Dedykuję rozdział Nyksiątku, za zrobienie mi szablonu (w kij bardzo xD) i za to, że mnie wspierasz w pisaniu (i nie tylko). Ogólnie jesteś boska! Kobieto jesteś jak Apollo, boska! No i co tu by jeszcze... Aha... dziękuję Ci za wszystko!
Rozdział
IV. Uznanie podczas kłótni
~~ΨPERCYΨ~~
Szczerze
powiedziawszy stałem jak sparaliżowany… Te oczy mnie przerażały,
świeciły się w ciemnościach jak u jakiegoś kota, zaś samej ich
właścicielki nie widziałem, ale po chwili kiedy jednak dziewczyna
nie wbiła mi żadnego sztyletu w serce wydukałem:
-Kto
ma nas usłyszeć? Wszyscy śpią…
-Sza!
– Syknęła – Zaprowadź mnie gdzieś gdzie możemy porozmawiać,
to jest ważne.
-Nie
znam cię – wycedziłem.
Poczułem
jak lodowata dłoń ściska moją i dziewczyna pociągnęła mnie
przed siebie, po czym zatrzymała się przy trójce. Wtedy dzięki
temu, że przy drzwiach miałem lampę, mogłem przyjrzeć się tej
dziewczynie. Była bardzo niska, niższa chyba nawet od Lauren, ale
była szczupła. Twarz miała wyniosłą i tylko dzięki niej
stwierdziłem, że może mieć koło szesnastu lat. Miała krótkie,
lekko falowane rude włosy, a kocie oczy były koloru kobaltowego (o
ile dobrze rozróżniam kolory).
-Nazywam
się Alice – warknęła – Teraz mnie znasz.
-Co
tutaj robisz? – Spytałem.
Alice
przewróciła oczami.
-No
przecież to obóz dla herosów, nie? Postanowiłam się zapisać, a
biorąc pod uwagę fakt, że gonił mnie jeszcze przed chwilą jakiś
chłopak i próbował strzelić mi strzałę między oczy, cieszę
się, że jednak udało mi się tutaj trafić.
-Yyy…
- Zawiesiłem się na chwilkę – Zaraz, kto cię gonił?
Alice
złożyła ręce na piersi i wydęła lekko usta.
-Skąd
mam wiedzieć? Gonił mnie już od godziny, może dłużej… Nie
wiem, nie jestem córką Chronosa by to wiedzieć – warknęła.
-A
czyją jesteś? – Wymknęło mi się.
Dziewczyna
zmarszczyła czoło… No tak nie pomyślałem, przecież dopiero co
przybyła niby skąd ma wiedzieć? A kiedy chciałem już ją
przeprosić dziewczyna odparła:
-Jestem
córką Nyks. Miło mi synu Posejdona – wyszczerzyła zęby – Coś
taki zdziwiony? Wyglądasz jak Posejdon i pachniesz morzem, raczej
dziecko Hypnosa tak nie wygląda.
Opuściłem
wzrok, fajnie…
-Skąd
wiesz od kogo jesteś?
-To
tajemnica – wycedziła przez zęby – Zaprowadzisz mnie do
dyrektora?
-Eee…
Jest jeszcze późno.
-Wcześnie
– odparła – jest trzecia rano, jest wcześnie.
Wzruszyłem
ramionami.
-No
i pewnie nie będzie zadowolony z tego powodu.
-To
poczekam – westchnęła.
-Nie
jesteś zmęczona?
-Nie,
nie jestem, ale jak ty jesteś to idź spać.
W
sumie chciałem już się pożegnać i wrócić do łóżka, ale…
Kurde, przecież ja jej nie znam! A jeśli to wróg? Przedstawiła
się, no i świetnie tylko może ma w planach coś nabroić.
Zaprzeczyłem
i usiadłem na schodkach domku trzeciego, dziewczyna tylko krążyła
w kółko. Mieliśmy szczęście, że harpie sprzątające już jakiś
czas temu zrobiły obchód, bo mielibyśmy przerąbane.
Alice
raz po raz zerkała zza domek trzeci, jakby sprawdzała czy kogoś
tam nie ma, ale za każdym razem okazywało się, że jej podejrzenia
były tylko podejrzeniami.
Rozmawiałem
z nią w między czasie, ale jedyne czego zdołałem się o niej
dowiedzieć, to, to, że ma szesnaście lat, próbowała dostać się
do obozu razem z jakąś córką Hermesa oraz synem Hekate, ale ta
pierwsza zginęła a drugi uciekł kiedy zaatakowały ich cyklopy, a
Alice sama dotarła do obozu…
Strasznie
się dłużyły minuty, ale w końcu po naprawdę wiekach chyba,
udaliśmy się do Wielkiego Domu, Pan D. wyglądał za okno, a
Chejrona nie widziałem… no cóż, trzeba przez to przebrnąć.
-Dzień
dobry Panie D. – przywitałem się najmniej wymuszonym tonem na
jaki mnie było stać.
Pan
D. westchnął ciężko, spojrzał na mnie, później na Alice, po
czym wzruszył ramionami i sięgnął po puszkę coca-coli stojącą
na biurku dopiero wtedy odparł:
-Znowu
ktoś się przypałętał? Wy herosi to istna plaga – Pan D.
przewrócił oczami.
-Tak
– warknąłem – Ona jest nowa, jest córką Nyks i…
-I
umiem mówić – warknęła – nazywam się Alice, a pan rozumiem
jest Dionizosem oraz dyrektorem tego obozu?
-Przymusowym dyrektorem
tego obozu – poprawił rozdrażnionym tonem Pan D. – Więc
Amelie…
-Alice
– poprawiła rudowłosa.
-Nieważne
– Pan D. pokręcił głową – więc skoro wiesz kim jest twój
rodzic, to co tu robisz? Czekasz aż cię zamienię w winorośl?
Uwierz mi bardzo byłoby to zabawne.
-A
mi się tak nie wydaje – warknęła – Tak więc
chciałam, aby nikt mnie nie posądzał o to, że nagle niewiadomo
kto się pałęta po obozie! Robicie jakieś wpisy?
-Tak!
– Odparłem zanim chociaż Dionizos otworzył usta by odpowiedzieć
– Dlatego potrzebujemy Chejrona!
-Dobrze
Peterze Johnsonie…
-Percy
Jacksonie – poprawiłem, chociaż nieco mechanicznie.
Pan
D. machnął dłonią.
-Jak
nie zapomnę powiadomię Chejrona… zmiatajcie stąd zanim waszą
dwójkę nie zmienię w winorośl, no już!
Alice
nie wyglądała na przekonaną, ale wyciągnąłem ją z Wielkiego
Domu.
-Słuchaj,
oprowadzę cię po obozie, dobra? Tylko daj mi się przebrać – bo
właśnie teraz uświadomiłem sobie, że ciągle jestem w piżamie –
Zaraz wrócę.
-I
tak nigdzie się nie wybieram – burknęła.
Szczerze
powiedziawszy stałem jak sparaliżowany… Te oczy mnie przerażały,
świeciły się w ciemnościach jak u jakiegoś kota, zaś samej ich
właścicielki nie widziałem, ale po chwili kiedy jednak dziewczyna
nie wbiła mi żadnego sztyletu w serce wydukałem:
-Kto
ma nas usłyszeć? Wszyscy śpią…
-Sza!
– Syknęła – Zaprowadź mnie gdzieś gdzie możemy porozmawiać,
to jest ważne.
-Nie
znam cię – wycedziłem.
Poczułem
jak lodowata dłoń ściska moją i dziewczyna pociągnęła mnie
przed siebie, po czym zatrzymała się przy trójce. Wtedy dzięki
temu, że przy drzwiach miałem lampę, mogłem przyjrzeć się tej
dziewczynie. Była bardzo niska, niższa chyba nawet od Lauren, ale
była szczupła. Twarz miała wyniosłą i tylko dzięki niej
stwierdziłem, że może mieć koło szesnastu lat. Miała krótkie,
lekko falowane rude włosy, a kocie oczy były koloru kobaltowego (o
ile dobrze rozróżniam kolory).
-Nazywam
się Alice – warknęła – Teraz mnie znasz.
-Co
tutaj robisz? – Spytałem.
Alice
przewróciła oczami.
-No
przecież to obóz dla herosów, nie? Postanowiłam się zapisać, a
biorąc pod uwagę fakt, że gonił mnie jeszcze przed chwilą jakiś
chłopak i próbował strzelić mi strzałę między oczy, cieszę
się, że jednak udało mi się tutaj trafić.
-Yyy…
- Zawiesiłem się na chwilkę – Zaraz, kto cię gonił?
Alice
złożyła ręce na piersi i wydęła lekko usta.
-Skąd
mam wiedzieć? Gonił mnie już od godziny, może dłużej… Nie
wiem, nie jestem córką Chronosa by to wiedzieć – warknęła.
-A
czyją jesteś? – Wymknęło mi się.
Dziewczyna
zmarszczyła czoło… No tak nie pomyślałem, przecież dopiero co
przybyła niby skąd ma wiedzieć? A kiedy chciałem już ją
przeprosić dziewczyna odparła:
-Jestem
córką Nyks. Miło mi synu Posejdona – wyszczerzyła zęby – Coś
taki zdziwiony? Wyglądasz jak Posejdon i pachniesz morzem, raczej
dziecko Hypnosa tak nie wygląda.
Opuściłem
wzrok, fajnie…
-Skąd
wiesz od kogo jesteś?
-To
tajemnica – wycedziła przez zęby – Zaprowadzisz mnie do
dyrektora?
-Eee…
Jest jeszcze późno.
-Wcześnie
– odparła – jest trzecia rano, jest wcześnie.
Wzruszyłem
ramionami.
-No
i pewnie nie będzie zadowolony z tego powodu.
-To
poczekam – westchnęła.
-Nie
jesteś zmęczona?
-Nie,
nie jestem, ale jak ty jesteś to idź spać.
W
sumie chciałem już się pożegnać i wrócić do łóżka, ale…
Kurde, przecież ja jej nie znam! A jeśli to wróg? Przedstawiła
się, no i świetnie tylko może ma w planach coś nabroić.
Zaprzeczyłem
i usiadłem na schodkach domku trzeciego, dziewczyna tylko krążyła
w kółko. Mieliśmy szczęście, że harpie sprzątające już jakiś
czas temu zrobiły obchód, bo mielibyśmy przerąbane.
Alice
raz po raz zerkała zza domek trzeci, jakby sprawdzała czy kogoś
tam nie ma, ale za każdym razem okazywało się, że jej podejrzenia
były tylko podejrzeniami.
Rozmawiałem
z nią w między czasie, ale jedyne czego zdołałem się o niej
dowiedzieć, to, to, że ma szesnaście lat, próbowała dostać się
do obozu razem z jakąś córką Hermesa oraz synem Hekate, ale ta
pierwsza zginęła a drugi uciekł kiedy zaatakowały ich cyklopy, a
Alice sama dotarła do obozu…
Strasznie
się dłużyły minuty, ale w końcu po naprawdę wiekach chyba,
udaliśmy się do Wielkiego Domu, Pan D. wyglądał za okno, a
Chejrona nie widziałem… no cóż, trzeba przez to przebrnąć.
-Dzień
dobry Panie D. – przywitałem się najmniej wymuszonym tonem na
jaki mnie było stać.
Pan
D. westchnął ciężko, spojrzał na mnie, później na Alice, po
czym wzruszył ramionami i sięgnął po puszkę coca-coli stojącą
na biurku dopiero wtedy odparł:
-Znowu
ktoś się przypałętał? Wy herosi to istna plaga – Pan D.
przewrócił oczami.
-Tak
– warknąłem – Ona jest nowa, jest córką Nyks i…
-I
umiem mówić – warknęła – nazywam się Alice, a pan rozumiem
jest Dionizosem oraz dyrektorem tego obozu?
-Przymusowym dyrektorem
tego obozu – poprawił rozdrażnionym tonem Pan D. – Więc
Amelie…
-Alice
– poprawiła rudowłosa.
-Nieważne
– Pan D. pokręcił głową – więc skoro wiesz kim jest twój
rodzic, to co tu robisz? Czekasz aż cię zamienię w winorośl?
Uwierz mi bardzo byłoby to zabawne.
-A
mi się tak nie wydaje – warknęła – Tak więc
chciałam, aby nikt mnie nie posądzał o to, że nagle niewiadomo
kto się pałęta po obozie! Robicie jakieś wpisy?
-Tak!
– Odparłem zanim chociaż Dionizos otworzył usta by odpowiedzieć
– Dlatego potrzebujemy Chejrona!
-Dobrze
Peterze Johnsonie…
-Percy
Jacksonie – poprawiłem, chociaż nieco mechanicznie.
Pan
D. machnął dłonią.
-Jak
nie zapomnę powiadomię Chejrona… zmiatajcie stąd zanim waszą
dwójkę nie zmienię w winorośl, no już!
Alice
nie wyglądała na przekonaną, ale wyciągnąłem ją z Wielkiego
Domu.
-Słuchaj,
oprowadzę cię po obozie, dobra? Tylko daj mi się przebrać – bo
właśnie teraz uświadomiłem sobie, że ciągle jestem w piżamie –
Zaraz wrócę.
-I
tak nigdzie się nie wybieram – burknęła.
αNathanailα
Nie
chciało mi się wstawać z łóżka, więc gapiłem się w sufit
chociaż już dawno spóźniłem się na zbiórkę… a zresztą ten
Jack też jeszcze nie wstał, a, że nasze łóżka były całkiem
niedaleko… no narzekać nie mogłem, odzywać się też, chociaż
widziałem, że chłopak już nie spał.
Tylko,
że ja mam taki problem, że nienawidzę ciszy i w końcu jakoś tak
z samo z siebie:
-Wiesz
może jakie są dzisiaj zajęcia, przystojniaku?
-Nie,
kurwa. Kij mnie obchodzi jakie są zajęcia. Stul pysk.
-Jezu,
tylko się spytałem… Zły humor nie?
Jack
jęknął z niezadowolenia wstał z łóżka, co mi tam odpowiadało,
bo nie miał na sobie koszulki… Co prawda z niego to jest siedem
nieszczęść, chudy tak bardzo, że te jego żebra to mógłby ktoś
wyjąć bez większych trudności, no i cholernie posiniaczony, ale…
No dobra, nie będę się nad tym rozwodzić.
-Sam
do tego doszedłeś? – Warknął kiedy nałożył jakąś fioletową
koszulę – Kurewsko nie chce mi się z tobą gadać.
Naprawdę
on jest wulgarny… ciekawe tak swoją drogą czy jest ode mnie
starszy.
-Ej,
dobra, sorry… Samo tak jakoś wychodzi – uśmiechnąłem się
lekko – Kto cię tak poturbował?
-Nie
twój jebany interes – Jack zmarszczył czoło – I słowo daję,
że ci przyjebię jak się nie zamkniesz!
-Ale
po co tak krzyczeć? – Zmusiłem się do wstania z łóżka – Po
prostu chcę porozmawiać.
