wtorek, 5 maja 2015

You are responsible, forever, for what you have tamed…

Whoa... ledwo dodałam rozdział i wyskakuję z one-shotem? Ano fakt... ale nie do końca ja :3
O co chodzi? 
Mh... w sumie można nazwać to fanfictiocepcją. 
Moja dobra koleżanka napisała one-shota o parringu z mojego bloga, a mianowicie Natscar (Oscar i Nathanail), a jako, iż one-shot jest bardzo (no cóż) związany z moim blogiem, a chciałaby poznać opinię innych, więc w tym momencie wkraczam ja... yeah! 
Tak więc przedstawiam wam nie mojego, ale moim skromnym zdaniem dobrego, one-shota o parringu który z niewyjaśnionych przyczyn góruje w waszych "OTP" z mojego bloga! 
Aha... i już idę pisać rozdział... już... już xD 


You are responsible, forever, for what you have tamed…



I dug a single seed into the ground
I hope it grows, grows
In a year or two if you're around
You'll see a rose, rose…

-To tylko, róża czemu się tak nią ekscytujesz?- Zapytał Nathanail, patrząc na różę, którą jego brat trzymał w bladej dłoni. Ściskał ją tak mocno, że jej kolce przebiły cienką skórę chłopaka, a jego krew zabarwiła lekko jej płatki.  Jej woń w subtelny sposób unosiła się w powietrzu. Słodka, orzeźwiająca, pokrzepiająca. Nat zabrał roślinę z ręki brata i zaczął wyrywać jej kolce. Powoli. Kolec po kolcu.

-Nic nie widzisz? Więc spójrz jeszcze raz…- Zachowanie Oscara było co najmniej niepokojące. Jego oczy pełne euforii spoglądały na kwiat. Delikatny, kruchy. Jego jedyną ochronę stanowiło już tylko kilka mikrych kolców. Z jednej strony szkarłatny w idealny sposób łączący się z wnikającą w niego krwią, zaś z drugiej czarny niczym otchłań. Był piękny, to fakt. Ale zwyczajny. Nat nie takie rzeczy widział w życiu. Wzruszył ramionami na znak niezrozumienia.  

-Ona jest do podobna do nas. Czerwień i czerń. Siła i słabość. Ty i ja. Nat dopełniamy się . Widzisz już?- Spytał go, patrząc mu prosto w oczy. Nathanail złapał Oscara za krwawiącą rękę i musnął ją kciukiem.
-Oscar ona jest jakaś dziwna, zostawmy ją i wracajmy. Wuj się wścieknie. Wiesz przecież jaki jest.- Chłopak zdziwił się, kiedy jego brat schował różę do niewielkiego woreczka przyczepionego do spodni.

-Tak braciszku, może i jest trochę dziwna. Jest jak zagadka. Ty jesteś zagadką dla mnie, ja jestem zagadką dla Ciebie. Dopóki ona będzie żyła, my będziemy się wspierać.
-Obiecujesz?- spytał z nadzieją zmieszany Nathanail.
-Obiecuję…-powiedział mu i ruszył wraz z nim przed siebie.


***


Wspomnienia bolą, zabijają od środka. Mimo, że na zewnątrz wydajemy się normalni, nikt nie wie, co przeżywamy wewnątrz. Nikt nie jest w stanie nam pomóc. Bo gdy tylko zostajemy sami, wszystko do nas wraca. Najbardziej bolą wspomnienia, o osobach  które obiecywały, że nie zapomną, a zapomniały. Najdotkliwiej bolą te, które uderzają o brzeg serca. Ale martwiąc się nie zmienisz niczego. Smutna prawda, ale prawda. Kochał go, za każdym razem bardziej cierpiąc. Chciałby móc mu przywalić, tak z całej siły. Ale był dla niego za słaby, albo za bardzo go kochał. Już nie wiedział co gorsze. Jednak lepsze łzy z nim, niż śmiech bez niego. Nie wierzył w brak sensu, nie miał też wiary dla niespełnionej miłości. Wierzył natomiast w to, że człowiek, który kocha nigdy nie powinien się poddawać. On nie zamierzał. Nie brak mu było siły, nie brak determinacji. Chciał walczyć, a życie wspomnieniami pomagało mu przetrwać trudne chwilę. Próba rozmowy z nim była zbyteczna. Oscar za żadne skarby nie chciał słyszeć o minionych zdarzeniach, które zdołał puścić w niepamięć. Nie winił brata za krzywdy, które zostały mu wyrządzone, nie winił też samego siebie. To była chwila. Była. Minęła. Już nie wróci. Pozostało tylko wspomnienie.

