Rozdział XXII. Nie wszystko jest takie jakim się wydaje
Ж OSCAR Ж
Trochę czasu minęło, wszelkie koszmary już zniknęły, cała ta
misja przestała mnie już nawiedzać. Teraz w sumie brakowało mi dwóch rzeczy…
widoku Ann oraz Nathanail’a. Jeśli chodzi o Ann to muszę się już z tym
pogodzić… nie ma jej i nie będzie… chociaż boli.
A Nat… ten idiota wyruszył na misję i jeśli coś mu się
stanie to nie ręczę za siebie, ma dwie lewe nogi, dwie lewe ręce, ogólnie
większość ma lewe…
Jeszcze rzymianie przybyli do obozu. Nie wiem co mam o nich
myśleć. Reyna jest całkiem w porządku, nie patrzy się z góry, aczkolwiek nie
zamieniłem z nią ani słowa. Kręci się też rzymianin którego zdarzyło mi się już
kiedyś widzieć, aczkolwiek omijam go szerokim łukiem jak większość. Jest też
Yuno, ale z Yuno rozmawia tylko Jasmine.
No i Percy też wreszcie wylazł ze swojego domku. Aczkolwiek
sądząc po jego zachowaniu jest nieco zdezorientowany i to mnie zastanawia…
Jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Chciałem nie raz nie dwa do niego
podejść i porozmawiać na temat Annabeth, ale czułem w głębi ducha, że nie
powinienem.
Ten dzień był nie wyróżniający się niczym. Po za tym, że
Jack wyszedł z kliniki i go gdzieś wcięło, po za tym, że Nathanail i reszta
ciągle nie dawali znaku życia i po za tym, iż Sibi’ego również gdzieś wcięło. Nikt
się tym zdawał nie przejmować, ale ja jakoś nie potrafiłem olać tej sprawy.
Jeśli ktoś o tak chwiejnych emocjach opuszcza miejsce w którym jest bezpieczny
albo nie robi tego z własnej woli, albo ma mniej lub bardziej ważny powód ku
temu. Czemu więc ten dzieciak Ateny to zrobił? Nie wiem…
Siedziałem oparty o zachodnią ścianę mojego domku. Czytałem
pewien stary dramat, lecz przypadkiem stałem się świadkiem rozmowy. To był
chyba Max i rozmawiał z kimś kogo głos kojarzyłem lecz nie potrafiłem
przytoczyć go do konkretnej osoby. Miałem ochotę wstać i odejść, nie jestem
moim bratem i nie podsłuchuję wszystkich ludzi na obozie, ale jeden fragment
ich rozmowy mnie zastanowił:
-… Ten obóz jest domem dla wielu herosów – stwierdził Max –
A ty przeskakując z armii do armii narażasz go na jeszcze większe
niebezpieczeństwo. Czemu aż tak zależy ci na wojnie? Czemu nie chcesz zemścić
się na grupie która powstrzymała twoją matkę? CHB nie ma z tym nic wspólnego.
Zamknąłem cicho książkę. Zapadło milczenie, aż w końcu odezwał
się nieco poważniejszy i zarazem chłodny głos:
-Tamta grupa już zapłaciła, dzieciaku Fatum. Eris po prostu
dąży do tego samego co moja matka.
-A co ci to daje? – Głos Max’a się załamał – Narażasz się
tylko na cholerne niebezpieczeństwo!
-Cii… - uciszył go chłopak – Po pierwsze tłumaczyłem ci
niejednokrotnie… nie rozmawiajmy o tym tutaj. Po drugie nie mogę powiedzieć
dokładnie, wiesz o tym.
-Nawet mi?
-Nawet tobie – znowu zapadła cisza ale nie trwała długo, po
chwili dodał – Chyba, że zgodzisz się na moją propozycję. Dołącz do mnie.
Dołącz do Eris. Jako dzieciak Fatum jesteś…
-Nie – Max westchnął ciężko – Nie dołączę tylko dlatego, że
zżera mnie ciekawość… że dobija mnie fakt, że jesteś dla mnie zamkniętą księgą.
-Nawet jeśli mamy rację?
-Nie, nie macie jej… prawdopodobnie.
-Prawdopodobnie? – Chłopak zaśmiał się cicho – No cóż…
Wiedz, że nie zmienię zdania. Nie jestem kimś z miękkim sercem, nie zmienię go
nawet dla ciebie… masz po prostu uciec z obozu przed tym piekłem, jasne?
Znowu cisza, tym razem znaczcie dłuższa.
-Zobaczę – odezwał się w końcu Max – Mam tu przyjaciół, nie
porzucę wszystkich i wszystkiego tylko dlatego, że twoim zachciało się coś
zniszczyć.
-Żadne zachciało! Tyle z was już zginęło! – Najwyraźniej
tamten chłopak zapomniał o tym, iż mają być cicho.
-Czyli przyznajesz się, że masz coś wspólnego z tymi
zabójstwami wspólnego?
-To nie tak – zawahał się chwilę – A przynajmniej nie ja
osobiście.
-Po cholerę to robicie?
-Być może faktycznie po nic… Max ty weź na siebie bardziej
uważaj, co? Nie chcę widzieć żadnych wyczynów po twojej stronie, stój z boku i…
-I udawaj, że nic się nie dzieje? Sorry Ash, ja tak nie
działam.
Ж Ж Ж
Oddaliłem się od nich praktycznie kiedy tylko rozmowa między
nimi się zakończyła… była zbyt dziwna, żeby… mh… dać się przyłapać na
podsłuchiwaniu. Ash… moja niezawodna pamięć znowu zawodzi. I znowu Max? On
wiecznie się w coś pakuje… może powinien ograniczyć czas jaki spędza z Jack’em,
nie zaszkodziłoby.
I to jest ten moment kiedy żałuję, że na obozie są tylko obozowicze.
Może nie jestem za tym, żeby ganiać co potknięcie na skargę, ale… tamta
rozmowa. Mówcie mi, że jestem nadczuły po misji, ale nie wiem czy powinienem
puścić tę akcję w nie pamięć.
-Hej di Carlo – zawołała za mną Nataline.
Nie, żeby coś ale niespecjalnie cieszyłem się na jej widok.
Chyba za bardzo kojarzy mi się ze śmiercią… Tanatos i w ogóle. Dziewczyna
poprawiła swoje różowe włosy i westchnęła ciężko.
-Bladyś, anemię masz?
Pokręciłem przecząco głową, dziewczyna zrobiła balon z gumy.
-Ej słuchaj, bo wiesz co do twojej ostatniej misji…
-Nic o niej nie mów – przerwałem jej zbyt ostrym tonem – I
wybacz, ale nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy.
-A Nat się odzywał? – Spytała z pewną nadzieją w głosie.
-Nie! – Poprawiłem okulary – A teraz wybacz ale jestem zajęty.
Odwróciłem się na pięcie i odszedłem w kierunku plaży. Nie
miałem zamiaru gnić w domku, a nie chciałem też iść gdzieś gdzie prawdopodobnie
będzie dużo ludzi. Nie chcę się alienować czy coś, chcę mieć po prostu raz na
jakiś czas święty spokój.
Tak jak się spodziewałem nie było tam praktycznie nikogo…
oprócz Percy’ego. I w sumie to właśnie z nim chciałem najbardziej i po części
miałem właśnie nadzieję, że spotkam go w tym miejscu w końcu… Syn Posejdona i
tak dalej.
-Percy – zwróciłem jego uwagę, spojrzał na mnie i lekkie
zamyślenie zniknęło z jego oczu – Masz chwilę?
-No właściwie to tak,
miałem iść do kliniki ale… nieważne – machnął dłonią – siadaj – wskazał na
miejsce obok.
Wzruszyłem ramionami i przysiadłem się obok.
Nad wodą jak zwykle było przyjemnie chłodna w sumie miła
odskocznia od skwaru na obozie, nie mniej po za obozem szalała burza.
