Rozdział XXX. Niekiedy nie docenia się tego co się ma
Ж OSCAR Ж
Do domku wróciłem pod wieczór. Za kilka chwil miało być
ognisko i chciałem się przebrać w coś bardziej stosownego.
Mojego brata nie było. Trudno. Zachował się nierozważnie,
nie przemyślanie, jeśli teraz cierpi to niech uzna to za stosowną nauczkę.
Naprawdę nie jest ciężko znaleźć granice między „brat”, a „kolega”, niestety
Nathanail ma z tym problem. Nic tylko wiecznie czegoś chce, wymaga… wiecznie
niepoważny, z głową w chmurach, myśli tylko o tym jak znaleźć sobie kogoś, po
czym i tak jego uczucia okazują się nie być stałe. Mój brat jest po prostu
idiotą, który potrafi jedynie zakochać się na kilka miesięcy, tygodni, dni, a
później już tylko łazi za tym nieszczęśnikiem z przyzwyczajenia. Tak… mój brat
jest idiotą.
Tak czy inaczej, wpadłem do swojego pokoju, wywaliłem
Szlaucha, który jak zwykle wił się po domu samopas… to naprawdę rozpieszczony
wąż… po czym ubrałem się w możliwie jak najmniej oficjalny strój. Właściwie u
mnie jest problem z tym, ja nie lubię ubierać się w t-shirty, krótkie spodnie i
tak dalej. Więc fakt, iż rzucam się w oczy na tle obozowiczów jest raczej
oczywisty, ale tym razem postanowiłem nałożyć tylko czarną koszulę i
wytrzasnąłem z odmętów szafy jakieś jeansowe spodnie.
Także… szaleję, tak.
Wyciągnąłem jeszcze z moich zwykłych spodni woreczek w
którym trzymam różne drobiazgi, ogólnie od dawna już nic z niego nie wyciągałem
ani nie wkładałem, po prostu był i nosiłem go z przyzwyczajenia, nawet nie wiem
jak teraz wygląda kwiat… na pewno usechł, ale czy również ma swój dawny urok?
Kusiło mnie sprawdzić, upewnić się czy roślina się nie rozsypała, ale coś mnie
powstrzymywało. Nie… to głupie.
Zerknąłem na zegarek… jeszcze chwila… a ten woreczek mnie
kusił. Ale… nie to nie ma znaczenia, to była tylko głupia dziecięca wyobraźnia.
Wziąłem go i przewróciłem w dłoni.
-Boże… - westchnąłem i rzuciłem woreczek w kąt – Za dużo
myślę.
I gadam do siebie.
Jeszcze lepiej. Na wszelki wypadek wyszedłem już z domku.
Udałem się na ognisko, jak zwykle była na nim większość obozowiczów… ale nie
było mojego brata. Nie mam pojęcia gdzie się podział i niezbyt mi się do
podobało z jego szczęściem mógł teraz zwichnąć gdzieś kostkę…
Westchnąłem ciężko i przysiadłem się do dzieci Ateny. Lubili
mnie nawet, a ja miałem chociaż jakieś osoby które nie patrzyły się na mnie jak
na opętanego kiedy mówiłem o czymkolwiek co wykracza po za naukę w klasach
podstawówki.
Problem z dziećmi Ateny był tylko taki… uważały się za
najmądrzejsze. Nie wszystkie, ale jednak. Annabeth też taka była, Rafael taki
jest. Niestety… Ale nic na to nie poradzę.
Tym razem rozmawiałem z Rafaelem, udało nam się z powrotem
znaleźć wspólne tematy, a sam Rafael jest mądry, co prawda obecnie za bardzo
skupia się na tym, że to on rządzi, ale…
-Nie rozumiem czemu zadajesz się z ułomami na naszym obozie
– stwierdził odbiegając całkowicie od tematu – Jesteś mądry Oscar… czemu nie
możesz po prostu olać swojego brata, Percy’ego, Jack’a, Topaza i tak dalej?
Poprawiłem okulary. Chyba poważnie powinienem w najbliższym
czasie wybrać się do okulisty, by mi je przyciaśnił.
-To nie takie proste – pokręciłem głową – Nathanail jest
moim bratem, jak jakże trafnie zauważyłeś. Percy jest kimś w rodzaju lidera…
bez urazy. Jack… kto powiedział, że zadaję się z nim? A Topaz… -zastanowiłem
się chwilę i rzuciłem przelotne spojrzenie samotnie siedzącemu synowi Eris – A
z Topazem rozmawiam tylko w razie konieczności.
-Ale jednak z nimi rozmawiać. Nie są ciebie warci, jesteś
zupełnie na innym poziomie. Uważaj bo ich kiedyś tym poziomem zgnieciesz –
zaśmiał się cicho, podobnie jak siedząca koło niego jego siostra.
-Wiesz – zacząłem ostrożnie –Niespecjalnie zależy mi na wywyższaniu się, ponieważ wiem
nieco więcej - pokręciłem głową – Inni
owszem, mogą czuć się przy mnie niezręcznie i mnie unikać, ale wybacz ja nie będę unikać innych, ponieważ jak
to powiedziałeś… Jestem na innym poziomie.
Rafael prychnął śmiechem, który z jednej strony ciepły, to
tracił swoją ciepłość kiedy spojrzało się w sarkastyczną twarzy syna Ateny.
-Wiesz…. Twoja strata, Oscar –wyszczerzył zęby – Ale nie mów
później, że cię nie ostrzegałem czy coś.
-Mh… Dzięki –westchnąłem ciężko.
Rafael spojrzał w kierunku śpiewających dzieci Apolla, które
z jakiegoś powodu łypały groźnie w kierunku tych od Aresa, no świetnie,
świetnie… w sumie Steven wspominał coś o jakiś bezsensownych konfliktach ale
nie domyśliłem się, że mogło chodzić im o skłócenie się ze sobą wszystkich
mieszkańców dwóch domków.
Ognisko dobiegało końca. Mojego brata ciągle nie było widać,
ale pomyślałem, że ta ofiara losu zaszyła się gdzieś w kącie domku, jak to
zwykle ma w swoim głupim zwyczaju. Sam jest sobie winnych, gdyby zachowywał się
jak przystało na normalną osobę nie musiałby teraz popadać w czarną rozpacz.
Z drugiej strony zaraz po braku mojego brata zauważyłem
również, że Topaz jest poważnie przygnębiony. Siedział sam, zgarbiony, jak
zwykle nikt do niego nie podchodził… nie, nie jak zwykle. Często przecież można
było zauważyć przy jego boku Felicię. Tym razem i jej zabrakło. Nie potrafię
rozgryźć Topaza na tle jego uczuć, więc ciężko mi stwierdzić czy jego
przygnębienie jest wynikiem braku dziewczyny, czy może coś się stało. Nie mniej
nie odważyłem się podejść. Z doświadczenia wiem, że wolałbym być przy wkurzonym
Jack’u, niż wkurzonym do granic możliwości Topazie… a z nim nigdy nic nie
wiadomo.
Ognisko zakończyło się pokazem Łowczyń, które popisywały się
przed wszystkimi swoimi jakże celnymi i pięknymi strzałami z łuków. Nie
zabrakło również pokazu samej Artemidy, co dało mi do myślenia, że może ta
bogini nie być taka skromna jak ją zwykle przedstawiano. Nie mniej coś we mnie
cieszyło się, że jednak jakikolwiek bóg jest na obozie. Pan D… Artemida…
nieważne, ważne, że nie jesteśmy w miejscu całkiem zapomnianym przez bogów.
I w końcu wszyscy się rozeszli. Jedynie Rafael rzucił mi
jeszcze jakąś uwagę bym nie wcinał się po drodze w jakieś kontakty z
rzymianami, po czym mogłem spokojnie wrócić do domku.
Ж Ж Ж
Kiedy wszedłem do domku powitała mnie ciemność. Dopiero
kiedy zapaliłem światło i wrzasnąłem imię mojego brata, po czym usłyszawszy
jakieś uderzenie w jego pokoju, poczułem się nieco lepiej. Zawsze lepiej
wiedzieć, że nie będzie musiało się szukać później tej ofiary losu.
Zajrzałem do jego pokoju. Nathanail leżał półnagi na swoim
łóżku i rzucał o ścianę piłeczką tenisową. Czyli kolejne interesujące i jakże
przydatne zajęcia mojego brata.
-Cześć – rzuciłem.
Skinął mi tylko głową na powitanie.
-Mogę wejść? – Spytałem.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi.
Usiadłem na krześle naprzeciwko jego łóżka, Nathanail po raz
ostatni rzucił piłką, po czym nawet nie usiłował jej złapać.
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie niecierpliwym wzrokiem.
-No i co ci znowu odwala, Nathanail? – Uśmiechnąłem się
sztywno.
Nathanail spojrzał w sufit po czym odparł lekko ochrypłym
głosem.
-To co zwykle, przecież mnie znasz.
-Wiesz co? Możesz zacząć odpowiadać sensownie kiedy tylko
zechcesz. Czemu miała służyć na czarna rozpacz, co? – Zmarszczyłem czoło.
-Przecież wiesz.
-Moim zdaniem jeśli myślimy o tym samym, to po prostu
przeginasz Nathanail – przyznałem – I nawet nie wiesz jak bardzo drażni mnie
fakt, że muszę rozmawiać o czymś takim z bratem! Z bratem, Nathanail!
Pokiwał lekceważąco głową.
Zapadła cisza, czekałem aż mi odpowie, ale mój brat zdawał
się udawać, że ta rozmowa go nie dotyczy. Czemu zawsze jak muszę z nim o czymś
sensownym porozmawiać to albo udaje, że nie słyszy, albo odwala jakiś cyrk.
Mogłem mieć siostrę…
-Nathanail, po cholerę ty musisz tak wszystko komplikować?
Usiadł w końcu i spojrzał mi prosto w oczy.
-Ponieważ cię kocham – powiedział jakby nigdy nic.
-Nathanail… - jęknąłem.
-Milcz Oscar – przerwał mi i odwrócił głowę – Milcz.
Poprawiłem okulary, Nathanail westchnął ciężko i po dłuższej
przerwie kontynuował łamiącym się głosem:
-Bo ja wcale nie chciałem się w tobie zakochiwać. Ja tylko
chciałem mieć w kimś oparcie, chciałem móc być z osobą którą zarówno kocham,
jak i podziwiam, kogoś na kogo mogę liczyć… a kto zawsze był przy mnie?
-Wiesz… ciężko, żeby było inaczej… jestem twoim bratem. Gdzie indziej niż przy tobie
miałbym być?
-Daruj sobie – warknął – Moje serce jest proste jak budowa
cepa, Oscar! Dobrze wiedziałeś, że to się kiedyś stanie i mimo to byłeś przy
mnie! Jak miałem to odczytać, co?!
-Jako braterską miłość?
Nathanail, nie rób z siebie idioty.
Nathanail prychnął cicho.
-Łatwo ci mówić. Czy ty kiedykolwiek w ogóle byłeś
zakochany?! – Ryknął niespodziewanie – Bo czasami wydaje mi się, że przez to
twoje kamienne serce nic do ciebie nie dociera!
-Nie wiem – przyznałem – Nie wiem, nie szukam miłości w
przeciwieństwie do ciebie. Przyjdzie, okej, nie przyjedzie, jeszcze lepiej.
Nathanail nie obchodzi mnie to uczucie, zrozum.
-Aha… spoko – głos mu się trząsł bardziej niż chyba
kiedykolwiek – Czyli fakt, że nieco nadużyłeś wtedy braterskiej miłości mam traktować jako zagranie sobie na…
-Zamknij się! – Przerwałem mu – Wysuwasz zawsze to samo
zdarzenie! To już powoli nawet przestaje być logiczne, próbujesz sobie zagrać
na moim poczuciu winy, Nathanail! I
oczekujesz czego? Że cię pokocham, tak? Nathanail… to jest głupie. Nie byłbym w
stanie tego zrobić! – Wstałem z miejsca – Nathanail ja po prostu przestaję cię
ogarniać, robi się to twoją obsesją nie zauważyłeś?! Manią! Ty tylko o tym
myślisz, nie poprawiasz swojej sytuacji! Jakby naprawdę było tak ciężko pojąć…
jestem twoim bratem, kocham cię jak brata, opiekuję się tobą jak bratem, nic więcej! Wbij sobie to
wreszcie do tej swojej pustej mózgownicy! Jesteś tylko i aż moim bratem! Nie
byłbym w stanie się nawet w tobie zakochać, debilu!
Jego czerwone oczy zabłyszczały od łez, ale powiedziałem to
co myślałem… może niedelikatnie, ale powiedziałem mu całą prawdę. Mógłby
wreszcie zdać sobie z tego sprawę, że po prostu nigdy go nie zostawię, ponieważ
jest moim bratem… i tylko dlatego, nie ma żadnego odwzajemnionego uczucia.
-Oscar… - rzucił mi cicho kiedy naciskałem już klamkę – Nie
gaś światła… proszę.
∞ SHEPHERD ∞
Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo.
Dlatego więc
naruszenie ciszy nocnej i spotkanie harpii sprzątających niespecjalnie mnie
ruszyło. Jakby to była moja wina, że jak spać to tylko w dzień, albo w ogóle, w
nocy przychodzi zbyt wiele niebezpiecznych a zarazem ciekawych myśli, by móc je
stłamsić snem.
Harpie niewiele mówiły, więcej z ich gardeł wydostawało się
bezsensownego skrzeku i bulgotu, niż słów, z resztą nie oczekiwałem również
tego, że będą chciały ucinać sobie ze mną pogawędkę, to mijało się z celem.
Nie mniej zastanowiłem się czy sensownym posunięciem będzie
zabicie ich, wiecie… sprzątanie jest cholernie ważne. No dobra… zrobię to starą
zasadną… tkną mnie - odrobię im łby.
Ale czego ja się spodziewałem po potworach? Oczywiście, że
się na mnie rzuciły. Głupie harpie. Pierwsze ich ataki po prostu olewałem,
robiłem uniki, dopiero kiedy wyraźnie się wkurzyły postanowiłem bardziej się
postarać.
-Ech… no poważnie? – Westchnąłem kiedy pazury jednej
przecięły ze świstem powietrze koło mojego ucha – Gdybyś była godnym mnie
przeciwnikiem prawdopodobnie nie miałbym już ucha. I na ciebie mam marnować
siły? Cóż… życie nie wybiera, śmierć może.
Pstryknąłem od niechcenia palcami. Ziemia zaraz pod harpiami
pękła. A z samej wnęki buchały iskry. Harpie zaskrzeczały, zaczęły wrzeszczeć
coś o przeklętym dzieciaku i odleciały… głupie. Jednak iluzja bywa zbyt
skomplikowana. A już miałem nadzieję, że faktycznie się zabawię.
Spojrzałem w niebo idąc dalej przed siebie. Było gwieździste
niebo, sądząc po wzniesieniu księżyca było już dawno po północy. Dobre w nocy
jest również to, że wszystko wydaje się być cieniem, nie widać twarzy widać
niewyraźny zarys twarzopodobny, można zauważyć lekkie refleksy światła będące
oczami, lekki zarys nosa, ale ciężko stwierdzić prawdziwe zamiary osoby
stojącej przed nami.
Dlatego lubię noc. Nie widzą mojej twarzy, mogę życzyć komuś
śmierci, a w refleksach świetlnych nikt nie będzie w stanie tego dostrzec.
Niestety jest to sytuacja odwzajemniona. Dlatego do ludzi podchodzę z
dystansem, każdy człowiek jest potworem, ale to od jego charakteru zależy jak
bardzo to ukrywa. Kiedyś ludzie wydawali mi się być fajni… jako dziecko
myślałem sobie „Och, ludzie są w porządku”
a obok mnie ludzie wzajemnie się mordowali. Teraz wiem jak bardzo zakłamany
jest świat, cieszę się, że przez te kilka lat matka nauczyła mnie tego
wszystkiego, teraz wysłała mnie tutaj, a ja nie wiem jaki w tym dokładnie był
cel. Tak ciągle tego nie rozgryzłem i zaczynam myśleć, że (o zgrozo) będę
musiał być w tym dziwnym miejscu dłużej niż bym chciał.
Co mi tu w sumie nie pasuje? Nie narzekam, ale herosi są
dziwni. Ciężko mi powiedzieć o nich cokolwiek, zazwyczaj patrzę się komuś w
oczy i już znam jego imię, wiek oraz to co o mnie myśli. A z tymi tutaj jest
inaczej, tak jakby byli przeklęci czy coś. Tak czasami jest z ludźmi, jeśli są
przeklęci nie mają przyszłości. Nie mają przyszłości, nie mają imienia. Nie
mają imienia, nie istnieją. Nie istnieją, są tylko pozostałością czasu. Są
pozostałością czasu, nie żyją.
W sumie nie jestem specjalnie zaskoczony. Tacy jak oni muszą
się bez przerwy w coś mieszać. A bogowie takich nie lubią, może i herosi to ich
dzieci… ale szczerze? Jaki nieśmiertelny przejmuje się tak naprawdę
śmiertelnymi? Musiałby być durny. A nieśmiertelni nie są tacy durni. A
widziałem już chyba każdą możliwą kategorię tych co żyją wiecznie…
teoretycznie. W sumie to mam nawet po takim spotkaniu pamiątkę… Mało kto to
nawet zauważa, ale nie mam małego palca u prawej ręki, jedynie sztuczną replikę
otrzymaną od matki, nawet nie do końca wiem za co, po prostu… ale nie
przypomina zbytnio to palca… znaczy się przypomina… ale bez skóry i mięśni i
tego wszystkiego innego. Aż dziwne, że nikt nie zauważa, że zamiast palca mam
kość. Cóż… może wypadałoby wszystkich przebadać u okulisty?