-To
kurwa gadaj z kimś innym! – Ryknął i sięgnął po spodnie
leżące na swoim łóżku i momentalnie wyszedł z sypialni
trzaskając drzwiami.
No
charakterku to ja mogę mu tylko pozazdrościć… Heh… Ubrałem
się pośpiesznie i wyszedłem z domku.
A
może przesadzam? Naprawdę mi odpierdala przy większości
chłopakach, oczywiście mówię o tych bardziej przystojnych… Bo z
reguły mogę się powstrzymać przed głupimi tekstami. Swoją drogą
mój brat Oscar ma po tym względem lepiej… Nigdy nie miał
chłopaka czy tam dziewczyny, nigdy się w nikim nie zakochał, a
odtrącał od siebie każdą laskę, która za bardzo dawała mu
znać, że coś do niego czuje… Nie! Bo on tylko książki i
książki, nauka i nauka, spokój i spokój! Nawet na dyskoteki nie
chodził, czy chociaż imprezy klasowe… o wspólnym wypadzie ze
znajomymi nawet nie wspominając. Kiedyś porównywałem go do
pieska, takie grzecznie ułożone stworzenie, nigdy żadnych
kłopotów… Nie, bo to ja zawsze się w nie pakuję… pobiję się
z kimś, poniesie mnie, pocałuję nieodpowiedniego faceta… no co?
Nie moja wina! Więc można powiedzieć, że Oscar ma mnie powyżej
uszu, ja jego też, żeby nie było… Boże! Jak ja mam ochotę
czasami mu powiedzieć, tak prosto w twarz co o nim myślę! No ale
pupilek wszystkich dorosłych i grzecznych dziewczynek oczywiście ma
moje zdanie gdzieś! Typowe… I nie narzekam, tylko wkurza mnie mój
brat, tylko tyle.
Na
zbiórkę się spóźniłem. Na śniadanie też, ale zdążyłem
przynajmniej coś zjeść. No i być świadkiem wyjątkowo nudnej
rozmowy Oscara z jakimś synem Ateny (który nawiasem mówiąc usiadł
przy stole Hermesa po kryjomu). Bo ogólnie ten chłopak gadał z
Connorem, póki jego wzrok nie padł na książkę którą Oscar
czytał:
-Rany!
Ty to czytasz? Nie wierzę!
Oscar
uniósł niepewnie wzrok znad tekstu.
-Co
o tym sądzisz? – Syn Ateny odsunął się lekko od Connora, tak
aby teraz patrzeć się wprost na Oscara.
Oscar
poczerwieniał lekko, a ja złożyłem ręce na piersi i z lekkim
zdenerwowaniem obserwowałem rozmowę:
-
No… Autor dosyć szczegółowo zamieścił tutaj funkcjonowanie
ludzkiej psychiki…
-Dokładnie!
– Syn Ateny wyszczerzył zęby… jeszcze nie widziałem, aby
któreś dziecko tej całej Ateny było aż tak podekscytowane –
Większość mojego rodzeństwa twierdzi, że to bzdety, ale moim
zdaniem tak książka jest super!
-Tak…
- Oscar przesłał mi zrozpaczone spojrzenie, ale ja tylko odwróciłem
od niego wzrok – Jest jeszcze inna książka tego autora o…
-Czytałem
wszystkie jego autorstwa – syn Ateny uderzył pięścią w stół i
zaśmiał się ciepło – nie myślałem, że ktokolwiek umie
docenić jego styl pisania!
-Ja…
cóż, też się dziwię – Oscar westchnął prawie
niedosłyszalnie, ale kiedy na chwilkę na niego zerknąłem
zauważyłem, że w jego oczach pojawiły się ogniki wyjątkowego
zainteresowania… szczerze? Miałem ochotę rzucić talerzem w syna
Ateny.
-A
tak w ogóle… Nazywam się Rafael – syn Ateny podał Oscarowi
dłoń – Wiesz co? Zaraz się pewnie zorientują, że siedzę nie
przy tym stole co trzeba… pogadamy po śniadaniu? O! Pokażę ci
biblioteczkę w domu Ateny – Rafael wyszczerzył zęby.
-Eee…
Oscar, a ty przypadkiem nie miałeś mi pomóc? –
Wtrąciłem się.
Oscar
potrząsnął lekko głową jakby odganiał natrętne myśli.
-C-co?!
Nie… Przecież… Nie – tak… to tak zwane zawieszenie się
mojego brata, tylko raz byłem tego świadkiem – I po śniadaniu
mam czas – skinął głową na Rafaela a ten wstał, zaśmiał się
cicho i wrócił do stołu Ateny.
-W
co ty pogrywasz? – Warknąłem.
Oscar
zmarszczył czoło, poprawił okulary.
-Nie
rozumiem. Z tego co wiem nawet się nie umawialiśmy, żebym ci w
czymś pomógł.
Zacisnąłem
dłonie w pięści… Wkurzył mnie, no bo co?! Ja się staram umówić
z jakimkolwiek przystojnym facetem, to albo trafiam
na zboczeńców o kilkanaście lat starszych (tak podziękuję mojemu
sercu, kiedy tylko będę miał okazję), albo hetero, albo w ogóle
zajętych! A mój brat? Do niego wszyscy legną… Nie fair.
-No
ale… - zabrakło mi słów – Ale… Dobra, rób jak
chcesz braciszku!
Złożyłem
ręce na piersi i wlepiłem wzrok w talerz.
Oscar
westchnął ciężko, po chwili odszedł od stołu i w tym
samym momencie podbiegł do niego ten cały Rafael. Fajnie… Nie no
super! Se znalazł kolegę! Fantastycznie!
-Nat?!
– Connor szturchnął mnie w ramię – Już po śniadaniu.
Tak
mam… Zamyśliłem się i nie zauważyłem kiedy wszyscy się
rozeszli.
-Sorry…
- uśmiechnąłem się do niego lekko, a chłopak poklepał mnie po
ramieniu.
-Idź
lepiej, masz łucznictwo, ja wolę pomyszkować po obozie – puścił
mi oczko, po czym odbiegł przed siebie.
Ja
udałem się na łucznictwo praktycznie od razu, jedyne co mi dobrze
wychodziło to właśnie to… Znaczy dobra, no! W pakowaniu się w
kłopoty też jestem niezły, na moje nieszczęście akurat to nie
jest przedmiotem na obozie… a w sumie szkoda, bo chyba na pewno
byłbym w tym najlepszy.
No
to poszedłem na łucznictwo nucąc przy okazji pierwszą lepszą
piosenkę która wpadła mi do głowy.
Ku
mojemu zaskoczeniu na dzisiejszym łucznictwie nie było Chejrona
który zazwyczaj nas szkolił w strzelaniu z łuku, zamiast niego był
jakiś wysoki, opalony chłopak od Apolla… Nie wyróżniał się
oczywiście niczym od reszty swojego rodzeństwa, jasne krótkie
włosy, wieczny uśmiech na twarzy i takie niebieskie oczy… No po
prostu Apollątko. To był chyba… Boże, jak on się nazywa?
Augustus? Nie… Jakoś na A… Boże! O! Austin! Był bodajże
zastępstwem za poprzedniego grupowego, który ciągle jeszcze nie
wrócił.
-Dobra
– zaczął – Chejron miał jakieś tam wyjątkowo ważne sprawy i
nie mógł przewodniczyć łucznictwem, więc wyznaczył mnie…
I
już wiedziałem, że nie będę mógł się skupić na strzelaniu z
łuku.
Nie
chciało mi się wstawać z łóżka, więc gapiłem się w sufit
chociaż już dawno spóźniłem się na zbiórkę… a zresztą ten
Jack też jeszcze nie wstał, a, że nasze łóżka były całkiem
niedaleko… no narzekać nie mogłem, odzywać się też, chociaż
widziałem, że chłopak już nie spał.
Tylko,
że ja mam taki problem, że nienawidzę ciszy i w końcu jakoś tak
z samo z siebie:
-Wiesz
może jakie są dzisiaj zajęcia, przystojniaku?
-Nie,
kurwa. Kij mnie obchodzi jakie są zajęcia. Stul pysk.
-Jezu,
tylko się spytałem… Zły humor nie?
Jack
jęknął z niezadowolenia wstał z łóżka, co mi tam odpowiadało,
bo nie miał na sobie koszulki… Co prawda z niego to jest siedem
nieszczęść, chudy tak bardzo, że te jego żebra to mógłby ktoś
wyjąć bez większych trudności, no i cholernie posiniaczony, ale…
No dobra, nie będę się nad tym rozwodzić.
-Sam
do tego doszedłeś? – Warknął kiedy nałożył jakąś fioletową
koszulę – Kurewsko nie chce mi się z tobą gadać.
Naprawdę
on jest wulgarny… ciekawe tak swoją drogą czy jest ode mnie
starszy.
-Ej,
dobra, sorry… Samo tak jakoś wychodzi – uśmiechnąłem się
lekko – Kto cię tak poturbował?
-Nie
twój jebany interes – Jack zmarszczył czoło – I słowo daję,
że ci przyjebię jak się nie zamkniesz!
-Ale
po co tak krzyczeć? – Zmusiłem się do wstania z łóżka – Po
prostu chcę porozmawiać.
-To
kurwa gadaj z kimś innym! – Ryknął i sięgnął po spodnie
leżące na swoim łóżku i momentalnie wyszedł z sypialni
trzaskając drzwiami.
No
charakterku to ja mogę mu tylko pozazdrościć… Heh… Ubrałem
się pośpiesznie i wyszedłem z domku.
A
może przesadzam? Naprawdę mi odpierdala przy większości
chłopakach, oczywiście mówię o tych bardziej przystojnych… Bo z
reguły mogę się powstrzymać przed głupimi tekstami. Swoją drogą
mój brat Oscar ma po tym względem lepiej… Nigdy nie miał
chłopaka czy tam dziewczyny, nigdy się w nikim nie zakochał, a
odtrącał od siebie każdą laskę, która za bardzo dawała mu
znać, że coś do niego czuje… Nie! Bo on tylko książki i
książki, nauka i nauka, spokój i spokój! Nawet na dyskoteki nie
chodził, czy chociaż imprezy klasowe… o wspólnym wypadzie ze
znajomymi nawet nie wspominając. Kiedyś porównywałem go do
pieska, takie grzecznie ułożone stworzenie, nigdy żadnych
kłopotów… Nie, bo to ja zawsze się w nie pakuję… pobiję się
z kimś, poniesie mnie, pocałuję nieodpowiedniego faceta… no co?
Nie moja wina! Więc można powiedzieć, że Oscar ma mnie powyżej
uszu, ja jego też, żeby nie było… Boże! Jak ja mam ochotę
czasami mu powiedzieć, tak prosto w twarz co o nim myślę! No ale
pupilek wszystkich dorosłych i grzecznych dziewczynek oczywiście ma
moje zdanie gdzieś! Typowe… I nie narzekam, tylko wkurza mnie mój
brat, tylko tyle.
Na
zbiórkę się spóźniłem. Na śniadanie też, ale zdążyłem
przynajmniej coś zjeść. No i być świadkiem wyjątkowo nudnej
rozmowy Oscara z jakimś synem Ateny (który nawiasem mówiąc usiadł
przy stole Hermesa po kryjomu). Bo ogólnie ten chłopak gadał z
Connorem, póki jego wzrok nie padł na książkę którą Oscar
czytał:
-Rany!
Ty to czytasz? Nie wierzę!
Oscar
uniósł niepewnie wzrok znad tekstu.
-Co
o tym sądzisz? – Syn Ateny odsunął się lekko od Connora, tak
aby teraz patrzeć się wprost na Oscara.
Oscar
poczerwieniał lekko, a ja złożyłem ręce na piersi i z lekkim
zdenerwowaniem obserwowałem rozmowę:
-
No… Autor dosyć szczegółowo zamieścił tutaj funkcjonowanie
ludzkiej psychiki…
-Dokładnie!
– Syn Ateny wyszczerzył zęby… jeszcze nie widziałem, aby
któreś dziecko tej całej Ateny było aż tak podekscytowane –
Większość mojego rodzeństwa twierdzi, że to bzdety, ale moim
zdaniem tak książka jest super!
-Tak…
- Oscar przesłał mi zrozpaczone spojrzenie, ale ja tylko odwróciłem
od niego wzrok – Jest jeszcze inna książka tego autora o…
-Czytałem
wszystkie jego autorstwa – syn Ateny uderzył pięścią w stół i
zaśmiał się ciepło – nie myślałem, że ktokolwiek umie
docenić jego styl pisania!
-Ja…
cóż, też się dziwię – Oscar westchnął prawie
niedosłyszalnie, ale kiedy na chwilkę na niego zerknąłem
zauważyłem, że w jego oczach pojawiły się ogniki wyjątkowego
zainteresowania… szczerze? Miałem ochotę rzucić talerzem w syna
Ateny.
-A
tak w ogóle… Nazywam się Rafael – syn Ateny podał Oscarowi
dłoń – Wiesz co? Zaraz się pewnie zorientują, że siedzę nie
przy tym stole co trzeba… pogadamy po śniadaniu? O! Pokażę ci
biblioteczkę w domu Ateny – Rafael wyszczerzył zęby.
-Eee…
Oscar, a ty przypadkiem nie miałeś mi pomóc? –
Wtrąciłem się.
Oscar
potrząsnął lekko głową jakby odganiał natrętne myśli.
-C-co?!
Nie… Przecież… Nie – tak… to tak zwane zawieszenie się
mojego brata, tylko raz byłem tego świadkiem – I po śniadaniu
mam czas – skinął głową na Rafaela a ten wstał, zaśmiał się
cicho i wrócił do stołu Ateny.
-W
co ty pogrywasz? – Warknąłem.
Oscar
zmarszczył czoło, poprawił okulary.
-Nie
rozumiem. Z tego co wiem nawet się nie umawialiśmy, żebym ci w
czymś pomógł.
Zacisnąłem
dłonie w pięści… Wkurzył mnie, no bo co?! Ja się staram umówić
z jakimkolwiek przystojnym facetem, to albo trafiam
na zboczeńców o kilkanaście lat starszych (tak podziękuję mojemu
sercu, kiedy tylko będę miał okazję), albo hetero, albo w ogóle
zajętych! A mój brat? Do niego wszyscy legną… Nie fair.
-No
ale… - zabrakło mi słów – Ale… Dobra, rób jak
chcesz braciszku!
Złożyłem
ręce na piersi i wlepiłem wzrok w talerz.
Oscar
westchnął ciężko, po chwili odszedł od stołu i w tym
samym momencie podbiegł do niego ten cały Rafael. Fajnie… Nie no
super! Se znalazł kolegę! Fantastycznie!
-Nat?!
– Connor szturchnął mnie w ramię – Już po śniadaniu.
Tak
mam… Zamyśliłem się i nie zauważyłem kiedy wszyscy się
rozeszli.