-Do Nico co nie? – Spytałem aby przypadkiem znowu nie
pogrążyć się we własnych myślach.
-Co? – Percy lekko drgnął jak poparzony.
-Do kliniki… w sensie chciałeś pójść do Nico? Pomimo, że
zerwaliście?
Percy zmarszczył czoło i spojrzał na wodę.
-Właściwie to tak. Skąd wiedziałeś?
-Nie ciężko było się domyśleć – pokręciłem głową i
poprawiłem okulary.
Percy westchnął cicho i zaczął bębnić palcami o piasek, więc
postanowiłem przejść do rzeczy:
-Słuchaj nie jest to jakaś potwierdzona informacja czy coś i
to nie było tak, że podsłuchiwałem okej? – Złożyłem ręce na piersi – I mówię ci
to tylko dlatego, że jesteś chyba najbardziej związany z tym obozem. Obawiam
się, że mamy kogoś z armii Eris tutaj na miejscu, nie chcę poganiać, ale
siedzenie i rozpaczanie nad swoim złamanym sercem zaraz stanie się naszym
najmniejszym problemem.
Zabrzmiało to bardziej nie miło niż miało, ale do Jacksona
chyba mniej dociera niż zwykle więc w sumie dobrze, że tak się stało.
-Co masz na myśli? – Spytał tym swoim tonem „Ale, że co bo
nie rozumiem?”.
-Powiedzmy, że słyszałem dosyć interesującą rozmowę –
ściągnąłem okulary i zaczepiłem je za koszulę… nieważne, że bez nich nie widzę
właściwie niczego, nawet własnej ręki wyciągniętej na całą długość – Nie rozpoznałem
osoby która mówiła, a jeśli bym podszedł zauważył by mnie. Wiem tylko, że był
to chłopak o znajomym mi głosie, mówił o armii Eris i o ataku na obóz.
-Oscar – Percy spojrzał na mnie poważnie – Jesteś pewien?
Nie chcę zabrzmieć niemiło, ale… byłeś wtedy
na misji i może teraz po prostu jesteś nadwrażliwy?
Przewróciłem oczami. Każdy tak uważa czy naprawdę tak ciężko
mnie zrozumieć?
-Nie jestem idiotą, ani jakiś słaby na psychice, nie mam
omamów oraz póki mój brat tutaj nie wróci, nie zależy mi na większym bezpieczeństwie
tego obozu, dlatego powiedziałem to tobie z braku dyrektora. Czy coś z tym
zrobisz i mi zaufasz to twoja sprawa, Percy.
-To było straszne, prawda? – Odezwał się nagle.
Westchnąłem ciężko i wstałem, włożyłem dłonie w kieszenie po
czym odparłem starając się nie przywoływać wspomnień:
-Misja? Tak. I dobrze się stało, że nie byłeś na moim
miejscu, Percy. Ona cię na serio kochała – dodałem po czym nałożyłem okulary i
bez słowa odszedłem.
Czego oczekiwał? Pewnie, że zaprzeczę. Że tamto zdarzenie to
był spacerek? Nie… chyba nawet Percy nie jest takim idiotą, żeby tak pomyśleć…
Nathanail… jasna cholera co się z tobą dzieje? Mógłbyś już
wrócić…
ζSTEVENζ
Dzisiaj klinika była pusta. Jeśli nie liczymy ciągle
nieprzytomnego Nico, ale nim zajmowała się jedna z moich sióstr, więc
dzisiejszy upalny dzień spędziłem na normalnych obozowych zajęciach.
Nie mogliśmy zrobić nic wielkiego póki misja Nathanaila nie
wróci z informacjami, więc staraliśmy się nie panikować. Odbywały się normalnie
zajęcia aczkolwiek wiele herosów po prostu je sobie darowała.
Nie mniej i tak nie mogłem za nic w świecie znaleźć Travisa.
On jest w całym obozie, a zarazem natknąć się na niego graniczy z niemożliwym…
jest wszędzie a zarazem ukrywa się jak jakiś szpieg.
A pomijając kwestie mojego chłopaka…
Z jakiegoś powodu
miałem wrażenie, że powietrze przesiąknięte jest tak zwaną „ciszą przed burzą”,
niespełna rok temu też odczuwałem takie wrażenie, ale wtedy groziła nam
praktycznie obca bogini teraz niewiadomo czego się spodziewać i mam nadzieję,
że uda nam się wyjść obronną ręką z tego zamieszania.
Rozmawiałem z Leo. Pytał najpierw o stan zdrowia Nico, kiedy
odpowiedziałem mu, że jest w sumie lepiej, przeszedł do kwestii naprawy drzwi
kliniki. Powiedział, że zajmie się tym i ostrzegł, że być może je udoskonali na
wypadek gdyby pewien rzymianin znowu chciał zrobić wejście smoka. Podziękowałem
i już miałem odejść, ale zwróciłem uwagę, że oczy Leo nie błądzą tak jak
zwykle, tylko patrzą się w martwy punkt przed siebie.
-Wszystko gra? – Spytałem.
Leo zaśmiał się cicho i potrząsnął głową jakby odganiał
natrętne myśli.
-Burza jest w mieście – wskazał na gęste, czarne chmury
unoszące się nad miastem i omijające szerokim łukiem CHB – Pewnie tamtych na misji
mocno zmoczyło! Chociaż może Nathanail wziął jakiś parasol… bo właściwie czy
jest coś czego on nie wziął? – Zaśmiał się sztucznie.
Wzruszyłem ramionami.
-Podejrzewam, że żałuje iż nie zabrał Oscara pod pachę… w
końcu to rodzeństwo – poczochrałem nieco swoje włosy.
-Taki Oscar to tak za połowę Ateniątka służy – Leo pokręcił
głową – Mniej się mądrzy ale podejrzewam, że szybko mu się bateryjka
wyczerpuje.
-Nie ma jak porównywać ludzi do urządzeń na baterie –
zaśmiałem się pod nosem – Dobra, muszę już niestety iść, więc…
-Nie widziałem go, jakby co – Leo wybuchnął śmiechem i
uderzył mnie lekko w ramię – Narka Steve!
-Steven… - poprawiłem ale Leo już gdzieś pobiegł.
Za dużo energii jest w tym chłopaku… i w sumie akurat
chciałem go spytać czy nie widział Travisa, ale uprzedził moje pytanie. Dobra…
pójdę w takim razie do domku i coś popiszę.
ζ ζ ζ
Pisałem. Dawno tego nie robiłem, nie maiłem wiele weny, ale
musiałem się jakoś odprężyć, więc wszystkie moje złe i niepotrzebne emocje
przelewałem na kartki mojego zeszytu.
Parę razy któreś z mojego rodzeństwa przechodziło obok
mojego łóżka, witało się na co ja tylko kiwałem im głową. Nie jest wiele dzieci
Apolla, na dodatek już całkiem pusto zrobiło się po śmierci Austina… Jego brak
odbił się każdemu z nas, to on zawsze gadał tak dużo, że po ciszy nocnej musiałem
niejednokrotnie rzucać w niego długopisem by się uciszył… teraz jest strasznie
cicho w domku.
Westchnąłem ciężko i w tym momencie usłyszałem pukanie do
okna. Zerknąłem, ale nikogo nie zauważyłem. Pewnie się tylko przesłyszałem. Ale
tylko ponownie wróciłem do pisania, ponownie rozległo się pukanie, tym razem
nieco głośniejsze.
Odłożyłem zeszyt i ołówek po czym podszedłem do okna, było
lekko uchylone, ale pomimo tego, że wyjrzałem na chwilę nikogo nie zauważyłem.
Nie mówcie mi tylko, że jestem aż tak zmęczony, że mam przesłyszenia. Wyjrzałem
raz jeszcze, ale i tym razem nic, jedynie usłyszałem tym razem za sobą
skrzypienie mojego łóżka.
