niedziela, 7 czerwca 2015

ZAKOŃCZENIE + PROLOG CZ. III

ZAKOŃCZENIE


Ψ PERCY Ψ


To już minął cały tydzień od tego ataku i powiem tak… sam obóz nie ucierpiał, ale obozowicze…
Sporo zginęło. Shalott, Rafael, Connor, Toby, Roxanna… i wielu, wielu innych. Samych dzieci Apolla z garstki, została tylko trójka. Dzieci Hermesa miały żałobę po Connorze, zaś dzieci Aresa straciwszy dwójkę również nie miały zamiaru się cieszyć.

Najmniej oberwał domek Afrodyty, tam zginęła tylko Roxanna. Chociaż Piper najwyraźniej była przybita, w końcu śmierć to śmierć.

A co do mnie? Cóż… Nico nie uciekł z obozu, został na szczęście i nic mu nie było. Po za tym, że sporo teraz spędzał czasu z siostrą, a ze mną? Cóż raz po raz się odezwał, ale później natychmiast odwracał wzrok, ale w głębi duszy liczyłem, że w końcu się odezwie, przecież… przecież już nie był taki obrażony.

-Cześć Percy – przywitała się ze mną moja siostra.
-Hej Jas.

Jasmine była z jakiegoś powodu ostatnio zadowolona, oczywiście zadowolona na tyle, że uśmiechała się raz po raz… ale podczas ataku zginęła jej przyjaciółka, nie była w stanie śmiać się, ale raz na jakiś czas pozwalała sobie na uśmiech.

Poprawiła swoją obozową koszulkę, której dekolt nieco poszedł na prawo i po chwili powiedziała:
-Nico był u nas w domku.

Moje serce lekko się poruszyło. Może nie powinno aż tak reagować, ale jednak każda wzmianka o Nico sprawiała, że lekko się poruszało, w końcu… ciągle liczę na to, że mu przeszło, że wreszcie znowu będziemy razem.

-Co chciał? – Spytałem.

Uśmiechnęła się lekko.

-Porozmawiać – puściła mi oczko – Ale nie ze mną – dodała smutnie – Przecież jestem dziewczyną.

Pokręciła głową i zaczęła wymachiwać łyżką pełną płatków z mlekiem.

Zerknąłem wtedy na stół Hadesa. Był Nico… rozmawiał tak jak ja teraz z Jasmine, tak on rozmawiał z Lauren. Lauren nie wyglądała na specjalnie smutną z powodu straty dziewczyny… ale jednak w jej oczach nie było już tej radości jaką obdarowywała za każdym razem gdy odwracała wzrok od stołu Apolla.
Też tam mechanicznie spojrzałem i natychmiast pożałowałem tego.

Trójka dzieci Apolla… zbyt idealnie pięknych, opalonych i zwykle obdarowujących wszystkich zbyt idealnie białym i zadziornym uśmiechem, siedziała teraz bardzo blisko siebie, nie rozmawiając, nie rozglądając się wesoło dookoła, tylko siedząc i nawet nie jedząc, a gapiąc się bezmyślnie w talerz z jedzeniem.
Nawet Steven nie miał zbytniego nastroju do pocieszania. Nawet nie miał za uchem wsuniętego długopisu jak zwykle miał w zwyczaju, gdyż wena na pisanie nachodziła go dosyć często w mało sprzyjających warunkach.

Odwróciłem od tego widoku wzrok i ponownie spojrzałem na Nica i okazało się, że nasze spojrzenia się spotkały. Serce zaczęło walić jak młotem o klatkę piersiową. A Nico… Nico obdarował mnie ponurym uśmiechem i wskazał na swój zegarek na ręce, mówiąc tym samym „Porozmawiamy później”… Cały Nico.

No i tak to by się przedstawiało, rzymian już nie było, wrócili do obozu. A my spróbowaliśmy skontaktować się z bogami… niestety bezskutecznie.

No i wydawałoby się, że to z tych ciekawszych rzeczy byłoby na tyle gdyby nie to, że nagle pojawiła się Rachel, uniosła się do góry, a kiedy otoczyła ją zielona mgła, wiedzieliśmy, że będzie kolejna przepowiednia:

Dom herosów ogień pożera
Bogowie nie potrzebują już bohatera.
Odbudować co utracone nie sposób
Zbyt wiele zginęło i zginie tu osób.
Bogowie obrócą się przeciwko herosom
Niewiele poradzi sobie z zaistniałą grozą.
Jeden z pozoru łagodny heros
Obróci los śmiałkom wielu.
Wszystko się skończy tam gdzie zaczęło
Ostateczną walkę zakończy to co rozpoczęło.