-Sorry…
- uśmiechnąłem się do niego lekko, a chłopak poklepał mnie po
ramieniu.
-Idź
lepiej, masz łucznictwo, ja wolę pomyszkować po obozie – puścił
mi oczko, po czym odbiegł przed siebie.
Ja
udałem się na łucznictwo praktycznie od razu, jedyne co mi dobrze
wychodziło to właśnie to… Znaczy dobra, no! W pakowaniu się w
kłopoty też jestem niezły, na moje nieszczęście akurat to nie
jest przedmiotem na obozie… a w sumie szkoda, bo chyba na pewno
byłbym w tym najlepszy.
No
to poszedłem na łucznictwo nucąc przy okazji pierwszą lepszą
piosenkę która wpadła mi do głowy.
Ku
mojemu zaskoczeniu na dzisiejszym łucznictwie nie było Chejrona
który zazwyczaj nas szkolił w strzelaniu z łuku, zamiast niego był
jakiś wysoki, opalony chłopak od Apolla… Nie wyróżniał się
oczywiście niczym od reszty swojego rodzeństwa, jasne krótkie
włosy, wieczny uśmiech na twarzy i takie niebieskie oczy… No po
prostu Apollątko. To był chyba… Boże, jak on się nazywa?
Augustus? Nie… Jakoś na A… Boże! O! Austin! Był bodajże
zastępstwem za poprzedniego grupowego, który ciągle jeszcze nie
wrócił.
-Dobra
– zaczął – Chejron miał jakieś tam wyjątkowo ważne sprawy i
nie mógł przewodniczyć łucznictwem, więc wyznaczył mnie…
I
już wiedziałem, że nie będę mógł się skupić na strzelaniu z
łuku.
`α α α α`
Z
reguły strzelam świetnie z łuku… z reguły. Tym razem ręce
trzęsły mi się cholernie bardzo i wolałem nawet nie próbować
wystrzelić jakiejkolwiek strzały… Na moje szczęście, łucznictwo
olewa zdecydowana większość obozowiczów, więc mało kto mógł
być świadkiem mojego tymczasowego ułomu.
Niestety
zauważył to Austin, zaśmiał się pod nosem po czym podszedł do
mnie od tyłu, złapał za łokieć jednej mojej ręki, oraz za
nadgarstek drugiej.
-Dobra
już nie przesadzaj – zaśmiał się cicho – przecież wszyscy
wiemy, że umiesz strzelać z łuku, sam widziałem. Po prostu się
rozluźnij.
-Rozluźnij?
– Tym razem to ja zaśmiałem się – Jak mam się rozluźnić
kiedy jakiś chłopak podchodzi do mnie od tyłu.
-Oj…
Ja tylko pomagam – Austin spojrzał mi na chwilę w oczy – No
ale… wyprostuj się.
-Powaga?
-Yhm…
Wyprostuj się – ponowił polecenie.
Jako
iż nogi też nie chciały ze mną współpracować przyszło mi to z
lekkim trudem.
-Okeeej…
- serio chłopak był zdecydowanie zbyt blisko, czułem nawet bicie
jego serca – Napnij łuk.
-Mówisz
jakbym był jakim niedorozwojem – warknąłem.
-Twój
brat tak twierdzi, wolę dmuchać na zimne.
-I
ty mu uwierzyłeś – westchnąłem ciężko – czy ja wyglądam na
kretyna?
-Wyglądasz…
fajnie. Napnij ten łuk!
Pominę
moje skojarzenia.
Jakoś
udało mi się napiąć łuk i wystrzelić,
oczywiście ręce dalej mi się trzęsły, co prawda mniej, ale
trafiłem zaledwie w dziewiątkę, ale i tak był to jeden z lepszych
wyników i byłem z siebie dumny, że nie zemdlałem w między
czasie.
Austin
później podchodził do mnie, ale na szczęście (albo i nie) nie
podchodził do mnie od tyłu, przyciskając się do mnie nie wiadomo
po co… właściwie to tylko po to aby ręce przestały mi się
trząść…
Ale
z ulgą powitałem koniec. Odłożyłem pożyczony łuk (bo mój
oczywiście zostawiłem w domku Hermesa) i miałem zamiar odejść
ale Austin mnie zatrzymał.
-Poczekaj
chwilę – chłopak oparł ramię o swój łuk – Nathanail się
nazywasz, nie? – Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się
figlarnie – Dobrze strzelasz z łuku. I świetnie śpiewasz. Ale
mam nadzieję, że nie jesteśmy braćmi.
Nie
byłem pewien czy dobrze zrozumiałem aluzję… nie moja wina, że
wszystko rozumiem dwuznacznie! Wszystko…
-Eee…
Wiesz, też byłbym z tego powodu niezadowolony.
Austin
roześmiał się cicho i odrzucił kilka kosmyków włosów z czoła.
-Cieszę
się, że się rozumiemy – założył łuk na plecy, odwrócił
się, ale za nim odszedł dodał przez ramię – No i… ładnie
pachniesz.
Cholera
jasna! Co to za dzień?
Dobra…
a teraz mam pytanie… Kiedy dowiem się, że ten chłopak to tak
naprawdę dziewczyna? Przecież ja nie mogę mieć
takiego szczęścia!
Z
reguły strzelam świetnie z łuku… z reguły. Tym razem ręce
trzęsły mi się cholernie bardzo i wolałem nawet nie próbować
wystrzelić jakiejkolwiek strzały… Na moje szczęście, łucznictwo
olewa zdecydowana większość obozowiczów, więc mało kto mógł
być świadkiem mojego tymczasowego ułomu.
Niestety
zauważył to Austin, zaśmiał się pod nosem po czym podszedł do
mnie od tyłu, złapał za łokieć jednej mojej ręki, oraz za
nadgarstek drugiej.
-Dobra
już nie przesadzaj – zaśmiał się cicho – przecież wszyscy
wiemy, że umiesz strzelać z łuku, sam widziałem. Po prostu się
rozluźnij.
-Rozluźnij?
– Tym razem to ja zaśmiałem się – Jak mam się rozluźnić
kiedy jakiś chłopak podchodzi do mnie od tyłu.
-Oj…
Ja tylko pomagam – Austin spojrzał mi na chwilę w oczy – No
ale… wyprostuj się.
-Powaga?
-Yhm…
Wyprostuj się – ponowił polecenie.
Jako
iż nogi też nie chciały ze mną współpracować przyszło mi to z
lekkim trudem.
-Okeeej…
- serio chłopak był zdecydowanie zbyt blisko, czułem nawet bicie
jego serca – Napnij łuk.
-Mówisz
jakbym był jakim niedorozwojem – warknąłem.
-Twój
brat tak twierdzi, wolę dmuchać na zimne.
-I
ty mu uwierzyłeś – westchnąłem ciężko – czy ja wyglądam na
kretyna?
-Wyglądasz…
fajnie. Napnij ten łuk!
Pominę
moje skojarzenia.
Jakoś
udało mi się napiąć łuk i wystrzelić,
oczywiście ręce dalej mi się trzęsły, co prawda mniej, ale
trafiłem zaledwie w dziewiątkę, ale i tak był to jeden z lepszych
wyników i byłem z siebie dumny, że nie zemdlałem w między
czasie.
Austin
później podchodził do mnie, ale na szczęście (albo i nie) nie
podchodził do mnie od tyłu, przyciskając się do mnie nie wiadomo
po co… właściwie to tylko po to aby ręce przestały mi się
trząść…
Ale
z ulgą powitałem koniec. Odłożyłem pożyczony łuk (bo mój
oczywiście zostawiłem w domku Hermesa) i miałem zamiar odejść
ale Austin mnie zatrzymał.
-Poczekaj
chwilę – chłopak oparł ramię o swój łuk – Nathanail się
nazywasz, nie? – Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się
figlarnie – Dobrze strzelasz z łuku. I świetnie śpiewasz. Ale
mam nadzieję, że nie jesteśmy braćmi.
Nie
byłem pewien czy dobrze zrozumiałem aluzję… nie moja wina, że
wszystko rozumiem dwuznacznie! Wszystko…
-Eee…
Wiesz, też byłbym z tego powodu niezadowolony.
Austin
roześmiał się cicho i odrzucił kilka kosmyków włosów z czoła.
-Cieszę
się, że się rozumiemy – założył łuk na plecy, odwrócił
się, ale za nim odszedł dodał przez ramię – No i… ładnie
pachniesz.
Cholera
jasna! Co to za dzień?
Dobra…
a teraz mam pytanie… Kiedy dowiem się, że ten chłopak to tak
naprawdę dziewczyna? Przecież ja nie mogę mieć
takiego szczęścia!
`α α α α`
Miała
być teraz szermierka. Nie, nie i jeszcze raz nie. Ni w cholerę nie
ogarniam mieczy, po za tym za dużo osób, za dużo fajnych osób…
No i jeszcze był tam zarówno Percy jak i Jack… Nie, nie, nie, za
dużo przeżyć, za dużo.
Więc
poszedłem przed siebie. Ogólnie byłem całkiem zadowolony…
Zwiałem w między czasie przed tłumem dzieci Afrodyty, nie
powiedziałem nic dwuznacznego przy rozmowie z takim jednym synem
Demeter, może mógłbym nawet zaliczyć (taa…) ten dzień do
udanych, gdyby nie to, że omijając domek Ateny zerknąłem
przypadkiem na schody domku…
Siedział
na nich Oscar, oczywiście czytał książkę, a opierając się o
jego ramię siedział ten Rafael i również czytał, raz po raz syn
Ateny coś mówił i Oscar uśmiechał się pod nosem… on właściwie
nigdy się nie uśmiechał.
Zacisnąłem
dłonie w pięści i podszedłem do nich. Nawet mnie z początku nie
zauważyli, póki nie chrząknąłem cicho i Oscar podniósł wzrok.
-Co
tam braciszku? – Spytałem.
Oscar
wzruszył ramionami, a Rafael rzucił mi zdenerwowane spojrzenie.
-Wiesz
co? – Kontynuowałem – Widzę, że fajnie spędzasz czas…
-Miło…
- poprawił automatycznie – Zasłaniasz mi światło, Nathanail!
-Przykre…
- warknąłem – A w skali od jeden do dziesięciu, jak dobrze się
bawisz? Wiesz, że nie było was obu na połowie zajęć?
Oscar
pokiwał nostalgicznie głową, a Rafael przewrócił oczami i wtedy
po prostu nie wytrzymałem i zdzieliłem syna Ateny po głowie…
-Au…
Kurwa! – Ryknął Rafael – Za co?!
-Kurwa,
za niewinność! – Wrzasnąłem na całe gardło.
-Nat…
- Oscar rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
-Nazywam
się Nathanail! – Ryknąłem jeszcze głośniej i odbiegłem od
nich.
A
serio? Co mi przed chwilą odpierdoliło? Przecież ten cały syn
Ateny nic mi nie zrobił…
Miała
być teraz szermierka. Nie, nie i jeszcze raz nie. Ni w cholerę nie
ogarniam mieczy, po za tym za dużo osób, za dużo fajnych osób…
No i jeszcze był tam zarówno Percy jak i Jack… Nie, nie, nie, za
dużo przeżyć, za dużo.
Więc
poszedłem przed siebie. Ogólnie byłem całkiem zadowolony…
Zwiałem w między czasie przed tłumem dzieci Afrodyty, nie
powiedziałem nic dwuznacznego przy rozmowie z takim jednym synem
Demeter, może mógłbym nawet zaliczyć (taa…) ten dzień do
udanych, gdyby nie to, że omijając domek Ateny zerknąłem
przypadkiem na schody domku…
Siedział
na nich Oscar, oczywiście czytał książkę, a opierając się o
jego ramię siedział ten Rafael i również czytał, raz po raz syn
Ateny coś mówił i Oscar uśmiechał się pod nosem… on właściwie
nigdy się nie uśmiechał.
Zacisnąłem
dłonie w pięści i podszedłem do nich. Nawet mnie z początku nie
zauważyli, póki nie chrząknąłem cicho i Oscar podniósł wzrok.
-Co
tam braciszku? – Spytałem.
Oscar
wzruszył ramionami, a Rafael rzucił mi zdenerwowane spojrzenie.
-Wiesz
co? – Kontynuowałem – Widzę, że fajnie spędzasz czas…
-Miło…
- poprawił automatycznie – Zasłaniasz mi światło, Nathanail!
-Przykre…
- warknąłem – A w skali od jeden do dziesięciu, jak dobrze się
bawisz? Wiesz, że nie było was obu na połowie zajęć?
Oscar
pokiwał nostalgicznie głową, a Rafael przewrócił oczami i wtedy
po prostu nie wytrzymałem i zdzieliłem syna Ateny po głowie…
-Au…
Kurwa! – Ryknął Rafael – Za co?!
-Kurwa,
za niewinność! – Wrzasnąłem na całe gardło.
-Nat…
- Oscar rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
-Nazywam
się Nathanail! – Ryknąłem jeszcze głośniej i odbiegłem od
nich.
A
serio? Co mi przed chwilą odpierdoliło? Przecież ten cały syn
Ateny nic mi nie zrobił…
*J*A*C*K*
Nosz
kurwa ich wszystkich mać! Do jasnej cholery czemu wszyscy gapią się
na mnie jak na jebanego pacjenta psychiatryka!
No
to tak mniej więcej przedstawiało się każde pojawienie się po za
jebanym domkiem Hermesa! Już kurwa nawet nie chce mi się co pięć
sekund pokazywać im środkowego palca! Zaczynam kurwa żałować, że
opuściłem ten jebany Nowy Rzym! No dobra, może kurwa nie do końca,
ale ja pierdolę nie było mnie raptem na tym obozie kilka jebanych
miesięcy i nagle wszystkim IQ obniżyło się do jebanego jeden?
Debile… Wszyscy na tym obozie to jebani debile!
No
i jeszcze szlajało mi się po głowie pytanie, czy pójść za
godzinę na to jebane ognisko… Kij kurwa z tym, że więcej osób
będzie gapić się na mnie jak na jebanego wariata, ale z drugiej
strony izolowanie się od debili w niczym mi kurwa nie pomoże!
I
kurwa, ja pierdolę to wszystko! To wszystko przez tego jebanego
Octaviana, zachciało mu się… A kurwa jego mać, nie chcę o tym
myśleć!
Wpadłem
na kogoś jak przechodziłem koło pawilonu… Na kogoś kto był
chyba kurwa równie wkurwiony jak ja, bo palant nawet nie przeprosił!
-Może
tak, „sorry”? – Ryknąłem przez ramię.
-Sorry
– wycedził.
To
był ten jebany, próbujący latać, farbowany na czerwono, smarkacz!
Kurwa, jego też tylko brakowało!
-Zejdź
mi z oczu – warknąłem.
-Ty
na mnie, cholera jasna, wpadłeś – jak on kurwa miał…
Nathanail? – Mógłbym uznać to chyba za próbę poderwania mnie,
nie? – Puścił mi oczko.