Lekko przestraszony odwróciłem się i:
-Bu! – Za mną stał Travis.
Nie było to coś przerażającego, ale dla kogoś kto wiecznie
błądzi we własnych myślach można było uznać takie zwykłe „bu!” za horror, więc
to wcale nie była moja wina, że prawie wypadłem przez uchylone okno.
Travis wybuchnął śmiechem po czym bez ostrzeżenia rzucił się
na mnie i przytulił z całej siły. Później przycisnął swoje ucho do mojej klatki
piersiowej i jeszcze raz zaśmiał się głośno.
-Serce ci zaraz eksploduje Steve – zauważył. Z resztą
słusznie – Czyli jesteś cholernie strachliwy. No nie mogę…!
Przytuliłem go również, chociaż teraz nieco zżerał mnie
wstyd.
-Zaskoczyłeś mnie – próbowałem złagodzić sytuację – A po za
tym…
-Zaskoczyłem? Aha – przerwał mi – To ciebie nie można było
cały dzień znaleźć – zmrużył zawadiacko oczy – Powiedz mi tylko, że cały dzień
tu siedziałeś to cię strzelę na buty Hermesa!
-Nie – przytuliłem go nieco mocniej – Dopiero wróciłem
właściwie. I tak poważnie to ciebie nie mogłem cały dzień znaleźć.
-A ja cię szukałem… zgubić cię na obozie… no nie! Jesteś
beznadziejny, jeden dzień kiedy nie siedzisz w klinice i się gubisz.
-Nie zgubiłem się to ty nie mogłeś mnie znaleźć – pokręciłem
z rozbawieniem głową.
Travis prychnął cicho i wzruszył lekko ramionami.
-Łatwo się gubisz i tak.
Pocałowałem go chcąc przerwać dalszą wymianę bezsensownych
zdań na temat tego, że jakimś cudem łatwo się gubię. Travis lubi takie z lekka
bezsensowne dyskusje, ja nie zbyt. Może to być częściowo słodkie, ale bez przesady.
Później Travis popchnął mnie na łóżko i póki moje rodzeństwo
nie zaczęło grupowo wracać do domku spędziłem mniej więcej godzinę na całowaniu
Travisa, podczas gdy on wtulony we mnie opowiadał o ostatnim wybryku ze swoim
bratem.
*J*A*C*K*
Ni w kij kurwa nienawidzę kiedy zarówno jedni herosi jak i
drudzy z dwóch innych jebanych obozów gapią się na mnie jak na jebanego zdrajcę
czy coś w tym guście.
Rzymianie wytrzeszczali oczy za każdym razem jak kurwa tylko
obok któregoś przeszedłem, grecy z kolei woleli nawet nie mieć ze mną jebanego
do czynienia. Cud kurwa, że mnie jeszcze z domku nie wygonili… ale to bracia
Hood oni są w miarę normalni.
Octavian ni w kij się nie zmienił. Ciągle uważa, że do niego
należę i tym podobne bzdury, skurwysyn jeden. Może i go trochę lubię, ale do
kurwy nędzy nie jestem przedmiotem do którego można przypisać sobie jebaną
etykietkę.
Oczywiście mówiłem to temu jebanemu rzymianinowi, ale za
każdym razem słyszałem z jego ust tylko „Mongrel…”
i na tym temat się kończył. Właściwie
to dobrze, że jest tylko jedna jebana osoba która pomimo swojej nienawiści do
greków, nie gapi się na mnie jak na trędowatego. To jest jedyny plus mojego „związku”
z Augurem SPQR. Ale szczerze? Mam ochotę rzucić znajomość która opiera się
tylko na jebanym przywiązaniu do mojej osoby.
Nie szukam jebanej miłości, ni w kij nawet w nią nie wierzę,
ale jest różnica między uczuciem do osoby a jebanym uzależnieniem się od niej.
Słowem? Ile kurwa można?
Zastanawiam się czy nie odejść z obozu. Wrócić do SPQR, może
z Octavianem, może bez niego. Chociaż kurwa ja i tak nigdzie nie pasuję i taki
kij.
Na dodatek jakże umilają mi życie Vi oraz jej najlepsza
przyjaciółeczka a zarazem rzep, Briget. Kurwa jak to potrafi człowiekowi
czasami zjebać dzień to jest po prostu nie do zrozumienia. Już wystarczy mi, że
traktują mnie tutaj i wszędzie jak śmiecia, wszędzie pojawią się osoby które
albo tak jak Vi udawały, że mnie lubią albo jak Briget które dla jebanej frajdy
próbują mnie wkurwić.
Właściwie owszem sam kurwa nie byłem lepszy, ale miałem swój
jebany umiar czego dziewczynom brak. No i jest taki problem, że ni w kij nie
chce mi się kłócić, one swoje a ja mam je w dupie, szkoda tylko, że uważają iż
są jakieś niesamowicie wyjątkowe bo po mnie jeżdżą… zabawne kurwa w kij. Szkoda
tylko, że wszyscy kurwa zapominają, że nawet taka bryła lodu jak ja też ma
czasami swoje jebane granice. Każdy ma problemy, nienawidzę ich mieć ale ich
nie uniknę, a jeśli laski dalej będą takie wkurwiające to niech kiedyś się nie
zdziwią jak obudzą się w jebanej Azji wykopane przez moje buty.
Max jest w sumie jedyny w porządku w stosunku do mnie. Ale kurwa,
to dzieciak. Jest spoko, ale cholernie wrażliwy… na dodatek ma kogoś, kogo nie
chce mi przedstawić i mam jebane wrażenie, że sprowadzi to kurewskie problemy.
Ale to tylko moje przeczucie.
Mam ostatnio durny tik… mam jebaną ochotę połączyć się Iryfonem
do SPO… pogadać ze Skakanką, omówić ich ostatnie poczynania… łapię się na
wyciąganiu jebanej drachmy, ale w ostatnim momencie na szczęście się
powstrzymuję. Byli durni, że sami jak idioci polecieli pokonywać Pasitheę…
pewnie zapobiegli ponownej i gorszej wojny, ale kurwa całe jebane SPO… cała
moja rodzina została wybita… tylko dlatego, że po kontakcie z CHB poczuli się
zobowiązani do pomocy… moja cała piekielna rodzina.
Kurwa jakie życie jest niesprawiedliwe! Ci „wielcy” herosi
gniją sobie w CHB, podczas gdy całą robotę odwalają herosi znacznie lepsi od
nich wszystkich! I jak jeszcze raz ktoś powie mi do kurwy nędzy, że mam jakieś
humorki wzięte z nieba to osobiście go tam wyślę w górę.
* * *
Nie pojawiłem się na ognisku, ten czas postanowiłem
poświęcić dla Octaviana. Bez przeginania, tylko jebana rozmowa. Chciałem tylko
upewnić się czy w SPQR wszystko gra. I chyba tak było, wątpię by ten jebany
rozpruwacz pluszowych misiów był taki spokojny jeśli coś na jego obozie działo się nie tak.
Ale jednak po dłużej rozmowie wyczułem w jego głosie
napięcie… kiedy wspomniał o szkoleniu nowych rzymian. Rzymian jest sporo i w
ogóle, co roku dochodzą nowi, ale kurwa nigdy nie słyszałem, przez prawie cały
rok jaki tam spędziłem by były jakieś problemy…
Spytałem ale jedyne co usłyszałem to:
-To nawet nie ma sensu i nie zrozumiesz Mongrel.
Prychnąłem i bluzgnąłem pod nosem, natomiast Octavian objął
mnie ramieniem i pomimo tego, że diabelnie nienawidzę jak mnie dotyka tym razem
nawet się nie wzdrygnąłem… znowu było mi wszystko kurewsko obojętne.