Westchnąłem cicho. Było chłodno, ale to dobrze. Chłód jest
przyjemny, chłód w ciemności kojarzy się ze śmiercią. To przyjemne, przyjemne
pod tym względem iż to czuję… a martwi z reguły nie czują. A ja lubię żyć, chociaż wiele jest takich którzy właśnie
z tego powodu za mną nie przepadają… bo żyję. To całkiem normalne, nie jestem
takim typowym człowiekiem… nawet ciężko mnie nazwać człowiekiem po tamtym
wydarzeniu. Ale to za dużo do mówienia… a ja nie lubię o tym mówić.
∞ ∞ ∞
Zaczęło się po szóstej. Prawdopodobnie byłem jednym z
nielicznych którzy to widzieli. Być może był jeszcze ten fioletowy chłopak…
Topaz, oraz syn Ateny… Sibi, oni mogli to widzieć. Ale chyba żaden z nich nie
wiedział co to jest.
Gdyby śmiertelnik to widział powiedziałby na to Apokalipsa.
Gdyby widziało to zwierze, pomyślałoby, że to inne zwierze. Gdyby widział to
bóg… pomyślałby, że pora na kolacje i zwiałby. Ale widziałem to ja, ten
fioletowy oraz syn Ateny. Co oni myśleli? Syn Ateny jest dziwny, być może
domyślał się, ale mruczał o cieniach. Topaz udawał, że tego nie widzi. A ja? A
ja widziałem Wojnę. Nie, nie żartuję.
Pomachałem jej. Ona tylko spojrzała na mnie chłodnym
wzrokiem i odeszła. Ale wiedziałem, że w tym momencie na ten obóz spadł cień
wojny. Śmiejąc się więc pod nosem oparłem się o jedno z drzew i zacząłem
spokojnie przyglądać się jak obóz budzi się do życia.
Kilka osób w między czasie podeszło do mnie. Kilka zagadało.
Ale pognałem ich. Nie chce mi się gadać. Poważnie. Nie chce mi się, teraz
wystarczy tylko czekać na ruch Wojny.
◊TOPAZ◊
Tak się zastanawiam… czy nie spotkanie się wtedy z Feli było
moją własną wolą czy działaniem Percussusa. Nie bałem się Feli. Może lekko jej
nie ufam, ale strach? Nie. To nie był strach. A Percussus przecież wyraził
swoją zgodę, w takim razie czemu? Nie wiem.
Wiem tylko, że nie mogę teraz zlokalizować Feli, a i
Percussusa wcięło. Najgorzej, że czułem jak bardzo ten Fonos jest teraz słaby,
wiem, że utrzymywanie ciała po za mną wymaga od niego wysiłku prawdopodobnie
niewyobrażalnego dla śmiertelnika, a mimo wszystko teraz nawiał. Czuję jego
obecność, wiem, że jest niedaleko i wiem, że jeśli się nie pośpieszy
przepadnie… zostanie po nim niematerialna cząstka… straci wszystkie swoje moce
i będzie porównywalny do ducha… na dodatek niegroźnego w każdym tego słowa
znaczeniu.
I tu znowu kłania się moje rozchwianie… czy tego chcę czy
nie?
Nie chcę chyba odpowiadać na to pytanie, na razie powinienem
nacieszyć się samotnością póki mogę.
Siedziałem więc pod cieniem jakiegoś drzewa, opierałem się
głową o jego pień i z zamkniętymi oczami myślałem.
Nie chciałem wracać do domku… Bycie sam na sam z Percussusem
niezbyt mnie przekonuje. Wolałbym być co prawda w czterech ścianach, ale ten
durny demon na zbyt wiele sobie zwykle pozwala.
No i dużo mówi. A ja teraz nie chcę rozmawiać. A może to
dlatego nie spotkałem się z nią? Bo nie chcę rozmowy? Ale nigdy nie miałem
problemu z komunikowaniem się z tą dziewczyną. Czemu tym razem? No i na dodatek
mam niezbyt fajne przeczucia. Coś jak… cisza przed burzą, czy coś.
-Też tu siedzisz? – Odezwał się nagle czyjś głos.
Nie otworzyłem oczu. Skupiłem się teraz na dopasowaniu tego
głosu do znanych mi osób. Znałem ten głos… obojętny, chłodny… ale nie
wiedziałem do kogo mógłby należeć, dopiero kiedy otworzyłem oczy i zauważyłem
siedzącego obok bladego chłopaka, o czarnych włosach i ciemnych oczach go
poznałem i mimowolnie odsunąłem się lekko.
-Jak widzisz – warknąłem.
Nico nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Z resztą nie oczekuję
tego od żadnego pedała i tak miałem ochotę mu przypierdolić, że otworzył do
mnie gębę… nie dosyć, że pedał to jeszcze nie mam nastroju na czcze gadanie.
-Cienie są dosyć przyjemne – stwierdził po chwili – Można
się w nich schować, nie? – W jego głosie czułem nutkę smutku.
Ale on wiecznie jest smutny i nie zbyt mnie to w tej chwili
obchodziło.
-Nie lubię się chować. Nie jestem takim tchórzem jak ty –
wycedziłem przez zęby – Chciałem tylko odpocząć od ludzi, ale jakiś dupek mi w
tym przeszkadza.
Di Angelo zmrużył oczy, prawdopodobnie się wkurzył…
prawdopodobnie narażam się synowi Hadesa… ale nie mam ochoty na gadki.
Szczególnie z takimi jak on.
-Nie jestem tchórzem – powiedział spokojnym głosem – Jeśli ja nim jestem to i ty. Przynajmniej
jeśli twierdzisz iż chęć odpoczęcia od ludzi to tchórzostwo.
-Nie jestem hipokrytą – wstałem na równe nogi – I nie jestem
też debilem, żeby zadawać się z pedałami z własnej woli. Dlatego do nie zobaczenia, di Angelo.
Splunąłem mu pod nogi i poszedłem przed siebie.
Nie było mi szkoda słów, wręcz żałowałem, że nie
powiedziałem więcej. Coś się we mnie gotowało od środka… miałem ochotę podczas
krótkiej wymiany zdań po prostu przyjebać synowi Hadesa. Po prostu… tak
porządnie. A teraz jak patrzyłem na przechodzących koło mnie herosów ta chęć
przenosiła się na wszystko dookoła mnie.
Chciałem się z kimś potłuc. Rozwalić ten obóz. Zabić kogoś…
tak na poważnie chciałem zabić, przechodzącą koło mnie dziewczynę, która nawet
nic mi nie zrobiła. I dopiero kiedy moja dłoń zbliżała się powoli do mojego
naszyjnika, zmieniającego się w morderczą broń zdałem sobie sprawę, że jest
źle…
Szaleję. Słowo daję.
Jakieś ciarki przeszły mnie po plecach. Teraz wszystko
zdawało się mnie obserwować. Słyszałem w głowie jakieś ciche szepty,
nienależące do mnie… nienależące do Percussusa… do nikogo kogo mógłbym znać…
Opadłem na kolana nie mając sił nawet stać na własnych
nogach. Wszyscy przechodzili koło mnie obojętnie, a z każdą sekundą to się
nasilało. Tyle osób było dookoła… nikt mi nawet nie zechciał pomóc.
Czułem się jak we śnie. Zazwyczaj ciężko jest mi się w snach
poruszać, wszystko wydaje się być takie zwolnione… i teraz też tak było. Na
dodatek miałem wrażenie, że ten obóz pochłania jakaś ciemność, że wszystko
powoli takie się staje i kiedy miałem już całkiem stracić jakąkolwiek łączność
ze światem wszystko ucichło. Wszystko. Oprócz faktu, iż znowu usłyszałem
Percussusa.
Kociaku… - zaczął
ostrożnie – Co to za show urządzasz?
Po chwili zdałem sobie sprawę, że w miejscu w którym upadłem
trawa zdawała się gnić… Odskoczyłem jak poparzony i uderzyłem z całej siły
plecami w ścianę domku za mną.
Kociaku – westchnął
z rozbawieniem – Zostawić cię na chwilę,
to naprawdę nie jest…
Właśnie… zostawić – wycedziłem
– Gdzie cię wywiało?
Musiałem załatwić to i
owo. Wiesz nie chcę by ktokolwiek mącił ci w głowie… kociaku. Można powiedzieć,
że wykorzystałem swoje kontakty.
Coś ty znowu zrobił? –
Nie powiem… nie podobało mi się to o czym mówił Percussus.
Chronię cię kociaku.
Jak zawsze – zaśmiał się słabo – Nikt
cię już nie tknie. Nikt nie będzie ci mieszał w głowie. Rozumiesz, kociaku?
Percussus czemu mam
wrażenie, że zrobiłeś coś bardzo nie w porządku?
Wydaje ci się kociaku.
Nie zrobiłbym nic co byłoby dla ciebie szkodą – zaśmiał się.
Nie byłem tego taki pewien, ale było coś jeszcze co mi się
nie podobało. Percussus powoli odzyskiwał swoje siły. Czułem, że znowu staje
się potężny, a przecież nie miał szans się zregenerować.
Więc jakim cudem? Nie było go już faktycznie sporo czasu, ale… przecież…
Percussus… jesteś
silniejszy – stwierdziłem.
Tak, kociaku… ale
mówiłem już, że układy to bardzo pożyteczne sprawy?
Hę?
Och… powinieneś kiedyś
spróbować – zaśmiał się ponownie.
Percussus! –Wydarłem
się, aż sam się zdziwiłem, że w myślach można tak krzyczeć – Mów, kurwa jaśniej! Co zrobiłeś?! Gdzie
byłeś?! Nie baw się w zgadywanki!
Kociaku nie potrzebuję
mamy, z każdego punktu widzenia jestem od ciebie starszy, kociaku.
Nie pozwalaj sobie.
Kociaku…
Przestań. Tylko słyszę
od ciebie „kociak, kociak, kociak” zmień płytę! Przestań udawać, że nie jesteś
ode mnie zależny…
Kociaku – jego
głos już był poważny… i zdenerwowany – Nie
zrozumiałeś. To ty jesteś ode mnie zależny. Nie ja od ciebie.
Więc czemu…?
Kociaku chcę z tobą
pogadać tak twarzą w twarz…
◊ ◊ ◊
Nie wiem co mi odbiło, żeby tym razem się go posłuchać. Na
lekko chwiejnych nogach wróciłem do domku, a póki nie przekroczyłem progu moich
czterech ścian, Percussus uporczywie milczał.
Wiedziałem… a przynajmniej myślałem, że właśnie wykopałem
sobie własny grób. Ale po tym co dzisiaj się stało… co się działo ze mną przez
kilka ostatnich dni… z jakiegoś powodu jestem obojętny na to co może mi zrobić.
Ledwie zamknąłem drzwi, przede mną pojawił się Percussus.
Pierwsze co rzucało mi się w oczy to jego wzrok, a bardziej oczy… świeciły
jasnofioletowym światłem, zazwyczaj gdy był wkurzony robiły się różowawe… taki
neon… a fiolet? Nie… może raz tak miał… dwa.
-Perc… - zacząłem ale jego zimna rękę zasłoniła mi usta.
Nawet nie zorientowałem się kiedy demon złapał mnie za kark
jak… kociaka i rzucił mnie na łóżko, przywaliłem dosyć mocno w kant łóżka i na
chwilę pociemniało mi przed oczami, a kiedy sięgnąłem dłonią by rozmasować sobie
tył głowy poczułem ciepłą krew.
-Kociaku – zaczął powoli – czemu przestałeś mi ufać?
To nie było coś czego się spodziewałem… bardziej myślałem,
że da mi te swoje lekcje… ale pytać mnie czemu mu nie ufam? I niby…
A cholera z tobą Percussus. Nienawidzę jak czyta moje myśli.
-Nie, nie ufam ci… a zresztą – machnąłem obojętnie dłonią –
Może mam się teraz na ciebie rzucić i przytulić, bo rzucasz mną po kątach…
dosłownie.
Pochylił się nade mną… jego wzrok był również przerażający z
jeszcze jednego powodu… był pusty. Martwy.
-Odpowiedz, kociaku.
-Jesteś demonem – warknąłem rozcierając sobie rozcięcie z
tyłu głowy – Nie jestem pewien czy ufanie tobie podobnym to idealny pomysł.
Złapał mnie za podbródek, próbowałem się wyrwać, ale… no nie
da rady.
Serce waliło mi o klatkę piersiową jak młotem.
-Nigdy ci to nie przeszkadzało – wyszeptał – Nigdy. Czemu
teraz? Kociaku… Nie powinienem na to pozwalać. Nie, nie… To już załatwione.
Będzie jak dawniej kociaku…
-O czym ty pieprzysz?! – Ryknąłem.
Nie podobał mi się ton jego głosu… mówił szybko, cicho, ale
dokładnie słyszałem każde jego słowo… przepełnione fanatyzmem.
-To wszystko jej wina – przytulił mnie niespodziewanie… ale
to nie było przyjemne uczucie… coś jak wtedy gdy Matt mnie przytulił… wtedy w
korytarzu… taki chłodny dotyk… bez uczucia – Miesza ci w głowie kociaku… nie
powinienem na to pozwalać – oparł lekko swoją głowę o moją – Mój biedny kociak…
Musisz mi wybaczyć to wszystko… rozumiesz? Bardzo cię przepraszam. To wszystko
wina mojego niedopatrzenia i tej dziewczyny.
-Czemu mówisz jakbyś się tym przejmował? – Warknąłem nie do
końca wiedząc co zrobić z rękoma więc wymachiwałem nimi jak opętany.
-Kociaku… ja po prostu cię kocham. Będę cię chronił.
Rozumiesz?
-Kochasz? – Powtórzyłem.
-Tak kociaku – mówił to tak monotonnym głosem… to wręcz
przerażające – Kociaku… musisz mi ponownie zaufać, nie mogę ci pomagać kiedy ty
mi nie ufasz.
-Kochasz? – Powtórzyłem ponownie.
Percussus lekko się ode mnie odsunął, spojrzał na mnie już
swoim normalnym wzrokiem i uśmiechnął się odsłaniając kły.
-Oczywiście kociaku.
Kocha…? Nie.
-Percussus – warknąłem odpychając go i wstając z łóżka –
Jeśli to jest miłość, to ja nigdy nie chcę kochać.
◊ ◊ ◊
Dzień miał się ku końcowi. Nie zbyt ambitnie go spędziłem.
Siedzieć w domu, na łóżku z kołdrą naciągniętą po sam nos to nie jest coś co
było szczytem moich marzeń, ale nie wymagało ode mnie za wiele, a teraz w sumie
chyba najbadziej potrzebowałem spokoju. Nie użalałem się nad sobą, po prostu
Percussus powoli utwierdził mnie w przekonaniu, że ludzie nie są tacy dobrzy za jakich się podają. Czasami wydaje mi
się, że nawet Percussusowi bliżej jest do człowieka, niż samym ludziom. O ile
wiecie o co mi chodzi.
Inna sprawa, że Percussus teraz tylko warczy mi w głowie.
Ale… powiedzmy, że czasami woli pobawić się w psa czy coś.
Daruj sobie, kociaku.
Technicznie rzecz
ujmując…
Dajże spokój.
Podejrzewam, że go uraziłem. O ile da się urazić kogoś bez
uczuć. Tak więc…
Kociaku.
Ta…?
Być może będziemy
musieli opuścić obóz.
To było nagłe. Spojrzałem w okno. Jak zwykle w szybie
zamiast mojego odbicia pojawił się Percussus, nie wyglądał aby żartował.
-Czemu? – Wychrypiałem… od kilku godzin nie mówiłem nic.
Za dużo się dzieje,
nie uważasz? Odpoczęliśmy po tamtym, przed czym uciekaliśmy… już raczej nie
ponowią gonitwy za nami. Na dodatek musimy się za bardzo angażować w życie
wszystkich na tym obozie. Kociaku, nigdy nie chciałem, żebyś spędzał więcej
czasu z herosami… później śmiertelnicy mogą być nie do zniesienia… i zobacz już
ci piorą mózg.
Nie odpowiedziałem.
W sumie miał rację. Mieliśmy tutaj zostać chwilę, Percussus
miał dokładnie zbadać sytuację i zdecydować kiedy powinniśmy opuścić to
miejsce, jeśli faktycznie jest to odpowiedni moment… i tak nie mam wiele do
stracenia.
-Dobra – odpowiedziałem po kilku dobrych minutach – Ale mogę
się pożegnać?
Kociaku… - warknął
ostrzegawczym tonem.
-Tylko z Feli – westchnąłem ciężko i oparłem głowę o parapet
– Wykiwałem ją, powinienem chociaż powiedzieć jej prawdę.
Prawdę dotyczącą…?
-Ciebie, mnie… i tego czemu odchodzimy – przerwałem mu.
Kociaku, nie przeginaj
– warknął – To tylko jakaś
przypadkowa dziewczyna. Nie lubię jej.
-A ja ją lubię – odparłem beznamiętnie – Jeśli opuścimy obóz
to na stałe, raczej nie dane mi będzie jeszcze raz jej zobaczyć… prawda?
Odbicie Percussusa załamało się i w odbiciu zobaczyłem
siebie… ale za mną stał Percussus i nim nawet zdążyłem się odwrócić Fonos objął
mnie od tyłu, przycisnął lekko do siebie i oparł delikatnie swoją głowę o moje
ramię.
-Co robisz? – Warknąłem.
-Ona jest niepotrzebna, kociaku. Nie powinieneś się nią
przejmować – szeptał mi do ucha – Jest fałszywa.
Jak każdy z resztą… każdy
człowiek, oczywiście. Ja jestem
jedyną osobą z którą powinieneś dzielić jakiekolwiek uczucie, kociaku.
-Jesteś obrzydliwy – warknąłem przez zaciśnięte zęby – Puść
mnie. Pójdę się z nią zobaczyć i idziemy.