Kurwa
jego mać, jak ja mam mu ochotę przypierdolić!
-Śnisz
– warknąłem – Spierdalaj, zanim obiję ci tą piękną
twarzyczkę!
-Czyli
uważasz, że „piękną”? – Nathanail uśmiechnął się
sztucznie – Wiesz ty też niczego sobie.
-Odpierdol
się ode mnie! Naprawdę nie wiem czy jesteś głuchy czy głupszy od
wszystkich tutaj.
-A
ty jesteś wyjątkowo… - chłopa chyba ugryzł się w język bo
zamilkł na chwilę – przystojny.
Przewróciłem
oczami…
-Słowo,
jeszcze tylko słowo na temat, że jestem kurwa przystojny, to
przypierdolę ci tak, że…
Chłopak
spojrzał na mnie spode łba… Kurwa, jaki palant.
A
mi oczywiście znowu zrobiło się kurwa słabo, bo na chwilę
pociemniało mi przed oczami. Kurwa jak ja tego nienawidzę! Na
szczęście tylko na chwilę, więc odwróciłem się na pięcie i
miałem odejść do pawilonu, ale chłopak złapał mnie za rękę…
Jego pierwszy kurwa błąd. Natychmiast ją wyrwałem i zdzieliłem
sukinkota po twarzy.
-Powiedziałem,
żebyś się odpierdolił! Nie dotykaj mnie!
Chłopak
zaśmiał się pomimo tego, że na jego twarzy pojawiał się wielki
czerwony ślad.
-Rozumiem
jakbym dotknął twojego ramienia, mogłoby cię zaboleć! Masz
przecież siniaka na siniaku, ale wybacz ale dłoń masz zdrową –
zaśmiał się ponownie – oświeć mnie, za co oberwałem?
-Za
jebaną niewinność – warknąłem – Odejdź ode mnie!
-Nie
moja wina, że moje serce jest tak skonstruowane, że podąża za
każdym w kim się zakocha – uśmiechnął się figlarnie – No
daj mi sobie potowarzyszyć!
-Nie!
Chłopak
złożył ręce na piersi.
-Boże,
przecież nie moja wina, że mi się podobasz!
On
tak serio?
Ale
chyba teraz sobie kurwa zdał sprawę z tego co powiedział, bo
zakrył dłonią usta i wytrzeszczył oczy.
-Czekaj…
ja… Kurwa! – Fajnie wiedzieć, że po za mną i Vi ktoś jeszcze
umie przeklinać – Zapomnij co mówiłem!
-Yhm…
Nie problem. Zejdziesz mi z oczu to zapomnę – bogowie, jaki palant
z niego.
Chłopak
opuścił głowę, a ja odwróciłem się na pięcie i poszedłem do
pawilonu.
Kurwa
jaki debil, ja rozumiem można być szczerym, ale bez przesady! I w
ogóle co on by chciał tym osiągnąć?! Kurwa jakbym miał jeszcze
jakieś jebane chęci to bym go wyśmiał, ale nie mam nastroju… No
to czekałem na to cholerne ognisko, przynajmniej będę mógł zająć
myśli czymś kurwa innym…
Nosz
kurwa ich wszystkich mać! Do jasnej cholery czemu wszyscy gapią się
na mnie jak na jebanego pacjenta psychiatryka!
No
to tak mniej więcej przedstawiało się każde pojawienie się po za
jebanym domkiem Hermesa! Już kurwa nawet nie chce mi się co pięć
sekund pokazywać im środkowego palca! Zaczynam kurwa żałować, że
opuściłem ten jebany Nowy Rzym! No dobra, może kurwa nie do końca,
ale ja pierdolę nie było mnie raptem na tym obozie kilka jebanych
miesięcy i nagle wszystkim IQ obniżyło się do jebanego jeden?
Debile… Wszyscy na tym obozie to jebani debile!
No
i jeszcze szlajało mi się po głowie pytanie, czy pójść za
godzinę na to jebane ognisko… Kij kurwa z tym, że więcej osób
będzie gapić się na mnie jak na jebanego wariata, ale z drugiej
strony izolowanie się od debili w niczym mi kurwa nie pomoże!
I
kurwa, ja pierdolę to wszystko! To wszystko przez tego jebanego
Octaviana, zachciało mu się… A kurwa jego mać, nie chcę o tym
myśleć!
Wpadłem
na kogoś jak przechodziłem koło pawilonu… Na kogoś kto był
chyba kurwa równie wkurwiony jak ja, bo palant nawet nie przeprosił!
-Może
tak, „sorry”? – Ryknąłem przez ramię.
-Sorry
– wycedził.
To
był ten jebany, próbujący latać, farbowany na czerwono, smarkacz!
Kurwa, jego też tylko brakowało!
-Zejdź
mi z oczu – warknąłem.
-Ty
na mnie, cholera jasna, wpadłeś – jak on kurwa miał…
Nathanail? – Mógłbym uznać to chyba za próbę poderwania mnie,
nie? – Puścił mi oczko.
Kurwa
jego mać, jak ja mam mu ochotę przypierdolić!
-Śnisz
– warknąłem – Spierdalaj, zanim obiję ci tą piękną
twarzyczkę!
-Czyli
uważasz, że „piękną”? – Nathanail uśmiechnął się
sztucznie – Wiesz ty też niczego sobie.
-Odpierdol
się ode mnie! Naprawdę nie wiem czy jesteś głuchy czy głupszy od
wszystkich tutaj.
-A
ty jesteś wyjątkowo… - chłopa chyba ugryzł się w język bo
zamilkł na chwilę – przystojny.
Przewróciłem
oczami…
-Słowo,
jeszcze tylko słowo na temat, że jestem kurwa przystojny, to
przypierdolę ci tak, że…
Chłopak
spojrzał na mnie spode łba… Kurwa, jaki palant.
A
mi oczywiście znowu zrobiło się kurwa słabo, bo na chwilę
pociemniało mi przed oczami. Kurwa jak ja tego nienawidzę! Na
szczęście tylko na chwilę, więc odwróciłem się na pięcie i
miałem odejść do pawilonu, ale chłopak złapał mnie za rękę…
Jego pierwszy kurwa błąd. Natychmiast ją wyrwałem i zdzieliłem
sukinkota po twarzy.
-Powiedziałem,
żebyś się odpierdolił! Nie dotykaj mnie!
Chłopak
zaśmiał się pomimo tego, że na jego twarzy pojawiał się wielki
czerwony ślad.
-Rozumiem
jakbym dotknął twojego ramienia, mogłoby cię zaboleć! Masz
przecież siniaka na siniaku, ale wybacz ale dłoń masz zdrową –
zaśmiał się ponownie – oświeć mnie, za co oberwałem?
-Za
jebaną niewinność – warknąłem – Odejdź ode mnie!
-Nie
moja wina, że moje serce jest tak skonstruowane, że podąża za
każdym w kim się zakocha – uśmiechnął się figlarnie – No
daj mi sobie potowarzyszyć!
-Nie!
Chłopak
złożył ręce na piersi.
-Boże,
przecież nie moja wina, że mi się podobasz!
On
tak serio?
Ale
chyba teraz sobie kurwa zdał sprawę z tego co powiedział, bo
zakrył dłonią usta i wytrzeszczył oczy.
-Czekaj…
ja… Kurwa! – Fajnie wiedzieć, że po za mną i Vi ktoś jeszcze
umie przeklinać – Zapomnij co mówiłem!
-Yhm…
Nie problem. Zejdziesz mi z oczu to zapomnę – bogowie, jaki palant
z niego.
Chłopak
opuścił głowę, a ja odwróciłem się na pięcie i poszedłem do
pawilonu.
Kurwa
jaki debil, ja rozumiem można być szczerym, ale bez przesady! I w
ogóle co on by chciał tym osiągnąć?! Kurwa jakbym miał jeszcze
jakieś jebane chęci to bym go wyśmiał, ale nie mam nastroju… No
to czekałem na to cholerne ognisko, przynajmniej będę mógł zająć
myśli czymś kurwa innym…
****
-Śnisz!
To ty przez cały dzień się dobrze bawisz! – Mniej więcej takie
zdanie padało z ust tego farbowanego smarkacza przez całe ognisko…
kłócił się z tym swoim jebanym bratem.
-Ja?!
– Obaj bracia wstali w tym samym momencie i gapili się na siebie
jakby zastanawiali się który pierwszy ma się rzucić i udusić
drugiego – Tobie odbija! Nie wiem, zazdrosny jesteś?!
-O
kogo?! – Farbowany smarkacz zbladł lekko.
-Nie
wiem! Skąd mam wiedzieć – Okularnik prychnął cicho – To ty
widzisz problem!
-JA?!
Braciszku proszę cię! Niby o kogo mam być zazdrosny? O niego?! O
jakiegoś blondyna?!
-A
może o mnie?! – Wypalił Oscar.
Zapadła
cisza, przerywana tylko chrząknięciami kilku zmieszanych lekko
obozowiczów. W końcu farbowany smarkacz postanowił się odezwać:
-O
ciebie?! O ciebie?! Było, minęło, Oscar! Zastanów się co jest
ważniejsze! Jakiś tam chłopak, czy nasze relacje!
-Nasze
relacje? Nat…
-Nazywam
się Nathanail!
-Nat, my
nie mieliśmy nigdy ze sobą relacji, a jeśli tak to dawno zostały
zatarte! Więc zamknij się, bo my nawet nie jesteśmy do siebie
podobni, by się kłócić!
Farbowany
zmrużył czerwone oczy, które teraz świeciły się jak jebane
światełka samochodów. Swoją drogą miałem chyba najgorzej bo
siedziałem najbliżej tych jebanych braci.
-Wal
się – warknął – Wal się Oscar! Ty akurat wiesz kto jest
podobny a kto nie! Ty nawet nigdy nikogo nie kochałeś! Nikogo! I
wiesz co? Wuj miał rację, że ty nie potrafisz tego, wszyscy się w
tobie zakochują, wszyscy, a ty nie umiesz… żal mi ciebie, wiesz?
-Ty
za to umiesz to aż za – ten cały Oscar nawet nie wydawał się
być urażony – Nat, skończ.
Z
początku nie wiedziałem co się stało, ponieważ nagle cały
pawilon rozbłysnął ostrym, czerwonym światłem, bracia dalej się
kłócili, póki jakiś chłopak od Afrodyty nie krzyknął, żeby
spojrzeli w górę…
Nie
wiem kurwa czemu akurat teraz, ich boski postanowił ich uznać, ale
nie mój jebany interes. Nad głowami braci wirowały dwa czerwone,
holograficzne znaki… Przedstawiające łuk i serce przebite
strzałą… w kij romantyczne.
Natomiast
najprawdopodobniej takie być nie miało, bo ten jebany Chejron wręcz
pobladł i dopiero kiedy minęło kilka dobrych minut ukląkł, ale
nie wiele osób również to uczyniło (ja na pewno do nich nie
należałem)
-Witajcie
Oscarze i Nathanailu di Carlo, witajcie synowie Erosa, boga miłości.
Oscar
nawet nie drgnął, skinął tylko głową, natomiast Nathanail
wybuchnął szaleńczym śmiechem i śmiał się tak naprawdę bardzo
długo, przerwał po chwili by złapać oddech, a później śmiał
się dalej, aż wszyscy spojrzeli na niego jakby postradał zmysły.
Jakieś
chyba jebane pięć minut później opanował się i ciągle
powstrzymując śmiech wybuchnął:
-Ja?!
Ja i miłość?! – Na chwilę znowu wstrząsnął nim śmiech –
Proszę pana, ja?! To jest pomyłka, mnie nawet własna matka by nie
pokochała!
Nathanail
śmiał się dalej, ale wszyscy inni milczeli… Zajebiste poczucie
humoru, no po prostu…
-Yyy…
To nie żart? – Westchnął w końcu – Wy tak serio? Kurwa…
No
to tak mniej więcej w temacie… A podobno Eros w kij nienawidzi
półbogów… Nawiasem mówiąc, di Angelo wyglądał jakby miał
zaraz zemdleć… no i zajebiście.
-Śnisz!
To ty przez cały dzień się dobrze bawisz! – Mniej więcej takie
zdanie padało z ust tego farbowanego smarkacza przez całe ognisko…
kłócił się z tym swoim jebanym bratem.
-Ja?!
– Obaj bracia wstali w tym samym momencie i gapili się na siebie
jakby zastanawiali się który pierwszy ma się rzucić i udusić
drugiego – Tobie odbija! Nie wiem, zazdrosny jesteś?!
-O
kogo?! – Farbowany smarkacz zbladł lekko.
-Nie
wiem! Skąd mam wiedzieć – Okularnik prychnął cicho – To ty
widzisz problem!
-JA?!
Braciszku proszę cię! Niby o kogo mam być zazdrosny? O niego?! O
jakiegoś blondyna?!
-A
może o mnie?! – Wypalił Oscar.
Zapadła
cisza, przerywana tylko chrząknięciami kilku zmieszanych lekko
obozowiczów. W końcu farbowany smarkacz postanowił się odezwać:
-O
ciebie?! O ciebie?! Było, minęło, Oscar! Zastanów się co jest
ważniejsze! Jakiś tam chłopak, czy nasze relacje!
-Nasze
relacje? Nat…
-Nazywam
się Nathanail!
-Nat, my
nie mieliśmy nigdy ze sobą relacji, a jeśli tak to dawno zostały
zatarte! Więc zamknij się, bo my nawet nie jesteśmy do siebie
podobni, by się kłócić!
Farbowany
zmrużył czerwone oczy, które teraz świeciły się jak jebane
światełka samochodów. Swoją drogą miałem chyba najgorzej bo
siedziałem najbliżej tych jebanych braci.
-Wal
się – warknął – Wal się Oscar! Ty akurat wiesz kto jest
podobny a kto nie! Ty nawet nigdy nikogo nie kochałeś! Nikogo! I
wiesz co? Wuj miał rację, że ty nie potrafisz tego, wszyscy się w
tobie zakochują, wszyscy, a ty nie umiesz… żal mi ciebie, wiesz?
-Ty
za to umiesz to aż za – ten cały Oscar nawet nie wydawał się
być urażony – Nat, skończ.
Z
początku nie wiedziałem co się stało, ponieważ nagle cały
pawilon rozbłysnął ostrym, czerwonym światłem, bracia dalej się
kłócili, póki jakiś chłopak od Afrodyty nie krzyknął, żeby
spojrzeli w górę…
Nie
wiem kurwa czemu akurat teraz, ich boski postanowił ich uznać, ale
nie mój jebany interes. Nad głowami braci wirowały dwa czerwone,
holograficzne znaki… Przedstawiające łuk i serce przebite
strzałą… w kij romantyczne.
Natomiast
najprawdopodobniej takie być nie miało, bo ten jebany Chejron wręcz
pobladł i dopiero kiedy minęło kilka dobrych minut ukląkł, ale
nie wiele osób również to uczyniło (ja na pewno do nich nie
należałem)
-Witajcie
Oscarze i Nathanailu di Carlo, witajcie synowie Erosa, boga miłości.