-Może później – Octavian zmarszczył czoło a jego wodniste
oczy zabłysnęły fanatyzmem – Myślę, że sam się domyślisz, nie jesteś taki durny
na jakiego wyglądasz.
-Och? Jak miło kurwa.
-Przestań bluzgać, nie dorośniesz jak nie przestaniesz.
-A kogo to kurwa obchodzi? – Wycedziłem – Na pewno nie
ciebie i na pewno nie mnie i to się kurwa liczy.
Octavian pokręcił głową i zapadła jebana cisza. Jeśli chodzi
o to jak wyglądają nasze „rozmowy” to mniej więcej tak, że mówiliśmy jakieś
słowo na godzinę po czym była cisza. Kurewsko bardzo nienawidzę ciszy, jest za
spokojna.
αNATHANAILα
-Każda kolejna godzina tutaj sprawia, że narażamy się na
poważne problemy, ogarniacie? – Warknął Matt.
Sprawia nie była za ciekawa… znaczy nie przedstawiała się
najlepiej. Już kilka godzin staliśmy w miejscu, zarówno ja jak i Felicia
baliśmy się o Topaza, a jednocześnie byliśmy świadomi, że powoli im bardziej
robi się po za kanałami ciemno, tym więcej potworów zbiera się przy wejściu i
niedługo będziemy musieli uciekać… Ale Topaz się nie budził. Ledwo wyczuwaliśmy
jego puls, a Feli w końcu stwierdziła, że jeśli mu się nie polepszy może
niedługo umrzeć. Najgorsze, że nie wiedzieliśmy co mu jest.
Miał gorączkę, bardzo wysoką gorączkę. Puls był praktycznie
nie wyczuwalny. Oddychał bardzo, bardzo płytko i sprawiało mu to jakąś
trudność, mógłbym zasugerować, że nawet ból. Najgorzej, że po kilku godzinach
zacząłem coś podejrzewać… jego włosy zmieniały powoli kolor na biały. Już dawno
mogłem zauważyć, że Topaz wygląda niemalże jak brat tego… Percussusa. Nie mam
pojęcia czy dobrze myślę, ale jeśli Topaz w pewnej chwili przypominał Sibi’ego
to co jeśli Sibi również ma lub miał takiego pasażera w głowie który teraz
przeniósł się na Topaza i przejmuje nad nim kontrolę? Co jeśli mam rację i
przez to Topaz stanie się taki jak Sibi? Nie zniósłbym tego…
Feli próbowała go uleczyć. Rysowała jakimś niby markerem
dziwne znaki, powiedziała, że są to runy, mówiła słowa których nie rozumiałem,
ale to nic nie dawało.
Myślę, że dziewczyna była bardziej zdenerwowana ode mnie
chociaż po jej kamiennej minie ciężko było to poznać, ale potrafię czasami
wyczuć emocje innych. Feli strasznie się denerwowała, mógłbym nawet przysiąc,
że wiele by zrobiła, żeby pomóc chłopakowi którego ledwo znała… i
prawdopodobnie zrobiłem się lekko zazdrosny.
Matt z kolei stał z boku, kiedy nas nie poganiał brzdąkał na
gitarze śpiewając pod nosem, żeby nas nie dekoncentrować. Muzyka zawsze mnie
uspokajała i pomimo tego, że ledwo powstrzymywałem własne emocje kiedy tylko
spoglądałem na Topaza to właśnie śpiew Matt’a mnie uspokajał.
Matt zawsze miał piękny głos. Nawet jako Jupiter,
groźny i mający władze, zawsze pokazywał
jaki naprawdę jest podczas śpiewu. Nie jest delikatny, ooo nie… Matt jest
bardzo twardy z charakteru, nie odpuści nikomu i zawsze uważa, że jeśli coś mu
się spodoba należy do niego. To drażniło czasami, szczególnie jeśli to coś nie
było rzeczą a kimś. Nie zakochiwał
się. Nigdy chyba nie był zakochany. Ale miał wiele osób które zakochane były w nim. Z większością się przespał, innych
wyśmiewał nigdy nie był z kimś na stałe… a jednak go lubię. Pomimo tego, że
jest moim przeciwieństwem go lubię i nie mogę powiedzieć za co.
A śpiewając przy kimś kto praktycznie umierał wcale nie
okazywał kompletnej ignorancji… spodobał mu się Topaz i to widać, a głos Matt’a
naprawdę uspokaja i chociaż nigdy by się do tego nie przyznał jestem
praktycznie pewien, że po prostu chce sprowadzić Topaza do stanu używalności
jak to on nazywa… ale jak tylko mu się to uda, to pomimo całej mojej sympatii
do Jupitera wpierdolę mu jak tylko spróbuje się dorwać do syna Eris.
Dużo myśli, dużo z nim,
Dużo było nocy i dni,
Kiedy błagał wołaniem,
Więc niech tak się stanie
i prezent od losu zapukał do
drzwi
Nagle weszło pożądanie
tajemnice związane "kto z kim",
nowy dzień i diamenty przeklęte w nadziei,
że więcej ma być, ach co stało się z nim?
Zaczął widzieć tylko zło,
Zaczął mówić jakby nie on.
Jego zegar nabija a życie
przemija
i ona powinna już czekać u bram!
Gdyby został alfą i omegą
wtedy pewnie już cofnąłby czas.
Wziąłby on swoją armię aniołów z
popiołu
by zmienić to dziś, co tu stało się z nim!
Dobry był, w poduszkę płakał co dnia
od ludzi słyszał, że żyje się raz!
czuł się źle, samotny chodził we mgle,
ludzie mówili, że drogi są dwie!
Nie rozumiałem większości słów, Matt zawsze wolał śpiewać w
swoim ojczystym języku, a bardziej w języku ojczystym swojej matki, ot miał
takie swoje osobiste zboczenie. Tłumaczł mi kiedyś tę piosenkę gdyż była to
jedna z jego ulubionych, ale obawiam się, że nic nie pamiętam. Nie mniej chyba
nie jest zbyt szczęśliwa.
Usta Feli zdrgały lekko jakby chciała się uśmiechnąć, ale w
ostatnim momencie się powstrzymała.
-Coraz gorzej – stwierdziła drżącym głosem – Topaz… walcz do
cholery!
Ukląkłem obok chłopaka… pomimo tego, że obawiałem się, że
zaraz pożądnie się rozlkeję… nie moja wina, że tak cholernie mu współczuję…
teraz jeszcze… Ugh…
Położyłem go sobie lekko na kolanach po czym przytuliłem do
siebie. Pomimo tego, że można był wręcz popażyć się o jego skórę miałem
wrażenie jakbym przytulą lalkę albo trupa… po prostu ani nie wyczuwałem jego
oddechu, ani bicia serca.
Feli głaskała chłopaka bo włosach, ciągle szepcząc słowa
których nie rozumiałem, ale one tylko minimalnie jeśli w ogóle pomagały. Ciągle
powtarzała, żeby walczył, a ja chociaż nie wiedziałem dokładnie z czym ma
walczyć po chwili po cichu szepnąłem mu to do ucha, z resztą nie tylko to:
-Topaz do jasnej cholery walcz – zacząłem ale to było za
mało… zbyt suche zdanie i zbyt nie mające znaczenia – Wybacz mi za wszystko, po
prostu… wybacz, to tylko słowa ale zadurzyłem się w tobie i jeśli zaraz się nie
ockniesz to przy najbliższej okazji zobaczysz jak bardzo można oberwać od
wkurwionego syna Erosa…
Wątpię, żeby Feli usłyszała moje słowa. Mam nadzieję, że
nie, bo chciałem, mówić tylko do Topaza. Tak samo jak Feli która pomimo tego,
że jest twardą dziewczyną widać było, że powstrzymuje się przed łzami.
Łzy nie są niczym złym. Nie oburzyłbym się gdyby je uroniła.
Każdy z nas tutaj jest człowiekiem i widać, że Feli lubi Topaza… a on teraz
cierpi… umiera.