Padał deszcz. Nathanail patrzył na pokrywające szybę kropelki wody. Jego myśli krążyły jak z resztą zazwyczaj wokół Oscara, który czytał książkę w sąsiednim pokoju. W obozie było nadzwyczaj spokojnie, gdyż większość obozowiczów udała się na misję zwiadowczą. Nat słuchał muzyki, nucąc przy tym mimowolnie. Roznosiło go, nie potrafił poradzić sobie z natłokiem myśli. Kręcił się, szarpał, stukał. Chwilę potem roztargniony przewrócił się o jeden z foteli. Oscar usłyszawszy dziwne odgłosy, wbiegł z pokoju i spytał z lekka zaniepokojony:
-Nat, co Ci się znowu dzieje? Nie mógłbyś choć raz dać mi odpocząć od Ciebie? Nie mogę już znieść twoich ciągłych humorów, harców, krzyków. Spróbuj spoważnieć i zająć się czymś pożytecznym.

-Zachorowałem, a efekty uboczne są nie do zniesienia…- odrzekł melancholijnym głosem, powoli podnosząc się z podłogi.
-Proszę Cię nie wracajmy do tego tematu. Wiesz dobrze, że nie ma on sensu. Nie chcę tracić na niego czasu.- Oscara męczyła już postawa jego brata. Mimo to nie był w stanie znieść jego rozpaczy. Nie było tego po nim widać, ale ten widok go przytłaczał. W głębi duszy wiedział, iż to że się od siebie oddalili jest jego winą.
-Czemu nie? Czujesz się winny prawda? Poczucie winy, zżera Cię od środka… Przyznaj się…
-Czemu miałbym czuć się winny?- Oscar czuł się skołowany, jak gdyby odkryto jego małą tajemnicę. Odrobinę go to przeraziło. Spojrzał na brata, który pogrążał się w coraz to większą rozpacz.
-Nie, nie powinieneś czuć się winny… W ogóle. Bo przecież nie ma w tym Twojej winy. Mój stan. Mój żal. Moja rozpacz…I co zaraz mi powiesz, że sam się do tego doprowadziłem?! No tak jesteś przecież za mądry by popełniać błędy. Pan idealny!- Nathanail zacisnął dłonie w pięści. Zacisnął powieki. Chciał powiedzieć coś jeszcze i nie wiedzieć czemu umilkł.
-Zabrało ci się na zwierzenia, czy jak? Opanuj się. Powiedziałem ci już. Nie wspominaj o tym nigdy więcej!- Wykrzyknął. Był to jego mechanizm obronny. W środku czuł się niczym najgorsze ścierwo. 

Nie usłyszał odpowiedzi. Jedynie trzask drzwiami i szybkie kroki uciekającego Nathanail ’a. Oscar czuł, że ta reakcja była czymś więcej, niż tylko i wyłącznie ucieczką przed bólem. Nat uciekł od niego. Chłopak czuł się jak potwór. Zawsze figurował w towarzystwie jako ideał. Ludzie uwielbiali jego spokój i stateczność. Mądrość, odpowiedzialność za swoje czyny. Był zawsze tym lepszym bratem. Nat nie cierpiał z tego powodu, gdyż i w jego oczach był on autorytetem. I Oscar o tym wiedział. Pozwalał mu na to by się nim zachwycał. Pozwalał mu na to by się zauroczył, zakochał. Wiedział, że jego brat był wyjątkowy. Łatwo się zachwycał, podziwiał wszystko i wszystkich. Łatwo i często się zakochiwał. A on był jego podporą. Chciał go chronić.