Oscar
nawet nie drgnął, skinął tylko głową, natomiast Nathanail
wybuchnął szaleńczym śmiechem i śmiał się tak naprawdę bardzo
długo, przerwał po chwili by złapać oddech, a później śmiał
się dalej, aż wszyscy spojrzeli na niego jakby postradał zmysły.
Jakieś
chyba jebane pięć minut później opanował się i ciągle
powstrzymując śmiech wybuchnął:
-Ja?!
Ja i miłość?! – Na chwilę znowu wstrząsnął nim śmiech –
Proszę pana, ja?! To jest pomyłka, mnie nawet własna matka by nie
pokochała!
Nathanail
śmiał się dalej, ale wszyscy inni milczeli… Zajebiste poczucie
humoru, no po prostu…
-Yyy…
To nie żart? – Westchnął w końcu – Wy tak serio? Kurwa…
No
to tak mniej więcej w temacie… A podobno Eros w kij nienawidzi
półbogów… Nawiasem mówiąc, di Angelo wyglądał jakby miał
zaraz zemdleć… no i zajebiście.
****
Kiedy
następnego dnia postawiono domek Erosa, zajebiście bardzo nie
mogłem uwierzyć, że to robię:
-Dobra,
powtórz raz jeszcze, proszę: Czemu pomagasz nam przenieść
rzeczy? – Ten farbowany di Carlo praktycznie gapił się
na mnie od półtorej godziny, kiedy z jebanej nudy postanowiłem
pomóc im przenieść ich rzeczy… z czego najwięcej było jebanych
książek… Uch… Kto w ogóle do kurwy nędzy czyta to coś?
-Nudzę
się – warknąłem i wcisnąłem mu stos książek w dłonie –
Zamknij się i idź.
-Dobrze, panie –
di Carlo zaśmiał się cicho, a jego brat westchnął głośno.
Ja
pierdolę, nie wiem kto im ten domek projektował… Mały był,
kurewsko mały i wyglądał, szczerze jak ruiny. Jak kto woli,
przynajmniej nie ja będę musiał tutaj mieszkać.
Chociaż…
Kiedy weszliśmy do środka, przez chwilę miałem wrażenie, że te
książki które trzymałem wypadną mi z dłoni… W środku było
zajebiście. Nie umiem ni w kij opisywać wnętrz, ale na pewno było
dużo lepiej niż w mieszkaniu które dzieliłem z Octavianem… bo
tamten dom był w kij ponury… szary, zero koloru, nie żebym
narzekał, bo czasami patrząc na Octaviana dziękowałem bogom, że
nie mieszka w różowym domu, bo bardziej bym zwariował… problemem
było jebane światło, nie wiem co Octavian miał przeciwko oknom,
ale zawsze kazał mi ich nie odsłaniać… co przyczyniało się do
tego, że czułem się jak w jebanym betonowym grobowcu… no,
pomijając fakt, że wszędzie… wszędzie były pluszaki… w
sypialni, w salonie, w przedpokoju, w kuchni, w łazience… kurwa
dosłownie wszędzie! Do końca życia będę miał dosyć pluszaków.
Odłożyłem
książki na podłogę, już przecież nie będę im kurwa pomagał
układać ich na półki, rzuciłem, żeby sobie coś połamali kiedy
będą układać to wszystko i wyszedłem. Kurwa jak ta dwójka mnie
wkurwia.
Kurwa,
chyba powinienem zostać w Nowym Rzymie! Kurwa, kij z tym, że
praktycznie cały dzień siedziałem w domu, a jeśli nie siedziałem
w domu to szedłem gdzieś z Octavianem… najczęściej do
następnego domu. Swoją drogą nie za bardzo mnie tam kurwa lubili w
tym obozie i w Nowym Rzymie, ta cała… Reyna nazwała mnie
nieopanowanym… Kurwa nie moja wina, że musiałem rzucić w tego
sukinsyna Dakotę dzbankiem i przy okazji trafiłem jakiegoś tam
innego rzymianina… No właśnie… Ten Dakota! Bogowie, jak ja go
nienawidzę!!! Kurwa jego mać, co jest w nim takiego, że Octaviana
potrafiło nie być kilka godzin, kiedy do niego szedł?! Kurwa jego
mać, słowo daję, przypierdolę jemu i Octavianowi jak tylko ich
spotkam i kij mnie kurwa obchodzi co mówił o ich znajomości
Octavian, ja po prostu im przyjebię! Pominę jeszcze kwestię, że o
ile w tym obozie jest zero prywatności, tam choćbym nie wiem jak
bardzo chciałbym, żeby ktokolwiek wszedł do domu, nigdy tak nie
było… co powiedzmy sobie kurwa szczerze, bardzo szło na rękę
temu jebanemu Octavianowi! W kij bardzo go kurwa nienawidzę!
Sukinsyn jak kurwa żaden inny! No tak… Ale jakoś nie miałem po
co go zostawiać… Bo gdzie bym się kurwa udał? Tutaj?! W życiu!
Wróciłem tu tylko dlatego, że byłem (kurwa dalej jestem) mega na
niego wkurwiony! Skurwysyn jeden!
-Hej
ty! No ty! Ty w tych… białych włosach… a może siwych, nie ma
znaczenia! Poczekaj!
Zatrzymałem
się… Niechętnie, w kij kurwa bardzo niechętnie. Podbiegła do
mnie jakaś niska laska, z rudymi włosami… Kurwa, rudej mi tylko
brakowało.
-Czego
chcesz?! – Warknąłem.
-Jesteś
synem Hermesa – kurwa Amerykę odkryła – posłańca bogów, nie?
Skoro tak…
-Nie
tylko posłańca, ale też boga złodziei, tak więc kontynuuj…
-Fajnie.
Słuchaj, więc pewnie wiesz gdzie jest Percy Jackson.
Kurwa,
co jest w tym jebanym Jacksonie takiego, że wszyscy nowi o niego
kurwa pytają! Bóg, czy co? Kurwa jego mać.
-Kij
mnie obchodzi gdzie jest Jackson, dziewucho!
-Oho…
ktoś ma okres – westchnęła cicho.
-Mam
nadzieję, że mówisz o sobie! Bo jak nie…
-Nie
mówiłam o sobie… I co?
-Przypierdolę
ci! Odezwij się tylko raz jeszcze!
-Dziewczynka
– ruda wystawiła mi język.
Podniosłem
już dłoń, żeby ją uderzyć, ale wtedy dziewczyna (która kurwa
oczywiście musiała okazać się nieco szybsza) kopnęła mnie w
brzuch, przewracając tym samym, po czym usiadła na mnie okrakiem i
zbliżyła swoją twarz do mojej.
-Nie
podnosi się rąk na dziewczyny! – Warknęła – Dziewczynko.
-Spierdalaj…
i…. Kurwa zejdź ze mnie!
-Możesz
mnie zepchnąć – zaśmiała się cicho – czy za bardzo może
uderza cię to w twoje ego?
Udało
mi się tą jebaną rudą zepchnąć z siebie, wstałem natychmiast…
kurwa, żeby dziewczyna na geju siedziała… Pierdolę to!
-Więc
jak spotkasz Percy’ego Jacksona, powiedz mu, że Alice go szukała,
dzięki – i odeszła śmiejąc się pod nosem… Przyjebię jej…
słowo honoru.
Oczywiście
kurwa nie miałem zamiaru iść i kurwa szukać Jacksona, sam tylko
jakoś na niego trafiłem… Na niego i Valdeza:
-Odwal
się od Nica, Leo! – Ryknął Jackson.
Valdez
spojrzał na niego spode łba.
-Czy
ty sugerujesz, że ja niby coś… z chłopakiem?! – Valdez zaśmiał
się sztucznie – Przecież oczywistym jest, że nie chcę wam psuć
relacji!
-Nie?
To co to było kilka godzin temu? – Jackson poczerwieniał na
twarzy – Nie umawiaj się z nim! Nie gadaj z nim! Zostaw go w
spokoju!
-Zazdrosny
jesteś?! – Valdez pokręcił głową – Słuchaj, ja nawet nie
mógłbym być z facetem, przestań mnie prześladować!
-Ja
cię nie prześladuję – Jackson złapał Valdeza za ramię i
przycisnął go do ściany domku Hefajstosa – Zostaw Nica! Dobrze
wiem, że coś przy nim majstrujesz! On jest mój!
-On
nie jest twoją rzeczą – ryknął Valdez i zacisnął dłonie w
pięści – Zabraniam ci mówić o nim jak o rzeczy!
-Widzisz?!
– Jackson wyraźnie tracił tą swoją jebaną kontrolę – Zostaw
go! Zostaw go, bo pożałujesz!
-A
ty zastanów się jak go traktujesz – pięści Valdeza zaczęły
się iskrzyć – Zastanów się czy on faktycznie jest zadowolony z
waszego związku! Zapytaj się go czy aby na pewno jest z nim w
porządku!
Jackson
zwolnił uścisk z ramienia Valdeza.
-Co?!
O czym ty mówisz?!
-Nawet
o rzeczy trzeba dbać… - warknął Valdez – A ty się nim bawisz.
Nie
wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Valdez i Jackson podskoczyli
i spojrzeli z wrogością na mnie.
-Jeśli
uważasz Valdez, że ktoś się kimś bawi w związku, to ciesz się,
oj kurwa bardzo się ciesz, że nie jesteś w mojej skórze. Miła
rozmowa, kontynuujcie – zaśmiałem się ponownie.
-Walker!
– Ryknął Jackson – Czy ty cholera zawsze musisz podsłuchiwać?!
Nie masz swojego życia?!
-Zaskoczy
cię jeśli powiem, że nie?! Kurwa Jackson, wyrwałeś mnie z tym
twoim di Angelo z Nowego Rzymu, chyba nie myślisz, że mnie coś
jeszcze łączy z tym jebanym obozem?!
-Wiesz
co, Jack? Śmieszne… zawahałeś się! – Valdez wyszczerzył zęby
– Ty chyba nie wiesz czego chcesz, nie?
Uśmiech
z mojej twarzy zniknął natychmiast.
-Odpierdol
się!
-Zacząłeś
– Jackson złożył ręce na piersi.
-Tylko
ja mogę wtrącać się w wasze jebane, nudne życie! – Ryknąłem
na całe gardło – A wy od mojego wara!
-Heh…
Ciekawe co takiego zrobił ci Octavian, że nagle jesteś takim
przerażonym… - zaczął Valdez.
-Zamilcz!
– Ryknąłem.
Valdez
machnął dłonią, wymamrotał coś do siebie po czym wszedł do
domku Hefajstosa, zaś Jackson ciągle z rękoma złożonymi na
piersi westchnął tylko ciężko i odparł:
-Radzę
ci się opanować… Za kilka dni będzie Bitwa o Sztandar, jeśli
tak masz się zachowywać, to osobiście powiem o wszystkim co
dotyczy ciebie, Octaviana, twojego zeszłorocznego zniknięcia,
Chejronowi.
-Kij
go to będzie obchodziło! – Ryknąłem, a moje serce serio walało
się po całej mojej jebanej klatce piersiowej.
Jackson
wzruszył ramionami.
-Może
i tak… Ale przypominam ci, że ty masz tylko piętnaście
lat, Octavian ma ich dwadzieścia parę… Dalej
uważasz, że nic mu do tego nie będzie? A po za tym spójrz na
siebie… Widziałeś się ostatnio w lustrze? Wyglądasz
jakby ktoś trzymał cię w klatce i karmił tylko
suchym chlebem i wodą, nadal uważasz, że nikomu nic do tego?
-Nie
zgrywaj mojego jebanego przyjaciela! Nie chcę mieć żadnych
przyjaciół, a tym bardziej współczucia z twojej strony!
Jackson
tylko wzruszył ramionami.
-Jak
chcesz, tylko…
Wtedy
chyba całym jebanym obozem wstrząsnął czyjś wrzask, który
zamilknął jakby w połowie, przecięty jakimś głuchym uderzeniem.
***
No
dobra... Uroczyście stwierdzam, że to raczej jeden z najgorszych
rozdziałów ;-; Przepraszam, ale serio wena mnie opuściła ;-;
Flaki
sobie wypruwałam, żeby cokolwiek w ogóle napisać, więc proszę
potraktujcie to jako czynnik łagodzący xD
I
tak wiem w kij dobra pora na dodawanie rozdziału, ale ważne, że
jest xD Tak jak mówiłam wena to zuo ;-;
I
jeszcze mam pytanie, czy wolelibyście przeczytać Kontynuację Krwi
Olimpu za jakiś miesiąc, czy może Solangelo z wątkami oczywiście
KBoO? Jak wolicie? XD
Tak
czy inaczej pozdrawiam wszystkich którzy nie zasnęli ;-;
Kiedy
następnego dnia postawiono domek Erosa, zajebiście bardzo nie
mogłem uwierzyć, że to robię:
-Dobra,
powtórz raz jeszcze, proszę: Czemu pomagasz nam przenieść
rzeczy? – Ten farbowany di Carlo praktycznie gapił się
na mnie od półtorej godziny, kiedy z jebanej nudy postanowiłem
pomóc im przenieść ich rzeczy… z czego najwięcej było jebanych
książek… Uch… Kto w ogóle do kurwy nędzy czyta to coś?
-Nudzę
się – warknąłem i wcisnąłem mu stos książek w dłonie –
Zamknij się i idź.
-Dobrze, panie –
di Carlo zaśmiał się cicho, a jego brat westchnął głośno.
Ja
pierdolę, nie wiem kto im ten domek projektował… Mały był,
kurewsko mały i wyglądał, szczerze jak ruiny. Jak kto woli,
przynajmniej nie ja będę musiał tutaj mieszkać.
Chociaż…
Kiedy weszliśmy do środka, przez chwilę miałem wrażenie, że te
książki które trzymałem wypadną mi z dłoni… W środku było
zajebiście. Nie umiem ni w kij opisywać wnętrz, ale na pewno było
dużo lepiej niż w mieszkaniu które dzieliłem z Octavianem… bo
tamten dom był w kij ponury… szary, zero koloru, nie żebym
narzekał, bo czasami patrząc na Octaviana dziękowałem bogom, że
nie mieszka w różowym domu, bo bardziej bym zwariował… problemem
było jebane światło, nie wiem co Octavian miał przeciwko oknom,
ale zawsze kazał mi ich nie odsłaniać… co przyczyniało się do
tego, że czułem się jak w jebanym betonowym grobowcu… no,
pomijając fakt, że wszędzie… wszędzie były pluszaki… w
sypialni, w salonie, w przedpokoju, w kuchni, w łazience… kurwa
dosłownie wszędzie! Do końca życia będę miał dosyć pluszaków.
Odłożyłem
książki na podłogę, już przecież nie będę im kurwa pomagał
układać ich na półki, rzuciłem, żeby sobie coś połamali kiedy
będą układać to wszystko i wyszedłem. Kurwa jak ta dwójka mnie
wkurwia.
