wtorek, 2 czerwca 2015

ROZDZIAŁ XXXI

Rozdział XXXI. Ocal mnie


*J*A*C*K*


Kurwa… jak ja nienawidzę jak ktoś mnie budzi. I mówię kurwa serio… ja rozumiem, znowu kogoś zabili, ale kurwa… ile mnie będą budzić?

-Mongrel? – Octavian spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu – Wiesz co?
-Nie kurwa, stul pysk, teraz to się ubieram – naciągnąłem na siebie koszulę.
-Nie chcę być nietaktowny ale…
-Spierdalaj.

-Ale…
-Kurwa mam ci przeliterować?! – Zmarszczyłem czoło.
-Jeśli tylko umiesz – wzruszył ramionami i położył się na wznak na łóżku.

Przewróciłem oczami.

Ja jebię będzie jazda dzisiaj, kurwa na stówę będzie jazda… i jestem niewyspany…

Kuuuurwa! Rzuciłem butami o ścianę.

-A może jednak spytam dzieci Wenus o podpaski? – Octavian prychnął cicho.
-Hahaha… nie śmieszne – pokręciłem głową – Słuchaj… gówno mnie wszystko obchodzi, ale kurwa spać to ja bym pospał.
-To śpij.
-Kurwa, no chyba nie?! Pierdolnęło cię za mocno?

Octavian przewrócił oczami.

-To nie narzekaj… chodź tu.
-Ni w kija, idę sprawdzić ile w tym „budziku” było pierdolonej prawdy.
Octavian westchnął ciężko, ale kurwa… no kurwa!

Wyszedłem z domku, oczywiście na zewnątrz był tłok no bo jakże inaczej… tylko, że to nie oni byli kurwa budzeni po raz drugi.

Później usłyszałem od jakiegoś pierdolonego gówniarza, że „budzik” nieco przesadził i faktycznie wszyscy nie żyją oprócz jednego Nathanail’a… jak tak to kurwa po kij mnie budzili?! Ja jebię… no kurwa! Okej tam były dzieciaki Aresa, ale obecnie gówno mnie te rozpieszczone bachory interesują, a ci od Apolla… cóż… no cóż… mało ich już zostało, ale kurwa co mnie to interesuje?! Dzieci Hermesa żyją? No kurwa, żyją! I jest dobrze!

-Ja jebię… - podsumowałem.

* * *


I teraz cały pierdolony obóz kręcił się wokół dwóch osób… Nathanaila i Felici… nosz kurwa ich wszystkich mać! Nie mogę spać, nie mogę normalnie połazić po obozie… ba! Kurwa nawet zjeść nic nie mogę, bo zaraz mi pierdolą nad uchem… Ja jebię.

No dobra Felicią jeszcze kurwa, jako tako się przejmowałem, ale ten farbowany pedał? Kurwa, żyje i w sumie tylko to mnie w nim kurwa obchodzi! Oczywiście teraz jest dziad jeden nieprzytomny, bo oczywiście kurwa, jakby mogło się wyjaśnić kto ich tak pogruchotał to po kij?! Przecież są ważniejsze sprawy! No jasne kurwa! Jasne! Ja jebię. Ja jebię. No kurwa! Sobie będzie spał! Pierdolę…

Usiadłem na trawie prawie po środku obozu i złożyłem ręce na piersi.

-Co robisz? – Spytał później jakiś rzymianin… jeśli mnie moja kurewska pamięć nie myli to nazywa się Nathan.

-Manifestuję swoją kurewską niechęć do tego pierdolonego obozu, jak i również jego pierdolonych obozowiczów, którzy wolą być nieprzytomni, a mnie kurwa to już spać nie dadzą! – Odpowiedziałem pierdolonym pełnym zdaniem.

Nathan przyłożył mi dłoń do czoła i zacmokał z rozbawieniem.

-Rozumiem, że tylko ktoś ci przyłożył słownikiem, a nie masz gorączkę. Prawda?
-Pierdol się.
-No i to chciałem usłyszeć – zaśmiał się – Narka Jack! Aaa… bo ten, jak ci ten obóz przeszkadza to wiesz…

-Pierdol się.
-Okej! – Zaśmiał się i odbiegł. Pierdolony optymista.

A tak w sumie… kurwa co dokładnie znaczy „manifestować”? Kurwa… to wszystko wina okularnika! Ja jebię!

Nawiasem pewnie teraz się kisi w klinice… tak to dobry powód by wstać. Oczywiście nie z dobrej woli, po prostu kurwa skoro jest to sobie do niego pójdę, przy okazji, może wezmę jakieś tabletki przeciwbólowe… pierdolone migreny.

* * *


W klinice było duszno. Jak tak sobie myślę, to kurwa zawsze w niej było duszno… prawdopodobnie chcą nas, pierdolonych pacjentów, że w sensie, ugotować na żywca! Pierdolę! Ale powaga… co to kurwa ma być?!

Jak już się przyzwyczaiłem do duchoty w tym miejscu to zacząłem się rozglądać. Pierwszą zobaczyłem Felicię, która siedziała w kącie łóżka i czytała jakąś książkę, chociaż wydaje mi się, że z trudem przekręcała kartki… wzdychała raz po raz i jakoś wydaje mi się, że patrzyła kątem oka na łóżko na którym leżał Nathanail.

Oczywiście obok niego był pierdolony „tłok”. A mówiąc tłok mam na myśli osób więcej niż byłyby w stanie go polubić. Czyli z trzy osoby. Shalott, Sibi i Oscar.

Oscar nie wyglądał na specjalnie zdenerwowanego, opierał się o ścianę i raz po raz kręcił głową. Sibi siedział na parapecie nad łóżkiem, zaś Shalott fundowała farbowanemu, jakieś szczepionki. Kurwa nienawidzę strzykawek.

-Hej Jack – westchnął okularnik, kiedy mnie zobaczył.
-A chrzań się – odwarknąłem.

Shalott uśmiechnęła się do mnie. Miałem ochotę warknąć, żeby spierdalała, ale jakoś nie wypadało dziewczynie.
 Sibi nucił coś pod nosem, ogólnie znowu pochłonięty przez ten swój jebany świat.

-Nie wygląda to źle – zaczęła powoli Shalott – Nie mniej nie podoba mi się to co dzieje się z jego ręką – pokręciła głową.
-Jak mu Mantykora przypierdoliła, to się kurwa nie dziwię – wzruszyłem ramionami.
Shalott westchnęła cicho.
-Nie mógł przyjść ten pajac do kliniki wcześniej? – Złożyła ręce na piersi.
-Zajęty był – Oscar poprawił okulary.
-Doprawdy? Czym?  - Shalott spojrzała na Oscara z rozbawieniem.
-Spaniem – Oscar wzruszył ramionami.

Córka Apolla parsknęła śmiechem, po czym odeszła od łóżka Nathanail’a i podeszła do Felici, ale już wolałem nie podsłuchiwać. Kurwa…

-Wszystko się kończy – wyszeptał Sibi – Wszystko. Ostrzegałem. Nikt nie posłuchał. Będzie ciemno. A ja ostrzegałem.
-Sibi – Oscar pokręcił głową.

Sibi zeskoczył z parapetu spojrzał na mnie jakimś pierdolonym pustym wzrokiem, a po chwili przytulił się do Oscara.

-Sibi! – Ryknął Oscar próbując odtrącić chłopaka.
-Twoje serce – wyszeptał syn Ateny – Słabo bije. Niedługo przestanie.
-Świetnie, ale czuję się dobrze. Okej?

Sibi pokręcił przecząco głową i odszedł od Oscara.

-Dobra później się parą ogłosicie – warknąłem – Ale może tak nie przy, kurwa, rannych, co?

Oscar spojrzał na Nathanail’a, a ja przewróciłem oczami. Kurwa Romeo i Julia… pierdolę.

-A co ty tu tak w sumie robisz, Jack? – Oscar zerknął na mnie.

Wzruszyłem ramionami.

-Wkurwiłem się bo mnie obudzili… przez niego – wskazałem na Nathanail’a – Jakby był przytomny to już bym mu kurwa tak przypierdolił, że wasz ojciec by go nie poznał. Ale kurwa on śpi… a ja nie… taka pierdolona sprawiedliwość!
-Aż taki jesteś śpiący? – Oscar pokręcił głową – Jack…
-No pierdolę! – Spojrzałem na czerwonowłosego di Carlo – Kurwa, leń pierdolony!

Na zazwyczaj kurewsko posępnej twarzy Oscara zagościł nawet cholera szczery uśmiech.

-Zawsze mu mówiłem, że jest leniem… ma potencjał na bycie w miarę mądrym, ale jest leniem – zaśmiał się cicho.

Pokręciłem głową… wizja mądrego Nathanaila jakoś kurwa do mnie nie przemawiała.

-Będziecie się tu kurwa dusić? – Westchnąłem ciężko – On najwyraźniej się trochę poleni i kurwa świetnie! Ale czy to znaczy, że my musimy sobie jebaną saunę urządzać?

-I tak będzie zimno. Już zawsze będzie zimno… - wyszeptał Sibi – Dużo zginie. Cienie nas dopadną. Będzie zimno… ciemno… a oni się będą na mnie patrzeć… zawsze będą to robić… zawsze… zawsze… - Sibi zacisnął oczy… ja jebię co za cyrk.

Oscar włożył dłonie w kieszenie i westchnął głośno.

-Zaraz tu będzie Artemida… - zaczął.
-Zdradziecka bogini… - przerwał Sibi.

Uderzyłem się dłonią w czoło. Ja jebię…

-Sibi co ty kurwa ćpasz? – Jęknąłem.
-Oni tu są! – Ryknął nagle i schował się za Oscarem – Niech sobie pójdą… niech przestaną! Przestańcie!
-Ej… - Oscar pokręcił głową – Jest dobrze, okej? Nikogo nie ma, a zresztą będę cię chronić… okej?
-Oni cię omijają – wyszeptał Sibi – Nie rozumiem… nie rozumiem…

-A może faktycznie pójdźmy? – Warknąłem i odwróciłem się na pięcie – Ja jebię!

Prawie kurwa zszedłem na zawał kiedy okazało się, że zaraz za mną stał ten nowy co to jeszcze nawet kurwa nie uznany, a szlaja się jakby nie wiadomo co… Shepherd… bez nazwiska.