A kiedy ostatnie słowa potoczyły się echem Rachel opadła, ale zanim ktokolwiek jej pomógł wszyscy spojrzeli na siebie z przerażeniem.

Ogień? Obrócenie się bogów przeciwko herosom? Ostateczna walka? Zaraz… co?!

-Ktoś czyha na bezpieczeństwo obozu! – Ryknęła jakaś dziewczyna od Afrodyty.
-Trafne spostrzeżenie – wycedził Jack nie kryjąc sarkazmu.

I nagle wszyscy spojrzeli na Leo.

-No co? – Leo jakby nigdy nic żuł tosta.
-Leo… ty i ogień! – Warknęła nagle Piper.
-No co? – Powtórzył i nagle do niego dotarło – No bez jaj! Serio myślicie, że mógłbym po prostu wzniecić ogień? Po co? Rozumiem podpalić szkołę, ale obóz? Mi tu jest dobrze – wyszczerzył zęby.

Pokręciłem głową. Wszyscy wiemy jak łatwo zdenerwować Leo, prawda?

-Musimy sprawdzić czy na obozie nie ma nikogo podejrzanego – zaproponował jakiś syn Ateny.

Wtedy w pawilonie pojawił się Matt. I tak jakby powstrzymałem się przed rzuceniem komentarza, że daleko szukać nie musimy.

Chłopak uśmiechnął się i rzucił niektórym dziewczynom spojrzenie… moja siostra tylko westchnęła i spojrzała na niego maślanymi oczami… to moja siostra ale miałem ochotę zdzielić ją po głowie… no przecież jak może się on komuś podobać? Znaczy dobra wiem jak, ale to trochę bezsensu.

Matt podszedł do leżącej Rachel i położył jej dłoń na czole po czym powiedział:
-Zawsze macie takie optymistyczne przepowiednie? A może ruda ma zły dzień?

-Mógłbyś sobie darować, śmiertelniku – warknął syn Aresa.
-A ty jesteś bogiem, nie? – Matt pokręcił głową – I pomyśleć, że wam pomagam. Dobra! Koniec dobrego.
Matt usiadł na krawędzi stołu Afrodyty i uśmiechnął się szeroko.
-Zrobiłem swoje, nie? Dupy wam uratowałem? Uratowałem. To co powiecie, żebym się pożegnał?

Nikt nic nie powiedział, więc Matt kontynuował:
-Tak więc się żegnam – zaśmiał się jak wariat – Ten obóz jest spoko, ale nie mam pojęcia jak poradził sobie ojczym bez dwudziestu puszek piwa – pokręcił głową - Hasta la Vista, frajeros!

Wstał, skłonił się i jakby nigdy nic podśpiewując jakąś piosenkę w nieznanym mi języku poszedł sobie.
Oczywiście wszyscy pożegnali go wzrokiem pod tytułem „Co brałeś?”.

Ψ Ψ Ψ


Pomimo tego, że dawno wszyscy powinni już spać, ja postanowiłem siedzieć sobie pod drzewem w lesie… nie zaraz jakoś daleko od obozu po prostu.

Rozmawiałem z Nico. Przeprosiłem. On przeprosił mnie. Wszystko zdawało się być po staremu. Chyba wróciliśmy do siebie… chyba, bo o tym mowy nie było, ale mam taką nadzieję.
Dlatego teraz postanowiłem posiedzieć pod drzewem i nacieszyć się chwilą aczkolwiek… aczkolwiek i tym razem coś… a raczej ktoś mi przeszkodził.

Topaz. Stanął nade mną, poprawił swoją opaskę, która zakrywała to.. mh… to miejsce gdzie powinno być oko, po czym uśmiechnął się jak wariat. Jego zdrowe oko zwęziło się jak u kota.

-Co jest Topaz? – Spytałem.
-Zabiłem – wyszeptał jakby nieswoim głosem.

Zmarszczyłem czoło.

-Co?! O czym ty mówisz? – Zerwałem się na nogi.
-Zabiłem ich wszystkich… zabiłem – wybuchnął śmiechem i najbliżej stojące drzewo zapaliło się żywym ogniem, odskoczyłem natychmiast.

Topaz kręcił się w kółko jak szaleniec i coraz to więcej drzew zapalało się ogniem którego nie byłem w stanie ugasić nawet przy pomocy najbliższego strumienia.