 Był przecież jego bratem. Czy go kochał? Z pewnością, ale nie w taki sposób jakby chciał tego Nathanail. A może? Nie, to nie możliwe. Zapomnij, że o tym pisałam. Pewnym było jednak to, że Nat zawsze będzie dla niego kimś szczególnym. Jednak tej pamiętnej nocy, nie myślał o swoim bracie. Myślał o sobie. Dopiero po długim czasie zdał sobie sprawę jak bardzo go skrzywdził. W jednej chwili zniszczył więź, którą pielęgnowali przez wiele długich lat.

Na dworze było już ciemno. Oscar zaczął martwić się o swojego brata. Nie wiedział do czego mógłby być zdolny zostając sam. Rozejrzał się po domu, wyjął płaszcz z szafy i wyruszył na poszukiwanie Nathanail ‘a. Na zewnątrz było cicho, jak nigdy. Światła w domkach były pogaszone. Nikt się dziś nie wymykał, co było zjawiskiem dość nadzwyczajnym. Chłopak minął właśnie Wielki Dom, kierując się wprost na tor do łucznictwa. Nat często przychodził tam gdy miał problemy. Jakby właśnie tam łatwiej mu było myśleć. Oscar szybko zauważył Nathanail ’a. Siedział na końcu toru, opierając się o tarczę. Płakał. Miał oczy mokre od łez. 

Spostrzegłszy brata Nat podniósł się szybko i bez słowa zaczął iść w stronę domku. Nie chciał na niego patrzeć, nie chciał go słyszeć, nie chciał powiedzieć czegoś czego później mógłby żałować. Oscar szedł za nim. Długo milczał. Nie miał pojęcia co mógłby mu powiedzieć. Co by nie powiedział, to i tak nic by już między nimi nie zmieniło. Ich nie dało się już naprawić. Tak  właśnie myślał. Odezwał się w końcu zmieszany, zniechęcony. Całym sobą czuł, że zbliżała się konfrontacja. W końcu kiedyś musiała nastąpić.

- Nat, zrozum choć mam cię obok siebie to czuję się samotny, samotny intelektualnie.- Oscar znów zdrabniał jego imię. Nathanail tyle już razy prosił go by tego nie robił. Bez skutku.
-Dlaczego? Przecież się rozumiemy.- Odpowiedział mu lekko się uśmiechając. Smutek powoli zaczął znikać z jego twarzy. Nie był jednak spokojny, targała nim dziwna, wręcz niepokojąca złość.
-Ja Cię rozumiem, a ty mnie nie za bardzo. Wciąż muszę się dla ciebie poświęcać. Bezustannie wyciągać cię z kłopotów. Nadstawiać za ciebie karku. A po za tym nie tak wyobrażałem sobie swoje życie, ja, ty i twój wąż u boku. Mam większe ambicje.- ciągnął.- Nathanail przystanął na chwilę i westchnął, widząc to jego brat uczynił to samo. Nat stał się bombą, która za chwilę miała eksplodować. Oscar starał się zachować spokój, ale w środku czuł, że to co zaraz usłyszy w żaden sposób nie będzie dla niego miłe.

-Nie poświęcasz się dla mnie!- Nat’owi puściły nerwy. Jego oczy ponownie zalały się łzami.- A wiesz dlaczego? Bo gdybyś to robił nie otrzymywałbyś niczego w zamian. A otrzymujesz, zawsze otrzymywałeś… Moją miłość! Ty jej po prostu nie chcesz. Mówisz jakbyś był wykorzystywany. A to ty wykorzystałeś mnie, zabawiłeś się mną. Mam ci przypomnieć?!- Mówił, a w jego głosie słychać było rozpacz. To było do przewidzenia. Jednak bolało. Każdego z braci. Z osobna. Tak samo, a jednak inaczej.-Przepraszam, nie chciałem się w tobie zakochać, tak wyszło…- powiedział po chwili.- Przepraszam, że mi na tobie zależy, za to , że cię kocham i wciąż nie mogę przestać...

