wtorek, 17 marca 2015

ROZDZIAŁ XVIII

Rozdział dedykuję Akarisu 
Już dawno powinnam strzelić Ci dedyka, ale za każdym razem
jakoś zapominałam, przepraszam!
Tak czy siak dziękuję Ci za te wszystkie Twoje genialne pomysły
które mi podsuwasz. Oraz za wymyślenie przegenialnej postaci o której 
(chociaż boję się ją schrzanić)
się idealnie pisze. 
Dziękuję Ci również za Twoje długie i sensowne komentarze
Oraz za te wszystkie nasze rozmowy! 


Rozdział XVIII. Ostatnie chwile spokoju


αNATHANAILα


Domek Erosa jest niesamowicie pusty i cichy kiedy już od trzech dni w salonie nie ma Oscara i nie słychać szelestu kartek tych jego książek. Głupi, głupi brat! Po cholerę on się w ogóle zgodził iść na misję z Chase?! Ba! On nawet nie tyle się zgodził! On bez żadnego „ale” na nią wyruszył. A zresztą…

Zajęcia na obozie odbywały się niby normalnie. Wszystko wydawało się być cholernie normalne, pomijając fakt, że za dowództwo można uznać domek Ateny i wszystkich jego mieszkańców… No prawie wszystkich.

-Nie rozumiem… Dlaczego? – Natknąłem się na Sibi’ego leżącego na ziemi z dłońmi rozprostowanymi w sposób łudząco przypominający krzyż – Hm? – Poderwał się lekko i spojrzał gdzieś za mnie – Kim jesteś?! – wstał na równe nogi i zaczął się wycofywać – Odejdź! Zostaw mnie w spokoju! Odejdź! Odejdź!

Spojrzałem za siebie. Nikogo oczywiście nie było, ale Sibi upadł na kolana, zacisnął dłonie na uszach i zaczął krzyczeć przez łzy:
-Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! Po prostu się zamknij! Odpierdol się! Nie chcę cię słuchać!

Nie miałem zielonego pojęcia co zrobić… nie umiałem przejść obojętnie obok cierpiącego chłopaka, z drugiej strony jego zachowanie jest nieprzewidywalne i… ech… raz się żyje.

Ukląkłem naprzeciwko niego, zgarnąłem jego brudne włosy, wpadające mu do oczu.

-Wierz mi lub nie, ale ze mną ci nic nie grozi – uśmiechnąłem się do niego.

Podejrzewałem, że mnie nie usłyszał, ciągle płakał i ciągle miał z całej siły zaciśnięte dłonie na uszach, ale… on spojrzał na mnie tym swoim pustym wzrokiem, po czym… z całej siły się do mnie przytulił, trzęsąc się cały i ciągle przełykając łzy.

-Nie mają racji… prawda? Oni nie mają racji, tak? Mają? – Spytał mnie.

Fajnie…

-Nie, nie mają – postawiłem na najbardziej odpowiadającą mi odpowiedź – Boisz się ich?
-Są wszędzie… - wyszeptał – Obserwują mnie. Śmieją się ze mnie. Chcą, żebym był martwy… ja chcę być martwy, martwi nie słyszą, martwi nie czują… bycie martwym byłoby cudowne.
-Sądzę, że bycie martwym nie jest zbytnio interesujące, Sibi.
-Zamkną się, zamkną, zamkną, zamkną. Nikt mnie nie słucha! – Oderwał się ode mnie – Nikt mnie nie słucha! – Znowu zalał się łzami – Zostawcie mnie w spokoju! Skończcie mówić! Skończcie mówić! Nie chcę was słyszeć i… - spojrzał mi prosto w oczy, aż mnie ciarki przeszły po całym ciele, kiedy uśmiechnął się do mnie obnażając znacznie dłuższe i ostrzejsze, niż mi się wydawało zęby – Zabij mnie! – Ryknął w moim kierunku – Zabij mnie… Proszę, zabij mnie! Nie mam po co żyć! Nie chcę ich słyszeć – Sibi skulił się z przerażeniem – Nie chcę widzieć! Nie chcę ich widzieć, nie chcę tego widzieć… Ja nie…

I w jednej chwili przestał. W jednej chwili się uspokoił, przestał płakać, usiadł spokojnie na ziemi, przyłożył swój kciuk do ust i zaczął się wgapiać swoim pustym spojrzeniem w najbliższe drzewo, mruknął jedynie jedno słowo:
-Światło.
-Co?
-Światło – powtórzył ze spokojem wskazując na drzewo.
Westchnąłem ciężko. Zachciało mi się rozmowy. Potargałem Sibi’ego po włosach, po czym odszedłem.

α α α


-A tak ogólnie to po jaki kij kurwa siedzisz na drzewie?! – Ryknął w moim kierunku Jack.
Byłem lekko zapatrzony, więc odpowiedziałem jedynie:
-Światło.
-Ja pierdolę – Jack uderzył się dłonią w czoło i zaczął się wspinać do mnie, a kiedy już siedział obok wgapiał się tak ja w horyzont – Ja jebię…
Kawałek drogi za granicami obozu rozciągało się rażące światło. Jakby słońce spadło na ziemię.
-Jaka supernowa wybuchła? Ja pierdolę, tylko nie mówcie mi, że jakiś jebany bóg przyjął swoją prawdziwą formę.
-Hę? – Zmarszczyłem czoło – Nie rozumiem.
-Bo jesteś jebanym debilem – Jack przysunął się nieco bliżej – A teraz kurwa serio, od jak dawna jest to oczojebne światełko?
Wzruszyłem ramionami.
-Nie wiem… No tak trochę już jest.
Jack westchnął ciężko i dopiero zdałem sobie sprawę, że jest niesamowicie blisko mnie, w sensie, teraz jakbym odwrócił głowę mógłbym go nawet pocałować…
-Zajebista odpowiedź – odparł z irytacją syn Hermesa – Zajebista. Może tak sprawdzimy co tam jest?
-Och? Sprawdzimy? My?
-Przepraszam – wycedził przez zęby – Przejęzyczyłem się.
-A ja jestem…
-Jesteś pedałem, fakt – wyszczerzył zęby, po czym zeskoczył z drzewa.
Zrobił kilka kroków po czym odwrócił się i krzyknął:
-No idziesz kurwa czy nie?!
-Mówiłeś…
-Jebany sarkazm, debilu – Jack złożył ręce na piersi.
Zastanowiłem się. Czekaj… czekaj. Mamy wyjść razem po za obręby CHB?! To trochę brzmi jak… randka! Wchodzę w to!
Zeskoczyłem z drzewa i poszedłem razem z Jack’em przed siebie, oczywiście nie miałem zielonego pojęcia, że ktoś za nami jeszcze pójdzie.

α α α


No to tak… Owszem doszliśmy (taaa…) do tego miejsca. Była to taka polana, wiecie… trawa, kwiaty, krzaki itd. po prostu natura i jeszcze raz natura. A upał był taki, że aż musiałem związać sobie włosy, pomijając to nie miałem niestety jak pogadać z Jack’em bo każde moje pytanie kończyło się z jego strony „Mhm…”. Nie, żebym narzekał, lepsze to od co drugiego „Kurwa” czy „Ja pierdolę”, albo ten jego „kij” (bez skojarzeń proszę), z drugiej strony jeśli on mi się podoba a ja też za brzydki nie jestem… no jak mnie można tak perfidnie… w ogóle jest takie słowo? Nieważne, tak perfidnie olewać.

