środa, 15 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XXII

Rozdział XXII. Nie wszystko jest takie jakim się wydaje


Ж OSCAR Ж


Trochę czasu minęło, wszelkie koszmary już zniknęły, cała ta misja przestała mnie już nawiedzać. Teraz w sumie brakowało mi dwóch rzeczy… widoku Ann oraz Nathanail’a. Jeśli chodzi o Ann to muszę się już z tym pogodzić… nie ma jej i nie będzie… chociaż boli.

A Nat… ten idiota wyruszył na misję i jeśli coś mu się stanie to nie ręczę za siebie, ma dwie lewe nogi, dwie lewe ręce, ogólnie większość ma lewe…

Jeszcze rzymianie przybyli do obozu. Nie wiem co mam o nich myśleć. Reyna jest całkiem w porządku, nie patrzy się z góry, aczkolwiek nie zamieniłem z nią ani słowa. Kręci się też rzymianin którego zdarzyło mi się już kiedyś widzieć, aczkolwiek omijam go szerokim łukiem jak większość. Jest też Yuno, ale z Yuno rozmawia tylko Jasmine.

No i Percy też wreszcie wylazł ze swojego domku. Aczkolwiek sądząc po jego zachowaniu jest nieco zdezorientowany i to mnie zastanawia… Jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Chciałem nie raz nie dwa do niego podejść i porozmawiać na temat Annabeth, ale czułem w głębi ducha, że nie powinienem.

Ten dzień był nie wyróżniający się niczym. Po za tym, że Jack wyszedł z kliniki i go gdzieś wcięło, po za tym, że Nathanail i reszta ciągle nie dawali znaku życia i po za tym, iż Sibi’ego również gdzieś wcięło. Nikt się tym zdawał nie przejmować, ale ja jakoś nie potrafiłem olać tej sprawy. Jeśli ktoś o tak chwiejnych emocjach opuszcza miejsce w którym jest bezpieczny albo nie robi tego z własnej woli, albo ma mniej lub bardziej ważny powód ku temu. Czemu więc ten dzieciak Ateny to zrobił? Nie wiem…
Siedziałem oparty o zachodnią ścianę mojego domku. Czytałem pewien stary dramat, lecz przypadkiem stałem się świadkiem rozmowy. To był chyba Max i rozmawiał z kimś kogo głos kojarzyłem lecz nie potrafiłem przytoczyć go do konkretnej osoby. Miałem ochotę wstać i odejść, nie jestem moim bratem i nie podsłuchuję wszystkich ludzi na obozie, ale jeden fragment ich rozmowy mnie zastanowił:
-… Ten obóz jest domem dla wielu herosów – stwierdził Max – A ty przeskakując z armii do armii narażasz go na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Czemu aż tak zależy ci na wojnie? Czemu nie chcesz zemścić się na grupie która powstrzymała twoją matkę? CHB nie ma z tym nic wspólnego.
Zamknąłem cicho książkę. Zapadło milczenie, aż w końcu odezwał się nieco poważniejszy i zarazem chłodny głos:
-Tamta grupa już zapłaciła, dzieciaku Fatum. Eris po prostu dąży do tego samego co moja matka.
-A co ci to daje? – Głos Max’a się załamał – Narażasz się tylko na cholerne niebezpieczeństwo!
-Cii… - uciszył go chłopak – Po pierwsze tłumaczyłem ci niejednokrotnie… nie rozmawiajmy o tym tutaj. Po drugie nie mogę powiedzieć dokładnie, wiesz o tym.
-Nawet mi?
-Nawet tobie – znowu zapadła cisza ale nie trwała długo, po chwili dodał – Chyba, że zgodzisz się na moją propozycję. Dołącz do mnie. Dołącz do Eris. Jako dzieciak Fatum jesteś…
-Nie – Max westchnął ciężko – Nie dołączę tylko dlatego, że zżera mnie ciekawość… że dobija mnie fakt, że jesteś dla mnie zamkniętą księgą.
-Nawet jeśli mamy rację?
-Nie, nie macie jej… prawdopodobnie.
-Prawdopodobnie? – Chłopak zaśmiał się cicho – No cóż… Wiedz, że nie zmienię zdania. Nie jestem kimś z miękkim sercem, nie zmienię go nawet dla ciebie… masz po prostu uciec z obozu przed tym piekłem, jasne?

Znowu cisza, tym razem znaczcie dłuższa.

-Zobaczę – odezwał się w końcu Max – Mam tu przyjaciół, nie porzucę wszystkich i wszystkiego tylko dlatego, że twoim zachciało się coś zniszczyć.
-Żadne zachciało! Tyle z was już zginęło! – Najwyraźniej tamten chłopak zapomniał o tym, iż mają być cicho.
-Czyli przyznajesz się, że masz coś wspólnego z tymi zabójstwami wspólnego?
-To nie tak – zawahał się chwilę – A przynajmniej nie ja osobiście.
-Po cholerę to robicie?
-Być może faktycznie po nic… Max ty weź na siebie bardziej uważaj, co? Nie chcę widzieć żadnych wyczynów po twojej stronie, stój z boku i…
-I udawaj, że nic się nie dzieje? Sorry Ash, ja tak nie działam.

Ж Ж Ж


Oddaliłem się od nich praktycznie kiedy tylko rozmowa między nimi się zakończyła… była zbyt dziwna, żeby… mh… dać się przyłapać na podsłuchiwaniu. Ash… moja niezawodna pamięć znowu zawodzi. I znowu Max? On wiecznie się w coś pakuje… może powinien ograniczyć czas jaki spędza z Jack’em, nie zaszkodziłoby.

I to jest ten moment kiedy żałuję, że na obozie są tylko obozowicze. Może nie jestem za tym, żeby ganiać co potknięcie na skargę, ale… tamta rozmowa. Mówcie mi, że jestem nadczuły po misji, ale nie wiem czy powinienem puścić tę akcję w nie pamięć.
-Hej di Carlo – zawołała za mną Nataline.

Nie, żeby coś ale niespecjalnie cieszyłem się na jej widok. Chyba za bardzo kojarzy mi się ze śmiercią… Tanatos i w ogóle. Dziewczyna poprawiła swoje różowe włosy i westchnęła ciężko.

-Bladyś, anemię masz?
Pokręciłem przecząco głową, dziewczyna zrobiła balon z gumy.
-Ej słuchaj, bo wiesz co do twojej ostatniej misji…
-Nic o niej nie mów – przerwałem jej zbyt ostrym tonem – I wybacz, ale nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy.
-A Nat się odzywał? – Spytała z pewną nadzieją w głosie.
-Nie! – Poprawiłem okulary – A teraz wybacz ale jestem zajęty.

Odwróciłem się na pięcie i odszedłem w kierunku plaży. Nie miałem zamiaru gnić w domku, a nie chciałem też iść gdzieś gdzie prawdopodobnie będzie dużo ludzi. Nie chcę się alienować czy coś, chcę mieć po prostu raz na jakiś czas święty spokój.

Tak jak się spodziewałem nie było tam praktycznie nikogo… oprócz Percy’ego. I w sumie to właśnie z nim chciałem najbardziej i po części miałem właśnie nadzieję, że spotkam go w tym miejscu w końcu… Syn Posejdona i tak dalej.

-Percy – zwróciłem jego uwagę, spojrzał na mnie i lekkie zamyślenie zniknęło z jego oczu – Masz chwilę?
 -No właściwie to tak, miałem iść do kliniki ale… nieważne – machnął dłonią – siadaj – wskazał na miejsce obok.

Wzruszyłem ramionami i przysiadłem się obok.

Nad wodą jak zwykle było przyjemnie chłodna w sumie miła odskocznia od skwaru na obozie, nie mniej po za obozem szalała burza.