-Nat… Ja… Nie wiem co mógłbym ci powiedzieć. Jeśli bym cię przeprosił byłoby to zupełnie nie na miejscu, a jeśli nie przeproszę nigdy nie oczyszczę swego sumienia. Tak masz rację. Czuję się winny. I nie wiem jak mógłbym odzyskać spokój. Zniszczyłem nas, uwierz mi jestem tego świadomy. Jest mi z tym źle. Ale ukrywam to. Nie radzę sobie. Za jedno tylko mogę cię przeprosić. Za twoje cierpienie, za wszystkie łzy i za daną ci nadzieję.
-Co wtedy czułeś?- zapytał ocierając łzy.
-Kiedy?
-Tej nocy…wtedy.


-Trudno mi na to odpowiedzieć.-Bał się tego pytania. Bał jak czegokolwiek innego.- To uczucie było silne, specyficzne. Nie potrafiłem i nadal nie potrafię go zrozumieć. Ale z pewnością było prawdziwe. Nat ja nie żałuję, nigdy nie żałowałem. To zdarzenie było dla nas próbą i tylko od nas zależy czy przejdziemy ją pomyślnie.
-Chciałbym móc zapomnieć…- powiedział Nat prawie szepcząc.
-O mnie?- spytał i natychmiast się za to skarcił.
-Nie, o tobie nie zdołam zapomnieć nigdy. Chciałbym jednak zapomnieć o uczuciu, którym cię darze. Tylko ono buduję między nami mur. Chciałbym go zburzyć.- odrzekł ze smutkiem Nathanail. Oscar stanął dokładnie naprzeciw niego i położył dłoń na jego ramieniu, po czym wyciągnął z kieszeni mały, plastikowy woreczek. Była w nim róża. Ta sama, którą Oscar schował do niego kilka lat wcześniej. Już nie taka czarowna, wyrazista, lecz wciąż ta sama.
-Pamiętasz? Spójrz… To nasza róża. To my. Jeśli ona żyję, to my powinniśmy się wspierać. Może zaczniemy od nowa? Jeszcze raz przysięgniemy, że będziemy trzymać się razem?
-Myślisz, że to pomoże?- Nat chwycił go delikatnie za dłoń.
-Zawsze warto mieć nadzieję…- powiedział mu, wkładając woreczek z powrotem do kieszeni. 

Szli odtąd ramię w ramię. Milcząc. Raz po raz spoglądając po sobie. Gdy dotarli do domku, zaczęło już świtać. Rozmawiali ze sobą. Długo. Jak gdyby chcieli nadrobić cały stracony czas. Śmiali się, cieszyli. Już prawie zapomnieli jak to jest. Później milczeli, prawie tak długo jak rozmawiali. 
Leżeli obok siebie, próbując zasnąć. Gdy oddech Oscara uspokoił się Nat miał wrażenie, że jego brat pogrążył się w głębokim śnie. Otulił go ramionami, przymknął powieki i myślał. O sobie, o nich, o tych wszystkich wydarzeniach, które ich tutaj doprowadziły. Był szczęśliwy, znów miał go blisko, przy sobie. Spojrzał ukradkiem na jego spokojną twarz. Oscar uśmiechał się. Najwyraźniej śniło mu się coś przyjemnego. Nat delikatnie ściągnął bratu okulary i położył je na szafce nocnej, po czym pogładził go po włosach i pocałował. Pocałunek był krótki, prawie nie wyczuwalny. Nie zbudził chłopaka. A przynajmniej tak się Nat’owi wydawało. 

Oscar otworzywszy oczy nie patrzył na Nathanail ’a z wyrzutem, żalem, lecz tak jakby bardzo za nim tęsknił, jakby już od dawna mu go brakowało. Jego usta układały się w grymas bólu. Wszystko co stało się póżniej trwało zaledwie kilka sekund. Oscar objął brata za szyję i również pocałował. Tęsknie, łapczywie. Co bardzo zdziwiło Nat ‘a. 

Roztargniony oddał pocałunek. Mimowolnie skojarzył mu się on z pożegnaniem. Czuł, że prędzej czy póżniej będą musieli się rozdzielić. Wkrótce nadejdzie czas kiedy każdy z nich pójdzie własną drogą. Bał się tego.