Ale Felicia pozostała dzielna. Nawet w momencie kiedy oddech
Topaza zatrzymał się i jego serce przestało całkiem bić, ale w tym momencie podszedł
Matt i położył dłoń na czole syna Eris… na chwilę wszystko się poprawiło… ale
ciągle Topaz był na skraju.
-Nathanail – Feli ścisnęła moją dłoń – nie wiem co będzie
jeśli on się ocknie. Nie wiem jaki będzie
jeśli się ocknie. Ale na razie musi stoczyć walkę i… on umiera, ale nie tylko
on. Wyczuwam śmierć – wyszpetała ostatnie zdanie tak aby Matt nie usłyszał – On
umiera. Ale wyczuwam również drugą śmierć. Nie tylko Topaz umiera albo umrze.
Jeśli umrze. Dwie śmierci rozumiesz? Niepokoją mnie również odgłosy z początku
korytarzy.
-Nie zostawię Topaza – warknąłem.
-Ktoś musi go wziąć w takim razie – odparła Feli – Matt…
-Będzie nas opóźniał – wycedził chłopak – Po za tym mamy
jeszcze czas – stanął na chwilę na palce jakby i bez tego nie był wysoki –
Męczą się jeszcze z przejściem. Poczaruj jeszcze dziewczyno, może coś to da.
Feli obrzuciła go spojrzeniem które wyrażało dezaprobatę.
-No co? – Matt wzruszył ramionami – Nie wiem jak wam herosi
ale jedno życie jest nieco mniej warte niż życie czterech osób. Jeśli się nie
obudzi…
-Jeśli się nie obudzi zabierzesz go na plecach – głos Feli
zadźwięczał jak zaczarowany.
Matt tylko wybuchnął śmiechem.
-Czaromowa na mnie nie działa złotko. Przemyślę jeszcze
sprawę, na razie spróbujcie go jeszcze obudzić, jasne?
Feli warknęła coś pod nosem, co w sumie nie zbyt mi do niej
pasowało, ale rozumiałem, że mogła być zdenerwowana… Matt po prostu taki jest,
cholernie nie czuły.
◊TOPAZ◊
Ciągle było zimno… tak cholernie zimno…
Zdawało mi się, że w przerwach między wspomnieniami
słyszałem znajome głosy. Nie rozróżniałem ich. Nie były w tych wspomnieniach.
Nie było po tych głosach śladu w tym co widziałem.
Widziałem piekło. Całe moje życie to piekło. Po chuja ja
jeszcze żyję?
Nie powinienem był w ogóle zadawać się z ludźmi. Oni wszystko
zniszczyli całe moje życie. Nic tylko ciągle te same zdarzenia…
I w tym momencie wspomnienia się urwały…
Otworzyłem oczy. Ciemność. Pustka. Nic. Tylko dwie postacie.
Ich akurat rozpoznaję. Moje wspomnienia ich kojarzą. Demony. Percussus i
Noxium. Jeden gorszy od drugiego. Stoją o kilka kroków przede mną i rozmawiają
i w tedy Noxium wybuchnął śmiechem i spojrzał prosto na mnie:
-No kto się obudził? – Zacmokał cicho.
Jego głos przywodził mi na myśl zimę. Okropną zimę, chłodną
i niebezpieczną, chociaż na zewnątrz piękną.
-Kociaku… - to był Percussus.
Jego głos… ciepły a zarazem chłodny. Nie sposób tego
wyjaśnić. Ale już nie wyczuwałem w nim tego bezpieczeństwa. Był jakby… obcy.
Wtedy kosmyk włosów wpadł mi do oczu. Kiedy go odgarniałem
zauważyłem, że nie miałem swoich dziwnych fioletowo-różowych włosów z jakimi
musiałem się borykać… były kasztanowe. Zerknąłem mimowolnie w dół i zobaczyłem
coś jakby lustro… wyglądałem zupełnie inaczej.
Miałem krótkie kasztanowe włosy, tatuaż pod moim okiem
wyglądał jakby zrobiony był zaledwie wczoraj… a same moje oczy… były lekko
złotawe.
-Jest wolny – Noxium wybuchnął śmiechem – Nie jest to ani
twój kociak, ani mój pies.
-Rozumiem – Percussus wyszczerzył kły – Chcesz walczyć o mojego kociaka? Co? Chcesz dokończyć
naszą starą potyczkę?
-Chcę po prostu osiągnąć swój cel – pstryknął palcami i
otoczyła mnie jakaś szara kopuła której nie potrafiłem przebić – Potrzebuję ciała
z którego pozyskam całe siły…
-Po czym porzucisz go siłą jak tamtego szalonego dzieciaka?
Och jakież to szlachetne – zaszydził Percussus.
Noxium wzruszył ramionami.
-Jak zwykle niczego nie doceniasz kundlu – westchnął ciężko –
I ja teraz cię pokonam. Nie mam ograniczeń ciała w umyśle. Zabiję cię, zabiorę
sobie ciało tego idioty i posiądę zarówno jego jak i twoją moc jaka ci
pozostanie. Takie przykre, że zostaniesz zabity za coś czego tak strasznie nie
nawidzisz… za śmiertelnika który po prostu jest dla ciebie atrakcją.
-Nie przechwalaj się. Lubię zwierzęta. Dbam o nie. A ten
kociak jest mój. Tknąłeś go.
Zabroniłem – Percussusa zaczęła otaczać różowa mgła, jesgo pazury wydłużyły się
znacznie – Zabiję cię. Zabiję cię jak psa skurwysynie!
Percussus rzucił się na Noxiuma. Noxium raczej się tego nie
spodziewał, oberwał w klatkę piersiową na której pojawiły się cztery wielkie,
czerwone pręgi z których obwicie kapała krew.
Chciałem przerwać tą bezsensową rzeź. Wiedziałem, że
Percussus wygra. Musi wygrać! Ale nie wiem czy to będzie w porządku jeśli
Noxium zostatnie zabity wśrodku mojego umysłu… ale nie mogłem krzyczeć. Nie
mogłem się ruszyć. Znowu wypalone wspomnienia w mojej głowie dały o sobie znać,
ale na szczęście na chwilę.
W między czasie Noxium również zadał kilka ran Percussusowi,
oberwał w prawe oko i wyglądało jakby z tego oka Fonos płakał krwią… wątpię by
potrafił płakać, jednak taki widok do niego pasował. Krew zamiast łez. Ból
zamiast miłości. Zabawka zamiast człowieka.
-I co durniu? Twoja krew jest aż taka śmiertelna?! – Ryknął Noxium
.
I wtedy zauważyłem coś co mnie zamroziło… Noxium całkowicie
wyleczył swoje i tak nieliczne rany… Percussus tracił krew z sekundy na sekundę
i nie wyglądało aby rany mu się zasklepiały.
Próbowałem wołać, ale nie potrafiłem. Chciałem pomóc ale nie
mogłem się ruszyć.
I wtedy Noxium gdzieś zniknął. Kiedy Percussus otrzymał
kolejne rany, tym razem wyglądało to naprawdę makabrycznie… a Percussus nic nie
mówił, spojrzał tylko na mnie smutnym wzrokiem, powiedział do mnie „kociaku” i
wtedy za nim pojawił się Noxium.
Nawet nie zdążyłbym ostrzec Percussusa. Noxium dosłownie
przebił dłonią jego klatkę piersiową, w miejscu gdzie było serce. Z ust
Percussusa wyleciała strużka krwi, Noxium cofnął się… a Percussus opadł
bezwładnie na podłogę, z ogromną krwawą dziurą w miejscu serca.