-Do Nico co nie? – Spytałem aby przypadkiem znowu nie pogrążyć się we własnych myślach.
-Co? – Percy lekko drgnął jak poparzony.
-Do kliniki… w sensie chciałeś pójść do Nico? Pomimo, że zerwaliście?
Percy zmarszczył czoło i spojrzał na wodę.
-Właściwie to tak. Skąd wiedziałeś?
-Nie ciężko było się domyśleć – pokręciłem głową i poprawiłem okulary.
Percy westchnął cicho i zaczął bębnić palcami o piasek, więc postanowiłem przejść do rzeczy:
-Słuchaj nie jest to jakaś potwierdzona informacja czy coś i to nie było tak, że podsłuchiwałem okej? – Złożyłem ręce na piersi – I mówię ci to tylko dlatego, że jesteś chyba najbardziej związany z tym obozem. Obawiam się, że mamy kogoś z armii Eris tutaj na miejscu, nie chcę poganiać, ale siedzenie i rozpaczanie nad swoim złamanym sercem zaraz stanie się naszym najmniejszym problemem.
Zabrzmiało to bardziej nie miło niż miało, ale do Jacksona chyba mniej dociera niż zwykle więc w sumie dobrze, że tak się stało.
-Co masz na myśli? – Spytał tym swoim tonem „Ale, że co bo nie rozumiem?”.
-Powiedzmy, że słyszałem dosyć interesującą rozmowę – ściągnąłem okulary i zaczepiłem je za koszulę… nieważne, że bez nich nie widzę właściwie niczego, nawet własnej ręki wyciągniętej na całą długość – Nie rozpoznałem osoby która mówiła, a jeśli bym podszedł zauważył by mnie. Wiem tylko, że był to chłopak o znajomym mi głosie, mówił o armii Eris i o ataku na obóz.
-Oscar – Percy spojrzał na mnie poważnie – Jesteś pewien? Nie chcę zabrzmieć niemiło, ale… byłeś wtedy na misji i może teraz po prostu jesteś nadwrażliwy?

Przewróciłem oczami. Każdy tak uważa czy naprawdę tak ciężko mnie zrozumieć?

-Nie jestem idiotą, ani jakiś słaby na psychice, nie mam omamów oraz póki mój brat tutaj nie wróci, nie zależy mi na większym bezpieczeństwie tego obozu, dlatego powiedziałem to tobie z braku dyrektora. Czy coś z tym zrobisz i mi zaufasz to twoja sprawa, Percy.
-To było straszne, prawda? – Odezwał się nagle.
Westchnąłem ciężko i wstałem, włożyłem dłonie w kieszenie po czym odparłem starając się nie przywoływać wspomnień:
-Misja? Tak. I dobrze się stało, że nie byłeś na moim miejscu, Percy. Ona cię na serio kochała – dodałem po czym nałożyłem okulary i bez słowa odszedłem.

Czego oczekiwał? Pewnie, że zaprzeczę. Że tamto zdarzenie to był spacerek? Nie… chyba nawet Percy nie jest takim idiotą, żeby tak pomyśleć…

Nathanail… jasna cholera co się z tobą dzieje? Mógłbyś już wrócić…

ζSTEVENζ


Dzisiaj klinika była pusta. Jeśli nie liczymy ciągle nieprzytomnego Nico, ale nim zajmowała się jedna z moich sióstr, więc dzisiejszy upalny dzień spędziłem na normalnych obozowych zajęciach.
Nie mogliśmy zrobić nic wielkiego póki misja Nathanaila nie wróci z informacjami, więc staraliśmy się nie panikować. Odbywały się normalnie zajęcia aczkolwiek wiele herosów po prostu je sobie darowała.
Nie mniej i tak nie mogłem za nic w świecie znaleźć Travisa. On jest w całym obozie, a zarazem natknąć się na niego graniczy z niemożliwym… jest wszędzie a zarazem ukrywa się jak jakiś szpieg.
A pomijając kwestie mojego chłopaka…

 Z jakiegoś powodu miałem wrażenie, że powietrze przesiąknięte jest tak zwaną „ciszą przed burzą”, niespełna rok temu też odczuwałem takie wrażenie, ale wtedy groziła nam praktycznie obca bogini teraz niewiadomo czego się spodziewać i mam nadzieję, że uda nam się wyjść obronną ręką z tego zamieszania.
Rozmawiałem z Leo. Pytał najpierw o stan zdrowia Nico, kiedy odpowiedziałem mu, że jest w sumie lepiej, przeszedł do kwestii naprawy drzwi kliniki. Powiedział, że zajmie się tym i ostrzegł, że być może je udoskonali na wypadek gdyby pewien rzymianin znowu chciał zrobić wejście smoka. Podziękowałem i już miałem odejść, ale zwróciłem uwagę, że oczy Leo nie błądzą tak jak zwykle, tylko patrzą się w martwy punkt przed siebie.

-Wszystko gra? – Spytałem.
Leo zaśmiał się cicho i potrząsnął głową jakby odganiał natrętne myśli.
-Burza jest w mieście – wskazał na gęste, czarne chmury unoszące się nad miastem i omijające szerokim łukiem CHB – Pewnie tamtych na misji mocno zmoczyło! Chociaż może Nathanail wziął jakiś parasol… bo właściwie czy jest coś czego on nie wziął? – Zaśmiał się sztucznie.
Wzruszyłem ramionami.
-Podejrzewam, że żałuje iż nie zabrał Oscara pod pachę… w końcu to rodzeństwo – poczochrałem nieco swoje włosy.
-Taki Oscar to tak za połowę Ateniątka służy – Leo pokręcił głową – Mniej się mądrzy ale podejrzewam, że szybko mu się bateryjka wyczerpuje.
-Nie ma jak porównywać ludzi do urządzeń na baterie – zaśmiałem się pod nosem – Dobra, muszę już niestety iść, więc…
-Nie widziałem go, jakby co – Leo wybuchnął śmiechem i uderzył mnie lekko w ramię – Narka Steve!
-Steven… - poprawiłem ale Leo już gdzieś pobiegł.
Za dużo energii jest w tym chłopaku… i w sumie akurat chciałem go spytać czy nie widział Travisa, ale uprzedził moje pytanie. Dobra… pójdę w takim razie do domku i coś popiszę.

ζ ζ ζ


Pisałem. Dawno tego nie robiłem, nie maiłem wiele weny, ale musiałem się jakoś odprężyć, więc wszystkie moje złe i niepotrzebne emocje przelewałem na kartki mojego zeszytu.
Parę razy któreś z mojego rodzeństwa przechodziło obok mojego łóżka, witało się na co ja tylko kiwałem im głową. Nie jest wiele dzieci Apolla, na dodatek już całkiem pusto zrobiło się po śmierci Austina… Jego brak odbił się każdemu z nas, to on zawsze gadał tak dużo, że po ciszy nocnej musiałem niejednokrotnie rzucać w niego długopisem by się uciszył… teraz jest strasznie cicho w domku.
Westchnąłem ciężko i w tym momencie usłyszałem pukanie do okna. Zerknąłem, ale nikogo nie zauważyłem. Pewnie się tylko przesłyszałem. Ale tylko ponownie wróciłem do pisania, ponownie rozległo się pukanie, tym razem nieco głośniejsze.

Odłożyłem zeszyt i ołówek po czym podszedłem do okna, było lekko uchylone, ale pomimo tego, że wyjrzałem na chwilę nikogo nie zauważyłem. Nie mówcie mi tylko, że jestem aż tak zmęczony, że mam przesłyszenia. Wyjrzałem raz jeszcze, ale i tym razem nic, jedynie usłyszałem tym razem za sobą skrzypienie mojego łóżka.

Lekko przestraszony odwróciłem się i:
-Bu! – Za mną stał Travis.