Kurwa,
chyba powinienem zostać w Nowym Rzymie! Kurwa, kij z tym, że
praktycznie cały dzień siedziałem w domu, a jeśli nie siedziałem
w domu to szedłem gdzieś z Octavianem… najczęściej do
następnego domu. Swoją drogą nie za bardzo mnie tam kurwa lubili w
tym obozie i w Nowym Rzymie, ta cała… Reyna nazwała mnie
nieopanowanym… Kurwa nie moja wina, że musiałem rzucić w tego
sukinsyna Dakotę dzbankiem i przy okazji trafiłem jakiegoś tam
innego rzymianina… No właśnie… Ten Dakota! Bogowie, jak ja go
nienawidzę!!! Kurwa jego mać, co jest w nim takiego, że Octaviana
potrafiło nie być kilka godzin, kiedy do niego szedł?! Kurwa jego
mać, słowo daję, przypierdolę jemu i Octavianowi jak tylko ich
spotkam i kij mnie kurwa obchodzi co mówił o ich znajomości
Octavian, ja po prostu im przyjebię! Pominę jeszcze kwestię, że o
ile w tym obozie jest zero prywatności, tam choćbym nie wiem jak
bardzo chciałbym, żeby ktokolwiek wszedł do domu, nigdy tak nie
było… co powiedzmy sobie kurwa szczerze, bardzo szło na rękę
temu jebanemu Octavianowi! W kij bardzo go kurwa nienawidzę!
Sukinsyn jak kurwa żaden inny! No tak… Ale jakoś nie miałem po
co go zostawiać… Bo gdzie bym się kurwa udał? Tutaj?! W życiu!
Wróciłem tu tylko dlatego, że byłem (kurwa dalej jestem) mega na
niego wkurwiony! Skurwysyn jeden!
-Hej
ty! No ty! Ty w tych… białych włosach… a może siwych, nie ma
znaczenia! Poczekaj!
Zatrzymałem
się… Niechętnie, w kij kurwa bardzo niechętnie. Podbiegła do
mnie jakaś niska laska, z rudymi włosami… Kurwa, rudej mi tylko
brakowało.
-Czego
chcesz?! – Warknąłem.
-Jesteś
synem Hermesa – kurwa Amerykę odkryła – posłańca bogów, nie?
Skoro tak…
-Nie
tylko posłańca, ale też boga złodziei, tak więc kontynuuj…
-Fajnie.
Słuchaj, więc pewnie wiesz gdzie jest Percy Jackson.
Kurwa,
co jest w tym jebanym Jacksonie takiego, że wszyscy nowi o niego
kurwa pytają! Bóg, czy co? Kurwa jego mać.
-Kij
mnie obchodzi gdzie jest Jackson, dziewucho!
-Oho…
ktoś ma okres – westchnęła cicho.
-Mam
nadzieję, że mówisz o sobie! Bo jak nie…
-Nie
mówiłam o sobie… I co?
-Przypierdolę
ci! Odezwij się tylko raz jeszcze!
-Dziewczynka
– ruda wystawiła mi język.
Podniosłem
już dłoń, żeby ją uderzyć, ale wtedy dziewczyna (która kurwa
oczywiście musiała okazać się nieco szybsza) kopnęła mnie w
brzuch, przewracając tym samym, po czym usiadła na mnie okrakiem i
zbliżyła swoją twarz do mojej.
-Nie
podnosi się rąk na dziewczyny! – Warknęła – Dziewczynko.
-Spierdalaj…
i…. Kurwa zejdź ze mnie!
-Możesz
mnie zepchnąć – zaśmiała się cicho – czy za bardzo może
uderza cię to w twoje ego?
Udało
mi się tą jebaną rudą zepchnąć z siebie, wstałem natychmiast…
kurwa, żeby dziewczyna na geju siedziała… Pierdolę to!
-Więc
jak spotkasz Percy’ego Jacksona, powiedz mu, że Alice go szukała,
dzięki – i odeszła śmiejąc się pod nosem… Przyjebię jej…
słowo honoru.
Oczywiście
kurwa nie miałem zamiaru iść i kurwa szukać Jacksona, sam tylko
jakoś na niego trafiłem… Na niego i Valdeza:
-Odwal
się od Nica, Leo! – Ryknął Jackson.
Valdez
spojrzał na niego spode łba.
-Czy
ty sugerujesz, że ja niby coś… z chłopakiem?! – Valdez zaśmiał
się sztucznie – Przecież oczywistym jest, że nie chcę wam psuć
relacji!
-Nie?
To co to było kilka godzin temu? – Jackson poczerwieniał na
twarzy – Nie umawiaj się z nim! Nie gadaj z nim! Zostaw go w
spokoju!
-Zazdrosny
jesteś?! – Valdez pokręcił głową – Słuchaj, ja nawet nie
mógłbym być z facetem, przestań mnie prześladować!
-Ja
cię nie prześladuję – Jackson złapał Valdeza za ramię i
przycisnął go do ściany domku Hefajstosa – Zostaw Nica! Dobrze
wiem, że coś przy nim majstrujesz! On jest mój!
-On
nie jest twoją rzeczą – ryknął Valdez i zacisnął dłonie w
pięści – Zabraniam ci mówić o nim jak o rzeczy!
-Widzisz?!
– Jackson wyraźnie tracił tą swoją jebaną kontrolę – Zostaw
go! Zostaw go, bo pożałujesz!
-A
ty zastanów się jak go traktujesz – pięści Valdeza zaczęły
się iskrzyć – Zastanów się czy on faktycznie jest zadowolony z
waszego związku! Zapytaj się go czy aby na pewno jest z nim w
porządku!
Jackson
zwolnił uścisk z ramienia Valdeza.
-Co?!
O czym ty mówisz?!
-Nawet
o rzeczy trzeba dbać… - warknął Valdez – A ty się nim bawisz.
Nie
wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Valdez i Jackson podskoczyli
i spojrzeli z wrogością na mnie.
-Jeśli
uważasz Valdez, że ktoś się kimś bawi w związku, to ciesz się,
oj kurwa bardzo się ciesz, że nie jesteś w mojej skórze. Miła
rozmowa, kontynuujcie – zaśmiałem się ponownie.
-Walker!
– Ryknął Jackson – Czy ty cholera zawsze musisz podsłuchiwać?!
Nie masz swojego życia?!
-Zaskoczy
cię jeśli powiem, że nie?! Kurwa Jackson, wyrwałeś mnie z tym
twoim di Angelo z Nowego Rzymu, chyba nie myślisz, że mnie coś
jeszcze łączy z tym jebanym obozem?!
-Wiesz
co, Jack? Śmieszne… zawahałeś się! – Valdez wyszczerzył zęby
– Ty chyba nie wiesz czego chcesz, nie?
Uśmiech
z mojej twarzy zniknął natychmiast.
-Odpierdol
się!
-Zacząłeś
– Jackson złożył ręce na piersi.
-Tylko
ja mogę wtrącać się w wasze jebane, nudne życie! – Ryknąłem
na całe gardło – A wy od mojego wara!
-Heh…
Ciekawe co takiego zrobił ci Octavian, że nagle jesteś takim
przerażonym… - zaczął Valdez.
-Zamilcz!
– Ryknąłem.
Valdez
machnął dłonią, wymamrotał coś do siebie po czym wszedł do
domku Hefajstosa, zaś Jackson ciągle z rękoma złożonymi na
piersi westchnął tylko ciężko i odparł:
-Radzę
ci się opanować… Za kilka dni będzie Bitwa o Sztandar, jeśli
tak masz się zachowywać, to osobiście powiem o wszystkim co
dotyczy ciebie, Octaviana, twojego zeszłorocznego zniknięcia,
Chejronowi.
-Kij
go to będzie obchodziło! – Ryknąłem, a moje serce serio walało
się po całej mojej jebanej klatce piersiowej.
Jackson
wzruszył ramionami.
-Może
i tak… Ale przypominam ci, że ty masz tylko piętnaście
lat, Octavian ma ich dwadzieścia parę… Dalej
uważasz, że nic mu do tego nie będzie? A po za tym spójrz na
siebie… Widziałeś się ostatnio w lustrze? Wyglądasz
jakby ktoś trzymał cię w klatce i karmił tylko
suchym chlebem i wodą, nadal uważasz, że nikomu nic do tego?
-Nie
zgrywaj mojego jebanego przyjaciela! Nie chcę mieć żadnych
przyjaciół, a tym bardziej współczucia z twojej strony!
Jackson
tylko wzruszył ramionami.
-Jak
chcesz, tylko…
Wtedy
chyba całym jebanym obozem wstrząsnął czyjś wrzask, który
zamilknął jakby w połowie, przecięty jakimś głuchym uderzeniem.
***
No
dobra... Uroczyście stwierdzam, że to raczej jeden z najgorszych
rozdziałów ;-; Przepraszam, ale serio wena mnie opuściła ;-;
Flaki
sobie wypruwałam, żeby cokolwiek w ogóle napisać, więc proszę
potraktujcie to jako czynnik łagodzący xD
I
tak wiem w kij dobra pora na dodawanie rozdziału, ale ważne, że
jest xD Tak jak mówiłam wena to zuo ;-;
I
jeszcze mam pytanie, czy wolelibyście przeczytać Kontynuację Krwi
Olimpu za jakiś miesiąc, czy może Solangelo z wątkami oczywiście
KBoO? Jak wolicie? XD
Tak
czy inaczej pozdrawiam wszystkich którzy nie zasnęli ;-;
PIERWSZA EGEJN!
OdpowiedzUsuńHahahahahahahahaha, kobieto czy ty chcesz abym udusiła się ze śmiechu? Dawno już przeczytałam tą dedykacje i nadal nie mogę przestać się z niej śmiać xDDDDDDd . Po za tym ty jesteś bardziej boska, a szablon jest beznadziejny *^* . Będę mogła spróbować zrobić nowy jak chcesz xD.
Hłehuhłehu, nyksiątka foreva XD
Nat taki wściekły :')
"nagle wszystkim IQ obniżyło się do jebanego jeden" się dziwie że powiedział jeden, a nie jakieś liczby na minusie *^*
"-Czyli uważasz, że „piękną”? – Nathanail uśmiechnął się sztucznie – Wiesz ty też niczego sobie." Hłehuhłehuhłehu, Nat taki śliczny *^*
"-Czekaj… ja… Kurwa! – Fajnie wiedzieć, że po za mną i Vi ktoś jeszcze umie przeklinać" przekleństwa światem mym *^*
"-A może o mnie?! – Wypalił Oscar." Woooohoooo! Kazirodztwo FOREVA!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak tera ich nazywać? Kupidyniątka? Erosiątka? xD
Wuuut? Jakim cudem tak szybko zbudowano domek Erosa? Podczas gdy Tanatos nadal nie ma ;---;
Hłehuhłehuhłehu, Alice taka zajebista *^* . I akurat w najciekawszym momencie przerwałaś ;--; .
Podsumowywując rozdział zajebisty jak każdy inny ^^
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział :3
Ja Oscara nie lubię ale się dołączam: Kazirodztwo FOREVA!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńChyba, ze Waycest ;-; Wtedy podziękujemy.
Tru :') . Ja tyż go nie lubię xD
UsuńHue hue hue xDD Ja kocham zabijać ludzi, więc duszenie ze śmiechu? Czemu by nie? XDDD
UsuńNo czo? Jesteś boska! A niby nie jesteś? Jesteś xD
Pff... Mnie się szablon podoba *^* Może później cię poproszę, jutro, mejbi? XDDD
Dokładnie Nyksiątka życiem xD
Wiesz... Jack też nie ma za wysokiego IQ XDDD
No ba! A co ma być brzydki? Jest ładny, jak na Erosiątko przystało (ciągle mam btw. beke z tej EROtyki)
Moim też, ale ciii... xDD Obóz CHB taki grzeczny xD
No chciałoś, chciałoś, to mosz XDDD
Erosiątka *^* Bo oni przeca grekami są xD
Wisz, ale kiedy Sun był uznany nie było nikogo kto mógłby mu wydać zgodę na domek *^* a Nat użył swojego uroku (żartuję Oscar), żeby im pomogli wybudować xDD
No ja wiem, jest zajebista XDD
I kocham przerywać xDD
Się cieszę, że się podoba *^*
Również pozdrawiam i weny również Ci życzę jak i czekam na nexta u Cb *^*
Se toćkę poczekasz *^*
UsuńA co do szablonu to będzie raczej ładniejszy i bardziej estetyczny jeśli tak to mogę ująć xD
Hue hue hue XD tró
UsuńNie lubicie Oscara? O wy niedobre! XDD
I tak wiemy (przynajmniej ja) co się z nim stanie xDDD
UsuńYeah XDDD Ale sza! Jak powiesz, to cię zabiję!
UsuńHłehuhłehuhłehu xDD
UsuńNawet nie próbuj ;-;
UsuńPostaram się powstrzymać xD
UsuńA spróbowałabyś nie ;-;
UsuńA jakże xD
Usuń"...czemu wszyscy gapią się na mnie jak na jebanego pacjenta psychiatryka!"
OdpowiedzUsuńBo się tak zachowujesz chuju pierdolony!
"-Nie zgrywaj mojego jebanego przyjaciela! Nie chcę mieć żadnych przyjaciół,"
Panu kurwa podziękujemy. Dostaje pan nagrodę największego popierdolonego chuja roku. Oddzwonimy do pana w celu omówienia sposobu odebrania nagrody. I wpierdolu od Vi.
Alice jest fajna. Lubię jom. Co z tego, ze jest ruda. Wybaczę jej to.
A wracając do pana z wiecznym okresem. Niech Vi mu przy najbliższej okazji przypierdoli. Tylko tak fest. Najlepiej niech mu cos złamie. Jak nie podziała to w kaftan bezpieczeństwa i do Tartaru go.
I ja wiedziałam że Nathanail jest od Erosa. Oscara nie ma. Nie lubię go. Niech spierdala. Jego też wpisze do Death Note'a i po sprawie.
Wspominałam już że Alice jest zajebista?
Aha. I w końcu sie nie dowiedziałam jak jest w domku Nathanaila. Teraz będę miała mentalnego kaca. Nie lubię mieć mentalnego kaca. Nie mogę wtedy rysować bo mysle o tej jednej rzeczy przez którą owy jebany kac mnie dopadł :<
I wgl ftw. Po chuja ja to pisze i tak mnie Żydziki z blogspota okradną. Chuje nemezejskie.
Ale dobra. Rozdział zajebsty, życzę weny i idem grać w Kucyponki xD
A i jeszcze jedno:
Usuń"I jeszcze mam pytanie, czy wolelibyście przeczytać Kontynuację Krwi Olimpu za jakiś miesiąc, czy może Solangelo z wątkami oczywiście KBoO?" KONTYNUACJĘ KRWI OLIMPU KUHWA!