 Najokrutniejsze było to, iż na pożegnanie nie można było się przygotować. Zawsze było ono tak samo bolesne, niespodziewane. Przy pożegnaniu najgorsze jest patrzeć w oczy osoby, którą kochasz i zdawać sobie sprawę, że widzisz je ostatni raz.


19 komentarzy:

  1. O mój bosz!
    To jest talent!
    to jest to coś :)
    Popłakałam się.
    Ten one shot zagrał na moich emocjach.
    kocham to.
    Ja
    to
    Kocham.
    i to totalnie.
    to jest genialne.
    poproszę autograf czy coś xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *zastanawiam się czy odpisać, bo w sumie nie jest to moja praca, no ale... XD*

      Też to jej mówiłam ^^ I myślę, że ci dziękuje xD

      Mh... załatwię specjalnie dla ciebie xD

      Usuń
    2. Piszę przytoczona koleżanka. Tak się cieszę, że podoba Ci się moja twórczość, naprawdę bardzo się cieszę :) Jestem dumna że udało mi się wzbudzić w Tobie odpowiednie dla tego one-shot'a emocje :3 Nie wiem czy mam talent, ale pisać uwielbiam. Autograf mój? Naprawdę? ^.^

      ~Akarisu(Córka Hermesa)

      Usuń
    3. Ohayo :)

      Oj tak, masz talent. Masz w sobie to coś. Trzy razy na tak. Przechodzisz dalej :)

      I tak poproszę autograf :*

      Usuń
    4. Aż się rumienię normalnie :D W jakiej postaci Ci go dać? :3



      ~Akarisu(Córka Hermesa)

      Usuń
  2. O mój boziuniu, jak dobrze, że ta cukierkowa czcionka nie jest przez cały tekst, bo bym ciut oszalała xD. Wizyta u okulisty murowana xD

    Hej, koleżanka ma talent!

    "Ściskał ją tak mocno, że jej kolce przebiły cienką skórę chłopaka, a jego krew zabarwiła lekko jej płatki." - ło ciul, dobreee, taki mamy klimat (gotycki kliiimat i się zaczyyyna xD)

    "Z jednej strony szkarłatny w idealny sposób łączący się z wnikającą w niego krwią, zaś z drugiej czarny niczym otchłań. Był piękny, to fakt. Ale zwyczajny. Nat nie takie rzeczy widział w życiu." - refleksje poziom Nat, no ale tak wgl to bardzo ładnie i zgrabnie napisane xD Gotycki klimat dalej. Włączam Within Temptation XD

    "Chłopak zdziwił się, kiedy jego brat schował różę do niewielkiego woreczka przyczepionego do spodni." - o nie! mój wypaczony mózg popłynął w zboczoną stronę :<

    "Wspomnienia bolą, zabijają od środka [...] Pozostało tylko wspomnienie." - ło ciul! cały akapit taki mega, bardzo prawdziwe! Podziw, oklaski na stojąco i fanfary!

    "Oscara męczyła już postawa jego brata. Mimo to nie był w stanie znieść jego rozpaczy. Nie było tego po nim widać, ale ten widok go przytłaczał. W głębi duszy wiedział, iż to że się od siebie oddalili jest jego winą." - Jeden emocjonalny, drugi stara się ukrywać targające nim uczucia, tacy inni a jednak bliźniacy xD. A jednak dobrze wiedzieć, że Oscar też się tym przejmuje xD

    "Nat uciekł od niego. Chłopak czuł się jak potwór. Zawsze figurował w towarzystwie jako ideał. Ludzie uwielbiali jego spokój i stateczność. Mądrość, odpowiedzialność za swoje czyny. Był zawsze tym lepszym bratem." - najgorsze potwory czają się pod maską perfekcyjności xD. Bo popełniać błędy jest rzeczą ludzką, nikt nie jest idealny (nie to ze mnie na rozkminy zbiera xD)

    "Był przecież jego bratem. [...] W jednej chwili zniszczył więź, którą pielęgnowali przez wiele długich lat." - No cóż, smutek po całości, ale to było do przewidzenia. Oskar taki egoista :<