Nie było to coś przerażającego, ale dla kogoś kto wiecznie błądzi we własnych myślach można było uznać takie zwykłe „bu!” za horror, więc to wcale nie była moja wina, że prawie wypadłem przez uchylone okno.
Travis wybuchnął śmiechem po czym bez ostrzeżenia rzucił się na mnie i przytulił z całej siły. Później przycisnął swoje ucho do mojej klatki piersiowej i jeszcze raz zaśmiał się głośno.

-Serce ci zaraz eksploduje Steve – zauważył. Z resztą słusznie – Czyli jesteś cholernie strachliwy. No nie mogę…!
Przytuliłem go również, chociaż teraz nieco zżerał mnie wstyd.
-Zaskoczyłeś mnie – próbowałem złagodzić sytuację – A po za tym…
-Zaskoczyłem? Aha – przerwał mi – To ciebie nie można było cały dzień znaleźć – zmrużył zawadiacko oczy – Powiedz mi tylko, że cały dzień tu siedziałeś to cię strzelę na buty Hermesa!
-Nie – przytuliłem go nieco mocniej – Dopiero wróciłem właściwie. I tak poważnie to ciebie nie mogłem cały dzień znaleźć.
-A ja cię szukałem… zgubić cię na obozie… no nie! Jesteś beznadziejny, jeden dzień kiedy nie siedzisz w klinice i się gubisz.
-Nie zgubiłem się to ty nie mogłeś mnie znaleźć – pokręciłem z rozbawieniem głową.
Travis prychnął cicho i wzruszył lekko ramionami.
-Łatwo się gubisz i tak.

Pocałowałem go chcąc przerwać dalszą wymianę bezsensownych zdań na temat tego, że jakimś cudem łatwo się gubię. Travis lubi takie z lekka bezsensowne dyskusje, ja nie zbyt. Może to być częściowo słodkie, ale bez przesady.

Później Travis popchnął mnie na łóżko i póki moje rodzeństwo nie zaczęło grupowo wracać do domku spędziłem mniej więcej godzinę na całowaniu Travisa, podczas gdy on wtulony we mnie opowiadał o ostatnim wybryku ze swoim bratem.

*J*A*C*K*


Ni w kij kurwa nienawidzę kiedy zarówno jedni herosi jak i drudzy z dwóch innych jebanych obozów gapią się na mnie jak na jebanego zdrajcę czy coś w tym guście.

Rzymianie wytrzeszczali oczy za każdym razem jak kurwa tylko obok któregoś przeszedłem, grecy z kolei woleli nawet nie mieć ze mną jebanego do czynienia. Cud kurwa, że mnie jeszcze z domku nie wygonili… ale to bracia Hood oni są w miarę normalni.

Octavian ni w kij się nie zmienił. Ciągle uważa, że do niego należę i tym podobne bzdury, skurwysyn jeden. Może i go trochę lubię, ale do kurwy nędzy nie jestem przedmiotem do którego można przypisać sobie jebaną etykietkę.

Oczywiście mówiłem to temu jebanemu rzymianinowi, ale za każdym razem słyszałem z jego ust tylko „Mongrel…”  i na tym temat się kończył. Właściwie to dobrze, że jest tylko jedna jebana osoba która pomimo swojej nienawiści do greków, nie gapi się na mnie jak na trędowatego. To jest jedyny plus mojego „związku” z Augurem SPQR. Ale szczerze? Mam ochotę rzucić znajomość która opiera się tylko na jebanym przywiązaniu do mojej osoby.

Nie szukam jebanej miłości, ni w kij nawet w nią nie wierzę, ale jest różnica między uczuciem do osoby a jebanym uzależnieniem się od niej. Słowem? Ile kurwa można?
Zastanawiam się czy nie odejść z obozu. Wrócić do SPQR, może z Octavianem, może bez niego. Chociaż kurwa ja i tak nigdzie nie pasuję i taki kij.

Na dodatek jakże umilają mi życie Vi oraz jej najlepsza przyjaciółeczka a zarazem rzep, Briget. Kurwa jak to potrafi człowiekowi czasami zjebać dzień to jest po prostu nie do zrozumienia. Już wystarczy mi, że traktują mnie tutaj i wszędzie jak śmiecia, wszędzie pojawią się osoby które albo tak jak Vi udawały, że mnie lubią albo jak Briget które dla jebanej frajdy próbują mnie wkurwić.

Właściwie owszem sam kurwa nie byłem lepszy, ale miałem swój jebany umiar czego dziewczynom brak. No i jest taki problem, że ni w kij nie chce mi się kłócić, one swoje a ja mam je w dupie, szkoda tylko, że uważają iż są jakieś niesamowicie wyjątkowe bo po mnie jeżdżą… zabawne kurwa w kij. Szkoda tylko, że wszyscy kurwa zapominają, że nawet taka bryła lodu jak ja też ma czasami swoje jebane granice. Każdy ma problemy, nienawidzę ich mieć ale ich nie uniknę, a jeśli laski dalej będą takie wkurwiające to niech kiedyś się nie zdziwią jak obudzą się w jebanej Azji wykopane przez moje buty.
Max jest w sumie jedyny w porządku w stosunku do mnie. Ale kurwa, to dzieciak. Jest spoko, ale cholernie wrażliwy… na dodatek ma kogoś, kogo nie chce mi przedstawić i mam jebane wrażenie, że sprowadzi to kurewskie problemy. Ale to tylko moje przeczucie.

Mam ostatnio durny tik… mam jebaną ochotę połączyć się Iryfonem do SPO… pogadać ze Skakanką, omówić ich ostatnie poczynania… łapię się na wyciąganiu jebanej drachmy, ale w ostatnim momencie na szczęście się powstrzymuję. Byli durni, że sami jak idioci polecieli pokonywać Pasitheę… pewnie zapobiegli ponownej i gorszej wojny, ale kurwa całe jebane SPO… cała moja rodzina została wybita… tylko dlatego, że po kontakcie z CHB poczuli się zobowiązani do pomocy… moja cała piekielna rodzina.
Kurwa jakie życie jest niesprawiedliwe! Ci „wielcy” herosi gniją sobie w CHB, podczas gdy całą robotę odwalają herosi znacznie lepsi od nich wszystkich! I jak jeszcze raz ktoś powie mi do kurwy nędzy, że mam jakieś humorki wzięte z nieba to osobiście go tam wyślę w górę.

* * *


Nie pojawiłem się na ognisku, ten czas postanowiłem poświęcić dla Octaviana. Bez przeginania, tylko jebana rozmowa. Chciałem tylko upewnić się czy w SPQR wszystko gra. I chyba tak było, wątpię by ten jebany rozpruwacz pluszowych misiów był taki spokojny jeśli coś na jego obozie działo się nie tak.
Ale jednak po dłużej rozmowie wyczułem w jego głosie napięcie… kiedy wspomniał o szkoleniu nowych rzymian. Rzymian jest sporo i w ogóle, co roku dochodzą nowi, ale kurwa nigdy nie słyszałem, przez prawie cały rok jaki tam spędziłem by były jakieś problemy…

Spytałem ale jedyne co usłyszałem to:
-To nawet nie ma sensu i nie zrozumiesz Mongrel.
Prychnąłem i bluzgnąłem pod nosem, natomiast Octavian objął mnie ramieniem i pomimo tego, że diabelnie nienawidzę jak mnie dotyka tym razem nawet się nie wzdrygnąłem… znowu było mi wszystko kurewsko obojętne.

-Może później – Octavian zmarszczył czoło a jego wodniste oczy zabłysnęły fanatyzmem – Myślę, że sam się domyślisz, nie jesteś taki durny na jakiego wyglądasz.
-Och? Jak miło kurwa.
-Przestań bluzgać, nie dorośniesz jak nie przestaniesz.
-A kogo to kurwa obchodzi? – Wycedziłem – Na pewno nie ciebie i na pewno nie mnie i to się kurwa liczy.