Noxium wybuchnął śmiechem podszedł do mnie przy okazji
wycierając krew ze swojej dłoni a następnie rzekł:
-Tak to jest w życiu kundlu – spojrzał mi prosto w oczy i
wtedy zdałem sobie sprawę, że to już koniec. Zginę albo oszaleję… bez
Percussusa… - Słabsi umierają. A teraz to ja
skosztuję twojej mocy. Pobawię się tobą jak to tamten zdechły już kundel by
nie chciał i umrzesz… dołączysz do swojego kundla.
Percussus… Nie wytrzymałem i strumień łez wypływających z
moich oczu zmył brud z mojej twarzy. To
się nie dzieje… nie…
***
No cóż... bogowie ile mi pisanie tego rozdziału zajęło XD
No dobra bez zbędnego przedłużania... ja wiem, wiem, możecie mnie zabijać xD
I ogólnie pozdrawiam tych którzy nie pozasypiali bo dzisiaj było nudno... no dobra... X3
Akurat za tydzień od wtroku do czwartku (chyba) mam wolne, to postaram się na te dni albo o-sa strzelić albo rozdział, chociaż rozdział to może nawet szybciej xD
Dobra bo ja muszę robić plakat na geografię .-. Trzymajcie się i wybaczcie za błędy ale nie mam czasy poprawiać XD
Aaa... i piosenka którą śpiewa Matt to "Żyje się raz" Eneja xD
Twój wierny przydupas przybył z nowym komentarzem do dupy! :D
OdpowiedzUsuń"ściągnąłem okulary i zaczepiłem je za koszulę… nieważne, że bez nich nie widzę właściwie niczego, nawet własnej ręki wyciągniętej na całą długość"
Że tak samo jak ty? XD
"Powiedział, że zajmie się tym i ostrzegł, że być może je udoskonali na wypadek gdyby pewien rzymianin znowu chciał zrobić wejście smoka."
Ja bym mu nie ufała.. spali całą klinikę..
Że w sensie Leo, nie Octavian XD
"Zerknąłem mimowolnie w dół i zobaczyłem coś jakby lustro… wyglądałem zupełnie inaczej.
Miałem krótkie kasztanowe włosy, tatuaż pod moim okiem wyglądał jakby zrobiony był zaledwie wczoraj… a same moje oczy… były lekko złotawe. "
Ło skurwesyn..
*nie wiem jak to skomentować ale strzelam jakiś cytat, żeby komentarz, aż tak bardzo krótki nie był*
"Noxium dosłownie przebił dłonią jego klatkę piersiową, w miejscu gdzie było serce. Z ust Percussusa wyleciała strużka krwi, Noxium cofnął się… a Percussus opadł bezwładnie na podłogę, z ogromną krwawą dziurą w miejscu serca"
O.
Kurwa.
Jebana.
Mać.
Co.
Się.
Tu.
Dzieje?
Ja.
Jebie.
Kurwa.
Nie.
Nie.
N-I-E!
*Shira ma żałobę, weny nie da*
[*]
XDD Ważne, że coś xDD
UsuńEm... nie. Bo ja mam astygmatyzm, a on dosyć sporą krótkowzroczność, a Nat tylko słabą krótkowzroczność xD
Octavian w sumie też może wiesz.... BUM i tak dalej xD
XDD No po prostu takby Topaz wyglądał jakby nigdy nie miał w sobie (jak to brzmi kurwa?) Percussusa xD
XDD No co? Rozkręcam się...
Ej Q.Q
Coś ty zrobiła! Jesteś wrednym człowiekiem! *foch*
OdpowiedzUsuńMam żałobę teraz...
Właśnie straciłam przez ciebie sens życia...
mam ochotę jebnąć laptopem przez pokój... i to tak całkiem serio...
przyjadę do ciebie... i to tak serio, zeby ci wpierdolić...
Miałaś tyle postaci do zabicia i musiałaś wybrać akurat Percussusa?
Musiałaś...
Wredna jesteś...
i pacz... poświęciłam pół komentarza na moją rozpacz...
i jak ja mam teraz więcej koma napisać, skoro życie straciło sens? ;____;
chyba śnisz... ni umim... *płacze*
no dobra... postaram się...
Oscat tak bardzo się martwi o braciszka... xD No i jeszcze o CHB... jego spróbujesz zabić, to... *płacze*
No i ten... co ten Max knuje? ja chcę os-a z nim i z Ash'em! *^*
Prawie najważniejsze: TRAVEN! *OOOOOOOOOOOOOOOO* jak ja kocham ten parring... też chcę z nimi os-a *^*
Steven taki strachliwy... słodki on jest... jego też nie wolno ci zabijać T^T (i tak złamałaś prawo co do postaci, których nie wolno ci zabijać)
no i Matt... ja go lubiem... i to bardzo... bierem go do haremu ^^
Feli taka wiedźma... nie wiem czemu, ale skojarzyła mi się z Darami Anioła jak wspomniałaś o tych runach...
Jacktavian... jak suodko... no i co się dzieje w tym CJ? bo mnie też zżera ciekawość...
A zachowanie Vi i Briget kojarzy mi się z zachowaniem typowych szkolnych fejmów... niefajne...
Noxium ma wpierdol ode mnie... i to taki poważny... za przejęcie umysłu Topaza...
a ty masz wpierdol jeszcze poważniejszy, bo zabiłaś Percussusa...
JAK MOGŁAŚ?!
DLACZEGO?
CO ON CI KURWA ZAWINIŁ?
*płacze*
przez ciebie nie zasnę...
i jeszcze dostanę 6 jedynek z ZA...
wielkie dzięki...
teraz zrujnowałaś mi życie...
masz się czuć winna...
I to tak bardzo winna...
ale czemu?
teraz się na serio poryczałam...
i jednak Percussus jest na pierwszym miejscu w tym momencie z postaci, po których stracie czułam się najgorzej...
dobra, spokój... rodzice zaraz przyjdą do pokoju i się mnie spytają, czemu biję się z poduszką i płaczę i gadam sama do siebie... ;___;
Będzie kurwa zemsta...
no to ten... weny ci życzę, ale tym razem z tego powodu, iż jestem grzeczna i kulturalna... i czekam na nexta, bo jak nie chcesz POWAŻNEGO wpierdolu, to radzę Percussusa jakoś wskrzesić...
Nie fochaj się! Loda ci kupię QwQ
UsuńNo nie przesadzaj... żałoba przejdzie zobaczysz *^* A życie tyż nabierze sensu QwQ
*chowa się* Ni! No ni! Q,Q Nie wpierdalaj mi za niewinność Q.Q
Wjem, że jestem wredna ale spokojnie Q.Q Nie zabijaj!
Znajdziesz sens Q.Q
No wjesz... Oscar bardzo kocha swojego braciszka, tak bardzo, bardzo, bardzo xD CHB troszku mniej xD
Milczem z zabijaniem q.q
Myślę, że kiedyś napiszę o-sa z nimi xD
Myślę, że nie tyle o-sa będzie co w samym opku coś się wydarzy xD
No ja wiem, ale wiesz nie można być wiecznie odważnym i w ogóle xD
Milczem :x
To dobzie, że go lubisz xD I możesz wziąć xDD
Mi tyż, ale ciii XD
Zobaczysz za kilka rozdziałów x3
Ano fakt q.q
Wiesz za wpierdolenie Noxiumowi nie mam nic przeciwko xD
Ale mi to już przesada q.q
Nic mi nie zawinił... fabuła Q.Q
No ale... ni moja wina... czujem się winna... ale ni moja wina Q.Q
Nie płacz Q.Q *podaje chusteczkę* biedna Gray, no już Q.Q
Q.Q Nie martw się on cię bardzo lubi Q.Q
Q.Q Pozdrów rodziców i nie płakaj Q.Q
Nii Q.Q
Dziękuję za wenę xD I ten no fabuła... XD
No to zaczne od końca. Percussus! Czemuu? Wiedziałam, że to się stanie prędzej czy później, ale aaaaaaaaa, nie mogę się z tym pogodzić xD Nie będzie już kociaczkowania? Smutek! Mam nadzieje, że w os-ach się jeszcze demonik pojawi. Prawda? Prawda? *nieodbierajmitejnadziei* XD
OdpowiedzUsuńNathanail. Coś on się taki poważny zrobił! O.o "...jeśli zaraz się nie ockniesz to przy najbliższej okazji zobaczysz jak bardzo można oberwać od wkurwionego syna Erosa…" hahaha, śmiechłam xD. I nie wiem dlaczego przed oczyma mam wizje wkurwionego, małego, grubiutkiego niemowlaczka ze skrzydełkami, który strzela konfetti w strone Topaza xD no i: "ale jak tylko mu się to uda, to pomimo całej mojej sympatii do Jupitera wpierdolę mu jak tylko spróbuje się dorwać do syna Eris." - hahahah Nat taki zaborczy xD. Chociaż i tak mi on bardziej do Jacka pasuje niż do Topaza.