Otarł lekko swoim policzkiem o moją szyję. Nie podobała mi
się taka bliskość, ale już nie raz wspominałem, że z Percussusem ciężko
fizycznie walczyć… w ogóle jakkolwiek. Szczególnie, że jakimś cudem udało mu
się teraz zregenerować.
-Oj kociaku… czemu ty nie możesz raz mnie posłuchać –
westchnął ciężko – Kociaku… znowu chcesz się poparzyć? Znowu chcesz siedzieć
dwadzieścia cztery na dobę w domu? Znowu…
-Wystarczy! – Ryknąłem – Być może nie zdajesz sobie sprawy z
wielu rzeczy, ale tak się składa, że ja nie czerpię przyjemności z faktu, że
ktoś mnie… dotyka i robi sobie ze mną co mu się żywnie podoba! Nie jestem tobą!
Percussus tylko warknął coś pod nosem.
Uśmiechnąłem się, wiedząc, że chociaż na chwilę
dał mi spokój. Z Percussusem jest taki problem, iż uważa, że jeśli jemu się
podoba to wszystkim musi… a ponieważ on nie lubi się mylić nie zbyt przyjmuje
dobrze to do wiadomości.
-Dobra – warknął po chwili puszczając mnie – Idź do niej.
Rób co chcesz. Ale… - urwał – jeśli spróbujesz zostać z jej powodu, będę
wkurzony… bardzo wkurzony, kociaku.
-Czemu miałbym chcieć zostać?
Nie odpowiedział.
ζSTEVENζ
A dzisiaj było urwanie głowy w klinice. Nie, nie, nie
dosłownie.
Ktoś… coś zaatakowało trójkę herosów patrolujących okolice
obozu. Kilka Łowczyń ruszyło już śladem tego co zaatakowało herosów, ja zaś
musiałem mieć dłuższy dyżur w klinice.
Obrażenia herosów przypominały rany zadawane pazurami, ale
były to pazury między którymi odległość wynosiła tyle samo co pomiędzy ludzkimi
paznokciami… niezbyt optymistycznie. Na dodatek każdy z herosów w okolicach
obojczyka miał małe nakłucia, przypominające delikatne ugryzienia wokół których
zbierała się jakaś nieciekawa czarna substancja. Na dodatek herosi ciągle byli
nie przytomni, a ja nawet nie potrafiłem zbić ich gorączki.
-Kurde… i pomyśleć, że gdybym nie miał kary na zmywaku
pewnie skończyłbym jak oni – westchnął Travis.
-Nie wierzę, że to mówię, ale… miałeś szczęście z tym przewinieniem.
-Widzisz? A ja ci mówiłem, że zabieranie rzeczy wcale nie
jest takie złe.
-Ty je kradniesz.
-No pożyczam na czas nieokreślony – Travis zaczął bujać się
na krześle.
Westchnąłem ciężko. Travis zaśmiał się słabo, a ja ponownie
podałem nektar nieprzytomnym… oczywiście w miarę dopuszczalną dawkę, nie chcę
przesadzić. W sumie to jestem ciekaw ile herosów przedawkowało nektar lub
ambrozję… to musi być głupia śmierć.
-Proszę cię nie mów mi, że dzisiaj masz zostać na całą noc
tutaj – jęknął po chwili Travis.
-Raczej nie – odpowiedziałem patrząc na zegarek – Za godzinę
powinna być…
-Za godzinę będzie ognisko, cholera!
Zaśmiałem się cicho.
-Ty się śmiejesz a ja cierpię! – Powiedział z udawanym
smutkiem.
-Powinienem zdążyć – westchnąłem.
-Ta… - Travis złożył ręce na piersi.
I w tym momencie dosłownie ktoś wpadł do kliniki… drzwi
które i tak były znowu naruszone, opadły na podłogę razem z Topazem, który
wyłożył się jak długi.
-Wejście smoka… - westchnął Travis.
-Topaz… - pochyliłem się nad chłopakiem ale ten zerwał się
na równe nogi.
Złapał mnie za koszulę i przyciągnął mnie tak aby moja twarz
była na wysokości jego.
-Steven… pójdź. Natychmiast. Do. Wielkiego. Domu. Już –
cedził każde słowo, jego neonowe oczy wyrażały tylko przerażenie… chyba nigdy
nie widziałem tak przerażonych oczu.
Travis zerwał się na nogi.
-Co się dzieje? – Spytałem.
Ale Topaz już wyciągnął mnie za rękaw z klinki.
ζ ζ ζ
Przełknąłem ślinę na jej widok. Zupełnie nie podobna… nie
byłem w stanie rozpoznać jej delikatnych rysów twarzy spomiędzy tylu siniaków.
-Mówiłam ci – zwróciła się do Topaza. Mówiła słabo – że nie
chcę pomocy. Prawda?
Szczęka chłopaka zadrgała lekko, spróbował otrzeć palcem jej
policzek, ale ona odtrąciła jego dłoń.
Jej nagie ciało kryte było tylko kocem… cała posiniaczona…
naprawdę wszystko teraz do mnie docierało powoli, byłem po prostu w szoku.
-Kurwa, Steven! – Topaz rzucił się na mnie, przez co
uderzyłem lekko plecami w ścianę – Nie stój jak kłoda drewna! Zrób coś! –
Spoliczkował mnie.
-Topaz… - zaczęła słabo Feli ale urwała.
Spuściłem wzrok i odepchnąłem lekko syna Eris, klęknąłem
przed łóżkiem na którym siedziała Feli, podałem jej kawałek ambrozji.
-Jesteś w stanie się przebrać? – Spytałem.
-Jestem – wyszeptała – Nie potrzebuję pomocy. Nie
powinniście się w to mieszać.
Topaz uderzył z całej siły pięścią w ścianę, dyszał ze
wściekłości.
-Topaz – upomniałem go. Sam byłem zdenerwowany, ale…
-Co?! – Ryknął.
Pokręciłem głową.
-Feli… - zacząłem powoli – Muszę cię zbadać, nie wyglądasz
dobrze, rozumiesz?
-Potrafię się sama uleczyć – w jej głosie słyszałem nutkę
obawy.
-To nie jest zadrapanie – odpowiedziałem spokojnie.
-Zdaję sobie z tego sprawę.
-Ech… Feli… proszę.
Dziewczyna odwróciła głowę. Zerknąłem jeszcze kątem oka na
Topaza, siedział na parapecie okna z podkulonymi do klatki piersiowej kolanami,
drżał nie mniej niż teraz Feli… pięknie.
-Jeśli nie dasz rady wstać mogę cię zanieść –
zaproponowałem.
-Nie dotykaj jej! – Ryknął nagle Topaz – Masz jej pomóc, nie
dotykać, nie w ten sposób!
-Chcę ją zanieść do kliniki.
-Ale ona nie chce tam iść – wycedził – Możesz leczyć ją
tutaj.
-Topaz tracisz kontrolę – przerwała szybko dziewczyna.
Nie wiem co dokładnie miała na myśli, ale twarz Topaza
robiła się przerażająca, szczerzył zbyt długie nawet jak na niego kły, a oczy świeciły
mu się jak dwie latarki.
ζ ζ ζ
Udało mi się jakimś cudem przekonać Feli, że lepiej, żeby
przyszła do kliniki. Dziewczyna miała lekki problem z ubraniem się ale na
szczęście… chyba… nie musieliśmy jej pomagać i opierając się o moje ramię
trafiliśmy do kliniki. Topaz szedł za nami, ale nie wydawał się jakoś
szczególnie obecny. Ciekaw jestem jak bardzo zależy mu na tej dziewczynie… ale
ważniejsze pytanie było kto jej to zrobił.
Oczywiście natychmiast wykluczyłem Topaza, sam nie wygląda
najlepiej, więc wątpię aby mógł teraz kogokolwiek tak skrzywdzić… z resztą to
nie w jego stylu…
Feli lekko się trzęsła, więc zarówno przez to jak i przez
fakt, że wzrok obozowiczów natychmiastowo odwracał się w naszą stronę starałem
się dojść do kliniki jak najszybciej.
Później kiedy Feli już siedziała na jeden z klinicznych
pryczy, oczywiście zleciał się tłum ale wszystkich przepędziłem.
Po zbadaniu dziewczyny oczywiście jasną rzeczą był fakt, że
została brutalnie zgwałcona i pobita… właściwie całe plecy i prawą rękę miała w
zakrzepniętej krwi.
Opatrując jej rany starałem się coś się od niej dowiedzieć,
ale jedyne co powiedziała to „Dziękuję” kiedy
skończyłem.
-Feli… - Zacząłem poważnie – Pójdę z tym do Łowczyń, jeśli
one nic z tym nie zrobią…
-Nie – przerwała mi – To naprawdę jest tylko moja sprawa,
nie mieszaj w to nikogo więcej. Proszę…
Pokręciłem głową. Zazwyczaj zgadzam się z innymi, ale to
jest zbyt poważna sprawa.
-Shalott – zacząłem zwracając się do siostry która właśnie
weszła do kliniki – Zostań z Felicią, a ja pójdę do Artemidy.
-Wiesz co, Scott? – Poczochrała mnie po włosach i usiadła naprzeciwko
łóżka Felici – Ty może lepiej nie gadaj z tą boginią.
Spojrzała posępnym wzrokiem na córkę Makarii i westchnęła
ciężko.
-Dziewczyno a ja zawsze mówiłam, że chłopaki to śmiecie –
spojrzała na mnie – Sorry.
-Nie czas na żarty – upomniałem siostrę.
Felicia spróbowała wstać, ale Shalott natychmiast usadziła
ją ponownie.
-Nie, nie, nie – pokręciła głową – Ty sobie poleżysz. Mój
brat się tobą zaopiekuje, a ja grzecznie pójdę do naszej wiekowej Siostry
zakonnej.
-Shalott – warknąłem.
Głos mojej siostry wcale nie brzmiał jakby żartowała, po
prostu chciała po prostu powiedzieć coś luźniejszego, ale nie w takiej chwili.
Spojrzałem jeszcze na Topaza który stał w kącie ze złożonymi
rękami na piersi.
-Topaz… - zacząłem.
-Zabiję skurwysyna… - przerwał.
-Topaz – upomniałem go w tej samej chwili co córka Markarii.
-Topaz – tym razem powiedziała tylko Felicia – Nie rób
głupstw. To jest coś w co powinieneś się mieszać. Masz już zbyt wiele
problemów.
-Tak? – Topaz pokręcił ze zdenerwowaniem głową – Mów co
chcesz. Znajdę go i zabiję.
Feli spuściła smętnie głowę. Widać było, że cierpiała…
zarówno fizycznie jak i psychicznie… straszne było to, że zaradzić umiałem
tylko na to pierwsze.
-Feli – sięgnąłem do szafy i wyjąłem kilka tabletek po czym
podałem je dziewczynie – Dzięki nim przestanie boleć i może zaśniesz…
odpoczniesz.
Dziewczyna pokręciła głową.
-Nie mogę spać, nie teraz.
-Dobrze ci to zrobi.
Ponownie pokręciła głową i w momencie kiedy chciałem jeszcze
dalej ją przekonywać, drzwi (które najwyraźniej już dzieci Hefajstosa ponownie
przymocowały) zatrzasnęły się z hukiem… Topaz wyszedł z kliniki.
Pobiegłbym za nim, ale z dwojga złego wolę zostać przy
dziewczynie, z którą nie wiadomo jak będzie za kilka godzin, niż za wkurzonym
Topazem.
αNATHANAILα
Miałem jakąś głupią ochotę poudawać Jack’a… bluzgać nie
lubię, ale czasami są takie chwile co bym z wyzywał cały świat od sukinkotów.
Leżałem więc tak sobie na łóżku, ze słuchawkami na uszach, w
sumie nawet nie tyle rozpaczałem, co byłem mocno wkurzony. Ale kto by nie był
jakby po raz setny dostał kosza… i to od brata. Śmieszne… chociaż brat mógłby
dać kartę ulgową, ze względu na pokrewieństwo, nie? Chociaż jakie rodzeństwo
tak robi? No tak, na pewno nie di Carlo.
W sumie to po cholerę ja sobie robię nadzieję? Tak się tylko
zastanawiam… człowiek se zawsze robi nadzieję, a później gówno i tak w kółko.
Ludzie są zbyt durni… mógłbym być takim… psem. Tak… psy są fajne, miałbym fajny
dom i byłoby dobrze, a tak to…
Nawet nie wiem co się dzieje u wuja. Wiem tylko, że został
poinformowany o zaistniałej sytuacji… czy dokładnie to nie wiem. A później
głucha cisza. Życie jest po prostu wspaniałe…
Dobra… jak tylko skończą się wakacje wracam do tego starego
dziada, jeśli Oscar będzie chciał to zostanie tu, jeśli nie to nie… ja tu nie
zostaję na pewno.
No dobra może są tu fajne chłopaki… Jack czy Topaz, ale
chyba w tym roku będę chciał mieć chociaż trochę spokoju… i tak mówię to ja…
Nathanail di Carlo.
Odłożyłem słuchawki na bok. Powinienem chyba zająć czymś
dłonie, ale nie za bardzo wiedziałem na co w ogóle mam ochotę. Więc właściwie
tylko usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju.
Może powinienem zmienić kolor ścian? Tak… to nie jest taki
zły pomysł. I głośniki wypadałoby tu zamontować… albo radio… może Leo coś
wymyśli. Chociaż… nie, trochę się go boję… jest dziwny, jakby się naćpał. A ja
sobie postanowiłem, że z ćpunami gadać nie będę… co mi trochę nie wyszło biorąc
pod uwagę Matt’a, ale… to nieistotne.
Wyjrzałem za okno… o tej poprzez było ognisko a mimo to
pawilon był praktycznie pusty. W sumie byłem ciekawy co się takiego dzieje, ale
zdecydowałem, że ściany są chyba ciekawsze. W ogóle to miałem ochotę obejrzeć
jakiś film… romans czy coś… nie wiem, ale coś co odmóżdża. Oczywiście nie było
telewizora czy coś… to trochę smutne, ciężko mi sobie wyobrazić mieszkać tu
dłużej niż przez wakacje bez telewizora… na co można się gapić?
Oczywiście Oscar odpowiedziałby książki… ale książki mnie
nudzą… Ech…
Chyba muszę zejść myślami z Oscara… w końcu to najbardziej
wkurwiający brat na świecie.
α α α
-Nathanail! – Ryknął na powitanie Oscar.
No przysnęło mi się trochę. Rzuciłem mu rozkojarzone
spojrzenie, po czym zerwałem się na równe nogi.
-Co?
-Czemu nie jesteś jeszcze w pawilonie? – Warknął.
-Bo spałem?
-Jakże wyczerpująca czynność – złapał mnie za nadgarstek i
wypchnął z pokoju.
Warknąłem coś pod nosem po czym rzuciłem pytające spojrzenie
bratu. Był zdenerwowany, co niespecjalnie było jakąś większą nowością, ale
mógłby chociaż być mniej sadystyczny…
-Słuchaj Nathanail, nie za wiele mamy czasu, więc będę się
streszczał – zmarszczył czoło i poprawił okulary – Ktoś zgwałcić dziewczynę…
jeszcze wcześniej trójka herosów została zaatakowana przez coś co podobno
przypominało człowieka… Musimy znaleźć osoby powiązane z tym wszystkim, dlatego…
-Oscar – jęknąłem rozcierając czoło – Jak chciałeś, żebym
wyszedł to nie musiałeś zmyślać. Serio.
-Dla twojej wiadomości, Nathanail, nie lubię kłamać. A teraz
marsz do pawilonu.
-A idź ty… - warknąłem – Znaczy czekaj… kogo zgwałcili i
czemu ja nic o tym nie wiem?
-Felicię – odpowiedział poważnie – Ponieważ spałeś.
α α α
Jakoś nie zdziwił mnie fakt, że byłem jako pierwszy na
patrolu. A mogłem nie ruszać się z domu.
Znaczy to nie jest tak, że nie współczuję Feli. Ona jest w
sumie jedną z nielicznych dziewczyn które chociaż toleruję, ale umówmy się… nie
mam z nią i tak dobrych kontaktów, na dodatek jestem nieco wkurzony…
Dobra…
współczuję jej i przy tym pozostańmy.
W sumie to nawet chciałbym z nią porozmawiać, no ale
postanowili, że pójdę na zwiad razem z synami Apolla oraz Aresa, którzy z
jakiegoś powodu patrzyli na siebie wilkiem. No cóż… a wśród nich ja którzy nie
marzył teraz o niczym więcej jak nie zakopać się pod kołdrę z kubkiem herbaty w
dłoni. Mam wspaniałe ambicje.
W sumie byłoby dobrze gdybyśmy mieli chociaż jakieś szanse
na rozwiązanie tego co dokładnie się stało
Feli… a bardziej kto to zrobił.
Równie dobrze moglibyśmy wskazać na Topaza i mieć spokój. Znaczy oczywiście
tego nie zrobię bo to tak po prostu mi się powiedziało.
-Ej… a może ja mogę pójść…? – Zacząłem.
-Synu Erosa – warknął jakiś mocarny syn Aresa – Zaraz cię
twój piękny ojciec nie pozna jak się nie uspokoisz.
-Okej – westchnąłem cicho.
Mam nadzieję, że miałem zwidy, ale wydawało mi się, że
widziałem obok siebie czyjś cień… tylko niekoniecznie cień kogoś kto szedł
kawałek przede mną. Ale zaraz ten cień zniknął, więc modląc się do Boga miałem
nadzieję, że po prostu miałem schizę. Z resztą głowa mnie boli…
-Słyszcie to? – Syknął syn Apolla.
-To pewnie on – warknął ten mocarny syn Aresa wskazując na
mnie.
-Jestem cicho.
-Ta… nigdy nie byłeś, pedale – wycedził.
-No Boże…
-Zamknijcie japy – warknął z kolei jakiś rudy syn Aresa –
serio coś słychać.