Octavian pokręcił głową i zapadła jebana cisza. Jeśli chodzi o to jak wyglądają nasze „rozmowy” to mniej więcej tak, że mówiliśmy jakieś słowo na godzinę po czym była cisza. Kurewsko bardzo nienawidzę ciszy, jest za spokojna.

αNATHANAILα


-Każda kolejna godzina tutaj sprawia, że narażamy się na poważne problemy, ogarniacie? – Warknął Matt.
Sprawia nie była za ciekawa… znaczy nie przedstawiała się najlepiej. Już kilka godzin staliśmy w miejscu, zarówno ja jak i Felicia baliśmy się o Topaza, a jednocześnie byliśmy świadomi, że powoli im bardziej robi się po za kanałami ciemno, tym więcej potworów zbiera się przy wejściu i niedługo będziemy musieli uciekać… Ale Topaz się nie budził. Ledwo wyczuwaliśmy jego puls, a Feli w końcu stwierdziła, że jeśli mu się nie polepszy może niedługo umrzeć. Najgorsze, że nie wiedzieliśmy co mu jest.

Miał gorączkę, bardzo wysoką gorączkę. Puls był praktycznie nie wyczuwalny. Oddychał bardzo, bardzo płytko i sprawiało mu to jakąś trudność, mógłbym zasugerować, że nawet ból. Najgorzej, że po kilku godzinach zacząłem coś podejrzewać… jego włosy zmieniały powoli kolor na biały. Już dawno mogłem zauważyć, że Topaz wygląda niemalże jak brat tego… Percussusa. Nie mam pojęcia czy dobrze myślę, ale jeśli Topaz w pewnej chwili przypominał Sibi’ego to co jeśli Sibi również ma lub miał takiego pasażera w głowie który teraz przeniósł się na Topaza i przejmuje nad nim kontrolę? Co jeśli mam rację i przez to Topaz stanie się taki jak Sibi? Nie zniósłbym tego…

Feli próbowała go uleczyć. Rysowała jakimś niby markerem dziwne znaki, powiedziała, że są to runy, mówiła słowa których nie rozumiałem, ale to nic nie dawało.
Myślę, że dziewczyna była bardziej zdenerwowana ode mnie chociaż po jej kamiennej minie ciężko było to poznać, ale potrafię czasami wyczuć emocje innych. Feli strasznie się denerwowała, mógłbym nawet przysiąc, że wiele by zrobiła, żeby pomóc chłopakowi którego ledwo znała… i prawdopodobnie zrobiłem się lekko zazdrosny.

Matt z kolei stał z boku, kiedy nas nie poganiał brzdąkał na gitarze śpiewając pod nosem, żeby nas nie dekoncentrować. Muzyka zawsze mnie uspokajała i pomimo tego, że ledwo powstrzymywałem własne emocje kiedy tylko spoglądałem na Topaza to właśnie śpiew Matt’a mnie uspokajał.
Matt zawsze miał piękny głos. Nawet jako Jupiter, groźny  i mający władze, zawsze pokazywał jaki naprawdę jest podczas śpiewu. Nie jest delikatny, ooo nie… Matt jest bardzo twardy z charakteru, nie odpuści nikomu i zawsze uważa, że jeśli coś mu się spodoba należy do niego. To drażniło czasami, szczególnie jeśli to coś nie było rzeczą a kimś. Nie zakochiwał się. Nigdy chyba nie był zakochany. Ale miał wiele osób które zakochane były w nim. Z większością się przespał, innych wyśmiewał nigdy nie był z kimś na stałe… a jednak go lubię. Pomimo tego, że jest moim przeciwieństwem go lubię i nie mogę powiedzieć za co.

A śpiewając przy kimś kto praktycznie umierał wcale nie okazywał kompletnej ignorancji… spodobał mu się Topaz i to widać, a głos Matt’a naprawdę uspokaja i chociaż nigdy by się do tego nie przyznał jestem praktycznie pewien, że po prostu chce sprowadzić Topaza do stanu używalności jak to on nazywa… ale jak tylko mu się to uda, to pomimo całej mojej sympatii do Jupitera wpierdolę mu jak tylko spróbuje się dorwać do syna Eris.

Dużo myśli, dużo z nim,
Dużo było nocy i dni,
Kiedy błagał wołaniem,
Więc niech tak się stanie
 i prezent od losu zapukał do drzwi

Nagle weszło pożądanie
tajemnice związane "kto z kim",
nowy dzień i diamenty przeklęte w nadziei,
że więcej ma być, ach co stało się z nim?

Zaczął widzieć tylko zło,
Zaczął mówić jakby nie on.
 Jego zegar nabija a życie przemija
 i ona powinna już czekać u bram!
Gdyby został alfą i omegą
 wtedy pewnie już cofnąłby czas.
 Wziąłby on swoją armię aniołów z popiołu
by zmienić to dziś, co tu stało się z nim!

Dobry był, w poduszkę płakał co dnia
od ludzi słyszał, że żyje się raz!
czuł się źle, samotny chodził we mgle,
 ludzie mówili, że drogi są dwie!


Nie rozumiałem większości słów, Matt zawsze wolał śpiewać w swoim ojczystym języku, a bardziej w języku ojczystym swojej matki, ot miał takie swoje osobiste zboczenie. Tłumaczł mi kiedyś tę piosenkę gdyż była to jedna z jego ulubionych, ale obawiam się, że nic nie pamiętam. Nie mniej chyba nie jest zbyt szczęśliwa.

Usta Feli zdrgały lekko jakby chciała się uśmiechnąć, ale w ostatnim momencie się powstrzymała.

-Coraz gorzej – stwierdziła drżącym głosem – Topaz… walcz do cholery!

Ukląkłem obok chłopaka… pomimo tego, że obawiałem się, że zaraz pożądnie się rozlkeję… nie moja wina, że tak cholernie mu współczuję… teraz jeszcze… Ugh…

Położyłem go sobie lekko na kolanach po czym przytuliłem do siebie. Pomimo tego, że można był wręcz popażyć się o jego skórę miałem wrażenie jakbym przytulą lalkę albo trupa… po prostu ani nie wyczuwałem jego oddechu, ani bicia serca.

Feli głaskała chłopaka bo włosach, ciągle szepcząc słowa których nie rozumiałem, ale one tylko minimalnie jeśli w ogóle pomagały. Ciągle powtarzała, żeby walczył, a ja chociaż nie wiedziałem dokładnie z czym ma walczyć po chwili po cichu szepnąłem mu to do ucha, z resztą nie tylko to:
-Topaz do jasnej cholery walcz – zacząłem ale to było za mało… zbyt suche zdanie i zbyt nie mające znaczenia – Wybacz mi za wszystko, po prostu… wybacz, to tylko słowa ale zadurzyłem się w tobie i jeśli zaraz się nie ockniesz to przy najbliższej okazji zobaczysz jak bardzo można oberwać od wkurwionego syna Erosa…

Wątpię, żeby Feli usłyszała moje słowa. Mam nadzieję, że nie, bo chciałem, mówić tylko do Topaza. Tak samo jak Feli która pomimo tego, że jest twardą dziewczyną widać było, że powstrzymuje się przed łzami.
Łzy nie są niczym złym. Nie oburzyłbym się gdyby je uroniła. Każdy z nas tutaj jest człowiekiem i widać, że Feli lubi Topaza… a on teraz cierpi… umiera.

Ale Felicia pozostała dzielna. Nawet w momencie kiedy oddech Topaza zatrzymał się i jego serce przestało całkiem bić, ale w tym momencie podszedł Matt i położył dłoń na czole syna Eris… na chwilę wszystko się poprawiło… ale ciągle Topaz był na skraju.