Ja tyż wiedziałam że Nat jest od Erosa *^* . Pffffffffff
UsuńAle ja jestem Vi i jestem najsuper. Ej... Tobie sie literka 'f' przycina czy ty tak specjalnie ;w;?
UsuńPffff, a ja jestem Alice *^* I skopałam Jacka *^*
UsuńNa kobietę z okresem się zamierzyłaś. Wiesz ty co... Ale jako Vi jestem z ciebie dumna xD
UsuńI tak ja NAJSUPER.
Czekaj! Czekaj! Czekaj! Bo ja się duszę xDDDD Hahahahahahahahahahahah!!! Bogowie! Rozwaliłaś mnie xDDDD Kurde.... xDDD
UsuńHahahaha XDD Nie mogę XDDD
Co do nagrody, to jestem pewna, że jej nie przyjmie xD A przypominając wydarzenia z poprzedniej części Jack jeśli tylko umrze trafi bez sądnie do Tartaru soooł, spokojnie ma tam miejsce XD
Też lubiem Alice *^* I takie tró z tym, że ruda XDD
Co do przypierdolenia Jack'owi, to załatwione XDD Na Bitwie o Sztandar będą w przeciwnej drużynie to raz na pewno, a dwa jakoś później XDD
Tró, nie lubić Oscara :') Spoko też go w rzeczywistości nie lubię XDD Okej xDD To dobrze XDDD
Hue hue hue XD Będzie opisane później więc spoko xDD
I widzisz nie okradli, cud XDD
Cieszę się, że się rozdział podoba, dzięki za wenę i miłego grania XDDD
Kobieto. Ale tak w kaftanie bezpieczeństwa! Wiesz, największe gwiazdy tak trafiają za bramy piekielne i do Tartaru!
UsuńPrzyjebię mu w łeb. Jak straci przytomność to na kropelkę mu tą nagrodę do czoła przykleję *^*
Wiesz... Żydziki chyba śpią...
I tak wracając do początku... Serio sie dusisz? Jak miło ^^
Hue hue hue XDD Jack by się uwolnił pewnie i w kaftanie bezpieczeństwa xDDD
UsuńHahahahaha XDDD Dobra myśl XDD
Prawdopodobnie XDD
Yep, duszę się... ciągle... XDDDDDDDDDDDD
Wentnem siem.. XD
UsuńPatrze na początek koma i takie: KTO TU KURWA PRZY NIEWINNYCH DZIECIACH (mnie) PRZEKLINA?! NO KTO KUR... *patrzy na nick* Hue hue hue.. Ona może. Ona może wszystko... XD
I prosze! Zlituj się CH nademną! *a jak nie to kurwa giń* Gdzie mi tu z Jackiem do domu? ;-; To już daj lepiej mi tu Anvika czy kogo tam bo.. No bo.. Bo bo. XD Bo ich i tak prawie nikt nie kocha to.. XD No w żadnej mieże nie Jacka! No bo!.. Bo.. *jęczy z rozpaczą* No w ostateczności w kaftanie ale za siebie nie ręcze!
Kończe tą wypowiedź która zmieniła wasze głupie życie..
Pochodząca z Prawości i bogini tartaru: -gwiazda-
Podryw lvl: Gwiazda...
UsuńCo ty masz do Jack'a? Przecież najwyżej rozwali ci cały Tartar, a wszystkie potwory już będą miały dosyć jego przekleństw i będą omijać go szerokim łukiem xD
Anvik se siedzi w Elizjum, więc.... możesz tylko pomarzyć xDD
Tró :')
Odpierdol się! XD Ja mam żone! XD
UsuńMoge Jacka wziąść do pałacu i bendzie tak jagby maskotką Tartaru.. :")
Pff... Zawsze możesz mieć kochankę *puszcza oczko*
UsuńHue hue hue xDD Pozwalam
Tsaaa.. Mam już ich za dużo... XD
UsuńWrzucimy go do Tartaru (telefon poprawia na Tarnowa xD). Chyba, że mi nerwy puszcza i mu szybciej łeb upierdolę.
UsuńI ja najsuper. Ja mogę wszystko.
Tarnów, Tartar.. Jedna krowa.. No też jest sposób.. XD
UsuńNo ba!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaaa... dobra pora na dodanie rozdziału... spójrz na porę dodania mojego komentarza... xD I właśnie wcale nie jest nudny... Naprawdę mówię... Tylko po prostu nie mam siły na wyczerpujący komentarz, bo nie spałam od dziewiątej rano... ;C
OdpowiedzUsuńTeraz tak... przypierdolę się do jednego małego błędu, który mi się rzucił w oczy, mianowicie: "Do niego wszyscy legną…" mówi się raczej "Lgną" a nie "Legną", ale tak poza tym, to nie mam się do czego przyczepić... ;D
No to tak... Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że oni są dziećmi Erosa albo Kupidyna! Nieważne którego z nich! Przewiduję przyszłość... Like a Delf... xD
No i perspektywa Jacka... Nareszcie... Tylko ta dziewczyna... No Jack, ty byłeś chyba jednak trochę bardziej zdolny do walki? No i ważny komunikat do Jacka: może sobie kurwować ile tylko chce,ale i tak nigdy nie przebije mnie na zajęciach technicznych... ;P
Oscar będzie z Ateniątkiem? Ciekawy pomysł... No i ten Raphael (dobrze to napisałam?) wydaje się być spoko jak na mieszkańca szóstki... xD
Nat zazdrosny o brata... kazirodztwo level hard... ;D
No i ta nowa dziewczyna... Jest spoko, tylko... no cholera, w kij kurwa bardzo nienawidzę tego imienia... XD
Bitwa o Sztandar będzie... Hell Yeah! Będą się napierdalać... znaczy się w sensie, że będą się bić...
No i Percy się kłóci Z Leo... Leo chyba coś wie o parringu Percy i kubek... (nie, mi się to nigdy nie znudzi xD) A tak ogólnie to... Czy mam rację, podejrzewając, że Leo ma rację? Że Nico się czuje jak rzecz? Jeśli tak, to tak zajebię Percy'emu w mordę (umiem wyprowadzać ciosy i kopnięcia na głowę! xD), że będzie zębów szukał na Hawajach...
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Kto wrzasnął?! Cholera, umrę z niecierpliwości, żeby się dowiedzieć... w kij bardzo logicznie xD
No i widzę, że Percy myśli co do Jacka podobnie jak ja... Jestem z niego dumna... (tak naprawdę to żartuję: nikt nie pojmuje mojego toku myślenia, a nawet Percy nie cechuje się takim blondynizmem xD)
No i miało być długo, ambitnie, kreatywnie i konstruktywnie, ale wyszło jak zawsze...
Pozdrawiam, życzę w kij kurwa dużo od zajebania weny i czekam na next ;D
Pff... Ja cierpię na bezsenność soooł xDDD
Usuńhue hue hue... Szczerze? Ja też... I w takim razie cieszę się, że nie wyszedł taki nudny jak mi się zdaje xD
Co do błędu... lel... poprawię, ale jutro, bo mi się oczy zamykają XD
Yep XDD To było do przewidzenia xDD Ale jesteś i tak wyrocznią XDD
Hue hue hue hue xDD Się zastanawiałam w ogóle czy dodać perspektywę Jack'a... ale stwierdziłam, że jak jej nie ma to nie mam jak się wyżyć po całym dniu no i... xDD
Wisz, jak powiedziała Shalott ze zdrowiem Jack'a nie jest za ciekawie, a on i tak powinien leżeć w klinice i praktycznie się nie ruszać, sooł, rozumiesz XD
A czo na zajęciach?
A zobaczysz, zobaczysz XDD I nazywa się Rafael (bardziej spolszczone XD), heh... się cieszę, bo w kij bardzo nie lubię zwyczajnych Ateniątek xD
Ba! Nathanail tak ma xDD
Fajnie, że Ci się podoba XD A imię nie ja wybierałam ;-;
No dokładnie! Kiedyś muszą, nie? XDDD Lel.. Po za tym ja lubię BoSz xD
Hahaha XD Ja ciągle nie mogę z tego parringu xDDD
I zobaczysz, bo mam zamiar to raczej rozwinąć xDD Zobaczysz XDDD
A co do przerwania.. Ja kocham przerywać w takich momentach, nie moja wina xDDD I wytrzymasz na pewno xD
Percy ma wiele spiskowych teorii... zresztą większość co znają sprawę Jack'a i Octaviana je mają xDD
Tró :') Ale bez przesady xD
Pfff... Ważne, że jest, po za tym ze względu na godzinę wybaczamxDDD
Dzięki za wenę i za koma XD
Zajęcia techniczne... Chodziło mi ogólnie, bo ostatnio cudem ich unikam, tydzień temu miałam konkurs, ale teraz... no kurwa, weź tu człowieku zrób ekologiczny stroik świąteczny... >.<
UsuńTeż nie lubię zwyczajnych Ateniątek... piona! xD
Ja tak się cały wczorajszy dzień (no bo już jest dzisiaj, mam rację? xD) zabierałam za tą bitwę o sztandar, ale... Cholera, nie umiem opisywać walk, a tobie to przynajmniej jakoś wychodzi...
Imię Alice to zło... prawie takie zło jak Alicja... ale lepiej przynajmniej brzmi ta angielska wersja xD
Bidny Nico... jak tak można? (pomińmy to, co ja z nim wyprawiam w swoim opku xD) ja się pytam... biedaczek... ;_;
Ja ten parring oficjalnie shippuję! Zaraz po Percico! xDDD
Nie wiem, czy wytrzymam... Może na poczekaniu sama spróbuję coś napisać... xD
Dziękować za wybaczenie ;D
Wszędzie parringi.. No a ja myślałam że po Katszybie nic mnie nie.. Nom.. Nic mnie nie dziwi odkąd wim że Nicko jest gejem.. XD
UsuńBidna, ale dasz radę ^^ Ty nie dasz rady? Pfff... Oczywiście, że dasz xD
UsuńPiona :3 Większość Ateniątek to zuo, soooł xDD
Po prostu... Wyobraź sobie jakikolwiek film gdzie jest jakaś wojna na miecze i spróbuj go opisać XD Pomaga, tylko musisz się skupić na opisze xDD
Yep... A w opku Nyksiątka tak właśnie nazywa się moja postać ;-; Nie, nie, nie ja wcale nie narzekam xd
Pfff... Trzeba kogoś męczyć i trzeba kogoś zabijać xDDD
Hue hue hue hue xDD Yep, trzeba xDDD
To jest dobra myśl z tym pisaniem xDD
I proszować xD
Gwiazdo, ty nawet nie wiesz jak ja się jarałam kiedy na wikipedii przeczytałam, że jest gejem, nawet nie masz pojęcia... xD
To ja miałam coś w stylu: Co?! Moje biedne małe maleństwo..
UsuńI tak chodzi i mamrocze przez cztery dni..
Dziękuję za wiarę we mnie xD
UsuńTo jest dobra koncepcja... ale bitwę mam już niestety napisaną... i takmuszę jeszcze wnieść parę poprawek xD
Jak trzeba kogoś męczyć to zawsze tak dziwnym trafem pada na Nica... xD
Już napisałam... męczyłam się z tym do drugiej w nocy... tata mnie jeszcze opierdolił, że nie śpię xD wstawię dzisiaj, tylko muszę najpierw nauczyć się na poprawę ;c
Czyli tylko ja małam wtedy ochotę wyrzucić książkę przez okno? Tylko, że nie była moja, więc się powstrzymałam. No i co prawda wiedziałam o tym, że jest gejem, ale i tak... no a potem to zaakceptowałam i zaczęłam shippować Percico... xD
Hue hue hue hue xDD
UsuńTo czekam na Bitwę *^* Kocham bitwy *^* xD
To jest również tradycja ;-; Ale ja go lubię męczyć xDD
Hue hue hue xD Się nie dziwię, do 2 nie spać i pisać, takie tró :')
A ja muszę się uczyć do niemca ale... pisanie bardziej mnie przekonuje xD
Ja nie... Ja jestem 1000% Yaoistką, ja miałam podjarę xDD
Ja shippowałam Percico zanim przeczytałam choćby Morze Potworów soooł XDDDDDDDDDDD
To się po prostu nazywa nagłe najście weny xD
UsuńJa do WoS-u... 8 tematów... masakiera... jak w zeszłym tygodniu dostałam 3 z testu, to się bałam, co to będzie jak mama wróci z wywiadówki... T^T
No wiesz, tak to też bym shippowała pewnie od razu... ale mam taką dziwną skłonność, że zawsze się muszę zabujać w jakimś bohaterze, więc... xD
dokładnie XDD
UsuńJa z niemca mam z dwóch rozdział czyli pewnie jakieś 10 tematów lwl
Bidna...
xDD Ja jestem bezpieczna jeśli o to chodzi xD
Współczuję ;c Niemiecki to zło... Ale przyda się w piekle xD
UsuńJa jestem bezpieczna od zakochania się w realnych osobach xD
P.S. Dodałam nowy rozdział ;D
Yeeeep... Wszyscy i tak będziemy w piekle soooł XDD
UsuńA ja... powiedzmy xDDD
Już skomentowałam *^*
Co mi nikt nie powiedział że CD jest? Ide się pociąć Hiacyntem. (Kij to że mi powiedziałaś.)
OdpowiedzUsuńNo to ja widze że Oktawa lubi się ostro zabawiać?
Nat taki w kij zazdrosny.. :3
I ta kłutnia! Boskie! Dobra! Pół boskie..
To Percy nie jest prawie daltonistą?
Syn Hekate? Co mnie oni prześladują?
Ja bym się nie ździwiła jagby Percy zrobił zamach na życie Leona i próbował go spalić.. xD No co? To wina Nicka że lubi trójkąty! XD
To jak jesteśmy przy Leonach to mój Leo jest kurwa jebanym mutantem i chyba nazwe go Geralt.. Bo w kij jest taki jak Leo rozgarnięty ale to kurwa.. No wisz!.. A kij z tym! On nawet może być oną bo te pierdolone papugi są jebnięte pot tym i pod każdym innym wzglendem! To w kij kurwa jego mać nazywa od teraz się: Leonardo Lucjan Sammy Geralt I... I co kurwa? *od rozumu: To tylko perspektywa Jacka tak na nas działa..*
I dalej co do Leonów.. Od Drugiej Hazel wiem że we Francji (?) imienie Leo jest żeńskie.. Jebani tranwestyci! XD
I w czasie czytania tej kłutni takie..: "No to kurwa Leo idź coś uknuj. Zrób coś produktywnego np. wysadź pół obozu. A ty Percy idź i może tsunami jakieś?"