-TOPAZ! – Ryknąłem.
-Zabiłem ich – powtarzał w kółko – Wszystkich. Wszystkich… WSZYSTKICH! – Ryknął i nagle zauważyłem coś co praktycznie zbiło mnie z nóg.

Cały obóz… cały obóz stał w ogniu.

-Jak za dawnych lat – szeptał opętańczo syn Eris – wszystko płonie… płonie… PŁONIE!

Miałem zamiar odrąbać Topazowi głowę, ale teraz przez głowę przeszła mi inna myśl… Nico… Jasmine…
Pognałem w kierunku domku Hadesa, zostawiając daleko za sobą opętańczy chichot Topaza.

Ψ Ψ Ψ


Domek Hadesa był praktycznie w całości strawiony przez ogień.

 Słyszałem krzyki obozowiczów, niektórym udało się wydostać z płonącej pułapki i tera biegli w kierunku wyjścia z obozu, a ja stałem patrząc jak ogień pochłania drzwi trzynastki uniemożliwiając wejście… cały dom płoną. Cały. I wydostawała się z niego martwa cisza… całkiem martwa.

-Percy – ktoś złapał mnie za ramię – Jeśli się nie pośpieszymy… wyjście zostanie odgrodzone przez ogień – Lauren… ona żyje… czemu tylko ona?
-Muszę wydostać Nico! – Ryknąłem, ale Lauren pociągnęła mnie za ramię.
-Za późno! – Ryknęła.
-NIE! Tam jest Nico! – Chciałem się wyrwać, ale Lauren już ciągnęła mnie z całej siły ku wyjściu z obozu.
-Nie pomożesz mu jak sam zginiesz! – Ryknęła – Masz żyć, kretynie!

Ψ Ψ Ψ


Daleko od obozu na wzgórzu staliśmy my. Wszyscy herosi którzy ocaleli. Mało. Bardzo mało.
Moja siostra wtulała się we mnie, a ja gładziłem ją po włosach, nie zdolny nawet samemu płakać. Nie było Nica. Nigdzie.

Objąłem wzrokiem obozowiczów. Topaza też nie było… zamorduję go… przysięgam na Styks, że go zamorduję…

-Gdzie jest Jack? – Warknęła Vi, która zdawała się być rozbawiona faktem, że właśnie płoną nasz dom… dom…

Syna Hermesa nigdzie również nie było widać.

Jasona też nie było. Oscara. Sibi’ego. Stevena.

-Musimy stąd odejść – wyszeptał jeden z najmłodszych synów Ateny – Potwory nas wywęszą… jest nas wystarczająco dużo, żeby nas wywęszyły…
-I co potem? – Warknęła Jasmine.

Syn Ateny pokręcił głową.

-Gdzie mamy się udać? – Jasmine oderwała się ode mnie – Do rzymian?

Wiele osób wyraziło sprzeciw. Więc nie do rzymian…

I wtedy nadbiegł Oscar… przynajmniej on żyje, był bez okularów, włosy miał w kompletnym nieładzie, a na sobie jedynie jeansowe spodnie, pokręcił głową i warknął:
-Bogowie nie są już nam w najmniejszym stopniu przychylni – westchnął ciężko – A jeśli chcemy przeżyć musimy się rozdzielić… albo dołączyć do jakiejś grupy herosów.

-Widziałeś Jack’a?! – Warknęła nagle Piper.

Oscar spojrzał na nią z zaskoczeniem i pokręcił głową.
-A Sibi’ego?! – Tym razem odezwał się syn Ateny – Jasona?!
-Steven’a?! – Travis miał chyba najbardziej przerażony głos.

I było jeszcze wiele wymienionych imion… Wiele… a Oscar odpowiedział tylko krótko:
-Jack pomagał Steven’owi ponieść ciało Jasona. Przyjdą, ale jeszcze chwila.

Piper załkała głośno i opadła na kolana, ja zaś z ponurą miną wymieniłem spojrzenia z Oscarem. Mamy się rozdzielić? Nie wiem… może…. Ale to koniec… co teraz?

Mój ukochany dom spłoną razem z osobą którą najbardziej kocham.

-Zabiję go – wyszeptałem.

Jasmine spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

-Kogo?
-Topaza…
-Cze…
-On to zrobił – wycedziłem i nagle wzrok wszystkich był zwrócony na moją osobę – Topaz to zrobił.









