD tró
Taka rozkmina tyraz xDD
Ano, Topaz musi być uświadomiony xDD
Og XD
To bierz XDD Motta takie zawsze spoko xDD
XDDD No cóż... czyli Topaziątko mimo swojej niskości może mieć branie xDD To je w sumie śmieszne, Topaz jest jednym ze starszych wiekowo obozowiczów, a wszyscy mają go za dzieciaka xDD
Powiem ci szczerze, że miała być w tym rozdziale z nimi +18, ale jak już zaczęłam pisać to zrezygnowałam xDD
XDDDDDDDDDDD Dalej zbieram się z podłogi XDD
Jest, jest, tylko udaje silnego, jakby był silny to nie zachowywał się... mh... tak jak będzie się zachowywał xDD
Spokojnie w mojej głowie istnieje tyż taki ship xD
Dokładnie, wyobraź sobie śpiewanie tego na jakimkolwiek pogrzebie XDD
Nio ba XDD
Ale pewnie nie wypije, bo gorzkie xDD
Wybaczam XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
XDD Jack tyż szczery xDD
Ale prawdziwa szczerość XDD
Ano, wisz tak szczerze, to ja właśnie wolałabym być w grupie typu SPO niż CHB czy CJ, no ale xDDD
XDD To taka moja tradycja rozdziałowa XD
Jeszt *^*
To zazdro, bo to niewiele... ja muszę test poprawić... nazwy państw i całe te bierniki i celowniki, czy co tam jest w niemieckim... xD
Usuń*rozgląda się po sali* są jacyś inni ochotnicy?
Hyhy... bo to wcale nie tak, że jestem wredną sadystką... xD
Ano tyż prawda...
To ja czekom *^*
Bo ludzi trzeba uświadamiać... xD
No właśnie... motto jest bardzo ważne... chociaż ja może zostanę przy moim dotychczasowym "I tak wszyscy umrzemy..." xD
Ano może... to jest tak jak ze mną: jestem jedną z najstarszych osób w klasie, a i tak mnie wszyscy mają za dziecko... co mnie czasami wkurza... :/
Wiesz co... jeszcze raz z czegoś takiego zrezygnujesz, to będzie foch... xD
Oscar na Woodstocku... nie no, okej... XDDDDD
zaraz... masz na myśli ten fragment: "Syn Erosa się zmienił, prawda? On mnie będzie teraz rozumiał…" ? ;__;
To pjona! Ale serio, ten ship mi się bardziej rzucił na mózg niż Natscar xD
To by było niestosowne... a wiesz, że jak byłam parę lat temu na pogrzebie dziadka, to ksiądz powiedział coś takiego, że tak naprawdę śmierć powinna być świętem wesołym, bo człowiek odchodzi do lepszego życia... nie to, że coś, ale ciekawa teoria... xD
To o nie lubi gorzkiego? O_o
Dziękuję xDDDDD
Jak miło... chyba się jednak nie do końca cieszy... xD
No tak... bo wredna szczerość to co innego... :/
Pjona, ja też! Załóżmy nową! xD
Zdążyłam przywyknąć... aczkolwiek nadal się wkurzam, że trzeba czekać do następnego rozdziału, żeby zobaczyć co się stanie... >.<
Biednaś xD Ale ja mam przeca opóźniony materiał xDD
UsuńNi ma xDD
Bidny Topaz Q.Q
Wisz... z drugiej strony, burdele raczej sporo zarabiają xDD
Okie XDD
Szczególnie Topaza xDD
Bardzo optymistyczne XDD
U mnie jest na odwrót, jestem najmłodsza i wszyscy biorą mnie za starszą xDD Raz mnie kolega spytał, czy ja przypadkiem nie zdałam w szóstej klasie xDD
To cię nie poinformujem wtedy *^* xDDDD
Yeah x3
Whoa... a myślałam, że nie będzie takiej osoby XDD
XDD Może Sibi za bardzo wziął te słowa do siebie? XDD
Nie, lubi słodkie xD
No raczejxDD
Ano Q.Q
Pjona! Doba jestem za!
XDD Szczególnie, że ostatnio sporo mi zajmuje pisanie x3
Tak bardzo nie chce mi się logować... ale spokojnie to nadal ja xD
UsuńTelefon mnie nie lubi... miałam do połowy napisaną odpowiedź i zdechła...
No i z tą poprawą w końcu nie pykło... po świętach xD
No cóż... w takim razie trzeba kogoś wylosować xD
Ano biedny... zaraz, zaraz, a niby to kto opisał jego gwałt w opowiadaniu? I że niby ja jestem sadystką... xD
Hyhy... no w sumie... ponoć tak ponad 3000 dziennie... xD
Optymizm kurwa! Znaczy się no... dla mnie to jest optymistyczna wizja... chyba coś ze mną nie tak xD
Zamieńmy się datą urodzenia i wszystko będzie się zgadzało! XD
Czyżbyś się bała mojego focha? *szatański uśmiech*
No widzisz? Jednak jest! Albo niech zrobią trójkącik... w sensie Sibi, Oscar i Nat... xDDD
Ano to możliwe... ale jeśli po śmierci jest lepiej niż tutaj, to ja jeszcze dzisiaj się rzucam pod pierwszy lepszy samochód... może z wyjątkiem Multipli xD
To posłodzimy! (co kurwa?!) XD
Tylko jak ją nazwiemy? XD
Ych... i trzeba czekać... nie-fair... chociaż teoretycznie sama powinnam coś napisać... ale ciii... xD
Nika tak bardzo z anonima w szkole..