-Nathanail – Feli ścisnęła moją dłoń – nie wiem co będzie jeśli on się ocknie. Nie wiem jaki będzie jeśli się ocknie. Ale na razie musi stoczyć walkę i… on umiera, ale nie tylko on. Wyczuwam śmierć – wyszpetała ostatnie zdanie tak aby Matt nie usłyszał – On umiera. Ale wyczuwam również drugą śmierć. Nie tylko Topaz umiera albo umrze. Jeśli umrze. Dwie śmierci rozumiesz? Niepokoją mnie również odgłosy z początku korytarzy.

-Nie zostawię Topaza – warknąłem.
-Ktoś musi go wziąć w takim razie – odparła Feli – Matt…
-Będzie nas opóźniał – wycedził chłopak – Po za tym mamy jeszcze czas – stanął na chwilę na palce jakby i bez tego nie był wysoki – Męczą się jeszcze z przejściem. Poczaruj jeszcze dziewczyno, może coś to da.
Feli obrzuciła go spojrzeniem które wyrażało dezaprobatę.
-No co? – Matt wzruszył ramionami – Nie wiem jak wam herosi ale jedno życie jest nieco mniej warte niż życie czterech osób. Jeśli się nie obudzi…
-Jeśli się nie obudzi zabierzesz go na plecach – głos Feli zadźwięczał jak zaczarowany.
Matt tylko wybuchnął śmiechem.
-Czaromowa na mnie nie działa złotko. Przemyślę jeszcze sprawę, na razie spróbujcie go jeszcze obudzić, jasne?

Feli warknęła coś pod nosem, co w sumie nie zbyt mi do niej pasowało, ale rozumiałem, że mogła być zdenerwowana… Matt po prostu taki jest, cholernie nie czuły.

◊TOPAZ◊


Ciągle było zimno… tak cholernie zimno…

Zdawało mi się, że w przerwach między wspomnieniami słyszałem znajome głosy. Nie rozróżniałem ich. Nie były w tych wspomnieniach. Nie było po tych głosach śladu w tym co widziałem.
Widziałem piekło. Całe moje życie to piekło. Po chuja ja jeszcze żyję?
Nie powinienem był w ogóle zadawać się z ludźmi. Oni wszystko zniszczyli całe moje życie. Nic tylko ciągle te same zdarzenia…

I w tym momencie wspomnienia się urwały…

Otworzyłem oczy. Ciemność. Pustka. Nic. Tylko dwie postacie. Ich akurat rozpoznaję. Moje wspomnienia ich kojarzą. Demony. Percussus i Noxium. Jeden gorszy od drugiego. Stoją o kilka kroków przede mną i rozmawiają i w tedy Noxium wybuchnął śmiechem i spojrzał prosto na mnie:
-No kto się obudził? – Zacmokał cicho.

Jego głos przywodził mi na myśl zimę. Okropną zimę, chłodną i niebezpieczną, chociaż na zewnątrz piękną.
-Kociaku… - to był Percussus.

Jego głos… ciepły a zarazem chłodny. Nie sposób tego wyjaśnić. Ale już nie wyczuwałem w nim tego bezpieczeństwa. Był jakby… obcy.

Wtedy kosmyk włosów wpadł mi do oczu. Kiedy go odgarniałem zauważyłem, że nie miałem swoich dziwnych fioletowo-różowych włosów z jakimi musiałem się borykać… były kasztanowe. Zerknąłem mimowolnie w dół i zobaczyłem coś jakby lustro… wyglądałem zupełnie inaczej.
Miałem krótkie kasztanowe włosy, tatuaż pod moim okiem wyglądał jakby zrobiony był zaledwie wczoraj… a same moje oczy… były lekko złotawe.

-Jest wolny – Noxium wybuchnął śmiechem – Nie jest to ani twój kociak, ani mój pies.
-Rozumiem – Percussus wyszczerzył kły – Chcesz walczyć o mojego kociaka? Co? Chcesz dokończyć naszą starą potyczkę?
-Chcę po prostu osiągnąć swój cel – pstryknął palcami i otoczyła mnie jakaś szara kopuła której nie potrafiłem przebić – Potrzebuję ciała z którego pozyskam całe siły…
-Po czym porzucisz go siłą jak tamtego szalonego dzieciaka? Och jakież to szlachetne – zaszydził Percussus.
Noxium wzruszył ramionami.
-Jak zwykle niczego nie doceniasz kundlu – westchnął ciężko – I ja teraz cię pokonam. Nie mam ograniczeń ciała w umyśle. Zabiję cię, zabiorę sobie ciało tego idioty i posiądę zarówno jego jak i twoją moc jaka ci pozostanie. Takie przykre, że zostaniesz zabity za coś czego tak strasznie nie nawidzisz… za śmiertelnika który po prostu jest dla ciebie atrakcją.

-Nie przechwalaj się. Lubię zwierzęta. Dbam o nie. A ten kociak jest mój. Tknąłeś go. Zabroniłem – Percussusa zaczęła otaczać różowa mgła, jesgo pazury wydłużyły się znacznie – Zabiję cię. Zabiję cię jak psa skurwysynie!

Percussus rzucił się na Noxiuma. Noxium raczej się tego nie spodziewał, oberwał w klatkę piersiową na której pojawiły się cztery wielkie, czerwone pręgi z których obwicie kapała krew.
Chciałem przerwać tą bezsensową rzeź. Wiedziałem, że Percussus wygra. Musi wygrać! Ale nie wiem czy to będzie w porządku jeśli Noxium zostatnie zabity wśrodku mojego umysłu… ale nie mogłem krzyczeć. Nie mogłem się ruszyć. Znowu wypalone wspomnienia w mojej głowie dały o sobie znać, ale na szczęście na chwilę.

W między czasie Noxium również zadał kilka ran Percussusowi, oberwał w prawe oko i wyglądało jakby z tego oka Fonos płakał krwią… wątpię by potrafił płakać, jednak taki widok do niego pasował. Krew zamiast łez. Ból zamiast miłości. Zabawka zamiast człowieka.

-I co durniu? Twoja krew jest aż taka śmiertelna?! – Ryknął Noxium
.
I wtedy zauważyłem coś co mnie zamroziło… Noxium całkowicie wyleczył swoje i tak nieliczne rany… Percussus tracił krew z sekundy na sekundę i nie wyglądało aby rany mu się zasklepiały.
Próbowałem wołać, ale nie potrafiłem. Chciałem pomóc ale nie mogłem się ruszyć.

I wtedy Noxium gdzieś zniknął. Kiedy Percussus otrzymał kolejne rany, tym razem wyglądało to naprawdę makabrycznie… a Percussus nic nie mówił, spojrzał tylko na mnie smutnym wzrokiem, powiedział do mnie „kociaku” i wtedy za nim pojawił się Noxium.

Nawet nie zdążyłbym ostrzec Percussusa. Noxium dosłownie przebił dłonią jego klatkę piersiową, w miejscu gdzie było serce. Z ust Percussusa wyleciała strużka krwi, Noxium cofnął się… a Percussus opadł bezwładnie na podłogę, z ogromną krwawą dziurą w miejscu serca.
Noxium wybuchnął śmiechem podszedł do mnie przy okazji wycierając krew ze swojej dłoni a następnie rzekł:

-Tak to jest w życiu kundlu – spojrzał mi prosto w oczy i wtedy zdałem sobie sprawę, że to już koniec. Zginę albo oszaleję… bez Percussusa… - Słabsi umierają. A teraz to ja skosztuję twojej mocy. Pobawię się tobą jak to tamten zdechły już kundel by nie chciał i umrzesz… dołączysz do swojego kundla.