Wytężyłem niechętnie słuch. Szczerze powiedziawszy nic nie
słyszałem ale chyba musiałem uwierzyć.
-Coś warczy?
Popatrzyli na mnie jakbym powiedział coś oczywistego. No…
nie mogę mieć gorszego dnia? Boże ile się ode mnie wymaga?
I chyba jednak dobrze trafiłem… bo na serio słyszałem
warczenie, takie… brzmiało jak ludzkie, zbyt ludzkie…
-Jasna cholera! – Ryknął rudy – Strzelajcie! Strzelajcie!
ΩNICOΩ
Podczas gdy cały obóz żył jednym zdarzeniem, ja zdawałem się
coraz bardziej od tego wszystkiego odcinać. Miałem wielką nadzieję, że nikt
tego nie zauważa, ale coraz częściej miałem ochotę wrócić do Podziemia, albo
gdziekolwiek indziej, ale nie tutaj. Po prostu jednak dobrze myślałem, że
jedyne co mnie trzyma w tym miejscu to Percy. Nie mam przyjaciół czy kogoś kto
mógłby mnie trzymać w tym miejscu… moja siostra? Nie jest moim oparciem, nie
mogę wiecznie ją obciążać swoim życiem.
Tak… jutro ucieknę do ojca, jeśli nie będzie chciał mieć ze
mną wiele wspólnego to gdzieś się zaszyję… gdzie? Sam nie wiem. Ale na pewno
jak najdalej stąd.
Percy mnie ostatnio szukał, ale niespecjalnie chcę już go
widzieć. Nasz związek był już od dawna spisany na straty i teraz ciężko mi
powiedzieć czy było mi z nim aż tak dobrze… najwyraźniej nie, skoro znowu mam
ochotę tylko uciec i nie mieć z nim więcej wspólnego.
Percy ciągle jest… ciągle zachowuje się jak tamten
roztargniony nastolatek, nie mogę przecież wiecznie mu pomagać w ogarnięciu czegoś
czego i tak nie zrozumie. To męczące.
Ale skoro mam się od niego odciąć nie powinienem myśleć o
nim.
Więc pomyślę o kimś innym… Moja siostra Lauren, co się z nią
teraz dzieje? Mh… prawdopodobnie słucha muzyki w swoim pokoju, ostatnio miała
jakiś kryzys z Shalott i mam szczerą nadzieję, że udało się go zażegnać… w
końcu nie każde dziecko Hadesa musi mieć tak samo, prawda?
To, że ja nie mam szczęścia w miłości to nie znaczy, że od
razu moja siostra musi również go nie mieć. A przecież kryzysy w związkach to
normalne… są wzloty i upadki, gorzej gdy już pod wpływem zdarzeń leci się tylko
w dół i czeka, aż rozbije się z plaskiem o ziemię.
Ale co zrobić? Takie są prawa życia od dawna, nie będę
pierwszym i ostatnim który ma takie problemy… a jednak to boli. Boli fakt, że
uczucia są takie nie trwałe, że czasami łapie się na żałowaniu tych lat
spędzonych z Jacksonem… może zamiast niego mógłby być ktoś inny? Ktoś kto
umiałby ze mną rozmawiać, komu nie musiałbym tłumaczyć praw rządzących się
światem bo sam by je świetnie rozumiał.
Ale kto to mógłby być? Czy kiedyś kochałem kogoś innego do
Percy’ego? Nie. Percy jest moją pierwszą i prawdopodobnie ostatnią miłością.
Czemu ostatnią? Bo już się zbyt mocno sparzyłem, nie chcę
już więcej czuć tego obcego uczucia. Po prostu nie mam na to ochoty… nie chcę
być szczęśliwy przez chwilę by później cierpieć jeszcze dłużej. Nie jestem
masochistą.
Hah… nie jestem masochistą a moje myśli nie potrafią
kierować się w innym kierunku jak Jackson. Chyba po prostu jestem do niego zbyt
przyzwyczajony, powinienem przestać o nim tak myśleć… on nie jest najważniejszy…
jest przecież tyle obozowiczów… wszyscy są równie ważni… a może nawet
ważniejszy od Jacksona który przecież sam doskonale sobie poradzi.
Bo kim ja dla niego jestem? Zakochanym chłopakiem do którego
za bardzo się przyzwyczaił by spojrzeć prawdzie w oczy, że tak naprawdę już
mnie nie kocha… z resztą z wzajemnością a sama różnica polega na tym, że po
prostu ja umiem to zauważyć, a Percy niekoniecznie.
Żyje w tym swoim idealnym świecie, podziwiany przez
wszystkich. A ja? A ja jestem tylko synem Hadesa. Znanym z tego, że chodziłem
ze znanym synem Posejdona oraz z faktu, że kilka razy pomagałem na wojnach… coś
jeszcze? Nie.
To jest kolejny powód dla którego nie chcę z nim być. Jestem
w jego cieniu, jest, był i będzie bardziej podziwiany ode mnie. A ja zawsze
będę w jego cieniu… każda dziewczyna miała kiedyś okres w swoim życiu, że
podkochiwała się w tym sławnym Percy’m Jacksonie… ja sam niczym te głupiutkie
nastolatki pozwoliłem sobie na zakochanie się w tym dupku. A teraz? Proszę…
przeżywam rozczarowanie. Zresztą nie po raz pierwszy… wszystkie moje cierpienia
wzięły się właśnie od syna Posejdona… jak ja w ogóle mogłem pozwolić sobie być
później z nim.
Ja mu wybaczyłem? Nie…
Może trochę i to te
stare blizny, które teraz ciężko rozdrapać. A te świeże? Każde spojrzenie tych
jego morskich oczu je rozdrapuje… nie potrafię już tak… nie potrafię już tak po
prostu z nim być. Dlatego to zakończyłem.
A co na to syn Posejdona? Nic…
Tak… nic, nie potrafi tego zrozumieć, nie potrafi pojąć
tego, że ja mogę go już nie kochać i to tak najzwyczajniej na świecie. Zdaje
się, że on się ode mnie uzależnił. To jest możliwe i doskonale to znam.
Nawet teraz brakuje mi jego słonawego zapachu, jego
wiecznego ciepła i uśmiechu, ale potrafię bez tego żyć… w końcu tak spędziłem
wiele lat, patrząc jak inni mogą się tym nacieszyć, a ja mogę przyglądać się
temu tylko w cieniu. Teraz gdy miałem to na własność nie umiałem z tego
właściwie korzystać i zostało tylko uzależnienie… brak jego zapachu i samego
Percy’ego, ale tak musi być. Jeszcze trochę pocierpię… trochę a rany się zagoją
i będzie po staremu…
Mogę tylko liczyć na to, że nikt mnie nie będzie
powstrzymywał. Ale podejrzewam, że tak właśnie będzie. W końcu nawet z Lauren
rozmawiam tylko jak wyjdę z pokoju, sama już dawno przestała chcieć ze mną
rozmawiać. Przygnębiam ją…
Nie, nie powiedziała mi tego, ale czuję to. Czuję, że po
prostu jestem zbyt przygnębiającą osobą by chcieć ze mną rozmawiać.
I właśnie z takimi myślami borykam się codziennie. Czyli
wróciły stare złe czasy… niestety… i właśnie z takimi myślami teraz usypiam.
Przez jedną chwilę pomyślałem sobie, że przyjemnie byłoby
się już nigdy nie obudzić, pozwolić bym po prostu usunął się z tego świata… ale
ciemność przerwała te myśli i pogrążyłem się w świecie snów.
Ω Ω Ω
Sny już dawno przestały być przyjemne. Być może powinienem
się bać zasypiać z powodu koszmarów jakie mi się śnią… a może nie.
Prawdopodobnie są prorocze, to może być ich plus.
Nie mniej widzę w nich jak wszyscy obozowicze walczą… a
później wybucha jakieś fioletowe światło… wszyscy umierają… wszyscy bez wyjątku
a ja jestem zmuszony patrzeć na konających znajomych… być może kiedyś
przyjaciół.
Po piątym takim koszmarze ciągle nie jestem w stanie obudzić
się bez mokrych oczu. A jednak zapominam o tym koszmarze po kilku minutach…
mając nadzieję, że to jednak nie jest proroczy sen.
*J*A*C*K*
Ja jebię, idę przykleić sobie naklejkę na czoło z napisem „Pierdolcie
się i nie budźcie jak śpię!”. Ja pierdolę co za cwel musiał mnie obudzić o
trzeciej rano! Ja jebię… kurwa.
Otworzyłem okno do którego ktoś dobijał się jakby się
paliło. Nie patrząc nawet kto był taki miły, ryknąłem na całe gardło:
-Tu się kurwa śpi! Jak masz być wampirem to wypierdalaj!
-Uprzejmy jak zawsze – westchnął Octavian.
Zmrużyłem oczy, rzymianin uśmiechał się sztywno.
-Wypierdalaj jeszcze bardziej – warknąłem.
-Wybaczysz, że nie mam nastroju?
-Pierdol się – odwarknąłem.
-A nauczysz się kiedyś odpowiadać pełnym zdaniem?
Zamyśliłem się.
-Pierdol się, grzecznie proszę, bo jak nie spierdolisz mi z
oczu w tej chwili to ekspresem poślę cię na pierdolony Olimp i pierdolniesz
głową z całej siły w Zeusa.
-Jupitera - poprawił mnie.
-Jeden kurwa pies!
-Nie obrażaj psów.
-Niech się pierdolą.
-Szczeniaki są w sumie urocze – westchnął.
-A pierdol się zoofilu.
Octavian uderzył się dłonią w czoło, ja tam mu powtarzam, że
jak częściej będzie tak robił to całe pierdolone czoło będzie miał sine, ale
kto mnie kurwa słucha? No na pewno nie on! Ja jebię.
-Czego chcesz? – Wycedziłem.
-Jak bardzo będę brzmiał jak pijany gdy po prostu powiem, że
miło czasami zobaczyć twoją twarz?
-To się kurwa napatrzyłeś! A teraz wypierdalaj bo chcę spać.
-Ty wiecznie śpisz.
-Bo jest coś takiego jak zmęczenie, pierdolony wampirze! –
Miałem już zatrzasnąć okno ale Octavian wspiął się na parapet – Pierdolisz?
Zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie tymi gadzimi oczami. Ja
tam to pierdolę, chce się gapić to niech się gapi, ale to on jutro będzie się
pokładał po ziemi ze zmęczenia, nie, kurwa, ja!
-Siedź sobie jak ci się podoba – wycedziłem i walnąłem się
na łóżku – Ale ja będę kurwa spał, jasne?!
Uśmiechnął się szorstko.
Oczywiście tylko zamknąłem oczy poczułem jak ten pierdolony
rzymianin kładzie się obok i kładzie swoje dłonie tam gdzie nie powinien.
Walnąłem go więc z całej siły łokciem.
-Powiedziałem, że będę kurwa spał! – Ryknąłem – Ty sobie rób
co chcesz, ale łapy kurwa precz, bo urżnę jak byku jajca!
-A brałeś tabletki na uspokojenie, mongrel?
-Ni w kija. Kurwa daj spać, a nie pierdolisz mi nad głową.
-Przecież i tak się rozbudziłeś.
Odwróciłem głowę w jego kierunku.
-S-p-i-e-r-d-a-l-a-j! Miałem ciężki dzień, chcę kurwa spać!
-Ty co drugi dzień masz ciężki – zaśmiał się sztywno i
poczochrał moje włosy – i jesteś coraz bardziej siwy, mongrel.
-Kurwa, pierdol się – zacisnąłem wargi.
-Czyżbyś bał się starzeć?- Zaśmiał się ironicznie.
-Bo włosy kurwa starzeją się same… i w ogóle to serio
zamknij usta! Chcę spać! A nie kurwa, tylko „Jack, Jack i Jack”, „mongrel, mongrel
i mongrel”! Chcę kurwa spać!
-Masz proste marzenia.
-Pierdolę… śpię – zamknąłem oczy.
Octavian coś tam
jeszcze pierdolił mi nad uchem ale koniec końców udało mi się zasnąć.
Oczywiście ten dzień nie szykował się najlepiej… i tak zbudził mnie około szóstej
okrzyk jakiegoś obozowicza który darł mordę, że wszyscy z wczorajszego zwiadu
są martwi… Pięknie, kurwa, pięknie.
***
Yey! Wreszcie mi się udało xD Tak rozdział wyjątkowo dłuższy ale to dlatego, że już kończymy... tak, niestety, albo stety właśnie dzisiaj postanowiłam, że już na serio trzeba zacząć zbliżać się ku mecie ;^; prawdopodobnie będzie III część ale będzie to coś... innego a wszystko powiem z okazji ostatniego rozdziału, nie wiem kiedy nastąpi, ale prawdopodobnie jest to już kwestia tygodni x3
Przepraszam, że długo czekaliście i, że rozdział taki dupny x3 Nie mniej pozdrawiam wszystkich!
Przybyłam!
OdpowiedzUsuń(tak jakby ktoś tego nie wiedział)
"Więc fakt, iż rzucam się w oczy na tle obozowiczów jest raczej oczywisty, ale tym razem postanowiłem nałożyć tylko czarną koszulę i wytrzasnąłem z odmętów szafy jakieś jeansowe spodnie.
Także… szaleję, tak. "
SZAŁ! XD
"Ognisko zakończyło się pokazem Łowczyń, które popisywały się przed wszystkimi swoimi jakże celnymi i pięknymi strzałami z łuków."
Szpan na dzielni?
"A ja widziałem Wojnę. Nie, nie żartuję.
Pomachałem jej."
Bo czemu nie XD
"Nikt cię już nie tknie. Nikt nie będzie ci mieszał w głowie. Rozumiesz, kociaku? "
Zastanawiam się jak bardzo jestem w błędzie.. zobaczy się potem XD
"I chyba jednak dobrze trafiłem… bo na serio słyszałem warczenie, takie… brzmiało jak ludzkie, zbyt ludzkie… "
Sibi.. wyłaź z tych krzaków..
"Ja jebię, idę przykleić sobie naklejkę na czoło z napisem „Pierdolcie się i nie budźcie jak śpię!”. Ja pierdolę co za cwel musiał mnie obudzić o trzeciej rano! Ja jebię… kurwa. "
Spokojnie, ja też często jestem budzona o 3 nad ranem.. spokojnie.. XD
" -Pierdol się, grzecznie proszę, bo jak nie spierdolisz mi z oczu w tej chwili to ekspresem poślę cię na pierdolony Olimp i pierdolniesz głową z całej siły w Zeusa."
Miałbyś 6 z odpowiedzi ustnej na polskim.
*Pani "Ky" approves*
Dobra.. szału nie ma, ale moje oczy nie chcą współpracować i jakoś cholernie mi się wszystko zlewało.. no cóż XD
Ale trzymaj formułkę;
Komentarzy, weny, czytelników, weny no itd.
Kurde xDD
UsuńSzał ciał xD
Tag *^*
Bo to taka miła pani xD
Dokładnie, zobaczysz XD
tym razem ni Sibi xDD
ale on nie przywykł xDD
Ja już mu 6 daję.. z plusem! *^*
Lajf is brutal, dałabym ci moje okulary ale istnieje ryzyko, że wtedy w ogóle straciłabyś wzrok XDDD
Dzięki za komy, wenę, czytelników, wenę i za koma xD
No więc jestem, choć moje zaliczenie leży i płacze xD. Co ja kurwa robie na studiach? Przecież nienawidze się uczyć!
OdpowiedzUsuń"Za kilka chwil miało być ognisko i chciałem się przebrać w coś bardziej stosownego." Przeczytałam "seksownego". Ale tak myśle.. Przecież to nie Nathanail xD
"Zachował się nierozważnie, nie przemyślanie, jeśli teraz cierpi to niech uzna to za stosowną nauczkę." Jeb się z tym Oscar! Ty nieczuły, wstrętny, mały, zasrany gówniarzu! :<
"wiecznie niepoważny, z głową w chmurach, myśli tylko o tym jak znaleźć sobie kogoś, po czym i tak jego uczucia okazują się nie być stałe." Trochę racji ma... Ale gdyby ktoś go pokochał, tak całym serduszkiem, to by tak nie było! XD
"wywaliłem Szlaucha, który jak zwykle wił się po domu samopas… to naprawdę rozpieszczony wąż… " To oni mają węża? XDD Ja jak zwykle gubie po drodze wątki... XD wonsz Szlauch.. brzmi troche.. żydowsko xDD
"ale tym razem postanowiłem nałożyć tylko czarną koszulę i wytrzasnąłem z odmętów szafy jakieś jeansowe spodnie.
Także… szaleję, tak." Oscar żyje na krawędzi ^^
"Kusiło mnie sprawdzić, upewnić się czy roślina się nie rozsypała, ale coś mnie powstrzymywało. Nie… to głupie." Wspomnienia bolą xD Bo prawdziwe xD. Prawda zawsze boli, dlatego jest głupia! Ot. Takie prawie mądre skojarzenie XD
"I gadam do siebie" Tak jak ja dzisiaj. Przeprowadziłam ze sobą poważną rozmowe na temat mojego ustnego egzaminu z angielskiego... Takie z serii: Wiesz, że jak nie zaczniesz sie uczyć to nie zdasz? I tak nie zdasz. Ale chciałas mieć wolny wrzesień... I tak nie masz żadnych planów.. xD A to tak apropo niczego xD
" z jego szczęściem mógł teraz zwichnąć gdzieś kostkę…" Z jego szczęściem, zwichnięta kostka to pikuś xD
"Poprawiłem okulary." Oscar ez tego tiku to taki nie Oscar xD
"Inni owszem, mogą czuć się przy mnie niezręcznie i mnie unikać, ale wybacz ja nie będę unikać innych, ponieważ jak to powiedziałeś… Jestem na innym poziomie." 1:0 dla Oscara xD
"Nie mniej nie odważyłem się podejść. Z doświadczenia wiem, że wolałbym być przy wkurzonym Jack’u, niż wkurzonym do granic możliwości Topazie… a z nim nigdy nic nie wiadomo." Jack jak sie wkurwi to przynajmniej jest śmieszny xD
"Pan D… Artemida… nieważne, ważne, że nie jesteśmy w miejscu całkiem zapomnianym przez bogów." A u Ciebie to takie jest właśnie... niecodzienne, prawda? XD. Zazwyczaj D gdzieś znika, zresztą jak Chejron xD
"Dopiero kiedy zapaliłem światło i wrzasnąłem imię mojego brata, po czym usłyszawszy jakieś uderzenie w jego pokoju, poczułem się nieco lepiej." Nie wiem, chyba jestem głupia, ale jakoś mnie to rozśmieszyło XD. Mam z resztą podobną reakcje jak Oscar, może dlatego xD.