-Serio? – Zaśmiał się – Może później zechcę się przyłączyć – pokręcił głową – Zostawiłem tu nóż, nie?
Sibi wychylił się szybko zza Oscara i stanął przed Shepherdem.
-O… świetnie wiem, że go masz – wyciągnął dłoń do Sibi’ego – A teraz oddaj.
-Będzie ciemno… nie mogę… nie mogę tego zrobić… - kręcił głową jak opętany – Nie mogę… po prostu nie mogę… to wszystko twoja wina!

Kurwa… zapadła cholerna cisza, nawet Felicia przestała przekręcać kartki tej swojej pierdolonej książki i spojrzała smętnym wzrokiem na Sibi’ego którego oczy błyszczały na zielono.

Shepherd zaś wyprostował się z powagą i zrobił minę jakby ktoś mu wepchnął kij w dupę… ja jebię…

-Coś powiedziałeś? – teraz rzuciło mi się w oczy, że prawdopodobnie mamy do czynienia z jakąś plagą bo i ten cały pierdolony Shepherd miał kły jak pierdolony pies.
-To twoja wina! – Powtórzył Sibi – Ty to sprowokowałeś! Nie, nie, nie… to też jego wina… twoja i jego… będzie ciemno… Śmierć już tu jest… widzisz ją? Zbiera swoje żniwa… za dużo ciemności… a oni lubią ciemność… ty też ją lubisz… jesteś jednym z nich! – Ręka Sibi’ego zadrżała ale w końcu wyjął z kieszeni jakiś nóż – To twoja wina… wszystko to twoja wina… nigdy nie będzie już dobrze przez ciebie… to twoja wina… lubisz Śmierć, prawda? Lubisz ją.

Nozdrza Shepherda zafalowały gniewnie.

-Ej… - wtedy miedzy nich wtrącił się Oscar – Zostaw go – wskazał na syna Ateny – On jest chory, a ty go rozjuszasz… Sibi oddaj mu to.
-Wbije ci go w plecy… on ci go wbije w plecy… - Sibi szeptał z przerażeniem – Nie ciebie… nie… nie ciebie…
-Oddaj go.

Shepherd zmarszczył czoło.

-Oddawaj! – Ryknął na całe gardło – Albo cię zabiję… rozumiesz? Zabiję cię… oddaj go!
-Będzie ciemno… - Sibi niechętnie oddał sztylet – Tyle krwi… tyle krwi… wszyscy zginą… wszyscy… będzie ciemno… a oni już się śmieją.

Shepherd schował spokojnie nóż i uśmiechnął się do mnie, jednocześnie badając każdy kawałek mojego ciała wzrokiem… Pierdolony gówniarz.

-Wiecie co? Sorry… nie serio… wiecie bez broni jestem nieco bezbronny, a bycie bezbronnym oznacza bycie słabym i narażonym na ataki, a ja wam tak jakby nie ufam – szeptał każde pierdolone słowo a jednak doskonale je było słychać w całej jebanej klinice – A ty jesteś użyteczny – spojrzał na Sibi’ego – Masz dar, wiesz? Atena pewnie cię nie znosi – zaśmiał się słabo, po czym jak się pojawił tak wyszedł…

Ja jebię, normalnie człowiek cień… pierdoli… no kurwa pierdoli.

-Ja bym na niego uważała – wychrypiała Felicia… kurwa kolejna chce, żebym zszedł na zawał – raczej nie zachowywał się jak ktoś kto będzie dobrze czynił.
-Właśnie Feli! – Ryknąłem… chociaż w sumie kurwa bezsensu – Lepiej ci, nie?

Pokiwała posępnie głową i wróciła do książki… nosz kurwa człowiek próbuje być tu miły, nie?

-Widzieliście Topaza? – Spytała.
-Tak – odpowiedział Oscar zanim ja zdążyłem chociaż gębę otworzyć – Ostatnio walił w każdą ścianę pięściami.

Felicia pokiwała smutnie głową.

-Jakbyście go spotkali to… nie chcę, żeby tu przychodził… dobrze? Nie teraz.
-Ale… - Oscar poprawił okulary.
-Oscar nie jesteś głupi – spojrzała na niego z jakąś dziwną iskierką w oczach – Wiesz… albo domyślasz się o co chodzi.

Ja oczywiście nie wiedziałem… ale kurwa co ja wiem? Nie mniej Oscar pokiwał głową po czym wyszedł z Sibi’m, który nie chciał za specjalnie wychodzić z jego cienia… rzucił tylko spojrzenie na swojego brata, powiedział coś do siebie… albo do niego, ale kurwa raczej wątpię, żeby usłyszał po czym wyszedł z tej dusznej kliniki.

Rzuciłem jeszcze do Feli:
-Elo.

I wyszedłem za nimi. Pierdolony upał… nawet nie wiem gdzie Max się zaszył, ostatnio niespecjalnie chciał ze mną gadać, pewnie przestraszył się Octaviana… kto go kurwa wie? A może siedzi z Alice… Alice przecież z nim mieszka… kurwa nie zdziwiłbym się gdyby coś między nimi było… oczywiście jeśli pominiemy pewien pierdolony i oczywisty fakt… no ale.

Idąc za Sibi’m, który z kolei lazł za Oscarem, zdążyli powitać mnie chyba wszyscy rzymianie którzy tu byli… ja jebię to jest to uczucie kiedy obcy obozowicze traktują cię lepiej niż ci stąd… taka kolejna doza pierdolonej sprawiedliwości… no co ja kurwa poradzę? No co?!

-Oscar – wyrwało mi się kiedy usiedliśmy całą trójką przy stole Erosa – W sumie ja wiem, że tam było w pizdu gorąco, ale w sumie skoro tam jest twój brat…

-Jest dobrze… ważne, że nic mu nie jest – Oscar wyciągnął z torby jakąś żółto-białą książkę… ja jebię i znowu będzie czytał – chociaż z drugiej strony aż to dziwne, że miał tyle szczęścia… wszyscy inni – przerwał i pokręcił głową – A on tylko zemdlał i znowu sobie coś z ręką zrobił.

Oparłem głowę na dłoni i westchnąłem ciężko… Oscar zaczął czytać, Sibi zaś siedząc na stole (tak, kurwa na stole) dłubał coś w drewnie… ja jebię, a mogłem mieć normalnych znajomych.

Gdzieś w oddali mignął mi Octavian ale w sumie… a pierdolę, później z nim pogadam.

-Ten Shepherd – ponownie spróbowałem zacząć rozmowę.
-Zwiastun – przerwał mi drżącym głosem Sibi – ciemno… wszędzie ciemno.
-Kurwa zamknij się – jęknąłem – Może inna prognoza, co? Może więcej słońca?
-Nie przewiduję – tym razem wtrącił się Oscar – Ma być burzowo.
-Ciekawe czy tym razem ta pierdolona bariera wytrzyma… - Jęknąłem na wspomnienie poprzedniego roku.

Oscar spojrzał na mnie pytającym wzrokiem ale tylko wzruszyłem ramionami, nie chciało mi się wspominać poprzedniego razu gdy byłem tu po raz pierwszy… pierdolony obóz… pierdolony… tyle pozmieniał w moim pochrzanionym życiu. Najpierw wspomnienia mi zabrał, wygląd, osobowość… John’a… jebię to.

-Nie masz zamiaru prowadzić chociaż durnej, pierdolonej dyskusji… mam rację? – Spojrzałem z rozdrażnieniem na okularnika.
-Czytam – odpowiedział poważnie.
-Kurwa no ja ślepy nie jestem, w przeciwieństwie do niektórych!

Oberwałem książką w łeb.

-Nosz kurwa twoja mać! – Ryknąłem i po raz drugi oberwałem – Kurwa twoja… - znowu – Ja jebię!
-Lepiej – Oscar wrócił do czytania – Nie obrażaj mojej matki i mojego wzroku… - wyszczerzył zęby.

Przewróciłem oczami i po chwili wstałem.

-Wiecie co? – Spojrzałem z góry na Oscara, którego wzrok śmigał jak szalony po słowach na kartkach – Idę poszukać Octaviana.
-Aż tak go lubisz? – Oscar spojrzał na mnie z rozbawieniem.

Wyciągnąłem z kieszeni papierosa i zapaliłem.

-Kurwa… po prostu ty czytasz a on… - spojrzałem na Sibi’ego – A szkoda pierdolonych słów!
-Tylko nie przesadzaj ze znajomością… wiesz nie wydaje mi się, żebyś był tym dominującym – Oscar wybuchnął śmiechem.
-A spierdalaj, nikt nie powiedział, że z nim jestem – pokręciłem głową.
-To teraz się przyznałeś – Oscar śmiał się zasłaniając twarz książką.
-Di Caaaaarlo! – Ryknąłem i rzuciłem się na niego – Zaraz rozjebię ci te twoje pierdolone okulary!

Ж OSCAR Ж


Mój brat był nieprzytomny przez cały dzień… przez cały kolejny dzień… trzeci… czwarty… i w końcu piątego się ocknął, był słaby ale nie wydawał się wyglądać tak źle… oczywiście niespecjalnie chciałem udawać kochającego brata, żeby ta ofiara sobie znowu nadziei nie zrobiła, ale z drugiej strony nie miałem prawa nie przychodzić do niego w takiej sytuacji.

-Jak się czujesz? – Zacząłem siadając obok jego łóżka na krześle.
-Na pewno lepiej niż ty wyglądasz, bracie – zaśmiał się słabo – Żartuję… nic tego nie pobije.

Przewróciłem oczami.

-Wydaje mi się, że Szlauch za tobą tęskni – odparłem poważnie.

Nathanail uniósł się słabo na zdrowym łokciu i spojrzał niepewnie na mnie.

-Wiesz co? To mogłeś sobie darować… teraz będą mnie żarły wyrzuty sumienia… wystarczająco mało się nim zajmowałem – pokręcił głową.

Nawiasem mówiąc musieliśmy ściąć mu lekko grzywkę, ponieważ kiedy drugiego dnia miał gorączkę po porostu nie dawała się odlepić mu od spoconego czoła.

-Miałem koszmar – dodał po chwili bardzo cicho.
-Nathanail już nie wdawajmy się w szczegóły.

Nat pokręcił szybko głową, przez co prawdopodobnie na chwilę stracił kontakt ze światem, gdyż dopiero po chwili kontynuował słabo:
-Było ciemno… i było dużo osób. Ale ciebie tam nie było.