-No to wygląda na to, że wzięło i światełko pykło – westchnąłem ciężko – Ale ładnie tu, ładnie. Można pozbierać kwiatki, zrobić wieniec…
-Spierdalaj pedale – warknął.
Przewróciłem oczami.
-Ej, no ja tylko próbuję znaleźć w tym jakieś romantyczne wyjście! – Rozłożyłem ręce w geście niewinności.
-Romantyczne? – Wycedził – Jeb się.
-No jakbym wiedział, że światełko weźmie i tak sobie pyknie to wziąłbym coś do jedzenia i zrobilibyśmy piknik.
-Ktoś już ci mówił, że jesteś kurewsko durny, Nathanail?!
-Ta… mój brat i ty – wyszczerzyłem zęby – Po za tym ja tylko udaję idiotę, niektórzy na takich lecą.
-To raczej tyczy się jebanych dziewczyn – Jack pokręcił głową – Chociaż ciebie bardzo łatwo z takową pomylić.
Jack rozejrzał się dookoła, zmarszczył czoło jakby coś mu się tu nie podobało.
-To jest trochę kurewsko dziwne.
-Eee tam – machnąłem dłonią – Było światło, ni ma światła.
-Ja jebię – Jack był chyba bliski załamania psychicznego – Ćpałeś coś, pedale durny?!
-Em… Miłość ćpię, tak codziennie i dożylnie.
Jack zakrztusił się co chyba było zamaskowaniem śmiechu, tak on się na chwilę uśmiechnął! Czyli jednak nie jest aż tak wkurzający.
-Czyli ćpasz takie obrzydlistwa? – Jack wystawił język z obrzydzeniem – A to kurwa znieczula?
-Nie, wręcz przeciwnie – zaśmiałem się.
-To źle… Kurwa schyl się! – Ryknął, wyjął swój nóż zza pasa i rzucił go prosto w moją głowę w ostatnim momencie się uchyliłem.

Za mną stał jakiś potwór. Nie znam się na potworach jak mam być szczery, w końcu co mnie obchodzi jak coś się nazywa? Jeśli chce mnie zabić, to to mi wystarczy!

Oczywiście przewróciłem się na ziemię, ale to nie istotne. Potwór zamienił się w pył, a Jack sięgnął po swój nóż i wycelował go w moją klatkę piersiową.

-Pedale, nie będę ci kurwa wiecznie dupy ratował, pilnuj jej.
-A mogę się zająć twoją?
-A spierdalaj – pokręcił głową – A po za tym ja wolę dominować.
-Już cię lubię, bo ja za tym nie przepadam – wybuchnąłem śmiechem.
-Ciebie to już nic nie brzydzi, pedale? – Jack pokręcił ponownie głową… zauważyłem, że ma taki tik kiedy jest… ja wiem… zakłopotany? – Nieważne… Bierz swój jebany łuczek, zaraz będziesz Legolasa udawać, mam nadzieję, że chociaż masz tą jebaną nieskończoność strzał?
-Przepraszam, kogo?

Jack machnął dłonią, po czym wyjął swój miecz i wtedy zauważyłem, że w naszą stronę zbliża się z jakieś… siedem? Osiem potworów. 
Jakoś przerażała mnie walka. Owszem nie jest to moja pierwsza i w ogóle, ale chyba wolę grzecznie siedzieć na tyłku i słuchać piosenek.
Jednakże przywołałem swój łuk i naciągnąłem pierwszą strzałę.

-Czekaj – Jack uniósł dłoń.

Najbliżej nas był… lew… nie… Lew z ogonem skorpiona?! Nie… Co to, to jest?... Em… nieważne. Tak czy siak z tego ogona wystrzeliwały w naszym kierunku jakieś czarne pociski, al’a kolce.

-Na co mam czekać? – Warknąłem.
-Och, po prostu myślałem, że te kolce zrobią z ciebie jebany ser szwajcarski, chciałem popatrzeć, no ale… nie czekaj, kurwa, od kiedy jestem twoim dowódcą?!

Wystrzeliłem strzałę w kierunku tego przerośniętego kota z ogonem skorpiona, ale chociaż moja strzała wbiła się w jego głowę, nie udało mi się dziadygi załatwić… Zamiast tego prawie oberwałem kulą ognia, ale nie zarejestrowałem który to jest taki ognisty.

Jack rzucił się na tego kolczastego. I nie wcale to nie było tak, że bardziej zafascynowałem się ruchami syna Hermesa niż przejąłem walką, przez co po raz drugi cudem uniknąłem spopielenia. No ale przynajmniej się ocknąłem!

Kątem oka odkryłem to ogniste coś i wystrzeliłem trzy strzały w kierunku takiej… jakby dziewczyny, ale o ciele wykonanym z ognia. Tak, to się nazywa mieć gorące ciało… nie i tak nie lubię dziewczyn.
Później postanowiłem pomóc Jack’owi, ale w chwili gdy wystrzeliwałem strzałę coś… szaro-białego przemknęło mi przed oczami i…
Tak to był Sibi, ale wyskoczył tak nagle, że odruchowo puściłem cięciwę i strzała wbiła się w ramię syna Ateny przez co chłopak w biegu wyrżnął się i poturlał prosto pod nogi jakiegoś potwora.

-Nie zwracaj kurwa uwagi! – Ryknął Jack – To coś jest herosem, mimo wszystko… poradzi sobie do kurwy nędzy!

Zerknąłem na Sibi’ego, ale Jack również nie miał najlepiej… I teraz co? Jack, Sibi. Jack lub Sibi… któremu pomóc?!

Zdecydowałem się na Jack’a… nie wiem nawet sam czemu. Po prostu to coś co go atakowało, odsłoniło brzuch, stając na dwóch łapach i zamachując się pierwszymi… i po prostu wystrzeliłem , celując prosto w serce. I powiem szczerze mogłem być z siebie dumny, bo w momencie kiedy strzała wbiła się w pierś potwora, zastygł w bezruchu po czym zmienił się w czarny pył.

Jack oczywiście nawet nie podziękował, pognał ku kolejnym potworom. Nie zapomniałem o Sibi’m… przynajmniej tak mi się wydaje, że nie, ale pognałem za Jack’em, pomagając mu pokonać pozostałe potwory… nie były tak wymagające jak to koto podobne coś, więc… to rozumie się samo przez się.
Ale odwracając się w kierunku gdzie leżał Sibi nie spodziewałem się… tego.

Sibi po pierwsze nie wyglądał na takiego któremu strzała jest wbita na wylot ramienia. Absolutnie nie wydawał się aby coś go bolało. Po drugie… stał na równych nogach, w dłoni trzymał… kamień? I z całej siły uderzał nim w twarz potwora, oczywiście… kamień to nie broń do zabijania i w ogóle… ale potworowi za każdym oberwaniem po pysku sypał się pył, Sibi czasami trafiał w oko, przez co oślepiał potwora.
Jack wymienił ze mną krótkie spojrzenie, kiwnąłem głową i wystrzeliłem strzałę zmniejszając tym samym cierpienia tego potwora, który miał to nieszczęście, że to Sibi przytoczył mu się pod nogi.

Syn Ateny po wszystkim wyrzucił kamień za siebie, po czym usiadł na ziemi jakby nigdy nic. Podszedłem z Jack’em do niego.