    Nieeeeeee to bez sensu, nie mogę komentować wszystkich zdań i akapitów, zajęło by to za długo, a i tak bym nie mogła powiedzieć wszystkiego co o tym myśle.
    Kurka, kurka, to opowiadanie jest piękne! Takie smutne (że aż nie potrafię się wysilić na wesołość, ale serio, serio - bardzo mnie poruszyło), takie wydaje się proste, a jednak mówi o trudnych sprawach, o trudnych uczuciach, no powiem Ci, że mózg mi się rozjebał. To tal nie. Cudownie opisane uczucia. I tak prawdziwie, nic tu nie jest naciągane, po prostu ludzkie emocje, bez upiększania.
    Opisywane są dwie różne osoby i świetne jest to, że naprawdę widać różnicę w osobowości (no i że to się jeszcze pokrywa z osobowościami, które stworzyła Córka Plutona, a trudno jest pisać w "czyimś punkcie myślenia" XD), a co tak rzadko zdarza się na polskich blogach i opkach xD
    Jej, jestem pod wrażeniem!
    Serio, serio :D

    Pozdrawiam, fajnie by było jeszcze kiedyś coś Twojego przeczytać :)
    Sajdi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasunęło mi się jeszcze pytanie, czy koleżanka taka wrażliwa z natury, czy taki dobry warsztat ma? XDD

      Usuń
    2. Stwierdziłam, że odpiszę w końcu o mnie mowa :) Ludzie mi mówią, że jestem wrażliwa, więc na pewno ma to jakiś wpływ na moje prace, a co do warsztatu to nie wiem czy jakiś mam :D Piszę bo sprawia mi to przyjemność, a ponadto wiem że mogę w ten sposób sprawić przyjemność innym. Cieszę się że podoba Ci się moja twórczość, cenię twoje zdanie, twój komentarz dodał mi kopa weny i mogę Ci powiedzieć, ze z pewnością będziesz jeszcze miała okazję przeczytać coś mojego. Dziękuję za Koma :3


      ~Akarisu(Córka Hermesa)

      Usuń
    3. Nawet Twój sposób "mówienia" w komentarzach jest bardzo dojrzały :) . To naprawdę fajne, że piszesz bo lubisz, bo to wychodzi wtedy naturalnie :D. Jeżeli chodzi o mnie, to opowiadanie sprawiło mi dużą przyjemność! No mówię, aż mnie zatkało (a rzadko mi się to zdarza xD) I cieszę się, że mój komentarz w jakiś sposób Cię podbudował :D W końcu po to te komenty są, nie? :D No, no i czekam z niecierpliwością przeczytać coś od Ciebie!

      Usuń
  3. Ło luju!
    Powiem ci tak: Twoje opowiadanie to moje pierwsze yaoi. Na początku podchodziłam do tego sceptycznie, a teraz boję się zostawiać odblokowany telefon żeby nikt nie zobaczył historii przeglądania.Uzależniłam się!
    Wiem, że to nie twój o-s, ale bardzo mi się podoba. Przekaż koleżance pozdrowienia.
    Niedość, że yaoi to jeszcze kazirodcze xD Kocham ten parring!
    "Ściskał ją tak mocno, że jej kolce przebiły cienką skórę chłopaka, a jego krew zabarwiła lekko jej płatki." Ło! Mój klimat
    "Z jednej strony szkarłatny w idealny sposób łączący się z wnikającą w niego krwią, zaś z drugiej czarny niczym otchłań. Był piękny, to fakt. Ale zwyczajny. Nat nie takie rzeczy widział w życiu." Takie trochę demoniczne. Świetnie przedstawienie <3
    Ech... miało być długo, ale wyszło jak wyszło.
    No to weny dla ciebie i dla twojej koleżanki. Jakby założyła bloga to bym czytała <3
    Mam nadzieję, że na tym blogu pojawią się jeszcze o-sy o tej tematyce. Proszę cię! Powróć do Percico przynajmniej w o-sach.
    No to czekam na co kolwiek, byle by było napisane <3
    Jeszcze raz weny <3
    Jeśli was to w jaki kolwiek sposó interesuje to zapraszam do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę owa koleżanka. Cieszę się że podoba Ci się mój os i dzięki bardzo za wenę :3 A bloga założę... kiedyś :)