Percussus… Nie wytrzymałem i strumień łez wypływających z moich  oczu zmył brud z mojej twarzy. To się nie dzieje… nie…

***

No cóż... bogowie ile mi pisanie tego rozdziału zajęło XD

No dobra bez zbędnego przedłużania... ja wiem, wiem, możecie mnie zabijać xD 
I ogólnie pozdrawiam tych którzy nie pozasypiali bo dzisiaj było nudno... no dobra... X3 
Akurat za tydzień od wtroku do czwartku (chyba) mam wolne, to postaram się na te dni albo o-sa strzelić albo rozdział, chociaż rozdział to może nawet szybciej xD

Dobra bo ja muszę robić plakat na geografię .-. Trzymajcie się i wybaczcie za błędy ale nie mam czasy poprawiać XD

Aaa... i piosenka którą śpiewa Matt to "Żyje się raz" Eneja xD 

19 komentarzy:

  1. Twój wierny przydupas przybył z nowym komentarzem do dupy! :D

    "ściągnąłem okulary i zaczepiłem je za koszulę… nieważne, że bez nich nie widzę właściwie niczego, nawet własnej ręki wyciągniętej na całą długość"
    Że tak samo jak ty? XD

    "Powiedział, że zajmie się tym i ostrzegł, że być może je udoskonali na wypadek gdyby pewien rzymianin znowu chciał zrobić wejście smoka."
    Ja bym mu nie ufała.. spali całą klinikę..
    Że w sensie Leo, nie Octavian XD

    "Zerknąłem mimowolnie w dół i zobaczyłem coś jakby lustro… wyglądałem zupełnie inaczej.
    Miałem krótkie kasztanowe włosy, tatuaż pod moim okiem wyglądał jakby zrobiony był zaledwie wczoraj… a same moje oczy… były lekko złotawe. "
    Ło skurwesyn..
    *nie wiem jak to skomentować ale strzelam jakiś cytat, żeby komentarz, aż tak bardzo krótki nie był*

    "Noxium dosłownie przebił dłonią jego klatkę piersiową, w miejscu gdzie było serce. Z ust Percussusa wyleciała strużka krwi, Noxium cofnął się… a Percussus opadł bezwładnie na podłogę, z ogromną krwawą dziurą w miejscu serca"
    O.
    Kurwa.
    Jebana.
    Mać.
    Co.
    Się.
    Tu.
    Dzieje?
    Ja.
    Jebie.
    Kurwa.
    Nie.
    Nie.
    N-I-E!

    *Shira ma żałobę, weny nie da*
    [*]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XDD Ważne, że coś xDD

      Em... nie. Bo ja mam astygmatyzm, a on dosyć sporą krótkowzroczność, a Nat tylko słabą krótkowzroczność xD

      Octavian w sumie też może wiesz.... BUM i tak dalej xD

      XDD No po prostu takby Topaz wyglądał jakby nigdy nie miał w sobie (jak to brzmi kurwa?) Percussusa xD

      XDD No co? Rozkręcam się...

      Ej Q.Q

      Usuń
  2. Coś ty zrobiła! Jesteś wrednym człowiekiem! *foch*

    Mam żałobę teraz...

    Właśnie straciłam przez ciebie sens życia...

    mam ochotę jebnąć laptopem przez pokój... i to tak całkiem serio...

    przyjadę do ciebie... i to tak serio, zeby ci wpierdolić...

    Miałaś tyle postaci do zabicia i musiałaś wybrać akurat Percussusa?

    Musiałaś...

    Wredna jesteś...

    i pacz... poświęciłam pół komentarza na moją rozpacz...

    i jak ja mam teraz więcej koma napisać, skoro życie straciło sens? ;____;

    chyba śnisz... ni umim... *płacze*

    no dobra... postaram się...

    Oscat tak bardzo się martwi o braciszka... xD No i jeszcze o CHB... jego spróbujesz zabić, to... *płacze*

    No i ten... co ten Max knuje? ja chcę os-a z nim i z Ash'em! *^*

    Prawie najważniejsze: TRAVEN! *OOOOOOOOOOOOOOOO* jak ja kocham ten parring... też chcę z nimi os-a *^*

    Steven taki strachliwy... słodki on jest... jego też nie wolno ci zabijać T^T (i tak złamałaś prawo co do postaci, których nie wolno ci zabijać)

    no i Matt... ja go lubiem... i to bardzo... bierem go do haremu ^^

    Feli taka wiedźma... nie wiem czemu, ale skojarzyła mi się z Darami Anioła jak wspomniałaś o tych runach...

    Jacktavian... jak suodko... no i co się dzieje w tym CJ? bo mnie też zżera ciekawość...

    A zachowanie Vi i Briget kojarzy mi się z zachowaniem typowych szkolnych fejmów... niefajne...

    Noxium ma wpierdol ode mnie... i to taki poważny... za przejęcie umysłu Topaza...

    a ty masz wpierdol jeszcze poważniejszy, bo zabiłaś Percussusa...

    JAK MOGŁAŚ?!

    DLACZEGO?

    CO ON CI KURWA ZAWINIŁ?

    *płacze*

    przez ciebie nie zasnę...

    i jeszcze dostanę 6 jedynek z ZA...

    wielkie dzięki...

    teraz zrujnowałaś mi życie...

    masz się czuć winna...

    I to tak bardzo winna...

    ale czemu?

    teraz się na serio poryczałam...

    i jednak Percussus jest na pierwszym miejscu w tym momencie z postaci, po których stracie czułam się najgorzej...

    dobra, spokój... rodzice zaraz przyjdą do pokoju i się mnie spytają, czemu biję się z poduszką i płaczę i gadam sama do siebie... ;___;

    Będzie kurwa zemsta...

    no to ten... weny ci życzę, ale tym razem z tego powodu, iż jestem grzeczna i kulturalna... i czekam na nexta, bo jak nie chcesz POWAŻNEGO wpierdolu, to radzę Percussusa jakoś wskrzesić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie fochaj się! Loda ci kupię QwQ

      No nie przesadzaj... żałoba przejdzie zobaczysz *^* A życie tyż nabierze sensu QwQ

      *chowa się* Ni! No ni! Q,Q Nie wpierdalaj mi za niewinność Q.Q

      Wjem, że jestem wredna ale spokojnie Q.Q Nie zabijaj!

      Znajdziesz sens Q.Q

      No wjesz... Oscar bardzo kocha swojego braciszka, tak bardzo, bardzo, bardzo xD CHB troszku mniej xD
      Milczem z zabijaniem q.q

      Myślę, że kiedyś napiszę o-sa z nimi xD

      Myślę, że nie tyle o-sa będzie co w samym opku coś się wydarzy xD

      No ja wiem, ale wiesz nie można być wiecznie odważnym i w ogóle xD
      Milczem :x

      To dobzie, że go lubisz xD I możesz wziąć xDD

      Mi tyż, ale ciii XD

      Zobaczysz za kilka rozdziałów x3

      Ano fakt q.q

      Wiesz za wpierdolenie Noxiumowi nie mam nic przeciwko xD

      Ale mi to już przesada q.q

      Nic mi nie zawinił... fabuła Q.Q

      No ale... ni moja wina... czujem się winna... ale ni moja wina Q.Q

      Nie płacz Q.Q *podaje chusteczkę* biedna Gray, no już Q.Q

      Q.Q Nie martw się on cię bardzo lubi Q.Q

      Q.Q Pozdrów rodziców i nie płakaj Q.Q

      Nii Q.Q

      Dziękuję za wenę xD I ten no fabuła... XD

      Usuń
  3. No to zaczne od końca. Percussus! Czemuu? Wiedziałam, że to się stanie prędzej czy później, ale aaaaaaaaa, nie mogę się z tym pogodzić xD Nie będzie już kociaczkowania? Smutek! Mam nadzieje, że w os-ach się jeszcze demonik pojawi. Prawda? Prawda? *nieodbierajmitejnadziei* XD

    Nathanail. Coś on się taki poważny zrobił! O.o "...jeśli zaraz się nie ockniesz to przy najbliższej okazji zobaczysz jak bardzo można oberwać od wkurwionego syna Erosa…" hahaha, śmiechłam xD. I nie wiem dlaczego przed oczyma mam wizje wkurwionego, małego, grubiutkiego niemowlaczka ze skrzydełkami, który strzela konfetti w strone Topaza xD no i: "ale jak tylko mu się to uda, to pomimo całej mojej sympatii do Jupitera wpierdolę mu jak tylko spróbuje się dorwać do syna Eris." - hahahah Nat taki zaborczy xD. Chociaż i tak mi on bardziej do Jacka pasuje niż do Topaza.