-Oj Nat, Nat – jęknąłem – Mógłbym wyobrazić sobie gorsze koszmary.

Spuścił wzrok a ja poklepałem go po ramieniu.

-Ale jestem na ciebie wkurzony – warknąłem po chwili.

Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

-Tyle się do mnie nie odzywać? – Pokręciłem z rozbawieniem głową – Wiesz jak cicho jest bez twojego wiecznego narzekania i potykania się o wszystko?

Nathanail spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.

-Mówisz jakbym był ofiarą losu – wycedził – A może ja po prostu tak mam? Ha?

Zaśmiałem się cicho.

-A nie jesteś? – Pokręciłem głową – I przypadkiem nie byłeś na mnie doszczętnie wkurzony?
-Byłem, jestem i będę – przewrócił oczami – I nie jestem ofiarą. Jestem bardzo delikatnym chłopakiem!
-A może bardzo silną dziewczyną?
-Och… ty ze wszystkich osób powinieneś wiedzieć jakiej jestem płci – wyszczerzył zęby.

Westchnąłem głośno, a on znowu swoje…

-Nat… zamknij się i po prostu poudawaj grzecznego i uczynnego brata, co?

Nathanail opadł ciężko na poduszkę, poprawił bandaż na swojej ręce i po chwili wycedził:
-No dobra mogę się w dom pobawić.

-No aż tak poświęcać się nie musisz – pstryknąłem go w nos.
-Idź i nie wracaj – spojrzał na mnie z rozbawieniem – Och, Oscar – zaśmiał się słabo – możesz mi coś obiecać?

Zamyśliłem się. Poprawiłem okulary i dopiero wtedy odpowiedziałem:
-Jak nie będzie to wykraczać po za jakieś granice rozsądku i smaku.

Nathanail zaśmiał się.

-No jak tak to niee… - pokręcił z rozbawieniem głową, ale po chwili dodał poważnie – Ale serio… bo ja się boję – teraz mówił tak, że nawet ledwo ja go słyszałem.
-Czego się znowu…? – Zacząłem ale przerwał mi dosyć znaczącym spojrzeniem.
-Po prostu mnie nie zostawiaj więcej, dobrze? Wiesz nie fajnie być samemu – pokręcił głową.
-Co znowu ci odwala, Nat?

-Nathanail – poprawił mnie wyjątkowo spokojnie – Po prostu chcę cię mieć przy sobie, braciszku… dobrze?

Spojrzałem na niego… znowu zdawał się mieć gorączkę co nie zbyt mnie pocieszało, przymknął oczy i odetchnął głęboko. Spojrzałem na niego ze smutkiem, ale po chwili odpowiedziałem z powagą:
-Dobrze – pokiwałem głową – O ile tego nie zaczniesz wykorzystywać będę obok kiedy będziesz mnie potrzebował.

-Zawsze tak jakby by się przydało – zaśmiał się co już kompletnie nie przypominało śmiechu.
-No jak tak to niee… - sparodiowałem jego głos – Nat, nie będę wiecznie cię prowadził za rączkę, ale mogę ci obiecać, że będę cię chronić… może być?
-Wiesz… - Nathanail zawahał się – Nie… nieważne.
-Coś nie tak?
-Nie, jest w porządku… braciszku – i zasnął.

Cóż… gorączka go męczy.

Ж Ж Ж


Przez kolejny tydzień miałem mało czasu. Bariera robiła się słabsza, podobno miało to całkiem niedawno miejsce, nie mniej nikt mądry nie pomyślał by przynajmniej raz na dwa tygodnie ją wzmacniać i teraz z czym do mnie?

Boże… Najgorzej, że nie miałem czasu dla brata, ale całkiem nieźle się trzymał więc…

-Oscar – zaczepił mnie Rafael – Wiesz, że dzisiaj ty dowodzisz zwiadem?
-Tak – potwierdziłem posępnie.
-A wiesz, że cię ukatrupię jak dasz się zabić?
-Wiem – odpowiedziałem.
-Świetnie – poklepał mnie po plecach – Wiesz… będzie burza.
-Wiem – ponowiłem odpowiedź.
-Świetnie – powtórzył.

Spojrzałem na niego z lekkim powątpiewaniem. Syn Ateny miał sporo ostatnio na głowie, Artemida i jej Łowczynie dawały się we znaki i oczywiście nie dopuszczały do głosu chłopaków, co skutkowało tym, że Rafael delikatnie mówiąc dostawał wkurwa.

 Ja szczerze olewałem zarówno Łowczynie jak i samą boginię, wiedziałem, że z góry nie miałem prawa się z nimi porozumieć więc nawet nie próbowałem… jednakże ciekawą zagwozdką był fakt, że Łowczynie ciągle powtarzały coś o jakiejś „zdrajczyni”… cały czas o niej mówiły kiedy myślały, że nikt ich nie słucha… ale nigdy nie udało mi się dosłyszeć imienia tej zdrajczyni. Na dodatek nie zauważyłem by któraś z Łowczyń zniknęła… chyba, że to wcale nie teraz… chyba, że mówią o kimś kto tutaj jest. Ale o kim? Tego już nie potrafiłem dociec.

Byłem właśnie w trakcie szykowania się do zwiadu… wiecie, starałem się ubrać w coś w czym mógłbym walczyć i kiedy zdejmowałem krawat do mojego pokoju wbiegł Steven. Oczywiście słowo wbiegł nie pasuje do Steven’a, ale jednak dosłownie wbiegł i trzasnął na dodatek drzwiami. Dyszał ciężko jakby przebiegł sporą odległość. Spojrzał na mnie, a jego oczy błyszczały jakimś nietypowym dla niego, przygaszonym światłem.


-O-Oscar – wyjąkał – Ja… ja nie chciałem ci mówić tego wcześniej… nie… nie chciałem… - jąkał się niesamowicie – A-ale… ja… ja myślałem, że to tylko chwilowe i… i…
-Steven? – Zmarszczyłem czoło.

Wzrok Stevena zaczął błądzić rozpaczliwie po meblach jakby próbował nie patrzeć mi w twarz.

-Twój brat… Nathanail… ja… on… on się kończy – wyjąkał.

Krawat który ściskałem w dłoni spadł na podłogę.

Pokręciłem głową… nie w pierwszej chwili to do mnie nie dotarło… a później… przecież mogłem się przesłyszeć… ale po minie Steven’a było to praktycznie niemożliwe, żebym faktycznie się przesłyszał.


-Umiera… - wyszeptał jakby domyślał się, że mogło zdawać mi się, że nie dosłyszałem – Ja… ja już nic nie mogę…
Ale nie słuchałem go. W mojej głowie odbijały się już tylko myśli związane z tym co właśnie sprawiło, że poczułem się jakby coś rozrywało mnie od środka… oczywiście nie słuchałem go również dlatego, iż biegłem już w stronę kliniki…

Ж Ж Ж


Patrzyłem się na swojego brata… wyglądał źle… bardzo źle… blady, z sinoniebieskimi ustami… drżał za każdym razem gdy dotykałem jego lodowatego czoła… ledwo oddychał, a za każdym razem gdy próbował rozpaczliwie zaczerpnąć powietrze zdawał się niewyobrażalnie cierpieć.

-Nathanail… - wyszeptałem gładząc go po głowie – Nathanail… - zdawało mi się, że szepczę jego imię w bezkresną pustkę.

Ale uniósł z trudem powieki ukazując przekrwione oczy… jakby nie spał od kilku nocy… co z resztą potwierdzały ogromne sińce pod oczami.

-Oscar… - uśmiechnął się ledwie zauważalnie, głos miał słaby jak nigdy – Przyszedłeś… śmieszny moment sobie wybrałeś… na odwiedziny… tak jakbyś przyszedł na koniec seansu… braciszku – ostatnie słowa sprawiło, że kąciki jego ust zadrgały lekko.

-I co ty robisz durniu? – Załkałem cicho – Co ty durniu robisz?
-Leżę – odpowiedział.

Spojrzałem na niego… właściwie to obaj spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie… w jego oczach zebrały się łzy… ja swoje powstrzymywałem…

-I co płaczesz? – Spytałem – I czemu durniu płaczesz?! – Złapałem go za lodowatą dłoń i przycisnąłem ją do czoła – Przestań!
-A co mam zrobić? – Wyszeptał przełykając łzy – Co mam zrobić, braciszku? Co?
-Wziąć się w garść! – Zacisnąłem z całej siły oczy – Dwóch płaczących facetów jest żałosne! Więc weź się w garść.

Jego palce ledwie wyczuwalnie zacisnęły się na mojej dłoni, pociągnął nosem… a ja nie miałem odwago spojrzeć raz jeszcze na niego, ale nie miał byłem przekonany, że jest teraz praktycznie mokry od łez.

-Spójrz na mnie, braciszku – polecił ledwie słyszalnym głosem.
-Nie… - warknąłem – Durniu skończony!
-Spójrz na mnie – podniósł głos na tyle na ile potrafił – Spójrz na mnie, to ostatni raz jak cię widzę nie rozumiesz? Nie rozumiesz tego idioto? Spójrz na mnie Oscar…

Poniosłem niechętnie głowę. Nathanail skrzywił się z bólu, a jego wzrok zdawał się coraz bardziej błądzić i prawdopodobnie bardzo musiał się skupić aby spojrzeć na mnie. Najgorzej, że czułem niemal jego ból… a może to tylko wyobraźnia? Moje ciało zdawało się być rozszarpywane i teraz… i teraz ciężko mi powiedzieć czy te pojedyncze łzy wynikały z bólu czy z faktu jak bardzo źle jest z moim bratem… z moim bratem.

-Wiesz co zrobiłem Oscar? – Zaśmiał się bardzo, bardzo słabo przełykając łzy.

Pokręciłem przecząco głową.

-Czytałem książkę – jego wzrok na chwilę zabłądził na szafkę… leżała na niej jakaś książka – Nie skończyłem… oczy już mi wysiadały… ale czytałem… była… była fajna – uśmiechnął się krzywo.
-Dlaczego ty zawsze musisz uświadamiać sobie rzeczy gdy już jest za późno? – Jęknąłem.