      ~Akarisu(Córka Hermesa)

      Usuń
    2. Świetny jest! Proszę cię! Załóż bloga! Nie mam co czytać :c

      Usuń
    3. Jeszcze raz dzięki :) Zamierzam założyć ;)


      ~Akarisu(Córka Hermesa)

      Usuń
  4. powiedz jej ze ma talent i powinna sama napisac jakis blog bo czegos takiego nie mozna zmarnowac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mnie mowa, więc piszę... Mam talent?... no nie wiem, po prostu pisanie sprawia mi przyjemność. A bloga założę, za jakiś czas :3

      ~Akarisu(Córka Hermesa)

      Usuń
  5. " Delikatny, kruchy. Jego jedyną ochronę stanowiło już tylko kilka mikrych kolców."
    *buforuje*
    Małego Księcia wyczuwam.

    "-Ona jest do podobna do nas. Czerwień i czerń. Siła i słabość. Ty i ja. Nat dopełniamy się . "
    Ty i ja. Siła i słabość.
    Disuje go mocniej niż ja na polskim.. XD

    "-Tak braciszku, może i jest trochę dziwna. Jest jak zagadka. Ty jesteś zagadką dla mnie, ja jestem zagadką dla Ciebie. Dopóki ona będzie żyła, my będziemy się wspierać."
    Pierwsze 3 zdania bardzo do mnie przemawiają.
    "A róża zwiędła na następny dzień bo Oscar jej nie podlał i koniec był braterskiej miłości."?? xD

    "Bo gdy tylko zostajemy sami, wszystko do nas wraca. "
    A wiesz co jeszcze boli?
    Takie szczere teksty.

    "Oscar usłyszawszy dziwne odgłosy, wbiegł z pokoju i spytał z lekka zaniepokojony:"
    Głosy przeczytałam.. xD

    "Bo przecież nie ma w tym Twojej winy. Mój stan. Mój żal. Moja rozpacz…"
    Aż mi się ta piosenka przypomniała:
    "Mój gniew, mój strach, moja siła
    Moja krew, mój miecz, mój czas moja chwila
    Mój kres, mój blask, mój cień, moja wina
    Sezon Burz właśnie się rozpoczyna."
    Takie tam jutuby. XD

    "ja, ty i twój wąż u boku."
    Oj tam. Zawsze coś a raczej ktoś. xD Trzeba się cieszyć! *powiedziało mała samotna dziewczyna z porozcinanymi nadgarstakami*

    No i komentarz ogólny:

    JHDHFISGFSDGDFGSDGF *OOO*

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu uprzedzam: komentarz pisany tak, żeby był, bo chwilowo pomysłów ni mam...

    Ten os jest zajebisty *.* serio, pomimo, że o parringu, który średnio shippuję... ale naprawdę, bardzo mi się podoba... *.*

    tak troszeczkę się przypierdzielę do interpunkcji, bo w niektórych miejscach przecinki byłyby konieczne... #takbardzohejtującaAlicja xD

    Awww... emocje tutaj są boskie *.*

    Btw, ostatnio uwielbiam narrację trzecioosobową, dlatego jeszcze bardziej mi się ten os przez to spodobał *O*

    Wszystkie te emocje takie autentyczne... bez jakiegoś naciągania czy coś... dlatego właśnie tak dobrze się to czyta... bo nie jest ten os jakiś pisany na siłę i widać, że wszystko prosto z serducha ;D

    No to wiesz... ja nie mogę się ostatnio wysłowić w komentarzach, także mówiłam, że będzie krótki, ale to szczegół... (ostatnio często nadużywam słowa "szczegół"... ale to szczegół xD)

    Także...
    Weny, weny, weny, parringów, pomysłów, sprzyjających internetów i w ogóle wszystkiego... i pisz nadal, bo naprawdę świetnie ci idzie *^*

    OdpowiedzUsuń