PROLOG


Dom herosów ogień pożera
Bogowie nie potrzebują już bohatera.
Odbudować co utracone nie sposób
Zbyt wiele zginęło i zginie tu osób.
Bogowie obrócą się przeciwko herosom
Niewiele poradzi sobie z zaistniałą grozą.
Jeden z pozoru łagodny heros
Obróci los śmiałkom wielu.
Wszystko się skończy tam gdzie zaczęło
Ostateczną walkę zakończy to co rozpoczęło.

≈ ≈ ≈


No tak, tak, tak…

Kto gapi się półgodziny przed lustrem w swoje marne odbicie? No oczywiście, że ja! Która to jest? Yyy… ósma dwadzieścia… okej, dwadzieścia minut spóźnienia. Bo kto zabroni?!

Moje odbicie też nie wydawało się być zachwycone, mimo to, że odbijał się w lustrze mój uśmiech… to jest mój, że opalonego do granic możliwości chłopaka, o brązowych włosach, morskich oczach i twarzy pełnej piegów… no i ten krzywy nos, nie ma co idę podbijać świat!
Wybiegłem z pokoju nakładając przy okazji buty.

-Nie za wcześnie do szkoły? – Warknął na powitanie ojciec.

No bo tak to z nim jest… żadnego „cześć” czy „hej”, tylko delikatne zasugerowanie, że się spóźniłem.

-Zaspałem – skłamałem i wybiegłem z domu.

Dzisiaj był trzydziesty listopada… plucha jak już od końca wakacji. Okropieństwo, po prostu okropieństwo. Nie wiem jakim cudem jeszcze nie wypieprzyłem się na rowerze, ale pewnie nastąpi to dopiero na zimę, kiedy to będzie tak dużo lodu, że nawet i bez roweru będę się ślizgał…
Jak ja nienawidzę przyrody… przyrody, natury, roślin, zwierząt, ludzi i w ogóle wszystkiego nienawidzę.
Ale najbardziej nienawidzę szkoły. Zdecydowanie.

Przypiąłem rower do ogrodzenia i pognałem na złamanie karku do budy. Żyć nie umierać i tyle w temacie, nie zmieniłem butów bo po co?

Moja szkoła jest jedną z lepszych. Wiecie z niską średnią się tu nie utrzymasz, więc czy jestem geniuszem? Nie, po prostu mam bogatych rodziców.

Tak naprawdę jestem kiepski ze wszystkiego, oprócz wu-efu. Ale na wu-efie nigdy nie chce mi się ćwiczyć… aha no i jestem zbyt rozgadany, żebym umiał zachować długo oddech. Także, nie, nie i jeszcze raz nie, no nie przejdzie i koniec.

Wbiegłem do klasy od matmy.

Matmy uczyła nasza wychowawczyni, ruda, wredna (nie, nie myślmy stereotypowo) stara krowa. Nie cierpię kobiety.

-Panie Gotti kolejne…
-Tak kolejne spóźnienie. Przepraszam – i już miałem usiąść na swoim miejscu ale coś mi się nie spodobało.

Na krześle obok siedział jakiś chłopak. Również rudy, ale nie tak bardzo jak tamta krowa więc usunąłem możliwość pokrewieństwa. Blady jak trup z czerwonymi lekko świecącymi się oczami. Nos miał chyba złamany w jednym miejscu. I nie był ubrany w mundurek…

Spojrzałem na niego, a on obrzucił mnie chłodnym wzrokiem.

-Siadaj – warknęła krowa i posadziła mnie za kark obok rudzielca.

Spojrzałem na niego spode łba.

-Kim jesteś? Nie lubię siedzieć z kimś – wycedziłem przez zaciśnięte zęby podczas gdy krowa dyktowała temat lekcji.
-Luca – odpowiedział.
-Hę?
-Nazywam się Luca – odpowiedział poważnie i zaczął zapisywać coś w zeszycie.

No świetnie.

-Masz imię jak pies – burknąłem.

Olał mnie. Jeszcze lepiej.

Ktoś puknął mnie w plecy. Odwróciłem się do chłopaka siedzącego zaraz za mną.
Również blady, z czarnymi włosami i równie ciemnymi oczami i z okularami na nosie… kujon, wygląda jak kujon.

-Czego chcesz Oscar? – Warknąłem.
-Pochyl głowę jeśli nie piszesz – westchnął ciężko.
-A to czemu? – Wyszczerzyłem zęby.
-Chcę napisać polecenie.
-Życie… - wzruszyłem ramionami, ale wtedy rudy sprowadził moją głowę do poziomu blatu.
-Dzięki – odpowiedział ten kujon i zaczął pisać.