-Bo… bo jestem durniem – wydukał i kolejne łzy spłynęły mu po policzku – Skończonym durniem… Oscar… czemu to jest takie niesprawiedliwe? – Szczęka mu lekko zadrgała – Czemu ja już cię nie będę mógł nigdy więcej widzieć? Ja tylko tego potrzebuję… tylko tego… - teraz rozpłakał się jeszcze bardziej – Inni będą mogli… a ja nie?

Nie miałem bladego pojęcia co powiedzieć więc jedyne co zrobiłem to przetarłem łzy spływające mu po policzku jednocześnie ignorując swoje.

-I Oscar? – Chwilę zajęło mu by złapać oddech – Kocham cię… tak cholernie bardzo cię kocham – wyszeptał – Ci wszyscy inni… ja ich nigdy prawdziwie nie kochałem… - kolejna łza zaczęła spływać mu po twarzy… a mimo to ciągle był blady – Rozumiesz?
-Nat… nie teraz… proszę… nie teraz – mój własny głos przyprawił mnie o przerażenie… ja nigdy nie płaczę… znaczy już tak dawno nie płakałem i teraz dźwięk mojego roztrzęsionego głosu był… dziwny.
-A kiedy? – Nathanail jeszcze mocniej, aczkolwiek w dalszym ciągu słabo zacisnął palce – Oscar my już nigdy nie porozmawiamy, rozumiesz? Ja już nigdy cię nie zobaczę… a ty nigdy mnie już nie usłyszysz… nigdy…
-Nie – pokręciłem stanowczo głową – Nie możesz mówić jakbyś miał do tego pewność, Nat.
-Ale ja mam pewność – wycedził przez zęby najwyraźniej hamując falę bólu.

Spojrzałem na niego… już coraz mniej rozpaczliwie pragnął złapać powietrze, jakby już mu na tym nie zależało… Głupi… głupi brat…

-Oscar… ty już tego nie po… powiesz prawda?

-Czego? – Zmarszczyłem czoło, okulary zaczęły zsuwać mi się po moim mokrym już nosie, ale nie zwracałem na to uwagi.
-Przepraszam… nie powiesz tego?

Westchnąłem ciężko… naprawdę nie chciałem… on zawsze do tego wracał i czemu mnie nie dziwi, że i tym razem tak jest.

-Czyli nie… - kąciki jego ust zadrżały, jakby próbował uśmiechnąć się tryumfalnie – Więc… Oscar… przepraszam, że się zakochałem… przepraszam, że nie jestem idealny… przepraszam, że nawet teraz jestem tylko problemem… - przerwał na chwilę i spojrzał niewidzącym wzrokiem przed siebie i po chwili uśmiechnął się już tak prawdziwie – Kocham cię… jak zawsze braciszku… i… i… ja po prostu cię kocham…

I w tym momencie nastąpiła głucha cisza… nic… dłoń Nat’a uderzyła bezwładnie o materac łóżka…

-Nathanail… - wyszeptałem… ale tym razem była tylko pustka… i tylko tyle zostało – Nathanail!
Strumień łez wypłynął z moich oczu padając na jego już martwą twarz, kiedy przytuliłem jego bezwładne ciało do siebie.



Ktoś kiedyś powiedział, że płacz nie pomaga… niech się pierdoli! Niech straci drugą część siebie… wtedy porozmawiamy… 

***

heh... witam x3 Tak więc rozdział oczywiście krótszy od poprzedniego, ale tamten był takim bonusem przed końcem, tak zdaję sobie, że tutaj są tylko dwie narracje, ale robienie kolejnej narracji po narracji Oscara rozwaliłoby mi rozdział i obecną atmosferę...

Tak... właśnie na stałe pozbyłam się... przepraszam, złe słowo... zabiłam jedną z głównych postaci, tym razem już nie będzie zabawy w czary jak było w przypadku Percussusa, więc tutaj sobie nie nadziejować ;-; 

Tak... wiem... wiem...

co do tytułu rozdziału, żeby nie było, że z dupy nawiązuje do piosenki którą śpiewał Nathanail "Save me"... 
no to tyle... dzięki jak żyjecie i nie śpicie i do... usłyszenia! Prawdopodobnie kolejny rozdział jest przedostatnim, tudzież przed, przedostatnim x3 

P.S Nie mam sił poprawiać błędów jeśli jakieś wystąpiły to wybaczcie, ale obecnie pisam znowu bez okularów i nic nie widzę x3 (astygmatyzm jest zły) 

23 komentarze:

  1. Po tym co zrobiłaś nie mam siły komentować z cytatami.
    Błędów nie zauważyłam, więc jest raczej dobrze.
    Wydaje mi się, czy rozdział jakiś krótszy?
    Co do fabuły.
    Biedny Jack. Spać mu nie dadzą.
    Jak Oscar podstępem namówił go do przyznania się, że "jest" z Octavianem.
    Jak napisałaś, że Nathanil przeżył to, aż zaczęłam skakać po łóżku.
    Bardzo żadko płaczę, a ty mnje do takiego stanu doprowadziłaś :(
    Kiedy Oscar rozmawiał z bratem poraz ostatni uśmiechałam się przez łzy. Później były już tylko łzy.
    Zabiłaś go w taki niespodziewany i piękny sposób, aż trudno było nie zapłakać.
    Nie mam wyrzutów o Nathanila, ale strasznie mi smutno.
    Jak masz zamiar skończyć te opowiadanie w dwuch rozdziałach? Nie pojmuję...
    No to pierdyliard razy wena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powiadam wam to wszystko wina Nyksiątka ;_; ale przeplaszam!

      Ja zauważyłam na razie jedną literówkę nie jest źle xD

      Na pewno od poprzedniego tak xDD Bo ten ma tradycyjnie prawie 14 stron (dokładnie 13 i pół, gdyby nie to, że mi narracja Oscara mało zajęła, a kończy jak się kończy to byłyby te 14 ;-;)

      No wiesz sen jest najważniejszy *właśnie mnie genialny brat obudził Q.Q*

      No bo Oscar potrafi xD

      Ech;_:

      No ja przepraszam, ale... ale już było to od kilku miesięcy zaplanowane ;_;

      ;_____; Przepraszam ;__;

      Co do niespodziewanego to się tak po części zgodzę x3

      I ni chcesz mnie zabić, ni? ;_;

      Wiesz? Sama się zastanawiam jak mi się to uda xDD Najwyżej przedłużę, bo coś czuję, że wen spierdolił ryczeć .-.

      Dzięki za wenę i za koma!

      Usuń
    2. Nie, nie zabiję cię.
      Też bym spierdoliła na mjejscu .wena ryczeć xD
      Ale będzie jeszcze coś z Percico? ;D
      Proszę. A jak spierdolił to drugi pierdyliard xD

      Usuń
  2. No cześć XD Bardzo boję się czytać ten rozdział... ale lęki trzeba pokonywać.
    Soooooł goooooooł
    I ten no, Jack, na początek, ten komentarz musiał się tu pojawić :D

    "Kurwa… jak ja nienawidzę jak ktoś mnie budzi. I mówię kurwa serio… ja rozumiem, znowu kogoś zabili, ale kurwa… ile mnie będą budzić?" Z cyklu niewyspany Jack-jeszcze bardziej wkurwiony Jack. Rozumiem Cię stary xD

    "-Mongrel? – Octavian spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu – Wiesz co?
    -Nie kurwa, stul pysk, teraz to się ubieram – naciągnąłem na siebie koszulę.
    -Nie chcę być nietaktowny ale…
    -Spierdalaj." Hahahaha xD. Octavian taki subtelny wow, Jack taki agresywny wow XD. Aż się wierzyć nie chce,że to Octavian jest tutaj seme... XDD

    "Kuuuurwa! Rzuciłem butami o ścianę." Taki akt desperacji. Ja dziś rzuciłam długopisem o ściane, bo się wkurwiłam, że jak robie "ą" w prezi, to mi zjada cały tekst... i przepisywałam go już 4 raz... Sajdi zapominalski debil XD

    "-A może jednak spytam dzieci Wenus o podpaski? – Octavian prychnął cicho." Myśle, że to dobry pomysł! Tak wgl.. słyszałaś o projekcie, gdzieś na Zachodzie, nie pamietam gdzie... że chłopcy powinni nosić w plecaku podpaski/tampon, żeby być solidarnym z dziewczętami, które cierpią podczas okresu? Bo może zaskoczyć w każdej chwili, a dziewczyny nie zawsze noszą ze sobą "apteczke okresowej pomocy" xDDD.

    "Później usłyszałem od jakiegoś pierdolonego gówniarza, że „budzik” nieco przesadził i faktycznie wszyscy nie żyją oprócz jednego Nathanail’a… " ODWOŁUJE WSZYSTKIE ZŁE KOMENTARZE POD POPRZEDNIM POSTEM!!! Córko Plutona love you! <3

    "Dzieci Hermesa żyją? No kurwa, żyją! I jest dobrze!" Swoi żyją? Żyją. Na chuj drążyć temat. I to ja jebię <3 credo!

    "No dobra Felicią jeszcze kurwa, jako tako się przejmowałem, ale ten farbowany pedał?" No Jack, udawaj chociaż, że się przejmujesz... XD

    "Usiadłem na trawie prawie po środku obozu i złożyłem ręce na piersi." Hahahahah xD Jackto trochę atencyjna dziwka xDDD

    "-Manifestuję swoją kurewską niechęć do tego pierdolonego obozu, jak i również jego pierdolonych obozowiczów, którzy wolą być nieprzytomni, a mnie kurwa to już spać nie dadzą! – Odpowiedziałem pierdolonym pełnym zdaniem." tacy egoiści xDD. Odpowiedział pełnym zdaniem.. i bardzo kulturalnie! Octavian ma jednak na niego dobry wpływ xDDD

    "-Pierdol się." I to jest takie kurewsko Jackowe <3 Awwwwwwwwww!

    "A tak w sumie… kurwa co dokładnie znaczy „manifestować”? Kurwa… to wszystko wina okularnika! Ja jebię!" Hahahahaha xDDD Ale Ci się z tym udało xD. Aż buchnęłam śmiechem przed monitorem xD

    "Oczywiście obok niego był pierdolony „tłok”. A mówiąc tłok mam na myśli osób więcej niż byłyby w stanie go polubić. Czyli z trzy osoby. Shalott, Sibi i Oscar." Ja ciulam, co tam robi Sibi? Żeby powiedzieć "a nie mówiełem"? XDD

    "Kurwa nienawidzę strzykawek." Ja też! Ja też!