Nathanail taki poważny... Biedaczek. Smutam trochę :<
"Mogłem mieć siostrę…" Acha, czyli jakby się siostra w Oscarze zakochała to byłby mniejszy problem? XD
"-Daruj sobie – warknął – Moje serce jest proste jak budowa cepa, Oscar! Dobrze wiedziałeś, że to się kiedyś stanie i mimo to byłeś przy mnie! Jak miałem to odczytać, co?!" O. o. o własnie! Dobry argument!
UsuńPoza tym, cały ten dialog między Oscarem a Nathanailem jest dla mnie bardzo na plus. To znaczy, że poruszasz też rzeczywiste problemy, o ile fakt, że bliźniacy ze sobą spali jest rzeczywisty... Ale wątku nie porzuciłaś. I teraz bardzo ładnie go zgrałaś. Jej, podoba mi się!
"Nie gaś światła… proszę." To było takie.. smutne. Nat to takie trochę duże dziecko, fakt, a z takimi ludźmi trzeba postępować albo na zasadze mocnego jebnięcia w łeb, albo bardzo, bardzo delikatnie XD. Co nie zmienia tego, że Nathanaila bardzo lubie xD. I serio kibicowałam trochę Natscar. Choć to nielogiczne xDD
"Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo." Nie...? Ale jak to? XD
"w nocy przychodzi zbyt wiele niebezpiecznych a zarazem ciekawych myśli, by móc je stłamsić snem." A to akurat prawda jest!
"Nie mniej zastanowiłem się czy sensownym posunięciem będzie zabicie ich, wiecie… sprzątanie jest cholernie ważne. No dobra… zrobię to starą zasadną… tkną mnie - odrobię im łby." Shepherd ma bardzo niecodzienną drogę moralności, hahaha xD
"A już miałem nadzieję, że faktycznie się zabawię." Nadzieja zwykle umiera ostatnia... A tak na poważnie, zastanawia mnie co to za chłopaczysko, z tego Shepherda xD
"Dobre w nocy jest również to, że wszystko wydaje się być cieniem, nie widać twarzy widać niewyraźny zarys twarzopodobny, można zauważyć lekkie refleksy światła będące oczami, lekki zarys nosa, ale ciężko stwierdzić prawdziwe zamiary osoby stojącej przed nami." Noc działa czasem lepiej niż photoshop...Gorzej gdy rano zamiast znaleźć piękną blondynkę, to w łóżku znajdujesz grubego blondyna xD
"Ciężko mi powiedzieć o nich cokolwiek, zazwyczaj patrzę się komuś w oczy i już znam jego imię, wiek oraz to co o mnie myśli." A czo to, jakiś wróżbita Maciej? XD
"Nie mają przyszłości, nie mają imienia. Nie mają imienia, nie istnieją. Nie istnieją, są tylko pozostałością czasu. Są pozostałością czasu, nie żyją." Z czymś mi się to kojarzy... Kurde, była taka książka! Czytałam ją tak dawno temu, że już nie pamiętam... Inspirowałaś się czymś? XD
"A widziałem już chyba każdą możliwą kategorię tych co żyją wiecznie… teoretycznie." A fonosa widział? :D
"Mało kto to nawet zauważa, ale nie mam małego palca u prawej ręki, jedynie sztuczną replikę otrzymaną od matki, nawet nie do końca wiem za co, po prostu… ale nie przypomina zbytnio to palca… znaczy się przypomina… ale bez skóry i mięśni i tego wszystkiego innego." Frodo, Jamie, Luke lubią to! XD
"A ja lubię żyć, chociaż wiele jest takich którzy właśnie z tego powodu za mną nie przepadają… bo żyję." I tu mi się przypomina kawałek 003 - Dlaczego? Stare, dobre włóczenie się po blokach i udawanie JP XD
"Gdyby widział to bóg… pomyślałby, że pora na kolacje i zwiałby." Bogowie takie tchurzostwo? XDD Ale.. rozjebało mnie to, hahaha xD
Usuń"Syn Ateny jest dziwny, być może domyślał się, ale mruczał o cieniach." Sibi <3 Sibi jest super... Ale Shepherd chyba wyprzedza go z darem jasnowidzenia xDD
" A ja widziałem Wojnę. Nie, nie żartuję.
Pomachałem jej. " no hej! hej wojna! hej! Kurde, jak tu Putin wiedze na czołgu, to też mu pomacham XDDD
"Ale pognałem ich. Nie chce mi się gadać. Poważnie." Lenistwo życiem xD
"A Percussus przecież wyraził swoją zgodę, w takim razie czemu? Nie wiem" Taaa... Percussus może powiedział, że zgoda.. Ale i tak przecież musiało pójść po myśli demona, nie? :D
"Najgorzej, że czułem jak bardzo ten Fonos jest teraz słaby, wiem, że utrzymywanie ciała po za mną wymaga od niego wysiłku prawdopodobnie niewyobrażalnego dla śmiertelnika, a mimo wszystko teraz nawiał." Czyli może w sumie czas, Topazku, żeby się trochę od demona uwolnić? Z resztą co ja gadam.. Przecież Percussus... Nie! Nie! *płacze*
"Wolałbym być co prawda w czterech ścianach, ale ten durny demon na zbyt wiele sobie zwykle pozwala." Percussus wyposzczony to i chce się pobawić xD
Spotkanie Topaza i Nico! Spotkanie pokrewnych dusz... I pokrewnych charakterów! Jestem na tak! :D
"Z resztą nie oczekuję tego od żadnego pedała i tak miałem ochotę mu przypierdolić, że otworzył do mnie gębę… nie dosyć, że pedał to jeszcze nie mam nastroju na czcze gadanie." Nu nu nu Topaz! A i początki zawsze są trudne xD
"-Nie lubię się chować. Nie jestem takim tchórzem jak ty – wycedziłem przez zęby – Chciałem tylko odpocząć od ludzi, ale jakiś dupek mi w tym przeszkadza." Hahahahah, Topaz rozjebuje xD.
"Di Angelo zmrużył oczy, prawdopodobnie się wkurzył… prawdopodobnie narażam się synowi Hadesa… ale nie mam ochoty na gadki" Takie.. Topaz też żyje na krawędzi xD
A ja myślałam, że z tego ich spotkania wyniknie coś bardziej... na kształt przyjaźni czy coś.. Ech ja, niepoprawna optymistka... xD
"miałem ochotę podczas krótkiej wymiany zdań po prostu przyjebać synowi Hadesa. Po prostu… tak porządnie." Topaz jest chyba zbyt nabuzowany xD. Na boks niech idzie xDDD
"Tyle osób było dookoła… nikt mi nawet nie zechciał pomóc." Nie no co Ty xD. Jak był taki chamski, to kto by mu nagle chciał pomagać? XDD
"Kociaku… - zaczął ostrożnie – Co to za show urządzasz?" Best ever rozpoczęcie rozmowy lvl Percussus! xDD
"Percussus czemu mam wrażenie, że zrobiłeś coś bardzo nie w porządku?
Wydaje ci się kociaku. Nie zrobiłbym nic co byłoby dla ciebie szkodą – zaśmiał się." Ehem xD Już się boje co ten demon odwalił XD
"Kociaku – jego głos już był poważny… i zdenerwowany – Nie zrozumiałeś. To ty jesteś ode mnie zależny. Nie ja od ciebie." Bo to takie jest... Opętaj kogoś, daj mu namiastkę nadziei, że jednak ma kontrole nad swoim opętaniem, a potem mu ją brutalnie odbierz. Nadzieje znaczy się xD
"Pierwsze co rzucało mi się w oczy to jego wzrok, a bardziej oczy… świeciły jasnofioletowym światłem, zazwyczaj gdy był wkurzony robiły się różowawe… taki neon… a fiolet? Nie… może raz tak miał… dwa." Dobra.. to teraz myśleć kto roztacza wokół siebie fioletową aurę.. ale fiolet kojarzy mi się tylko z dzieciakami Hekate. Coś z Feli? :o
Usuń"Nawet nie zorientowałem się kiedy demon złapał mnie za kark jak… kociaka i rzucił mnie na łóżko, przywaliłem dosyć mocno w kant łóżka i na chwilę pociemniało mi przed oczami, a kiedy sięgnąłem dłonią by rozmasować sobie tył głowy poczułem ciepłą krew." mój mózg przez chwile był taki.. eee.. nieważne xD
"-Nigdy ci to nie przeszkadzało – wyszeptał – Nigdy. Czemu teraz? Kociaku… Nie powinienem na to pozwalać. Nie, nie… To już załatwione. Będzie jak dawniej kociaku…" Percussus wydłużył smycz to i mu się kociak rozbestwił.. ale na serio... przeraża mnie to trochu :o
"-To wszystko jej wina – przytulił mnie niespodziewanie…" Demon widocznie też ma problem z wahaniem nastrojów... xD. Może ma okres? XD
"-Percussus – warknąłem odpychając go i wstając z łóżka – Jeśli to jest miłość, to ja nigdy nie chcę kochać." Woaah. Woooooah! Mocne!
"Inna sprawa, że Percussus teraz tylko warczy mi w głowie. Ale… powiedzmy, że czasami woli pobawić się w psa czy coś." Hahahaha xD Rozjebałaś mnie xDD. Trochę... leże na podłodze xDD
"Jak każdy z resztą… każdy człowiek, oczywiście. Ja jestem jedyną osobą z którą powinieneś dzielić jakiekolwiek uczucie, kociaku." Wgl cała ta sprawka z Feli i Percussusem... Jej, podoba mi się to zagranie! :D
"Z Percussusem jest taki problem, iż uważa, że jeśli jemu się podoba to wszystkim musi…" To prawie tak jak z moją mamą... Ona chce isc do sklepu to idziemy. Ona nie chce jeść ogórkowej na obiad, to nie jemy... Ech xDD
"Kilka Łowczyń ruszyło już śladem tego co zaatakowało herosów, ja zaś musiałem mieć dłuższy dyżur w klinice." Nadgodziny... a nikt nie płaci xDD
"Obrażenia herosów przypominały rany zadawane pazurami, ale były to pazury między którymi odległość wynosiła tyle samo co pomiędzy ludzkimi paznokciami… niezbyt optymistycznie. Na dodatek każdy z herosów w okolicach obojczyka miał małe nakłucia, przypominające delikatne ugryzienia wokół których zbierała się jakaś nieciekawa czarna substancja. Na dodatek herosi ciągle byli nie przytomni, a ja nawet nie potrafiłem zbić ich gorączki." WILKOŁAKI?!
"-Kurde… i pomyśleć, że gdybym nie miał kary na zmywaku pewnie skończyłbym jak oni – westchnął Travis." Travis i jego logika <3 Hahahahah XD
"-Widzisz? A ja ci mówiłem, że zabieranie rzeczy wcale nie jest takie złe.
-Ty je kradniesz.
-No pożyczam na czas nieokreślony – Travis zaczął bujać się na krześle." Właśnie! On je tylko pożycza. A potem ich nie oddaje. Bo w sumie mogą sie przydac na później xd
"-Proszę cię nie mów mi, że dzisiaj masz zostać na całą noc tutaj – jęknął po chwili Travis." A co, Travis też wyposzczony? XDD
Usuń"-Steven… pójdź. Natychmiast. Do. Wielkiego. Domu. Już – cedził każde słowo, jego neonowe oczy wyrażały tylko przerażenie… chyba nigdy nie widziałem tak przerażonych oczu." Ooo! Topaz tyle emocji na raz! Wgl skąd on tam tak nagle? XD Miał do Feli iść xD
"-Nie dotykaj jej! – Ryknął nagle Topaz – Masz jej pomóc, nie dotykać, nie w ten sposób!" Topaz.. zły dodtyk boli przez całe życie.. Ale kurde, podoba mi się!
Wgl co Percussus zrobil Feli?! Jej, wiedziałam, że to dzięki niej odzyskał sprawność! Kurde, jak tej dziewczyny zbytnio nie lubiłam, tak teraz mi jej szkoda. Nie zabijaj jeeeej! *płacze*
"Po zbadaniu dziewczyny oczywiście jasną rzeczą był fakt, że została brutalnie zgwałcona i pobita… właściwie całe plecy i prawą rękę miała w zakrzepniętej krwi." nie mam pytań... Biedna Feli...
"-Nie, nie, nie – pokręciła głową – Ty sobie poleżysz. Mój brat się tobą zaopiekuje, a ja grzecznie pójdę do naszej wiekowej Siostry zakonnej." wiekowa siostra zakonna xDDDD
"Pobiegłbym za nim, ale z dwojga złego wolę zostać przy dziewczynie, z którą nie wiadomo jak będzie za kilka godzin, niż za wkurzonym Topazem." Taki morał... Nikt nie chce przebywać z wkurzonym Topazem xD
"Miałem jakąś głupią ochotę poudawać Jack’a… bluzgać nie lubię, ale czasami są takie chwile co bym z wyzywał cały świat od sukinkotów." Ciekawy eksperyment... *siada z długopisem, by odnotowac ile przekleństw użył Nat* xD
" Śmieszne… chociaż brat mógłby dać kartę ulgową, ze względu na pokrewieństwo, nie? Chociaż jakie rodzeństwo tak robi? No tak, na pewno nie di Carlo." Kurwa... hahahaha co za logika xDDDD. Jak brat to chociaż trochę da xDDD
"Tak… psy są fajne, miałbym fajny dom i byłoby dobrze, a tak to…" hahahah xD Jak tak dalej pójdzie, to sie posikam ze śmiechu xDD
"No dobra może są tu fajne chłopaki… Jack czy Topaz, ale chyba w tym roku będę chciał mieć chociaż trochę spokoju… i tak mówię to ja… Nathanail di Carlo." Nowa droga życia.. Nat idzie na wstrzymanie xD Świat się kończy!
"Może powinienem zmienić kolor ścian? Tak… to nie jest taki zły pomysł. " CP..... CP..... XDD Nie no, ja sie naprawde posikam xDDD
"A ja sobie postanowiłem, że z ćpunami gadać nie będę… co mi trochę nie wyszło biorąc pod uwagę Matt’a, ale… to nieistotne." Bo Matt to Matt... Ale! Leo też samotny! Może by się dogadali z Natem xD. Wpadł mi do głowy pewien parring...
" W ogóle to miałem ochotę obejrzeć jakiś film… romans czy coś… nie wiem, ale coś co odmóżdża." titanic? Jaaack! Jaaaaack! xD
"-A idź ty… - warknąłem – Znaczy czekaj… kogo zgwałcili i czemu ja nic o tym nie wiem?
-Felicię – odpowiedział poważnie – Ponieważ spałeś." Kurwa xDDD Mistrzostwo świata xDD Dostajesz za ten tekst wanne internetów i ciastko xDD
"No cóż… a wśród nich ja którzy nie marzył teraz o niczym więcej jak nie zakopać się pod kołdrę z kubkiem herbaty w dłoni. Mam wspaniałe ambicje." Mogłabym tak poleżeć z Nathanailem. No ja wiem, wiem, że on nie ta liga... ale bym sobie poleżała. Z kubkiem herbaty. Takie ambicje xD
Usuń"-Ej… a może ja mogę pójść…? – Zacząłem.
-Synu Erosa – warknął jakiś mocarny syn Aresa – Zaraz cię twój piękny ojciec nie pozna jak się nie uspokoisz.
-Okej – westchnąłem cicho." Nat nie umie sie wymigiwać xD
"-Jestem cicho.
-Ta… nigdy nie byłeś, pedale – wycedził." hahahahahah nieeeeeeee xDD Ale.. nat tylko raz... o ile się nie mylę? W sensie na Obozie raz xDD
Wgl przekleństw Nathanaila nie naliczyłam. Słabo się postarał w udawaniu Jacka xD
Cały pierwszy akapit narracji Nico... Biedny Nico! :<
"Percy ciągle jest… ciągle zachowuje się jak tamten roztargniony nastolatek, nie mogę przecież wiecznie mu pomagać w ogarnięciu czegoś czego i tak nie zrozumie. To męczące." Może z moją wersją Percy'ego by się bardziej dogadał? XDDD
"Boli fakt, że uczucia są takie nie trwałe, że czasami łapie się na żałowaniu tych lat spędzonych z Jacksonem… może zamiast niego mógłby być ktoś inny? Ktoś kto umiałby ze mną rozmawiać, komu nie musiałbym tłumaczyć praw rządzących się światem bo sam by je świetnie rozumiał." Nawet nie wiesz z jakim cięzkim sercem mi się to czyta... :< Nie mówie, że źle, bo pięknie napisane.. Ale smutno mi z faktu rozlatującego się Percico.. I to przez Glonomóżdżka :<
"Czemu ostatnią? Bo już się zbyt mocno sparzyłem, nie chcę już więcej czuć tego obcego uczucia. Po prostu nie mam na to ochoty… nie chcę być szczęśliwy przez chwilę by później cierpieć jeszcze dłużej. Nie jestem masochistą." Nico taka wysoka samoocena... nie ma co xD
"Tak… nic, nie potrafi tego zrozumieć, nie potrafi pojąć tego, że ja mogę go już nie kochać i to tak najzwyczajniej na świecie" Generalnie ja też nie :<
"Przez jedną chwilę pomyślałem sobie, że przyjemnie byłoby się już nigdy nie obudzić, pozwolić bym po prostu usunął się z tego świata… ale ciemność przerwała te myśli i pogrążyłem się w świecie snów." Ej, ej! Ale Nico nie ma być samobójcą! Nie! Nie zgadzam się!