Tak więc… nazywam się Theo Gotti, chodzę do ostatniej klasy gimnazjum i od dzisiaj siedzę obok rudowłosego chłopaka imieniem Luca, który przyciska moją głowę do ławki, podczas gdy kujon siedzący za mną spokojnie przepisuje z tablicy.

Nienawidzę swojego życia… a to był dopiero początek.


***

Oke także... Oto obiecane wczoraj zakończenie oraz prolog III części... już rozumiecie o co mi chodziło z tym, że wszystko jest inaczej, prawda? x"D 

No także ten... zrozumiem jak wiele osób teraz przestanie to czytać, ale z góry mówię, że... cóż mam jeszcze sporo planów dotyczących tego co się tu będzie działo także...
Niedługo (kiedyś na pewno xD) pojawi się pierwszy rozdział III części a ja się tym razem z wami żegnam! 

22 komentarze:

  1. " Cóż raz po raz się odezwał, ale później natychmiast odwracał wzrok, ale w głębi duszy liczyłem, że w końcu się odezwie, przecież… przecież już nie był taki obrażony. "
    Foch to kurwa foch..

    "Nico obdarował mnie ponurym uśmiechem i wskazał na swój zegarek na ręce, mówiąc tym samym „Porozmawiamy później”… Cały Nico. "
    Percy? Wszystko okay? Zrozumiałeś szyfr? O ja pierdolę.. czo się tu dzieje.

    I nie wiem jak skomentować tego nowego typka.. ale wydaje się spoko XD
    Kurwa.. zbyt dużo komentarzy dzisiaj napisałam..
    Przepraszam, że ssie.. ale jest! XD
    I racja, inaczej, ale zapowiada się dobrze XD
    W każdym razie formułka (który raz to już dzisiaj piszę?):
    Weny.. no kurwa wiesz.. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yep!

      Może coś ćpał? XD

      No ja wjem xD

      Ciii... niewżne, wybaczę xD

      Dzięki za wenę xD

      Usuń
  2. Cześć czołem, przybywam z komentorzem!

    "Sporo zginęło. Shalott, Rafael, Connor, Toby, Roxanna… i wielu, wielu innych. " Jezu zabiłaś Connora! Biedny, biedny Travis!

    "Najmniej oberwał domek Afrodyty, tam zginęła tylko Roxanna. Chociaż Piper najwyraźniej była przybita, w końcu śmierć to śmierć." No tak, bo dzieci Afrodyty są tak baaaardzo waleczne xD

    A tak btw co z Vi? Bo ona chyba nie zginęła nigdzie, nie? :D

    "Cóż raz po raz się odezwał, ale później natychmiast odwracał wzrok, ale w głębi duszy liczyłem, że w końcu się odezwie, przecież… przecież już nie był taki obrażony." taaaaaaaaaaak jasne... jakbyś Nico nie znał xD

    "Poprawiła swoją obozową koszulkę, której dekolt nieco poszedł na prawo i po chwili powiedziała:
    -Nico był u nas w domku." Jas wyszły cycki xD. Tak wgl to pożądana wiadomość! Aż się boje xD


    "-Porozmawiać – puściła mi oczko – Ale nie ze mną – dodała smutnie – Przecież jestem dziewczyną.

    Pokręciła głową i zaczęła wymachiwać łyżką pełną płatków z mlekiem." Jass ma takie dziwne teksty i zwyczaje... xDD Ale lubiem ją xDD. W sumie jest moją siostrą... Dziedzictwo Posejdona musi dawać o sobie znać xD

    Biedne Apolliniątka :< Bardzo im współczuje... Biedni będą w klinice! Tylu rannych, a medyków raptem 3ech...

    "„Porozmawiamy później”… Cały Nico." *unosi brwi do góry* będzie happy end dla Percico? :D

    Jaka przepowiedni ;o Ciekawe co będzie, ciekawe... XD

    "-Ktoś czyha na bezpieczeństwo obozu! – Ryknęła jakaś dziewczyna od Afrodyty.
    -Trafne spostrzeżenie – wycedził Jack nie kryjąc sarkazmu." To by było takie nienormalne, gdyby herosom nic nie groziło xDD

    "-No co? – Leo jakby nigdy nic żuł tosta.
    -Leo… ty i ogień! – Warknęła nagle Piper.
    -No co? – Powtórzył i nagle do niego dotarło – No bez jaj! Serio myślicie, że mógłbym po prostu wzniecić ogień? Po co? Rozumiem podpalić szkołę, ale obóz? Mi tu jest dobrze – wyszczerzył zęby." nie ma na kogo zwalić, to zwalcie a Leło... Why not!