    Jack. Naliczyłam 43 przekleńst (około XD). Jack trzyma poziom. Ale nie palił tym razem. Rzucamy? :D (Kurewsko to trudne, coś o tym wiem :<). Jack jest jednak troche wrażliwy *.* . "Właściwie owszem sam kurwa nie byłem lepszy, ale miałem swój jebany umiar czego dziewczynom brak. " - cóż za hipokrytyzm xD. No i "Nie pojawiłem się na ognisku, ten czas postanowiłem poświęcić dla Octaviana. Bez przeginania, tylko jebana rozmowa." oraz " Jeśli chodzi o to jak wyglądają nasze „rozmowy” to mniej więcej tak, że mówiliśmy jakieś słowo na godzinę po czym była cisza." - Dla Octaviana to tylko seks, na kij gadać xD. "Max jest w sumie jedyny w porządku w stosunku do mnie. Ale kurwa, to dzieciak. Jest spoko, ale cholernie wrażliwy… na dodatek ma kogoś, kogo nie chce mi przedstawić i mam jebane wrażenie, że sprowadzi to kurewskie problemy. Ale to tylko moje przeczucie." - I morał z tego krótki i niektórym znany, jedyny miły (dla Jacka) koleś jest już przez kogoś dymany xD. No i to było jasne, że Maxiu, a raczej jego kolega troche zamieszją :D

    Steven. Travis. Jacy oni są słooodcy XD

    Oscar. Jeee, martwimy się o Nat'a ;d. Jednak brak wkurwiającego brata może być jeszcze bardziej wkurwiający xD . A tak właściwie, to nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę nabrać sympatii do tego chłopaka. No nie wiem :<. "-Do Nico co nie? – Spytałem aby przypadkiem znowu nie pogrążyć się we własnych myślach.
    -Co? – Percy lekko drgnął jak poparzony.
    -Do kliniki… w sensie chciałeś pójść do Nico? Pomimo, że zerwaliście?
    Percy zmarszczył czoło i spojrzał na wodę.
    -Właściwie to tak. Skąd wiedziałeś?
    -Nie ciężko było się domyśleć – pokręciłem głową i poprawiłem okulary." - No sorry Percy, nie każdy ma ciemnogór w głowie xD Tak btw zaczyna mi brakować Percico :(

    No i to by było na tyle, wiem, że komentarz mega (nie)inteligentny, no ale XD
    Pozdrawiam, życze weny i wgl :D
    Sajdi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mh... Cóż zobaczysz co tam będzie dalej w kwestii naszego Fonosa xD Nic nie będę spoilerować, ale spokojnie x3

      No wiesz w zasadzie to po prostu martwi się o Topaza xD
      Hahahahaha xDDD Jaka piękna wizja xDDD
      No wiesz... Jupiter też ma pewne plany do Topaza... wszyscy je mają... Topaz ma homoferomony, potwierdzone info xD

      Hahaha xDD Jack bije rekordy.. on ma jakieś korzenie z polski, mówiem xD
      Mh... Myślę, że nie xD Wiesz... nawet dla Octaviana by tego nie zrobił xD
      "Trochę" no wiesz... to nie jest demon czy coś w tym guście, tylko człowiek xD Ale "trochę" xD
      No Jack taki lekki hipokryta jest xD
      No dokładnie xD Octavian tylko po to w sumie ma Jack'a... chociaż kto wie tego rzymianina? XD
      *umiera* Rozjebałaś mnie xDDDD Hahahhaaha xDD Masz +50 do mojego szacunku xDDD Rzadko coś mnie rozjebuje xDDD

      Taki popularny letko parring się z nich zrobił xD

      No wiesz... "braterska" miłość i te sprawy xD No wiesz ile w tym prawdy? XD
      Nie dziwię się w sumie... wiesz właściwie myślałam, że zdecydowana większość tak będzie właśnie uważać xD
      No dokładnie xDD

      A co do Percico to wszystko wina przedawkowania, ale spokojnie postaram się po odwyku znowu do nich przejść :3 XD

      Pff... Polemizowałabym xD
      Dziękuję i również pozdrawiam XD

      Usuń
    2. Chyba odczuwam pewne obawy po tej deklaracji xD No ale nic, spoilerów nie lubie, poczekam :3

      Topaz taki rwany xD. Każdy ma część homo w sobie xD.

      Mimo wszystko Jack is maj fejwrit *.*. Polaczki wszędzie się wcisną, nawet w genetykę Jacka xD. No, ale ten "jebany rzymianin" (Wspomniałam już, jak bardzo uwielbiam to określenie? Siła tkwi w prostocie xD) mógłby.. się iść jebać z kimś innym xD. Jack potrzebuje troche uczuuuucia xD. Z tymi przekleństwami Jack przypomina mi trochę Chrisa ze "Skinsów" (Nie wiem czy oglądałaś, ale fajny serial o zepsutej młodzieży xD)
      + 50 do szacunku, jestem podekscytowana :D

      Co nie :D. A to takie dziwne, bo wydawałoby się, że to taki wątek poboczny :D. Ale kocham, uwielbiam, Traven plasuje się w tym momencie na mój ulubiony parring xD

      "Braterska miłość" hahaha xD. Oskarowi dam jeszcze szansę, wszak Stevena na początku też nie lubiłam (To chyba przez mój hejt na poezje i ta "mowa" apollątka... jak upośledzony mistrz Yoda xD). A teraz bez Stevena też sobie nie wyobrażam opowiadania... I bez Travisa też haha :D. Z resztą nie można wszystkich lubić, bo to staje się nudne! :D

      Spoko, spoko, Percico może się przejeść xD. Wspomniałam o tym, bo ich sytuacja jest po prostu niewyjaśniona i zastanawiam się w którym kierunku ich popchniesz XD

      Usuń
  4. Nie jestem mistrzem pisania komentarzy no ale...
    Primo: W pisaniu nie dorastam twojej zajebistości do pięt! Po prostu to jest prze epickie. Ostatnio natknęłam się na tego bloga i zniszczyłam sobie psychikę hehe. Żeby to wszystko przeczytać zarwałam dwie nocki więc się ciesz xD Zresztą przez ciebie polubiłam ostatnio gejów xD
    Secundo: Dlaczego tak mało Steven'a i Travis'a? Ja się pytam czemu? Oni są super. Wiesz więcej szczegółów xD
    Tertio: Trochę mi smutno z powodu, że Percy i Nico odszedli na dalszy plan :/ Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
    Quatro: Oby, końcu między Octavian'em i Jack'iem zaistniało jakieś uczucie. Fajnie by było. Swoją drogą to Jack jest zajebisty! Ten gościu mnie rozpierdala xD
    Quinto: Dlaczego zamordowałaś tego Fonosa? Dlaczego ja się pytam? On musi ożyć! Rozumiesz? Musi!
    No tak w skrócie :) Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, każdy pozytywny komentarz jest ważny, byle by nie był szczególnie krótki, ale akurat twój jest całkiem w porządku i bardzo dziękuję za komentarz, mało ich było ostatnio xD A jeśli ma być negatywny to najlepiej, żeby z uzasadnieniem... bo, bo tak xDD