-Jesteś ranny, Sibi… - zwróciłem uwagę – Pozwól, że…
-To boli – powiedział pozbawionym emocji głosem – Boli.
-Wiem, więc powinieneś…
-Mnie boli… - Sibi uśmiechnął się od ucha do ucha – Boli.
-Ja pierdolę – Jack zacisnął dłonie w pięści – Świetnie, że boli! Świetnie! Kurwa, ale jakoś nie chcę nieść trupa do obozu i…
-Dużo trupów – powiedział ze spokojem Sibi i spojrzał na Jack’a – Będziesz niósł trupa… za kilka tygodni, będziesz niósł trupa… Nieżywi są…

Sibi nie dokończył. Zaczął bujać się raz do przodu raz do tyłu.

-Sibi, chodź, zaprowadzę cię do kliniki – wyciągnąłem do niego dłoń.
Syn Ateny spojrzał na mnie z przerażeniem, krzyknął coś w języku którego nie rozumiałem i wskazał za mnie. Oczywiście nic za mną nie było…
-Dobra, dzieciak spokój – Jack przewrócił z irytacją oczami.
-Dlaczego?
-Co dlaczego? – Warknął Jack.
-Dlaczego to ciebie wybrał?
-Kto?!
-On – wyszeptał Sibi i uśmiechnął się pogardliwie – Tyle dymu…

ΩNICOΩ


Ocknąłem się… tak tradycyjnie powiem, że na klinicznej pryczy. Nie ma w tym już zaskoczenia… Jak i również w tym, że potwornie bolała mnie głowa.

-No witam – uśmiechnął się do mnie Steven – Po twojej minie sądzę, że samopoczucie sięga niżej niż „fatalne”.
-A jakbyś zgadł – westchnąłem ciężko – Czuję się jakbym… spał wieczność.
-Mhm… Trochę minęło – Steven zapisał coś w zeszycie – Nie martw się. Wypiszę ci chyba kartę stałego pacjenta – zaśmiał się pogodnie – Trochę nie było cię. Leo się o ciebie martwił.
-Leo? Ach… jasne – zwiesiłem głowę, miałem nadzieję, że Percy… nie, to nie ma znaczenia – Miałem… przekazać coś Chejronowi – zmarszczyłem czoło.

Miałem pustkę w głowie! Nic… nic nie pamiętam po tym jak zwiałem wtedy z pawilonu.

-Chejrona nie ma – Steven zwiesił ponuro głowę – Ale… pewnie niedługo wróci.
-Jak to nie ma?! – Zerwałem się, przez co zakręciło mi się w głowie.
-Och… Nie wiem i leż – Steven położył mnie z powrotem.
Chejrona nie ma? Miałem przekazać mu jakąś informację? Nic nie pamiętam? Co się tu do cholery dzieje?!
-Trochę musisz jeszcze tutaj poleżeć – Steven usiadł przy stoliku i zaczął pisać w zeszycie – Wiesz znaczy… ech… no nie jestem najlepszy w medycynie, ale Shalott jest dużo w tym lepsza… no tak więc…
-Jesteś grupowym Apolla – opadłem na poduszkę – starasz się jak możesz, okej. Nie tłumacz się.
Steven pokiwał smętnie głową.
-Steven? – Zacząłem po chwili.
-Mh?
-Wiesz może co u Percy’ego?

Steven odłożył długopis, zamknął zeszyt po czym westchnął ciężko.

-Może nie powinienem być osobą która powinna ci mówić, ale… Percy wrócił do Ann, ale od wielu, wielu dni nie widziałem go po za domkiem.

Spojrzałem z lekkim przerażeniem na Stevena. Mój… mój Percy jest znowu z Ann? Nie wychodzi z domku… Nagle miałem znowu ogromną ochotę wybiec z kliniki prosto do domku trzeciego i wygarnąć Percy’emu… Ale co to da?

Spojrzałem smętnie w sufit. Znowu, znowu zostałem na lodzie? Znowu ma być tak jak kiedyś? Nie… Nie, ja tego nie wytrzymam. Nie wytrzymam kolejnego patrzenia jak Ann jest z Percy’m… to mnie całkiem zniszczy.

-Ale pocieszę cię – Steven potargał swoje blond włosy – Ann jest na misji, nie ma z nią Percy’ego.
-I co z tego?  - Westchnąłem ciężko.
-Nico... wyście się wtedy tylko…
-Nic nie mów – uciszyłem syna Apolla.

Wtedy drzwi kliniki otworzyły się i do środka wpadł Travis. Steven ledwo zdążył wstać, a już wisiał na nim Syn Hermesa, obejmując go zarówno nogami jaki i rękoma.

-Scott idioto! – Zaśmiał się Travis – Miałeś przyjść na szermierkę!

Steven poklepał Travisa po głowie, po czym wskazał na mnie. Syn Hermesa natychmiast odskoczył od syna Apolla, uśmiechnął się do mnie pogodnie i rzucił:
-Siema, Nico! Jak życie?!
-Travis… - Steven pokręcił głową – Poczekaj na zewnątrz, dobra?
-Pff… Dobra, dobra, ale masz się pośpieszyć! – Już miał wyjść ale w ostatnim momencie rzucił jeszcze – I pamiętaj, że ten wieczór mamy tylko dla siebie… Masz się bać.
Travis wybuchnął śmiechem i zatrzasnął za sobą drzwi.
Steven pokręcił głową.
-Wróciliście do siebie? To dobrze – odparłem bez entuzjazmu.
-Też się cieszę –Steven zamyślił się na chwilę – Pójdę do niego, zaraz powinna pojawić się Shalott… W razie co to będę rano.
-Jasne, jasne – pokiwałem głową – Miłej zabawy.

Steven parsknął cicho, pożegnał się po czym wyszedł z kliniki.

Nie minęło wiele minut, a pojawiła się Shalott. Przywitała mnie ciepło, zmieniła mi opatrunek… W miedzy czasie przewinął się tłum herosów z poważniejszymi lub mniej obrażeniami, ale Percy’ego nie było ani widu ani słychy… Bogowie! Na co ja w ogóle czekam?! Przecież to oczywiste, że teraz mnie będzie olewał! Przecież zerwaliśmy, a on kręcił na boku z Ann… Nie… chyba jednak nie byłbym w stanie spojrzeć mu w tą jego zakłamaną gębę.

◊TOPAZ◊


-Nie chcę pomocy – powtórzyłem uparcie.

Felicia usiadła obok mnie w cieniu drzewa. Było potwornie gorąco, aż musiałem zdjąć koszulkę, ale myślę, że nie było to w stanie przeszkadzać tej dziewczynie… Kurde… źle to zabrzmiało.

-Posłuchaj mnie, Topaz. Bycie naczyniem to nie jest coś co…
-Wiem – przerwałem z irytacją – Ale ja naprawdę nie potrzebuję… pomocy.
-Doprawdy? – Felicia uniosła z udawanym zaskoczeniem brwi – Ty nie potrzebujesz? Czy Fonos do którego należysz?

Zacisnąłem dłonie w pięści.

-Ja. Po za tym ja do nikogo nie należę – pokręciłem głową.
-Każdy tak mówi – westchnęła Felicia i zaczęła bawić się kosmykiem czarnych włosów – Najpierw jest „Jestem niepokonany, mam w sobie nieśmiertelną istotę!”, później zaczynają się coraz częstsze przejęcia ciała, demon zaczyna wykorzystywać swoje naczynie do własnych celów. Najpierw pomaga, aby później zranić. Naczynie zaczyna się gubić, kiedy po upadku znowu demon podaje mu rękę, po czym pozwala odejść i znowu podkłada nogę. Wtedy zaczyna się „Ale ja już nie chcę być naczyniem!”, ale co już możesz zrobić? – Felicia zamknęła oczy i westchnęła ciężko – Po czym naczynie nie marzy już o niczym innym jak o samobójstwie.