    "Wtedy w pawilonie pojawił się Matt. I tak jakby powstrzymałem się przed rzuceniem komentarza, że daleko szukać nie musimy." Percy ostatnio coś ma błyskotliwe komentarze xD

    "Znaczy dobra wiem jak, ale to trochę bezsensu." Percy dobrze wie xDDDD Śmiechałam xD

    Pożegnanie Matta... Cóż, widać czyim jest synem XD Brakowało mi tylko "Yo" XD

    OMG ;o Percussus... On przejął totalnie kontrole nad Topazem.. nie?

    ZABIŁAŚ NICO. TY TEŻ? KURWAAAAAA. NO WPADNE PRZEZ WAS W DEPRESJE...
    A MIAŁ BYĆ HAPPY END DLA PERCICO!

    "-Gdzie jest Jack? – Warknęła Vi, która zdawała się być rozbawiona faktem, że właśnie płoną nasz dom… dom…" O, to Vi żyje xD. CHOCIAŻ ONA.

    Ale. Jack. On żyje... prawda? PRAWDA? CP, POWIEDZ, ZE TEGO MI NIE ZROBIŁAŚ?!
    Przecież miała być Liga Ochrony Jacka i co?

    "-Jack pomagał Steven’owi ponieść ciało Jasona. Przyjdą, ale jeszcze chwila." Oh. Żyje. Uf. Kamień z serca. Ale.. Jason ;o O.o

    Co do prologu.. wybacz, że do niego nie dodam cytatów. Tak ze względu na formę i długość. Chociaż bardzo mi się podoba. Widze, że szykuje się u Ciebie jakas noa Era xD. W sumie u Lifiyath też xDD
    Ale fajnie ^^
    No i generalnie zakończenie i prolog zajebiste ;o.
    W sumie... ja nigdy nie mam nic innego do powiedzenia na temat Twoich rozdziałów xD
    Jedyne co to:

    "Tak więc… nazywam się Theo Gotti, chodzę do ostatniej klasy gimnazjum i od dzisiaj siedzę obok rudowłosego chłopaka imieniem Luca, który przyciska moją głowę do ławki, podczas gdy kujon siedzący za mną spokojnie przepisuje z tablicy." - Nienormalna ta szkoła xDDDD

    Chce Nica spowrotem! Powiedz mi, że on jednak gdzies żyje... :<

    No i koncówka...
    Życze weny, weny, weny, weny, weny, weny, weny i jeszcze raz weny!
    Żeby ta seria była równie dobra jak poprzednia *.*

    A ja wracam do swojego rozdziału xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo!

      No ja musiałam ;-;

      Oczywiście! XD

      Ni zginęła. Co ty Vi by zginęła? XD

      No dokładnie xD

      No nie jej wina x"D Jest moc!

      No bo Jas taka nie całkiem normalna, ale w pozytywnym sensie x"D

      No bogowie nie lubią dzieci Apolla ;^;

      Ni w kija X"D

      Przepowiednia jest optymistyczna w uj xD

      No dokładnie x3

      No właśnie! Bo czemu nie?

      Wiesz... dorósł xD

      No dokładnie, jaki ojciec taki syn i kij! No już nie aż tak xD

      Yeep

      *chowa się do szafy* sorry... ;-;

      Nah... no Sibi mówił, że Jack będzie niósł trupa ;_;

      rozumiem, rozumiem xD Ale się cieszę ^^ Cóż... może nie zjebię xD Ja wiem xD

      Cieszę się i dziękuję ^^
      Oj tam xD

      Prawda? Zamknąć ją!

      Ja muszę milczeć x3

      Dziękuję za tyle weny ^^ I mam nadzieję, że podołam xD
      Dzięki za koma!