    "-Hej Jack – westchnął okularnik, kiedy mnie zobaczył.
    -A chrzań się – odwarknąłem." Powtarzam się, ale Jack jest mistrzem miłych powitań xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Shalott uśmiechnęła się do mnie. Miałem ochotę warknąć, żeby spierdalała, ale jakoś nie wypadało dziewczynie." Ale przynajmniej prawdziwy rycerz! Do damy nie wypada xDDD

      "-Zajęty był – Oscar poprawił okulary.
      -Doprawdy? Czym? - Shalott spojrzała na Oscara z rozbawieniem.
      -Spaniem – Oscar wzruszył ramionami." A to bardzo dobre zajęcie. Tak jak ja dziś troche.. Ucięłam sobie popołudniową drzemkę i dzwoniła do mnie kumpela... więc wyłączyłam dźwięk w telefonie i poszłam spać dalej. Troche chamsko,a le cóż mnie budzić będą... XD

      "-Wszystko się kończy – wyszeptał Sibi – Wszystko. Ostrzegałem. Nikt nie posłuchał. Będzie ciemno. A ja ostrzegałem." A nie mówiłam? XDDD

      "Sibi zeskoczył z parapetu spojrzał na mnie jakimś pierdolonym pustym wzrokiem, a po chwili przytulił się do Oscara." aaaaaaaaaaaaaaaa <3 słodziaki!

      "-Twoje serce – wyszeptał syn Ateny – Słabo bije. Niedługo przestanie." To teraz dla odmiany chcesz zabić drugiego bliźniaka? Ty niedobra no XD. Chociaż Oscara aż tak mi nie żal XDDD. Przejebał se kurcze u mnie. Chociaż może.. no troche xD

      "-No pierdolę! – Spojrzałem na czerwonowłosego di Carlo – Kurwa, leń pierdolony!

      Na zazwyczaj kurewsko posępnej twarzy Oscara zagościł nawet cholera szczery uśmiech.

      -Zawsze mu mówiłem, że jest leniem… ma potencjał na bycie w miarę mądrym, ale jest leniem – zaśmiał się cicho." Hahahahahaha xDDD Ło kurde, co za wyznania xDDD. To się dogadali XDDD

      "-Zdradziecka bogini… - przerwał Sibi." Dokładnie!

      "-Ej… - Oscar pokręcił głową – Jest dobrze, okej? Nikogo nie ma, a zresztą będę cię chronić… okej?" Oscar :D. Takie pokłady wrażliwości... takie pokłady opiekuńczości... tylko żeby nie tak jak z bratem xD

      "-Oni cię omijają – wyszeptał Sibi – Nie rozumiem… nie rozumiem…" Właśnie! Ostatnio mi się to nawet przypomniało i dedukowałam nad tym.. No i.. ciekawi mnie to, ciekawi xd

      "-Będzie ciemno… nie mogę… nie mogę tego zrobić… - kręcił głową jak opętany – Nie mogę… po prostu nie mogę… to wszystko twoja wina!" Nowy evel? :D Shepherd może być super jako ten zły! :D

      "Shepherd zaś wyprostował się z powagą i zrobił minę jakby ktoś mu wepchnął kij w dupę… ja jebię…" Bo Jack wie jak to jest xDDD

      "-Coś powiedziałeś? – teraz rzuciło mi się w oczy, że prawdopodobnie mamy do czynienia z jakąś plagą bo i ten cały pierdolony Shepherd miał kły jak pierdolony pies." No mówiem, że wilkołaaaaaak! No, ale XD. Znowu jakiś caly, pół, ćwierć fonos? XD

      Usuń
    2. "To twoja wina… wszystko to twoja wina… nigdy nie będzie już dobrze przez ciebie… to twoja wina… lubisz Śmierć, prawda? Lubisz ją." Pomachał Wojnie.. lubi śmierć... Fajnych ziomków ma xD

      "-Wbije ci go w plecy… on ci go wbije w plecy… - Sibi szeptał z przerażeniem – Nie ciebie… nie… nie ciebie…" To metafora.. prawda? Prawda?!

      "Shepherd schował spokojnie nóż i uśmiechnął się do mnie, jednocześnie badając każdy kawałek mojego ciała wzrokiem… Pierdolony gówniarz." Gdyby był z nimi Topaz.. to pewnie Jack byłby bezpieczny xDDD

      "-Ja bym na niego uważała – wychrypiała Felicia… kurwa kolejna chce, żebym zszedł na zawał – raczej nie zachowywał się jak ktoś kto będzie dobrze czynił." Jack jest ostatnio straaaaaaaaaaaaaasznie przewrażliwiony XDDDD

      "Pokiwała posępnie głową i wróciła do książki… nosz kurwa człowiek próbuje być tu miły, nie?" No tak, kurwa... tak kurwa.... XDDD

      "-Widzieliście Topaza? – Spytała.
      -Tak – odpowiedział Oscar zanim ja zdążyłem chociaż gębę otworzyć – Ostatnio walił w każdą ścianę pięściami." Właśnie o wilku mowa.. Tak swoją drogą, to Topaz ma niezwykle interesujące zajęcie xDD

      "-Jakbyście go spotkali to… nie chcę, żeby tu przychodził… dobrze? Nie teraz." Ten się martwił, a ta taka... niewdzięczna trochę -,-

      "Ja oczywiście nie wiedziałem… ale kurwa co ja wiem? " Na pewno nie wie co to znaczy "manifestować" XDDD

      "I wyszedłem za nimi. Pierdolony upał… nawet nie wiem gdzie Max się zaszył, ostatnio niespecjalnie chciał ze mną gadać, pewnie przestraszył się Octaviana…" Hahahahahahah jeeeebłam xDDD. Octavian taki strażnik XDD

      "oczywiście jeśli pominiemy pewien pierdolony i oczywisty fakt… no ale." Oj tam, oj tam, drooooooobiazg xDD Coś lubisz kazirodcze związki chyba XD

      " ja jebię to jest to uczucie kiedy obcy obozowicze traktują cię lepiej niż ci stąd… taka kolejna doza pierdolonej sprawiedliwości… no co ja kurwa poradzę? No co?!" No w końcu jest kochankiem augura! Musi mieć troche respektu xDD

      "Oparłem głowę na dłoni i westchnąłem ciężko… Oscar zaczął czytać, Sibi zaś siedząc na stole (tak, kurwa na stole) dłubał coś w drewnie… ja jebię, a mogłem mieć normalnych znajomych." Taki chuj XDDD

      "-Kurwa zamknij się – jęknąłem – Może inna prognoza, co? Może więcej słońca?
      -Nie przewiduję – tym razem wtrącił się Oscar – Ma być burzowo." KURWAAA hahahahah, Oscar mistrz ciętej riposty <3 To jest genialne!

      "Najpierw wspomnienia mi zabrał, wygląd, osobowość… John’a… jebię to." Biedny Jack :<<<< *hug him*

      "-Nosz kurwa twoja mać! – Ryknąłem i po raz drugi oberwałem – Kurwa twoja… - znowu – Ja jebię!
      -Lepiej – Oscar wrócił do czytania – Nie obrażaj mojej matki i mojego wzroku… - wyszczerzył zęby." Hahahaahah, bogowie xDDD. Ej nie no, musze zrobić przerwe na siku, bo nie wytrzymam xDDD Oscar mistrz poraz drugi XDD

      "Wyciągnąłem z kieszeni papierosa i zapaliłem." A długo już nie palił!

      "-Tylko nie przesadzaj ze znajomością… wiesz nie wydaje mi się, żebyś był tym dominującym " Hahahahahaha, nieeeeeee xDDDD. Oscar w tym rozdziale wygrywa wszystko, WSZYSTKO! xD

      Usuń
    3. "-Wydaje mi się, że Szlauch za tobą tęskni – odparłem poważnie." Wonsz też ma uczucia... A tak wgl.. takie międzywierszami, że Oscar też tęskni.. prawda? xD

      "Nawiasem mówiąc musieliśmy ściąć mu lekko grzywkę, ponieważ kiedy drugiego dnia miał gorączkę po porostu nie dawała się odlepić mu od spoconego czoła." Wgl.. argumentacja powala xD Mogli mu opaske nałożyć czy coś.. Przecież Nathanail jak sie w lustrze zobaczy, to sie zalamie xD

      "-Było ciemno… i było dużo osób. Ale ciebie tam nie było." Teraz zabrzmiał jak Sibi ;o. Omg, co czeka tego Oscara? ;o

      "-Byłem, jestem i będę – przewrócił oczami – I nie jestem ofiarą. Jestem bardzo delikatnym chłopakiem!" hahahahaha to dojebaaaaaał XDD

      "-A może bardzo silną dziewczyną?" Jaram się dziś Oscarem xDD Hahahaha ja pierdole xD. Jak zejdzie z tego świata.. to przynajmniej ostatnie dni dobrze spożytkował xDD

      "-Och… ty ze wszystkich osób powinieneś wiedzieć jakiej jestem płci – wyszczerzył zęby." Nie wiem dlaczego każde zdanie w tym dialogu cytuje osobno.. Ale każde kurwa zasługuje na swoje 5 minut, a co xDD. Rozmowa zajebista XDD Leje normalnie xD

      "-Wiesz… - Nathanail zawahał się – Nie… nieważne.
      -Coś nie tak?
      -Nie, jest w porządku… braciszku – i zasnął.

      Cóż… gorączka go męczy." Hej, hej, hej! Nie możesz przerywać w środku tak ważnego wyznania! Kto Ci pozwolił? :<<

      "Przez kolejny tydzień miałem mało czasu. Bariera robiła się słabsza, podobno miało to całkiem niedawno miejsce, nie mniej nikt mądry nie pomyślał by przynajmniej raz na dwa tygodnie ją wzmacniać i teraz z czym do mnie?" Właśnie... idioci wszędzie...

      "-A wiesz, że cię ukatrupię jak dasz się zabić?
      -Wiem – odpowiedziałem." To może być trochę trudne.. ale xDD

      Wgl czo te Łowczynie? Czyżby to wszystko była wina Artemidy? Lol lol ;o


      "-Twój brat… Nathanail… ja… on… on się kończy – wyjąkał." CO CO CO CO?!NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! NIE POZWALAM, NO KURWA, JAK? JAK?! rgergawaq5ea -> wyraz mojej pogardy :<

      "-Oscar… - uśmiechnął się ledwie zauważalnie, głos miał słaby jak nigdy – Przyszedłeś… śmieszny moment sobie wybrałeś… na odwiedziny… tak jakbyś przyszedł na koniec seansu… braciszku – ostatnie słowa sprawiło, że kąciki jego ust zadrgały lekko." Nie wyjeżdżaj mi tu z takimi... nieeeee :< Smutno mi! Matko, będę płakać! :<<<

      "-I co ty robisz durniu? – Załkałem cicho – Co ty durniu robisz?" WŁAŚNIE?!