-Ja nie jestem taki – odparłem i zacząłem skrobać korę drzewa – po za tym Percussus… - Felicia drgnęła lekko na dźwięk imienia Fonosa – Percussus jest… inny.

Felicia uśmiechnęła się lekko i zwróciła swoją głowę w moim kierunku.

-Każdy jest inny – stwierdziła – A jednak morderca, to morderca. Złodziej, to złodziej. Prawy człowiek, to prawy człowiek. Każdy jest niby inny, ale po słowach jakich użyłam każdy wie o kogo mi chodzi – zmarszczyłem czoło – Fonos, to Fonos. Nie człowiek, Fonos.

Westchnąłem ciężko. Nie miałem zielonego pojęcia co powinienem na ten temat sądzić. Niby jakaś część mnie zgadzała się z nią… Ale z drugiej strony to było coś w stylu „Przecież Percussus nigdy nic złego nie zrobił”… po czym przypominałem sobie ostatnie zdarzenie i wtedy coś się we mnie łamało…
Skuliłem się lekko i głowę oparłem o swoje kolana.

Percussus, czemu milczysz? – Spytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi.

-Rozumiesz?  - Spytała po chwili Felicia.
-Twoją wypowiedź? Tak. Ale nie zgadzam się z nią.
-Masz prawo – Felicia uśmiechnęła się przyjaźnie – Nie będę cię do niczego zmuszać, ale uwierz mi, że było by dla ciebie lepiej gdybyś zamiast niego miał też przyjaciela wśród ludzi.
-Czemu?
-Ponieważ wtedy nie będziesz miał tylko jego.

Zmarszczyłem czoło. Zaraz… przez te wszystkie lata nie miałem przyjaciół. Wszyscy się ode mnie odseparowywali, albo wyzywali mnie od najgorszych. I tak trwało to dopóki nie zacząłem częściej gadać z Percussusem, a jeśli… Nie, nawet Percussus nie zrobiłby czegoś takiego. Jaki cel miałby w odpędzaniu ode mnie wszystkich?! To bezsensu.

Nagle potwornie rozbolała mnie głowa… Nie, poważnie myślałem, że z tego bólu zaraz zemdleję… Poczułem nieprzyjemne mrowienie w palcach i nagle pragnąłem zabić kogoś… najlepiej Felicię… Głos który słyszałem w swojej głowie, nie należał do Percussusa, ale kierował mną na równi z nim… Było tylko „Zabij, zabij, zabij, zabij…”…

I kiedy pomimo przerażenia swoim zachowaniem, chciałem już na poważnie zabić Felicię, ona położyła mi dłoń na czole, wyszeptała coś po łacinie i w jednej chwili to wszystko przeszło.
Wytrzeszczyłem oczy, spojrzałem z przerażeniem na swoje dłonie… Ja… byłem w stanie po prostu od tak kogoś zabić?!...

-Boże… - jęknąłem.
-Topaz… jesteś w porządku chłopak – stwierdziła – Nie dawaj sobie wmawiać różnych rzeczy. Owszem nie znam sposobu na pozbycie się Fonosa z głowy, być może to niemożliwe… być może tylko bóg jest w stanie to zrobić, tak samo jak tylko bóg może całkiem zabić demona. Ale nie zaszkodzi ci pomóc.
-To nie był Percussus – uparłem się – To nie on teraz mnie kontrolował.
-A kto? – Felicia westchnęła z lekkim zdenerwowaniem – Czemu go tak bronisz?
-Ponieważ… Spójrz na Sibi’ego chociażby! – Warknąłem – Nie chcę mieć tak popierdolonego umysłu!
-Nie znam tak do końca Sibi’ego, pewnym jest, że nie zawsze taki był, ale będzie taki do swojej śmierci, ale nie wiesz czy to jest na sto po demonie.
-Wiem – wstałem z miejsca i wyprostowałem się – Muszę sobie radzić sam.
-Ty tak twierdzisz, czy Fonos?
-Ja! – Ryknąłem – To ja tutaj stoję przed tobą! Nie Percussus! Ja!
Felicia pokiwała głową, wstała i podeszła do mnie… pomimo swojej ślepoty stanęła idealnie przede mną i spojrzała mi w oczy.
-Demony nawet jeśli wydają się dobre, to takie nie są. I to sobie zapamiętaj. Masz w sobie demona, jeśli już tego nie zrobił, to zrobi to w najbliższym czasie… wykorzysta cię. Zrozum to, ja nie jestem kimś kto chce dla ciebie źle, chcę cię jedynie ostrzec.
Spuściłem wzrok.
-Dobrze… może cię usłucham, ale nie będę się z nikim… zaprzyjaźniał. Jeśli mam znowu kogoś próbować zabić…
-Dlatego to ja chcę być osobą z którą mógłbyś pogadać, umiem uspokajać ludzi… trochę demony.
-Zastanowię się nad tym, dobrze?
-Masz czas… nie dużo, ale masz – uśmiechnęła się do mnie, po czym sięgnęła dłonią do moich oczu i lekko je przetarła – I nie płacz, nic mi nie zrobiłeś, więc nie masz powodu do strachu, jasne? Po za tym mam dług wdzięczności wobec ciebie…
-Wobec Percussusa – poprawiłem ją i poczerwieniałem cały – Ja nic nie zrobiłem.
-W takim razie mam wobec was dwóch, aczkolwiek to tobie pomogę.

◊ ◊ ◊


Kooooociaczku?
Tak, Percussus? – Westchnąłem ciężko i oparłem się o ścianę przy drzwiach do mojego domku.
No bo widzisz, kochanie… Jestem tak, ociupinkę zazdrosny.
Nie nazywaj mnie „kochanie,  i o co?
Ale jesteś moim kociakiem – Percussus wybuchnął zimnym śmiechem  - I jesteś kochany… Po za tym uprawialiśmy już seks więc…
Stul pysk! Po za tym sam mówiłeś, że mamy o tym nie gadać…
Że ty masz o tym nie gadać, kociaku. Dobra, powiem tak prosto z mostu… Nie za dużo spędzasz czasu z dziewczynami?
Przeszkadza ci to?
Tak, bo widzisz… Kiedy facet zadaje się z facetem to są kumplami, a kiedy facet z dziewczyną to od razu mówią, że para.
I jesteś o to zazdrosny?
W gruncie  rzeczy tak. Chcę cię mieć na własność, kociaku.
Masz pecha, nie jestem niczyją własnością. Dobrze wiesz, że obecnie w nikim nie jestem zakochany, więc nie widzę powodu, abyś był zazdrosny.
Kociaku ale ty jesteś zakochany…

Minęło trochę czasu nim cały sens jego wypowiedzi do mnie dotarł.

Co?! Pierdolisz, Percussus… Nie śmieszne.
Nie… Dzisiaj jeszcze nie pierdoliłem, jakaś propozycja, kociaku? A z resztą… skoro jesteś już zakochany to chyba powinienem się już z tym pogodzić… No cóż… i tak jestem zazdrosny o twoją przyjaciółkę, o twoje zakochanie trochę mniej… Ale i tak… Kociaku ranisz me serce.
Ty nie masz serce i pierdolisz.
Dobra kociak, to przyjdę do ciebie w nocy to sobie w łóżku wszystko obgadamy.

Wzdrygnąłem się.

Nie… Rozumiesz, nie.
A mi to zwisa kociaku, koniec kropka.
A ja mówię nie!
A ja żartuję.
Spadaj.