      Usuń
  3. Więcej Percico \QwQ/ I więcej seksów XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mh... cóż... Percico... no Percico... się zobaczy co to z Percico będzie xD
      Seksy będą xD

      Usuń
  4. Dobra. Kiedyś to skomentuję z cytatami.
    Topaz! Ty stara jebana kurwo! Zetrę cię na proch ty frajerze pierdolony!
    Powinnam być smutna, a cieszę mordę. Miałam już nadzieję, że Percy i Nico wrócą do siebie, a tu bach! Nico spłonął w płomieniach.
    Ale wiedziałam, że ta stara kurwa coś spierdoli. Wiedziałam to od początku...
    To teraz do prologu.
    Chcesz szczerości? Proszę:
    Nie podoba mi się ten prolog. Ni chuja.
    Gościa też nie lubię. Ani jednego, ani drugiego. Chociaż... Oscar wydaje się spoko.
    No, ale i tak nie podoba mi się ten prolog, ale będę czytać. Zobaczymy co z tego wyniknie.
    No to zdrowia, szczęścia, słodyczy i weeeny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. X"D Okeeee

      No to do Percussusa prędzej, Topaz ni piroman xD
      No bo trzeba coś w III części kminić xD

      No co zrobisz? Nic nie zrobisz!

      No kurwa wreszcie! WREEEEEEEEEEEEEEEEEESZCIE! Kurwa! Mogę cię przytulić? Mogę? *szczenięce oczka* wreszcie ktoś powiedział coś szczerego *O* No wreszcie! *tańczy w kółko* Wiesz jak mnie wkurwia jak widzę, że się nie podoba a pierdolą, że się podoba z grzeczności? *kręci głową*

      Tak czy inaczej dzięki za koma, zdrowie, szczęście, słodycze i za wenę x3

      Usuń
    2. Nie. Nie możesz. Nie lubię.
      No co? Powiedziałam co myślę. Było więcej rozdziałów co mi się za chuja nie podobały i kilka razy przerywałam czytanie, ale nie są skomentowane.
      Ja nie jestem grzeczna. Jestem chamska i opryskliwa. Taka ze mnie szczera suka.
      A proszę, proszę. Widzę, że cię uszczęśliwiłam xd

      Usuń
    3. No też można xD Szczerze to ja tyż nie lubię, ale blogowa rodzinka taka jest *kręci głową*

      No normalna osoba! Boziu! Czemu nie dajesz jeszcze z dwóch normalnych osób, ni więcej bo w deprechę popadnę, ale dwie? Q.Q No tak boziu taki jest... ta... jest xD

      No tak! Ale teraz idę zaiwaniać robić tą pierdoloną prezentację xD

      Usuń
    4. A to ja pierdolonego średniowiecza muszę się uczyć -,-

      Usuń
    5. A ja renesans... nudne w uj x"D

      Usuń
    6. Powiedziałabym, że wam dziewczyny współczuje... no ale... jednak nie xD. Przecie to są fajne tematy xD

      Usuń
    7. Ogólnie ja kocham historię, ale tylko ogólnie. Renesans jeszcze spoko, ale ci wszyscy królowie...

      Usuń
    8. W renesansie też byli królowie! Zygmunt Stary i Zygmunt August xDDD.
      Ale fakt faktem, monarchia w średniowieczu była dużo bardziej pojebana XDD

      Usuń
    9. Pojebana? *puka się czoło* Popierdolona dokładnie!

      Usuń
    10. Hehe, rozbicie dzielnicowe <3 Tak bardzo pojebane :D

      Usuń
    11. Haha tak xD Ale i tak mam pięć z hisrorii xD

      Usuń
  5. Oto i komentarz! xDDD

    Zajebiste zakończenie! Percussus taki rebel! Wow! xD No i prolog tyż zajebisty! *OOOOOO*

    "Sporo zginęło. Shalott, Rafael, Connor, Toby, Roxanna… i wielu, wielu innych." to ten... wpierdol będzie za... *myśli* no Connor'a na pewno... i za Rafaela i Roxannę... ^^

    "Najmniej oberwał domek Afrodyty, tam zginęła tylko Roxanna." a niech się pierdolą, ja liczyłam, że będzie z nią jeszcze jakiś wątek ;---;

    "ale podczas ataku zginęła jej przyjaciółka, nie była w stanie śmiać się, ale raz na jakiś czas pozwalała sobie na uśmiech." no i ten... szkoda mi Jas... serio ;---;

    "Nawet Steven nie miał zbytniego nastroju do pocieszania. Nawet nie miał za uchem wsuniętego długopisu jak zwykle miał w zwyczaju, gdyż wena na pisanie nachodziła go dosyć często w mało sprzyjających warunkach." biedny Steven ;---;

    "A Nico… Nico obdarował mnie ponurym uśmiechem i wskazał na swój zegarek na ręce, mówiąc tym samym „Porozmawiamy później”… Cały Nico." wow, Nico ma zegarek... szasta hajsem xDDD

    "No i tak to by się przedstawiało, rzymian już nie było, wrócili do obozu." no ale... Jacktavian *^*