      "-Spójrz na mnie – podniósł głos na tyle na ile potrafił – Spójrz na mnie, to ostatni raz jak cię widzę nie rozumiesz? Nie rozumiesz tego idioto? Spójrz na mnie Oscar…" CP, co ty ze mną robisz :<<<<<<<<

      "-A kiedy? – Nathanail jeszcze mocniej, aczkolwiek w dalszym ciągu słabo zacisnął palce – Oscar my już nigdy nie porozmawiamy, rozumiesz? Ja już nigdy cię nie zobaczę… a ty nigdy mnie już nie usłyszysz… nigdy…" Kurwa weź :< Serio płacze. Serio.

      Jezu nieeeeee. Nie mam pytań, nie mam słów, ide płakać.
      Kurwa ide spać.
      Ale rozdział piękny...

      I no "save me" pasuje. A dziś tego słuchałam sobie...

      O bogowie, nie moge się pozbierać.

      No Sajdi, już, już.

      Ale jak mogłaś mi to zrobić?! :<<<

      To było taaaaaaaaaaaakie smutne!
      :<

      No to tego... Weny? Mnóstwa? Wszystkiego... No i pozdrawiam.
      Tak smutno :<.

      Usuń
    4. W sumie to się nie dziwię ;-;

      No wiadomo Jack zawsze na propsie xD

      No dokładnie, dokłanie... mnie właśnie brat obudził... taki cham, wylał na mnie wodę z butelki... czemu? A cholera go wie .-. Kwiatki mu na grób kupię zobaczysz xD

      Wiesz Octavian teraz nie chce, żeby Jack zwiał xD No cóż... Jack jest za agresywny na bycie seme xDD

      Oj.... biednaś xDD

      Serio? Mh... znając chłopaków to od tamtego momentu popytalaliby z podpaskami przyklejonymi na czoło... *kręci głową*

      Nah... a teraz I hate you? XD

      No dokładnie xD

      Ni w kija, to by było nie Jackowate xD

      Hahaha xDD No w sumie... chociaż obozową dziwką i tak jest Topaz XD

      Octavian jest lepszym nauczycielem niż Percussus xDD

      Hahaha... czyli jak "Pierdol się" sprawia, że lud wpada w zachwyt xDD

      No bo czy ktoś się spodziewał, że Jack będzie wiedział co to znaczy? XD

      Wiesz Sibi ogólnie popytala za Oscarem xD

      I ja! ;_;

      Trzeba się od niego uczyć xDDD

      No bo Jack jest dla dziewczyn miły... chyba, że to jego siostry xD

      XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD A to u mnie to wygląda tak, że ostatnio spałam sobie po szkole i takie po trzech godzinach drzemania nagle mi ryczy telefon (znaczy ogólnie na dźwięk zawsze mam coś mocnego... takie moje zboczenie xD) i takie odbieram i takim zaspanym głosem: "Kurwa, co?" i takie moja koleżanka "No cześć"... A ja "Aha..." I już chciałam się rozłączyć ale ona kulturalnie spytała czy mnie obudziła, po czym jak jej powiedziałam, że spałam, to ona taki zaskok: "Kurwa, Aniel to co ty w nocy będziesz robiła?" A ja takie "Zabijała, Oleną... a zacznęod tych co mi spać nie dają" XD Takie przeżycia xD

      No własno xDD

      Szczególnie Sibi xD

      Ato była bardziej metafora x3

      Oni będą BFF i słit focie sobie będą robić xDD
      Ups... spoiler XD

      No tak xD

      XDD A w sumie lepiej się opiekuje niż bratem xDD

      I nie wiem czy w tej części uda mi się rozwiązać, więc pewnie w III części... o ile Sibi tam przeżyje i w ogóle x3

      No na pewno Shepherd nie jest aniołkiem xDD

      I to dokładnie xDD

      Mh... zobaczysz xD

      No... fajno by było mieć takich xDDD

      Mh... tego nie powiem xD

      Tak, przy Topazie wszyscy mogą być bezpieczni xDD

      Po prostu coś ma na sumieniu xD
      (jak to zwykł mawiać mój tata jak się go przestrachiwałam xD)

      No to jest "rzyciowe" XD

      Wkurwił się... i prowadzi kulturalne rozmowy z Percussusem xD

      Mh... powiedziałabym, że bardziej się troszczy na swój własny sposób xD

      Hahaha xD Prawda!

      Usuń
    5. Octavian przyjaciół odstrasza xD

      No co zrobisz? Nic nie zrobisz! Chociaż jak ostatnio mi bliźniaczki pokazały mango w której chłopak przespał się z własnym bratem, później okazało się, że to jednak był jego wuj, a na samym końcu wyjaśniło się, że to ani wuj, ani brat tylko jego ojciec... i takie... nie, za dużo xDD

      No właśnie!

      I to rozczarowanie xD
      Nawiasem dobrze, że jakichkolwiek ma xD

      No w końcu czegoś się od tych bardziej inteligentnych wymaga xD

      No bidny, wszyscy tak go z Octavianem, a zapominają, że przecież miał John'a... coprawda ten oszalał, ale... no jednak go miał i z nim był x3

      XDDDD Oscar powinien uczyć niektórych co to znaczy szybko i cięcie odpowiedzieć, lub jak zareagować w danej sytuacji, żeby było skutecznie xDD

      Bo mu się papierosy skończyły xD

      No mówiłam xDD

      No tęsknił, tęsknił, ten Szlauch to w sumie taka przenośnia była XD

      Wiesz to w sumie był tylko pretekst, żeby mu przyciąć włosy xDD

      No właśnie niestety wisz już ;-; *wali głową w ścianę*

      No przynajmniej szczery XD

      A to dobrze w sumie xDDD

      Oj tam xDD No trzeba było coś śmieszniejszego dodać w tym rozdziale ;-;

      Wjem ;__;

      Niestety... mógł lud myśleć, wcześniej by im się taki Oscar przydał xD

      No bo to taka logika "Jak zginiesz to cię zabiję" XD

      A zobaczysz x3

      Nah... jak to cię pocieszy to Nat był jedną z tych postaci z których byłam bardziej dumna ;-;

      *podsuwa chusteczki i wali głową w biurko* Ech....

      I to teraz tak bardziej do mnie i do niego? Nat by odpowiedział z lekkim uśmiechem "Leży/Umiera", a ja ci powiem, że nie wiem... pierdolone Emo ze mnie x3

      ;_; Jak zwykle niszczem mózgi i inne takie tam ;-;

      *bliżej podsuwa chusteczki* Nie chciałam aż tak ;___;

      Przeplaszam! To wszystko wina Nyksiątka!
      Swoją drogą dlatego ostatnio mi kiepskawo narracje Nat'a wychodziły, bo już ciężko było je pisać przez te kilka miesięcy wiedząc, że on zginie ;_;

      Save me... no tak. Kocham tę piosenkę i teraz jest bardziej smutna niż zwykle... albo ja tylko takie odnoszę wrażenie ;-;

      Wiem ;_;

      Dziękuję za wenę i resztę ;-;
      Przepraszam! *hug*

      Usuń
  3. Ja bardzo przepraszam ale się popłakałam.
    Nic nie widzę. Daj mi moment.
    (10 min potem)
    Dobra.
    a teraz zginie za zabicie Nata! !!!!!
    To było takie piękne i wzruszające.
    Ale lepiej żeby to był Nat niż Topaz.
    Nie odzywam się do ciebie za jego śmierć
    amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to lepiej żeby Nathanil, niż Topaz? Percussus jest fajny, nie Topaz xD

      Usuń
    2. Nie przepraszaj ;-;

      No ale... ale to było do przewidzenia ;__;
      Starałam się ;-;
      Nikt nie docenia Nat'a xDD
      No ale... przeplaszam!

      Co do Alex xD
      Bidny ten Topaz, tak mało go lubi, a tak dużo lubi Percussusa xD

      Usuń
    3. Ej ja kocham Topaza ♡♡♡♡♡♡♡
      To mój monsz jest i moja ulubiona dziwka obozowa.
      No i przecież ja juz tyle komentarzy wychwalajacyvh Topaza pisałam ze mi się od tego chce rzygać xDD mój telefon juz sam ciągle mi podpowiada Topaz. Lel

      Usuń
    4. Z tą dziwką dojebałaś hahahahaha. Uwielbiam cię ;D </3

      Usuń
    5. No ja zwykle jak coś palne to amen xDD
      no i wzajemnie :)

      Usuń
  4. Dobra... łaskawie komentuję...

    Przez ciebie mam deprechę i wena poszła w pizdu... no ale rozdział zajebisty, jeśli idzie o wywoływanie emocji i w ogóle...

    kuźwa... jak ja nienawidzę pożegnać... to jest najbardziej przygnębiające w śmierci, jeśli masz czas na pożegnanie... bo to jest wtedy tak, że masz to poczucie nieodwracalności itede... dobra, co ja pierdolę, po prostu mi smutno...

    Ludzie są strasznie mali wobec świata, wiesz? ;-; (zaczynam filozofować)

    "Kurwa… jak ja nienawidzę jak ktoś mnie budzi." czyli ja, kiedy w środku nocy pies sąsiada zacznie wyć i szczekać na cały regulator ;-;

    "jak tak to kurwa po kij mnie budzili?!" bo mogą! xD

    "Dzieci Hermesa żyją? No kurwa, żyją! I jest dobrze!" ha! dokładnie! xD

    "Ja jebię… - podsumowałem." ciii... to jest moje podsumowanie, jak zobaczę zadania na teście z fizyki...