Percussus na jego szczęście zamknął się. Przerażają mnie jego pomysły… Ogólnie zastanawiałem się nad tym co mówiła Felicia… Nie mam zielonego pojęcia czy ma rację. Raczej nie… skoro Percussus siedzi już we mnie od (za kilka tygodni) osiemnastu lat, no to… Już dawno by chyba to wykorzystał, co nie?

Z resztą Percussus wcale nie jest tak na sto procent zły. Ma durne pomysły, ale nie jest zły… chyba.
Nathanail to jest dopiero wkurwiający facet, nim się Felicia powinna zająć… nie Percussusem. Ugh… Łazi taki pedał po obozie i myśli, że jest kurwa najlepszy… Jak ja się nim brzydzę…

Jeszcze rozumiem, jakby się z tym nie obnosił… ale on to powtarza na każdym kroku. Dlatego to tak wkurza. Ech… Dobra, starczy o Nathanail’u. Szczególnie, że zwróciłem uwagę, iż na schodach siedzi Sibi… Miał obandażowane ramię i to było jedyne co zmieniło się w jego wyglądzie… odkąd pierwszy raz widziałem go na obozie, tak ciągle ma te same ciuchy… tylko z każdym dniem coraz bardziej ubrudzone.

-Powinienem mu powiedzieć? – Westchnął do siebie – Nie, nie, nie… Za proste… A może… Tak…
-Co tam mruczysz pod nosem? – Warknąłem.
-Pachniesz śmiercią – wyszeptał ze spokojem – To miły zapach.

Zmarszczyłem czoło.
-Skoro tak twierdzisz.

-Oni właśnie cię obrażają, nie słyszysz? Czemu nie reagujesz? – Sibi zamknął z całej siły oczy.
-Mnie? Mh… Może dlatego, że ich nie słyszę Sibi?!
-Ale oni się z ciebie śmieją – kontynuował.
-A co takiego mówią? – Pokręciłem głową.
Sibi spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział powoli:
-Jesteś idiotą, którego spotka największe nieszczęście. Nigdy nie będziesz szczęśliwy, jesteś idiotą… Jesteś… jesteś… Ach! Zamknijcie się! – Sibi zacisnął dłonie na uszach – Po prosu się zamknijcie, nie muszę was  słuchać!

Przewróciłem oczami, ale wtedy Sibi nagle wstał, podbiegł do mnie i wyszeptał mi do ucha:
-Ktoś jutro zginie… Wszystko się rozsypie, ktoś ucieknie… ktoś zginie… będzie dużo mięsa.

-Kto? Sibi, kto?! – Złapałem go za ramiona.
-Człowiek – uśmiechnął się – Ktoś ważny dla obozu.
-Kto dokładnie?!
-Przecież powiedziałem,  że człowiek – Sibi był lekko wystraszony – Może ty?
-Nie żartuj sobie, Sibi!

Sibi uśmiechnął się lekko, oparł swoją głowę o moją pierś po czym wyszeptał:
-Bije… Spokojnie… Żyjesz.
-Przestań się do mnie kleić… - warknąłem.
Sibi jedynie jeszcze bardziej się do mnie przytulił, byłem gotów go odepchnąć z całej siły… ale nie potrafiłem… w końcu on nie jest normalny, to nie do końca jego wina.
-Sibi, uspokój się…
-Oni się ciebie boją – stwierdził z podziwem – Boją się kogoś… nie chcę cię zostawiać… Proszę, proszę, proszę…! – Ryknął nagle i zalał się łzami – Ja nie chcę ich słyszeć, niech oni mnie zostawią! Niech mnie zostawią w spokoju – uderzył mnie pięścią w pierś – Powiedz im, żeby mnie zostawili! Tylko ciebie omijają!
-Ale ich nie ma… - westchnąłem.

Sibi umilkł… Uśmiechnął się obłąkańczo i spojrzał mi prosto w oczy:

-Krew – wyszeptał – Jutro ktoś zginie. Już wiem kto… Dużo krwi. 

***

Okej, dzień dobry i w ogóle xD Tak więc kolejny rozdział z cyklu są na obozie a ja nie miałam weny, ale przepraszam Q.Q 
Ogólnie to nie mam za wiele dzisiaj do powiedzenie, więc oczywiście przepraszam wszystkich którzy pozasypiali i oczywiście nie, nie sprzedaję poduszek (mh... może to nie byłby taki zły pomysł? XD).

Aha! Drobne info... jest na blogu podstrona dotycząca postaci i grup. Nie, nie są to te ciekawostki które planuję dodać po skończeniu pisania, a jedynie podstrona informacyjno-przypominająca, ponieważ już kilka osób mi narzekało, że się gubią w postaciach. Stronka o postaciach i grupach, nic wielkiego ale jednak jakby ktoś się gubił czy coś xD 

Pozdrawiam wszystkich, a kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej, ale nic nie obiecuję, bo mam w kij dużo roboty Q.Q 

15 komentarzy:

  1. Dobra to lecim.

    " Podejrzewałem, że mnie nie usłyszał, ciągle płakał i ciągle miał z całej siły zaciśnięte dłonie na uszach, ale… on spojrzał na mnie tym swoim pustym wzrokiem, po czym… z całej siły się do mnie przytulił, trzęsąc się cały i ciągle przełykając łzy."
    Ale do mnie to się przytulić nie chciał!
    Ja też mu chciałam pomóc! XD

    "Westchnąłem ciężko. Zachciało mi się rozmowy. Potargałem Sibi’ego po włosach, po czym odszedłem. "
    Tak miło XD

    "Jack westchnął ciężko i dopiero zdałem sobie sprawę, że jest niesamowicie blisko mnie, w sensie, teraz jakbym odwrócił głowę mógłbym go nawet pocałować… "
    NO TO CZEGO CZEKASZ!

    "Zastanowiłem się. Czekaj… czekaj. Mamy wyjść razem po za obręby CHB?! To trochę brzmi jak… randka! Wchodzę w to! "
    To nie brzmi jak randka.. To JEST randka.. XD

    "-Em… Miłość ćpię, tak codziennie i dożylnie. "
    Najlepsza odpowiedź czteryeva.. XD

    "– Nieważne… Bierz swój jebany łuczek, zaraz będziesz Legolasa udawać, mam nadzieję, że chociaż masz tą jebaną nieskończoność strzał?"
    No jasne, kod na nieskończoność strzał i latanie.. Jak na prawdziwego Legolasa przystało.

    "-Dużo trupów – powiedział ze spokojem Sibi i spojrzał na Jack’a – Będziesz niósł trupa… za kilka tygodni, będziesz niósł trupa… Nieżywi są… "
    On na serio wyrocznią jest czy co? XD

    "-On – wyszeptał Sibi i uśmiechnął się pogardliwie – Tyle dymu… "
    No się chłopak podjarał.. normalna sprawa.. :')

    "-Jesteś grupowym Apolla – opadłem na poduszkę – starasz się jak możesz, okej. Nie tłumacz się. "
    Nico taki miły.. dobry braciszek. XD

    "-Siema, Nico! Jak życie?! "
    Jedno z najgłupszych pytań.. :')

    "-W takim razie mam wobec was dwóch, aczkolwiek to tobie pomogę. "
    Mądrze godolisz.