    "Trafne spostrzeżenie – wycedził Jack nie kryjąc sarkazmu." zaraz... kim jesteś człowieku i co zrobiłeś z moim bratem? w tym zdaniu brakuje słowa "kurwa" *^*

    "Wtedy w pawilonie pojawił się Matt. I tak jakby powstrzymałem się przed rzuceniem komentarza, że daleko szukać nie musimy." a czy Percy to chce może wpierdol? xD

    "Chłopak uśmiechnął się i rzucił niektórym dziewczynom spojrzenie… moja siostra tylko westchnęła i spojrzała na niego maślanymi oczami…" o nie! Matt to moja dziwka! nie podzielę się! nie i już *^*

    "Mógłbyś sobie darować, śmiertelniku – warknął syn Aresa." taka pogarda dla śmiertelników xD

    "Zrobiłem swoje, nie? Dupy wam uratowałem? Uratowałem. To co powiecie, żebym się pożegnał?" nie! zostań! *^*

    "Hasta la Vista, frajeros!" zobaczysz, powiem to na zakończeniu roku szkolnego *^* xDDD

    "-Co jest Topaz? – Spytałem.
    -Zabiłem – wyszeptał jakby nieswoim głosem."
    Rozmowy w toku xDD

    "Zabiłem ich – powtarzał w kółko – Wszystkich. Wszystkich… WSZYSTKICH!" czy mi się wydaje, czy Percussus by się dogadał z Elyrią? xD

    "Jak za dawnych lat – szeptał opętańczo syn Eris – wszystko płonie… płonie… PŁONIE!" AND WE GONNA LET IT BURN, BURN, BURN!

    "Objąłem wzrokiem obozowiczów. Topaza też nie było… zamorduję go… przysięgam na Styks, że go zamorduję…" nie wolno przysięgać... lepiej ni, po prostu ni...

    "Gdzie mamy się udać? – Jasmine oderwała się ode mnie – Do rzymian?" w sumie waj not?

    "Wiele osób wyraziło sprzeciw. Więc nie do rzymian…" błagam, nie mów tylko, ze część pójdzie do Excidium...

    "Steven’a?! – Travis miał chyba najbardziej przerażony głos." brat... nie dramatyzuj... no przecież Anna nie pozwoli zabić Steven'a, MAM RACJĘ?

    "Kto gapi się półgodziny przed lustrem w swoje marne odbicie?" ja tak potrafię! xD
    *cdn*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *cd*
      "no i ten krzywy nos, nie ma co idę podbijać świat!" haha, lubię gościa! bo grunt to dystans do siebie xDDD

      "Jak ja nienawidzę przyrody… przyrody, natury, roślin, zwierząt, ludzi i w ogóle wszystkiego nienawidzę." pjona! to je mój człek! już go chcem! XDDD

      "Żyć nie umierać i tyle w temacie, nie zmieniłem butów bo po co?" to w szkole się zmienia buty? O_o ano tak... w zimę w sumie tak... czasem... ja do połowy grudnia chodziłam w butach sportowych xDD

      "-Nazywam się Luca – odpowiedział poważnie i zaczął zapisywać coś w zeszycie.

      No świetnie.

      -Masz imię jak pies – burknąłem."
      Czytałaś może "Mroczne Serce"? bo tam był chłopak Luka i on był wilkołakiem xDDD

      "Tak więc… nazywam się Theo Gotti" Theo! jak ja kocham to imię! kojarzy mi się z taką zajebistą książką... gdzie w sumie Theo to był taki trochu drań, bo się uczepił jednej dziewczyny i nie chciał dać szansy innej, no ale... xDDD

      No i w ogóle... dobra, wiem, kom zjebany i krótki, no ale musisz mi to wybaczyć... ;--;

      Dobra, pozdrawiam, życzę weny i czekam na nexty i w ogóle, ciekawie się zapowiada *O*

      Usuń
  6. "Shalott, Rafael, Connor, Toby, Roxanna… "
    Toby.. Zabiłaś mojego ulubionego pegaza?! XD
    "-No co? – Leo jakby nigdy nic żuł tosta.
    -Leo… ty i ogień! – Warknęła nagle Piper.
    -No co? "
    Zanim mu wpierdolicie dajcie zjeść człekowi.. XD
    "-Zabiłem ich – powtarzał w kółko – Wszystkich. Wszystkich… WSZYSTKICH!"
    Ogranicz animu Topcio bo się jak Erę zachowujesz.

    OdpowiedzUsuń