    "Manifestuję swoją kurewską niechęć do tego pierdolonego obozu, jak i również jego pierdolonych obozowiczów, którzy wolą być nieprzytomni, a mnie kurwa to już spać nie dadzą! " Jack zaczął się poprawnie wyrażać... sukces! xDDD

    "A tak w sumie… kurwa co dokładnie znaczy „manifestować”? Kurwa… to wszystko wina okularnika!" mówię! BFF! xDDD

    "prawdopodobnie chcą nas, pierdolonych pacjentów, że w sensie, ugotować na żywca! " w szpitalach też zawsze jest gorąco... to jest po prostu straszne ;---;

    "Kurwa nienawidzę strzykawek." Jack i ja mamy cholernie podobne charaktery...

    "-Hej Jack – westchnął okularnik, kiedy mnie zobaczył.
    -A chrzań się – odwarknąłem."
    rozmowa na poziomie... xD

    "Wszystko się kończy – wyszeptał Sibi – Wszystko. Ostrzegałem. Nikt nie posłuchał. Będzie ciemno. A ja ostrzegałem." bo Sibi jest mądry tylko nikt nie chce go słuchać...

    "Sibi zeskoczył z parapetu spojrzał na mnie jakimś pierdolonym pustym wzrokiem, a po chwili przytulił się do Oscara." *OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO* to je moje nowe OTP tuż po tym, jak jakoś przebolałam, że Noxium x Pecrsussus już się nie spełni... xDDDD

    "Twoje serce – wyszeptał syn Ateny – Słabo bije. Niedługo przestanie." niech on się zamknie z tymi proroctwami... ja się nie zgadzam i nie pozwalam...
    *cdn*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *cd*
      "Dobra później się parą ogłosicie" oj tam, Jack zepsułeś taką romantyczną chwilę, Sibi się właśnie miał oświadczyć xD

      "Sibi co ty kurwa ćpasz?" szczerze? też mnie to ciekawi... xD

      "Coś powiedziałeś? – teraz rzuciło mi się w oczy, że prawdopodobnie mamy do czynienia z jakąś plagą bo i ten cały pierdolony Shepherd miał kły jak pierdolony pies." wszyscy są wampirami...

      "Nozdrza Shepherda zafalowały gniewnie." mh... ten się już wachluje nozdrzami... xDDDD (to określenie mnie ostatnio prześladuje... xD)

      "Nie ciebie… nie… nie ciebie…" Sibi będzie bronił Oscara, prawda? oni MUSZĄ być razem, innego wyjścia nie widzę *^*

      "Właśnie Feli! – Ryknąłem… chociaż w sumie kurwa bezsensu – Lepiej ci, nie?" *klaszcze* no gratuluję taktu...

      "ja jebię to jest to uczucie kiedy obcy obozowicze traktują cię lepiej niż ci stąd… taka kolejna doza pierdolonej sprawiedliwości…" to się nazywa uprzejmość... Rzymianie potrafią być mili, a Grecy jak zwykle mają wyjebane... xDDDDD

      "ja jebię, a mogłem mieć normalnych znajomych." to samo powtarza każdy gimnazjalista, spokojnie Jack, nie jesteś sam... xD

      "Najpierw wspomnienia mi zabrał, wygląd, osobowość… John’a… jebię to." nie chcę nic mówić... ale wspomnienia to brat sobie tak jakby sam wykasował, o ile dobrze pamiętam xD

      "Oberwałem książką w łeb." Oscar agresywny... na niego chyba też dobrze działa znajomość z Jack'iem...

      No i mówiłam, że Best Friends Forever! no po prostu genialne ^^

      "Nosz kurwa twoja mać! – Ryknąłem i po raz drugi oberwałem – Kurwa twoja… - znowu – Ja jebię!" auć... no mówię, najlepsi przyjaciele xDDD

      "Tylko nie przesadzaj ze znajomością… wiesz nie wydaje mi się, żebyś był tym dominującym " hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha, Oscar wygrywa wiadro internetów! xDDDD nie rozumiem, czemu wszyscy mówią, że jest sztywniakiem, on też ma poczucie humoru... nawet zgasił Jack'a xDDDDDDDD

      "-A spierdalaj, nikt nie powiedział, że z nim jestem – pokręciłem głową.
      -To teraz się przyznałeś – Oscar śmiał się zasłaniając twarz książką.
      -Di Caaaaarlo! – Ryknąłem i rzuciłem się na niego – Zaraz rozjebię ci te twoje pierdolone okulary!"
      kiedy czytałam ten fragment to miałam taki zaciesz na mordce... bo fajne są takie wesołe momenty... niby nic, a jednak aż się cieplej na serduchu robi i w ogóle... ostatnio mam fazę nawet bardziej na przyjaźń niż na miłość, dlatego po prostu... no ten fragmencik mogę zapisać do kanonu moich ulubionych (wiele ich już jest xD)

      "Wydaje mi się, że Szlauch za tobą tęskni – odparłem poważnie." dżizes... i teraz się Oscar będzie musiał zajmować tym wężem... ;---;

      "Wiesz jak cicho jest bez twojego wiecznego narzekania i potykania się o wszystko?" kurwa... *płacze*
      *cdn*

      Usuń
    2. *cd*
      "Po prostu chcę cię mieć przy sobie, braciszku… dobrze?" nieeee... znowu się rozklejam... ;-----;

      "A wiesz, że cię ukatrupię jak dasz się zabić?" podłączam się pod te słowa... jak Oscar da się zabić, to wtedy pomogę Rafaelowi...

      "Syn Ateny miał sporo ostatnio na głowie, Artemida i jej Łowczynie dawały się we znaki i oczywiście nie dopuszczały do głosu chłopaków, co skutkowało tym, że Rafael delikatnie mówiąc dostawał wkurwa." a Oscar z kolei przejmuje słownictwo od Jack'a... co to się porobiło... xD

      "Umiera… - wyszeptał jakby domyślał się, że mogło zdawać mi się, że nie dosłyszałem – Ja… ja już nic nie mogę…" ej... nie mów mi, że teraz Steven będzie się czuł winny ;----;

      "Przyszedłeś… śmieszny moment sobie wybrałeś… na odwiedziny… tak jakbyś przyszedł na koniec seansu… braciszku" nie kurwa, nie, nie, nie... NIE ;--------------------------------------------------; czy ja już mówiłam, że zawsze ryczę przy tego typu scenach, nieważne jaka postać umiera? ;----;

      "Spójrz na mnie, to ostatni raz jak cię widzę nie rozumiesz?" nie no... kurwa... do końca tygodnia będę miała przez ciebie depresję... tego chciałaś? ;-;

      "Czytałem książkę – jego wzrok na chwilę zabłądził na szafkę… leżała na niej jakaś książka – Nie skończyłem… oczy już mi wysiadały… ale czytałem… była… była fajna – uśmiechnął się krzywo." kurwa... nie, nie, nie... wiesz co? ja nienawidzę tego, że zawsze są jakieś niedokończone sprawy i czegoś się nie zdążyło... nieee... za wiele mi to przypomina... ;----;

      "Oscar my już nigdy nie porozmawiamy, rozumiesz? Ja już nigdy cię nie zobaczę… a ty nigdy mnie już nie usłyszysz… nigdy…" no i właśnie ta świadomość zawsze jest najgorsza... ;_;

      "Kocham cię… jak zawsze braciszku… i… i… ja po prostu cię kocham…" to ten... Alicja nie wie, kiedy wróci z Krainy Depresji...

      "Ktoś kiedyś powiedział, że płacz nie pomaga… niech się pierdoli!" zgadzam się całkowicie... nienawidzę tego, że nie umiem płakać... ;---; no i ten, Oscar faktycznie przejmuje słownictwo od Jack'a...

      No i ten... wybacz, że kom taki krótki, ale załamka i te sprawy ;---;

      Pozdrawiam, życzę weny i idę teraz okradać dom z chusteczek higienicznych... ;-;

      Usuń
  5. Uwaga, bo komentuję. ;D
    ''Kurwa… jak ja nienawidzę jak ktoś mnie budzi. I mówię kurwa serio… ja rozumiem, znowu kogoś zabili, ale kurwa… ile mnie będą budzić?''- To Pjona! Też tego nienawidzę. Spanie ważniejsze od jakiegoś tam zabójstwa czy śniadania w moim przypadku. ;D

    ''-Kurwa mam ci przeliterować?! – Zmarszczyłem czoło.
    -Jeśli tylko umiesz – wzruszył ramionami i położył się na wznak na łóżku.''- Ja umiem! Nawet po angielsku i jiemiecku. ;D

    ''-A może jednak spytam dzieci Wenus o podpaski? – Octavian prychnął cicho.''- A czemu dzieci Wenus? Inne ni mają? Ja mogę dać tampony jakby co. ;D

    ''-Kurwa, no chyba nie?! Pierdolnęło cię za mocno?''- Huehue jaki bulwers. ;D

    ''Później usłyszałem od jakiegoś pierdolonego gówniarza, że „budzik” nieco przesadził i faktycznie wszyscy nie żyją oprócz jednego Nathanail’a…''- No masz kurwa jebane szczeście. ;DDD

    ''Okej tam były dzieciaki Aresa, ale obecnie gówno mnie te rozpieszczone bachory interesują, a ci od Apolla… cóż… no cóż… mało ich już zostało, ale kurwa co mnie to interesuje?! Dzieci Hermesa żyją? No kurwa, żyją! I jest dobrze!''- Bo Hermesiątka najważniejsze. ;D

    ''Oczywiście teraz jest dziad jeden nieprzytomny, bo oczywiście kurwa, jakby mogło się wyjaśnić kto ich tak pogruchotał to po kij?! Przecież są ważniejsze sprawy! No jasne kurwa! Jasne! Ja jebię. Ja jebię. No kurwa! Sobie będzie spał! Pierdolę…''- Nic nie chcę mówić, ale... a Ty przypadkiem nie mówiłeś wcześniej, że sen jest ważniejszy od śmierci jakichś Aresiątek i Apolliniątek? ;)

    ''-Manifestuję swoją kurewską niechęć do tego pierdolonego obozu, jak i również jego pierdolonych obozowiczów, którzy wolą być nieprzytomni, a mnie kurwa to już spać nie dadzą! – Odpowiedziałem pierdolonym pełnym zdaniem.''- Jebłam. ;D Huehuehuehue kolejne pełne zdanie. Gratulejszyn Jack. ;D

    ''A tak w sumie… kurwa co dokładnie znaczy „manifestować”? Kurwa… to wszystko wina okularnika! Ja jebię!''- Bo najlepiej jest używać słów, których się nie rozumie. ;D Aprobuję. ;)