Wgl gratulacje za narracje Nico. Jej! Jest świetnie napisana! I bardzo go dobrze oddaje! *ukłony, fanfary i brawa*. Kurdeee, mam takie ukłucie zazdrości, że ja go tak nie umiem pokierować... XDD
I Jack, Jack, Jack <3 Na deserek! <3
"„Pierdolcie się i nie budźcie jak śpię!”. Ja pierdolę co za cwel musiał mnie obudzić o trzeciej rano! Ja jebię… kurwa." Przypierdolić cwelowi, przypierdolić!
"-Tu się kurwa śpi! Jak masz być wampirem to wypierdalaj!
"-Uprzejmy jak zawsze – westchnął Octavian." Jack i Octavian!" Nooooooooooooooooooo tyle na to czekałam!
"-A nauczysz się kiedyś odpowiadać pełnym zdaniem?
Zamyśliłem się.
-Pierdol się, grzecznie proszę, bo jak nie spierdolisz mi z oczu w tej chwili to ekspresem poślę cię na pierdolony Olimp i pierdolniesz głową z całej siły w Zeusa." Bogowie, uwielbiam to! hahahahahaha xDDD Jak już odpowiadać pełnymi zdaniami... to z pierdolnięciem xD
Usuń"-Szczeniaki są w sumie urocze – westchnął.
-A pierdol się zoofilu." Chyba pluszowe... xD
"Octavian uderzył się dłonią w czoło, ja tam mu powtarzam, że jak częściej będzie tak robił to całe pierdolone czoło będzie miał sine, ale kto mnie kurwa słucha? No na pewno nie on! Ja jebię." jack takie zamartwianie się o wygląd swojego kochanka xDDD
"-To się kurwa napatrzyłeś! A teraz wypierdalaj bo chcę spać." Szczery xD
"Pierdolisz?
Zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie tymi gadzimi oczami. Ja tam to pierdolę, chce się gapić to niech się gapi, ale to on jutro będzie się pokładał po ziemi ze zmęczenia, nie, kurwa, ja!" Chyba kogoś będzie bolała jutro dupa.. wyczuwam xDD
"Oczywiście tylko zamknąłem oczy poczułem jak ten pierdolony rzymianin kładzie się obok i kładzie swoje dłonie tam gdzie nie powinien. Walnąłem go więc z całej siły łokciem." romantyczie pierwsza klasa xD
"-Powiedziałem, że będę kurwa spał! – Ryknąłem – Ty sobie rób co chcesz, ale łapy kurwa precz, bo urżnę jak byku jajca!" Ja pierdole... umarłam hahahaha xDD Kurwaaaaa xDDDDDDDDD Uwielbiam <3 Wanna internetów i ciastko to za mało. Dorzucam piernika xD
"-Ty co drugi dzień masz ciężki – zaśmiał się sztywno i poczochrał moje włosy – i jesteś coraz bardziej siwy, mongrel" Jack siwieje? XDDD
"jakiegoś obozowicza który darł mordę, że wszyscy z wczorajszego zwiadu są martwi… "Wait... CO KURWA? ZABIŁAŚ NATHANAILA?! JAK?! NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
NIE ZGADZAM SIĘ! NO JAK MOGŁAŚ?
AAAAAAAAAAAAAAAAA :<
no i.. jak to już kończysz? ;o. Ile rozdziałów planujesz jeszcze? Kurcze, pocieszam się, że będzie trzecia część, bo kurde, uwielbiam Cię czytać!
A tak wgl.. to warto było czekac na ten rozdział! Bardzo było warto! Jeden z najlepszych chyba Twoich :D
No więc nie przedłużając już komantarza tasiemca...
życze mnóstwa weny, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dużo weny...
Czytelników, komentarzy, zdrowia, szczęścia, dobrych ocen, miłości, brak chorób mózgu...
No i generalie wszystkiego.
Pozdrawiam <3 I tymczasem wracam do nauki. Ale matko! Zabić Nat'a?! :<
Znajde i zadźgam!
Wgl ten komentarz jest tak długi jak mój najdłuższy rozdział… Ale kij xD
Cieszyłabym się gdybyś przed przeczytaniem (nawet jeśli byś miała później przeczytać) napisała co masz do napisania, czy nauczyła się czy cokolwiek ;_;
UsuńTaak, bo Oscar starałby się być seksowny, jemu samo wychodzi xDD
A podobno to Nat był bardziej rozpieszczony xDD
No nie byłoby a tak...
Ano mają xDD wonsz Szlauch... a w ogóle to wszystko przez moją mamę bo kiedyś na wakacjach mój braciak przyniósł wonsza do domu a moja mama boi się węży i zamiast krzyczeć na całe gardło "Wąż" to wskoczyła na stuł i darła się "Szlauch!" nje wjem czemu ;-;
Oj tak, taki gangster xD
Ano bolą, a Oscar ma te minimalne uczucia xDD
XD Ty się tam kurde ucz ;_; Ucz, bo nauka to wiedzy klucz... ja jebię *facepalm*
Hahaha XDDD ómarłom
Prawda? Ale mi też wiecznie spadają okulary (tak btw. zapodam ci, że kiedy Oscar poprawia okulary zazwyczaj moje też wtedy tego wymagają xDD)
Prawda? prawda xD
No prawda xD Jack z wkurwem nie straszy jakoś szczególnie xDD Po prostu mu się myślenie całe odłącza xD
Bo u mnie bogowie mają swoje życie kurde! xDDD
No wiesz znowu się wziął i sparzył ;^;
Bardziej naturalne xDDD
A i tak Oscar go zdeptał xDD
A dziękuję x3 Wiesz... kazirodztwo nie jest niczym specjalnie odmiennym... znaczy jest, ale paczając na tych króli i w ogóle i nawet teraz się trafia kazirodztwo xD
I to bardziej jeszcze nawiązywało do tego o-sa z nimi, bo wtedy mówił coś w stylu "-Bracie… boję się ciemności, zostaw uchylone drzwi." Tak... ale to takie duże dziecko xD
No delikatnie nie wyszło, a co do tego to tak jakoś mi się skojarzyło chamsko http://ask.fm/The_Daughter_Of_Hades/answer/129522095255 xD
oczywiście nic nie sugeruję ale tak jakoś xDDDD
Taki zaskok xD
Też potwierdzam xDD
Ale jest jaki dobry! xD
Ano podobno x3 ło... to przełożę go bardziej na III część xDD
Hahaha xDD Oj takie tró...
Ale tamten jeszcze przez telefon umie xD
Nje, nje wzorowałam się tym razem xD
A widział *^*
Hahahaha xDD I jeszcze tak po części Peter Pettigrew z HP xD
XD No dużo tych przypomnień nie moja wina xD
Bo mogą! xDDD pozbierać?
Mh... myślę, że Shepherd ma znacznie mniejszy "dar", Sibi nie wszystko przecież mówi, a zdradził zakończenie z 10 razy xDD
No dokładnie xD A może Shepherd jest z rosji *^*?
No dokładnie xD
Bo Percussus nie jest dobrym demonem, wbrew temu co mówi, musi być po jego myśli *^*
Za dużo Feli wyczuwam xDDD
No bo może xD
I spokojnie kiedyś jeszcze się spotkają xD
No powiedz mu to teraz xDD
Bo Topazowi się zdarza xDD
No dokładnie xD
A zobaczysz w końcu nikt nie powiedział, że nie wpada się na tego samego człeka raz jeszcze xD
Zmiażdżą go tam ;_;
Nah... bo Topaz wymaga a sam nic nie robi xDD
Bo Percussus też potrafi! xD
No jak to co? A co Percussus mógłby odwalić? XDD
Brutalne ;_;
Mh... nje do końca, po prostu jak fonos się wkurwi to ciemnieje jego oryginalny kolor "mocy", a Percussus ma róż, więc wychodzi fiolet xD No wkurwił się xD
Hahahahahahaha xDD
No Topaz przegrał życie w tym momencie xD
Mh... powiedziałabym, że powoli mu maska spada i musi szybko ją poprawiać xD
Prawda? DX
UsuńXDD A się cieszę xD
No wiesz Percussus zazdrosny i w ogóle xDDD
XD Percussus taka mama xD
No dokładnie xD
Nope XD
Bo on tak ma xD
No ale to takie tró xD
A kto wie? DX
No bo się zdenerwował x3
Wiesz sam ma letko doświadczenie... jakkolwiek to brzmi x3
Mh... jak zwykle milczę co do dalszej fabuły x3
Nah... przynajmniej zamierzony efekt osiągnęłam x3
XD No co zrobisz? Nic nie zrobisz xD
Dokładnie... bo poprawia drzwi po Octavianie xD
Oj on po prostu chciał, a jak wyszło to nie wyszło XD
No taka nadzieja xDDD
Takie marzenia Nat'a xDD
XDDD Cóż... ciekawe czy kiedyś się uda xD
XDD No co ja? Co? XDD
Ło luju, jaki parring :o
Hahaha... taak! Dla kogo Nat ogląda Titanica? Dla Jack'a xD
*kłania się* Dziękuję!
A kto go wie?? teraz ma deprechę xDDD No to ja się dołączam!
No nie xD
Yep tylko raz... chyba, że jest coś o czym nie wiemy... w sumie samemu też można być głośno xD
Bo to on ma problemy z udawaniem xD
Nah... biedny, biedny ;-;
A może? XD
No przeplaszam! ;_;
No ktoś ją musi mieć xD
A ja się wstrzymuję od głosu x3
Nje, nje będzie... i tu mogę mówić na 100 bo to jest jedna z tych rzeczy której nienawidzę w ff z Nico, że się tnie czy chce popełnić samobójstwo ;_;
A dziękuje xD Kurde ja nie umiem oddawać postaci więc miło, że się udało xD Ale i tak ty ze 100 razy bardziej udało ci się go oddać xD
No trzeba dozować xD
No własno, ludzi tak budzić *^*
XDD Ja w sumie tylko czekałam, żeby ich dodać xDD
XDDD Będzie miał 6 z odpowiedzi
A kto go wie?
No wiesz musi przecież patrzeć na niego przez spory czas xDD
I śpiący xD
Mh... może niedługo, kto wie? XD
A na co komu romantyczność? XD
XDDD A dziękuję!
Pozbierać?
Wiesz on już ma białe włosy i tylko miał pasemek swoich blond włosów, to mu się bierze już i znika xD
Postanawiam nic nie mówić bo boli ;^;
mh... nie wiem w sumie, zobaczę jak się rozłoży ale koło czterech, trzech chyba, że coś mi jeszcze wpadnie do łba xD
A cieszę się xD I dziękuję! xD
Ale to fajny kom xDD
Hahahahaha xDD O dżizes xD Dziękuję za wenę, za czytelników, za komy, za zdrowie, szczęście, za dobre oceny *ło luju*... *chwila ciszy* dobra miłość też xD, i to ostanie rozwala XDD ale dzięki!
Również pozdrawiam! No ;____;
XDDDDDDDDDDD Hahah, oj tam, oj tam xD
Chuj dupa, dupa, dupa i tak tego dziś nie zaliczyłam! Aaaaaaaaaaaaa :<. ale za tydzień to już musze...
UsuńAkurat seksowny Oscar nie przechodzi mi gładko przez gardło... ale co tam xDDD
Co nie? Pf. POZA TYM DALEJ NIE MOGE WYBACZYC CI NATHANAILA!!!
Nat to postać tragiczna [*]
Hahahahah, Twoja mama jest boska xDDD. Ale w sumie szlauch.. to jest taki wąż do polewania, nie? XD To znaczy, teraz mi sie tak przypomniało XD
Rumak w lśniącej skórze na czarnym harleyu :D
Coś tam musi mieć w końcu... A TERAZ NIECH KURWIARZA ZJEDZĄ WYRZUTY SUMIENIA, O!
ewrgwrqwefww -> tak wyrażam swój bunt wobec instytucji jaką jest moja uczelnia xD
On też :<
Hahahaha, widać życie pisze najlepsze scenariusze xD (oksy, wonsz... xD)
Da xD
Z resztą.. Jack prawie cały czas ma wkurwa xD
Hahahahaha... i taki, nie wiem, Neptun na Bahamach mi się teraz wyobraża... Lub Mars z Wenus xDDD
No ja wiem... ale i tak smutam trochu xD
Oscar wszystkich depcze XD Oprócz Sibiego xD
W sumei jakby tak paczeć... To przecież jakieś 200 lat temu jedną wieś zamieszkiwały góra z 8 rodzin.. I oni wszyscy między sobią się żenili itp.. Więc generalnie wszyscy jesteśmy z kazirodczego związku. Mniej lub bardziej. (Tak wgl przytaczam dyskusje, którą urządziłam sobie z koleżanką po wykładzie na ten temat własnie xD)
No, no było tak! Pamiętam! Nieeeeeeeee, CP, ja się boje dalej czytać to opowiadanie *chowa sie za łóżkiem*
Shepherd sprawiedliwy... i tak mi sie to teraz z Narnią skojarzyło XD
Lubie to <3
Co za telepatia O.o
Łooo... no widzisz, a mnie sie to jednak z czymś kojarzy xD Kurczaki, nie wiem z czym! XD
Okie xDD
Hahahha, no tak! Zapomniałam o szczurze xD
No wiem xD
A proszę!
No cóż... Po prostu chyba jesteśmy mało lotnymi czytelnikami, skoro nikt sie nie kapł... xD
Może zajedzie z Mattem na Kreml XD
No to już wiemy. Ale apropo dobrych demonów. Co Vileeeeeeeee? :D
No może XD
Jak ma z kim xD
Super :D Chociaż po wyniku tej rozmowy... XD
Cóż xD
No wiadoma :D
W sumei racja xD
Egoista!
Cóż.. To demon xD On może wszystko xD
Ah... to już wszystko kumam xD I mam nadzieje, że będę pamiętać xD
Troche XD Tak tyci tyci XD
No opaść kiedyś musi xD. Nie no, wiem, wiem :D Czaje. Percussus to jestes z najlepszych czarnych charakterów o jakich czytałam xD.
Szkoda, że nie wilkołaki :<
Hahaha, w sumei nei brzmi najgorzej.. chyba xD
A ja czekom xD
Ty wiesz co? Wiesz? :<
Hahaha xD
No... w sumie Jacka nic nie pobije xDD
Normalnie taki z ciebie.. troll! Dalej obrażona za Nathanaila... XD
No nicz, nicz... pisuj tak dalej xDDD
No co xD. Lepszy niż Leico xD
Dokładnie! hahahaha xD
a proszu :D
Rozjebałaś mnie.... hahahaha xDDD Ale.. w sumie racja xDD Boże, nie o czym ja teraz myśle xDDDD
Wiesz... znów mózg mi poszedł tam gdzie nie trzeba... xDD
Może da XD
Serce mi się kraje, ale.. wybaczam troche. Ale taka tendencja.. wszędzie sie rozlatuje Percico! ;o
Jezu, też tego nienawidze! I ćpania! I samobójstw!
Taaaaaaaaaaaa, jaaaaasne... ja...
No <3
Nieludzkie!
Hahhhah, Oni to jest normalnie para roku xD
i 100 z matury ustnej z polaka xD
To je Octavian, tego nie ogarniesz xD
Estetyka sie liczy xD
To wzmaga szczerość xD
Miło by było poczytać ich znów w akcji! XD
Właśnie! (mówi to osoba, która ma na bluzce napisane "I hate Romeo ~Juliet" xD)
No.. przyd a sie xD
Ano tak! Faktycznie, coś m świta w głowie, że tak było XD Ja i moje gobienie wątków... XD
Okie, możesz zachowac milczenie...
Troszkę smutam... ale bd 3 część <3
Proszem ;d
Ale długi w ciul xDDD. To nie źle, ale... no długi xDD
Miiiłość rośnie wokół naas! (Chuj, już niech skończy... xD)
<3
kurna, nie rumak.. rycerz! xD
UsuńNo mówiłam, że uczyć się a nie czytać *^*
UsuńNah... zależy kto jak go sobie wyobraża xDD W kimś się Nat zakochać musiał xDD
Yeeep ;-;
Moja mama ma porstu swoje odbicia xDDD I yep, to je to coś do polewania xD
Hahahahahahaha... tak xDDD
xDD Nie no aż tak dobrze to nie ma xDD
No już, już... ale ucz się ;_;
*wali głową w biurko* No taki czarny humor xDDD
No tak! xDD
Ten to ma dopiero ciężkie życie... wieczny wkurw... XDD
No żebyś wiedziała! *^*
No tak bo Sibi życiem xDD
XD Wszyscy pochodzimy z jednego wielkiego kazirodczego związku! Taaa... xDD
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Nie bój się będzie dobrze... chyba xD
Hahhaa xDD Bo on był zaginionym piątym królem Narnii dlatego nie chciał powiedzieć swojego nazwiska *^*
Się cieszę xD
Prawda? XD
Może Gray wie? XD
No! Niezapominamy o Glizdogonie, nu, nu, nu xD
No się wje xD
*zbiera*
XDDD Oj tam po prostu Sibi'ego nikt nie umie rozgryźć xD
Taak! A później skopią Putinowi dupę xD
A Vile będzie, będzie x3
No nikt nie mówił, że będzie łatwo xDD
Biedny ;_;
No takie typowe xDDD
Oprócz wskrzeszania! xDD
Najwyżej przypomnę xDD
No tak minimalnie xDD
Łoo... *zatkało* Łoo... serio? XDD
Wiesz... Topaza już podejrzewali o bycie wilkołakiem wystarczy xDD
Mh... czy ja wiem? XD
Cierpliwości xDD
No co? XDDD
Yep, nie ma szans by komuś się udało xDD
Nah... ja lubię trollować xDD
No już, już xDD
Nah... w sumie tag xDD
Gorzej jakby Jack się dołączył... piękna wizja Jack'a oglądającego Titanica z Nat'em xDD
Hahhaahahahaha xDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Oj tam połazi i wróci ten mózg xDD
Bo Percico takie jest xDD
Yep, bo to takie nie Nicowate jest ;-; Jakby chciał popełnić samobójstwo to już dawno by to zrobił xD
No tak xDD
Dokładnie, okropne! xD
Yep... i to wygrywają pod względem romantyczności xD
Taaak!