Jack. Naliczyłam 43 przekleńst (około XD). Jack trzyma poziom. Ale nie palił tym razem. Rzucamy? :D (Kurewsko to trudne, coś o tym wiem :<). Jack jest jednak troche wrażliwy *.* . "Właściwie owszem sam kurwa nie byłem lepszy, ale miałem swój jebany umiar czego dziewczynom brak. " - cóż za hipokrytyzm xD. No i "Nie pojawiłem się na ognisku, ten czas postanowiłem poświęcić dla Octaviana. Bez przeginania, tylko jebana rozmowa." oraz " Jeśli chodzi o to jak wyglądają nasze „rozmowy” to mniej więcej tak, że mówiliśmy jakieś słowo na godzinę po czym była cisza." - Dla Octaviana to tylko seks, na kij gadać xD. "Max jest w sumie jedyny w porządku w stosunku do mnie. Ale kurwa, to dzieciak. Jest spoko, ale cholernie wrażliwy… na dodatek ma kogoś, kogo nie chce mi przedstawić i mam jebane wrażenie, że sprowadzi to kurewskie problemy. Ale to tylko moje przeczucie." - I morał z tego krótki i niektórym znany, jedyny miły (dla Jacka) koleś jest już przez kogoś dymany xD. No i to było jasne, że Maxiu, a raczej jego kolega troche zamieszją :D
Steven. Travis. Jacy oni są słooodcy XD
Oscar. Jeee, martwimy się o Nat'a ;d. Jednak brak wkurwiającego brata może być jeszcze bardziej wkurwiający xD . A tak właściwie, to nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę nabrać sympatii do tego chłopaka. No nie wiem :<. "-Do Nico co nie? – Spytałem aby przypadkiem znowu nie pogrążyć się we własnych myślach.
-Co? – Percy lekko drgnął jak poparzony.
-Do kliniki… w sensie chciałeś pójść do Nico? Pomimo, że zerwaliście?
Percy zmarszczył czoło i spojrzał na wodę.
-Właściwie to tak. Skąd wiedziałeś?
-Nie ciężko było się domyśleć – pokręciłem głową i poprawiłem okulary." - No sorry Percy, nie każdy ma ciemnogór w głowie xD Tak btw zaczyna mi brakować Percico :(
No i to by było na tyle, wiem, że komentarz mega (nie)inteligentny, no ale XD
Pozdrawiam, życze weny i wgl :D
Sajdi
Mh... Cóż zobaczysz co tam będzie dalej w kwestii naszego Fonosa xD Nic nie będę spoilerować, ale spokojnie x3
UsuńNo wiesz w zasadzie to po prostu martwi się o Topaza xD
Hahahahaha xDDD Jaka piękna wizja xDDD
No wiesz... Jupiter też ma pewne plany do Topaza... wszyscy je mają... Topaz ma homoferomony, potwierdzone info xD
Hahaha xDD Jack bije rekordy.. on ma jakieś korzenie z polski, mówiem xD
Mh... Myślę, że nie xD Wiesz... nawet dla Octaviana by tego nie zrobił xD
"Trochę" no wiesz... to nie jest demon czy coś w tym guście, tylko człowiek xD Ale "trochę" xD
No Jack taki lekki hipokryta jest xD
No dokładnie xD Octavian tylko po to w sumie ma Jack'a... chociaż kto wie tego rzymianina? XD
*umiera* Rozjebałaś mnie xDDDD Hahahhaaha xDD Masz +50 do mojego szacunku xDDD Rzadko coś mnie rozjebuje xDDD
Taki popularny letko parring się z nich zrobił xD
No wiesz... "braterska" miłość i te sprawy xD No wiesz ile w tym prawdy? XD
Nie dziwię się w sumie... wiesz właściwie myślałam, że zdecydowana większość tak będzie właśnie uważać xD
No dokładnie xDD
A co do Percico to wszystko wina przedawkowania, ale spokojnie postaram się po odwyku znowu do nich przejść :3 XD
Pff... Polemizowałabym xD
Dziękuję i również pozdrawiam XD
Chyba odczuwam pewne obawy po tej deklaracji xD No ale nic, spoilerów nie lubie, poczekam :3
UsuńTopaz taki rwany xD. Każdy ma część homo w sobie xD.
Mimo wszystko Jack is maj fejwrit *.*. Polaczki wszędzie się wcisną, nawet w genetykę Jacka xD. No, ale ten "jebany rzymianin" (Wspomniałam już, jak bardzo uwielbiam to określenie? Siła tkwi w prostocie xD) mógłby.. się iść jebać z kimś innym xD. Jack potrzebuje troche uczuuuucia xD. Z tymi przekleństwami Jack przypomina mi trochę Chrisa ze "Skinsów" (Nie wiem czy oglądałaś, ale fajny serial o zepsutej młodzieży xD)
+ 50 do szacunku, jestem podekscytowana :D
Co nie :D. A to takie dziwne, bo wydawałoby się, że to taki wątek poboczny :D. Ale kocham, uwielbiam, Traven plasuje się w tym momencie na mój ulubiony parring xD
"Braterska miłość" hahaha xD. Oskarowi dam jeszcze szansę, wszak Stevena na początku też nie lubiłam (To chyba przez mój hejt na poezje i ta "mowa" apollątka... jak upośledzony mistrz Yoda xD). A teraz bez Stevena też sobie nie wyobrażam opowiadania... I bez Travisa też haha :D. Z resztą nie można wszystkich lubić, bo to staje się nudne! :D
Spoko, spoko, Percico może się przejeść xD. Wspomniałam o tym, bo ich sytuacja jest po prostu niewyjaśniona i zastanawiam się w którym kierunku ich popchniesz XD
Nie jestem mistrzem pisania komentarzy no ale...
OdpowiedzUsuńPrimo: W pisaniu nie dorastam twojej zajebistości do pięt! Po prostu to jest prze epickie. Ostatnio natknęłam się na tego bloga i zniszczyłam sobie psychikę hehe. Żeby to wszystko przeczytać zarwałam dwie nocki więc się ciesz xD Zresztą przez ciebie polubiłam ostatnio gejów xD
Secundo: Dlaczego tak mało Steven'a i Travis'a? Ja się pytam czemu? Oni są super. Wiesz więcej szczegółów xD
Tertio: Trochę mi smutno z powodu, że Percy i Nico odszedli na dalszy plan :/ Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
Quatro: Oby, końcu między Octavian'em i Jack'iem zaistniało jakieś uczucie. Fajnie by było. Swoją drogą to Jack jest zajebisty! Ten gościu mnie rozpierdala xD
Quinto: Dlaczego zamordowałaś tego Fonosa? Dlaczego ja się pytam? On musi ożyć! Rozumiesz? Musi!
No tak w skrócie :) Czekam na next.