    "Nie… Dzisiaj jeszcze nie pierdoliłem, jakaś propozycja, kociaku?"
    Ta bezpośredniość :')

    "Sibi jedynie jeszcze bardziej się do mnie przytulił, byłem gotów go odepchnąć z całej siły…"
    No kurwa.. znowu? XD

    No także.. szału z komentarzem ni ma.. XD
    Rozdział nie jest nudny, proszę, ogarnij dupę..
    I lecim z formułką:
    Życzę ci dużo weny, weny, weny, weny, ludzi, którzy nie maja ujemnego IQ, wycieczek, weny, weny, weny itd.. XD

    Okay, to ja spadam patrolować plażę w moim czerwonym kostiumie! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wisz, Sibi przytula się kiedy mu się zachce xD

      Takie bromance to jeszt *o*

      Na zaproszenie xDD

      Taka piekielnie fajna randka, ni? XD No ale Nat będzie mógł się chwalić, że miał randkę z Jack'em x3

      No ba! Ja ciągle jestem z tej odpowiedzi dumna XDD

      Dokładnie xDD Kod na nieskończoność strzał is the best xDDD

      Ni, on tylko powtarza to co mu mówią Oni XD

      No dokładnie xD Dym taki spoko XD

      No ba! Ocknął się XDD

      Albo inaczej to ujmijmy... to było pytanie retoryczne xDDD

      Jak zwykle xDDD

      Percussus jest jedną z najbardziej bezpośrednich postaci pod tym względem... mh... pewnie dlatego, że absolutnie niczym się nie musi przejmować XD

      Yeah, Sibi obchodził dzień przytulania xDD

      Ale jeszt! XDD

      Ni ogarnem, bo ja twierdzę, że nudny w kij jest Q.Q

      Dziękuję za wenę, i za wenę, za wenę, oraz za wenę, a także za wenę, co do ludzi to przydałoby się, i za wycieczki dziękuję, oraz za wenę, wenę, a także whoa za wenę xDD

      Dobra, powodzenia życzę xD

      Usuń
    2. A chuj mu w kręgosłup! T^T

      Nie inaczej! XD

      Ale po kija mu zaproszenie..?
      Zaproszenia są dla ciot..

      Będzie szpan na połowę obozu XD

      No i masz być z czego dumna! :')

      #TeamLegolas! XD

      Ćśś.. na jedno wychodzi!

      Jeżeli jest dym to wina albo Lełona, albo podjarania!
      Wiem to! XD

      Trzeba nagrodzić braciszka.. :')

      No, a pytania retoryczne dla mnie są zazwyczaj głupie także wiesz.. XD

      Nie inaczej! XD *znowu się zaczyna?*

      Wyjebus totalus! XD

      Moja koleżanka ma dzisiaj urodziny.. jaki zbieg okoliczności.. :')

      No jest, jest..
      A idź ty w pizdu z tymi swoimi twierdzeniami..

      Ni ma za co! XD

      Ejj.. wylali mnie :c

      Usuń
    3. Biedny Sibi... Aczkolwiek może mu się spodoba xDDD

      No właśnie xDD Sibi jest bardziej bratem Nat'a z wyglądu niż byś podejrzewała xD

      No wiesz... On tak jakby jest ciotą xD

      Wszyscy będą zazdrościć, a przede wszystkim Vi XD

      Wim, wim xDDD

      #TeamLegolas4eva!

      Czy ja wim? XDD

      Albo... albo nie będzie spoilerów xDDD

      Yep, niech i jego Percussus w nagrodę zgwałci xDDD

      Pff... Obrażasz moją piękną sztukę Q.Q

      Dokładnie xDDD

      No dokładnie, wisz... ani chorobami się nie musi przejmować, ani dziećmi, ani tym, że go dupa będzie boleć, no po prostu luz XD

      To powiedz jej, że Sibi ją tuli na odległość xDDD

      XD
      Ni xDD

      Biednaś, przytulić?

      Usuń
  2. O żesz...! Ten rozdział jest genialny! I co ty chrzaniłaś, że masz problem z poczuciem humoru? Jest idealnie! *.*

    Sibi... czemu on tak prorokuje? Nie mógłby przepowiedzieć pokoju na świecie? Tak, wiem, nie mógłby.. ;___;

    Nie wiem czemu, ale Felicia wydaje mi się trochę dziwna... serio... O_o

    Że Nat i Jack randka? Hyhy... no nieźle... tylko niech nie zapomną o zabezpieczeniach xD

    Jack... nie kłamaj... brat... przecież doskonale wszyscy wiedzą, że wolisz być na dole xD

    O tak! Wianki są genialne! W wakacje z przyjaciółką zrobiłyśmy taki wielki ze zwykłych koniczyn... xD

    Steven i Travis znowu razem... kolejnemu bratu trzeba przypomnieć o zabezpieczeniach... xD

    Ej, ale Topaz chyba nie pozbędzie się Percussusa? Ani na odwrót? *^*bo bardzo zgrana z nich para...

    Mam nadzieję, że Ann zginie na tej misji... ale jak się coś stanie Oscarowi, to... ;___;

    Mój mózg myśli (nie, jednak nie), że umrze Persiak... bo się tak schował w tej trójce i się światu nie pokazuje... ale to tylko ja mam tak pojebany tok myślenia... xD

    Ale że Jack będzie niósł trupa? Niedobrze mi... ;_;

    Bidny Nico... Percy go znowu wystawił... oni zdążą się jeszcze pogodzić? Błagam *^*

    Ogniste potwory? Czyżby Leo miał z tym coś wspólnego? XD Ale serio, jak przeczytałam, że stworzenie z ognia to od razu takie "ani chybi anioł"... oczywiście racji nie miałam xD

    Nico i karta stałego pacjenta... u Stevena... uznasz mnie teraz za pojebaną, ale mam straszne skojarzenia... xD

    Jack w tym rozdziale po prostu rozjebał system... Nathanail zresztą też... xD

    Ejjjj... ale Jacktavian... co z tym parringiem? Chyba tego nie zniszczysz? *^*

    Topaz taki forever alone... szkoda mi się go zrobiło... nie wyobrażam sobie nie mieć przyjaciół ;^;

    A interes z tymi poduszkami, to raczej by ci nie wypalił... zero chętnych xD

    To ja przepraszam, że kom taki krótki, ale na telefonie piszę i nie chce mi się więcej męczyć z tą klawiaturą >.<

    Także zupełnie standardowo:
    Pozdrawiam i życzę tak duuuuuuuuuużo weny i czekam na następny rozdział ;)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... Cieszę sie ^^ Ale i tak twierdzę, że mam problem z poczuciem humoru xDD

      Bo głosy w jego głowie się nasilają niestety dla wszystkich, ale noł spoiler xD I nie, nie mógłby bo jego głosy dzielą się na:
      1) Wyzywają go
      2) Przepowiadają złe rzeczy i zmuszają go do patrzenia na nie

      Dziwni są fajni, po za tym i tak jestem z niej zadowolona *^*

      Czy u mnie się kiedykolwiek ktoś zabezpieczał? Ni? No właśnie xD Jack to twój braciak ty go ucz xD

      Wisz... nigdy nie miał okazji xD Po za tym z Nat'em, byłby na tej cholernej górze XDD

      *o* Ja robiłam z trawy i gałązek... może lepiej nic nie będę mówić xD

      No to na co czekosz? Leć do nich i ich ostrzeż xDD

      Z nich jest idealna para, jak takie stare małżeństwo XDDD

      hue hue hue hue hue xDDD

      A ja milczem, milczem, milczem XDD

      A z tym to akurat będzie chyba smutne, ale chyba nie za bardzo dla ciebie (noł spoiler) XD

      Mh... no zobaczymy jak to im wyjdzie xDDD

      To były dzieci Leo, ja to wiem *^*

      Hahahaha xDDD Dzięki Q.Q

      Ta dwójka razem = system do końca rozjebany, sooł XDDD

      Oj luju, spokojnie nie zniszczę raczej xDD Ale Octavian i tag jest teraz w CJ XDD

      Ma Percussusa... tak jakby xDDD

      Q.Q To może kubki na kawę?