    ''prawdopodobnie chcą nas, pierdolonych pacjentów, że w sensie, ugotować na żywca! ''- A później zjeść. ;D Tacy kurwa kanibale z tych Apolliniątek. ;D

    ''-Hej Jack – westchnął okularnik, kiedy mnie zobaczył.
    -A chrzań się – odwarknąłem.''- Bo kultura musi być... ;D

    ''-Jak mu Mantykora przypierdoliła, to się kurwa nie dziwię – wzruszyłem ramionami.''- Hahah no właśnie. ;*

    ''-Zajęty był – Oscar poprawił okulary.
    -Doprawdy? Czym? - Shalott spojrzała na Oscara z rozbawieniem.
    -Spaniem – Oscar wzruszył ramionami.
    ''- Bo spanie to bardzo ważne zajęcie! XD

    ''-Wszystko się kończy – wyszeptał Sibi – Wszystko. Ostrzegałem. Nikt nie posłuchał. Będzie ciemno. A ja ostrzegałem.''- Optymizm lvl Sibi! :)))

    ''Sibi zeskoczył z parapetu spojrzał na mnie jakimś pierdolonym pustym wzrokiem, a po chwili przytulił się do Oscara.''- Uroczo... XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ''-Wkurwiłem się bo mnie obudzili… przez niego – wskazałem na Nathanail’a – Jakby był przytomny to już bym mu kurwa tak przypierdolił, że wasz ojciec by go nie poznał. Ale kurwa on śpi… a ja nie… taka pierdolona sprawiedliwość!''- I będzie rozpaczał, że on nie śpi, a Nathanail tak. XD

      ''-Będziecie się tu kurwa dusić? – Westchnąłem ciężko – On najwyraźniej się trochę poleni i kurwa świetnie! Ale czy to znaczy, że my musimy sobie jebaną saunę urządzać?''- A mi się przypomniało, że się opaliłam... nigdy więcej wycieczek... a przynajmniej 4-godzinnego marszu...

      ''-I tak będzie zimno. Już zawsze będzie zimno… - wyszeptał Sibi – Dużo zginie. Cienie nas dopadną. Będzie zimno… ciemno… a oni się będą na mnie patrzeć… zawsze będą to robić… zawsze… zawsze… - Sibi zacisnął oczy… ja jebię co za cyrk.''- Kocham ten jego optymizm. No kurwa kocham!!!

      ''-Zaraz tu będzie Artemida… - zaczął.
      -Zdradziecka bogini… - przerwał Sibi.
      ''- Hahaha dedłam. ;D

      ''-To twoja wina! – Powtórzył Sibi – Ty to sprowokowałeś! Nie, nie, nie… to też jego wina… twoja i jego… będzie ciemno… Śmierć już tu jest… widzisz ją? Zbiera swoje żniwa… za dużo ciemności… a oni lubią ciemność… ty też ją lubisz… jesteś jednym z nich! – Ręka Sibi’ego zadrżała ale w końcu wyjął z kieszeni jakiś nóż – To twoja wina… wszystko to twoja wina… nigdy nie będzie już dobrze przez ciebie… to twoja wina… lubisz Śmierć, prawda? Lubisz ją.''- Kurwa... on mówi o mnie... XD

      ''-Będzie ciemno… - Sibi niechętnie oddał sztylet – Tyle krwi… tyle krwi… wszyscy zginą… wszyscy… będzie ciemno… a oni już się śmieją.
      ''- Me gusta. ;D Lubie tych ''ich''. ;)))

      ''-Tak – odpowiedział Oscar zanim ja zdążyłem chociaż gębę otworzyć – Ostatnio walił w każdą ścianę pięściami.''- Biedne ściany...

      ''Oparłem głowę na dłoni i westchnąłem ciężko… Oscar zaczął czytać, Sibi zaś siedząc na stole (tak, kurwa na stole) dłubał coś w drewnie… ja jebię, a mogłem mieć normalnych znajomych.
      ''- Normalnych ludzi ani tym bardziej herosów ni ma... XD

      ''Oberwałem książką w łeb.

      -Nosz kurwa twoja mać! – Ryknąłem i po raz drugi oberwałem – Kurwa twoja… - znowu – Ja jebię!''- Aprobuję. ;DDD Ale mógłby to być słownik. Lepiej by zadziałał. ;D

      ''-Wydaje mi się, że Szlauch za tobą tęskni – odparłem poważnie.
      ''- Hahah dedłam. ;D

      ''-Byłem, jestem i będę – przewrócił oczami – I nie jestem ofiarą. Jestem bardzo delikatnym chłopakiem!
      -A może bardzo silną dziewczyną?''- To dojebał. ;))))

      ''-No jak tak to niee… - pokręcił z rozbawieniem głową, ale po chwili dodał poważnie – Ale serio… bo ja się boję – teraz mówił tak, że nawet ledwo ja go słyszałem.
      -Czego się znowu…? – Zacząłem ale przerwał mi dosyć znaczącym spojrzeniem.
      -Po prostu mnie nie zostawiaj więcej, dobrze? Wiesz nie fajnie być samemu – pokręcił głową.
      -Co znowu ci odwala, Nat?''- Czemu kurwa mam przeczucie od samego początku, że ktoś zginie? I że będzie to Nathanail?

      ''-A wiesz, że cię ukatrupię jak dasz się zabić?''- Bo nie ma to jak ukatrupić trupa... ;D

      ''jednakże ciekawą zagwozdką był fakt, że Łowczynie ciągle powtarzały coś o jakiejś „zdrajczyni”… cały czas o niej mówiły kiedy myślały, że nikt ich nie słucha… ale nigdy nie udało mi się dosłyszeć imienia tej zdrajczyni. ''- Ja wim! To Artemida! ;***

      I kurwa dalej tego jebanego cytowanego komentarza nie pociagnę. JAK MOGŁAŚ? NO JAK KURWA MOGŁAŚ? JA SIĘ KURWA PRAWIE POPŁAKAŁAM. :((((((( TO BYŁO TAKIE... SŁODKIE... A POTEM BUUUM I NATHANAILA NI MA. ;( WIEDZIAŁAM, ZE KTOŚ UMRZE... PO PROSTU WIEDZIAŁAM. ALE SPOKO... ZGINIE JESZCZE TYLKO JEDNA OSOBA... A MIANOWICIE TY!!! HUEHUE I JUŻ NIKOGO TAK ZAJEBISTEGO JAK NAT NIE ZABIJESZ... I CO TERAZ NIBY MA ZROBIĆ BIEDNY OSCAR? A ONI MIELI BYĆ RAZEM. A DOBRA, JA IDĘ. I PRZEZ CIEBIE NIE DODAM JTR ROZDZIAŁU. NI W KIJ. TO ŻYGNAM. MOŻESZ SIĘ MNIE NIEDŁGO SPODZIEWAĆ... TYLKO WIESZ... Z KOSĄ...

      Usuń
  6. Jestem, przysięgałam, że cię nie zabiję to tego nie zrobię XD
    A teraz lecim z komentarzem:

    "-Kurwa, no chyba nie?! Pierdolnęło cię za mocno?"
    NO CHYBA TY!

    "A tak w sumie… kurwa co dokładnie znaczy „manifestować”? Kurwa… to wszystko wina okularnika! Ja jebię! "
    *facepalm*

    "Sibi zaś siedząc na stole (tak, kurwa na stole) dłubał coś w drewnie…"
    Sibi.
    Tak się to robi.
    Bo siedzenie na krzesłach jest dla ciot.
    Twoje motto.

    A śmierci nie będę komentować..
    Ale klimat to ty potrafisz stworzyć..

    W każdym razie lecim z formułką:
    Weny, komentarzy, czytelników itd.

    OdpowiedzUsuń
  7. Karny kutas za nie powiadamianie mnie o rozdziałach. *pokazuje środkowy palec* Skomentuje. Ale tylko troszeczkę.

    "-Oscar – zaczepił mnie Rafael – Wiesz, że dzisiaj ty dowodzisz zwiadem?
    -Tak – potwierdziłem posępnie.
    -A wiesz, że cię ukatrupię jak dasz się zabić?
    -Wiem – odpowiedziałem."

    -Świetnie – poklepał mnie po plecach – Wiesz… będzie burza.
    -Wiem – ponowiłem odpowiedź.
    -Świetnie – powtórzył."
    On wie wszystko. Za dużo czasu z Sibim?
    "-I co ty robisz durniu? – Załkałem cicho – Co ty durniu robisz?
    -Leżę – odpowiedział."
    -A gdzie jest kurwa Dr House? *drze się w korytarz* Idźcie po Housa! Jak trzeba to odetnijcie mu zasięg satelitarny!
    To tyn.. :")
    "-Czytałem książkę – jego wzrok na chwilę zabłądził na szafkę… leżała na niej jakaś książka – Nie skończyłem… oczy już mi wysiadały… ale czytałem… była… była fajna "
    A teraz powiedz kto wygra w GoT bo nie doczytałem..
    "Ktoś kiedyś powiedział, że płacz nie pomaga… niech się pierdoli! Niech straci drugą część siebie… wtedy porozmawiamy… "
    Płacz nie rozwiązuje problemów. Ale pomagać pomaga. A jak ktoś sie chce kłócić to niech najpierw dostanie depresji wtedy pogadamy. :")
    Nat.. Umarło mu się.
    Nie było Dr Housa.
    Ja to wiedziałam by nie chodzić do kliniki na obozie bo oni tam cię tylko wykończą. *wpatruje się w cukierka*
    No ja nie mogą.. Muszę.. *zjada cukierka*
    No sie umrało.
    HA RUSKIE KURWY! Wiedziałam że on umrze i mam teraz zaciesz mimo ze go lubiłam!
    *pikselowe okularki*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ryczę.
    Ryczę jak pojebana.
    Wszystko przez ciebie.
    Jak mogłaś?
    Jak mogłaś...
    Wszyscy odchodzą.
    Mam dość.
    Jestem cała mokra od łez.
    Przyrzekam ci, że kiedyś cię odnajdę.
    Zapłacisz za tę noc.
    Nie zamykaj oczu.
    Możesz się już nie obudzić
    Jak mogłaś?
    Jak mogłaś?!
    Coś pękło.
    Dłużej nie wytrzymam.
    Chciałabym usunąć się w cień.
    Albo zasnąć.
    Tak po prostu.

    Odnajdę cię...

    OdpowiedzUsuń