Kom lvl -gwiazda- o 3. 22.. XD
No najwyrzej usunę.. XD
Eee... A mówiłam ci o tych tabletkach wczesnoporonych z The Sims 4? Najlepszy przykład mojej logiki. :")
UsuńA ty idź zostaw Hiacynta w spokoju xDDD I właśnie, mówiłam ;-;
UsuńYeeep, no lubi lubi, kto mu zabroni? xDD
Ba! Nat jest praktycznie wiecznie zazdrosny x
Hue hue hue XD Półboska kłótnia xDDDD
No nie jest, ale jako, że jest Bi to można mu wybaczyć xD
Oj ciiii... Ja mam manię na synów Hekate xD
Hue hue hue hue xDD Spalić Leo, to tak jak... Wsadzić Jasona na dach w miedzianej zbroi, pod czas burzy, żeby krzyknął "Zeusie ty skurwysynu!" soooł XDD
Hue hue hue hue hue xD Widzę manię na Wieśka, hue hue hue hue XD Ja bym dodała do imion jeszcze "Jaskier" xDD
I yep, narracja Jack'a wpływa tak na większość osób XD
Hue hue hue xDDD Umarłam xD Ale ja mam brata [ciotecznego lel] co ma na imię Maria, soooł...
I wy macie fajne dyskusje... czemu nikt mnie na nie nie zaprasza?
Hue hue hue xDD Bez przesady XDD
Pfff... Ważne, że jest xD
I nie mówiłaś ;-;
Widze że bym się z oktawą dogadała..
UsuńU mnie w opku jesteś od Hekate..
Ja bym nie dała rady? A co jagbym go do wulkana wrzuciła?
Ja też jeste mutantem bo mi pieprzony pieprzyk wyskoczył na mordzie.. XD Leonardo Lucjan Sammy Geralt Jaskier I? I samiczke: Calypso Marje Vannese Lucyne Magde Yennyfer I? XD
Maria? WTF?!
Opowiedzieć ci?
Ja jestem Octavianem soooł... Już się dogadałaś XDD
UsuńZajebiście *O*
Hue hue hue hue xD I tak by się uwolnił
A ja jestem czarodzieję XD
No co ładne imię, imona... xD
No takie życia, ma na imię Maria XD
Jasne!
Zapowiada się ciekawa przyjaźń..
UsuńHeh.. *ach te skojarzenia*
A może Jeskier to bendzie syn Leusia i.. Vannesy?
No ale czemu? ;-;
Yeeep xDD
UsuńHue hue hue hue xDD
Nie, nie XD Jaskier ma być i już!
Bo tak! *^* Nwm... xD
Żona będzie zazdrosna.. :p
UsuńBidne dziecko.. ;-;
A z tymi tabletkami to planuje serie z TS4.. Stworze tam swoją postać i wymyśle jakąś zrypaną historie.. I ma być motyw że chodze w 3 trymestrze ciąży i szukam tabletek "dzień po".. XD Ja jako ogar roku jestem do tego zdolna.. XD
kij z tym że ja kanału na YT nie ogarne.. XD
I w kij kurwa musze sprawdzić ceny pura raza espanolai tym jebanym mutantem się zająć.. ;-;
*o* śmieje się, przestaje, znów wybucham śmiechem, ogarniam się po czym rechocze jak wariatka.i w konsekwencji zbieram się z podłogi.
OdpowiedzUsuńNathanail (nowe osiągnięcie na Xboxsa, umiem napisać to imię) synem Erosa? Ok, to podejrzewałam ale Oscar? Byłam przekonana że w szpitalu go podmienili xd
A ja tam i tak Oscara lubię xd. Nie wiem czemu, jakoś tak po prostu.
Bidny Nico ; (
Jack- best people ever. Czekam na narracje Jacka i Nica z bitwy o sztandar.
A propo Nica... czemu nie było jego perspektywy ?! Za ny czlowieku, czemu jej nie bylo?! Czekam na jej długi opis w nn *dla podkreślenia swoich słów bawi się mieczem*
To chyba tyle. Całuski i oby los zawsze Ci sprzyjał.
~Shadow
XDDDD Oj tam, imię nie takie ciężkie, ale możesz pisać po prostu Nat xDDD Hue hue hue xD Nope, oni są prawdziwymi bliźniakami, jakkolwiek nie są podobni xDD
UsuńJedna osoba! xDD
No toćkę, ale ciii xDD
*^* Cieszę się, że go lubisz, pomimo tego, że on jest raczej negatywną postacią cx I będzie na pewno ich narracja :3
Miała być, ale całkiem później o niej zapomniałam ;^; ale będzie w następnym rozdziale xDD
Dziękuję, chociaż czuję się jak na IŚ a to nie fajno by było dla mnie XD *^*
Tak, tak wiem, anomalią jestem xdd
Usuńeh, ja kocham negatywne postaci! Sama jestem tym "czarnym charakterem" więc ciągnie swój do swego xdd
Ojć, ty niedobry, ty człowieku ty! Zapomnieć o Nicu?! *kręci z dezaprobatą głową*
Wygrała byś te IŚ XD A, i apropo (jakoś tak się to pisze :?) rozdziału. Kieeeeeeeedy go dodasz? (chyba "trochę" rzesadziłam z e)
Wtrącę się (no ja się nie wtrącę?)...
UsuńEj, ja też polubiłam Oscara, co oznacza, że dwie osoby xD I tyż lubię czarne charaktery! Wirtualna piona, Shadow Girl! ;D
Ja też lubie Oscara.. ;-;
Usuńło! Są ludzie lubiący Oscara XDDDD
UsuńJa tyż kocham postacie negatywne, ale ciii xDDD
Hue hue hue hue xDD Ja raz zapomniałam o plecaku do szkoły soooł XDD
Ta,,, wygrałabym... z strzałą między oczami, ale wygrałabym xDDD
Jak wszystko dobrze pójdzie to jutro, chyba, że wena mnie opuści (może uda mi się dzisiaj, nawet) i chyba, że bym wolała zacząć rysować, a nie pisać XDD
To ja najbardziel lubie szpiegów.. Vanessa, Ferrin.. xD I moje ulubione postacie zazwyczaj umierają.. Leo, Ferrin, Trask, Allys (jedyna żęńska postać po której śmierci miałam smutałke..) Marion, Dylan.. Mniejsza że ostatnie to koń.. xD I zgaduje że umrze Tobias z Niezgodnej bo go też lubie.. (Jak ktoś mi zaspojleruje wylonduje na dnie Tartaru i będzie błagał o śmierć.)
UsuńA ja IŚ bym wygrała z trzema nożami w plecach i bym musiała nosić głowe na rękach bo by mi ją sikierą upitolili.. :")
Znowu się wetnę...
UsuńGwiazdo, ja nie czytałam, ale wiem, kto umrze w ostatniej części, ale... jeśli za to jest groźba Tartaru, to...
Ja pamiętam, że taką jedyną postacią, której naprawdę żałowałam i się otrząsnąć nie mogłam po śmierci, to był Mep Rasz ze Strażników Nirgali... poza Erykiem lubiłam go najbardziej z całej serii... ;c
Ja tam ciągle nie mogę przeboleć śmierci *SPOLIER Z BOO *Octaviana ;^; moja ukochana postać ;-;
UsuńWirm że zginie ktoś na T i wkurwia mnie to że w kij mało jest bochaterów na T.. Ja od początku np przypuszczałam że to Leo zginie.. I Prim.. Kij z nią bo jej nie lubiłam! Mnie załamała śmierć Ferrina, Traska i Darka (?) z Pozaświatowców. Oraz Finnicka z IŚ.. Bo to jedyna postać którą tam lubiłam.. I po Allys ze względu na Eilla ze zwiadowców.. I było mi żal Bursztynki z Heartlandu.. I to chyba tyle.. Ja do kupy to w życiu chyba tuzin razy się wzruszyłam ale ci.. I szczerze to choryząt strachu Tris był.. Ciekawy.. Sama bym pewnie miała bardzo podobny (pomiń ostatnie) ale ci.. XD
UsuńJa śmierć Mepa Rasza podejrzewałam w momencie, kiedy to główna bohaterka przybyła na taką wyspę i jedna z tych prządek losu, Morte (czyli śmierć) powiedziała, że przy następnym spotkaniu to ona go ogra w karty (bo on z nią w pierwszym tomie wygrał... długa historia xD)
UsuńMi jeszcze było smutno przy śmierci Masona z "Akademii Wampirów"... i Hazaela z "Córki Dymu i Kości" (właściwie to załamana byłam, jak się okazało, że go nie mogą wskrzesić ;c), no i właśnie Finnicka... No i Fiore z "Dziewczynki z Szóstego Księżyca" (kij z tym, że jakieś dwa rozdziały potem ją wskrzesili xD)... i jeszcze jak McMurphy umarł w "Locie nad kukułczym gniazdem"... I teraz smutek, bo mi się wszystkie postacie, które kiedykolwiek zginęły w jakiejkolwiek książce, poprzypominały... co z tego, że większości z nich nie lubiłam? xD
Masakiera. ;D
OdpowiedzUsuńChyba do końca dnia będę przeklinała. ;D Hueue Dziękuję. XD
JAki najgorszy? Chyba sobie żartujesz. ;D Jest cudowny, boski, zajebisty, kurewsko świetny. ;D I kurwa nie gadaj mi tu, że można zasnąć. Przy moich jest to możliwe, ale przy twoich kurwa nie. :***
Jack taki biedny. Octawian musiał zrobić coś jebanie złego. ;DDD Niech Jack komuś wygada. ;***
Percy taki zazdrosny. ;D Ale racja Leo, traktuje go trochę instrumentalnie. No, ale co poradzisz? Nic nie poradzisz. ;DDD A może jednak? Huyehue
Że co? Że synowie Erosa. ;D No kurwa zajebiście. Serio. ;*** A tak w ogóle, z tymi relacjami to o co chodziło? Bo ja już sobie wyobrażałam wiele RÓŻNYCH rzeczy. ;D Oczywiście wiesz o co mi chodzi. ;***
A Oscar będzie miał chłopaka?
Chyba szykuje się też coś z Natem i tym synem Apolla?
,,kurwa, żeby dziewczyna na geju siedziała…'' rozjebało mnie to w ogóle. ;)))
No i tu moja wena się kończy. Jeszcze dodam, że współczuję Nicowi.;***
Życzę weny i czasu. ;D Pozdrawiam. ;DDD
Hue hue hue hue hue xD Tak właśnie drogie dzieci wpływa narracja Jack'a na innych ludzi xDD
UsuńNie moja wina, że brak weny robi swoje ;-; Ale cieszę się, że ci się podoba xDD Przy Twoich też nie da się zasnąć *^*
Z tym, że Jack jest biedny to bym polemizowała, ale ciii xDD Komuś się pewnie wygada, niedługo xDD
Wszyscy są zazdrośni xDDD To jest Yaoi, tego nie ogarniesz xD
Hue hue hue hue xD Się cieszę, że zajebiście xD I co relacji, to myślę, że albo już się domyśliłaś, albo domyślisz się wkrótce xDD
Zobaczysz, na razie milczem XDD
Ano, szykuje, szykuje XDD
Ot tak po prostu... No bo co to, żeby dziewczyna coś z gejem... xDD
*^* Wen to zuo xDD
Dziękuję za wenę i czas, również pozdrawiam *^* I kiedy next u Cb?
To jak przy waszych można zasnąć to przy moim zapaść w śpiączke.. xD
UsuńYaoi? Hue hue hue.. Nie zauwarzyłam.. (lel.. Ogar lvl Nika)
Jak Briget trafi do obozu niech na powitanie pierdolnie jacka piorunem
OdpowiedzUsuńTró :") Postaram się XD
UsuńWreeeście udało mi się znaleźć czas na przeczytanie!
OdpowiedzUsuńZacznijmy od pojazdu:
NUDNY ROZDZIAŁ, NAJGORSZY?!
No kurwa, już do ciebie jadę z maścią na ból dupy.
*Nie do końca wiem co ci to da ale się przyda*
Najgorszy.. pff..
Śmieszne..
Hahaha..
Uśmiałam się..
Dobra teraz przejdźmy do milszej części komentarza XD
*Znajomość imion lvl. kakika , znaczy się Alicja wg. Niki*
Nat (pff... bo po co pełne imię.. XD ) i jego brat od.. czekaj, że co? Od Erosa..? XD
No dobra, po Nathanail'u ( czy jak się tam jego imię odmienia) można było się tego spodziewać ale Oscar jest jak dla mnie bardzie od Ateny, jedyny dzieciak bogini mądrości, którego lubię. *Dla mnie on jest od Ateny i koniec*
Nat zazdrosny.. No podoba mi się to XD
Powróciła perspektywa Jacka..
No i poprawnie! :D
Leo i Percy bardzo miłą rozmowę przeprowadzili..
W mordę, tutaj jest coraz ciekawiej XD
Nie wiem co jeszcze mogę napisać..
Nie mam pojęcia..
No ale TEN ROZDZIAŁ NA 100% NIE JEST NUDNY I NIE JEST NAJGORSZY!
*Udawany bulwers żeby był większy efekt*
Tak na koniec strzelę formułkę *jak zawsze*
Życzę ci w kij dużo weny, jeszcze raz tyle i jeszcze raz XD.
Nie wiem czego jeszcze mogę życzyć ale ci tego życzę.
*Komentarz lvl. "Alicja" *
Jedziemy razem z maścią!
UsuńJa raz obwieściłam koledze (bardzi fajnemu koledze :p) że jest gejem.
Widać kto to pisał ALICJO.
Maść na ból dupy zawsze się przyda XD
UsuńWisz ty się ciesz, że mu nie wymyśliłam imienia jak Hogganvikowi xDDD
Ba! Mieli być z początku od Nyks... ale wyszło w praniu, że lepszy Eros xDD
Tró :') Nie, nie jest Oscar od Ateny, Eros by się nie pomylił, a Atena by się do niego nie przyznała xDD
Ba! Musisz się przyzwyczaić, on tak ma xDD
Między nami w ogóle miałam jej nie dawać, ale stwierdziłam, że bez niej nie mam się na kim wyżyć xD
Hue hue hue hue xDD się cieszę xDD
I też cieszę się, że nie wyszedł taki nudny jak mi się wydaje XDDD
Dzięki za wenę i za koma XDDD
No ja myślę, i dzięki tobie czuję się takim pierdzielonym fejmem XD
Usuń*Nie pytaj się skąd znam twoje imię i nazwisko, to ściśle tajne*
*Pff.. Nie ma to jak stronki na fejsbukach*
To ja się lepiej już zamknę XD
No i czekam na CD.
Pff.. ja muszę mieć CD.
Muszę się dowiedzieć co dalej będzie z tym naszym patologicznym Percico i Valdangelo ( Dobrze napisałam? XD ) no więc.. jeszcze raz weny ci życzę! XD
Czemu mi Valdangelo brzmi jak odmiana gruźlicy? XD
UsuńTo dowaliłaś XD
UsuńNo czo? xD Akurat czytałam o tych pierdołach Alicjo.
UsuńCzekaj.. ja też ci muszę coś wymyślić.. XD
UsuńOD TERAZ NAZYWAMY GWIAZDĘ..
Ymm..
Pff.. Klaudia!
No !
Od teraz jesteś Klaudia XD
Masz coś do mojego imienia?
Usuń