      Szpoko, znam ból xDDD

      Dziękuję za wenę i również pozdrawiam *o*

      Usuń
    2. To już chyba prędzej z samooceną, bo poczucie humoru masz zajebiste ;P

      Dobsze... ja rozumieć... no prawie xD

      Ale to jedt spoko postać... tylko mi bardzo rzadko postaci żeńskie przypadają do gustu xD

      Ale on chyba powinien już takie rzeczy wiedzieć... w końcu ma jakieś... 16 lat? O kurwa... że on jest ledwie rok starszy ode mnie? XD

      No w sumie jak tak na to spojrzeć... xD

      Z trawy i gałązek by nie dało rady, bo nie umiałabym zapleść xD

      To ja biegnem w takim razie! *potyka się o sznurówki i spektakularnie upada* nie pykło... xD

      No dokładnie! XD

      Ty to chyba lubisz jak twoi czytelnicy cierpią? XD

      Sadystka... >.< xD

      Się zobaczy... xD

      No kiedyś się w końcu muszą pogodzić! XD

      Leo ma dzieci? O kurwa... O_o

      Ależ nie ma za co ;P

      To teraz niech naprawiają! ;D

      To dobrze... bo się zaczynałam bać, że ich rozdzielisz... to może niech Octavian przyjedzie znowu do CHB? XD

      A faktycznie! Ile ja bym dała za takiego przyjaciela... *rozmarzona mina*

      Nope. Nie da rady, bo przy czytaniu twojego opowiadania są zupełnie nieprzydatne ;D



      Usuń
    3. *sen jest kuhwa dla słabych xD pozdrawiam z łóżka xc*

      A samoocena a i owszem jebie się u mnie :3 cx

      To dobrze xD

      Mi też xD Felicia taka wyjątkowa x3

      Pff... myślisz, że Nathanail się tym przejmuje? XD A Jack tym bardziej nie skoro byłby na górze to i tak miałby lepiej xD

      No właśnie przecież Nat to prawie baba jest xD

      Miękkie gałązki były Q.Q

      Hahahaha no i biedny Travis nie będzie wtajemniczony xD

      Cx

      Ni xD ale lubię się wyżywać na postaciach xD

      Szczegół xD

      No takie Tró xDD

      Kiedyś XD

      Nieślubne xd

      Jest xD
      .
      No ale to akurat w porządku rozdymka cx jeszcze Percussus mógłby się do nich dołączyć xD

      Nigdy cx Jactavian 4eva xD mh... może cx

      Hahahaha xD nie tylko ty cx

      Q.Q i plan na biznes poszedł w pizdu

      Usuń
  3. "Głupi, głupi brat! Po cholerę on się w ogóle zgodził iść na misję z Chase?! Ba! On nawet nie tyle się zgodził! On bez żadnego „ale” na nią wyruszył." No właśnie! Co za ciota *^*

    OMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMGOMG! Natbi! WOOOHOOOO! Nowe OTP xD

    "Zastanowiłem się. Czekaj… czekaj. Mamy wyjść razem po za obręby CHB?! To trochę brzmi jak… randka! Wchodzę w to!" Kolejny ship na mojej liście xD (jakbym tego wcześniej nie shipowała)


    "-A spierdalaj – pokręcił głową – A po za tym ja wolę dominować." Acha...

    " Znowu, znowu zostałem na lodzie? " Ej Nico! Nie przejmuj się! Masz jeszcze Leo i Jasona i pierdyliard fanek xD

    II wersja " Znowu, znowu zostałem na lodzie? " LODZIE ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOHOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! TRAVEN FOREVA! RADUJCIE SIĘ NARODY! WOAH!!!


    " Po za tym uprawialiśmy już seks więc…" Nawet dwa razy!

    "-Krew – wyszeptał – Jutro ktoś zginie. Już wiem kto… Dużo krwi. " Tak optymistycznie C: . Czy to będzie, no wiesz kto? Bo w sumie nie było powiedziane że musi być ta osoba wtedy w obozie C:

    "
    "ponieważ już kilka osób mi narzekało, że się gubią w postaciach. " Kilka osób tzn? xD

    Ogólnie zajebisty rozdział, weny życzę i pozdrawiam C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak obrażasz Oscara Q.Q

      Hahaha xDDD OTP życia xD A teraz wyobraź sobie z nimi scenkę +18 .-.

      XD Ty wszystko shipujesz XD A shipujesz Topaz x jabłko? XDD

      To "Acha" wyraża więcej niż 1000 słów xDDD

      XDDD Leo szczególnie jest zainteresowany xDDD

      Goooooods xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

      No masz te swoje Traven, masz XD

      Ni, raz... Raz to tam był samogwałt xDD

      Tak to będzie sama wiesz kto (ni Voldemort XD)

      Ty, Ola M., Olena, Gabi, Oleg, Oskar itd. xDD

      Cieszę się, że się podoba xD Dziękuję za wenę i również pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Niech ten Kom będzie dla Ciebie dużą porcją weny i wody do podlania jej sadzonki 
    Więc najpierw to co zwykle: Rozdzialik Genialniutki, super się czyta i Ty wiesz, że dla mnie Twoja twórczość jest Niezwykła… tym razem WENA będzie na początku…. WENA, WENA, WENA, WENA, WENA Dla Ciebie :3 I wszystkiego co Ci tylko potrzebne. Trzymaj tak dalej i pisz tak SUPER :D

    „-Ja jebię – Jack był chyba bliski załamania psychicznego – Ćpałeś coś, pedale durny?!
    -Em… Miłość ćpię, tak codziennie i dożylnie.” -> Nat daj przepis na substancję XD

    „Zdecydowałem się na Jack’a… nie wiem nawet sam czemu.”-> Nat podoba Ci się mój braciszek??? 0.0

    „Przecież zerwaliśmy, a on kręcił na boku z Ann… Nie… chyba jednak nie byłbym w stanie spojrzeć mu w tą jego zakłamaną gębę.”-> To wszystko wina tej żmii :/

    „-Każdy jest inny – stwierdziła – A jednak morderca, to morderca. Złodziej, to złodziej. Prawy człowiek, to prawy człowiek. Każdy jest niby inny, ale po słowach jakich użyłam każdy wie o kogo mi chodzi – zmarszczyłem czoło – Fonos, to Fonos. Nie człowiek, Fonos.”-> Feli jaka mądra i dogłębna :3

    „-Masz czas… nie dużo, ale masz – uśmiechnęła się do mnie, po czym sięgnęła dłonią do moich oczu i lekko je przetarła – I nie płacz, nic mi nie zrobiłeś, więc nie masz powodu do strachu, jasne? Po za tym mam dług wdzięczności wobec ciebie…
    -Wobec Percussusa – poprawiłem ją i poczerwieniałem cały – Ja nic nie zrobiłem.
    -W takim razie mam wobec was dwóch, aczkolwiek to tobie pomogę.”-> Niesamowita scena… Normalnie jakbym tam była ;)

    „Masz pecha, nie jestem niczyją własnością. Dobrze wiesz, że obecnie w nikim nie jestem zakochany, więc nie widzę powodu, abyś był zazdrosny.
    Kociaku ale ty jesteś zakochany…”-> Zaskakujące… Chcieć więcej… :3

    „-Ponieważ wtedy nie będziesz miał tylko jego.”-> Innymi słowy Topaz uniezależnisz się.