Bo Octavian to nie rzymianin, Octavian to stan umysłu xDD
No tag xD
Yep xDD
No bo ich brakło xD
Hahahaha xDD Fajna bluzka xD
oj tam, dawno o tym nie wspominałam xDDD
Dziękuję najwspanialsza! xD
Ano będzie aczkolwiek tak... inaczej xD
I dobrze, że długi xD
Taaak! Mam uczulenie na miłość... ale co z tego?! xDD
Wow *.* tyyyyyyyle rozdziału *.* teraz będzie duży koment xD
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, genialny, zajebisty, epicki, wspaniały i w ogóle właśnie uświadomiłam sobie, że moje słownictwo jest bardzo ubogie, bo więcej epitetów nie znam xD
Ale jak to kończysz? a spierdalaj *pokazuje jej środkowego palca* ta część ma mieć przynajmniej tyle rozdziałów, co poprzednia i następna też... *^* a jak nie to wpierdol!
"Tak… mój brat jest idiotą." takie genialne podsumowanie tych głębokich przemyśleń... xD
"Tak czy inaczej, wpadłem do swojego pokoju, wywaliłem Szlaucha, który jak zwykle wił się po domu samopas… to naprawdę rozpieszczony wąż…" dżizes... ja już zapomniałam, że ten wąż istnieje xDDDDD
"Więc fakt, iż rzucam się w oczy na tle obozowiczów jest raczej oczywisty, ale tym razem postanowiłem nałożyć tylko czarną koszulę i wytrzasnąłem z odmętów szafy jakieś jeansowe spodnie. " to ja podobnie mam z poszukiwaniem stroju galowego... zawsze wszystko na dnie szafy xD
"Także… szaleję, tak." szał ciał! xD
"nawet nie wiem jak teraz wygląda kwiat… na pewno usechł, ale czy również ma swój dawny urok? Kusiło mnie sprawdzić, upewnić się czy roślina się nie rozsypała, ale coś mnie powstrzymywało. Nie… to głupie." --------> "znowu w drogę, w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć, chociaż w ręce jeszcze tkwi lekko zwiędła róża" xD
"Zerknąłem na zegarek… jeszcze chwila… a ten woreczek mnie kusił." no... niech on se da spokój z tym... przecież ma Sibi'ego *^* xDDDDDD
"Boże… - westchnąłem i rzuciłem woreczek w kąt – Za dużo myślę." ta skromność... xD
"I gadam do siebie." bo dobrze jest pogadać z kimś na swoim poziomie xD
"Westchnąłem ciężko i przysiadłem się do dzieci Ateny." hmmm... ale koło Sibi'ego? *^* xD (tak, faza na ten parring)
"Problem z dziećmi Ateny był tylko taki… uważały się za najmądrzejsze. Nie wszystkie, ale jednak." te pozostałe uważają się za najfajniejsze xD
"Poprawiłem okulary. Chyba poważnie powinienem w najbliższym czasie wybrać się do okulisty, by mi je przyciaśnił." hahahahaha, to zdanie było specjalnie dla mnie, żebym się odczepiła tylko od tego poprawiania okularów xDDDDD
"Jack… kto powiedział, że zadaję się z nim?" EJ! MIAŁO BYĆ BEST FRIENDS FOREVA! *patrzy groźnie na Annę*
"Ale jednak z nimi rozmawiać. Nie są ciebie warci, jesteś zupełnie na innym poziomie. Uważaj bo ich kiedyś tym poziomem zgnieciesz" Rafael jest super... *.*
"Wiesz…. Twoja strata, Oscar –wyszczerzył zęby – Ale nie mów później, że cię nie ostrzegałem czy coś." bo się jeszcze głupotą zarazi... xD ale mówię poważnie, Oscar MUSI się zaprzyjaźnić z Jack'iem, bo... bo tak serio pasuje xD
"Mojego brata ciągle nie było widać, ale pomyślałem, że ta ofiara losu zaszyła się gdzieś w kącie domku, jak to zwykle ma w swoim głupim zwyczaju." no niezłe ma Oscar zdanie o swoim bracie xD
"Często przecież można było zauważyć przy jego boku Felicię. Tym razem i jej zabrakło." yayayayayayayayayayayayayay *zaciesz na mordce*
"Z doświadczenia wiem, że wolałbym być przy wkurzonym Jack’u, niż wkurzonym do granic możliwości Topazie… a z nim nigdy nic nie wiadomo." hmmmm... to może jednak Oscar i Jack zostaną tymi BFF... no ale serio, tak być powinno xD
"Nie zabrakło również pokazu samej Artemidy, co dało mi do myślenia, że może ta bogini nie być taka skromna jak ją zwykle przedstawiano. " pffff... Artemida skromna? hahahahahahahaha NIE. xD
"Jedynie Rafael rzucił mi jeszcze jakąś uwagę bym nie wcinał się po drodze w jakieś kontakty z rzymianami" grecka wersja Octaviana normalnie xDDDD
"Zawsze lepiej wiedzieć, że nie będzie musiało się szukać później tej ofiary losu." ale jednak poszedłby szukać Nat'a xD
*cdn*
*cd*
Usuń"Nathanail spojrzał w sufit po czym odparł lekko ochrypłym głosem." a faceci mają chrypkę kiedy są podnieceni xDDDDDDDDD
Nat się znowu zachowuje jak dziewczyna z okresem... ile można? xD
"Mogłem mieć siostrę…" przecież masz xD
"-Ponieważ cię kocham – powiedział jakby nigdy nic.
-Nathanail… - jęknąłem.
-Milcz Oscar – przerwał mi i odwrócił głowę – Milcz." Nat okazuje pełną pogardę xD
"Poprawiłem okulary, Nathanail westchnął ciężko" bo najważniejsze to poprawić okulary xD (nie, nigdy mi się nie znudzi xD)
"Nie wiem, nie szukam miłości w przeciwieństwie do ciebie. Przyjdzie, okej, nie przyjedzie, jeszcze lepiej." Oscar ma identyczne podejście, jak ja xD
"Czyli fakt, że nieco nadużyłeś wtedy braterskiej miłości mam traktować jako zagranie sobie na…" ale to było tylko lekkie nadużycie xD
"Jesteś tylko i aż moim bratem! Nie byłbym w stanie się nawet w tobie zakochać, debilu!" ponieważ Oscar już kocha Sibi'ego *^* (ja w to wierzę całym sercem i i mi nie niszcz tego marzenia xD)
"Oscar… - rzucił mi cicho kiedy naciskałem już klamkę – Nie gaś światła… proszę." kuźwa... wszyscy się boją ciemności xD
"Jakby to była moja wina, że jak spać to tylko w dzień, albo w ogóle, w nocy przychodzi zbyt wiele niebezpiecznych a zarazem ciekawych myśli, by móc je stłamsić snem." ---------> "Night brings bad dreams..." xD
"Harpie niewiele mówiły, więcej z ich gardeł wydostawało się bezsensownego skrzeku i bulgotu, niż słów, z resztą nie oczekiwałem również tego, że będą chciały ucinać sobie ze mną pogawędkę, to mijało się z celem." a może harpie też chcą z kimś pogadać? *^* xD
"Jednak iluzja bywa zbyt skomplikowana." on jest tkaczem cieni! *^* (ponowna faza na "Cienie na Księżycu", nie zwracaj uwagi... xD)
"Nie istnieją, są tylko pozostałością czasu. Są pozostałością czasu, nie żyją." no kuźwa, jakby nawiązywał do książki, którą teraz czytam... "Poza Czasem" tak bardzo na propsie xD
"ale nie przypomina zbytnio to palca… znaczy się przypomina… ale bez skóry i mięśni i tego wszystkiego innego. Aż dziwne, że nikt nie zauważa, że zamiast palca mam kość." wiesz, że miałam prawie identyczną koncepcję na Francesca? tylko to miało być tak, że za każdym razem jak się poruszy zamiast ciała widać same kości xD tylko w końcu zmieniłam zdanie xD
"Chłód jest przyjemny, chłód w ciemności kojarzy się ze śmiercią." a mi z komarami i nie wiem czemu xD
"To całkiem normalne, nie jestem takim typowym człowiekiem… nawet ciężko mnie nazwać człowiekiem po tamtym wydarzeniu. Ale to za dużo do mówienia… a ja nie lubię o tym mówić." kuźwa... czemu on jest taki małomówny? xD
"A ja? A ja widziałem Wojnę. Nie, nie żartuję." ---> "Jutro. Kiedy zaczęła się wojna" xDDD (moja przyjaciółka ma straszną fazę na te książki xD)
"Siedziałem więc pod cieniem jakiegoś drzewa, opierałem się głową o jego pień i z zamkniętymi oczami myślałem." nawet nie masz pojęcia jak realistycznie mi ta scena wyszła przed oczami... na serio, jakbym to widziała i nawet nie wiem czemu... xD
"Ale nigdy nie miałem problemu z komunikowaniem się z tą dziewczyną. Czemu tym razem? No i na dodatek mam niezbyt fajne przeczucia. Coś jak… cisza przed burzą, czy coś." hue hue hue... zaciesz... xD
*cdn*
*cd*
Usuń"Też tu siedzisz? – Odezwał się nagle czyjś głos." elokwentne rozpoczęcie rozmowy xD
"Z resztą nie oczekuję tego od żadnego pedała i tak miałem ochotę mu przypierdolić, że otworzył do mnie gębę… nie dosyć, że pedał to jeszcze nie mam nastroju na czcze gadanie." mh... w pierwszej części to Jack wyzywał Nico od pedałów, teraz Topaz... no po prostu przejebane xD
"Ale on wiecznie jest smutny i nie zbyt mnie to w tej chwili obchodziło." czyli Topaz ma zdanie na temat emocji innych ludzi xD
"Nie jestem hipokrytą – wstałem na równe nogi – I nie jestem też debilem, żeby zadawać się z pedałami z własnej woli. Dlatego do nie zobaczenia, di Angelo." szczerze? liczyłam na to, że pogadają... no i znowu mam być szczera? oni też powinni być BFF xDDDD
"Chciałem się z kimś potłuc. Rozwalić ten obóz. Zabić kogoś…" on naprawdę się staje Fonosem... albo to ja mam spaczone poczucie rzeczywistości... ale naprawdę... według mojego braku logiki i (nie)łączenia wątków oraz (nie)kojarzenia faktów, to Topaz niedługo zostanie Fonosem xD
"Jakieś ciarki przeszły mnie po plecach. Teraz wszystko zdawało się mnie obserwować. Słyszałem w głowie jakieś ciche szepty, nienależące do mnie… nienależące do Percussusa… do nikogo kogo mógłbym znać…" ewentualnie staje się taki jak Sibi xD
"Kociaku… - zaczął ostrożnie – Co to za show urządzasz?" a co, nie wolno mu? xD
"Wydaje ci się kociaku. Nie zrobiłbym nic co byłoby dla ciebie szkodą – zaśmiał się." ale nie, oczywiście Topaz musi myśleć po swojemu i nie potrafi nic zrozumieć... ech... >.<
"Przestań. Tylko słyszę od ciebie „kociak, kociak, kociak” zmień płytę!" to ja zacytuję po chamsku Córkę Dymu i Kości: "Bądź tym kotem!" xD
"Kociaku – jego głos już był poważny… i zdenerwowany – Nie zrozumiałeś. To ty jesteś ode mnie zależny. Nie ja od ciebie." i tej wersji się trzymajmy xD
"Nawet nie zorientowałem się kiedy demon złapał mnie za kark jak… kociaka i rzucił mnie na łóżko, przywaliłem dosyć mocno w kant łóżka i na chwilę pociemniało mi przed oczami, a kiedy sięgnąłem dłonią by rozmasować sobie tył głowy poczułem ciepłą krew." auć... w sumie to nawet wiem, co czujesz... tylko ja przywaliłam w asfalt... xD
"bardziej myślałem, że da mi te swoje lekcje…" a tu suprajs... lekcji nie będzie... a szkoda... xD
"Pochylił się nade mną… jego wzrok był również przerażający z jeszcze jednego powodu… był pusty. Martwy." a jaki ma być wzrok osoby, która od kilkuset lat nie żyje? xD
"Nie podobał mi się ton jego głosu… mówił szybko, cicho, ale dokładnie słyszałem każde jego słowo… przepełnione fanatyzmem." zauważyłaś, że Percussus zrobił się taki właściwie od kiedy przejął moc Noxiuma? czyżby mu się udzieliło i też się teraz tak będzie zachowywać? xD
"Mój biedny kociak… Musisz mi wybaczyć to wszystko… rozumiesz? Bardzo cię przepraszam. To wszystko wina mojego niedopatrzenia i tej dziewczyny." nie wiem czemu, ale Percussus zabrzmiał tu po prostu jak jakiś lekarz w psychiatryku... xD
"Jeśli to jest miłość, to ja nigdy nie chcę kochać." ŁOOOOO! jaki pocisk! xD
"Nie zbyt ambitnie go spędziłem. Siedzieć w domu, na łóżku z kołdrą naciągniętą po sam nos to nie jest coś co było szczytem moich marzeń, ale nie wymagało ode mnie za wiele, a teraz w sumie chyba najbardziej potrzebowałem spokoju." kuźwa... on się zachowuje zupełnie jak ja po przyjściu ze szkoły... xD
"Inna sprawa, że Percussus teraz tylko warczy mi w głowie. Ale… powiedzmy, że czasami woli pobawić się w psa czy coś." no mówię, ze zupełnie jak Noxium!
*cdn*
*cd*
Usuń"Kociaku, nie przeginaj – warknął – To tylko jakaś przypadkowa dziewczyna. Nie lubię jej." zgadzam się z Percussusem całkowicie! xD
"Ona jest niepotrzebna, kociaku. Nie powinieneś się nią przejmować – szeptał mi do ucha – Jest fałszywa." tak, tak, tak, tak, teraz tylko błagam, niech Topaz mu uwierzy ;^;
"Szczególnie, że jakimś cudem udało mu się teraz zregenerować." Topaz jest w kij niedomyślny... naprawdę, trzeba być kretynem, żeby się nie domyślić, jakim cudem Percussus się zregenerował...
"ja nie czerpię przyjemności z faktu, że ktoś mnie… dotyka i robi sobie ze mną co mu się żywnie podoba! Nie jestem tobą!" mh... czemu mam wrażenie, że to jest takie trochę odniesienie do os-a o Noxiumie i Percussusie? czyżby Topaz coś wiedział? xD
"Uśmiechnąłem się, wiedząc, że chociaż na chwilę dał mi spokój. Z Percussusem jest taki problem, iż uważa, że jeśli jemu się podoba to wszystkim musi…" no a tak nie jest? xD
"Ktoś… coś zaatakowało trójkę herosów patrolujących okolice obozu." i tu już się domyślam, kto... xDDD
"Kilka Łowczyń ruszyło już śladem tego co zaatakowało herosów, ja zaś musiałem mieć dłuższy dyżur w klinice." biedny Steven... co ty go tak męczysz w tej klinice? *^*
"Obrażenia herosów przypominały rany zadawane pazurami, ale były to pazury między którymi odległość wynosiła tyle samo co pomiędzy ludzkimi paznokciami… niezbyt optymistycznie. " moje przypuszczenia się potwierdzają... xD
"Na dodatek każdy z herosów w okolicach obojczyka miał małe nakłucia, przypominające delikatne ugryzienia wokół których zbierała się jakaś nieciekawa czarna substancja." i teraz jestem pewna swojej tezy! *^* xD
"Kurde… i pomyśleć, że gdybym nie miał kary na zmywaku pewnie skończyłbym jak oni – westchnął Travis." a spróbuj mi zabić jakiegokolwiek brata lub jakąkolwiek siostrę, to łeb utnę... :)
"-Widzisz? A ja ci mówiłem, że zabieranie rzeczy wcale nie jest takie złe.
-Ty je kradniesz.
-No pożyczam na czas nieokreślony – Travis zaczął bujać się na krześle."
a co Steven ma do dzieci Hermesa? xD i niech się Travis nie buja na tym krześle, bo rozbije sobie głowę *^* xDDDDDDD
"W sumie to jestem ciekaw ile herosów przedawkowało nektar lub ambrozję… to musi być głupia śmierć." uwierz mi, gorsze jest zostać rozjechanym przez Multiplę... xDDDDD
"Proszę cię nie mów mi, że dzisiaj masz zostać na całą noc tutaj – jęknął po chwili Travis." *porusza znacząco brwiami* if ju noł łot aj min xD
"Ty się śmiejesz a ja cierpię! – Powiedział z udawanym smutkiem." jakież to okrutne... xD
"I w tym momencie dosłownie ktoś wpadł do kliniki… drzwi które i tak były znowu naruszone, opadły na podłogę razem z Topazem, który wyłożył się jak długi." widzę, że Topaz też taki niezdara trochę... chyba powinnam z nim przybić pjonę... xD
"Wejście smoka… - westchnął Travis." *klaszcze* ten komentarz co do sytuacji zostaje nagrodzony! xDDDD
"Złapał mnie za koszulę i przyciągnął mnie tak aby moja twarz była na wysokości jego." tak z ciekawości: ile wzrostu ma Steven? xD
"Ale Topaz już wyciągnął mnie za rękaw z klinki." takie grzeczne wyprowadzenie... xD
"Przełknąłem ślinę na jej widok. Zupełnie nie podobna… nie byłem w stanie rozpoznać jej delikatnych rysów twarzy spomiędzy tylu siniaków." pfff... dobrze jej tak... (no ja też bywam wredna, wyobraź sobie xD)
"Kurwa, Steven! – Topaz rzucił się na mnie, przez co uderzyłem lekko plecami w ścianę – Nie stój jak kłoda drewna! Zrób coś! – Spoliczkował mnie." TOPAZ! nie bij mi mojego przyszłego męża... znaczy się niewolnika! xD
"Spuściłem wzrok i odepchnąłem lekko syna Eris, klęknąłem przed łóżkiem na którym siedziała Feli, podałem jej kawałek ambrozji." ech... a mógł to być arszenik...