OdpowiedzUsuń"Oparł swoją głowę o moje ramię, po czym wysunął swój język i zaczął lizać płat mojego ucha. Wzdrygnąłem się mimowolnie.
-S-p-i-e-r-d-a-l-a-j kurwa ode mnie! – Ryknąłem i mimowolnie zacząłem wołać Percussusa w myślach.
-Nie ładnie jest wyzywać kogoś kogo nie znasz."
No dokładnie! On tu z sercem z wszystkim a ty Topaz taki "zwyczajny skurwiel"?!
"Pewnie gdybym teraz trzymał coś w dłoni teatralnie upuściłbym to na podłogę. Cholera jasna… Do kurwy jasnej Anielki! Czemu to zawsze mnie musi spotykać?! "
Primo co masz Topcio do Anieli?
Secundo bo tag. x3
" -W nic szczególnego, to wy do mnie legniecie jak pszczoła do miodu.
-Bo widzisz kociaku, twoje ciało podnieca wszystkich dookoła…
-Zamknij ten jebany ryj! – Złożyłem ręce na piersi – Czy ty nie możesz przestać?
-Kociaku, coś jest z tobą naprawdę nie w porządku… w tym wieku nie myśleć o seksie? – Zacmokał cicho – No tak… jesteś tym uległym, to raczej logiczne, mój błąd.
Uderzyłem się dłonią w czoło. "
Serio Percussus czeba mu podpaski kupić.. I Topaz taki facepalm.. XD
"-Och, kociaku – Percussus pogładził mnie po głowie – mój słodki, słodki, słodki kociaku – złapał mnie za szczękę i spojrzał mi w oczy – Jesteś tak cholernie bezbronny. Taki kruchy…
-Zamknij się! – Próbowałem się wyrwać.
-Kociaczku – Percussus zbliżył swoją twarz do mojej – Nie otwieraj swojego umysłu dla innych. Nie otwieraj go dla Noxium’a, ani dla Felici. Dla nikogo… tylko dla mnie, rozumiesz?
-Słuchaj Percussus… - Zmarszczyłem czoło – Skończ, okej? Po prostu skończ, pierdolić. Sam zdecyduję z kim chcę rozmawiać, kogo chcę wpuszczać do swojego umysłu i w ogóle… "
A zakład że nie ty Topaz? Percussus tu z serce ze wszystkim a ty taki... *kręci głową*
"Kocham przyglądać się innym. "
Topaz jebany stalker.
"I może ten obóz jest cholernie spedalony, ale w porównaniu z tobą nawet para gejów jest hetero."
Ale go zgasił.. xD
W szkole być anonimowym.... więcej nic xDD
UsuńNo wisz... Topaz to Topaz xDDD
Topaz ma wszystko do wszystkich xD
XDD
To go zacznij sponsorować xDD Dokładnie xDDD
Bo Topaz jest w kij nie czuly xDD
Ba!
No wisz... trzeba było xD
A więc jestem :v
OdpowiedzUsuń"I wtedy poczułem jak ktoś mnie dotyka w ramię, po czym obejmuje od tyłu."
PEDOFIL!
"-S-p-i-e-r-d-a-l-a-j kurwa ode mnie! "
Ło, szalony, potrafi literować :')
"-A właśnie, podpaski ci kupić? – Zmarszczył groźnie czoło – Zachowuj się jak chłopak."
Co się go pytasz?
Zapylaj do sklepu!
"– Chociaż mnie ranisz. "
To jego da się zranić?
O skurwesyn.. XD
" z drzewa obok zeskoczył Sibi "
A on co? Assassin? XD
"Tak – odpowiedział bez wahania Percussus. "
Szczerość lvl. ja XD
*klaszcze*
"Jasna cholera, nie przeliżę się z Travisem, bo kompletnie mi on nie leży. A z drugiej strony Topaz… Dobra to będzie cholernie nie miłe…"
A co to za różnica? I tak jesteś ciotą.. XD
"Topaz wyprostował się z pewną dumą, kącik jego ust zadrgał lekko z obrzydzeniem, po czym chłopak warknął"
Zgwałcili mnie! Mam być z czego dumny! XD
"– Po prostu dzisiaj jest dzień dobroci dla zwierząt. A teraz łaskawie spierdalaj pedale, rzygać mi się przez ciebie chce. "
Dobra wymówka to już połowa sukcesu :')
"Oscar zakrył sobie dłonią usta, powiedział coś, ale nie byłem w stanie zrozumieć, dopiero kiedy złapałem go za dłoń i mogłem zauważyć jego usta które ułożyły się w zdrobnienie jej imienia: Ann. "
Biedny Oscar.. ale i tak dobrze, że zdechła XD
"był też bardziej niepokojące plotki, że sama Ann miała coś nie tak z głową (w sensie miała jakiegoś pasażera czy coś) "
A po chuja jej jakiś "pasażer"? Nie wystarczająco ma znaczy miała w głowie nie tak?
"– Było tyle krwi. Syn Erosa się zmienił, prawda? On mnie będzie teraz rozumiał…"
W sumie nie wiem jak to skomentować :')
"Po pierwsze jedna z najbardziej wkurwiających lasek w historii obozu kopnęła w kalendarz"
Nie kopnęła tylko kulturalnie zdechła..
"Odwróciłem się natychmiast i w sumie kurewsko dobrze zrobiłem, bo w ostatnim momencie uniknąłem przecięcie mnie mieczem na pół. "
Tzw. SUPRAJS MADAFAKA!
Dobra, strzelamy formułkę! XD
Także wiesz.. dużo weny, weny, weny no i.. nie wiem.. nie myślę już :')