    „-Krew – wyszeptał – Jutro ktoś zginie. Już wiem kto… Dużo krwi.”-> Jak możesz tak kończyć rozdział????!!!! 

    Na sam koniec jeszcze raz życzę Weny, mam nadzieję że jak najszybciej będę mogła czytać dalej.

    Serdecznie Cię Pozdrawiam i na pewno napiszę jeszcze przed następnym rozdziałem ^.^

    ~Akarisu(Córka Hermesa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jest, jest ^^ Aż chyba nawet zacznę wcześniej niż zwykle pisać kolejny rozdział ^^
      Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podoba ^^
      Dziękuję bardzo za wenę, przyda się, oj przyda ^^

      Myślę, że tam będzie sporo Oscara xD

      Jemu się większość podoba, ale Jack tyż x3

      Ano niestety Q.Q

      I ma dziewczyna rację *^*

      Cieszę się, że ta scena wyszła ^^

      Mh... Myślę, że poruszę ten temat w najbliższych rozdziałach ^^

      Dokładnie ^^

      Ja lubię tak kończyć rozdziały, to już u mnie taka nachalność xDD

      Dziękuję raz jeszcze za wenę i postaram się tym razem dodać szybciej ^^

      Również Cię pozdrawiam i czekam w takim razie ^^

      Usuń
  5. "-Światło.
    -Co?
    -Światło – powtórzył ze spokojem wskazując na drzewo."
    Głupi Nat. To przecierz oczywiste! XD
    "-No to wygląda na to, że wzięło i światełko pykło – westchnąłem ciężko – Ale ładnie tu, ładnie. Można pozbierać kwiatki, zrobić wieniec…"
    No się wzieło i się pykło... A wianuszki zawsze na probsie..
    "-No jakbym wiedział, że światełko weźmie i tak sobie pyknie to wziąłbym coś do jedzenia i zrobilibyśmy piknik."
    Mówiłam. Najlepiej lody Nat..
    "-Eee tam – machnąłem dłonią – Było światło, ni ma światła.
    -Ja jebię – Jack był chyba bliski załamania psychicznego – Ćpałeś coś, pedale durny?!
    -Em… Miłość ćpię, tak codziennie i dożylnie."
    Za dużo czasu z Sibim.. XD
    "Bierz swój jebany łuczek, zaraz będziesz Legolasa udawać, mam nadzieję, że chociaż masz tą jebaną nieskończoność strzał?
    -Przepraszam, kogo?"
    I będą walczyć za Narnie! * *
    I potępiam cię Nat..
    "chyba wolę grzecznie siedzieć na tyłku i słuchać piosenek."
    Siedzieć? *chichocze*
    "nie czekaj, kurwa, od kiedy jestem twoim dowódcą?!"
    Sam mówił że preferuje!
    "Tak to był Sibi, ale wyskoczył tak nagle, że odruchowo puściłem cięciwę i strzała wbiła się w ramię syna Ateny przez co chłopak w biegu wyrżnął się i poturlał prosto pod nogi jakiegoś potwora."
    To się nazywa wyskoczyć jak Filip z Konopi.. Wyskoczył jak Sibi z konopi.. Nie tak źle.. XD

    "-Nie zwracaj kurwa uwagi! – Ryknął Jack – To coś jest herosem, mimo wszystko… poradzi sobie do kurwy nędzy!"
    Sibi sobie nie da rady? XD
    "Sibi po pierwsze nie wyglądał na takiego któremu strzała jest wbita na wylot ramienia. Absolutnie nie wydawał się aby coś go bolało. Po drugie… stał na równych nogach, w dłoni trzymał… kamień? I z całej siły uderzał nim w twarz potwora, oczywiście… kamień to nie broń do zabijania i w ogóle… ale potworowi za każdym oberwaniem po pysku sypał się pył, Sibi czasami trafiał w oko, przez co oślepiał potwora.
    Jack wymienił ze mną krótkie spojrzenie, kiwnąłem głową i wystrzeliłem strzałę zmniejszając tym samym cierpienia tego potwora, który miał to nieszczęście, że to Sibi przytoczył mu się pod nogi."
    A nie mówiłam że sobie poradzi? Mój chłopiec. *^*
    "Jesteś ranny, Sibi… - zwróciłem uwagę – Pozwól, że…
    -To boli – powiedział pozbawionym emocji głosem – Boli.
    -Wiem, więc powinieneś…
    -Mnie boli… - Sibi uśmiechnął się od ucha do ucha – Boli.
    -Ja pierdolę – Jack zacisnął dłonie w pięści – Świetnie, że boli! Świetnie! Kurwa, ale jakoś nie chcę nieść trupa do obozu i…
    -Dużo trupów – powiedział ze spokojem Sibi i spojrzał na Jack’a – Będziesz niósł trupa… za kilka tygodni, będziesz niósł trupa… Nieżywi są…"
    Nieżywi są..? Martwi? XD
    "-Sibi, chodź, zaprowadzę cię do kliniki – wyciągnąłem do niego dłoń.
    Syn Ateny spojrzał na mnie z przerażeniem, krzyknął coś w języku którego nie rozumiałem i wskazał za mnie. Oczywiście nic za mną nie było…
    -Dobra, dzieciak spokój – Jack przewrócił z irytacją oczami.
    -Dlaczego?
    -Co dlaczego? – Warknął Jack.
    -Dlaczego to ciebie wybrał?
    -Kto?!
    -On – wyszeptał Sibi i uśmiechnął się pogardliwie – Tyle dymu…"
    No oczywiście. Idioci co nie Sibi?
    "-Ktoś jutro zginie… Wszystko się rozsypie, ktoś ucieknie… ktoś zginie… będzie dużo mięsa."
    No oczywiście.. Mięso zawsze spoko..
    "-Krew – wyszeptał – Jutro ktoś zginie. Już wiem kto… Dużo krwi. "
    Że znowu szpan?
    Koment niezbyt logiczny bo.. Bo Sibi "pomagał" pisać.. Nika tak bardzo z anonima..
    *wyrywa Sibiemu Siewce Wiatru* Jak na rozdział bez weny jest spoko.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było oczywiste jak... słońce XD

      Szczególnie takie z białych róż x3

      Myślę, że lody to byłyby głównym "pożywieniem" xD

      No tak trochę xDD

      Wiesz było wspomniane nie raz, że Nat nie czyta xD

      XDD

      Wisz... ale mu się szybko zmienia xD

      Mam nowe powiedzenie! XD

      Sibi zawsze da sobie radę xD

      No ba! Dobrze go tam szkolicie xD

      To myślę, że jest zbyt logiczne nawet jak na Sibi'ego xD

      Myślę, że Sibi się zgadza xDDD

      Szczególnie ludzkie... Wiesz Sibi kooooocha ludzi (ogarnij o co cho xD)

      Pewnie tak XD

      Rozumiem, dzięki za koma xDD

      Usuń
    2. To był Helios! Jebana ciota się mści bo wczoraj to Selene była na górze!
      Ni.. Z czerwonych.. jak krew.. X3
      No.. By się nie najedli.. Ale by nie mogli też siedzieć..
      Nawet nie ogląda? I to ja jestem Legolasem!
      No bo to pan wieczny okres.. XD
      "Wyskoczył jak Sibi z kamieniem."
      No bo to nas człowiek.. *^*
      My go po prostu dobrze karmimy.. Ostatnio nawet się umył... To znaczy wpadł do basenu..
      No czo? Ale dla Nata może ni..
      A my kochamy Sibiego.. i go karmimy.. *^*
      Ni ma za co.. *kłania się*

      Usuń