*cdn*
*cd*
Usuń"Jestem – wyszeptała – Nie potrzebuję pomocy. Nie powinniście się w to mieszać." całkowicie się z nią zgadzam...
"Nie dotykaj jej! – Ryknął nagle Topaz – Masz jej pomóc, nie dotykać, nie w ten sposób!" ej, ej, ej... nikt mi tu na Steven'a nie będzie krzyczał... nie pozwolę *mruży wściekle oczy*
"Ciekaw jestem jak bardzo zależy mu na tej dziewczynie… ale ważniejsze pytanie było kto jej to zrobił." błagam... nie mówcie mi, że wszyscy na obozie są takimi kretynami... ;-;
"Po zbadaniu dziewczyny oczywiście jasną rzeczą był fakt, że została brutalnie zgwałcona i pobita… właściwie całe plecy i prawą rękę miała w zakrzepniętej krwi." *patrzy się na opatrunek na prawej ręce* no dobra... niech będzie, że trochę jej współczuję...
"Dziewczyno a ja zawsze mówiłam, że chłopaki to śmiecie – spojrzała na mnie – Sorry." nieprawda... no dobra, po części prawda, no ale... ech... xD
"Nie, nie, nie – pokręciła głową – Ty sobie poleżysz. Mój brat się tobą zaopiekuje, a ja grzecznie pójdę do naszej wiekowej Siostry zakonnej." hahahahahahahaha, Shalott ma okejkę xDDDDD
"Zabiję skurwysyna… - przerwał." mh... ciekawe jak...
"Tak? – Topaz pokręcił ze zdenerwowaniem głową – Mów co chcesz. Znajdę go i zabiję." taaaaa... nawet długo nie będzie musiał szukać...
"Miałem jakąś głupią ochotę poudawać Jack’a… bluzgać nie lubię, ale czasami są takie chwile co bym z wyzywał cały świat od sukinkotów." hahaha, no można... a "sukinkot" to było kiedyś stałe określenie Kamy i moje na Kalipso xD
"Leżałem więc tak sobie na łóżku, ze słuchawkami na uszach, w sumie nawet nie tyle rozpaczałem, co byłem mocno wkurzony." zawsze jakaś nowość xD
"chociaż brat mógłby dać kartę ulgową, ze względu na pokrewieństwo, nie?" taaaa... mh... rodzeństwo nie kłócące się ze względu na pokrewieństwo... mh... bardzo ciekawe... opowiadaj dalej tą znaną wszystkim legendę...
"Ludzie są zbyt durni… mógłbym być takim… psem. Tak… psy są fajne, miałbym fajny dom i byłoby dobrze, a tak to…" nieprawda! jeże są najfajniejsze! chciałabym być jeżem! tylko jeszcze nie wymyśliłam dlaczego xD
"Dobra… jak tylko skończą się wakacje wracam do tego starego dziada, jeśli Oscar będzie chciał to zostanie tu, jeśli nie to nie… ja tu nie zostaję na pewno." no a żebyś się kurwa nie zdziwił... xD
"No dobra może są tu fajne chłopaki… Jack czy Topaz" nope. Jack ma Octaviana i tego nie masz nawet prawa zmieniać... co do Topaza to jestem za! xD
*cdn*
*cd*
Usuń"Może powinienem zmienić kolor ścian?" hmmm... juziowy? xD
"A ja sobie postanowiłem, że z ćpunami gadać nie będę… co mi trochę nie wyszło biorąc pod uwagę Matt’a, ale… to nieistotne." no ale co on ma do Matt'a to były tylko białe proszki wspomagające samopoczucie... xD
"W ogóle to miałem ochotę obejrzeć jakiś film… romans czy coś… nie wiem, ale coś co odmóżdża." mh... proponuję "Szkołę" lub "Trudne Sprawy" xD
"Nathanail! – Ryknął na powitanie Oscar." bo grunt to odpowiednio zacząć rozmowę! xD
"-Bo spałem?
-Jakże wyczerpująca czynność – złapał mnie za nadgarstek i wypchnął z pokoju." no a nie? ja zawsze po tym jak się obudzę chodzę cały dzień zmęczona xD
"-A idź ty… - warknąłem – Znaczy czekaj… kogo zgwałcili i czemu ja nic o tym nie wiem?
-Felicię – odpowiedział poważnie – Ponieważ spałeś." Nat taki nieogarnięty w akcji... w sumie to zupełnie jak typowy uczeń po opuszczeniu trzech lekcji matmy xD
"Równie dobrze moglibyśmy wskazać na Topaza i mieć spokój. Znaczy oczywiście tego nie zrobię bo to tak po prostu mi się powiedziało." w sumie Nat czasem potrafi myśleć... bo domyślam się, że wcale nie chodziło mu o Topaza tylko o Percussusa... xD
"Ale zaraz ten cień zniknął, więc modląc się do Boga miałem nadzieję, że po prostu miałem schizę." hmmm... pewnie wypił za dużo soku z winogron xD
"Boże ile się ode mnie wymaga?" czy tylko ja zauważyłam, że Nat zamiast "bogowie" mówi "Boże"? xD
"Jasna cholera! – Ryknął rudy – Strzelajcie! Strzelajcie!" a tam Pani O'Leary! xDDDDDD
"Tak… jutro ucieknę do ojca, jeśli nie będzie chciał mieć ze mną wiele wspólnego to gdzieś się zaszyję… gdzie? Sam nie wiem. Ale na pewno jak najdalej stąd." takiego chuja, a nie spierdolisz... albo pewnie znowu wyląduje w klinice, jak za każdym razem, kiedy próbuje gdzieś zwiać xD
"Boli fakt, że uczucia są takie nie trwałe, że czasami łapie się na żałowaniu tych lat spędzonych z Jacksonem…" zaraz... moment... straciłam rachubę czasu... ile oni już lat w twoim opowiadaniu są/byli razem?
"Ktoś kto umiałby ze mną rozmawiać, komu nie musiałbym tłumaczyć praw rządzących się światem bo sam by je świetnie rozumiał." Nico bawił się w Einsteina i pewnie tłumaczył Percy'emu Teorię Względności... xD
"Czy kiedyś kochałem kogoś innego do Percy’ego? Nie. Percy jest moją pierwszą i prawdopodobnie ostatnią miłością." i jedyną, moi drodzy, jedyną! xD wiesz co? chyba powinniśmy sobie wszyscy zrobić jakiś nawrót na Percico, bo strasznie mało ostatnio o tym parringu piszemy, chociaż główna tematyka blogów teoretycznie... xDDDD
btw, słyszałam, że ponoć miłość istnieje tylko przez pierwsze kilka lat związku, a później zostaje właśnie tylko przyzwyczajenie... może Nico ma tak samo? xD
*cdn*
*cd*
Usuń"I właśnie z takimi myślami borykam się codziennie. Czyli wróciły stare złe czasy… niestety… i właśnie z takimi myślami teraz usypiam." to ten... niech zaczną wszystko od nowa... słodka, romantyczna miłość, ale od nowa... niech się Nico rzuci do rzeki Lete, a potem wszystko od nowa... *zachwyt nad tą romantyczną wizją* xDDDDD
"Ja jebię, idę przykleić sobie naklejkę na czoło z napisem „Pierdolcie się i nie budźcie jak śpię!”." jeśli brat wie, gdzie dostać takie naklejki, to ja też poproszę! xD
"-Tu się kurwa śpi! Jak masz być wampirem to wypierdalaj!
-Uprzejmy jak zawsze – westchnął Octavian.
Zmrużyłem oczy, rzymianin uśmiechał się sztywno.
-Wypierdalaj jeszcze bardziej – warknąłem."
hahahahahahahahahaha, dedłam dosłownie xDDDDDDDDDDDDD takie " jeśli jesteś wampirem to wypierdalaj, a jeśli jesteś Octavianem to tym bardziej" xDDD dżizes... jak ja kocham Jacktavian... kuźwa... mogłaś strzelić +18 *^* XD
"Pierdol się, grzecznie proszę, bo jak nie spierdolisz mi z oczu w tej chwili to ekspresem poślę cię na pierdolony Olimp i pierdolniesz głową z całej siły w Zeusa." dobra, to teraz rozbiór logiczny zdania... xDDDD
"-Nie obrażaj psów.
-Niech się pierdolą."
Jack takie "idźcie i rozmnażajcie się" xDDDDD
"-Szczeniaki są w sumie urocze – westchnął.
-A pierdol się zoofilu."
ooo... czyli Octavian i Noxium mają ze sobą coś wspólnego... obaj są zoofilami xDDD
"Jak bardzo będę brzmiał jak pijany gdy po prostu powiem, że miło czasami zobaczyć twoją twarz?" hahahahahahahahahahahaha,Octavian próbuje być romantyczny, pozdro z podłogi xDDDDDDDDDDDDDDDD
"Bo jest coś takiego jak zmęczenie, pierdolony wampirze! – Miałem już zatrzasnąć okno ale Octavian wspiął się na parapet – Pierdolisz?" no scena prawie jak ze Zmierzchu xDDDDDDDDD
"Oczywiście tylko zamknąłem oczy poczułem jak ten pierdolony rzymianin kładzie się obok i kładzie swoje dłonie tam gdzie nie powinien. Walnąłem go więc z całej siły łokciem." biedny Jack taki molestowany... na serio, mogłaś zrobić +18 xDDDD
"-Masz proste marzenia.
-Pierdolę… śpię – zamknąłem oczy." to niech się zdecyduje, czy w końcu pierdoli, czy śpi, bo normalnie... xD
"i tak zbudził mnie około szóstej okrzyk jakiegoś obozowicza który darł mordę, że wszyscy z wczorajszego zwiadu są martwi… " takie "oj tam, oj tam, najgorszy fakt, że mnie obudzili" xDDDD
"Pięknie, kurwa, pięknie." czyli typowe zakończenie narracji i rozdziału w stylu Jack'a xDDDD
Ja wiem, komentarz ssie, no ale co zrobisz, no nic nie zrobisz... xD
Dobra, rozdział zajebisty, czekam na następny, życzę weny od cholery i w ogóle pozdrawiam ;D
Taki zaciesz, ale miło xDDD
UsuńXDD Oj tam Jack pożyczy słownik xD
Ni w kija bo zaczynam zabijać główne postacie XDD
No jakże prawdziwe xD
Bo on jest ingognito *kij z tym jak to się pisze* i tak naprawdę jest szpiegiem Pasitheai xD
XDDD A ja nigdy do galowego spódnicy nie mogę znaleźć, z białą koszulą to nie problem, bo ja noszę takie koszule i bez okazji xDD
dokładnie XD
X"D
No wiesz ale Sibi'ego tutaj nie ma, za to jest woreczek xDDD
No dokładnie xD
Hahahaha xD W przypadku Oscara to jedyny sposób xD
Sibi zazwyczaj nie siedzi przy stole xD
yep xD
Tak, żebyś wiedziała xDDD
No ale Oscar nie będzie się chwalił, że polubił takiego dresa xDD
no cóż... ja nje wjem xDDD
No tak xDD No wjem xD
No a dziwisz się?
X"D
No wjem, wjem, wjem xDD
No wiesz... Oscar nie musi o tym wiedzieć xD
Toteż mówiłam xD
No tak xDD
Czyli Nat powinien mieć wiecznie chrypę xD
Oj już niedługo *śmiech szatana*
No taką niedorobioną xD
Nie Nat pokazuje, że ma dosyć słuchania pierdolenia zupełnie nie czułego brata xDD
No do okulisty musi pójść xD
No tak xD
No tak, leciutkie, prawie niezauważalne xD
XDDD To ja tylko ten...
http://ask.fm/The_Daughter_Of_Hades/answer/129522095255
A ić ty, ostatnio muszę spać przy świetle xD
No tag x3
No to sobie zły cel wybrały xD
ciii... bo go zdradzisz xD
A kto go wie? XD
*OOO* Fajno by było *OOO*
A mi z komarami kojarzy się wigloć, ciepło i pierdolone Mazury xD
Bo nie lubi strzępić języka xD
No w sumie xD
A to pjona, bo miałom podobnie jak pisołam xDD
Nah ;-;
I jakże inteligentne xD
Przegrać życie, ale weźmy pod uwagę fakt, że Topaz wyzywa prawie każdego od pedałów xDD
I to jakże rozbudowane xD
A skąd wiesz, że tak nie będzie? *^*
A ja muszę milczeć :x
Mh... wtedy Percussus musiałby mu rozpierdalać mózgownicę xD
Nie xD
No wiesz... Percussus to demon to już idzie na minus xDD
Hahaha xD Pasi XDDD
Dokładnie xD
XDDDDDDDDDDDDD myślę, że tobie się gorzej oberwało, aczkolwiek żaden Fonos tobą raczej nie rzucał xDD
Na szczęście dla Topaza xD
ciii... rozwalasz logikę Topaza xD
UsuńWiesz przeją wszystko co do niego należało, wspomnienia, moc, wiedzę, wygląd (że w sensie może wyglądać identycznie jak on), więc ten... dobrze kombinujesz xD
A może on chciałby być takim lekarzem? *^*
Bo Topaz potrafi xD
I ja po urodzinach na cmentarzu xDD
No tak xDDDDDD
Cóż... Percussus kazał cię pozdrowić xD
Topazowi ciężko w kij xD
Wiesz on nawey nie tyle nie wie, co woli nie dopuszczać do siebie różnych tych... no... słowa brakło... możliwości xD
Nah... Wiesz Topaz ma w głowie Percussusa, niekiedy jego wspomnienia mu się udzielają, a czy masz rację... potraktujmy to jako luźne nawiązanie xDD
No nie xD
Takie niespodziewane xD
Bo jest grupowym i najwięcej tam musi być xDD
xD To teraz pisaj rozprawkę xDDD
A spróbuję! *^* (takie tam wróćmy do przepowiedni xDD)
On? Nic, on tylko się śmieje z Travisa xDD
Cii.. nie musi o tym wiedzieć xDD
Dokładnie o to chodziło xDD
No tak, on cierpi XDD
Mh... on niezdarą? Mh... w sumie jak wkurwiony to tak troszku xDD
Travis dziękuje xD
odpowiadałam już na askach xDD
I jakże szybkie xD
Niespodziewałam się tego po tobie xD
Hahahahaha xDDD
Ni w kija xD
raz w życiu xD
Powiedz to wkurwionemu Topazowi, może posłucha XD
A czemu mieliby być?
Hahaha XD
Oj bo to logic by Shalott xD
XD Shalott też potrafi! XD
Jakoś się da xD
A żebyś się nie zdziwiła xDD
XD W sumie się nie dziwię xD
Zawsze coś odmiennego od zwykłego stanu Nat'a xD
Wiesz on ma tylko jednego brata xDD
A ja kotem kurwa ;_;
Myślę, że się nie zdziwi xDDD
Ale to Nat xDD no cóż... kto go wie?
Czerwony xD
Nah... ale on wolał trzewego Matt'a xDD
co ty tak nisko oceniasz jego zainteresowania filmami? To nie nastolatka xDD
Yep xD
Ale Nat wiecznie by spał xDD
Myślę, że Nat wie doskonale o czym mówisz xDD
I dobrze się domyślasz xD
Yep xDD
Najwyraźniej chyba niestety tak xD ofc. po za mną ale ja się nie liczę xDD
A nieee xD
Bo go na obozie trzyma niewidzialna siła xD
Mh... czekoj... *liczy* Z cztery lata? XD
No napewno xDD
Yep, tylko mi się ostatnio cholernie ciężko pisze Percico xDD
Ja też o tym słyszałam i kto wie? DX
Taaaak! xDDD
Spytam, może wie xdD
No bo taka polityka xDDD
I ten może później xDD
I w tym momencie Jack zaczyna bluzgać, żeby wszyscy dali mu pierdolony spokój xD
No tak, może Jack zawsze chciał mieć szczeniaka? XDD
No cóż... być może xDD
cóż... nie wyszło xDDD
Nie czytałam ni wim xDD
Myślałam nad tym, ale dałam Jack'owi spokój xDD
No tak... ;-;
Najlepiej, że kurwa to mówił Wiedźmin i nawet jak to Jack mówi to nie umiem tego inaczej przeczytać niż głosem Geralta xD
Nie prawda *^*
dziękuję xDD I również pozdrawiam XD
"Oscar! Dobrze wiedziałeś, że to się kiedyś stanie i mimo to byłeś przy mnie! Jak miałem to odczytać, co?!"
OdpowiedzUsuńTo twoja wina!
"Nawet nie zorientowałem się kiedy demon złapał mnie za kark jak… kociaka "
Topaz.. Nie zaskakuj mnie tak kurwa! xD
"Jeśli to jest miłość, to ja nigdy nie chcę kochać."
Jakby tak by BYŁA miłość to ja bym w to szła. xD
Ale nie idę.
No i tyn..
No tyle.
PMS tak bardzo się nademną znęca.. Idę wypić 5 kubek Yerba Mate.