      Do primo: Dziękuję ^^" Nie dziwię się, że zniszczyłaś sobie psychikę... naprawdę o to tutaj nie trudno xDD
      Dziękujem za poświęcenie xD Nie chciałoby mi się taks szczerze ;-; xDD
      Yey xD Czyli jednak coś udało mi się zrobić xDD

      Secundo: Wiesz pomimo tego, że Steven jest głównym bohaterem niestety nie ma zbyt wielu głosów w ankiecie a przede wszystkim tym kieruję się w dawaniu narracji xD
      Postaram się by byli częściej xD

      Do Terito: Jak już pisałam w odpowiedzi wyżej, po prostu po wielu miesiącach musiałam przejść na odwyk, a jednocześnie nie mogłam zawiesić bloga bo po prostu straciłabym czytelników x3 Ale mam nadzieję, że szybko mi przejdzie i znowu będę mogła spokojnie pisać o ich losach częściej xD

      Do Quatro: Myślę, że kiedyś może nastąpić taki moment, jednak oni są do siebie w jakiś sposób podobni i spędzają ze sobą sporo czasu xD Cieszę się, że w tej części nadal go lubisz bo jakoś w II części jest mniej popularną postacią xD

      Quinto: To nie ja Q,Q To Noxium xDD
      I zobaczysz jak to będzie, jeśli dotrwasz do kolejnego rozdziału xD

      Postaram się dodać jak najszybciej xD

      Usuń
  5. TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    TRAVEN!
    Ja chcę o-sa! Oni są przeuroczy! Po prostu kocham ten paring! Ten związek jest taki inny nie polega na tym jak u Jack'a i Octaviana: "Ej chodź się ruchać..." i jest też taki inny od Percico, ale inny na swój fajny sposób. No po prostu takie urocze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^ Mh... mam lekkie obawy przed napisaniem z nimi o-sa, żeby ich przypadkiem nie schrzanić xD
      No cóż Jack i Octavian mają swój specyficzny sposób bycia, ale również i Percico... ale cieszę się, że jakiś mój własny parring przypadł do gustu xD

      Usuń
    2. *kaszle* pozwolę się wtrącić, że popieram Panią Alex di Angelo, i masz napisać o-s, dobrze Aniu? :)

      Usuń
    3. *wychodzi zza szafy* Pani Alex di Angelo ma zawsze rację! *znika w cieniu*

      Usuń
  6. Od razu mówię, że komentarz będzie inny. ;D

    ZABIJĘ. KURWA ZABIJĘ, WYPATROSZĘ, ROZCZŁONKUJĘ, WYPUSZCZĘ KREW, WSADZĘ DO TARTARU. CIEBIE, NOXIUMA I .... WSZYSTKICH.
    JAK MOGŁAŚ? NO JA SIĘ PYTAM, JAK???!!!
    TY ZUA KOBIETO.
    JAK MOGŁAŚ ZABIĆ PERCUSSUSA?
    JA SIĘ ZAŁAMIĘ... I ZAWIESZĘ, ALBO NAWET USUNĘ BLOGA! JUŻ WIEM, CZEMU NIKA BYŁA TAKA SMUTNA KIEDY DO MNIE DZWONIŁA. NO JAK MOGŁAŚ?
    KURWA, NAJFAJNIEJSZY BOHATER. A PISAŁAM NA ASKU, ŻEBYŚ GO NIE ZABIJAŁA.
    I CO TERAZ BĘDZIE Z TOPAZEM? NO TEŻ SIĘ BIEDAK ZAŁAMIE I BĘDZIE ZBIOROWA DEPRESJA.
    ALE NAJPIERW TO TRZEBA NOXIUMA ZAJEBAĆ I CIEBIE TAK PRZY OKAZJI.
    I WIĘCEJ NIE PISZĘ, BO I TAK SIĘ PRAWIE ROZKLEIŁAM I MI SIĘ NIE CHCE PISAĆ I SIĘ FOCHŁAM NA CIEBIE.

    ALBO DOBRA. MASZ DRUGĄ SZANSĘ (UWIERZ, NIE CHCIAŁABYŚ SPOTKAĆ SIĘ Z MOJĄ KOSĄ). WE WTOREK MA BYĆ ONE SHOT. I TO TAKI ZAJEBISTY. Z RESZTĄ TY ZAWSZE PISZESZ ZAJEBISTE ONE SHOTY.
    AAA I NAJWAŻNIEJSZE. MASZ KURWA JEGO JEBANA MAĆ WSKRZESIĆ PERCUSSUSA, BO JAK NIE TO BĘDZIE WPIERDOL.

    TAK DUŻO CAPS LOCKA, BO JESTEM WKURWIONA, SMUTNA I MAM OCHOTĘ KOGOŚ KURWA ZAJEBAĆ. xd

    No to tyle. XD Czekam na nexta i wskrzeszenie Percussusa. ;*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech Q.Q

      *minuta ciszy... chowa się pod kołdrą*
      Nie usuwaj bloga! Q.Q To je szantaż!
      I ni moja wina... ja wiem, że lubicie Percussusa no ale... znacie mnie Q.Q Tak toćkę jestem em... trollem i w ogóle Q.Q I lubiem zabijać... i jestem wredną sadystką Q.Q
      Topaz noo... Dobra... zobaczysz Q>Q
      Ale no... nie rozklejaj się... i masz pisoć... mas i koniec *^*

      Ale ja na wtorek mam pisać rozdział Q.Q I nie mam pomysłu na one-shota Q.Q

      Ale Percussus no... fabuła i w ogóle Q.Q

      Tylko ni mnie Q.Q

      Dzięki za koma... i również pozdrawiam Q.Q

      Usuń
    2. ZNAJDĘ CIĘ KURWA NA KOŃCU ŚWIATA, JEŚLI BĘDZIE TRZEBA. ;d
      NO JA WIEM, ŻE TO JE SZANTAŻ. XD
      LUBIMY!!!??? MY GO KURWA KOCHAMY, A NIE LUBIMY PFFF.
      NO JA TEŻ JESTEM WREDNĄ SADYSTKĄ, ALE BEZ PRZESADY. TAKIEGO ZAJEBISTEGO FONOSA ZAJEBAĆ? I TO TAK OD TYŁU???!!!
      TOPAZ MA BYĆ NORMALNY!
      ALE WIESZ, ŻE TO PRZEZ CIEBIE?
      ALE JAK JESZCZE KTOŚ FAJNY ZGINIE TO NIE MA ZMIŁUJ I CI NAWET TA KOŁDRA NIE POMOŻE. XD LOJALNIE OSTRZEGAM. ;*

      PERCUSSUS MA ZOSTAĆ WSKRZESZONY. JEBIE MNIE JAK, KIEDY, GDZIE, KTO. MA OŻYĆ I TYLE!

      HMMM JEŚLI GO NIE WSKRZESISZ TO CIEBIE. XD

      :)))))

      Usuń
    3. Ni znajdziesz Q.Q Ni w kij Q.Q
      Ni lubiem szantażów Q.Q
      No właśnie niestety zdążyłam zauważyć xD
      A ja jeszcze jestem dodatkowo trollem, no nie moja wina, że lubiem Q.Q
      To Noxium... nie ja Q.Q
      A Topaz nie jest do końca normalny, nawet z Percussusem we łbie XD
      Wim Q.Q
      Ale dużo ma zginąć jeszcze Q.Q

      Ale fabuła Q.Q

      Q.Q Kuhwa

      Usuń
  7. Błąd Skakanka przecież nie żyje to dlaczego Jack ma do niej dzwonić pilnuj się dzirwczyno :D
    /Maskotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie błąd xD Bo tam jest, że z przyzwyczajenia łapie się na tym by się z nią skontaktować, po czym w ostatnim momencie przypomina sobie, że przecież nie ma do kogo x3

      Usuń