Uwierz mi, każdy pozytywny komentarz jest ważny, byle by nie był szczególnie krótki, ale akurat twój jest całkiem w porządku i bardzo dziękuję za komentarz, mało ich było ostatnio xD A jeśli ma być negatywny to najlepiej, żeby z uzasadnieniem... bo, bo tak xDD
UsuńDo primo: Dziękuję ^^" Nie dziwię się, że zniszczyłaś sobie psychikę... naprawdę o to tutaj nie trudno xDD
Dziękujem za poświęcenie xD Nie chciałoby mi się taks szczerze ;-; xDD
Yey xD Czyli jednak coś udało mi się zrobić xDD
Secundo: Wiesz pomimo tego, że Steven jest głównym bohaterem niestety nie ma zbyt wielu głosów w ankiecie a przede wszystkim tym kieruję się w dawaniu narracji xD
Postaram się by byli częściej xD
Do Terito: Jak już pisałam w odpowiedzi wyżej, po prostu po wielu miesiącach musiałam przejść na odwyk, a jednocześnie nie mogłam zawiesić bloga bo po prostu straciłabym czytelników x3 Ale mam nadzieję, że szybko mi przejdzie i znowu będę mogła spokojnie pisać o ich losach częściej xD
Do Quatro: Myślę, że kiedyś może nastąpić taki moment, jednak oni są do siebie w jakiś sposób podobni i spędzają ze sobą sporo czasu xD Cieszę się, że w tej części nadal go lubisz bo jakoś w II części jest mniej popularną postacią xD
Quinto: To nie ja Q,Q To Noxium xDD
I zobaczysz jak to będzie, jeśli dotrwasz do kolejnego rozdziału xD
Postaram się dodać jak najszybciej xD
TRAVEN!
OdpowiedzUsuńTRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
TRAVEN!
Ja chcę o-sa! Oni są przeuroczy! Po prostu kocham ten paring! Ten związek jest taki inny nie polega na tym jak u Jack'a i Octaviana: "Ej chodź się ruchać..." i jest też taki inny od Percico, ale inny na swój fajny sposób. No po prostu takie urocze :)
^^ Mh... mam lekkie obawy przed napisaniem z nimi o-sa, żeby ich przypadkiem nie schrzanić xD
UsuńNo cóż Jack i Octavian mają swój specyficzny sposób bycia, ale również i Percico... ale cieszę się, że jakiś mój własny parring przypadł do gustu xD
*kaszle* pozwolę się wtrącić, że popieram Panią Alex di Angelo, i masz napisać o-s, dobrze Aniu? :)
Usuń*wychodzi zza szafy* Pani Alex di Angelo ma zawsze rację! *znika w cieniu*
UsuńOd razu mówię, że komentarz będzie inny. ;D
OdpowiedzUsuńZABIJĘ. KURWA ZABIJĘ, WYPATROSZĘ, ROZCZŁONKUJĘ, WYPUSZCZĘ KREW, WSADZĘ DO TARTARU. CIEBIE, NOXIUMA I .... WSZYSTKICH.
JAK MOGŁAŚ? NO JA SIĘ PYTAM, JAK???!!!
TY ZUA KOBIETO.
JAK MOGŁAŚ ZABIĆ PERCUSSUSA?
JA SIĘ ZAŁAMIĘ... I ZAWIESZĘ, ALBO NAWET USUNĘ BLOGA! JUŻ WIEM, CZEMU NIKA BYŁA TAKA SMUTNA KIEDY DO MNIE DZWONIŁA. NO JAK MOGŁAŚ?
KURWA, NAJFAJNIEJSZY BOHATER. A PISAŁAM NA ASKU, ŻEBYŚ GO NIE ZABIJAŁA.
I CO TERAZ BĘDZIE Z TOPAZEM? NO TEŻ SIĘ BIEDAK ZAŁAMIE I BĘDZIE ZBIOROWA DEPRESJA.
ALE NAJPIERW TO TRZEBA NOXIUMA ZAJEBAĆ I CIEBIE TAK PRZY OKAZJI.
I WIĘCEJ NIE PISZĘ, BO I TAK SIĘ PRAWIE ROZKLEIŁAM I MI SIĘ NIE CHCE PISAĆ I SIĘ FOCHŁAM NA CIEBIE.
ALBO DOBRA. MASZ DRUGĄ SZANSĘ (UWIERZ, NIE CHCIAŁABYŚ SPOTKAĆ SIĘ Z MOJĄ KOSĄ). WE WTOREK MA BYĆ ONE SHOT. I TO TAKI ZAJEBISTY. Z RESZTĄ TY ZAWSZE PISZESZ ZAJEBISTE ONE SHOTY.
AAA I NAJWAŻNIEJSZE. MASZ KURWA JEGO JEBANA MAĆ WSKRZESIĆ PERCUSSUSA, BO JAK NIE TO BĘDZIE WPIERDOL.
TAK DUŻO CAPS LOCKA, BO JESTEM WKURWIONA, SMUTNA I MAM OCHOTĘ KOGOŚ KURWA ZAJEBAĆ. xd
No to tyle. XD Czekam na nexta i wskrzeszenie Percussusa. ;*
Pozdrawiam.
Ech Q.Q
Usuń*minuta ciszy... chowa się pod kołdrą*
Nie usuwaj bloga! Q.Q To je szantaż!
I ni moja wina... ja wiem, że lubicie Percussusa no ale... znacie mnie Q.Q Tak toćkę jestem em... trollem i w ogóle Q.Q I lubiem zabijać... i jestem wredną sadystką Q.Q
Topaz noo... Dobra... zobaczysz Q>Q
Ale no... nie rozklejaj się... i masz pisoć... mas i koniec *^*
Ale ja na wtorek mam pisać rozdział Q.Q I nie mam pomysłu na one-shota Q.Q
Ale Percussus no... fabuła i w ogóle Q.Q
Tylko ni mnie Q.Q
Dzięki za koma... i również pozdrawiam Q.Q
ZNAJDĘ CIĘ KURWA NA KOŃCU ŚWIATA, JEŚLI BĘDZIE TRZEBA. ;d
UsuńNO JA WIEM, ŻE TO JE SZANTAŻ. XD
LUBIMY!!!??? MY GO KURWA KOCHAMY, A NIE LUBIMY PFFF.
NO JA TEŻ JESTEM WREDNĄ SADYSTKĄ, ALE BEZ PRZESADY. TAKIEGO ZAJEBISTEGO FONOSA ZAJEBAĆ? I TO TAK OD TYŁU???!!!
TOPAZ MA BYĆ NORMALNY!
ALE WIESZ, ŻE TO PRZEZ CIEBIE?
ALE JAK JESZCZE KTOŚ FAJNY ZGINIE TO NIE MA ZMIŁUJ I CI NAWET TA KOŁDRA NIE POMOŻE. XD LOJALNIE OSTRZEGAM. ;*
PERCUSSUS MA ZOSTAĆ WSKRZESZONY. JEBIE MNIE JAK, KIEDY, GDZIE, KTO. MA OŻYĆ I TYLE!
HMMM JEŚLI GO NIE WSKRZESISZ TO CIEBIE. XD
:)))))
Ni znajdziesz Q.Q Ni w kij Q.Q
UsuńNi lubiem szantażów Q.Q
No właśnie niestety zdążyłam zauważyć xD
A ja jeszcze jestem dodatkowo trollem, no nie moja wina, że lubiem Q.Q
To Noxium... nie ja Q.Q
A Topaz nie jest do końca normalny, nawet z Percussusem we łbie XD
Wim Q.Q
Ale dużo ma zginąć jeszcze Q.Q
Ale fabuła Q.Q
Q.Q Kuhwa
Błąd Skakanka przecież nie żyje to dlaczego Jack ma do niej dzwonić pilnuj się dzirwczyno :D
OdpowiedzUsuń/Maskotka
No właśnie nie błąd xD Bo tam jest, że z przyzwyczajenia łapie się na tym by się z nią skontaktować, po czym w ostatnim momencie przypomina sobie, że przecież nie ma do kogo x3
Usuń